Autor:
Wyświetleń: 3803
Stanisława Leszczyńska - "Mateczka"
Udostępnij

Na Bałutach
Stanisława Leszczyńska urodziła się 8 maja 1896 roku w Łodzi. Matka, Henryka Zambrzycka, pracowała w fabryce Poznańskiego, a ojciec, Jan Zambrzycki, dorywczo zajmował się pracami stolarskimi. Mieszkali na Bałutach, przy ulicy Żurawiej 7. Stanisława już w wieku 7 lat zaczęła się uczyć - najpierw indywidualnie, a po dwóch latach w progimnazjum Wacława Maciejewskiego. W tym czasie jej ojciec trafił na 5 lat do carskiej armii.
W roku 1908 Zambrzyccy wyjechali całą rodziną "za chlebem" do Brazylii. Pobyt w Rio de Janeiro trwał jednak tylko 2 lata i skończył się powrotem do Łodzi. Stanisława chodziła tam do niemieckojęzycznej szkoły, dzięki czemu nauczyła się m.in. języka niemieckiego.
Gdy w 1914 roku roku wybuchła wojna, Jan Zambrzycki ponownie trafił do wojska. Stanisława, mająca wtedy już 18 lat, pracowała w Komitecie Niesienia Pomocy Biednym.

Małżeństwo
17 października 1916 r. Stanisława wyszła za mąż za Bronisława Leszczyńskiego, znanego łódzkiego zecera. Po roku przyszedł na świat ich pierwszy syn Bronisław, dwa lata później córka Sylwia.
W 1920 r. młoda pani Leszczyńska na krótko przeprowadziła się do Warszawy, gdzie wstąpiła Szkoły Położniczej przy ulicy Karowej. Mąż i dwójka dzieci znajdujących się także pod opieką dziadków, zostali w Łodzi.
Po skończeniu szkoły (z wyróżnieniem), z dyplomem w dłoni, Stanisława zaczęła pracować jako położna. Urodziła też jeszcze dwóch synów - Stanisława i Henryka.

Okupacja niemiecka
Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka były dla Leszczyńskich bardzo ciężkim okresem. Gdy powstało getto, musieli wyprowadzić się ze swojego mieszkania przy Żurawiej (znalazło się w obrębie zamkniętej części miasta) na ulicę Wspólną 3.
Rodzina Stanisławy nie była obojętna na los Żydów. Przekazywała im żywność, a ojciec rodziny, wykorzystując swój fach, wyrabiał sfałszowane dokumenty. Na trop Bronisława wpadło gestapo, które w lutym 1943 roku aresztowało Stanisławę z córką i młodszymi synami - Stanisławem i Henrykiem. Mąż i najstarszy syn uciekli (pan Bronisław trafił do Warszawy, gdzie zginął w Powstaniu Warszawskim).

Nie wolno zabijać dzieci!
Henryk i Stanisław trafili do obozów w Gusen i Mauthausen, a Stanisława z córką została wywieziona do Oświęcimia (17 kwietnia 1943 roku). Otrzymały kolejne numery obozowe - 41335 i 41336.
Pani Stanisława okazała się bardzo przewidująca. W proszku do zębów przemyciła do obozu certyfikat ukończenia szkoły dla położnych. Gdy dowiedziała się, że pełniąca funkcję obozowej położnej Niemka zachorowała, powiedziała doktorowi Mengelemu, że może ją zastąpić. Oprawca z Oświęcimia zgodził się, ale zapowiedział, że każde urodzone dziecko ma być traktowane jako martwe. To wtedy Leszczyńska miała powiedzieć "Nie, nigdy. Nie wolno zabijać dzieci!".
Funkcję położnej pełniła aż do opuszczenia obozu przez Niemców, czyli 26 stycznia 1945 roku. Wszyscy, nawet Niemcy, nazywali ją "Mateczką".
Warunki panujące w obozie były fatalne. Brakowało lekarstw i wody, a w barakach szerzyły się choroby zakaźne. Do maja 1943 roku wszystkie dzieci, które przychodziły na świat, były topione i wyrzucane. Później mordowane były tylko noworodki urodzone przez Żydówki (Niemki Klara i Pfani pilnowały porodów). Dzieci o niebieskich oczach i jasnych włosach trafiały do Nakła, gdzie miały być wychowywane jako Niemcy (Leszczyńska tatuowała je tak, żeby w przyszłości można było je rozpoznać). Pozostałe noworodki miały bardzo małe szanse na przeżycie (z obozu wyszło ich tylko 30).

Po klęsce Hitlera
Stanisława i Klara (która przez cały czas pobytu w Oświęcimiu pomagała matce) opuściły teren obozu koncentracyjnego 2 lutego 1945 roku. Pierwszym miejscem, które odwiedziły, był oświęcimski kościół.
Do Łodzi wrócili także synowie Leszczyńskich. Cała rodzina, poza ojcem Bronisławem, zamieszkała przy ul. Zgierskiej 99. Stanisława kontynuowała swoją pracę jako położna. Warunki panujące w obozie opisała w 1957 roku w "Raporcie położnej z Oświęcimia".

Raport położnej z Oświęcimia
Raport został opublikowany po raz pierwszy w Przeglądzie Lekarskim (nr 1/1965). Leszczyńska napisała w nim, że asystowała przy 3 tysiącach porodów, z których każdy zakończył się szczęśliwym przyjściem na świat zdrowego noworodka. Z raportu wynika, że obóz przeżyło tylko 30 dzieci, kilkaset trafiło do Nakła, półtora tysiąca utopiły niemieckie położne, a ponad tysiąc zmarło.
Leszczyńska napisała m.in.: "Lubiłam i ceniłam swój zawód, ponieważ bardzo kochałam małe dzieci. Może właśnie dlatego miałam tak wielką ilość pacjentek, że nieraz musiałam pracować po trzy doby bez snu. Pracowałam z modlitwą na ustach i właściwie przez cały okres mej zawodowej pracy nie miałam żadnego przykrego wypadku".
W 1970 roku Teatr Wielki w Warszawie wystawił inspirowane jej wspomnieniami Oratorium Oświęcimskie. Odbyło się też spotkanie z dziećmi, które Leszczyńska ocaliła w Oświęcimiu.

Śmierć "Mateczki"
Stanisława Leszczyńska pracowała jako położna do 1958 roku.
W 1973 roku stan jej zdrowia znacząco sie pogorszył. Zmarła 11 marca 1974 r., a jej pogrzeb odbył się na cmentarzu św. Rocha na Radogoszczy w Łodzi.
3 maja 1982 roku pielęgniarki złożyły na Jasnej Górze wotum za 600 lat obecności Cudownego Obrazu. Był nim "Kielich Życia i Przemiany Narodu" - wykonany ze złota kielich mszalny, zdobiony czterema figurami z kości słoniowej - królowej Jadwigi Andegaweńskiej, królowej Jadwigi Trzebnickiej, siostry Marii Teresy Ledóchowskiej i właśnie Stanisławy Leszczyńskiej (w czepku i szpitalnych chodakach, trzyma noworodka). Te cztery postaci zostały wybrane jako najważniejsze kobiety w historii chrześcijaństwa w Polsce.

Proces beatyfikacyjny
Od 1992 roku archidiecezja łódzka prowadzi proces beatyfikacyjny Stanisławy Leszczyńskiej. Działa także wspierający matki Fundusz Ochrony Macierzyństwa im. Stanisławy Leszczyńskiej. "Położna z Oświęcimia" jest również patronką łódzkiego Domu Samotnej Matki.
W setną rocznicę urodzin Stanisławy Leszczyńskiej (w 1996 roku) jej szczątki zostały przeniesione z cmentarza do kościoła Wniebowzięcia NMP, w którym została ochrzczona. W każdy wtorek odbywają się tam nabożeństwa w intencji szczęśliwych porodów.

Warto przeczytać:
Aleksandra Murzańska "W jednym pantofelku"

Udostępnij