Autor:
Wyświetleń: 622
Rozmowa z o. Wojciechem Lula
Udostępnij

Jak wygląda życie wśród afrykańskich Pigmejów?

Ciężkie. Ale jestem w sytuacji gdzie mam do czynienia z ludźmi, którzy są bardzo prości, którzy w tym swoim życiu nie potrzebują naprawdę wiele do tego aby żyć. Cieszą się z tego, co mają, tym co im daje każdy dzień. Potrafią żyć bardzo skromnie. To jest dla mnie taka szkoła. Szkoła życia, właśnie to codzienne z nimi przebywanie, bo pokazują, że można się cieszyć tym, co daje im Pan Bóg każdego dnia. Oczywiście w tym codziennym życiu jest wiele zajęć, które w jakiś sposób są wymuszone przez sytuacje. Są to wszystkie działania socjalne, szkolnictwo, przychodnia, nauka zawodów, walka o ich prawa, próba pomocy im w przejściu z pół-koczowniczego trybu życia na tryb osiadły. Oni mogą w tym uczestniczyć. Sam fakt, że jesteśmy przy nich, dla nich, z nimi jest bardzo ważne. To daje satysfakcję.

Dlaczego ojciec wybrał posługę misjonarza?

Trudno mówić, że był to jakiś mój wybór. Było wiele aspektów, które się na to składały. Zawsze byłem zainteresowany światem. Pogoń za przygodą towarzyszyła mi od dzieciństwa. Do tego jeszcze ten element religijny. Chęć dzielenia się z innymi tym, co dał mi Bóg. Zdrowie mi dopisywało, nie miałem problemów z adaptacją w obcym środowisku. To chyba były te aspekty, które formowały moje powołanie. A do tego na pewno świadectwo moich najbliższych, świadectwo przyjaciół, świadectwo księży, które też mieli kontakt z misjami. To były puzzle, które powodowały, że któregoś dnia zdecydowałem się na podjęcie takiej drogi. Ten wybór nie był łatwy. Nie był też do końca taki przejrzysty. Czasem wydaje nam się, że potrzeba nam jasnych znaków. Wtedy dopiero jesteśmy w stanie podjąć jakąś decyzję. Okazuje się, że nawet po tym moim pierwszym postanawianiu wstąpienia do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich to stale się formowało.

W jaki sposób trafił ojciec do Republiki Środkowej Afryki?

Tam zostałem posłany przez naszych przełożonych. Jest to część Afryki, która być może podoba mi się najbardziej, ze względu na charakter pracy, którą tam wykonujemy. Jest to stale pierwsza ewangelizacja, a więc zakładanie pierwszego kościoła lokalnego. To jest miejsce gdzie czuć Afrykę na co dzień. Gdzie przyroda, środowisko mówi, że jesteśmy w Afryce. To chyba te elementy decydowały najbardziej.

Ja wygląda praca misjonarza?

Ludzie wiedzę, że jestem kapłanem chociaż ani im to nie przeszkadza, ani nie polepsza życia. Praca duchownego to jest takie codzienne słuchanie tego, co podpowiada nam Duch Święty. Jest to przygoda, którą ja w tej chwili przeżywam. Nie znam jutra na misjach, nie wiem co czeka mnie za tydzień, nie wiem jakie problemy mnie tam spotkają. Odbieram to, jak podaje mi życie. To jest taka przygoda z ludźmi, Panem Bogiem, z samym sobą i ze współpracownikami. Doświadczenie życia ze świeckimi i swoimi współbraćmi, to też jest też taka codzienność, którą żyję jako duchowny.

Co jest najtrudniejsze?

Codzienne patrzenie na sytuacje, w których ludzie są bezsilni, bo ani ja, ani inny nie mają możliwości pomóc tym, który chorują. Ludzie są bardzo często w sytuacji, w której są pozostawieni sami sobie. Oprócz tego, mimo że jest jak jest oni często czekają na pomoc z zewnątrz, a ta siła często drzemie w nich samych. Wielu ludzi mimo, że jest zdrowych, głoduje. Tym ludziom często brakuje zaangażowania, które pozwoliło by iść dalej z jakąś nadzieją.

Udostępnij