Autor: Archidiecezja Łódzka
Wyświetleń: 1052
Mistrzowski wykład ks. prof. Halika z polskim lektoratem
Udostępnij

Publikujemy nagranie wczorajszego wykładu ks. prof. Halika wygłoszonego w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi w ramach Mistrzowskich wykładów. Nagranie uzupełnione jest o lektorat w języku polskim.

Poniżej publikujemy treść wykładu ks. prof. Halika

Sytuacja naszego Kościoła dzisiaj, na progu ponowoczesności, bardzo przypomina przypadek z początku nowoczesności, tuż przed reformacją (protestancką i katolicką w XVI wieku).

Skandale związane z nadużyciami psychologicznymi, duchowymi i seksualnymi odgrywają dziś podobną rolę jak skandale związane ze sprzedażą odpustów w czasach Marcina Lutra. Jak wtedy, tak i dziś, skandale te, które początkowo wydawały się zjawiskami marginalnymi, okazały się alarmującym symptomem ciężkiej choroby całego systemu Kościoła, wymagającej głębokiej reformy.

Papież Franciszek uznał, że "kryzys nadużyć" miał głębsze przyczyny niż porażka wielu jednostek. Był to i jest kryzys systemowy - wynik systemu obejmującego określoną strukturę relacji w Kościele, styl przywództwa oraz sprawowania władzy i autorytetu. System ten wyrażał się w określonym typie teologii (zwłaszcza eklezjologii), w określonym rodzaju kaznodziejstwa i pobożności, w określonym stylu sztuki chrześcijańskiej.

Zastanówmy się, jak doszło do powstania tego systemu, jak można go przekształcić i co może go zastąpić.

Synodalność - sposób na pokonanie korzeni klerykalizmu

Papież Franciszek nazwał ten system klerykalizmem. Zaproponował proces uzdrowienia - drogę synodalną, drogę wspólną (syn-hodos). Poprzez proces synodalności sztywny system klerykalizmu ma zostać przezwyciężony i przekształcony w inną formę - Kościół synodalny, Kościół jako żywy organizm, dynamiczna sieć wzajemnej komunikacji, która jest bardziej zgodna z duchem Ewangelii, a jednocześnie bardziej odpowiada na potrzeby współczesnej ludzkości.

Papież Franciszek porównuje drogę synodalną do drogi Abrahama, ojca wiary, który usłyszał Boże wezwanie i wyruszył w drogę, choć nie wiedział dokąd zmierza.

Kościół synodalny nie jest więc gotowym modelem jako cel podróży, ale procesem; celem jest podróż, a podróż jest celem. Proces ten, który rozpoczął się już od przygotowania do synodu biskupów w 2023/2024 roku, nie może zakończyć się na tym synodzie w Rzymie, ale ma stać się trwałą formą, stałą metodą (methodos) życia Kościoła.

Rozumienie procesu synodalnego zmienia się już w pierwszych latach od jego rozpoczęcia - coraz wyraźniej widać, że proces ten nie może pozostać wewnętrzną sprawą Kościoła rzymskokatolickiego, ale należy poszerzyć i pogłębić jego wymiar ekumeniczny, międzyreligijny i międzykulturowy.  Nie chodzi tu jedynie o zwiększenie skuteczności instytucji Kościoła, ale - zgodnie z ważną encykliką Fratelli tutti - o dążenie do "ludzkiego braterstwa".

Proces ten polega na pogłębieniu kultury komunikacji na różnych poziomach. Obejmuje on odnowę duchowości i teologii, czyli "komunikację z Bogiem", oraz pogłębienie praktyki duszpasterskiej, czyli komunikacji w Kościele (relacje między biskupami, księżmi i świeckimi) oraz pogłębienie szeroko rozumianego ekumenizmu, czyli łączności z innymi Kościołami chrześcijańskimi, innymi religiami i światem świeckim.

Przejście od "katolicyzmu" do "katolickości”

Droga synodalna jest pod wieloma względami kontynuacją reformy, do której wzywał Sobór Watykański II.  Moim zdaniem głównym zadaniem, przed którym stanął Kościół na Soborze Watykańskim II, było przejście od "katolicyzmu" do "katolickości".

Co rozumiem przez te dwa terminy?

Katolickość to otwartość, uniwersalność i dynamizm chrześcijaństwa. Jest jednym z istotnych znaków tożsamości i autentyczności Kościoła - obok jego jedności, świętości i apostolskości. Jedność, świętość, katolickość i apostolskość (wierność tradycji, dziedzictwu i posłannictwu apostołów) są dane Kościołowi jako zalążek, jako dar - i jako zadanie, które ma być rozwijane w historii, w drodze do pełnego urzeczywistnienia w eschatologicznym dopełnieniu.

Na przestrzeni dziejów Kościół był "communio viatorum", wspólnotą pielgrzymów. Mylenie jakiejkolwiek konkretnej historycznej formy Kościoła, jego formy instytucjonalnej i jego wiedzy teologicznej z "ecclesia triumphans", zwycięskim i doskonałym Kościołem świętych w niebie, jest herezją triumfalizmu.

Triumfalizm i klerykalizm to charakterystyczne cechy tej formy Kościoła, którą nazywam "katolicyzmem" - zamkniętego systemu społeczno-kulturowego, któremu brakuje zdolności do twórczej interakcji z otoczeniem. Kiedy Kościół zatrzymuje się na drodze do swojego eschatologicznego celu - katolickości, kiedy wiara zamienia się w ideologię, a jedność w uniformizację, powstaje system "katolicyzmu".

"Katolicyzm" powstał po upadku średniowiecznej "Christianitas" jako kontrkultura przeciwko protestantyzmowi i nowożytności, a później jako obrona przed nowoczesnymi filozofiami i ideologiami, zwłaszcza pozytywizmem, liberalizmem i socjalizmem. Był to cały system obejmujący określoną formę instytucjonalną, styl zarządzania, styl myślenia teologicznego i politycznego, styl pobożności i duszpasterstwa.

W opozycji do oświecenia romantyzm stworzył wyidealizowany obraz średniowiecza, a Kościół przedstawił tę nostalgiczną fikcję jako idealny wzór. Jej przejawy w kulturze - neogotyk, neorenesans i neobarok w architekturze kościołów, neoscholastyka w filozofii i teologii - wyrażały nostalgię za przeszłością. Jak na ironię, neoscholastyka, która była promowana jako oficjalna teologia katolicyzmu, w niektórych aspektach kopiowała swojego głównego przeciwnika, scjentyzm pozytywizmu - chciała zaoferować racjonalny system twierdzeń teologicznych. Czyniąc to, przesłonił i osłabił duchowy wymiar wiary, poczucie tajemnicy i paradoksu w chrześcijaństwie.

Począwszy od ojca pozytywizmu, Augusta Comte'a, nawet niektórzy niewierzący byli zafascynowani doskonałą zewnętrzną strukturą katolicyzmu jako zamkniętego systemu. W ten sposób powstał "katolicyzm bez chrześcijaństwa" - który, zwłaszcza w myśli i praktyce politycznej, wykazywał duże powinowactwo z reżimami autorytarnymi. Począwszy od ojca pozytywizmu, Auguste Comte'a, nawet niektórzy niewierzący byli zafascynowani doskonałą zewnętrzną strukturą katolicyzmu jako systemu zamkniętego. W ten sposób powstał "katolicyzm bez chrześcijaństwa" - który, zwłaszcza w myśli i praktyce politycznej, wykazywał duże powinowactwo z reżimami autorytarnymi.  Podobny typ politycznego nadużycia chrześcijaństwa istnieje nadal - od rosyjskiego prawosławia po amerykańską "religijną prawicę" czy europejskich nacjonalistów i populistów torpedujących proces zjednoczenia Europy.

Oficjalny "katolicyzm" - jak wszystkie systemy zamknięte - utracił po Oświeceniu zdolność twórczego komunikowania się z innymi, szybko rozwijającymi się wówczas systemami kulturowo-społecznymi, z nowoczesną nauką, sztuką, filozofią i polityką. Niedostatecznie szybkie rozpoznanie w kilku wielkich przemianach społeczno-kulturowych znaków czasu przyczyniło się w znacznym stopniu do "ekskulturacji" chrześcijaństwa i sekularyzacji społeczeństwa zachodniego. Z powodu konfesyjnych podziałów chrześcijaństwa, ideologizacji, klerykalizacji i intelektualnej autokastracji określonej formy Kościoła katolickiego, zwłaszcza w latach 1848-1958, Kościół zaczął tracić swoją moc generatywną.

Kiedy Kościół nie dostrzegł na czas konsekwencji przejścia od społeczeństwa agrarnego do przemysłowego, stracił dużą część klasy robotniczej.  Kiedy reagował paniką i represjami na zmiany w kulturze, nauce i filozofii, zwłaszcza na przełomie XIX i XX wieku, stracił dużą część inteligencji. Kiedy Kościół podobnie reagował na zmiany w rozumieniu seksualności i zachowaniach seksualnych młodego pokolenia w drugiej połowie XX wieku, stracił dużą część młodzieży. Teraz może stracić dużą część kobiet, jeśli nie doceni obecnych zmian w rozumieniu siebie przez kobiety i ich miejsca w społeczeństwie i Kościele.

Być może wiele inicjatyw, od troski o kwestię robotniczą w katolickiej nauce społecznej po symboliczne gesty Jana Pawła II - rehabilitacja Galileusza i "mea culpa", samokrytyczny stosunek do "blizn historii", w tym obrona praw człowieka i wolności sumienia w dokumentach Soboru Watykańskiego II i szereg podobnych kroków, przyszło za późno.

 Sobór Watykański II jako "niedokończona rewolucja".

Reformy Vaticanum II. przyniosły dobre owoce w dziedzinie ekumenizmu, komunikacji międzyreligijnej, przejścia od triumfalistycznego, papieskiego modelu Kościoła do nacisku na kolegialność episkopatu i na godność świeckich itp. Wiele intencji i marzeń inspiratorów i ojców soboru pozostało jednak niespełnionych.

Magicznym słowem Soboru był "dialog". Jednak zamiast szczerego dialogu wewnątrz Kościoła, spory między zwolennikami różnych interpretacji Soboru (między zwolennikami "hermeneutyki ciągłości" i "hermeneutyki zmiany") przerodziły się w "wojny kulturowe", które osłabiły wiarygodność Kościoła.

Dialog Kościoła ze światem współczesnym szybko napotkał na przeszkody po obu stronach. Pierwsze zdanie Konstytucji „Gaudium et Spes” brzmi jak przysięga małżeńska miłości, szacunku i wierności Kościoła wobec współczesnego człowieka. Jednak w czasach "drugiego oświecenia", czyli rewolucji kulturalnej lat sześćdziesiątych, Kościół wydawał się współczesnemu człowiekowi zbyt stary i niezbyt atrakcyjną oblubienicą.

W „Gaudium et Spes” Kościół zadeklarował gotowość współtworzenia współczesnego społeczeństwa w partnerstwie ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Mimo to w większości dokumentów soborowych, a potem w swojej praktyce w okresie posoborowym, skupiał się przede wszystkim na sobie. Nawet dzisiaj wielu w dordze synodalej koncetruje się na reformie struktur instytucjonalnych Kościoła. Reforma struktur jest konieczna, ale nie wystarczającym krokiem na drodze synodalnych przemian Kościoła. Nie może być ani pierwszym, ani ostatnim krokiem na tej drodze.

Historia Kościoła jako nieustająca Wielkanoc

Według św. Augustyna Kościół to "ecclesia semper reformanda", Kościół wiecznie odnawiający się. Re-forma, zmiana formy, może być naprawdę korzystna i znacząca tylko wtedy, gdy pozwala na głębsze zrozumienie tego, co stanowi treść i znaczenie, "sedno sprawy".

Kościół jest sakramentem - "widzialnym znakiem niewidzialnej łaski". Wszystko, co "widzialne" w Kościele, jego forma - jego struktury instytucjonalne, jego kult, jego doktryna - jest "znakiem", symbolem, odnoszącym się za i poza sobą do ukrytego znaczenia. To, co jest widoczne w Kościele, wyraża, reprezentuje i interpretuje "niewidzialne serce sprawy". To jest "łaska" - życie Boga, które jest wlane (wcielone) w stworzenie, dusze ludzkie, ludzkie historie i działania, oraz ludzką kulturę i społeczeństwo.

Bóg wchodzi w historię najbardziej radykalnie poprzez "wydarzenie Chrystusa", obejmujące osobę, życie i nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu. Przez Niego, z Nim i w Nim kulminuje dialog między Stwórcą i stworzeniem, Bogiem i ludzkością.

 Wcielenie, męka i zmartwychwstanie Chrystusa to wydarzenia wyjątkowe, ale niedokończone. W mojej książce Popołudnie chrześcijaństwa piszę o dramacie wielkanocnym, który trwa w historii Kościoła i w życiu wierzących. Chrystus cierpi w ludziach, którzy cierpią. Nawrócenia jednostek oraz odnowy i reformy Kościoła są "ressurectio continua", ciągłym zmartwychwstaniem, udziałem w zwycięstwie Jezusa nad śmiercią.

 Jeśli jakaś forma Kościoła traci swoją autentyczność, wiarygodność, jasność, przekonywalność i żywotność, musi zostać przekształcona, zreformowana.

Reforma jakiejkolwiek formy Kościoła jest konieczna nie tylko dlatego, że zmienia się jej środowisko, kontekst społeczno-kulturowy, ale dlatego, że "treść", której forma ma służyć, czyli "łaska" - życie samego Boga, obecność Chrystusa zmartwychwstałego - ma charakter dynamiczny.

Żadna z poszczególnych form chrześcijaństwa na przestrzeni dziejów nie może być uznana za doskonałą, w pełni wyczerpującą głębię, bogactwo i dynamizm Bożej obecności w świecie. Tutaj postrzegamy Bożą obecność tylko częściowo, jak w lustrze, jak w układance. Zawsze trzeba otwierać więcej przestrzeni dla działania Ducha Bożego, który w ciągu historii stopniowo wprowadza nas w eschatologiczną pełnię prawdy; zawsze trzeba zachęcać do ciągłego poszukiwania, do odważnego przekraczania horyzontów, a jednocześnie do pokornej świadomości, że żaden krok na tej drodze nie jest ostatnim.

Musimy wystawiać się na dynamikę Ducha Bożego zarówno w wewnętrznym sanktuarium ludzkiego serca i sumienia, jak i w "znakach czasu", w wydarzeniach historycznych, przez które Bóg do nas przemawia.

W mojej książce "Popołudnie chrześcijaństwa" proponuję metodę, którą nazywam "kairologią". Kairologia to fenomenologia i hermeneutyka obecności Boga w świecie, zwłaszcza w wydarzeniach historycznych, w procesach zachodzących w kulturze i społeczeństwie. Kairologia chce uzupełnić i wzbogacić socjologiczną diagnozę naszych czasów o "rozeznanie duchowe".

Kultura rozeznania duchowego obejmuje rozróżnienie między "duchem czasu" (Zeitgeist) a znakami czasu. Duch czasu (Zeitgeist) to język tego świata; znaki czasu to język Boga poprzez wydarzenia tego świata. Uczniowie Jezusa, "którzy są na świecie, ale nie są ze świata", stoją przed dwoma niebezpieczeństwami - z jednej strony bezkrytycznym dostosowaniem się do ducha epoki, z drugiej zaś ignorowaniem znaków czasu.

Zgodność z duchem czasu przejawia się w uzależnieniu od "opinii publicznej", ideologii, uprzedzeń i stereotypów.

Zrozumienie "znaków czasu" zakłada wewnętrzną wolność od modnych ideologii i utopii. Jej podstawowym założeniem jest jednak kontemplacyjne podejście do rzeczywistości. Kontemplacja jest królewską podróżą od powierzchni do głębi, od "ja" do "ja", zejściem do wewnętrznego sanktuarium sumienia, gdzie możemy wsłuchać się w głos Boga, rozeznać go we wszystkich zewnętrznych i wewnętrznych hałasach.

Papież Franciszek słusznie podkreśla, że proces rozeznania duchowego, który zakłada przestrzeń ciszy, kontemplacji i adoracji, jest najważniejszą częścią podróży synodalnej.

Kiedy Chesterton został zapytany w dziennikarskiej ankiecie, co pilnie należy zmienić w świecie, odpowiedział: to ja, panowie!

Z pewnością nie jest to ostateczny cel reformy, ale jest to konieczny punkt wyjścia.

Udostępnij