Autor: ks. Łukasz Burchard
Wyświetleń: 888
Homilia kard. G. Rysia wygłoszona podczas objęcia kościoła tytularnego Świętych Cyryla i Metodego w Rzymie
Udostępnij

Wysłuchaliśmy co dopiero przypowieść o minach. Jest ona Łukaszowym odpowiednikiem przypowieści o talentach zapisanej u św. Mateusza, której słuchaliśmy w minioną niedzielę (Łk 19, 11 - 27; por. Mt 25, 14 - 30; są wydania Pisma Świętego, w których obie przypowieści mają taki sam tytuł: „Przypowieść o powierzonych pieniądzach”).

Obaj Ewangeliści zapewne czerpią z jednego źródła, poddając je jednak osobistej interpretacji i redakcji. Stąd biorą się różnice; a one nie powinny nas ani dziwić ani gorszyć, lecz zatrzymać i głęboko zastanowić - w nich bowiem w szczególny sposób kryje się zamysł pisarza. A to właśnie on jest „miejscem” natchnienia Ducha Świętego. Przypatrzmy się więc owym różnicom.

Pierwszą stanowi kontekst: Mateuszową przypowieść o talentach Jezus wypowiada w Jerozolimie; jest ona częścią Jego wielkiej mowy eschatologicznej. U Łukasza Jezus ciągle jest jeszcze w drodze do Jerozolimy - właśnie wychodzi z domu Zacheusza w Jerychu, by przejść ostatni fragment pielgrzymki do Świętego Miasta. Ten kontekst jest dla Łukasza ważny - dlatego zamykając naszą przypowieść, przypomina: „Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy”.

Jezusowy marsz ku Jerozolimie budzi w otaczającym Jezusa tłumie nadzieje i pytania: ludzie są przekonani, że wraz z Jego wejściem do Jerozolimy (zaraz!) Królestwo Boże się objawi w całej swej wspaniałości (zob. w. 11). Wypędzi Rzymian, zasiądzie na tronie, a oni - jako wierni towarzysze Jego drogi - będą królować wraz z Nim. Tymczasem Jezus nie zmierza do tronu, lecz do Krzyża. Wie, że nie zostanie przyjęty w Jerozolimie - przeciwnie, zderzy się ze wszystkimi, którzy odrzucają Jego władzę („Nie chcemy, by On królował nad nami!”). Do takiej też drogi Jezus zaprasza aktualnie swoich uczniów. Królestwo Boga już jest - nastało wraz z Jego przyjściem - ale objawia się nie w chwale, lecz w Krzyżu, nie w wielkości, lecz w tym, co małe, pokorne i skromne. Nie będą więc teraz królami, lecz pozostają sługami (dosłownie: niewolnikami; grec. doulos); każdemu z nich zawierza też to, co niewielkie („drobną rzecz”, dosł. „najmniejszą”; grec. elachistos) - to też różnica w odniesieniu do Mateusza. Talent - czyli 27 kilogramów złota lub srebra - jest blisko 80 razy większy niż mina (ok. 35 gramów). W Łukaszowej przypowieści to, czym dysponujemy z woli Jezusa wydaje się bardzo skromne, a zarządzać tym trzeba w nieprzyjaznym, wręcz wrogim środowisku, narażając się na odrzucenie. Czy warto?

Przynajmniej jeden ze sług - jak wiemy - zdecydował inaczej: umieścił otrzymaną minę w chustce, po to, by ją ewentualnie przekazać Panu, jeśli wróci.

To nie była zwykła chustka. Łukasz używa tu słowa „soudarion” - tego samego, którym opisana jest chusta, w jaką zawinięto martwą twarz Łazarza” (J 11, 44). Najwyraźniej, ów niewolnik potraktował otrzymaną „minę” jak MARTWY kawałek metalu, w którym nie ma żadnej siły i żadnego potencjału. Zwłaszcza w zderzeniu z wrogością otoczenia i realnym zagrożeniem, to, co otrzymał wydało mu się zupełnie bezużyteczne i bez-nadziejne.

Pozostali przeciwnie - odkryli i doświadczyli mocy podarowanej miny: kiedy zdają rachunek swemu Panu, mówią wyraźnie, iż zysk wziął się z potencjału miny, a nie z ich pracy: „Twoja mina przysporzyła dziesięć (pięć) min”. „Maleńkość” objawiła ukrytą w sobie „moc”; ale prawdziwa wielkość dopiero nadchodzi. Byli niewolnikami wiernymi w maleńkiej sprawie - będą władcami panującymi nad wieloma miastami miastami.

Pierwsze czytanie przynosi nam tę samą naukę, przekazaną jednak nie w fikcyjnej przypowieści, lecz w realnej historii. Historii bliskiej wiernym Rzymu - relikwie siedmiu braci i ich matki są przechowywane w Rzymie - pod konfesją w kościele san Pietro in vincoli. Przypadło im żyć w czasie wrogości i prześladowań. Stanęli przed wyborem: królewska przyjaźń, wywyższenie i bogactwo lub… śmierć. Ostateczny wynik nie zależał od jakiegoś wielkiego czynu, lecz od wierności lu niewierności w bardzo małej sprawie: od skosztowania kawałka wieprzowiny. Tak niewiele, by zyskać przychylność prześladowcy. I TAK NIEWIELE, BY ZYSKAĆ ŻYCIE WIECZNE Z BOGIEM. Wiemy, jak wybrali. Czy chcemy wybierać tak samo?

Nasze decyzje, wybory i postępowanie chcemy zawierzyć naszym patronom: świętym Cyrylowi i Metodemu. Także i oni w życiu wiele wycierpieli - choć nie są męczennikami. Wycierpieli nie od wrogów zewnętrznych, lecz od swoich współbraci - chrześcijan (nawet biskupów Kościoła łacińskiego). Cierpieli dla Ewangelii - dla prawdziwej wspólnoty Kościoła - dla jedności, która nie jest jednolitością, która szanuje różnice języka, kultury, formacji duchowej. Byli wierni w rzeczy może niewielkiej, ale Pan dobro, któremu byli wierni, potwierdził i pomnożył. Tak dalece, że jeszcze my - dzisiaj - blisko dwanaście wieków później budujemy się ich rozumieniem Kościoła i jego misji.

Zawierzamy się Panu, który obdarowuje nas tak, jak chce - który sam wybiera to, co małe; który wybiera środki ubogie i pozornie w świecie bezsilne. Wybieramy je tak, jak On, wierząc w ukryty w nich potencjał i moc. Na tej liturgii prosimy o Ducha - takiej pewności wiary i decyzji, jaka objawiła się w męczennikach machabejskich. I o takie pomnożenie ŻYCIA, jakiego oni zaznali.

AMEN.

Udostępnij