2. "PASTYLKA" MYŚLI WIERNEJ BOGU
O fundamentach życia osoby ludzkiej - w kilku dokumentach KK
1) Karta Praw Rodziny - dokument Stolicy Apostolskiej, opracowany na życzenie
Jana Pawła II
2)
Służyć prawdzie
w małżeństwie i rodzinie - piękny i ważny tekst episkopatu Polski z maja
2009 roku
3) O wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek - dokument przyjęty na 361 zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, w marcu 2013 r
O świętości życia człowieka
Świętość życia człowieka wywodzi się spoza materii, nie daje
bezpośrednich doznań. Człowiek dość łatwo poznaje rozumem swoją
odrębność od reszty świata. Świadomość odrębności, a nawet wyższości
nad światem zwierząt i roślin nie jest jeszcze tym samym, co świadomość
świętości. Świętość musi być człowiekowi uświadomiona, objawiona.
Źródłem świętości życia człowieka jest jego genealogia - Boże
pochodzenie człowieka. Bóg-Stwórca, obdarzając człowieka istnieniem i
życiem obdarza go podobieństwem do siebie, obdarza go nieśmiertelną
duszą, która ciało ludzkie uświęca.
Jan Paweł II wielokrotnie i wprost mówi o świętości ciała ludzkiego.
Pismo Święte i święty Paweł mówią o ciele ludzkim, że jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor 6,19).
Uznanie świętości życia i ciała ludzkiego wskazuje wprost na Stwórcę i domaga się uznania świętości Boga.
Świętość życia ludzkiego pochodzi więc wprost od źródła świętości, jakim jest Bóg - święty, po tysiąckroć święty. Więcej... . Więcej...
O grzechu -
ksiądz Marek Dziewiecki
Chrześcijańskie rozumienie grzechu. Autor: Ks. Marek
Dziewiecki, Don Bosco (9/2014)
Kto krzywdzi człowieka, ten zadaje ból
Bogu, bo Jezus utożsamia się z każdym z nas.
Rozumienie grzechu w świetle
Ewangelii jest czymś zupełnie wyjątkowym w porównaniu ze wszystkimi innymi
religiami czy systemami etycznymi. W innych religiach czy systemach moralnych
grzech sprowadza się do obrazy jakiegoś bóstwa czy do kary za przekroczenie
określonych nakazów i zakazów moralnych. W pewnym stopniu także Stary Testament
ukazuje grzech w tych kategoriach. Tymczasem Jezus Chrystus objawia nam zupełnie
inne, nowe i zaskakujące znaczenie grzechu. Otóż w świetle Ewangelii istotą
grzechu nie jest naruszenie zasad moralnych czy obrażanie Boga, lecz krzywdzenie
człowieka pomimo świadomości, że w każdym z nas mieszka Bóg. W Jezusie
Chrystusie Bóg do tego stopnia pokochał człowieka, że utożsamia się z każdym z
nas: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście
uczynili” (Mt 25, 40). Tylko my, chrześcijanie, wiemy, że jeśli mąż uderza żonę,
to jego cios rani najpierw serce Jezusa i dopiero wtedy dociera do krzywdzonej
kobiety. Podobnie tylko my, chrześcijanie, wiemy, że jeśli ktoś z nas wyrządza
krzywdę samemu sobie, na przykład sięgając po narkotyk czy oglądając
pornografię, to wtedy najpierw cierpi Jezus, który w nas mieszka i który z
miłości do nas wczuwa się w naszą sytuację. W innych religiach ludzie nie zdają
sobie sprawy z tego, że krzywdząc człowieka, zadają cierpienie samemu
Bogu.
Jezus zasłania nas przed krzywdą i grzechem własnym ciałem i własnym
sercem.
Gdy patrzymy na filmy, które pokazują podróże prezydenta jakiegoś
mocarstwa, to widzimy, że jest on otoczony przez wielu ochroniarzy. Jednych
rozpoznajemy natychmiast, a inni ukrywają się w tłumie ludzi. Ochroniarze
prezydenta wiedzą, że mają zasłaniać go swoim ciałem, gdy zajdzie taka potrzeba.
W razie bezpośredniego ataku powinni obronić go nawet kosztem własnego życia.
Tymczasem dzięki Ewangelii wiemy, że każdy z nas jest nieporównywalnie lepiej
chroniony i nieskończenie bardziej cenny niż prezydent największego nawet
mocarstwa. Naszym osobistym ochroniarzem jest bowiem sam Bóg. On chroni nas sobą
aż do oddania za nas życia na krzyżu. Czyni tak z miłości do ciebie i do mnie, a
nie dlatego, że został w ten sposób wyszkolony czy że – jak ochroniarzom
prezydenta - ktoś płaci Mu za to wysoką pensję. Bóg jest naszym osobistym
obrońcą! On jest naszą skałą, twierdzą i zamkiem warownym! Bóg utożsamia się z
nami i z tym, co się z nami dzieje. Nasz los jest dla Niego ważniejszy niż Jego
własny los! Jezus chroni nas dosłownie samym sobą. On chroni nas przed
krzywdami, które ktoś inny chciałby nam wyrządzić, a także przed naszymi
własnymi słabościami.
Miłość chroni przed grzechem. Najlepszą obroną przed
grzechem jest pewność, że Bóg kocha mnie także wtedy, gdy grzeszę.
Dzięki
Ewangelii już wiemy, że grzech popełnia ten, kto krzywdzi innych ludzi lub
samego siebie pomimo świadomości, że w tych ludziach i w nim samym mieszka Bóg,
który się z nami utożsamia i który posłał do nas swojego Syna, który odtąd
chroni nas samym sobą. Łatwiej jest krzywdzić ludzi wtedy, gdy nie wiemy, że ich
obrońcą jest Bóg, który utożsamia się z ich losem i przeżyciami. Zawsze możemy
znaleźć jakieś „usprawiedliwienie” dla naszych grzesznych czynów wtedy, gdy nie
wiemy, że Bóg związał swój los z losem człowieka. Na przykład, możemy powiedzieć
sobie, że nasi bliźni są niedoskonali, że czasem zadają nam cierpienie i że
„zasługują”, byśmy ich skrzywdzili. Nie znajdziemy natomiast nawet pretekstu, by
usprawiedliwić krzywdzenie niewinnego Boga. W świetle Ewangelii grzech mają ci,
którzy wyrządzają zło sobie czy bliźnim mimo świadomości, że w ten sposób
najpierw ranią serce Zbawiciela. Świadomość tego, że Bóg chroni sobą ciebie i
mnie, mobilizuje nas do walki z grzechem nieskończenie bardziej niż strach przed
konsekwencjami popełnianego zła czy przed piekłem. Nie wzrusza i nie mobilizuje
nas do życia zgodnego z przykazaniami taki Bóg, który by się obrażał czy który
by nas karał. Wtedy odpowiedzią byłby raczej bunt, obojętność lub chowanie się
przed Bogiem niż nawrócenie. Ogromnie nas natomiast porusza i mobilizuje Bóg
prawdziwy, który w Jezusie upewnił nas o tym, że się z nami utożsamia i że z
nami cierpi, gdy my cierpimy. Najbardziej mobilizuje mnie do czujności i pracy
nad sobą Bóg, który kocha nas w każdej sytuacji i za każdą cenę. Dzięki Jezusowi
już wiem, że Bóg kocha nas także wtedy, gdy jesteśmy jeszcze grzesznikami.
Stwórca nie odwołuje miłości do nas, nie przekreśla nas nawet wówczas, gdy Go
lekceważmy czy gdy chcemy wyrzucić Go z naszego życia. On także wtedy pragnie
naszego ocalenia. Chce, byśmy się nawrócili i byli szczęśliwi.
Moralność
ratuje przed grzechem. Moralność to inteligencja, dzięki której odróżniam to, co
prowadzi do życia, od tego, co prowadzi do śmierci.
Kilka lat temu pewien
dziennikarz poprosił mnie o wywiad na temat chrześcijańskiej moralności.
Przytoczył najpierw badania socjologiczne, z których wynikało, że młodych ludzi
najbardziej zraża do Kościoła to, że księża ciągle przypominają o potrzebie
respektowania Bożych przykazań i norm moralnych. Wyjaśniłem wtedy, że takie
rozumowanie jest naiwne i po części zawinione przez tych księży, którzy w
nieudolny sposób wyjaśniają sens Dekalogu. Stwierdziłem, że dla mnie Boże
przykazania są zaszczytem i wyróżnieniem. To przecież wielki zaszczyt i ogromne
wyróżnienie, że Bóg proponuje mi życie w wolności od zła i trwanie w świętości
dziecka Bożego. To ogromna łaska i wielkie wyróżnienie, że Bóg mobilizuje mnie
do tego, bym nikogo nie krzywdził, lecz bym kochał tak, jak On pierwszy mnie i
ciebie pokochał. Nieznośnym ciężarem staje się życie wtedy, gdy ktoś nie słucha
Boga i łamie Jego przykazania. Zabójstwo, cudzołóstwo, kradzież, kłamstwo,
pożądanie, brak szacunku wobec własnych rodziców czy stawianie jakiegoś
człowieka czy przedmiotu w miejsce Boga to najkrótsza droga do bolesnych krzywd,
do nieznośnego cierpienia i rozpaczy. Naśladowanie Jezusa wymaga trudu i
dyscypliny, lecz w porównaniu z ciężarem, jaki dźwigają na sobie grzesznicy,
brzemię Jezusa jest naprawdę lekkie i radosne. Moralność to specyficzna cecha
człowieka, która odróżnia nas od zwierząt. Człowiek jest kimś jedynym na tej
ziemi, kto potrafi krzywdzić nie tylko innych ludzi, ale nawet samego siebie.
Potrafi oszukiwać siebie, popadać w śmiertelnie groźne uzależnienia, stawać się
obojętnym na własny los, a nawet targać się na własne życie. To właśnie dlatego
moralność jest wyjątkowo ważną formą inteligencji. Dzięki tej inteligencji
możemy odróżniać te zachowania, które nas rozwijają i cieszą, od tych zachowań,
przez które krzywdzimy siebie czy innych ludzi i popadamy w cierpienie. Człowiek
pozbawiony inteligencji moralnej czyni to, co łatwiejsze, chociaż złe i
szkodliwe, a nie to, co wartościowsze i mądrzejsze.
Na uczenie odróżniania
dobra od zła nigdy nie jest za późno.
Grzeszność, to zawiła dziedzina i
towarzyszy człowiekowi od narodzin aż do śmierci.
Przecież rodzimy się już w
grzechu pierworodnym. Dlatego nie powinno się jej bagatelizować, albo odkładać
na jakiś nieokreślony czas. Dla dzieci nie ma granicy wiekowej, kiedy można je
doświadczać w tej sferze. Trzeba zaczynać od początku. Im szybciej, tym będzie
łatwiej.
Gdy dziecko jest małe, to niemal automatycznie, uczymy je co jest
dobre a co złe. Mówimy „nie wolno zabierać bez pytania zabawek kolegi, albo
przynosić ich do domu z przedszkola. Tak się nie robi, one nie należą do
ciebie.” Od razu podpowiadamy też, jak powinno rozwiązać tę sprawę. Jeśli się
boi, to można zaproponować pomoc przy oddawaniu zabawki. Pomimo, że to dla
dziecka będzie trudne przeżycie, to powinno naprawić wyrządzone zło. Nawet,
jeśli będzie to mała szkodliwość czynu. W ten sposób realizuje się jeden z
warunków spowiedzi, zadośćuczynienie. O tym aspekcie często zapomina się
przygotowując dziecko do tego sakramentu.
Syn mojej znajomej wraz z kolegami
stłukł szybę na klatce schodowej. I tylko ona przeprowadziła z nim rozmowę. W
efekcie uznali, że powinien przyznać się do winy i ponieść ewentualne
konsekwencje. Chłopiec właśnie kończył szkołę podstawową, odważył się podjąć
wyzwanie.
Wiem, że na uczenie odróżniania dobra od zła nigdy nie jest za
późno. Sumienie powinno się ciągle uwrażliwiać. Przygotowywać na spotkanie z
Jezusem podczas spowiedzi. Polecam wykorzystywanie różnych okazji, nie tylko
wtedy, kiedy dziecko coś przeskrobie; można wykorzystywać oglądane filmy,
przeczytane książki, czy gry. Najlepiej, by odbywało się to raczej w spokojnej
atmosferze, by nie kojarzyło się z wykonywaniem wyroku.
O duchowości - ksiądz Marek Dziewiecki
Duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie, czyli do
znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim jestem, skąd się wziąłem, dokąd
zmierzam, w oparciu o jakie więzi i wartości mogę osiągnąć cel mojego
życia? Dzięki duchowości człowiek potrafi zająć świadomą i
odpowiedzialną postawę wobec samego siebie, wobec drugiego człowieka,
wobec Boga i świata.
...Człowiek pozbawiony duchowości jest podobnie bezradny i zagrożony, jak zwierzę pozbawione instynktów.
Rozwój duchowy jest ważniejszy niż zdrowie, wykształcenie czy status
społeczny, gdyż człowiek pusty duchowo nie wie, kim jest ani po co żyje.
... Ciało bez ducha jest nierozumne, a duch bez ciała jest nieludzki. Więcej...
O prawdzie i o Prawdzie
fragment opracowania Episkopatu "Służyć prawdzie w małżeństwie i rodzinie "
T1 1. „Jezus Chrystus wie, co się kryje w człowieku”. On jeden! [..].
Nieprawda, że „wiara jest prywatną sprawą”,
a zrozumienia palących problemów
trzeba szukać w modnych prądach pogańskich mistrzów. Kościół otrzymał od Boga
Dobrą Nowinę oraz nakaz, aby niósł ją aż po krańce świata. Mądrość i prawda
Ewangelii są darem dla całej ludzkości.
T1 2. Trzeba zatem, by uczniowie Jezusa Chrystusa podnieśli dumnie głowy. My
mamy „klucz do zrozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest
człowiek”. To Jezus Chrystus. „Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego
Imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”. Jak zawsze, tak i na tym etapie
dziejów ludzkości, Kościół ma do ofiarowania światu prawdę, której ów
rozpaczliwie poszukuje. Gdy zatem współczesna kultura odcina się od swoich
korzeni religijnych i humanistycznych, lekceważąc Boga i duchowy wymiar
człowieka, „nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”. Tym
bardziej, że prawda, jaką Chrystus przyniósł światu i powierzył Kościołowi, nie
jest tylko jedną z wielu możliwych. W Jezusie Chrystusie mamy pełne i
ostateczne objawienie”.
T1 12. Użyty w tytule zwrot „służyć prawdzie” dokładnie określa styl
myślenia i postępowania Kościoła [..] wobec małżeństwa i rodziny. Prawda o
małżeństwie i rodzinie istnieje. Wiadomo, co to jest miłość, małżeństwo,
rodzina. Ta prawda została objawiona przez Boga i zapisana w głębi ludzkiego
serca jako prawo naturalne. Jest to prawda obiektywna. Człowiek nie jest
Stwórcą, ale stworzeniem. Nie może więc przedefiniowywać według własnej woli
tych podstawowych pojęć. Obiektywną prawdę o małżeństwie i rodzinie trzeba
pokornie, a zarazem odważnie odkrywać, przyjmować, pogłębiać i żyć nią bez
kompromisów. Po porostu trzeba jej służyć. Nikt bowiem nie panuje nad Prawdą –
Prawdzie się służy.
T1 15. [..]. Kościół katolicki jest jedyną instytucją, która tak
konsekwentnie i z taką determinacją broni godności człowieka, małżeństwa i
rodziny.
T1 3. Kościół to jedyna w całym świecie instytucja z tak olbrzymim
„doświadczeniem w sprawach ludzkich”, która towarzyszy człowiekowi w jego
radościach i nadziejach, smutkach i lękach od ponad dwóch tysięcy lat! Poprzez
swoje nauczanie i działalność Kościół jest tak ściśle związany z godnością i
prawami człowieka, że każdy, kto chce zniszczyć człowieka albo nim manipulować,
wydaje walkę Kościołowi.
T1 34. Wcielenie objawiło budzącą „zdumienie” wartość każdego człowieka, a
równocześnie nadało wszystkiemu, co ludzkie, nadprzyrodzoną i sięgającą w
wieczność perspektywę. „Człowieczeństwo bowiem zostało podniesione w ziemskim
narodzeniu Boga. Natura ludzka została przyjęta do jedności Boskiej Osoby
Syna”. Oto poczęcie jest sposobem zaistnienia Wiekuistego w czasie, a
ofiarowane Bogu łono konkretnej kobiety – dziewicy Maryi – to miejsce Wcielenia
Słowa Bożego.
T1 35. Jezus Chrystus narodzony w Betlejem pokazuje jasno, że na poczęcie,
na kobietę brzemienną, na dziecko poruszające się w matczynym łonie, na
nadchodzący czas rozwiązania, na poszukiwanie miejsca na poród, rodzenie,
owijanie niemowlęcia w pieluszki, ochronę dziecka i matki, matczyne łono i
piersi karmiące należy patrzeć jak na coś godnego najgłębszej czci, gdyż Słowo
przyjęło ludzkie ciało, aby je przebóstwić. W encyklice Ecclesia de Eucharystia
czytamy wręcz: „Maryja w pewnym sensie jest «tabernakulum» – pierwszym
«tabernakulum» w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich
oczu) pozwala się adorować Elżbiecie, niejako «promieniując» swoim światłem
poprzez oczy i głos Maryi”. Taki sposób wysławiania się każe widzieć w
poczynaniu, rodzeniu, w ludzkim ciele, w świetle oczu i w głosie przestrzeń, w
której dzieje się wielkie misterium, a nie tylko zwykły fakt biologiczny.
spojrzenie przez pryzmat światła wiary: Prawda wieczna i nieskrępowana
fragment opracowania Episkopatu "Służyć prawdzie w małżeństwie i rodzinie "
T1 16. Na współczesnych areopagach świata często i chętnie mówi się o
godności człowieka, a równocześnie człowiek jest upokarzany „myślą, mową,
uczynkiem i zaniedbaniem”. Jezus Chrystus ostrzega, że nie wystarczy mówić oraz
że z każdego słowa, które nie przynosi realnych owoców w codziennym życiu,
będziemy rozliczeni. Nie wystarczy więc uznawać godności abstrakcyjnej osoby.
Trzeba w praktyce respektować każdego człowieka na jakimkolwiek etapie jego
życia, uznając, że człowiek istnieje od pierwszej chwili poczęcia i że tylko
Bóg może wyznaczyć kres jego istnieniu.
T1 17. Mówimy o uznaniu i respektowaniu, a nie o przyznawaniu godności. Nikt
człowiekowi nie musi bowiem godności przyznawać. Człowiek posiada ją raz na
zawsze, w sposób nieodwracalny i bez jakichkolwiek ograniczeń. Źródłem godności
człowieka jest Bóg, który go stworzył na swój obraz.
T1 18. Jeżeli dzisiaj godność człowieka jest lekceważona i poniewierana, to
nie wystarczy domagać się poszanowania tej godności. Ostatecznie pozostanie to
pustą retoryką. Trzeba pomóc człowiekowi, aby spojrzał na siebie samego w
prawdzie
i uznał, że jest stworzeniem, a Bóg jest Stwórcą. „Jeżeli tego nie
uczyni, ryzykuje – jak pokazuje legenda o uczniu czarnoksiężnika – że uruchomi
procesy, które ostatecznie go zniszczą”. Ostatecznie bowiem to właśnie
negowanie priorytetu Boga, zarozumiałe przywłaszczanie sobie praw należnych
tylko Stwórcy oraz odcinanie się od chrześcijańskich korzeni prowadzi do
pogardy dla podstawowych praw ludzkich i kusi, by manipulować człowiekiem. To
właśnie dlatego ewangelizacja służy godności człowieka. «Zaćmienie» Boga i jego
stwórczych praw, zawsze bowiem stanowi poważne zagrożenie dla pełnej prawdy o
człowieku. Z tego zaś rodzą się najstraszliwsze zbrodnie. Również zbrodnie
przeciwko ludzkości.
T1 19. Godność osoby ludzkiej – niezależna od nikogo, a jedynie od Boga –
musi w sposób bezwzględny stanowić wartość normatywną wszelkiej działalności
kulturalnej, społecznej, politycznej i gospodarczej, oceniania aborcji,
eutanazji
i sztucznego zapłodnienia, wykorzystywania komórek macierzystych z
embrionów i klonowania. Wszyscy muszą sobie uświadomić, że to wymaganie „ma
absolutnie kluczowe znaczenie dla przyszłości rodzaju ludzkiego i dla całego
świata”. Każdy – tam, gdzie Bóg go postawił – musi uczynić wszystko, co w jego
mocy, aby nie dopuścić do redukcyjnej wizji człowieka i jego godności. Żaden
cel – choćby to było rozwiązanie poważnych kryzysów społecznych czy troska o
przyszłość bardziej godną człowieka – nie zwalnia od poszanowania „wrodzonej
godności i duchowej wielkości każdej osoby ludzkiej”. Troszczyć się bowiem o
przyszłość człowieka, to najpierw i przede wszystkim zabiegać, aby zachował on
swoją godność i prawa należne każdej bez wyjątku osobie ludzkiej oraz rozwinął
«zadane mu» człowieczeństwo.
T1 20. Aby zrozumieć wagę i sakralny wymiar tego obowiązku, należy pamiętać,
że Jezus Chrystus, aby przywrócić człowiekowi utraconą godność, oddał za
każdego swoje życie. Chrześcijanin – przez wzgląd na Dzieło Odkupienia – nie
może zatem zgodzić się na jakikolwiek kompromis z duchem tego świata, gdy
chodzi o bezwzględne poszanowanie ludzkiej godności. Sprzeniewierzyłby się
swemu powołaniu. Jezus Chrystus założył przecież Kościół, aby w imieniu Boga
świadczył o godności każdego człowieka, aby jej bronił wobec pogańskiego
świata, a poprzez zbawcze posługiwanie prowadził do pełni.
T1 21. Gdy w Kościele mówi się o obowiązkach katolików zaangażowanych w
politykę, nie jest to i być nie może kazuistyczna dyskusja prawników, którzy
interpretując teksty doktrynalne Kościoła próbują przeforsować takie czy inne
możliwości postępowania. Najgłębszą racją prawa kościelnego jest służba życiu
duchowemu. Kościół nie jest instytucją z tego świata, w której zapis prawny
stanowi ostateczną rację postępowania. Kościół jest instytucją Bosko-ludzką,
gdzie prawo stanowione ma swoje źródło w depozycie wiary. W konsekwencji nie
prawnicza kazuistyka, ale rozeznawanie duchowe kieruje postępowaniem Kościoła.
W poszukiwaniu odpowiedzi na egzystencjalne pytania obowiązuje nas nie prawnicza,
ale teologiczna metoda, która – respektując prawo naturalne oraz czerpiąc z
Pisma Świętego i Tradycji Kościoła – ukaże zastosowanie Objawienia w konkretnym
życiu. Zrozumiałe zatem, że nie formalne możliwości interpretacji pojedynczych
tekstów, ale pokorna wierność Bogu objawiającemu się w Kościele decyduje
ostatecznie o życiowych postawach. „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”.
T1 22. Mając to przed oczyma, należy powiedzieć jasno i jednoznacznie:
katolicy nie mogą wychodzić z inicjatywą takiego prawa, które zdradzałoby
objawioną prawdę o świętości życia ludzkiego oraz lekceważyło chrześcijańską
wizję osoby. Takim jest bez wątpienia np. prawodawstwo dopuszczające
zapłodnienie „in vitro”, aborcję czy eutanazję. Katolicy zaangażowani w
politykę muszą dawać świadectwo chrześcijańskiej wiary.
T1 23. Bezprawne i nieuczciwe intelektualnie jest powoływanie się w tym
przypadku na sytuację omówioną w „Evangelium vitae”. Encyklika mówi o tym, aby
osiągnąć tyle dobra, ile się da. Gdyby natomiast katoliccy posłowie z własnej
inicjatywy proponowali prawo sprzeczne z moralnością katolicką, zakładając z
góry, że rozwiązania zgodne z tą moralnością nie zyskają wymaganego poparcia,
wówczas dokonaliby autocenzury i poddali się bez walki. Sami oceniając, że
obowiązujące zasady moralne są niemożliwe do zrealizowania, postępowaliby tak,
jakby tych zasad nie było. Nawet nie próbowaliby przygotować sprawiedliwego
prawa, lecz zaproponowaliby prawo niedopuszczalne moralnie, a jeszcze
przekonywaliby opinię publiczną do przychylności jemu, tłumacząc, że inne jest
niemożliwe. W ten sposób katoliccy politycy, a nie Urząd Nauczycielski
Kościoła, decydowaliby, które zasady moralne obowiązują, a które należy
pominąć. Taka sytuacja jest oczywiście niedopuszczalna w Kościele, gdyż obowiązkiem
Urzędu Nauczycielskiego jest rozeznawać prawo moralne, a obowiązkiem polityków
jest je realizować.
T1 24. „Relatywistyczna koncepcja pluralizmu nie ma nic wspólnego z
uzasadnionym prawem katolików do swobodnego wyboru tej spośród politycznych
koncepcji, zgodnych z wiarą i naturalnym prawem moralnym, która według ich
uznania najlepiej odpowiada wymogom dobra wspólnego”. Dopuszczalna jest bowiem
zasada pluralizmu, ale nigdy nie może być dopuszczony pluralizm zasad
moralnych. Do zasady działania w zgodzie ze swoim dobrze uformowanym sumieniem
trzeba bowiem dodać zasadę wierności fundamentalnym wartościom, w stosunku do
których nie istnieje moralnie dopuszczalny kompromis. „Rezygnacja z prawdy nie
podnosi człowieka, lecz wydaje go rachunkowi użyteczności, okrada z jego
wielkości”.
T1 25. W wypadku zapłodnienia «in vitro» trzeba ponadto pamiętać, że
problemem w oczach wiary jest nie tylko samo zapłodnienie pozaustrojowe,
przywłaszczając sobie wyłączne prawa Stwórcy. Równie poważnym problemem jest
także to, że nie godzi się ludzkiego embrionu traktować jak zwykłego zbioru
komórek i selekcjonować według praw laboratoryjnych. Jeżeli człowiek ma mieć
godną siebie przyszłość na naszej Ziemi, moralność musi stać ponad techniką.
Zatem jeśli nawet wyeliminujemy dotychczasowe praktyki niszczenia czy
zamrażania „nadliczbowych embrionów”, to nie wszystko, co technicznie możliwe,
można będzie uznać za moralnie dopuszczalne. Czy naprawdę godne człowieka jest
poczęcie w laboratorium? Czy człowiek może być „powoływany do życia” „na
zamówienie”? Nie służy sprawie człowieka ucieczka przed tymi i im podobnymi
pytaniami.
G.K. Chesterton:
Pochodzenie wszechświata, życia i człowieka to tajemnica,
która wymyka się naszej wyobraźni na tej samej zasadzie jak możliwość jego
stworzenia przez nas samych.
Co możemy powiedzieć o człowieku z jaskini? Jedynie to, że był artystą
(pozostały po nim rysunki naskalne). Istota, która je narysowała, była zarówno
twórcą jak i stworzeniem. Im usilniej postrzegamy człowieka jak zwierzę, tym
mniej on je przypomina.|
Najprostszą prawdą o człowieku jest to, że jest on bardzo dziwną istotą, tak
dziwną, że na ziemi można go niemal uznać za obcego - niesprawiedliwie
obdarowany i niesprawiedliwie obdarzony. Nie może spać we własnej skórze i nie
może ufać własnym instynktom. Jako jedyny wśród zwierząt jest wstrząsany tym
pięknym szaleństwem, którym jest śmiech; Jako jedyny wśród zwierząt odczuwa
tajemniczy wstyd; Jako jedyny jest obdarzony instynktem zwanym religią.
Człowiek żyje na wieczność - Albert Krąpiec
Dzisiejsze czasy charakteryzują się zagubieniem prawdy o
człowieku. W jaki sposób należy szukać odpowiedzi na pytanie, kim jest
człowiek, aby tę prawdę odnaleźć?
- Trzeba oglądać. Trzeba zobaczyć, jak się przejawia człowiek, a
ten przejawia się w działaniu rozumnym, w działaniu wolnym i społecznie
sprawdzalnym. I tu mamy do czynienia z koncepcją osoby - to jest wielki
wkład chrześcijaństwa. Lejtmotyw życia osobowego to poznanie przez
wiarę, życie w nadziei i odpłata miłością. Pan Jezus wypowiedział
ostatnie słowa do apostołów: "Po tym poznają, żeście uczniami moimi,
jeśli jedni ku drugim miłość mieć będziecie". A więc chodzi tu o
sprawdzalność religii przez miłość, przez stosunek do drugiego
człowieka, nie przez ilość przyjętych Komunii Świętych. Nie, nie, nie,
ale przez to, jaki ty jesteś dla sąsiada, dla męża, żony, dzieci.
Trzeba się odnieść do realnego człowieka jako dziecka Bożego.
Co zatem należałoby uznać w życiu za najważniejsze?
- Najważniejsze to być człowiekiem odpowiedzialnym za swoje
czyny, a więc za swoje poznanie, za swoje działanie i za swoje życie,
bo człowiek rodzi się w czasie, ale żyje na wieczność. Dzisiaj robi się
wszystko, aby tę drugą partykułę: "żyje na wieczność", wyrzucić ze
świadomości człowieka. Naszym zadaniem jest zwracanie uwagi na realnego
człowieka, który gdy już się narodził, żyć będzie zawsze.
O religii
G.K. Chesterton:
Katolicyzm to religia, która zobowiązuje ludzi do
przestrzegania zasad moralnych nawet wtedy, gdy nie są w nastroju do ich
przestrzegania; Nie potrzebujemy religii, która ma rację w tym, w czym i my
mamy rację. Potrzebujemy właśnie religii, która ma rację w tym, w czym my się
mylimy.
1. Jan Paweł II:
Nie ma wolności bez odpowiedzialności.
2. G.K.
Chesterton:
Wolność jest czymś, co istnieje tylko w obrębie pewnych zasad.
Dlatego, gdy łamiemy zasady, ponosimy tego konsekwencje; Prawda czyni nas
wolnymi; Wolność daje nam przywilej kierowania sobą.
G.K. Chesterton: Kościół katolicki to Rzecz Pierwsza (bo odnosi się do
wszystkich innych rzeczy); Kościół jest olbrzymią przestrzenią wolności;
Kościół musi często postępować wbrew światu; Kościół to taki dom, do którego
prowadzą setki bram, i nie ma dwóch ludzi, którzy wchodzą do niego dokładnie z
tej samej strony; Kościół katolicki jest jedyną rzeczywistością, która wybawia
człowieka od poniżającej niewoli bycia dzieckiem swojego czasu; Kiedy
[konwertyta (nawrócony)] wkracza do Kościoła odkrywa, że od środka jest on
znacznie większy niż z zewnątrz; Główny problem z krytykami Kościoła polega na
tym, że znaleźli się oni zbyt blisko niego, by go zobaczyć w całości; Tylko z
oddali chłopiec może dostrzec olbrzyma i przekonać się, że to naprawdę olbrzym;
Tylko wtedy, gdy ujrzymy Kościół chrześcijański pod płaskim niebem Wschodu,
możemy się przekonać, że jest to rzeczywiście Kościół Chrystusowy.
Niemiecki profesor informatyki Werner Gitt http://www.wernergitt.de:
wykładowca i uczestnik konferencji NEW2009
- powiedział na konferencji NEW2007, że Biblia jest to jedyna, niepowtarzalna, ponadczasowa, w całości
prawdziwa księga, pisana z natchnienia Pana Boga
-
udowodnił matematycznie, że spełnienie 3268 przepowiedzianych w Biblii
i
spełnionych proroctw nie jest możliwe, nie może być dziełem przypadku;
swój dowód oparł na modelu prawdopodobieństwa
losowego wybrania jednej czerwonej mrówki spośród wszystkich innych
czarnych, pokrywających 10-cio metrową warstwą każdą z planet;
obliczone prawdopodobieństwo spełnienia się tej liczby proroctw jest
niewyobrażalne; musiałoby dotyczyć olbrzymiej liczby takich jak nasz
wszechświatów: liczba 10 do potęgi 876 (jedynka i 876 zer).
Nasz pogląd: Biblia to niezwykła książka, dająca czytającemu przesłanie
(wskazanie, poradę) na teraźniejszość i na przyszłość. To przesłanie jest
"zakodowane" w literach, słowach, zdaniach Pisma Świętego.
"Rozkodowanie" może nastąpić z użyciem mózgu ale tylko z Bożą pomocą,
we współdziałaniu naszej wolnej woli z wolą Ducha Świętego.
Wikipedia o Piśmie Świętym: http://pl.wikipedia.org/wiki/Biblia
Rodzina w rozumieniu naturalnym (także katolickim):
Wspólnota
ludzi oparta na małżeństwie zawartym dobrowolnie przez mężczyznę i kobietę,
którzy utworzyli nierozerwalną wspólnotę życia skierowaną dla dobra wspólnego i
zrodzenia oraz wychowania dzieci. Rodzina to „wspólnota życia i miłości”,
„komunia osób”, to związek wolnych osób, które połączyły się wzajemnym
obdarowywaniem i współdziałaniem; ma ona swe źródło i odniesienie w TrójJedynym
Bogu.
T1 31. W opisie stworzenia czytamy: „Rzekł Bóg: uczyńmy człowieka na nasz
obraz, podobnego nam (…). Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz. Stworzył
go mężczyzną i kobietą”. Kontemplacja Historii Zbawienia ukazuje nam
Boga-Oblubieńca, który wybrał sobie lud, zawarł z nim nieodwołalne Przymierze,
jego sprawy uważa za własne i chociaż zdradzany – pozostaje wierny. Aby być
Jego obrazem, trzeba żyć miłością wierną, nierozerwalną i wyłączną w
małżeństwie.
T1 8. Rosną naciski na zrównanie tzw. wolnych związków z rodziną. Próbuje
się przeciwstawiać prawa dziecka prawom rodziców. Wciąż znajduje zwolenników
okrutna zbrodnia aborcji. Ostatnio dąży się do legalizacji manipulacji
genetycznych, aż po zapłodnienie «in vitro» oraz próbuje się oswoić
społeczeństwo z eutanazją. Jednym słowem przedstawia się jako postęp
cywilizacyjny lub osiągnięcie naukowe to, co w rzeczywistości jest po prostu
klęską z punktu widzenia ludzkiej godności oraz dobra społeczeństwa.
T1 36. Kolejny etap objawienia godności i ceny człowieka w oczach Boga
stanowi Odkupienie: „Krzyż mówi do końca,
i mówi ponad wszelką miarę, ponad
wszelki argument rozumu i wiary, kim w oczach Boga, w Jego odwiecznym planie
miłości jest człowiek! Mówi to raz na zawsze i nieodwracalnie”. Stwierdzenie,
że nasze ciało jest Ciałem Chrystusa, to nie zwrot retoryczny, lecz „prawdziwy
fundament niezniszczalnej godności” każdego człowieka oraz życia w ciele. Jezus
Chrystus, który umiłowawszy wspólnotę Kościoła wydał za nią samego siebie,
pozostaje niedościgłym wzorem wzajemnego oddania w małżeństwie. On nie szukał
tego, co dla niego wygodne, ani nie miłował jedynie słowem i językiem, lecz
cichy
i pokorny sercem szedł drogą krzyżową wiedząc, że trzeciego dnia
zmartwychwstanie. Ukazując zatem Jezusa jako żywy ideał świętości małżeńskiej,
nigdy dosyć przypominać, że prawdziwy dar z siebie samych domaga się postawy
wyrzeczenia
i samozaparcia w każdej chwili codziennego życia małżeńskiego i
rodzinnego. Mądrość krzyża i logika ziarna, które obumiera, aby wydać plon są
niezbędne do pełni szczęścia w małżeństwie.
T1 52. Kościół od pierwszych wieków swego istnienia bronił godności
małżeństwa oraz świętości współżycia małżeńskiego. Mimo to zarzuca się
kłamliwie, że dopuszcza on współżycie płciowe jedynie dla zrodzenia dzieci.
Współczesna kultura masowa lansuje nawet pogląd, że chrześcijaństwo niszczy
miłość erotyczną, której urok miałby być dostępny tylko wtedy, kiedy będzie
przeżywana w sposób brudny i rozwiązły. Tymczasem w żadnym wypadku czystość nie
jest pogardą ani ucieczką od ciała, lecz praktyczną konsekwencją poczucia
świętości ciała ludzkiego oraz traktowania go ze «czcią». Ciało jest bowiem
dziełem i darem Boga, a nie tworzywem, z którym mamy prawo postępować według
własnego uznania. Pismo Święte naucza, że ciało człowieka jest świątynią Ducha
Świętego. Troska o czystość jest zatem troską o to, by nie zbezcześcić
«świątyni» i uszanować świętość ciała, które Bóg dopuścił do komunii z Nim.
T1 163. Jest ogromnie pilne i potrzebne, aby wszyscy twórcy kultury masowej
– mając też przed oczyma ich własne, najgłębsze marzenia o miłości i rodzinie,
a przede wszystkim to, co najświętsze w ludzkim życiu i sercu – zechcieli się
spokojnie zastanowić, po co negować, że człowiek jest powołany i zdolny do
miłości, do ofiary i do budowania prawdziwej
i trwałej jedności małżeńskiej
między kobietą i mężczyzną? Po co jako ideał ludzkiej wolności przedstawiać
karykaturę człowieka, schlebiając najniższym jego instynktom? Po co stwarzać
wrażenie, że wszelkie słabości i nieprawości, przez które miłość ludzka bardzo
często doznaje sprofanowania, a które Pismo Święte ukazuje od tysiącleci jako
zupełnie sprzeczne z powołaniem człowieka do świętości, stanowią poszukiwaną
przez wielu wartość? W imię czego bronić i wzywać do tolerancji tego, co złe i
niedopuszczalne w świetle powszechnie przyjętych i przeżywanych wartości,
obrażając większość społeczeństwa?
VIII Zjazd Gnieźnieński "Rodzina
nadzieją Europy"
łącze do wykładu-katechezy
kardynała Ennio Antonelli'ego, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny
tytuł wykładu. "Europa. Rodzina - wizja przyszłości"
rodzaj - plik dźwiękowy w formacie MP3:
O modlitwie i o pracy
Jan Paweł I:
Przez modlitwę rodzinną Kościół domowy staje się skuteczną
rzeczywistością i prowadzi do przekształcenia świata. A wszystkie wysiłki
rodziców, aby napełnić dzieci miłością Boga i wesprzeć je przykładem własnej
wiary, stanowią jedną z najważniejszych form apostolatu własnej wiary, stanowią
jedną z najważniejszych form apostolatu XX wieku.
z opracowania Episkopatu
"Służyć prawdzie w małżeństwie i rodzinie ":
T1 96. Nie jest też prawdą, jakoby wspólna modlitwa w rodzinie była czymś
niemożliwym dla „przeciętnych” rodzin. Trzeba raczej podkreślić, że wspólna
modlitwa jest dla małżonków życiową koniecznością. Podczas niej mają szansę
zobaczyć, kim są naprawdę. Równocześnie ona czyni ich tym, czym być powinni.
„Komunia w modlitwie jest jednocześnie owocem i wymogiem owej komunii
otrzymanej w sakramentach chrztu i małżeństwa”. Ona nie tylko zakorzenia w
Bogu.
W niej również „małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują” w
jedyny, niepowtarzalny i niczym niezastąpiony sposób.
Encyklika Jana Pawła II: Laborem exercens (Z pracy),
podtytuł: O pracy ludzkiej
O miłości - ksiądz Marek Dziewiecki
Z książki księdza Marka Dziewieckiego
pt. Niezawodna miłość
Wydawnictwo eSPe, Kraków 2007
Jedynie Bóg, który jest Miłością,
uczy kochać w sposób niezawodny
Miłość nie jest Bogiem lecz Bóg
jest Miłością
Nic nie budzi w nas tyle nadziei, radości i wzruszeń, co
tęsknota za miłością. Nic nas nie cieszy i nic nie ma sensu, jeśli nie kochamy
i nie jesteśmy kochani. Kochać i być kochanym nieodwołalnie, bezwarunkowo, na
zawsze, w dobrej i złej doli - oto największe marzenie człowieka. Gdy pojawia
się druga osoba, która zaczyna odnosić się do nas z taką właśnie miłością,
wydaje się nam, że powracamy do raju. Nie potrafimy wtedy wyrazić naszej
radości żadnymi słowami. Jednak gdy ta druga osoba przestaje okazywać nam
miłość, życie staje się dla nas nieznośnym ciężarem. Czujemy się zranieni i
zdradzeni. Przestajemy wierzyć w to, że miłość w ogóle istnieje. Najbardziej
bolesny zawód, jaki może człowieka spotkać, to zawód miłosny. Jednak to nie
miłość rozczarowuje, ale człowiek.
Pośród wszystkich istot żyjących na ziemi jedynie my, ludzie, jesteśmy zdolni
do tego, by uczyć się kochać. Serce człowieka ciągle jest niespokojne i
nienasycone. Codziennie przypomina mu o tym, że do szczęścia nie wystarczy
młodość, uroda, pieniądze czy sława. To właśnie dlatego wśród ludzi młodych,
pięknych, bogatych i sławnych są tacy, którzy popadają w rozpacz, uzależniają
się od alkoholu czy narkotyków albo targają się na swe życie. Tymczasem wśród
ludzi starych, biednych, chorych i nieznanych są tacy, którzy tryskają radością
i cieszą się życiem. Ci drudzy z pewnością doświadczają niezawodnej miłości.
Teoretycznie niemal każdy bez wahania uzna, że miłość jest największą wartością
i że nadaje życiu sens. W praktyce jednak często oddalamy się od miłości,
kierując się ku takim wartościom, jak: uczucie, pieniądze, władza czy
przyjemność.
Niniejsza książka mówi o miłości, która jest niezawodna, czyli o miłości, która
wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje (por. 1 Kor 13). Z pewnością żaden
człowiek nie jest w stanie opisać całego bogactwa przeżyć i zachowań, które
wiążą się z doświadczaniem i wyrażaniem takiej właśnie miłości. Celem tej
książki nie jest jednak opisanie tego, co myślimy, przeżywamy i czynimy wtedy,
gdy kochamy. Jest nim ukazanie istoty miłości, która jest silniejsza niż
śmierć. Przyjrzyjmy się miłości, która nigdy nie zawodzi i która jest większa
od wszystkich naszych ograniczeń, lęków i rozczarowań.
Człowiek, który twierdzi, że rozczarował się miłością, zwykle nie zdaje sobie
sprawy z tego, iż pomylił miłość z czymś, co miłością nie jest. Dzisiaj miłość
myli się najczęściej z seksualnością, uczuciem, tolerancją, akceptacją, «wolnym
związkiem» i z naiwnością.
Błąd pierwszy
polega na przekonaniu, że
istotę miłości stanowi współżycie seksualne. Mylenie miłości z seksualnością
prowadzi do dramatów, gdyż popęd seksualny - tak jak każdy popęd - jest ślepy.
Gdyby istotą miłości było współżycie seksualne, rodzice nie mogliby kochać
swych własnych dzieci. Nawet w małżeństwie współżycie seksualne jest jedynie
epizodem w całym morzu okazywanej sobie nawzajem czułości i codziennej troski o
współmałżonka. Kto myli seksualność z miłością, ten dla chwili przyjemności
gotów jest poświęcić nie tylko swe sumienie, małżeństwo czy rodzinę, ale i
zdrowie, a nawet życie. Popada zwykle w uzależnienia, a nierzadko popełnia
okrutne przestępstwa. Seksualność oderwana od miłości prowadzi do przemocy, w
tym do gwałtów, a nawet do śmierci (aborcja, AIDS). Mylić miłość z
seksualnością to dosłownie mylić życie ze śmiercią.
Kogoś, kto przeżywa radość dlatego, że kocha, nie interesuje taka forma
współżycia seksualnego, która powoduje utratę przyjaźni z Bogiem, z samym sobą
czy z drugim człowiekiem. Miłość jest jedyną siłą, dzięki której człowiek może
stać się panem swoich popędów i swojego ciała. Co więcej, w większości rodzajów
więzi międzyludzkich to właśnie zdolność do powstrzymania się od współżycia
seksualnego świadczy o tym, że ludzie ci kochają się miłością odpowiedzialną.
Współżycie seksualne nie wiąże się przecież z miłością rodzicielską ani z
dojrzałą miłością narzeczeńską czy przyjacielską. Także w małżeństwie panowanie
nad popędem seksualnym jest warunkiem dochowania wierności i szczęścia.
Seksualność małżonków jest czysta wtedy, gdy jest wyrazem miłości, a nie popędu
czy pożądania. Małżonek, który kocha, nie skupia się na doznaniach cielesnych,
ale zachwyca się rym, że może być tak blisko osoby, którą kocha i przez którą
jest kochany. Współżycie seksualne jest wtedy spotkaniem dwóch osób, a nie
dwóch ciał.
Błąd drugi
polega na przekonaniu, że miłość jest
uczuciem i że zakochanie się jest najbardziej intensywną formą miłości.
Tymczasem kochać to nieskończenie więcej niż odczuwać określone stany
emocjonalne. Gdyby istotą miłości było uczucie, to nie można by było jej
ślubować, gdyż uczucia są zmienne. Uczucia są cząstką człowieka, są jego cechą
i własnością. Natomiast miłość jest większa od człowieka. Uczucia przeżywamy
także wobec zwierząt, przedmiotów czy wydarzeń, a zatem wtedy, gdy coś nie tyle
kochamy, ile lubimy, lub gdy czymś się cieszymy. Miłość to postawa, a nie
nastrój.
Fałszywe przekonanie, iż miłość jest uczuciem, wynika z tego, że każdy, kto
kocha, doznaje silnych emocji. Nie ma miłości bez uczuć. Jeśli ktoś jest wobec
drugiej osoby obojętny, to znaczy, że jej nie kocha. Jednak z tego, że uczucia
towarzyszą miłości, nie wynika, że stanowią one jej istotę. Gdyby można było
stwierdzić, że miłość jest tym, co jej towarzyszy, to równie uprawnione byłoby
stwierdzenie, że miłość jest wzmożonym wydzielaniem hormonów, podniesionym
ciśnieniem krwi albo rumieńcem na twarzy. Tego typu zjawiska pojawiają się
wtedy, gdy kochamy, ale nie są one miłością. Nie jest prawdą, że miłość to
uczucie i że kochając przeżywamy jedynie «piękne» uczucia. Natomiast jest
prawdą, że miłości zawsze towarzyszą uczucia i że są one różne: od radości i
entuzjazmu do rozgoryczenia, gniewu, żalu, a nawet emocjonalnej nienawiści. W
każdym słowie i czynie Jezus wyrażał miłość, ale przeżywał przecież różne stany
emocjonalne. Kiedy kochający rodzice odkrywają, że ich syn jest narkomanem,
przeżywają dramatyczny niepokój, lęk i wiele innych bolesnych uczuć - właśnie
dlatego, że kochają swego syna. Mylenie miłości z uczuciem sprawia, że to
uczucia bierze się za kryterium postępowania. Tymczasem uczucia - podobnie jak
popędy - są ślepe, a kierowanie się nimi prowadzi do życiowych pomyłek i
dramatów.
Miłość jest świadomą i dobrowolną postawą, a uczucia są jednym ze sposobów jej
wyrażania. Miłość to kwestia wolności
i daru, a uczucia to kwestia potrzeb i
spontaniczności. Miłość skupia nas na potrzebach innych ludzi, a uczucia - na
naszych własnych potrzebach i przeżyciach. Miłość prowadzi na szczyty
bezinteresowności i wolności, a więzi oparte na potrzebach emocjonalnych
prowadzą do uzależnienia się od drugiej osoby i do zazdrości wywołującej
agresję. Miłość owocuje pogodą ducha i spokojem, a skupianie się na uczuciach
prowadzi do niepokojów i napięć. To właśnie dlatego radość człowieka
zakochanego jest przepojona niepokojem, a zakochani ranią się nawzajem stosując
różne formy szantażu emocjonalnego. Miłość prowadzi do trwałej radości, a kierowanie
się uczuciami niszczy więzi międzyludzkie oraz prowadzi do trwałego niepokoju,
przez co wiąże się z popadaniem w uzależnienia od środków chemicznych.
Błąd trzeci
polega na przekonaniu, że miłość jest
tym samym, co tolerancja. Tymczasem ten, kto toleruje, mówi: „Rób, co
chcesz!",
a ten, kto kocha, mówi: „Pomogę ci czynić to, co wiedzie ku
świętości". Tolerancja byłaby postawą racjonalną wtedy, gdyby człowiek nie
był w stanie krzywdzić siebie i innych ludzi. Tak będzie w niebie, ale na ziemi
większość zachowań człowieka nie wyraża miłości, ale prowadzi do krzywdy i
cierpienia. W tych realiach, w jakich żyjemy, powiedzieć komuś: „Rób, co
chcesz!" to tak, jakby powiedzieć mu: „Twój los mnie nie
interesuje!". Miłość wiąże się z troską o drugiego człowieka, a tolerancja
wynika z obojętności na jego los. Ten, kto myli miłość z tolerancją, rezygnuje
z racjonalnego myślenia, gdyż wierzy w to, że wszystkie zachowania człowieka są
równie dobre. Tolerować zachowania człowieka można - i to w pewnych granicach!
- wyłącznie w odniesieniu do smaków i gustów. Nie można natomiast odwoływać się
do tolerancji w odniesieniu do relacji międzyosobowych i wartości, gdyż
niektóre zachowania są tak szkodliwe, że zakazane są prawem karnym. Człowiek
dojrzały popiera odpowiedzialne zachowania wszystkich ludzi, bez wyjątku, a
jednocześnie sprzeciwia się - i to ze stanowczością, jakiej uczy nas Chrystus -
tym zachowaniom, którymi człowiek krzywdzi siebie lub innych. Im bardziej
kocham człowieka, tym bardziej «nietolerancyjny» się staję wobec tych jego
zachowań, które są szkodliwe, gdyż tym bardziej zależy mi na jego losie. Im
mocniej kochają rodzice swoje dziecko, z tym większą stanowczością chronią je
przed niebezpieczeństwem i nie tolerują jego złych zachowań.
Błąd czwarty
polega na utożsamianiu miłości z
akceptacją. Akceptować drugiego człowieka to tak, jakby mu powiedzieć: „Bądź
sobą", czyli: „Pozostań na tym etapie rozwoju". Tego typu przesłanie
jest niewłaściwe, szczególnie wobec ludzi, którzy przeżywają kryzys. Nikt
roztropny nie zachęca narkomana czy złodzieja do tego, żeby był czy pozostał
«sobą». Akceptacja to znacznie mniej niż miłość, i to nie tylko w odniesieniu
do ludzi przeżywających kryzys, ale i w odniesieniu do ludzi, którzy trwają na
drodze rozwoju.
Nikt z nas nie jest przecież na tyle dojrzały, by nie mógł rozwijać się dalej.
Rozwój człowieka nie ma granic!
Tylko w odniesieniu do Boga miłość jest tożsama
z akceptacją, gdyż Bóg jest samą miłością i nie potrzebuje się rozwijać.
Tymczasem nikt z nas, ludzi, miłością nie jest i nikt z nas nie powinien
przestać się rozwijać.
Słuszne jest akceptowanie prawdy na temat cech czy postawy danego człowieka.
Słuszne jest też akceptowanie tego,
że jego godność jest nienaruszalna. Jednak
zarówno prawda o danej osobie, jak i jej godność nie jest zależna od tego, czy
ją akceptujemy czy też nie. Od nas natomiast zależy nasza postawa wobec tej
osoby, czyli właśnie to, czyją kochamy czy też jedynie akceptujemy prawdę o
niej oraz to, że ma ona swą godność. Jeśli kogoś kocham, to nie chcę go
«zamrozić»
w danej fazie jego rozwoju, ale chcę mu pomagać nieustannie się
rozwijać. Akceptować to mówić: „Bądź sobą!", a kochać to mówić: „Pomogę ci
stać się kimś większym od samego siebie". Miłość to zdumiewająca moc,
która potrafi przemienić człowieka. Ten, kto kocha, ma odwagę zaproponować
osobie kochanej, by dorastała do świętości, a nie jedynie akceptowała siebie na
obecnym etapie rozwoju. To nie przypadek, że w Piśmie Świętym ani razu nie
występuje słowo «tolerancja» czy słowo «akceptacja».
Błąd piąty
polega na uleganiu mitowi, że
pozostawanie dwojga ludzi w «wolnym związku» jest wyrazem ich wzajemnej
miłości. Tymczasem w rzeczywistości «wolny związek» nie istnieje, tak jak nie
istnieje ani «sucha woda», ani «kwadratowe koło». Ludzie, którzy ulegają owemu
mitowi, deklarują sobie, że się kochają (czyli że żyją w najsilniejszym
związku, jaki jest możliwy w całym wszechświecie), a jednocześnie twierdzą, że
w każdej chwili mogą się rozstać, gdyż związek ten do niczego ich nie
zobowiązuje. Ludzie ci posługują się tym wewnętrznie sprzecznym wyrażeniem po
to, by zatuszować bolesną prawdę, że ów «wolny związek» to w rzeczywistości
związek egoistyczny, niepłodny i z definicji nietrwały. Osoby pozostające w
takim związku są wolne tak naprawdę tylko od jednego: od odpowiedzialności za
swe postępowanie i za drugą osobę. W «wolnym związku» jedna osoba traktuje tę
drugą jak sprzęt domowy, który bierze się ze sklepu na próbę
i który w każdej
chwili można oddać. Tymczasem ktoś, kto kocha, pragnie czegoś nieskończenie
większego niż romans czy związek z kolejnym partnerem.
Błąd szóstypolega na myleniu miłości z
naiwnością. Takie podejście do drugiego człowieka, które jest przejawem
naiwności, nie ma nic wspólnego z miłością. Miłość bowiem jest szczytem nie tylko
dobroci, ale i mądrości. Chrystus poświęcał tak wiele czasu na uczenie swych
słuchaczy mądrego myślenia właśnie dlatego, żeby nie mylili miłości z
naiwnością. On pragnie, abyśmy w miłości byli nieskazitelni jak gołębie, ale i
roztropni jak węże (por. Mt 10,16). Myli miłość z naiwnością ten, kto nie
potrafi bronić się przed człowiekiem, który go krzywdzi, i nazywa to swoje
zachowanie «miłością». Oto typowy przykład naiwności: alkoholik znęca się nad
swoją żoną, ona bardzo cierpi z tego powodu, on przez całe lata lekceważy to
jej cierpienie, a ona mimo to nie chce się bronić, licząc, że to jej cierpienie
przyczyni się kiedyś do przemiany męża. Człowiek, który kocha dojrzale,
przyjmie niezawinione cierpienie pod warunkiem, że może ono zmobilizować krzywdziciela
do tego, że zastanowi się on nad swym postępowaniem i je zmieni. Jeśli jednak
krzywdziciel pozostaje obojętny na to cierpienie i błądzi coraz bardziej, to
osobie krzywdzonej pozostaje tylko miłość na odległość.
Tęsknota za miłością wpisana jest w bicie naszego serca. Łatwo jest marzyć o
miłości. Łatwo jest też odczuwać ciągłe pragnienie miłości. Znacznie trudniej
jest kochać. I właśnie dlatego wielu ludzi zadowala się namiastkami miłości.
To, co jest cenne, często bywa podrabiane, gdyż imitacje znacznie mniej
kosztują. Ten, kto pomyli błyszczące szkiełka z diamentami, straci wiele
pieniędzy. Natomiast ten, kto pomyli miłość z jej imitacjami, ryzykuje, że
będzie cierpiał i w życiu doczesnym, i w życiu wiecznym.
|