- Pozwólmy się kochać Jezusowi! - zachęcał ksiądz arcybiskup na zakończenie homilii wygłoszonej podczas porannej Eucharystii celebrowanej w prywatnej kaplicy domu biskupiego.
Wczytując się w Liturgię Słowa, metropolita łódzki zadaje pytanie, czy Chrystus poniósł klęskę? Jezus umarł nie po to, by postawić przed sobą Kościół bez zmarszczki, bez skazy, ale święty i nieskalany. To co my uważamy za klęskę, dla Niego stanowi wybór pełen nadziei. Widząc wszystkie nasze skazy, wydaje się za nas-grzeszników, byśmy później mogli stanąć przed Nim jako święci, nieskalani, mający tytuł do chwały.
- Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, aby samemu sobie przedstawić Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. – mówił hierarcha.
- Nie chodzi o to, by nieustannie poniżać Kościół i mówić o jego grzeszności, ale o to, by nie popełnić błędów pokolenia wiernych żyjących w czasach Jezusa. Chrystus nie przychodził do zdrowych, ale do tych, którzy źle się mają, do grzeszników, aby ich uświęcić. – tłumaczył kaznodzieja.
Metropolita łódzki zauważa, że przychodzi taki moment w życiu, kiedy człowiek wyraźnie widzi swoje grzechy i jest przekonany, że nie może należeć do Jezusa. Jest to moment, by przylgnąć do Niego w poddaniu siebie, bo właśnie wtedy Jezus do nas przychodzi.
Jak podkreśla ksiądz arcybiskup, dzisiejsze czytanie z Listu do Efezjan daje nadzieję, porządkującą nasze myślenie o sobie i otwiera ku przyszłości.