Zakończyły się uroczystości pogrzebowe zmarłego wtorek 12 sierpnia br. proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Fatimskiej w Łodzi - śp. ks. Jana Czekalskiego. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył kard. Grzegorz Ryś, a obecni byli bp Zbigniew Wołkowicz, bp Piotr Kleszcz OFM Conv. duchowni diecezjalni i zakonni, siostry zakonne, rodzina, przyjaciele, najbliżsi oraz parafianie, którym przez ostatnie sześć lat duszpasterzował ksiądz Jan.

We wprowadzeniu do liturgii metropolita łódzki zwrócił uwagę na to, że Zmarły był pątnikiem, który co roku udawał się w pielgrzymkach na Jasną Górę, a gdy z różnych powodów było to nie możliwe, to przyjeżdżał na rowerze, by choć odcinek drogi pielgrzymować do tronu Królowej Polski. Łódzki pasterz zwrócił też uwagę na to, że ks. Jan od samego początku był zaangażowany w przygotowanie i przebieg Areny Młodych - największego wydarzenia ewangelizacyjnego dla młodzieży w Archidiecezji Łódzkiej.
Homilię podczas Mszy świętej pogrzebowej wygłosił ks. dr Przemysław Szewczyk, parafialny współpracownik Zmarłego. Duchowny zauważył, że - Janek miał niewątpliwie bardzo wiele talentów i darów i bardzo bogate, i dobre życie. Nawet chciałem też zacząć to kazanie od przytaczania wiadomości, które otrzymywałem, które ludzie wrzucali jako komentarze do informacji o jego śmierci, mówiące o nim, czego dokonał, jaki był. Nie nosi się jednak drzewa do lasu, więc teraz nie będę już mówił o tym, co jest dla nas wszystkich tak bardzo oczywiste. Był w nim jednak ten rodzaj dobroci, który przekracza całkowicie miarę ludzką, miarę stworzenia i był czytelnym znakiem, że to już nie Jan żył, ale żył w nim Chrystus. Przy Janie po prostu można było być słabym, można było zgrzeszyć przeciw niemu, można było nawalić, można było być dla niego uciążliwym. Nie wiem czy od zawsze?- o to by trzeba pytać rodzeństwo, czy już taki był w dzieciństwie, o to by trzeba było pytać rodziców, ale ja go poznałem już takim - na ludzkie słabości i niedoskonałości miał tylko jedną odpowiedź - Kochał! - mówił ksiądz Przemysław, przyjaciel księdza Jana.

- Bardzo wielu z nas do ostatniej chwili modliło się o zdrowie dla księdza Jana, o cudowne uzdrowienie i doskonale rozumiem dlaczego wszyscy bardzo potrzebowaliśmy jego posługi, jego nauki, jego obecności. Z serca współczuję następnemu księdzu proboszczowi tej parafii, bo Jan przez to, że był po prostu księdzem tak jak trzeba, z całkowitym oddaniem Kościołowi, wiedząc, że nie buduje parafii, Kościoła według własnego upodobania, ale ma być tylko charyzmatem jedności dla wszystkich darów Bożych - pracując w ten sposób bardzo wysoko podniósł poprzeczkę. Wszystko jednak wskazuje na to, że Bóg wybrał Jana, żeby usłużył Jego Kościołowi, naszej parafii, nie tylko przez swoje życie, ale także przez swoją śmierć. Jeśli bowiem żyjemy - pisze Święty Paweł, żyjemy dla Pana, jeśli umieramy, umieramy dla Pana. Czy żyjemy, czy umieramy - jesteśmy Jego. Jesteśmy Pana. Przecież także Jezus usłużył nam nie tyle przez swoje życie, co właśnie przez swoją śmierć przez to, że spotkał śmierć cielesną, pełniąc wolę Boga, zniszczył niszczycielską siłę śmierci drugiej. - podkreślił ksiądz Szewczyk.
- Jestem przekonany, że żegnamy dziś świętego proboszcza. Podpowiadało nam to już jego życie. Ostatecznie powiedziała nam o tym jego śmierci. Widząc w jaki sposób oddał ducha, śmiało możemy powiedzieć, że i w życiu i w śmierci należy do Pana. - zakończył duchowny.

Na zakończenie liturgii w imieniu rodziny i najbliższych podziękowania wszystkim, którzy pomagali w opiece nad księdzem Janem, którzy modlili się i uczestniczyli w uroczystościach pogrzebowych złożyły siostry zmarłego kapłana.
Przed obrzędem ostatniego pożegnania głos zabrał metropolita łódzki, który zachęcił zebranych, by już dziś modlili się o nowe powołania kapłańskie z tej wspólnoty parafialnej. Hierarcha powiedział między innymi - tu nie będzie drugiego Janka. Pan Bóg nie klonuje ludzi i nie klonuje Janków Czekalskich. Tu będzie inny ksiądz - to oczywiste. Myślę, że śmierć każdego księdza, a już śmierć księdza w 50 roku życia jest po to, by nie tylko przy niej się zatrzymać, ale na pewno nie po to, by przy niej zapłakać. Jeden ubył, jeden musi przybyć! Przeczytajcie śmierć Janka także w kluczu powołania. Przeczytajcie śmierć tego księdza także w kluczu potrzeb Kościoła, potrzeb tej wspólnoty. Jeden ubył, jeden musi przybyć. Jak ubywa taki, jak Janek, to jeden ubył i trzech musi przybyć. Wiem, że Pan Bóg nie stawia tamy swojej łasce. - podkreślił kard. Ryś.
Ksiądz Jan Czekalski odszedł do wieczności w 50 roku życia i 25 roku kapłaństwa. Zmarły spoczął na starym cmentarzu w Łodzi pw. św. Józefa przy ul. Ogrodowej.


