Autor: ks. Paweł Kłys / Foto ks. Łukasz Burchard
Wyświetleń: 5896
Kard. Grzegorz Ryś celebrował Eucharystię w swoim Kościele tytularnym w Rzymie
Udostępnij

30 września br. na Placu św. Piotra w Watykanie Ojciec Święty Franciszek kreował 21 nowych kardynałów wśród których był jeden Polak – kardynał Grzegorz Ryś – metropolita Łódzki.

W czasie Konsystorza Ojciec Święty wręczył nowym kardynałom biret kardynalski i pierścień oraz przydzielił im jeden z rzymskich kościołów. Metropolita łódzki otrzymał - jako swój kościół tytularny - kościół pw. Świętych Cyryla i Metodego w Rzymie (Ss. Cirillo e Metodio).

Kościół tytularny to świątynia należąca do diecezji rzymskiej przydzielany przez Ojca Świętego nowo wybranemu kardynałowi. W ten sposób kardynał staje się rzymskim prezbiterem lub diakonem, członkiem Świętego Kościoła Rzymskiego.

W środę 22 listopada br. – w liturgiczne wspomnienie św. Cecylii - kardynał Grzegorz Ryś został uroczyście wprowadzony do swojego kościoła tytularnego, gdzie po krótkiej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem przewodniczył uroczystej Mszy świętej modląc się za wspólnotę parafii Świętych Apostołów Słowian.

W homilii odwołując się do przypowieści z dzisiejszej Ewangelii kardynał Grzegorz porównuje tę przypowieść z przypowieścią o talentach wg relacji św.  Mateusza - Mateuszową przypowieść o talentach Jezus wypowiada w Jerozolimie; jest ona częścią Jego wielkiej mowy eschatologicznej. U Łukasza Jezus ciągle jest jeszcze w drodze do Jerozolimy - właśnie wychodzi z domu Zacheusza w Jerychu, by przejść ostatni fragment pielgrzymki do Świętego Miasta. Ten kontekst jest dla Łukasza ważny - dlatego zamykając naszą przypowieść, przypomina: „Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy”. – zauważył duchowny.

- Jezusowy marsz ku Jerozolimie budzi w otaczającym Jezusa tłumie nadzieje i pytania: ludzie są przekonani, że wraz z Jego wejściem do Jerozolimy (zaraz!) Królestwo Boże się objawi w całej swej wspaniałości (zob. w. 11). Wypędzi Rzymian, zasiądzie na tronie, a oni - jako wierni towarzysze Jego drogi - będą królować wraz z Nim. Tymczasem Jezus nie zmierza do tronu, lecz do Krzyża. Wie, że nie zostanie przyjęty w Jerozolimie - przeciwnie, zderzy się ze wszystkimi, którzy odrzucają Jego władzę („Nie chcemy, by On królował nad nami!”). Do takiej też drogi Jezus zaprasza aktualnie swoich uczniów. Królestwo Boga już jest - nastało wraz z Jego przyjściem - ale objawia się nie w chwale, lecz w Krzyżu, nie w wielkości, lecz w tym, co małe, pokorne i skromne. – podkreślił kaznodzieja.

- Pierwsze czytanie przynosi nam tę samą naukę, przekazaną jednak nie w fikcyjnej przypowieści, lecz w realnej historii. Historii bliskiej wiernym Rzymu - relikwie siedmiu braci i ich matki są przechowywane w Rzymie - pod konfesją w kościele san Pietro in vincoli. Przypadło im żyć w czasie wrogości i prześladowań. Stanęli przed wyborem: królewska przyjaźń, wywyższenie i bogactwo lub… śmierć. Ostateczny wynik nie zależał od jakiegoś wielkiego czynu, lecz od wierności lub niewierności w bardzo małej sprawie: od skosztowania kawałka wieprzowiny. Tak niewiele, by zyskać przychylność prześladowcy. I TAK NIEWIELE, BY ZYSKAĆ ŻYCIE WIECZNE Z BOGIEM. Wiemy, jak wybrali. Czy chcemy wybierać tak samo? –pytał kardynał.

Kończąc metropolita łódzki odwołał się do patronów kościoła tytularnego i powiedział - nasze decyzje, wybory i postępowanie chcemy zawierzyć naszym patronom: świętym Cyrylowi i Metodemu. Także i oni w życiu wiele wycierpieli - choć nie są męczennikami. Wycierpieli nie od wrogów zewnętrznych, lecz od swoich współbraci - chrześcijan (nawet biskupów Kościoła łacińskiego). Cierpieli dla Ewangelii - dla prawdziwej wspólnoty Kościoła - dla jedności, która nie jest jednolitością, która szanuje różnice języka, kultury, formacji duchowej. Byli wierni w rzeczy może niewielkiej, ale Pan dobro, któremu byli wierni, potwierdził i pomnożył. Tak dalece, że jeszcze my - dzisiaj - blisko dwanaście wieków później budujemy się ich rozumieniem Kościoła i jego misji. – zaznaczył.

W liturgii uczestniczyli parafianie oraz duchowni posługujący w parafii, a także polscy duchowni pracujący i studiujący w Wiecznym Mieście. Przed błogosławieństwem kardynał Grzegorz ofiarował wspólnocie Kościoła tytularnego kielich i patenę do celebracji Najświętszej Eucharystii. Wspólnota parafialna ofiarowała kardynałowi Grzegorzowi ikonę Dobrego Pasterza.

Należy podkreślić, że od dziś na frontonie świątyni obok herbu Ojca Świętego Franciszka - który jest biskupem Rzymu, został umieszczony herb kardynała Grzegorza Rysia – metropolity łódzkiego – którego rzymska świątynia Ss. Cirillo e Metodio jest kościołem tytularnym.

Rzymski kościół pw. Świętych Cyryla i Metodego znajduje się w północnej części Acilia, przy via Osteria di Dragoncello. Został zbudowany w latach 1996-1997 przez architekta Bozziniego z Mediolanu, który zwyciężył w europejskim konkursie organizowanym przez Wikariat Rzymu. Kościół został uroczyście poświęcony przez kardynała wikariusza Camillo Ruiniego w dniu 8 listopada 1997 r. i jest poświęcony świętym braciom z Tesaloniki, którzy ewangelizowali słowiańskojęzyczne kraje europejskie. W dniu 15 lutego 1998 r. odwiedził go papież Jan Paweł II. Kościół jest siedzibą parafii, erygowany 1 października 1989 roku dekretem kardynała wikariusza Ugo Polettiego i powierzony duchowieństwu diecezjalnemu Rzymu. Od 30 września 2023 roku jest kościołem tytularnym kardynała Grzegorza Rysia – metropolity łódzkiego.


HOMILIA

kardynała Grzegorza Rysia wygłoszona podczas objęcia
kościoła tytularnego Świętych Cyryla i Metodego w Rzymie

Rzym, dn. 22 listopada 2023 roku

Wysłuchaliśmy co dopiero przypowieść o minach. Jest ona Łukaszowym odpowiednikiem przypowieści o talentach zapisanej u św. Mateusza, której słuchaliśmy w minioną niedzielę (Łk 19, 11 - 27; por. Mt 25, 14 - 30; są wydania Pisma Świętego, w których obie przypowieści mają taki sam tytuł: „Przypowieść o powierzonych pieniądzach”).

Obaj Ewangeliści zapewne czerpią z jednego źródła, poddając je jednak osobistej interpretacji i redakcji. Stąd biorą się różnice; a one nie powinny nas ani dziwić ani gorszyć, lecz zatrzymać i głęboko zastanowić - w nich bowiem w szczególny sposób kryje się zamysł pisarza. A to właśnie on jest „miejscem” natchnienia Ducha Świętego. Przypatrzmy się więc owym różnicom.

Pierwszą stanowi kontekst: Mateuszową przypowieść o talentach Jezus wypowiada w Jerozolimie; jest ona częścią Jego wielkiej mowy eschatologicznej. U Łukasza Jezus ciągle jest jeszcze w drodze do Jerozolimy - właśnie wychodzi z domu Zacheusza w Jerychu, by przejść ostatni fragment pielgrzymki do Świętego Miasta. Ten kontekst jest dla Łukasza ważny - dlatego zamykając naszą przypowieść, przypomina: „Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy”.

Jezusowy marsz ku Jerozolimie budzi w otaczającym Jezusa tłumie nadzieje i pytania: ludzie są przekonani, że wraz z Jego wejściem do Jerozolimy (zaraz!) Królestwo Boże się objawi w całej swej wspaniałości (zob. w. 11). Wypędzi Rzymian, zasiądzie na tronie, a oni - jako wierni towarzysze Jego drogi - będą królować wraz z Nim. Tymczasem Jezus nie zmierza do tronu, lecz do Krzyża. Wie, że nie zostanie przyjęty w Jerozolimie - przeciwnie, zderzy się ze wszystkimi, którzy odrzucają Jego władzę („Nie chcemy, by On królował nad nami!”). Do takiej też drogi Jezus zaprasza aktualnie swoich uczniów. Królestwo Boga już jest - nastało wraz z Jego przyjściem - ale objawia się nie w chwale, lecz w Krzyżu, nie w wielkości, lecz w tym, co małe, pokorne i skromne. Nie będą więc teraz królami, lecz pozostają sługami (dosłownie: niewolnikami; grec. doulos); każdemu z nich zawierza też to, co niewielkie („drobną rzecz”, dosł. „najmniejszą”; grec. elachistos) - to też różnica w odniesieniu do Mateusza. Talent - czyli 27 kilogramów złota lub srebra - jest blisko 80 razy większy niż mina (ok. 35 gramów). W Łukaszowej przypowieści to, czym dysponujemy z woli Jezusa wydaje się bardzo skromne, a zarządzać tym trzeba w nieprzyjaznym, wręcz wrogim środowisku, narażając się na odrzucenie. Czy warto?

Przynajmniej jeden ze sług - jak wiemy - zdecydował inaczej: umieścił otrzymaną minę w chustce, po to, by ją ewentualnie przekazać Panu, jeśli wróci.

To nie była zwykła chustka. Łukasz używa tu słowa „soudarion” - tego samego, którym opisana jest chusta, w jaką zawinięto martwą twarz Łazarza” (J 11, 44). Najwyraźniej, ów niewolnik potraktował otrzymaną „minę” jak MARTWY kawałek metalu, w którym nie ma żadnej siły i żadnego potencjału. Zwłaszcza w zderzeniu z wrogością otoczenia i realnym zagrożeniem, to, co otrzymał wydało mu się zupełnie bezużyteczne i bez-nadziejne.

Pozostali przeciwnie - odkryli i doświadczyli mocy podarowanej miny: kiedy zdają rachunek swemu Panu, mówią wyraźnie, iż zysk wziął się z potencjału miny, a nie z ich pracy: „Twoja mina przysporzyła dziesięć (pięć) min”. „Maleńkość” objawiła ukrytą w sobie „moc”; ale prawdziwa wielkość dopiero nadchodzi. Byli niewolnikami wiernymi w maleńkiej sprawie - będą władcami panującymi nad wieloma miastami miastami.

Pierwsze czytanie przynosi nam tę samą naukę, przekazaną jednak nie w fikcyjnej przypowieści, lecz w realnej historii. Historii bliskiej wiernym Rzymu - relikwie siedmiu braci i ich matki są przechowywane w Rzymie - pod konfesją w kościele san Pietro in vincoli. Przypadło im żyć w czasie wrogości i prześladowań. Stanęli przed wyborem: królewska przyjaźń, wywyższenie i bogactwo lub… śmierć. Ostateczny wynik nie zależał od jakiegoś wielkiego czynu, lecz od wierności lu niewierności w bardzo małej sprawie: od skosztowania kawałka wieprzowiny. Tak niewiele, by zyskać przychylność prześladowcy. I TAK NIEWIELE, BY ZYSKAĆ ŻYCIE WIECZNE Z BOGIEM. Wiemy, jak wybrali. Czy chcemy wybierać tak samo?

Nasze decyzje, wybory i postępowanie chcemy zawierzyć naszym patronom: świętym Cyrylowi i Metodemu. Także i oni w życiu wiele wycierpieli - choć nie są męczennikami. Wycierpieli nie od wrogów zewnętrznych, lecz od swoich współbraci - chrześcijan (nawet biskupów Kościoła łacińskiego). Cierpieli dla Ewangelii - dla prawdziwej wspólnoty Kościoła - dla jedności, która nie jest jednolitością, która szanuje różnice języka, kultury, formacji duchowej. Byli wierni w rzeczy może niewielkiej, ale Pan dobro, któremu byli wierni, potwierdził i pomnożył. Tak dalece, że jeszcze my - dzisiaj - blisko dwanaście wieków później budujemy się ich rozumieniem Kościoła i jego misji.

Zawierzamy się Panu, który obdarowuje nas tak, jak chce - który sam wybiera to, co małe; który wybiera środki ubogie i pozornie w świecie bezsilne. Wybieramy je tak, jak On, wierząc w ukryty w nich potencjał i moc. Na tej liturgii prosimy o Ducha - takiej pewności wiary i decyzji, jaka objawiła się w męczennikach machabejskich. I o takie pomnożenie ŻYCIA, jakiego oni zaznali.

AMEN.

Udostępnij
Galeria zdjęć