Spis treści (Warto_wrzesień2016.html)
- ********* "N A S I" (Andrzej, Barbara, Wiesława, Krzysztof z SRK AŁ) polecają, pytają, inicjują:*********
- 1a. AKTY ZAWIERZENIA KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO I ŚWIATA
- 1b. AKTY ZAWIERZENIA PAŃSTW, NARODÓW, KONTYNETÓW
- 2. JAK, Z CZYM, Z KIM ZMAGALI SIĘ I ZMAGAJĄ NADAL PAPIEŻE?
- 3. CZY JESTEŚMY ZNIEWOLENI PRZEZ WŁADZE: pieniądza-bożka, "wszechmocnego" internetu?
- 4. O SUMIENIU (ciąg dalszy tematu z marca)
Rozdział "Nasi"... to novum.
Uzasadnienie:
w internecie, jak w rzeczywistości, spotykamy drogocenności: elementy "odżywcze", sprzyjające rozwojowi człowieka i społeczeństw oraz "śmieci" i trucizny.
Musimy się uczyć wyławiać "pożywne owoce" z tego internetowego oceanu, gromadząc argumenty "za" i "przeciw".
********* "N A S I" (Andrzej, Barbara, Wiesława, Krzysztof z SRK AŁ) polecają, pytają, inicjują:*********
Zebrane
poniżej (1a 1b) modlitwy były wypowiedziane lub napisane w czasie
pontyfikatu Jana Pawła II, wyboru dokonał Bogdan Giemza - zapisane na portalu Opoka: http://www.opoka.org.pl/.
Komentarz (Andrzej):
Myślę,
że to "bezcenne perły słowa". To szczególny dar dla polskojęzycznych
odbiorców: są szczere, prawdziwe, aktualne, kompetentne - trafiają w
sedno i sens myśli kontemplacyjnej katolika. Nie mogą być
zapomniane.
Warto systematycznie sięgać po to duchowe lekarstwo,
także przy rodzinnych i wspólnotowych spotkaniach.
1a. AKTY ZAWIERZENIA KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO I ŚWIATA
Na
szczególną uwagę wśród aktów zawierzenia Maryi dokonanych przez Jana
Pawła II, zasługują akty zawierzenia Kościoła powszechnego i całego
świata.
Akt zawierzenia Matce Bożej
Fatima (Portugalia), 13 maja 1982; Watykan, 16 października 1983; Watykan, 25 marca 1984
1.
„Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko!”. Ze
słowami tej antyfony, którą modli się od wieków Chrystusowy Kościół,
staję dzisiaj na miejscu przez Ciebie wybranym i szczególnie przez
Ciebie, Matko, miłowanym.
Staję w
szczególnym poczuciu jedności ze wszystkimi Pasterzami Kościoła, z
którymi wspólnie stanowimy jedno ciało i jedno kolegium tak, jak z woli
Chrystusa Apostołowie byli w jedności z Piotrem. W poczuciu tej
jedności wypowiadam słowa niniejszego Aktu, w którym raz jeszcze pragnę
zawrzeć „nadzieje i obawy” Kościoła w świecie współczesnym.
Przed
czterdziestu laty, a także w dziesięć lat później, Twój Sługa papież
Pius XII, mając przed oczyma bolesne doświadczenia rodziny ludzkiej,
zawierzył i poświęcił Twemu Niepokalanemu Sercu cały świat, a zwłaszcza
te narody, które stanowiły przedmiot Twej szczególnej miłości i troski.
Ten świat ludzi
i narodów mam przed oczyma również dzisiaj, kiedy pragnę ponowić
zawierzenie i poświęcenie dokonane przez mojego Poprzednika na stolicy
Piotrowej: świat kończącego się drugiego tysiąclecia, świat
współczesny, nasz dzisiejszy świat!
Kościół na
Soborze Watykańskim II odnowił świadomość swego posłannictwa w tym
świecie, pomny na słowa Pana: „idźcie... i nauczajcie wszystkie
narody... oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata” (Mt 28, 19-20).
I dlatego, o
Matko ludzi i ludów, Ty, która znasz ,,wszystkie ich cierpienia i
nadzieje”, Ty, która czujesz po macierzyńsku wszystkie zmagania
pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy światłością i ciemnością, jakie
wstrząsają współczesnym światem — przyjmij nasze wołanie skierowane w
Duchu Przenajświętszym wprost do Twojego Serca i ogarnij miłością Matki
i Służebnicy ten nasz ludzki świat, który Ci zawierzamy i poświęcamy,
pełni niepokoju o doczesny i wieczny los ludzi i ludów.
W szczególny sposób zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego najbardziej potrzebują.
„Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko! Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych!”
Racz nie gardzić!
Przyjmij naszą ufność pokorną i nasze zawierzenie!
2.
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J
3, 16).
Ta to właśnie
miłość kazała Synowi Bożemu poświęcić siebie samego za wszystkich
ludzi: ,,za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli
uświęceni w prawdzie” (J 17, 19).
Mocą tego
„poświęcenia w ofierze” uczniowie wszystkich czasów są powołani do
żywego uczestniczenia w dziele zbawienia świata; do dopełniania tego,
czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym
jest Kościół (por. Kol 1, 24; 2 Kor 12, 15).
Gdy dzisiaj
staję przed Tobą, Matko Chrystusa, pragnę wraz z całym Kościołem, wobec
Twego Niepokalanego Serca, zjednoczyć się z Odkupicielem naszym w tym
poświęceniu za świat i ludzkość, które tylko w Jego Boskim Sercu ma
moc przebłagać i zadośćuczynić!
Moc tego
poświęcenia trwa przez wszystkie czasy, ogarnia wszystkich ludzi, ludy
i narody, przewyższa zaś wszelkie zło, jakie duch ciemności zdolny jest
rozniecić w sercu człowieka i w jego dziejach: jakie też rozniecił w
naszych czasach.
Z tym poświęceniem Odkupiciela naszego, przez posługę następcy Piotra, jednoczy się Kościół: Ciało Mistyczne Chrystusa.
O, jakże
głęboko czujemy potrzebę poświęcenia za ludzkość i świat: za nasz
współczesny świat w jedności z samym Chrystusem! Odkupieńcze dzieło
Chrystusa ma się stawać przecież udziałem świata przez Kościół.
O, jakże nas
przeto boli wszystko, co w Kościele, w każdym z nas, jest przeciwne
świętości i poświęceniu! Jakże nas boli to, że wezwanie do pokuty,
nawrócenia, modlitwy nie spotkało się i nie spotyka z takim
przyjęciem, jak powinno!
Jakże nas boli,
że tak ozięble uczestniczymy w dziele Chrystusowego Odkupienia! Że tak
niewystarczająco dopełniamy w swoim ciele to, czego „nie dostaje
cierpieniom Chrystusa” (Kol 1, 24).
Niechże więc będą błogosławione wszystkie dusze, które są posłuszne wezwaniu Odwiecznej Miłości.
Niech będą
błogosławieni wszyscy ci, którzy dzień po dniu, z niewyczerpaną
hojnością, przyjmują Twoje wezwanie, o Matko, do czynienia tego, co
powie Twój Syn, Jezus (por. J 2, 5), dając Kościołowi i światu radosne
świadectwo życia natchnionego Ewangelią.
Bądź
błogosławiona Ty nade wszystko, Służebnico Pańska, która najpełniej
jesteś posłuszna temu Bożemu wezwaniu! Bądź pozdrowiona Ty, która
jesteś cała zjednoczona z odkupieńczym poświęceniem Twojego Syna!
Matko Kościoła!
Przyświecaj Ludowi Bożemu na drogach wiary, nadziei i miłości! Pomóż
nam żyć całą prawdą Chrystusowego poświęcenia za całą rodzinę ludzką w
świecie współczesnym.
3.
Zawierzając Ci, o Matko, świat, wszystkich ludzi i wszystkie
ludy, zawierzamy Ci także samo to poświęcenie za świat, składając je w
Twym macierzyńskim Sercu.
O Serce
Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, które tak łatwo
zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi — zła, które w swych
niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się
zamykać drogi ku przyszłości!
Od głodu i wojny — wybaw nas!
Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny — wybaw nas!
Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania — wybaw nas!
Od nienawiści i podeptania godności dziecka Bożego — wybaw nas!
Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowym — wybaw nas!
Od deptania Bożych przykazań — wybaw nas!
Od usiłowań zadeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich — wybaw nas!
Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu — wybaw nas! Wybaw nas!
Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi! Nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw!
Niech jeszcze
raz objawi się w dziejach świata nieskończona potęga Miłości
miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w
Sercu Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei!
W Fatimie po odmówieniu aktu zawierzenia Ojciec Święty modlił się dalej:
Zwracam do
Ciebie pełne bólu błaganie, byś wstawiła się za pokojem w świecie,
pokojem pomiędzy ludami, które w różnych rejonach świata powstają
przeciwko sobie, powodowane sprzecznymi interesami narodowymi lub
walczą, dokonując krwawych aktów niesprawiedliwej przemocy.
Szczególnie
błagam Cię, ażeby zakończył się konflikt pomiędzy dwoma wielkimi
krajami, którego sceną od zbyt wielu już dni są wody południowego
Atlantyku i który pociąga za sobą bolesne ofiary ludzkiego życia.
Spraw, by w końcu znalazło się sprawiedliwe i honorowe rozwiązanie tego
konfliktu, zagrażającego obydwu stronom nieobliczalnymi konsekwencjami,
a także i nade wszystko, ażeby została przywrócona wyższa i głębsza
harmonia, godna ich historii, ich cywilizacji i chrześcijańskiej
tradycji.
Spraw, że ten
poważny i groźny konflikt zostanie szybko rozwiązany, tak ażeby moja
przewidywana podróż pasterska do Wielkiej Brytanii mogła szczęśliwie
się odbyć, czyniąc zadość nie tylko mojemu pragnieniu, ale także i tych
wszystkich, którzy gorąco tej wizyty oczekują i z całym oddaniem i
sercem ją przygotowali.
Akt zawierzenia świata Matce Bożej
Fatima (Portugalia), 13 maja 1991
1.
„Matko
Odkupiciela... Gwiazdo morska, do nieba ścieżko najprościejsza, Tyś
jest przechodnią bramą do raju wiecznego... racz podźwignąć, prosimy,
lud upadający, w grzechach swych uwikłany, powstać z nich pragnący”.
Dziś, zgromadzeni u Twoich stóp w Cova da Iria, Matko Chrystusa i Matko
Kościoła, raz jeszcze zwracamy się do Ciebie, aby podziękować za
wszystko, coś uczyniła w ciągu tych trudnych lat dla Kościoła, dla
każdego z nas i dla całej ludzkości.
2.
„Okaż,
żeś jest Matką!”. Ileż razy kierowaliśmy do Ciebie to wezwanie! Dziś
jesteśmy tu, aby dziękować, żeś zawsze nas wysłuchiwała, że okazywałaś
się Matką: Matko misyjnego Kościoła idącego drogami ziemi ku trzeciemu
milenium chrześcijaństwa, Matko ludzi, dziękujemy Ci za nieustanną
opiekę, która pozwoliła nam uniknąć katastrof i nieodwracalnych
zniszczeń, umożliwiła postęp i osiągnięcie nowoczesnych zdobyczy
społecznych. Matko narodów, dziękujemy za te niespodziewane przemiany,
które przywróciły wiarę w przyszłość narodom nazbyt już długo
pozostającym w ucisku i upokarzanym; Matko życia, dziękujemy Ci za
liczne znaki, mówiące o tym, że jesteś z nami, że chronisz nas przed
złem i przed mocami śmierci; byłaś mi Matką zawsze, a w sposób
szczególny 13 maja 1981 r., kiedy czułem przy sobie Twoją opiekuńczą
obecność; Matko każdego człowieka, walcząca o życie, które nie zna
śmierci. Matko ludzkości odkupionej krwią Chrystusa. Matko miłości
doskonałej, Matko nadziei i pokoju. Święta Matko Odkupiciela.
3. „Okaż, żeś
jest Matką!”. Tak, nie przestawaj okazywać, żeś jest Matką wszystkich,
świat bowiem potrzebuje Ciebie. Nowa sytuacja narodów i Kościoła wciąż
pozostaje chwiejna i niepewna. Wciąż jeszcze istnieje
niebezpieczeństwo, że miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej
postaci, który wychwalając wolność zmierza do zniszczenia samych
korzeni moralności ludzkiej i chrześcijańskiej. Matko nadziei, bądź nam
towarzyszką drogi, towarzyszką drogi człowieka schyłku XX w., ludzi
wszystkich kultur i ras, wszystkich stanów i każdego wieku. Bądź
towarzyszką narodów w ich dążeniu do solidarności i miłości wzajemnej.
Bądź z młodymi; bohaterami dni pokoju, które nadejdą. Potrzebują Ciebie
narody, które niedawno odzyskały przestrzenie wolności i teraz budują
swoją przyszłość. Potrzebuje Ciebie Europa, która — od Zachodu po
Wschód — nie zdoła odnaleźć swej prawdziwej tożsamości, jeżeli na nowo
nie odkryje wspólnych chrześcijańskich korzeni. Potrzebuje Ciebie
świat, ażeby położyć kres tak wielu i tak gwałtownym konfliktom, które
wciąż jeszcze są jego udręką.
4.
„Okaż,
żeś jest Matką!”. Okaż się Matką ubogich — tego, który umiera z głodu,
jest śmiertelnie chory, tego, kogo spotkała krzywda i
niesprawiedliwość, kto nie znajduje pracy, kto jest bezdomny i nie ma
gdzie się schronić, tego, kto znosi ucisk, jest wyzyskiwany, kto z dala
od Boga rozpaczliwie i daremnie szuka uciszenia. Pomóż nam bronić
życia, które jest odbiciem miłości Boga, pomóż bronić go zawsze, od
świtu aż po jego naturalny zachód. Okaż się Matką jedności i pokoju.
Niechaj nadejdzie kres przemocy i niesprawiedliwości wszędzie tam,
gdzie one istnieją, niech w rodzinach rozkwita jedność i zgoda, a
pomiędzy narodami wzajemne zrozumienie i szacunek; niechaj pokój,
prawdziwy pokój zapanuje na całym globie ziemskim! Maryjo, daj światu
Chrystusa, który jest naszym pokojem. Niechaj narodów nie dzieli już
nienawiść i pragnienie zemsty; świat zaś niech nie ulegnie mirażom
fałszywego dobrobytu, który zabija godność osoby i wystawia na
nieustanne ryzyko całe stworzenie. Okaż się Matką nadziei! Czuwaj na
czekającej nas jeszcze drodze. Czuwaj nad ludźmi, nad narodami w nowej
sytuacji, którym nadal zagraża widmo nowej wojny. Czuwaj nad
odpowiedzialnymi za losy państw i nad tymi, co w swoich rękach mają
przyszły los ludzkości. Czuwaj nad Kościołem zawsze narażonym na
zasadzki ducha tego świata. W sposób szczególny czuwaj nad najbliższym
zgromadzeniem Synodu Biskupów, ważnym etapem na drodze nowej
ewangelizacji Europy. Czuwaj nad moją posługą następcy Piotra, która
jest służbą ewangelii i służbą ludziom, i kieruj ją ku nowym horyzontom
misyjnej działalności Kościoła. Totus Tuus!
5.
W
kolegialnej jedności z Pasterzami, w komunii z całym ludem Bożym
rozsianym po świecie, odnawiam dziś przed Tobą synowskie zawierzenie
rodzaju ludzkiego. Wszyscy powierzamy się Tobie z ufnością.
Postanawiamy iść z Tobą za Chrystusem, Odkupicielem człowieka: niechaj
nie ciąży nam zmęczenie, trud niech nie opóźnia naszych kroków,
przeszkody niech odwagi w nas nie gaszą, a smutek radości serca.
Maryjo, Matko Odkupiciela, zawsze bądź Matką dla wszystkich, czuwaj nad
naszą wędrówką i spraw, byśmy w niebie pełni radości oglądali Twojego
Syna. Amen.
1b. AKTY ZAWIERZENIA PAŃSTW, NARODÓW, KONTYNETÓW
Z
Janem Pawłem II jakby zrosło się określenie „Papież-Pielgrzym”. Podczas
licznych pielgrzymek do najdalszych zakątków świata bardzo często
dokonywał aktów zawierzenia Maryi poszczególnych państw, narodów czy
kontynentów.
Dziękuję Ci, Matko, za Twoją obecność w tym kraju
Waszyngton (USA), 7 października 1979
Świątynia ta
przemawia do nas głosem całej Ameryki, głosem wszystkich synów i córek
Ameryki, którzy przybyli tutaj z wielu krajów Starego Świata.
Przybywając do tego kraju przynieśli z sobą, w swoim sercu, tę samą
miłość ku Matce Bożej, którą pielęgnowali w swoich miejscach rodzinnych
i którą otrzymali od swoich przodków. Ci ludzie, różniący się pod
względem języka i tradycji historycznych swoich krajów, zgromadzili się
wokół serca Matki, wspólnej im wszystkim. Podczas gdy dzięki swojej
wierze w Chrystusa uświadamiali sobie, że są Ludem Bożym, to ta
świadomość stała się głębsza dzięki obecności Matki w dziele Chrystusa
i Kościoła.
Dzisiaj,
dziękując Ci, Matko, za Twoją obecność wśród mężczyzn i kobiet tego
kraju, za obecność, która przetrwała dwieście lat, która nadała nowy
wymiar ich życiu społecznemu i obywatelskiemu w Stanach Zjednoczonych,
powierzam ich wszystkich Twojemu Niepokalanemu Sercu.
Z wdzięcznością
i z radością wspominam, że zostałaś wybrana na Patronkę Stanów
Zjednoczonych, jako Niepokalanie Poczęta, od dnia szóstego Synodu w
Baltimore w 1846 roku.
Polecam Ci,
Matko Chrystusowa, i powierzam Ci Kościół Katolicki: biskupów,
kapłanów, diakonów, poszczególnych zakonników i instytuty zakonne,
seminarzystów, powołania i apostolstwo świeckich we wszystkich jego
przejawach.
W szczególny
sposób powierzam Ci pomyślność rodzin tego kraju, niewinność dzieci,
przyszłość młodzieży, powołanie poszczególnych mężczyzn i kobiet.
Proszę Cię, abyś wszystkim kobietom w Stanach Zjednoczonych przekazała
głęboki udział w radości, której doznałaś w kontakcie z Jezusem
Chrystusem, Twoim Synem. Proszę Cię, abyś zachowała je wolne od grzechu
i zła, w tej wolności, której doświadczyłaś w jedyny sposób od chwili
najwyższego wyzwolenia, Twego Niepokalanego Poczęcia.
Powierzam Ci
wielką pracę ekumeniczną tutaj, w tym kraju, w którym ci, którzy
wyznają Chrystusa, należą do różnych Kościołów i wspólnot. Czynię to,
aby wypełniły się słowa modlitwy Chrystusa: „Aby byli jedno”. Powierzam
Ci sumienia mężczyzn i kobiet i głos opinii publicznej, aby nigdy nie
sprzeciwiały się prawu Bożemu, lecz ceniły je jako źródło prawdy i
dobra.
A do tego
wszystkiego, Matko, dodaję wielką sprawę sprawiedliwości i pokoju w
dzisiejszym świecie, aby moc i energia miłości zdołała przeważyć
nienawiść i zniszczenie, aby dzieci światła nigdy nie utraciły swojego
zainteresowania pomyślnością całej rodziny ludzkiej.
Matko, polecam
Ci i powierzam Ci to wszystko, co służy postępowi na ziemi, i proszę
Cię, aby ten postęp nie był jednostronny, ale by stwarzał warunki dla
pełnego wzrostu duchowego jednostek, rodzin, wspólnot i narodów.
Powierzam Ci ubogich, cierpiących, chorych i niepełnosprawnych, ludzi
starych i umierających. Proszę Cię o pojednanie tych, którzy są w
grzechu, o uzdrowienie tych, którzy cierpią, i o podniesienie na duchu
tych, którzy utracili nadzieję i radość. Tym, którzy walczą ze
zwątpieniem, ukaż światło Chrystusa Twojego Syna.
Biskupi
Kościoła w Stanach Zjednoczonych wybrali tajemnicę Twego Niepokalanego
Poczęcia, by patronowała ludowi Bożemu w tym kraju. Niech nadzieja
zawarta w tej tajemnicy przezwycięża grzech i niech staje się udziałem
wszystkich synów i córek Ameryki, a także całej rodziny ludzkiej. W
okresie kiedy walka między dobrem i złem, między księciem ciemności a
Ojcem światła i miłości ewangelicznej staje się coraz bardziej ostra,
niech światło Twego Niepokalanego Poczęcia wskaże wszystkim drogę łaski
i zbawienia. Amen.
Modlitwa do Niepokalanej w Nagasaki
Nagasaki (Japonia), 26 lutego 1981
Gdy dane mi
jest znaleźć się w tym domu, w którym utrwaliła się pamięć
Błogosławionego Maksymiliana Kolbe, pragnę niejako zaczerpnąć z ducha
tej apostolskiej żarliwości, która kiedyś przyprowadziła go z Polski do
Japonii — i wypowiedzieć słowa, którymi ten syn świętego Franciszka,
żywy płomień miłości, zdaje się nadal przemawiać.
Słowa te są
skierowane do Ciebie, Niepokalana. Wszak to Ciebie głosił Ojciec
Maksymilian, Ciebie, odwiecznie wybraną na Matkę Syna Bożego — Ciebie,
której z uwagi na to najświętsze Macierzyństwo nie tknęła zmaza grzechu
pierworodnego — Ciebie, która stałaś się Matką jego i naszej nadziei.
Pozwól, że oto
ja, Jan Paweł II, Biskup Rzymu i Następca Świętego Piotra, a zarazem
syn tego samego narodu co Błogosławiony Maksymilian Kolbe, zawierzę
Tobie, Niepokalana, Kościół Twojego Syna, który od czterystu z górą lat
spełnia swe posłannictwo na ziemi japońskiej. Jest to ów dawny Kościół
wielkich męczenników i niezłomnych wyznawców. Jest to z kolei ten
dzisiejszy Kościół, szukający na nowo swych dróg poprzez posługę
biskupów, poprzez pracę kapłanów, braci i sióstr zakonnych, zarówno
Japończyków, jak też misjonarzy — wreszcie poprzez świadectwo świeckich
chrześcijan żyjących w rodzinach oraz różnych kręgach społeczeństwa,
kształtujących jego kulturę i cywilizację na co dzień, pracujących dla
wspólnego dobra.
Ten Kościół
jest zaprawdę ową „małą trzódką” z Ewangelii, podobnie jak „małą
trzódką” byli pierwsi uczniowie i wyznawcy, do których Chrystus
powiedział: „Nie lękajcie się, albowiem spodobało się Ojcu dać wam
Królestwo” (Łk 12, 32).
O, Niepokalana
Matko Kościoła, spraw swym pokornym u Syna wstawiennictwem, aby ta
„mała trzódka” stawała się z dnia na dzień coraz bardziej wymownym
znakiem królestwa Bożego na ziemi japońskiej! Spraw, aby poprzez nią to
królestwo coraz bardziej promieniowało w życiu i rozszerzało się w
duszach przez łaskę wiary i Chrztu świętego. Aby coraz bardziej
umacniało się przez wzorowe życie chrześcijańskie synów i córek
Kościoła na ziemi japońskiej. Żeby dojrzewało na dzień Przyjścia
Pańskiego, w którym mają się wypełnić dzieje świata w Bogu samym.
To Ci
zawierzam, o Niepokalana, i o to błagam Chrystusa przez pośrednictwo
wszystkich świętych i błogosławionych Męczenników Japońskich — oraz
Błogosławionego Maksymiliana, apostoła i miłośnika tej ziemi. Amen.
2. JAK, Z CZYM, Z KIM ZMAGALI SIĘ I ZMAGAJĄ NADAL PAPIEŻE?
Komentarz (Andrzej):
Zachęcam do przesyłania adresów
czy tekstów nawiązujących do tej tematyki, choćby w poniższych wątkach:
Spór o duszę (czy Indianin ma duszę?)
Święty Pius X (encyklika)
Spór o centrum (czy Ziemia jest centrum świata?)
Mikołaj Kopernik
Spór o metodę rozstrzygania roszczeń (wendetta czy uprawocniony powagą Najwyższego - sąd?)
Święta Rita
Spór o ewangelizację (czy można nawracać siłą?)
Papieże + polscy naukowcy z Akademii Krakowskiej (Włodkowic)
Spór o początek wszechświata (czy wielki wybuch to początek stworzenia czy etap?)
Spór o władzę (jednowładztwo czy dwuwładza: duchowna i świecka?)
Spór o środki ancykoncepcyjne (czy dopuszczalny jest jakiś rodzaj antykoncepcji?)
Błogosławiony Paweł VI (encyklika), Święty Jan Paweł II (encykliki)
Spór o prawo do samobójstwa z powodu cierpienia (czy eutanazja jest prawnie dopuszczalna?)
Spór o
- karę śmierci dla zabójcy
- prawo do
zabójstwa nienarodzonego (czy dopuszczalna jest tzw. aborcja chorego
chorego płodu?)
- karę dla dzieciobójczyń/ojcobójców
Spór o prawo do zabójstwa (czy mogę zabić uzbrojonego na moim terenie?)
Spór o tzw. małżeństwa jednopłciowe
Spór o prawo do manifestacji swoich preferencji seksualnych
Spór o prawo do wychowywania dzieci przez tzw. małżeństwa jednopłciowe
Spór o prawo do zapłodnienia typu "in vitro"
Papieże - Mecenasi nauki, kultury, sztuki (temat w opracowaniu)
Jest
wielce pouczające i zadziwiające, w jaki sposób nasz Katolicki
Kościół potrafił, przed słowa i czyny namiestników Jezusa Chrystusa,
reagować na błędy myślenia i na zachowania ludzi:
nierozumne, krwiożercze, bestialskie, lekceważące dziesięć przykazań - postulatów Stwórcy.
Jestem przeświadczony, że wielu
Papieży to rzeczywiście Ojcowie Święci - zasłużyli na miano Święty Kościoła Katolickiego.
Wielu to
ludzie, którzy widzieli, wiedzieli i "wyczuwali" więcej, bo byli w bliskim osobowym kontakcie z Duchem Świętym...
Papieże jako Apostołowie swoich czasów, jako Osoby Wybrane z wielu stanowią Boży Dar dla ludzkości.
Warto
przyglądać się i analizować wydarzenia społeczne i polityczne, które
wymagały albo wymuszały określone reakcje i decyzje Papieży.
Warto, bo choć nie ma w historii ludzkości identyczności, to są jednak wielce znaczące analogie.
W każdej epoce historycznej daje się dostrzec spory o fundamentalne prawdy:
te dotyczące świata materialnego i te, które wymykają się spod
"szkiełka i oka" a istnieją jako prawdy objawione ludziom przez Boga-Stwórcę czyli Prawdę (przez duże "P").
Niech przyczynkiem dla tego ważnego i obszernego (fascynującego) tematu będą informacje
dotyczące pontyfikatów XX wieku, kilkunastu ważnych
encyklik - orędzi, papieskich tekstów wskazujących na ciągle
"odradzające się" w nowych pokoleniach i zmieniające się w czasie -
zagrożenia dla
duszy i ciała.
W encyklikach, często dokumentach natchnionych znajdziemy m.in. definicje pojawiajających się na przestrzeni dziejów, nowych, nieznanych wcześniej zagrożeń.
Myślę, że
- z perspektywy
upływającego czasu wyraźniej jest widoczna troska Papieży o każdego człowieka, o grupy ludzi, o narody;
- dobrze mieć wgląd w objaśnienie, jak żyć "tu
i teraz" wspierając swym życiem bliskich, zbliżając bliźnich do Osobowego Dobra w dalekosiężnym celu: wspólnotowego spotkania się z Osobą Stwórcy i innymi Osobami w wieczności;
-
warto powoływać się na znane sobie (przywoływane przez kliknięcie) dokumenty i teksty, gdy
spotkamy się z krzywdzącymi opiniami na
temat papiestwa, urabianych przez właścicieli środków masowego
przekazu, sowicie wynagradzających popleczników kłamliwych, utopijnych
ideologii;
Dokumenty i teksty w czytelni portalu Opoka
Najlepiej chyba przeszukiwać zasoby z użyciem adresu http://www.opoka.org.pl/php/szukaj.php, który zawiera formularz "Szukaj".
Są tu udostępniane, w ogromnej liczbie, cenne dokumenty i teksty dotyczące wielu pontyfikatów.
To skarbnica, z której można czerpać, wybierając temat albo dokument albo Papieża.
Przykłady:
1:
Jan Paweł II. Odpowiem na twoje pytania (fragmenty książki pod redakcją Małgorzaty Pabis)
Polecamy tę książkę-perłę. Wydawnictwo Świętego Stanisława BM - Kraków www.stanislawbm.pl
Wybrane fragmenty książki są dostępne na kliknięcie: Rozum i wiara Ekumenizm Modlitwa Praca
2:
Papież Franciszek: Odważne kobiety. Msza św. w Domu św. Marty 31 maja 2016
adres: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/homilie/swmarta_31052016.html
3:
Święty Jan Paweł II:
"Żywot Maryi" (fragment książki)
adres: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/m_zywot_maryi.html
"Matka jedności i nadziei" (Audiencja generalna 1997)
adres http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/matka_jednosci12111997.html
4:
Święty Jan Paweł II: Encyklika "Centesimus Annus"
adres http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/centesimus_1.html
Kto to jest Papież? Autor: Błogosławiony Papież Paweł VI
Przemówienie podczas Audiencji generalnej - 4 II 1964
Kto to jest Papież? Jesteśmy
przekonani, że dajecie wewnętrznie odpowiedź, która jest nie taka
prosta i nie taka łatwa, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje. Kto to
jest papież? Prosimy was, byście nie odnosili waszej odpowiedzi do
Naszego imienia czy do Naszego rodowego nazwiska; to bowiem nie dałoby
wam właściwego o tej sprawie pojęcia; trzeba umysł wasz zwrócić do
imienia Pana.
Funkcją papieża, jak świętego
Piotra, jest być fundamentem. To on sam chciał nadać osobie tego,
którego wybrał jako pierwszego ze swoich uczniów, imię wskazujące na
funkcję i posłannictwo, jakie mu powierzył. Nie miał on już nazywać się
Szymon, syn Jony - było to jego imię od urodzenia - ale mu dano imię
Piotr, imię jego urzędu. Jest więc rzeczą oczywistą, że Pan Jezus
obdarzył swego wybrańca mocą specjalną i szczególnym urzędem, a jedno i
drugie przedstawione jest w tym obrazie głazu, skały, opoki. Mocą jego
jest ta siła stałości, trwałości, niezawodnej wytrzymałości,
niewzruszoności zarówno w czasie, jak i w zmiennych kolejach życia.
Funkcją zaś jego jest funkcja fundamentu, kamienia węgielnego, podpory,
tak jak to powiedział Pan Jezus do Piotra podczas ostatniej wieczerzy:
"Umacniaj twych braci" (Łk 22, 32). Piotr miał być tym fundamentem, na
którym cały Kościół Pana będzie zbudowany. Myśl Zbawiciela jest bardzo
jasna; i tu jest to właśnie, co jest jedyne i przedziwne w papiestwie.
Temu, kto ma choćby trochę doświadczenia lub wiedzy o kruchości
ludzkich spraw, to słowo do Piotra jawi się w swojej boskiej śmiałości,
która przezwycięża słabość ludzką i stawia czoło kruchości konstrukcji
zbudowanych na piasku czasu. To cud równowagi, oporu, żywotności,
wytłumaczenie swe znajdujący w obecności Chrystusa w osobie Piotra.
Oto, co to spotkanie z
papieżem winno zostawić w duszy waszej: wrażenie połączone ze
zdumieniem i radością, że się przeżyło spotkanie z zastępcą Chrystusa.
Wypada przypomnieć, że w
Piśmie świętym ten obraz skały odnosi się najpierw do Boga, tak jak się
go często widzi w Starym Testamencie; następnie odnosi się on do
Mesjasza, do samego Jezusa, kamienia węgielnego (Mt 21,42). Święty
Piotr przypomina to w swoim pierwszym liście, nazywając Chrystusa
"kamieniem żywym, kamieniem węgielnym" (2,4-6); ale następnie ten obraz
kamienia od Jezusa przechodzi na pierwszego z apostołów. Bardzo
słusznie powiada święty Leon: "Chciał Jezus, aby Piotr nosił to imię,
które Jezusa samego oznaczało: id quod Ipse erat voluit (Petrum)
nominari" (Ep 10,1; PL 54,629).
Całe rozważanie o zamiarach
Bożych, o myśli Chrystusa na temat funkcji jego zastępcy, powinno
zrodzić się z tej audiencji u papieża; dzięki niemu mamy zrozumieć i
umocnić nasze wspólne powołanie katolików, dzieci Kościoła, ludzi,
którzy znają i przeżywają wielki plan zbawienia ofiarowany światu przez
dobroć Bożą.
I tego właśnie pragniemy dla
waszego dobra duchownego w tej chwili; oczywiście nie po to, jak
powiedzieliśmy, aby uprawiać naszą własną apologię, gdyż miano, jakie
nam przysługuje, brzmi "sługa sług Bożych", ale by stanąć w obronie
Bożych planów z gorącym pragnieniem, aby były one dla was światłością i
zbawieniem.
Trzy drogi Kościoła. Autor: Błogosławiony Papież Paweł VI
Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.1 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1970
Audiencja ogólna, podczas której Papież przedstawił swą pierwszą encyklikę Ecclesiam Suam - 5 VIII 1964
O czym mówimy w tej encyklice?
Mówimy tam o tym, co, naszym zdaniem, powinien robić Kościół dzisiaj,
aby wierny był swojemu powołaniu i aby odpowiedział swemu posłannictwu.
Mówimy o metodologii, której, jak sądzimy, trzymać się powinien
Kościół, aby iść drogą zgodną z wolą Chrystusa Pana naszego. Może
encyklikę tę moglibyśmy zatytułować: Drogi Kościoła.
Drogi, na które wskazujemy, są
trzy.
Pierwsza jest duchowa; dotyczy ona świadomości o sobie samym,
jaką Kościół mieć i utrzymać powinien.
Druga jest moralna; dotyczy ona
ascetycznej, praktycznej, kanonicznej odnowy, której Kościół
potrzebuje, aby do tej świadomości się dostosować, aby być czystym,
świętym, mocnym, autentycznym.
Trzecia droga jest apostolska, a
oznaczyliśmy ją słowem mającym dziś wielkie powodzenie: dialog. Dotyczy
ona sposobu, sztuki, stylu, jaki Kościół powinien nadać swej posłudze w
tym niezgranym, zmiennym i bardzo złożonym koncercie współczesnego
świata.
Świadomość samego siebie,
odnowa, dialog - oto drogi, które się dzisiaj przed Kościołem wciąż
żywym otwierają i stanowią trzy rozdziały encykliki
Ecclesian Suam:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/ecclesiam_suam_06081964.html
Warto wsłuchać się w refleksję Benedykta dotyczącą niezwykle doniosłego wydarzenia, jakim był Sobór Watykański II:
Lekcja Soboru. Autor: Benedykt XVI (Audiencja generalna 10 października 2012)
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_10102012.html
Drodzy Bracia i Siostry!
Jutro będziemy obchodzili 50. rocznicę otwarcia Powszechnego Soboru
Watykańskiego II i rozpoczniemy Rok Wiary. W tej katechezie chcę zacząć
rozważania — w formie krótkich refleksji — nad wielkim wydarzeniem
kościelnym, jakim był Sobór, wydarzeniem, którego byłem bezpośrednim
świadkiem. Jest on, że tak powiem, niejako wielkim freskiem, którego
różnorodne i wielobarwne elementy zostały namalowane pod kierunkiem
Ducha Świętego. I tak jak na wielkim obrazie, dziś wciąż jeszcze
widzimy niezwykłe bogactwo owego czasu łaski, odkrywamy szczególne
epizody, fragmenty, okruchy.
Bł. Jan Paweł II na progu trzeciego tysiąclecia napisał: «Szczególnie
mocno odczuwam powinność ukazywania Soboru jako wielkiej łaski, która
stała się dobrodziejstwem dla Kościoła w xx wieku: został on dany jako
niezawodna busola, wskazująca nam drogę w stuleciu, które się rozpoczyna»
(List apost. Novo millennio ineunte, 57). Sądzę, że obraz ten jest
bardzo wymowny. Dokumenty Soboru Watykańskiego II, do których trzeba
powracać, uwalniając je od masy publikacji, które je skryły, zamiast
przybliżyć, są również w naszych czasach busolą pozwalającą, by Kościół
jak okręt płynął po otwartym morzu, pośród burz lub po łagodnych i
spokojnych falach, by jego żegluga była bezpieczna i by dotarł do celu.
Dobrze pamiętam ten okres: byłem młodym profesorem teologii
fundamentalnej na uniwersytecie w Bonn i arcybiskup Kolonii kard.
Frings, będący dla mnie punktem odniesienia w sensie ludzkim i
kapłańskim, zabrał mnie z sobą do Rzymu jako swego teologa konsultanta;
później zostałem mianowany również ekspertem soborowym. Było to dla
mnie wyjątkowe doświadczenie: po wielkim ferworze i entuzjazmie, które
towarzyszyły przygotowaniom, miałem okazję zobaczyć żywy Kościół —
prawie trzy tysiące ojców soborowych z całego świata, zgromadzonych pod
kierunkiem Następcy apostoła Piotra — który uczył się w szkole Ducha
Świętego, prawdziwego inspiratora Soboru. Niewiele razy w historii
można było, tak jak wówczas, niemal «dotknąć» w konkretny sposób
powszechności Kościoła w momencie wielkiej realizacji jego misji
głoszenia Ewangelii w każdym czasie i aż po krańce ziemi. W tych
dniach, jeśli zobaczycie zdjęcia z otwarcia tego wielkiego
zgromadzenia, w telewizji lub innych środkach przekazu, wy również
będziecie mogli odczuć radość, nadzieję i pokrzepienie, jakimi
napełniło nas wszystkich uczestniczenie w tym wydarzeniu pełnym
światła, które promieniuje do dziś.
W historii Kościoła, o czym jak sądzę wiecie, wiele soborów poprzedziło
Vaticanum II. Zazwyczaj te wielkie zgromadzenia kościelne były
zwoływane, by zdefiniować podstawowe elementy wiary, przede wszystkim
korygując błędy, które stanowiły dla niej zagrożenie. Pomyślmy o
Soborze Nicejskim w 325 r., którego celem było zwalczanie herezji ariańskiej i jasne potwierdzenie boskiej natury Jezusa Jednorodzonego Syna Boga Ojca; Soborze Efeskim w 431 r., który ustalił, że Maryja jest Matką Boga; Soborze Chalcedońskim w 451 r., który ustalił, że Chrystus jest jedną Osobą o dwóch naturach, boskiej i ludzkiej. W czasach nam bliższych musimy wymienić Sobór Trydencki w XVI w., który wyjaśnił zasadnicze punkty nauki katolickiej w obliczu reformacji protestanckiej; bądź Vaticanum I, który rozpoczął refleksje na różne tematy, lecz zdążył opracować tylko dwa dokumenty, jeden o poznaniu Boga, objawieniu, wierze i jej relacjach z rozumem, a drugi o prymacie papieża i jego nieomylności, ponieważ został przerwany przez zajęcie Rzymu we wrześniu 1870 r.
Jeśli przyjrzymy się Powszechnemu Soborowi Watykańskiemu II, zobaczymy,
że w tamtym momencie na drodze Kościoła nie było jakichś szczególnych
błędów w wierze, wymagających skorygowania lub potępienia, ani też nie
było konkretnych kwestii doktrynalnych bądź dyscyplinarnych do
wyjaśnienia. Można zatem zrozumieć zdziwienie małej grupy kardynałów,
obecnych w sali kapituły klasztoru benedyktyńskiego przy bazylice
św.Pawła za Murami, kiedy 25 stycznia 1959 r. bł.Jan XXIII zapowiedział
rzymski synod diecezjalny i sobór Kościoła powszechnego. Pierwszą
kwestią, którą trzeba było rozwiązać w okresie przygotowań do tego
wielkiego wydarzenia, było właśnie ustalenie, od czego należało
rozpocząć i jaki konkretny cel wyznaczyć. Pięćdziesiąt lat temu bł. Jan
XXIII w przemówieniu na otwarcie, 11 października, dał ogólną
wskazówkę: wiara miała przemawiać w sposób «odnowiony», bardziej wyrazisty
— ponieważ świat ulegał szybkim zmianom — jednakże jej odwieczne treści
miały pozostać nietknięte, bez ustępstw i kompromisów. Papież pragnął,
aby Kościół zastanowił się nad swoją wiarą, nad prawdami, które nim
kierują. Jednakże ta poważna, pogłębiona refleksja nad wiarą miała stać
się podstawą nowego stosunku między Kościołem i epoką nowożytną, między
chrześcijaństwem i pewnymi istotnymi elementami nowoczesnej myśli, nie
po to, by się do nich dostosować, lecz by ukazać temu naszemu światu,
który ma skłonność do oddalania się od Boga, potrzebę Ewangelii w całej
jej wielkości i czystości (por. bożonarodzeniowe przemówienie do Kurii
Rzymskiej, 22 grudnia 2005 r.). Wskazuje na to wyraźnie sługa Boży
Paweł VI w homilii na zakończenie ostatniej sesji Soboru — 7 grudnia
1965 r. — w niezwykle aktualnych słowach, kiedy stwierdza, że aby
dobrze ocenić to wydarzenie, «trzeba je widzieć w czasie, w którym miało miejsce. Istotnie — mówi Papież — działo się ono w czasie, w którym jak wszyscy przyznają, ludzie myślą bardziej o królestwie ziemskim niż o królestwie niebieskim; w czasie, dodajmy, w którym zapominanie o Bogu wchodzi w zwyczaj,
tak jakby to sugerował postęp naukowy; w czasie, kiedy podstawowy akt
osoby ludzkiej, która stała się bardziej świadoma siebie i swojej
wolności, rości sobie prawo do absolutnej autonomii, uwalniając się od
wszelkich praw transcendentnych; czas, w którym 'laicyzm' uważany jest
za słuszne następstwo myśli nowożytnej i najmądrzejszą normę doczesnego
ładu społecznego... W takim czasie odbywał się nasz Sobór na chwałę
Boga, w imię Chrystusa, pod natchnieniem Ducha Świętego». Tak mówił
Paweł VI. I na zakończenie wskazał, że głównym punktem Soboru była
kwestia Boga, tego Boga, który «istnieje
rzeczywiście, żyje, jest osobą, jest opiekuńczy, jest nieskończenie
dobry; więcej, nie tylko dobry sam w sobie, ale ogromnie dobry również
dla nas, jest naszym Stwórcą, naszą prawdą, naszym szczęściem, do tego
stopnia, że człowiek, kiedy podejmuje wysiłek skoncentrowania umysłu i
serca na Bogu w kontemplacji, dokonuje najwyższego i najpełniejszego
aktu swojego ducha, aktu, który dziś jeszcze może i musi być szczytem
niezliczonych dziedzin działalności ludzkiej, z którego czerpią one
swoją godność» (AAS 58 [1966], 52-53).
Widzimy, że czasy, w których żyjemy, wciąż cechuje zapomnienie i
głuchota w stosunku do Boga. Myślę zatem, że powinniśmy uczyć się od
Soboru tego, co stanowi jego najprostszą i najbardziej podstawową
lekcję, a mianowicie tego, że w swojej istocie chrześcijaństwo polega
na wierze w Boga, który jest trynitarną Miłością, i na spotkaniu,
indywidualnym i wspólnotowym, z Chrystusem, który jest przewodnikiem w
życiu i nadaje mu kierunek: cała reszta jest tego następstwem.
Rzeczą ważną dziś, podobnie jak było w pragnieniach ojców soborowych,
jest to, aby widoczne było — na nowo i wyraźnie — że Bóg jest obecny,
ma z nami związek, odpowiada nam. I że kiedy brakuje wiary w Boga,
obraca się w ruinę to, co zasadnicze, ponieważ człowiek traci swoją
głęboką godność i to, co decyduje o wielkości jego człowieczeństwa,
wbrew wszelkim przejawom redukcjonizmu. Sobór przypomina nam, że do
Kościoła, we wszystkich jego częściach, należy zadanie, mandat
przekazywania słowa miłości Boga, który zbawia, aby było słuchane i
przyjmowane Boże powołanie, które niesie z sobą naszą wieczną
szczęśliwość.
Patrząc w tym świetle na bogactwo zawarte w dokumentach Vaticanum II,
pragnę wymienić tylko cztery konstytucje, niejako cztery główne
kierunki na busoli, która wskazuje nam drogę. Konstytucja o liturgii
świętej Sacrosanctum Concilium wskazuje, że w Kościele na początku jest
adoracja, jest Bóg, że na centralnym miejscu jest tajemnica obecności
Chrystusa. A Kościół, ciało Chrystusa i lud pielgrzymujący w czasie, ma
za podstawowe zadanie wielbienie Boga, co wyraża Konstytucja
dogmatyczna Lumen gentium. Trzecim dokumentem, który chcę wymienić,
jest Konstytucja o Objawieniu Bożym Dei verbum: żywe Słowo Boże
gromadzi Kościół i go ożywia podczas całej wędrówki w historii. A
sposób, w jaki Kościół niesie całemu światu światło, które otrzymał od
Boga, aby był uwielbiony, jest zasadniczym tematem Konstytucji
duszpasterskiej Gaudium et spes.
Sobór Watykański II jest dla nas mocnym wezwaniem do odkrywania
codziennie piękna naszej wiary, do głębokiego jej poznawania, by
umacniała się nasza więź z Panem, do pełnego życia naszym
chrześcijańskim powołaniem. Niech Najświętsza Maryja Panna, Matka
Chrystusa i całego Kościoła, pomoże nam urzeczywistnić i wypełnić to,
co ojcowie Soboru, ożywiani przez Ducha Świętego, przechowywali w
sercu: pragnienie, by wszyscy mogli poznać Ewangelię i spotkać Pana
Jezusa jako drogę, prawdę i życie. Dziękuję.
po polsku:
Witam przybyłych na audiencję pielgrzymów polskich, a szczególnie
Kompanię Węglową i Holding Węglowy ze Śląska. Jutro, wspominając złoty
jubileusz inauguracji Soboru Watykańskiego II, rozpoczniemy uroczyście
Rok Wiary. Niech będzie on czasem ożywienia w sercach oczekiwań ojców
Soboru, by wszyscy ludzie mogli poznać Ewangelię i spotkać Chrystusa,
który jest drogą, prawdą i życiem. Z serca wam wszystkim błogosławię.
opr. mg/mg Copyright © by L'Osservatore Romano (12/2012) and Polish Bishops Conference
PAPIEŻE (tu głównie XX WIEKU)
1) Ojciec Święty Pius X (1903-1914) - Święty KK
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pius_X
Encyklika o zasadach modernistów: Pascendi dominici gregis (1907); Czytaj...
Encyklika
o losie Indian: Lacrimabili statu Indorium (1912); Czytaj na portalu OPOKA..
2) Ojciec Święty Benedykt XV (1914-1922)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Benedykt_XV
Encyklika o przyczynach I wojny światowej: Ad beatissimi apostolorum (1914).
3) Ojciec Święty Pius XI (1922-1939)
Encyklika o małżeństwie chrześcijańskim Casti connubi, (1930) Czytaj na portalu OPOKA...
4) Ojciec Święty Pius XII (1939-1958)
Pół wieku przekłamań (na temat pontyfikatu Piusa XII). Autor: Adam Suwart
Źródło: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THO/pk200841-piusxii.html
50 lat temu zmarł
Pius XII. Jego pontyfikat przypadł na jeden z najtrudniejszych okresów
w historii Kościoła. Był to czas rasistowskich prześladowań, walki z
Kościołem i religią, komór gazowych, pogardy dla słabych i ułomnych,
systemowego kłamstwa, dwóch totalitaryzmów i rodzącego się
konsumpcjonizmu. Przez ostatnie pół wieku zrobiono wiele, żeby
zniekształcić obraz papieża, któremu przyszło rządzić Kościołem w tych
niełatwych czasach.
Kiedy 9 października 1958 roku
umarł Pius XII, mówiono o nim z głębokim szacunkiem i wdzięcznością.
Prezydent USA Dwight Eisenhower oświadczył, że „po śmierci papieża
Piusa XII świat stał się uboższy". A Golda Meir, ówczesna minister
spraw zagranicznych Izraela, napisała w tonie znacznie wykraczającym
poza styl kurtuazyjnej depeszy: „Nasze czasy stały się bogatsze dzięki
temu głosowi, mówiącemu donośnie o wielkich prawdach moralnych ponad
zgiełkiem toczącego się konfliktu. Opłakujemy dziś wielkiego sługę
pokoju". Po upływie kilku zaledwie lat ten sam papież, przed
sarkofagiem którego jesienią 1958 roku hołd złożyło ponad milion
wiernych z całego świata, stał się bohaterem czarnej legendy. Zaczęto
mówić, że podczas wojny pozostał niewrażliwy na cierpienia innych i
milczał w obliczu zbrodni przeciw ludzkości, które być może jego
interwencja zdołałaby powstrzymać.
Jeszcze po 50 latach w wielu
środowiskach utrzymują się podobne stereotypy. W charakterystyczny dla
siebie subtelny sposób zwrócił na to niedawno uwagę sam Papież Benedykt
XVI: „Dużo napisano o nim (papieżu Piusie XII - dop. red.) w ciągu tego
pięćdziesięciolecia i nie zawsze we właściwym świetle ukazane zostały
rozliczne aspekty jego wielorakiej działalności pasterskiej". Podczas
zorganizowanego niedawno w Rzymie specjalnego sympozjum Papież Benedykt
wyraził nadzieję, że 50. rocznica śmierci Piusa XII stanie się okazją
do poznania prawdy historycznej o jego działalności i postawie. Jak
więc było naprawdę? I czy lewicowa minister, a później premier Izraela,
miała rację, gdy w depeszy kondolencyjnej sprzed 50 laty napisała o
papieżu Piusie XII jako „wielkim słudze pokoju"?
Antylegenda z Kremla
Wymowne jest, że już w lutym
1960 roku Nikita Chruszczow zatwierdził ściśle tajny plan moralnego
zniszczenia Watykanu i głowy Kościoła katolickiego. W tamtym czasie na
Stolicy Piotrowej zasiadał już od niemal dwóch lat Angelo Roncalli,
znany jako Jan XXIII. Chruszczowowi i jego służbom nie chodziło jednak
o bezpośredni atak na urzędującego papieża, ale o skompromitowanie jego
poprzednika, nieżyjącego od 1958 roku papieża Piusa XII. „Wybrano tego
papieża właśnie dlatego, że już od półtora roku nie żył, a KGB
wyznawało zasadę, że «zmarli nie mogą się bronić»"- wyjawił niedawno na
łamach amerykańskiego czasopisma były rumuński szpieg Pacepa. Według
założeń sowieckiego wywiadu, papież Pius XII miał być różnymi środkami,
m.in. poprzez oddziaływanie kulturalne w Europie Zachodniej,
przedstawiany jako antysemita, germanofil, zwolennik hitleryzmu, który
wręcz zachęcał Führera do rozpętania Holocaustu. Ta czarna
„antylegenda" papieża Piusa XII miała być „potwierdzona" za pomocą
oryginalnych dokumentów watykańskich, które należało jedynie w tym celu
„nieznacznie zmienić".
Głos Benedykta
Jak było naprawdę? Czy Pius
XII był biernym papieżem, który milczał i trzymał swój Kościół na
bezpiecznym uboczu podczas Holocaustu? Czy raczej był zręcznym
dyplomatą, kalkulującym, jak i kiedy użyć swojej mocy i autorytetu dla
ratowania Żydów, obawiającym się zarazem, że otwarta akcja prowadziłaby
do śmierci kolejnych ich tysięcy? Na pytanie to odpowiedział przed
kilkunastu dniami sam Benedykt XVI: „Dowiadujemy się dziś, że (Pius XII
- dop. red.) nie szczędził wysiłków, gdziekolwiek to było możliwe, by
interweniować na rzecz ofiar bezpośrednio, bądź poprzez instrukcje,
wydane jednostkom lub instytucjom Kościoła katolickiego. Niemała liczba
jego interwencji dokonana była w tajemnicy i milczeniu dlatego właśnie,
że biorąc pod uwagę konkretną sytuację owego złożonego momentu
historycznego, tylko w taki sposób można było uniknąć najgorszego i
ocalić jak największą liczbę Żydów. To jego odważne i ojcowskie oddanie
zostało zresztą uznane i docenione (...). Wystarczy przypomnieć
spotkanie Piusa XII, 29 listopada 1945 roku, z osiemdziesięcioma
delegatami więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, którzy podczas
specjalnej audiencji, jaką mieli w Watykanie, chcieli osobiście
podziękować za wielkoduszność, jaką papież okazał im, prześladowanym w
straszliwych czasach nazistowskiego faszyzmu".
Zapomniane fakty
Dla skromnego jedynie
zilustrowania słów obecnego papieża warto tu przytoczyć kilka faktów.
Zabiegi na rzecz zachowania pokoju - niekoniecznie spektakularne czy
wypowiedziane z okna Pałacu Apostolskiego - Pius XII podejmował długo
przed nastaniem roku 1939. Kiedy po zawarciu 23 sierpnia 1939 r.
osławionego paktu Ribbentrop - Mołotow sytuacja w Europie stała się
beznadziejna, papież już następnego dnia wystosował dramatyczny apel
radiowy do rządów o odpowiedzialność i prowadzenie dalszych rozmów w
celu zapewnienia pokoju. Nie trzeba dodawać, że dla dyktatorskich
reżimów Stalina i Hitlera apele te nie miały większego znaczenia.
Widząc okrucieństwo i beznadzieję wojny, Ojciec Święty, który z racji
pozostawania głową państwa watykańskiego zobowiązany był w świetle
prawa międzynarodowego do zachowania neutralności, starał się za
wszelką cenę pomagać ofiarom wojny.
Mimo to około 5 mln Żydów
zostało zamordowanych w okupowanej przez Niemcy hitlerowskie Europie.
Hekatombę tę przeżyło niespełna milion Żydów, spośród których 90 proc.
ratunek zawdzięczało katolikom! Już w 1939 roku, dzięki interwencjom
papieża, Brazylia wydała ponad 3 tys. wiz dla „katolików niearyjczyków"
z Niemiec, a także z Belgii, Szwajcarii i Anglii. Dyplomacja papieska
na polecenie Piusa XII starała się poprzez lokalne episkopaty blokować
wprowadzenie ustawodawstwa rasistowskiego w Rumunii, Słowacji i na
Węgrzech. W 1940 r. Watykan interweniował w obronie Żydów na Litwie i w
Hiszpanii na prośbę wielkiego rabina Jerozolimy, Herzoga. Podobne
interwencje u władz włoskich na rzecz Żydów dalmatyńskich i chorwackich
Stolica Apostolska podjęła w roku 1941. W tym samym czasie Watykan
oprotestował antysemickie prawodawstwo wprowadzone na Słowacji i w
vichystowskiej Francji. W orędziu bożonarodzeniowym w tymże roku Pius
XII mówił o „setkach tysięcy ludzi bez ich osobistej winy, a głównie
dlatego, że są narodowości żydowskiej, wydawanych na natychmiastową lub
powolną śmierć". Mimo wielu interwencji i akcji obliczonych na
rzeczywisty skutek, a nie jedynie efekt propagandowy, Pius XII nie
zdobył się na oficjalny list czy nawet encyklikę, w której
jednoznacznie i otwarcie potępiłby zbrodniczy charakter hitleryzmu. Do
dziś czyni się mu z tego powodu zarzut. On sam jednak odpowiedział na
pytanie, dlaczego tego nie uczynił. W liście napisanym w 1940 roku do
biskupa berlińskiego Ojciec Święty stwierdził, że jednym z powodów była
chęć uniknięcia jeszcze gorszego położenia Żydów, które mogło nastąpić
po jego ewentualnym proteście.
Nie znamy jeszcze pełnej
prawdy o wysiłkach Watykanu na rzecz pokoju w trudnych latach trzeciej
i czwartej dekady XX wieku. Nie uczono nas o tym w szkołach, a częściej
padaliśmy ofiarą kłamliwej propagandy. Przedstawione wyżej fakty to
jedynie przykłady niektórych takich działań Piusa XII. Nadal należy
prowadzić badania, aby odkrywać prawdę o tej ważnej dla świata sprawie.
I choć dla wielu milionów katolików wystarczy świadectwo Jana Pawła II,
który zgodził się na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Eugenia
Pacellego - Piusa XII, to jednak nadal - ku przestrodze - powinniśmy
pamiętać o cynicznej prawdzie wypowiedzianej podobno przez Jurija
Andropowa, szefa KGB w latach 60., że „ludzie są zawsze skłonni
bardziej wierzyć w zło niż w dobro".
„Dużo napisano o papieżu
Piusie XII w ciągu tego pięćdziesięciolecia i nie zawsze we właściwym
świetle ukazane zostały rozliczne aspekty jego wielorakiej działalności
pasterskiej" - stwierdził Ojciec Święty Benedykt XVI w przestaniu
podczas sympozjum w 50. rocznicę śmierci Piusa XII. Po 50 latach od
śmierci papieża, którego pontyfikat przypadł m.in. na czas II wojny
światowej, wielu ludzi na świecie nadal skażonych jest czarną
antylegendą, jaką wokół tej postaci starały się wykreować sowieckie
specłużby •
***********opr. mg/mg Copyright © by Przewodnik Katolicki (41/2008)
Encyklika "Mystici corporis", o Mistycznym Ciele Jezusa Chrystusa i o naszym w nim zjednoczeniu z Chrystusem (1943) Czytaj na portalu OPOKA...
Encyklika "Quaemadmodum" o bezzwłocznej pomocy na rzecz cierpiących niedostatek dzieci (1946) Czytaj na portalu OPOKA...
List do Episkopatu Polskiego z 29.06.1945 http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/listy/episkopat_pl_29061945.html
List do Episkopatu Polski (grudzień 1946) http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/listy/episkopat_pl_23121946.html
5) Ojciec Święty Jan XXIII (1958-1963) - Święty KK
Dobry papież. Jak stał się świętym i odnowił Kościół. Greg Tobin.
Fragment książki Wydawnictwa M: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/m_dobry_papiez.html
Św. Angelo Giuseppe Roncalli — Papież Jan XXIII: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/or201405-jan23.html
Dzisiaj światu potrzeba dobroci. Autor: Ks. Józef Gaweł SCJ http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THO/niedziela201419-jan23.html
************
Encyklika Ad Petri Cathedram o rozwoju prawdy, jedności i pokoju w duchu miłości, 29.06.1959: Czytaj na portalu OPOKA...
************
Encyklika Sacerdotii nostri primordia o św. Janie Marii Vianney'u, 1.08.1959: Czytaj na portalu OPOKA...
************
Encyklika Aeterna Dei Sapientia, o św. Leonie I Wielkim, Papieżu i Doktorze Kościoła, 11.11.1961: Czytaj na portalu OPOKA...
************
Encyklika Mater et Magistra o współczesnych przemianach społecznych w świetle nauki chrześcijańskiej, 15.05.1961: Czytaj na portalu OPOKA...
************
Encyklika
Pacem in Terris, o pokoju między wszystkimi narodami opartym na
prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności, 11.04.1963:
Czytaj na portalu OPOKA...
6) Ojciec Święty Paweł VI (1963-1978) - Błogosławiony KK
Encyklika "Ecclesiam
suam", o drogach, którymi Kościół Katolicki powinien kroczyć w dobie
obecnej przy pełnieniu swej misji, 6.08.1964
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/ecclesiam_suam_06081964.html
Encyklika Populorum Progressio: o popieraniu rozwoju ludów, 26.03.1967
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/populorum_progressio_26031967.html
****************
Encyklika Ojca Świętego Pawła VI "Humanae Vitae" - O zasadach moralnych
w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego (25.07.1968)
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/humane.html
Kościół przeciw antykoncepcji. Aktualność Humanae vitae. Ks. Ryszard Groń: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/rg-humanae40.html
Bezkrwawy męczennik. Autor: Ks. Marek Gancarczyk. Więcej: Gość Niedzielny 42/2014 na ss. 18—21)
Beatyfikacja papieża Pawła VI
w niedzielę kończącą synod biskupów o rodzinie nie może być
przypadkowa. Zarówno obecny synod, jak i Paweł VI znaleźli się pod
ogromną presją światowej opinii publicznej. Od synodu oczekuje się
dopuszczenia osób żyjących w związkach niesakramentalnych do Komunii
świętej. Od Pawła VI prawie cały świat oczekiwał zgody na stosowanie
środków antykoncepcyjnych. Po śmierci Jana XXIII to właśnie na niego
spadł obowiązek rozstrzygnięcia tego problemu. Trzeba pamiętać, że w
latach sześćdziesiątych Europa wchodziła w okres rewolucji seksualnej.
W roku 1960 w sprzedaży pojawiła się pierwsza pigułka antykoncepcyjna.
Paweł VI znalazł się pod niewiarygodną wprost presją — nie tylko
mediów, ale też kościelnych konsultorów. Większość członków papieskiej
komisji opowiedziała się za dopuszczalnością tychże środków.
Dla papieża była to jedna z
najtrudniejszych decyzji, o czym sam powiedział w czasie audiencji 31
lipca 1968 roku, a więc kilka dni po podpisaniu encykliki „Humanae
vitae”: „Żaden inny problem, jak ten, nie dał nam tak odczuć ciężaru
naszego urzędu”. Paweł VI jednoznacznie uznał stosowanie środków
antykoncepcyjnych za moralnie złe. Ani wcześniej, ani potem nie było
chyba dokumentu kościelnego, który byłby tak powszechnie krytykowany i
odrzucany. Na Pawła VI spadła lawina krytyki i wewnątrzkościelnego
nieposłuszeństwa, co wiązało się z ogromnym cierpieniem. Papież uniósł
ten ciężar i nie wycofał się ze swojego nauczania. Już to każe patrzeć
na Pawła VI z wielkim szacunkiem i pozwala go nazwać męczennikiem ducha
(więcej GN 42/2014 na ss. 18—21). Swoją decyzją sprzeciwił się potężnym
prądom współczesnej cywilizacji.
****************
Adhortacja apostolska Evangelii Nuntiandi "O ewangelizacji w świecie współczesnym"
Data 8.12.1975 http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/adhortacje/evangelii_nuntiandi.html
Tłumaczenie aprobowane przez Konferencję Episkopatu Polski. Miesięcznik Kościelny Archidiecezji Poznańskiej, 7-8/1976
Uwaga: Tekst, z oczywistych
względów, przetworzony został z wersji papierowej, może zawierać więc
typowe błędy wynikające z niedoskonałości procesu OCR. W razie
dostrzeżenia takowych prosimy zgłosić je redakcji Opoki.
Czcigodnym braciom i umiłowanym synom pozdrowienie i błogosławieństwo apostolskie
Wstęp
1. Głoszenie Ewangelii ludziom
naszych czasów, pełnym nadziei, ale również często nękanym lękiem i
trwogą, należy uważać bez wątpienia za służbę świadczoną nie tylko
społeczności chrześcijan, ale także całej ludzkości. Dlatego obowiązek
umacniania braci — który otrzymaliśmy od Chrystusa Pana wraz z urzędem
Następcy Piotra1 i który uważamy za naszą codzienną troskę2, za program
życia i działania oraz za pierwszorzędną cząstkę Naszego Pontyfikatu —
wydaje się Nam o wiele wyższy i pilniejszy, gdy chodzi o umacnianie
Naszych braci w dziele ewangelizacji, aby oni w tych niepewnych i
burzliwych czasach wykonywali to dzieło z coraz 'większą miłością,
gorliwością i radością.
2. To właśnie chcemy czynić
obecnie, pod koniec Roku Świętego, w ciągu którego Kościół, „usiłując
głosić Ewangelię wszystkim ludziom”8, niczego innego nie miał na oku,
jak tylko pełnienie misji zwiastuna Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa,
szerzonej przez siebie na mocy tego podwójnego podstawowego zlecenia:
... „Przyobleczcie nowego człowieka”4 i „Pojednajcie się z Bogiem”5
Skłania Nas do tego dziesiąta
rocznica zakończenia II Soboru Watykańskiego, którego postulaty dadzą
się streścić w tym jednym: dokładać starań, żeby Kościół XX wieku stał
się bardziej zdatny do głoszenia Ewangelii ludziom tegoż stulecia.
Pragniemy to uczynić w rok po
odprawieniu trzeciego ogólnego zebrania Synodu Biskupów — który jak
wiadomo rozpatrywał problem ewangelizacji — i to tym bardziej, że sami
Ojcowie Synodu żądali tego od Nas. W rzeczy samej, kiedy zakończył się
wspomniany Synod, postanowili oni owoc swojej pracy powierzyć z wielkim
zaufaniem i prostotą w ręce Pasterza Kościoła powszechnego,
oświadczając, że oczekują od Biskupa Rzymskiego nowego bodźca, który by
Kościołowi, jeszcze głębiej przenikniętemu nieśmiertelną siłą i mocą
Pięćdziesiątnicy, mógł przynieść nowe szczęśliwe czasy dla
ewangelizacji6.
3. My sami raz po raz
uwypuklaliśmy wagę problemu ewangelizacji na długo przed odbyciem
Synodu: „Warunki społeczne— mówiliśmy do Świętego Kolegium Kardynałów,
dnia 22 czerwca 1973 roku — zmuszają nas wszystkich do zrewidowania
metod i poszukiwania z całych sił takich dróg i sposobów, za pomocą
których można by ludziom naszego wieku głosić orędzie chrześcijańskie,
w którym jedynie będą mogli znaleźć odpowiedź na swe pytanie, a także
zaczerpnąć siły do wypełniania obowiązków, jakie nastręcza wzajemne
współżycie ludzi”7. Do tych słów dodamy tu jeszcze, że, aby należycie
odpowiedzieć na przynaglające nas postulaty Soboru, jest rzeczą
konieczną, abyśmy nie tylko mieli przed oczyma dziedzictwo wiary, które
Kościół winien przekazywać całe i nienaruszone, lecz także, abyśmy
podawali to dziedzictwo dzisiejszym ludziom sposobem możliwie jasnym i
przekonywującym.
4. Na tej wierności względem
orędzia, któremu służymy, a także względem ludzi, którym winniśmy
przekazywać je całe i żywe, zasadza się sedno ewangelizacji. Stawia ona
trzy bardzo trudne kwestie, którymi pilnie zajmowali się Ojcowie Synodu
w 1974 roku:
— Jak mianowicie ma się dziś sprawa tej mocy tkwiącej w orędziu ewangelicznym, która ma przenikać do głębin sumienie człowieka?
— Do jakiego stopnia i jak ta moc Ewangelii skuteczna jest w prawdziwym przemienianiu ludzi obecnego stulecia?
— Jakich metod należy używać w głoszeniu Ewangelii, żeby jej moc zaktualizować?
Te pytania już wyraźnie
uwydatniają problem, jaki Kościół dzisiaj sobie stawia, a który można
wyrazić tymi słowami: czy Kościół po Soborze oraz mocą Soboru — który
trzeba wpisać w karty najnowszej historii jako godzinę Bożą — czuje się
bardziej zdolny do głoszenia Ewangelii oraz do świadomego, wolnego i
skutecznego jej wpajania w serca ludzi, czy też nie?
5. Wszyscy dostrzegamy, iż
nagli konieczność dania na to pytanie, szczerej, pokornej i odważnej
odpowiedzi, oraz wyciągnięcia z niej zasad postępowania. Powodowani
„troską o wszystkie Kościoły”8, chcemy pomóc Naszym Braciom i Synom do
odpowiedzi na pytania, w tym przedmiocie. Oby słowa Nasze, dotyczące
rozważania nad sprawą ewangelizacji, w oparciu o bogaty dorobek samego
Synodu, stały się zaproszeniem dla całego Ludu Bożego w Kościele,
zgromadzonego w celu przeprowadzania tego rodzaju rozważań, i aby
rozbudziły we wszystkich nowe starania, najbardziej zaś w tych, „którzy
trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem”9, ażeby każdy z nich
przykładał się do „należytego traktowania słowa prawdy”10 i ażeby
wykonywał dzieło ewangelisty poprzez doskonałe wypełnianie swej własnej
posługi.
Wydaje się Nam, że taka
Adhortacja ma kluczowe znaczenie, ponieważ głoszenie ewangelicznego
orędzia nie jest czymś takim, co Kościół mógłby dowolnie albo
wykonywać, albo nie wykonywać, ale jest zadaniem i obowiązkiem,
nałożonym mu przez Pana Jezusa, ażeby ludzie mogli wierzyć i dostąpić
zbawienia. Głoszenie Ewangelii jest zgoła konieczne, jest jedyne w
swoim rodzaju i nic go nie może zastąpić.
Nie znosi ono niedbalstwa, ani
mieszania zasad Ewangelii z zasadami innych religii, ani jakiegoś
dostosowywania, ponieważ od niego zależy cała sprawa zbawienia ludzi i
w nim zawierają się najpiękniejsze treści boskiego Objawienia. Ono nie
wymaga mądrości ludzkiej, ale samo z siebie może wzbudzić wiarę: wiarę,
mówimy, która opiera się na mocy Bożej11. Ono jest Prawdą, i dlatego
trzeba, żeby głosiciel prawdy poświęcił jej cały swój czas i wszystkie
swe siły, a jeśli zajdzie konieczność, aby i życie samo złożył w
ofierze.
I. Od Chrystusa, twórcy ewangelizacji do Kościoła ewangelizującego
6. Świadectwo, które Chrystus
dał o sobie, a św. Łukasz przytacza w swej Ewangelii — „Muszę głosić
Słowo Boże”12 — ma wielkie zaiste znaczenie, gdyż jednym słowem określa
całe posłannictwo Jezusa: „Ponieważ na to zostałem posłany”13. Te słowa
nabierają swego pełnego znaczenia, gdy porówna się je z wcześniejszymi
tekstami ewangelicznymi, w których Chrystus stosuje do siebie zapowiedź
Izajasza proroka: „Duch Pański nade mną; dlatego mnie namaścił, abym
głosił Ewangelię ubogim”14.
Jezus wyznaje, że właściwym
zadaniem, dla którego wypełnienia został posłany przez Ojca, jest nieść
radosną nowinę od miasta do miasta, w pierwszym rzędzie ubogim, którzy
często są chętniejsi do jej przyjęcia: iż mianowicie wypełniły się
obietnice Przymierza, danego przez Boga. Wszystkie też elementy
Chrystusowej tajemnicy — Wcielenie, cuda, nauka, powołanie uczniów,
posłanie dwunastu Apostołów, krzyż i Zmartwychwstanie, nieustanna
obecność Jego wśród swoich — należały do czynności ewangelizacyjnej.
7. Podczas obrad synodalnych
Biskupi bardzo często podnosili tę prawdę, że sam Jezus, Ewangelia
Boga15, był pierwszym i największym głosicielem Ewangelii. Takim był aż
do końca, aż do doskonałego wypełnienia i do ofiary za swojego
ziemskiego życia.
Głosić Ewangelię; jakież
znaczenie Chrystus przyznaje temu powierzonemu sobie zadaniu? Niełatwo
jest przedstawić całościowo i dokładnie, czym rzeczywiście jest ta
funkcja, jakie zawiera elementy, jakimi sposobami winna być
uskuteczniana ewangelizacja, taka jak ją Chrystus pojmował i
doprowadził do skutku. Zresztą, usiłowania celem dokonania takiej
syntezy nigdy nie osiągną kresu. Niech więc wystarczy nam wspomnieć
niektóre, główne elementy.
8. Chrystus, jako głosiciel
Ewangelii, przede wszystkim wieści Królestwo, Królestwo Boże, któremu
przypisuje taką ważność, że wszystko inne w zestawieniu z nim stanowi
dodatkową „resztę”16. Dlatego Królestwo Boże trzeba uważać za coś
absolutnego, a wszystko inne należy od niego uzależniać. Chrystus Pan
lubił różnorako opisywać szczęście przynależenia do tego królestwa;
szczęście, na które składają się pewne zadziwiające rzeczy, odrzucone
przez świat17. Określił też postulaty tego Królestwa i jego „Wielką
Kartę”18, jego głosicieli19, tajemnice20, jego dzieci21 czuwanie i
wierność, jakich wymaga się od tych, którzy oczekują jego ostatecznego
przyjścia22.
9. Jako szczyt i centrum swej
Dobrej Nowiny, Chrystus zwiastuje zbawienie, wielki dar Boga, który
należy uważać nie tylko za uwolnienie od wszystkiego, co człowieka
uciska, ale przede wszystkim za wyzwolenie go od grzechu i od Złego,
wiążące się z radością, jakiej ktoś zażywa, gdy poznaje Boga i jest
przez Niego poznawany, gdy Boga widzi i w Nim ufnie spoczywa. To
wszystko zaczyna się dziać za życia Chrystusa i na zawsze przygotowuje
się przez Jego śmierć i zmartwychwstanie; ale ma być cierpliwie
prowadzane dalej w ciągu historii aż całkowicie wypełni się w dniu
ostatecznego przyjścia Chrystusa; nikt nie wie, kiedy ono nastąpi,
oprócz Ojca23.
10. To „Królestwo” i to
„Zbawienie” — wyrazy te są kluczowymi dla zrozumienia ewangelizacji
Jezusa Chrystusa — może otrzymać każdy człowiek jako łaskę i
miłosierdzie; wszakże każdy zdobyć je musi siłą — bo jak Pan mówi,
gwałtownicy je porywają24 — pracą i cierpieniem, życiem prowadzonym
według zasad Ewangelii, zaparciem się siebie i krzyżem, duchem
ewangelicznych błogosławieństw. A przede wszystkim te dobra każdy może
osiągnąć przez duchowe odnowienie samego siebie, które Ewangelia nazywa
„metanoia”, mianowicie przez nawrócenie całego człowieka, które w pełni
przemienia jego ducha i serce. 25
11. Obwieszczanie Królestwa
Bożego przez Chrystusa dokonuje się przez przepowiadanie słowa, jakiemu
równego nigdzie nie znajdziesz: „Cóż to za nauka nowa? że z mocą ...
nakazuje;26 A wszyscy Mu przyświadczali: i dziwili się pełnym wdzięku
słowom, które płynęły z ust Jego;27 Nigdy człowiek tak nie
przemawiał”28. Bo słowa Chrystusa odkrywają tajemnice Boga, Jego zamysł
oraz Jego obietnice, i dlatego przemieniają serce człowieka i jego los.
12. Chrystus dokonuje także
obwieszczenia Królestwa za pomocą niezliczonych znaków, które wzbudzają
podziw u rzesz, a równocześnie pociąga je do siebie, poruszane
pragnieniem widzenia Go, słuchania i nawrócenia się za Jego przyczyną:
należą tu uzdrowienia chorych, przemiana wody w wino, rozmnożenie
chleba, wskrzeszenie zmarłych. Z tego wszystkiego powstaje znak,
któremu On przypisuje wielką wagę; mali czy ubodzy przyjmują Ewangelię,
stają się Jego uczniami, gromadzą się „w Jego imię”, tworząc wielką
społeczność tych, co w Niego wierzą. Bo Jezus, który stwierdza: „muszę
głosić Królestwo Boże”29, jest tym samym Jezusem, o którym Jan
Ewangelista zapewnił, że przyszedł i umarł po to, „by rozproszone
dzieci Boże zgromadzić w jedno”30. W taki więc sposób sam dokonuje
swego objawienia, dopełniając je i potwierdzając poprzez świadectwa,
jakie daje o sobie poprzez swoje słowa i czyny, przez znaki i cuda, a
najbardziej przez swoja mękę i zmartwychwstanie, przez posłanie Ducha
Prawdy31.
13. Ci, którzy szczerym sercem
przyjmują Dobrą Nowinę, mocą tejże Nowiny oraz wspólnej wiary gromadzą
się w imię Jezusa, ażeby razem szukać Królestwa, budować je i
wprowadzać je do swego życia. I tak tworzą wspólnotę, która z kolei
staje się głosicielką Ewangelii. Rozkaz dany Dwunastu — „Idźcie,
głoście Ewangelię” — dotyczy wszystkich chrześcijan, chociaż na różny
sposób. To jest przyczyną, dlaczego Piotr nazywa ich „ludem nabytym,
aby głosił potęgę tego, który z ciemności wezwał ich do swego
przedziwnego światła”32, mianowicie aby głosił te wielkie sprawy Boże,
jakie każdy z wiernych mógł usłyszeć w swym własnym języku33. Zresztą,
Ewangelia Królestwa, które przyszło i już się rozpoczęło, odnosi się do
wszystkich ludzi wszystkich czasów. Ci więc, którzy tę nowinę przyjęli
i jej mocą gromadzą się we wspólnotę zbawienia, mogą i powinni
przekazywać ją i rozpowszechniać.
14. Kościół to dobrze wie,
ponieważ jest świadomy, że słowa Zbawiciela — „muszę głosić Królestwo
Boże”34 — jak najprawdziwiej odnoszą się do niego. I chętnie dodaje ze
św. Pawłem: „To, że głoszę Ewangelię, nie jest mi powodem do chwały.
Świadomy jestem ciążącego na mnie obowiązku; biada mi, gdybym nie
głosił Ewangelii”35. A co się Nas tyczy, to pod koniec zjazdu Biskupów
w październiku 1974 roku z wielką radością i pociechą słuchaliśmy tych
wspaniałych słów: „Ponownie chcemy to z naciskiem stwierdzić, że nakaz
głoszenia Ewangelii wszystkim ludziom jest pierwszorzędnym i naturalnym
posłannictwem Kościoła”;36 nakaz ten i posłannictwo zobowiązuje tym
bardziej w dobie wielkich i poważnych przemian w dzisiejszym
społeczeństwie. Obowiązek ewangelizacji należy uważać za łaskę i
właściwe powołanie Kościoła; wyraża on najprawdziwszą jego właściwość.
Kościół jest dla ewangelizacji, czyli po to, aby głosił i nauczał słowa
Bożego, ażeby przez nie dochodził do nas dar łaski, żeby grzesznicy
jednali się z Bogiem, a wreszcie żeby uobecniał nieustannie ofiarę
Chrystusa w odprawianiu Mszy św., która jest pamiątką Jego śmierci i
chwalebnego Zmartwychwstania.
15. Ten, kto wczytuje się w
księgi Nowego Testamentu, zwraca uwagę na początki Kościoła i uważnie
bada poszczególne etapy jego rozwoju oraz sposób życia i działania, nie
może nie zauważyć, że ewangelizacja wiąże się z jego najgłębszą istotą:
— Kościół bierze swój początek
z ewangelizacji Jezusa i dwunastu Apostołów; jest jakby naturalnym
owocem tego dzieła, owocem zamierzonym, najbliższym i najbardziej
widocznym: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”87, I
rzeczywiście, ci, którzy „przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni; i
przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz ... Pan zaś
pomnażał codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia”38.
— Kościół, zrodzony z tego
rodzaju misji, z kolei sam został posłany przez Jezusa. Pan chwały
wrócił do Ojca, a on zostaje na świecie. Jest jakby znakiem
przyciemnionym, a zarazem jasnym nowej obecności Jezusa, Jego odejścia
i pozostania. On nieprzerwanie je przedłuża.
Przede wszystkim zaś Kościół
powinien ustawicznie prowadzić Jego własną misję i Jego dzieło
ewangelizacji39. Wspólnota chrześcijan nigdy nie zamyka się sama w
sobie; jej życie wewnętrzne — życie modlitwy, słuchanie słowa i nauki
Apostołów, wykonywanie miłości braterskiej, łamanie chleba40 — osiąga
swą pełną moc tylko wtedy, kiedy staje się świadectwem, wzbudza podziw,
rodzi nawrócenie, staje się przepowiadaniem i obwieszczaniem Ewangelii.
I tak cały Kościół podejmuje misję ewangelizacji, a działanie każdego z
osobna bardzo pomaga wszystkim.
— Kościół jako głosiciel
Ewangelii, zaczyna swe dzieło od ewangelizowania samego siebie. Jako
wspólnota wierzących, jako wspólnota nadziei wyrażanej życiem i
dzielonej z innymi oraz wspólnota braterskiej miłości, musi ciągle
słuchać tego, w co wierzy, i motywów swej nadziei, i nowego przykazania
miłości. Jako Lud Boży, który żyje wśród świata i często jest kuszony
przez jego bożki, ustawicznie musi przyjmować wieść o „wielkich
sprawach Bożych”41, dzięki którym nawrócił się do Pana, żeby znowu być
przezeń wzywanym i zgromadzonym w jedno. Mówiąc krócej, Kościół zawsze
winien być ewangelizowany, żeby mógł zachować swą świeżość, żarliwość i
moc w głoszeniu Ewangelii. Sobór Powszechny Watykański II wspomniał12,
a Synod Biskupów w roku 1974 mocno podjął na nowo ten argument o
Kościele, jako ewangelizującym siebie samego poprzez ustawiczne
nawracanie się i odnawianie, aby mógł wiarygodnie ewangelizować świat.
— W Kościele został złożony
depozyt Dobrej Nowiny, celem głoszenia jej ludziom. Obietnice Nowego
Przymierza, spełnione w Jezusie Chrystusie, nauka Pana i Apostołów,
Słowo życia, źródło łaski i dobroci Bożej, droga zbawienia: to wszystko
zostało powierzone Kościołowi. Tych dóbr, zawartych w Ewangelii, a
zatem i w ewangelizacji, strzeże on jako żywy i drogocenny depozyt, nie
po to, aby on pozostał w ukryciu, ale żeby zanosić go do ludzi.
— Kościół, będąc posłany i
ewangelizowany, sam z kolei posyła głosicieli Ewangelii. Wkłada niejako
w ich usta słowo zbawienia; wyjaśnia im nowinę, którą posiada w swym
depozycie, daje im taki sam rozkaz, jaki on otrzymał i posyła ich na
przepowiadanie: nie na przepowiadanie siebie samych, ani swoich
własnych pomysłów43, ale Ewangelii; ani oni, ani sam Kościół nie są jej
absolutnymi panami i nie mają władzy dowolnego jej używania, ale są
tylko sługami, którzy mają ją szerzyć z zachowaniem najwyższej
wierności.
16. Tak więc pomiędzy
Chrystusem, Kościołem i ewangelizacją zachodzi jak najściślejszy
związek. W tym „czasie Kościoła” on sam posiada powierzony sobie urząd
ewangelizowania. Nie godzi się wykonywać tego urzędu bez niego, albo
tym bardziej przeciw niemu.
Trzeba krótko wspomnieć, że
nie bez bólu słyszymy w naszych czasach o ludziach — chociaż
kierowanych dobrą wolą, jak chcemy wierzyć, ale z całą pewnością
schodzących z prawej drogi, którzy często twierdzą, że chcą kochać
Chrystusa, ale nie Kościół. Jak niedorzeczny jest taki rozdział, jasno
wynika ze zdania Ewangelii: „Kto wami gardzi, Mną gardzi”44. Z jakiej
racji ktoś mówi, że chce kochać Chrystusa, jeśli nie kocha Kościoła,
skoro jednym, najwspanialszym ze wszystkich świadectw o Chrystusie jest
ta wypowiedź św. Pawła: „Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego
siebie?”45
II. Co to znaczy ewangelizować?
17. W dziele ewangelizacji
Kościoła są niewątpliwie takie elementy i aspekty, które należy
zachować. Owszem, niektóre z nich są tak ważne, że niekiedy uważa się
je za decydujące zgoła o całej ewangelizacji. I tak ewangelizację można
określić jako pokazywanie Chrystusa Pana tym, którzy Go nie znają, jako
kaznodziejstwo, katechizację, chrzest i udzielanie innych Sakramentów.
Wszakże żadna taka niepełna i
niedoskonała definicja nie może zadośćuczynić bogatej, wielostronnej i
dynamicznej rzeczywistości, jaką jest ewangelizacja, żeby nie
zaistniało równocześnie niebezpieczeństwo osłabienia jej sensu lub
nawet zniekształcenia. W żaden bowiem sposób nie można jej pojąć bez
uwzględnienia w jednym wejrzeniu wszystkich koniecznych jej czynników.
Te czynniki mocno uwydatnione
na wspomnianym Synodzie Biskupów, są obecnie pod wpływem tych obrad
synodalnych jeszcze głębiej badane. Cieszymy się, że zgadzają się one z
elementami, jakie podał II Sobór Watykański, szczególnie w
Konstytucjach: „Lumen Gentium”, „Gaudium et Spes” i w Dekrecie „Ad
Gentes”.
18. Kościół rozumie, że
ewangelizacja jest tym samym, co zanoszenie Dobrej Nowiny do wszelkich
kręgów rodzaju ludzkiego, aby przenikając je swą mocą od wewnątrz,
tworzyła z nich nową ludzkość: „Oto czynię wszystko nowe”48. Wszakże
nie powstanie nowa ludzkość, jeśli wpierw nie powstaną nowi ludzie,
odnowieni przez chrzest,47 i przez życie według Ewangelii48. Celem
ewangelizacji jest więc owa wewnętrzna przemiana. W razie potrzeby
wyjaśnienia tego krótko, można słusznie i prawdziwie powiedzieć, że
Kościół wtenczas ewangelizuje, kiedy boską mocą tej Nowiny, jaką
głosi49, stara się przemienić sumienie poszczególnych ludzi i
wszystkich razem, potem także ich działalność, a wreszcie ich życie i
całe środowisko, w jakim się obracają.
19. Mówimy o kręgach rodzaju
ludzkiego, które należy przemienić: Otóż Kościół nie tylko ma głosić
Ewangelię w coraz odleglejszych zakątkach ziemi i coraz większym
rzeszom ludzi, ale także mocą Ewangelii ma dosięgnąć i jakby przewracać
kryteria oceny, hierarchię dóbr, postawy i nawyki myślowe, bodźce
postępowania i modele życiowe rodzaju ludzkiego, które stoją w
sprzeczności ze słowem Bożym i planem zbawczym.
20. To wszystko można tak
wyrazić: należy ewangelizować i to nie od zewnątrz, jakby się dodawało
jakąś ozdobę czy kolor, ale od wewnątrz, od centrum życiowego i korzeni
życia — czyli należy przepajać Ewangelią kultury, a także kulturę
człowieka, w najszerszym i najpełniejszym znaczeniu, jakie te wyrazy
mają w Konstytucji „Gaudium et Spes”50, gdzie zawsze wychodzi się od
osoby ludzkiej i zawsze zwraca się do związków między osobami oraz do
ich łączności z Bogiem.
Ewangelia, a zatem i
ewangelizacja, nie mogą być utożsamiane z jakąś kulturą, bo niezależne
są od wszystkich kultur. Niemniej Królestwo, ogłoszone w Ewangelii,
wprowadzają w życie ludzie, którzy przynależą do swojej określonej
kultury, i w budowaniu tego Królestwa muszą korzystać z pewnych
elementów kultury i kultur ludzkich. Chociaż Ewangelia i ewangelizacja
nie należą właściwie do żadnej z kultur, to jednak nie znaczy, że nie
mogą się z nimi łączyć, ale wręcz przeciwnie, zdolne są je przenikać,
nie oddając się w służbę żadnej z nich.
Rozdźwięk między Ewangelią a
kulturą jest bez wątpienia dramatem naszych czasów, jak był nim także w
innych epokach. Dlatego trzeba dołożyć wszelkich starań i zabiegów,
żeby ewangelizować troskliwie ludzką kulturę, czy raczej same kultury.
Jest rzeczą konieczną, żeby się one odrodziły na skutek swego
zespolenia z Dobrą Nowiną. Jednakże to zespolenie nie nastąpi bez
głoszenia Dobrej Nowiny.
21. To głoszenie winno przede
wszystkim dokonywać się przez świadectwo: oto widzimy jakiegoś
chrześcijanina albo grupę chrześcijan, którzy wpośród społeczności
ludzkiej, w której żyją, okazują, że umieją innych rozumieć, przyjąć,
dzielą razem z innymi dolę i los życia, solidaryzują się ze wszystkimi,
co zmierzają do pielęgnowania tego, co szlachetne i dobre. Ponadto
widzimy tych ludzi prostych, co z własnej woli szerzą wiarę w pewne
dobra duchowe, stojące wyżej ponad wartościami pospolitymi, oraz
nadzieję w rzeczywistość niewidzialną, jakiej nawet odważna myśl
wytworzyć nie może. Za pomocą tego cichego świadectwa owi chrześcijanie
podsuwają tym, co patrzą na ich życie, nieuniknione pytania: Dlaczego
są takimi? dlaczego tak żyją, co albo kto ich do tego pobudza? dlaczego
przebywają między nami? Takie świadectwo już jest wieszczeniem Dobrej
Nowiny, milczącym, ale bardzo mocnym i skutecznym. Już tutaj ma miejsce
jakiś początek ewangelizacji. Te pytania może pierwsze postawi sobie
wielu niechrześcijan, czy to będą ludzie, którym nigdy nie mówiono o
Chrystusie, czy ochrzczeni, ale nie praktykujący życia
chrześcijańskiego, czy tacy, co żyją w społeczności chrześcijan, ale
nie według zasad chrześcijańskich, czy ludzie boleśnie poszukujący
czegoś lub „Kogoś”, kogo przeczuwają, a nie umieją nazwać. Podniosą się
też inne, wyższe i natarczywsze pytania; rozbudzi je to samo
świadectwo, jako że postuluje obecność, współuczestnictwo i wspólnotę
życia i jest konieczną, z reguły pierwszą częścią ewangelizacji51. Do
dawania takiego świadectwa powołani są wszyscy chrześcijanie, którzy z
tej racji mogą być prawdziwymi głosicielami Ewangelii. Szczególnie
myślimy tu o obowiązku i zadaniu emigrantów w tych krajach; które ich
przyjęły w gościnę.
22. Ale to nie wystarczy,
ponieważ nawet najpiękniejsze świadectwo przestanie wreszcie kiedyś
oddziaływać bez objaśnienia, podbudowania i rozwinięcia go przez jasne
i niedwuznaczne wieszczenie Pana Jezusa. To właśnie chciał wyrazić
Święty Piotr w słowach: „bądźcie zawsze gotowi do uzasadnienia tej
nadziei, która w was jest”52. Dlatego Dobra Nowina obwieszczona przez
świadectwo życia, musi być wcześniej czy później obwieszczona także
słowem życia. Nie ma prawdziwej ewangelizacji bez głoszenia imienia i
nauki, życia i obietnic, Królestwa i tajemnicy Jezusa Nazareńskiego,
Syna Bożego.
Cała historia Kościoła, od
mowy Piotra w dzień Pięćdziesiątnicy i później, miesza się i zlewa z
historią tego przepowiadania. Kościół, w każdym okresie historii
ludzkiej, stale przejęty pragnieniem i żądzą ewangelizowania, odczuwał
jedną troskę i niepokój: Kogo posłać na głoszenie tajemnicy Chrystusa?
W jakiej mowie przepowiadać tę tajemnicę? Jak to robić, żeby była
zrozumiana i dotarła do wszystkich, co mają jej słuchać? To wieszczenie
— kerygmat, kazanie lub katecheza — zajmuje tak ważne miejsce w
ewangelizacji, że często określa się je tą nazwą. Jednak jest to tylko
część ewangelizacji.
23. Przepowiadanie osiąga swą
pełną moc i znaczenie tylko wtedy, kiedy jest słuchane, przyjęte,
przyswojone i kiedy w tym, kto je przyjmuje, wznieca przylgnięcie całą
duszą. Ktoś mianowicie przyjmuje prawdy, które Bóg miłosierny objawił.
Ale o wiele bardziej uznaje program życia — życia już odmienionego —
jaki one proponują. Mówiąc krótko, ktoś przystaje do Królestwa, tzn. do
„nowego świata”, do nowego porządku rzeczy, do nowej drogi istnienia,
do nowej zasady życia i to życia we wspólnocie, ustanowionego przez
Ewangelię. Takie przystanie, którego nie można oderwać od konkretów
życia, ujawnia się w rzeczy samej przez dostrzegalne i dotykalne czyjeś
wejście do społeczności wiernych. Tak więc ci, którzy odmienili swe
życie, wstępują do wspólnoty, która ze swej natury jest znakiem
przemiany i nowości życia, tj. do Kościoła, widzialnego sakramentu
zbawienia53. Ale to wejście do wspólnoty kościelnej ujawnia się z kolei
w wielu innych znakach, które znak Kościoła rozszerzają i wyjaśniają.
Zgodnie z dynamiczną siłą ewangelizacji, ten kto przyjmuje Ewangelię
jako Słowo zbawienia 54, zwykle przenosi je na znaki sakramentalne; na
przylgnięcie do Kościoła i na przystępowanie do Sakramentów, które to
przylgnięcie ukazują i umacniają przez łaskę, jakiej udzielają.
24. Ten wreszcie, kto przyjął
Ewangelię, z kolei ewangelizuje innych. To jest dowodem prawdy, to jest
probierzem ewangelizacji: Bo nie można pojąć, żeby ktoś przyjął słowo i
poświęcił się Królestwu, o równocześnie nie stał się jego świadkiem i
głosicielem.
Na zakończenie tych uwag o
sensie ewangelizacji, trzeba jeszcze zanotować coś, co, jak sądzimy,
rzuci należyte światło na późniejsze rozważania.
Jak już powiedzieliśmy,
ewangelizacja jest procesem wielowarstwowym, złożonym z różnych
elementów, jakimi są: odnowa ludzkości, dawanie świadectwa, otwarte
przepowiadanie, przylgnięcie duchowe, wejście we wspólnotę, przyjęcie
znaków, dzieła apostolskie. Może się wydawać, że te elementy nie
zgadzają się ze sobą, a nawet że się wykluczają. Ale w rzeczy samej
uzupełniają się one i wzajemnie doskonalą. Dlatego trzeba każdy element
rozpatrywać w łączności z resztą innych. Było zasługą ostatniego Synodu
Biskupów, że tak mocno zachęcił wszystkich do nie przeciwstawiania
sobie tych elementów, ale do ich uzgadniania, żeby w ten sposób
dogłębnie zrozumieć całe dzieło ewangelizacji, jakie Kościół prowadzi.
Teraz właśnie pragniemy przedstawić tę ogólną wizję, gdy poniżej
będziemy badać treść ewangelizacji i środki ewangelizowania oraz gdy
będziemy wyjaśniać, do kogo ma się kierować ewangeliczne orędzie i na
kogo spada ten ciężar.
III. Treść ewangelizacji
25. W przepowiadaniu, jakie
Kościół szerzy, jest zapewne dużo elementów drugorzędnych, których
przedstawienie zależy od zmiennych warunków rzeczy. One zmieniają się
również, ale zawierają się tam istotne zasady czyli żywotna substancja,
która nie może się zmieniać ani zostać pominięta milczeniem bez
narażenia samego pojęcia ewangelizacji na poważny uszczerbek.
26. Może nie będzie zbytecznym
przypomnieć, że ewangelizować znaczy przede wszystkim świadczyć
zwyczajnie i wprost o Bogu objawionym przez Jezusa Chrystusa, w Duchu
Świętym; świadczyć, że Bóg umiłował ten świat w Synu swoim, w Słowie
Wcielonym dał wszystkim rzeczom istnienie, a ludzi powołał do życia
wiecznego. Może to świadczenie o Bogu dla wielu będzie dotyczyć Boga
nieznanego55, którego oni czczą, chociaż nie umieją nazwać, albo
którego szukają jakimś sekretnym instynktem serca, po rozczarowaniu się
marnością wszystkich bożków. Ale pełnej mocy ewangelizacyjnej nabiera
ono wtedy, kiedy pokazuje, że Stworzycielem jest dla człowieka nie
jakaś odległa i bezimienna moc, ale Ojciec: „Zostaliśmy nazwani dziećmi
Bożymi i nimi jesteśmy”56 i z tego powodu jesteśmy między sobą braćmi w
Bogu.
27. Ewangelizacja będzie
zawsze zawierać — jako fundament, centrum i szczyt całego swego
dynamizmu — także to jasne stwierdzenie: w Jezusie Chrystusie, Synu
Bożym, który stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał, ofiarowane
jest każdemu człowiekowi zbawienie, jako dar łaski i miłosierdzia
Bożego57. Zbawienie to nie jest jakimś zbawieniem doczesnym,
polegającym na zaspokojeniu wielkiej ilości potrzeb materialnych albo
też duchowych, które zamykają się w granicach życia ziemskiego, i które
równają się w pełni pragnieniom, życzeniom, zabiegom i walkom
doczesnym, ani nawet nie jest to zbawienie, wykraczające poza te
wszystkie granice, by dopełnić się w jakimś zespoleniu z jedynym
„Absolutem”, czyli z Bogiem: jest to zbawienie nadprzyrodzone i
eschatologiczne, które z całą pewnością zaczyna się w tym życiu, a
wypełnia w wieczności.
28. Wobec tego ewangelizacja
winna zawierać prorockie przepowiadanie spraw innego życia — to znaczy
najwyższego i wiecznego powołania ludzi, które jest związane z obecnym
stanem, a równocześnie od niego odłączone — innego życia, co wychodzi
ponad czas i historię, przekracza rzeczy tego świata, którego kształt
przemija, oraz wydarzenia tego świata, którego ukryte oblicze kiedyś
się okaże. Przekracza ono samego człowieka, którego najprawdziwszy los
nie ogranicza się do życia doczesnego, lecz objawi się w życiu
przyszłym58. Ewangelizacja zawiera więc głoszenie nadziei na spełnienie
obietnic, danych od Boga przez Jezusa Chrystusa w nowym Przymierzu:
głoszenie miłości Boga względem nas i naszej miłości ku Bogu; głoszenie
miłości braterskiej względem wszystkich ludzi — to znaczy zdatności do
dawania i przebaczania, do wyrzeczenia i troszczenia się o braci — co
wypływając z miłości Bożej, stanowi centrum Ewangelii; głoszenie
tajemnicy nieprawości oraz czynnego starania się o szlachetność;
podobnie też głoszenie stale naglące szukania Boga za pomocą modlitwy,
przede wszystkim wielbiącej i dziękczynnej, a także poprzez
uczestnictwo w owym widzialnym znaku zjednoczenia z Bogiem, jakim jest
Kościół Jezusa Chrystusa; z drugiej strony to zjednoczenie wypełnia się
w innych znakach Chrystusa, żyjącego i działającego w Kościele, jakimi
są Sakramenty.
Żyć sakramentami tak, żeby ich
sprawowanie wchodziło w prawdziwą głębię życia chrześcijańskiego, nie
stanowi — jak to dziś niesłusznie się twierdzi — przeszkody w
podejmowaniu ewangelizacji albo zejścia w niej na boczne tory, ale daje
jej właściwą całkowitość. Bo pełnia ewangelizacji oprócz przepowiadania
polega na budowaniu Kościoła, który nie istnieje bez tego ducha, jakim
jest życie sakramentalne, w boskiej Eucharystii osiągające swój
szczyt59.
29. Wszakże ewangelizacja nie
będzie pełna bez brania pod uwagę wzajemnego odniesienia, jakie
ustawicznie zachodzi między Ewangelią, a konkretnym, osobistym i
społecznym życiem człowieka. Dlatego ewangelizacja pociąga za sobą
potrzebę przepowiadania jasnego, dostosowanego do różnych warunków
życia, do praw i obowiązków każdej osoby ludzkiej, do życia rodzinnego,
bez którego nie ma rozwoju jednostek60, do życia zbiorowego w
społeczeństwie, życia międzynarodowego, do pokoju, sprawiedliwości i
postępu; przepowiadania wreszcie wyzwolenia, co w naszych czasach jest
szczególnie ważne i pilne.
30. Wiadomo, co na ostatnim
Synodzie mówiło w tej sprawie wielu Biskupów ze wszystkich stron
świata, a zwłaszcza Biskupi z tzw. Trzeciego świata z wydźwiękiem i
akcentem pastoralnym, w którym brzmiał głos tysięcy dzieci Kościoła,
tworzących te narody.
Narody te, jak wszyscy wiemy,
z całych sił starają się i usiłują przezwyciężyć to wszystko, co spycha
je do pozostawania na marginesie życia: głód, ustawiczne choroby
zakaźne, analfabetyzm, nędza, niesprawiedliwość w stosunkach
międzynarodowych, a najbardziej w stosunkach handlowych, stan
neokolonializmu gospodarczego i doktrynalnego, który niekiedy jest tak
okrutny, jak dawny kolonializm polityczny. Biskupi kładli nacisk na to,
że Kościół ma obowiązek głoszenia wyzwolenia setek tysięcy ludzi, skoro
wielu z nich to jego dzieci; również ma obowiązek wspierania tego
wyzwolenia, żeby się dokonało, opowiadania się za nim oraz sprawiania,
by ono stało się całkowite. To wszystko nie jest obce ewangelizacji.
31. Pomiędzy ewangelizacją i
promocją ludzką, czyli rozwojem i wyzwoleniem, zachodzą wewnętrzne
więzy łączności: więzy natury antropologicznej, jako że człowiek
ewangelizowany nie jest bytem abstrakcyjnym, ale osobą uwikłaną w
sprawy społeczne i gospodarcze; także więzy natury teologicznej, gdyż
planu stworzenia nie można oddzielić od planu odkupienia, które sięga
aż do bardzo konkretnych sytuacji, zwalczania krzywdy i zaprowadzania
sprawiedliwości; są także więzy natury najbardziej ewangelicznej,
mianowicie porządek miłości: bo jak można głosić nowe przykazanie bez
popierania razem ze sprawiedliwością i pokojem prawdziwego i
braterskiego postępu człowieka?
To chcieliśmy powiedzieć,
gdyśmy upominali, że jest rzeczą niedopuszczalną, aby w ewangelizacji
„można było lub należało lekceważyć najwyższą wagę (...) owych
problemów tak dziś nabrzmiałych, które dotyczą sprawiedliwości,
wyzwolenia, postępu i pokoju w świecie. Bo gdyby się tak działo, to
zapomni się także naukę Ewangelii o miłości względem bliźniego,
cierpiącego i potrzebującego”61.
Te same głosy, które podczas
wspomnianego Synodu żywo, mądrze i odważnie poruszały ten bardzo ważny
temat, ku Naszej radości podały jasne zasady, w świetle których należy
pojmować moc i głębokie znaczenie wyzwolenia, jakie Jezus Nazareński
głosił i wypełnił, i jakie Kościół przepowiada.
32. Nie możemy zaprzeczyć, że
wielu wielkodusznych chrześcijan, oddanych sprawom największej wagi,
jakie zawiera kwestia wyzwolenia, kiedy chcą wciągnąć Kościół w sam
ruch wyzwolenia, często myślą i usiłują sprowadzić jego zadania do
granic jakiegoś doczesnego tylko przedsięwzięcia; jego obowiązki do
programu antropologicznego; zbawienie, jakiego jest głosicielem, do
pomyślności materialnej; jego działalność do poczynań politycznych lub
społecznych, lekceważąc jakąkolwiek opiekę duchowną i religijną.
Jeśliby rzeczy tak się miały, to Kościół straciłby całe swoje główne
znaczenie. Głoszenie wyzwolenia, jakie on niesie, straciłoby właściwą
sobie naturę i łatwo mogłoby zostać naginane i przekręcane przez, inne
systemy doktrynalne i partie polityczne. Kościół zostałby pozbawiony
powagi głoszenia wyzwolenia w imię Boga. Z tego powodu, na początku
trzeciego zebrania Synodu, chcieliśmy w Naszym przemówieniu położyć
nacisk na konieczność „ściśle religijnego celu ewangelizacji. Bo
straciłaby ona wszelką rację bytu, jeśliby została oderwana od tej
podpory religijnej, która ją podtrzymuje, że mianowicie jest Królestwem
Bożym, w pełnym sensie teologicznym”62.
33. O wyzwoleniu, jakie głosi Ewangelia i stara się urzeczywistniać, należy powiedzieć:
— że nie może się ono
ograniczać po prostu do dziedziny gospodarczej, politycznej, społecznej
czy doktrynalnej, ale musi mieć na uwadze całego człowieka, w jego
wszystkich wymiarach i aspektach, i w jego otwarciu się na coś
„absolutnego”, owszem na Absolut, którym jest Bóg;
— że dlatego opiera się na
pewnym określonym pojęciu człowieka, na doktrynie antropologicznej,
które nigdy nie może porzucić na rzecz jakiejś dowolnej strategii,
praktyczności czy krótkotrwałej skuteczności.
34. Dlatego Kościół, kiedy
głosi wyzwolenie i sprzymierza się z tymi wszystkimi, którzy dla niego
trudzą się i cierpią, nie mówi, że jego rola ogranicza się tylko do
dziedziny religii, jakoby nie interesowały go doczesne problemy
człowieka; ale stwierdza prymat swej roli duchowej, wzbrania się przed
zastąpieniem głoszenia Królestwa proklamowaniem wyzwolenia w porządku
czysto ludzkim; zarazem utrzymuje, że jego udział w wyzwoleniu nie
byłby pełny i doskonały, jeśliby zaniedbał obwieszczać zbawienia w
Jezusie Chrystusie.
35. Kościół łączy, ale nigdy
nie utożsamia wyzwolenia ludzkiego ze zbawieniem w Jezusie Chrystusie,
ponieważ wie z boskiego objawienia, z doświadczenia historii i z
rozważania wiary, że nie każde pojęcie wyzwolenia koniecznie zgadza się
i przystaje do ewangelicznej wizji człowieka, rzeczy i zdarzeń; ani nie
wystarczy uzyskać wyzwolenie, zaprowadzić dobrobyt i postęp, żeby
nadeszło Królestwo Boże.
Co więcej, Kościół ma mocne
przekonanie, że każde wyzwolenie dotyczące spraw doczesnych, albo każde
polityczne wyzwolenie — chociażby usiłowało znaleźć swe uzasadnienie na
tej czy innej stronicy Starego i Nowego Testamentu, chociażby sądziło,
że jego postulaty ideologiczne i normy postępowania czerpią swoją
powagę z zasad i wniosków teologicznych, chociażby uważało się za nową,
współczesną teologię — zawiera zarodki swojej własnej negacji i odchyla
się od tego wzniosłego celu, jaki sobie zamierzyło, skoro jego
prawdziwe motywy w żaden sposób nie odnoszą się do stanowienia
sprawiedliwości w miłości, skoro ów porywający zapał i gorliwość, jakie
je niosą, nie mają charakteru mocy duchowej, ani nie uwzględniają
zbawienia i szczęścia wiecznego w Bogu, jako ostatecznego celu.
36. Kościół sądzi, że czymś
wielkim jest tworzenie struktur bardziej ludzkich, bardziej
sprawiedliwych, bardziej uwzględniających prawa osoby, które by mniej
uciskały i krępowały; wszakże rozumie, że nawet najlepsze struktury,
najmądrzejsze instytucje szybko staną się nieludzkie, jeśli nie uleczy
się nieludzkich skłonności serca ludzkiego, jeśli nie dokona się
przemiany serca i umysłu u tych, którzy żyją w tych strukturach, lub
nimi rządzą.
37. Kościół nie może przyjąć
jako drogi do wyzwolenia przemocy, a zwłaszcza przemocy zbrojnej —
której raz rozpętanej nie można pohamować — ani zabójstwa
jakiegokolwiek człowieka; wie bowiem, że przemoc zawsze prowokuje do
gwałtu i rodzi koniecznie nowe formy ucisku, a także niewoli, jeszcze
gorszej, niż ta, od której rzekomo uwalniała człowieka. Podczas Naszej
Kolumbijskiej podróży powiedzieliśmy wyraźnie: „Przestrzegamy was przed
pokładaniem nadziei w gwałcie czy w rewolucji; bo ten zwyczaj myślenia
i działania sprzeciwia się duchowi chrześcijańskiemu, a także zamiast
pomóc, może zahamować ten społeczny rozwój, o który słusznie się
staracie63. Trzeba Nam stwierdzić i jeszcze raz stwierdzić, że przemoc
nie jest ani chrześcijańska, ani ewangeliczna, oraz że nagłe i
gwałtowne zmiany struktur będą złudne i ze swej natury nieskuteczne, a
bez wątpienia nielicujące z godnością narodu”64.
38. Cieszymy się, że Kościół
coraz bardziej uświadamia sobie właściwy, ewangeliczny sposób
przyczyniania się do wyzwolenia ludzi. A cóż czyni? Usiłuje coraz
bardziej wpływać na wielu chrześcijan, aby poświęcili się wyzwalaniu
innych. On daje tym chrześcijanom „wyzwolicielom” postawę wyznaczoną
przez wiarę, motywację dla miłości braterskiej i naukę społeczną,
której żaden prawdziwy chrześcijanin nie może przeoczyć, ale winien ją
wziąć za podstawę dla swoich przekonań i doświadczenia, żeby ją
przemienić na normy działania własnego, współdziałania z innymi i
zobowiązania. To wszystko powinno charakteryzować usiłowania czynnego
chrześcijanina, bez przechylania się do obliczonej na zimno taktyki i
bez wysługiwania się jakiejkolwiek partii politycznej. Kościół zawsze
usiłuje włączać chrześcijańskie usiłowania wyzwoleńcze w powszechny
plan zbawienia, jakie głosi.
To, co teraz przypomnieliśmy,
często wypływało z dyskusji synodalnych. Oprócz tego, dla
przejrzystości, chcieliśmy dodać do tego tematu niektóre wypowiedzi z
przemówienia, jakie mieliśmy do Ojców Synodu na jego zakończenie65.
Ufamy, że te wszystkie
rozważania przyczynią się do uniknięcia dwuznaczności, jakie zbyt
często wywołuje słowo „wyzwolenie” w doktrynach i w instytucjach czy
partiach politycznych. Wyzwolenie, jakie głosi i przygotowuje
ewangelizacja, jest tym, które Chrystus głosił i dał człowiekowi
poprzez swoją ofiarę.
39. W tym słusznym wyzwoleniu,
zespolonym z ewangelizacją, która zdąża do wytworzenia struktur,
służących obronie wolności ludzkich, musi zawierać się zabezpieczenie
podstawowych praw człowieka, wśród których pierwsze miejsce zajmuje
wolność religijna. Właśnie świeżo mówiliśmy o tej bardzo aktualnej
sprawie, wskazując na to, „że jeszcze wciąż wielu chrześcijan, dlatego,
że są chrześcijanami i katolikami, znosi systematyczny ucisk. Dramat
wierności dla Chrystusa i dla wolności religijnej trwa nadal, chociaż
pokrywa się go niekiedy szumnymi deklaracjami o prawach człowieka i
ludzkiej wspólnoty!”66.
IV. Sposób ewangelizacji
40. Oczywista doniosłość
treści zawartej w ewangelizacji, nie może przesłonić wielkiego
znaczenia sposobów i środków, jakimi się posługuje. Ta sprawa pozostaje
stale aktualna, bo sposoby ewangelizowania zmieniają się w zależności
od okoliczności czasu, miejsca i kultury ludzi. Te różnice domagają się
od nas ich odkrycia i przystosowania.
Przede wszystkim na nas,
Pasterzach Kościoła, ciąży obowiązek odważnego, mądrego i wiernego
względem treści zawartej w ewangelizacji szukania nowych sposobów, jak
najbardziej przydatnych i skutecznych w niesieniu ludziom współczesnym
ewangelicznej nowiny. Niech wystarczy Nam przy tych rozważaniach ocenić
pewne sposoby, które z takiego czy innego powodu mają pierwszorzędne
znaczenie.
41. Na początku, nie
powtarzając nic z tego, co już powiedzieliśmy wyżej, trzeba
przypomnieć, że w Kościele za pierwszy środek ewangelizowania należy
uważać świadectwo życia prawdziwie chrześcijańskiego, które trwa w
nierozłącznej wspólnocie z Bogiem, a zarazem w nieograniczonej
gorącości ducha poświęcania się dla innych. Jak to ostatnio
powiedzieliśmy do grupy świeckich, „człowiek naszych czasów chętniej
słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to
dlatego, że są świadkami”67. To samo trafnie wyraził Piotr apostoł,
wskazując na potrzebę czystego i szlachetnego życia chrześcijan, aby na
jego widok „nawet ci, którzy nie wierzą słowu (...) bez słowa byli
pozyskani”88. A więc Kościół jak najbardziej może ewangelizować świat
za pomocą swego postępowania i obyczaju, to jest przez świadectwo
potwierdzone życiem; ono jasno uwidacznia jego wierność Panu Jezusowi,
ubóstwo, wstrzemięźliwość, wolność od jakiejkolwiek ziemskiej władzy w
świecie, a wreszcie świętość.
42. Ponadto, nie będzie czymś
zbytecznym naświetlenie sprawy konieczności przepowiadania. „Jakże
mieli uwierzyć w Tego, którego nie usłyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy
im nikt nie głosił?... Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy,
tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”69. To prawo, wydane
niegdyś przez apostoła Pawła, również w dzisiejszych czasach zachowało
całą swoją siłę i moc.
Tak, przepowiadanie, owo ustne
głoszenie orędzia jest zawsze jak najbardziej potrzebne. Wiemy, że
dzisiaj ludzie są już przesyceni mowami, bardzo często znudzeni
słuchaniem, a co gorsza, nieczuli na słowa. Znamy też zdania wielu
psychologów i socjologów, którzy utrzymują, że cywilizacja słowa, jako
nieskuteczna i nieużyteczna, już się przeżyła, a obecnie następuje nowy
styl życia, cywilizacja obrazu. Taki stan rzeczy łatwo podsuwa myśl, że
do głoszenia Ewangelii trzeba stosować takie świeże środki, jakimi
dysponuje ta cywilizacja. Zresztą, w tym kierunku już podjęto dobre i
udane eksperymenty. Możemy je tylko pochwalić i zachęcić, aby te
usiłowania coraz intensywniej prowadzić dalej. A niechęć, wywołana dziś
nadmiarem pustych mów i aktualność całkiem innych form przekazu
społecznego, nie powinna osłabiać mocy słów, ani odebrać im zaufania.
Słowo zawsze posiada swą wyższość i skuteczność, zwłaszcza gdy niesie z
sobą moc Bożą70. Z tego powodu i w naszych czasach zachowuje swą
aktualność Pawłowe: „Wiara ze słuchania”71: słowo usłyszane prowadzi do
wierzenia.
43. Przepowiadanie Ewangelii
może przybierać wiele form. Żarliwe staranie o dusze podda je i pomnoży
prawie nieskończenie. Bo rzeczywiście niezliczone są sytuacje w życiu i
okoliczności, w jakich ludzie się znajdują; one to stwarzają sposobność
do głoszenia roztropnie a jasno tego, co Pan w danym przypadku chciałby
powiedzieć. Wystarczy tu posiadanie prawdziwego zmysłu duchowego, żeby
w biegu wydarzeń odkryć znaki Bożego orędzia. Prawda, że odnowiony
porządek świętej liturgii przypisuje „Liturgii Słowa” wielki autorytet,
ale błądziłby ten, kto by w związku z tym nie uznawał homilii jako
ważnego i sprawnego narzędzia w prowadzeniu ewangelizacji. Należy
poznać i wprowadzać w życie wymogi stawiane homilii i jej możliwości,
aby mogła ona osiągnąć pełną skuteczność duszpasterską. Ale przede
wszystkim trzeba do niej nabrać przekonania i poświęcić się jej całym
sercem. To przepowiadanie, w szczególny sposób włączone w celebrę
eucharystyczną, którą bezpośrednio przygotowuje i skąd czerpie swą
osobliwą siłę i moc, spełnia, bez wątpienia pierwszorzędne zadanie
ewangelizacyjne, o ile ujawnia głęboką wiarę przepowiadającego i
przepojone jest miłością. Wierni, zebrani, aby tworzyć Kościół
paschalny, obchodzący święto Pana, stojącego w pośrodku nich, wiele od
niej oczekują i korzystają, byle była prosta, przejrzysta,
bezpośrednia, przystosowana, oparta i zakorzeniona w nauce Ewangelii,
jak również wierna Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, natchniona i
wyrażona apostolską żarliwością, która jest dla niej czymś naturalnym,
pełna dobrej nadziei, podsycająca wiarę, rodząca pokój i jedność.
Homilia, która posiada te przymioty, głoszona co niedzielę, ożywia i
umacnia liczne wspólnoty czy to parafialne, czy inne.
Dodajmy, że dzięki odnowieniu
świętej liturgii nie tylko celebra eucharystyczna jest czasem
odpowiednim do głoszenia homilii. Ma bowiem swe miejsce w obrzędach
wszystkich Sakramentów, i nie należy jej tu zaniedbywać, a także w
ceremoniach upodobnionych do liturgii sakramentalnej, kiedy wierni
zbierają się razem. Zawsze tu będzie szczególna sposobność do głoszenia
Słowa Pańskiego.
44. Innym środkiem, jakiego
ewangelizacja żadną miarą nie powinna zaniedbać, jest nauczanie
katechetyczne. Z nauki religii systematycznie wyłożonej niech w
pierwszym rzędzie umysły dzieci i młodzieży zrozumieją rzeczy
najważniejsze, żywy skarb prawdy, jaką Bóg chciał się z nami podzielić,
a którą Kościół w ciągu długiej swej historii usiłował coraz pełniej
wyjaśniać. Nikt nie zaprzeczy, że tę naukę należy podawać w tym celu,
żeby kształtować obyczaje chrześcijańskie, a nie tylko po to, by
pozostała tylko jakaś dekoracja rozumu. Bez wątpienia całe dzieło
ewangelizacji bardzo na tym zyskuje, jeśli katecheci mogą korzystać z
odpowiednich podręczników, mądrze i umiejętnie napisanych i
zatwierdzonych powagą biskupów — w obrębie nauczania katechetycznego, o
jakie stara się Kościół, w szkołach, tam gdzie to jest możliwe,
zależnie od warunków, w domach chrześcijańskich. Jest rzeczą konieczną
dostosowywanie metody nauczania do wieku poszczególnych ludzi, do
stopnia ich wykształcenia i możności pojmowania, iżby w tym czasie
wrazić w ich pamięć, umysł i serce prawdy konieczne, które by pozostały
w nich przez całe życie. Ale najważniejszą potrzebą jest przygotowanie
wytrawnych katechetów — czy to będą katecheci parafialni, czy
nauczyciele w szkole, czy rodzice, którzy by także w dalszym ciągu
dokształcali się i doskonalili w tak wzniosłej i koniecznej i tyle od
ludzi wymagającej umiejętności nauczania religii.
Z drugiej zaś strony, choć nie
wolno zaniedbywać nauczania dzieci, to jednak dzisiejsze warunki coraz
bardziej wymagają katechizacji w postaci jakiegoś katechumenatu dla
młodzieży i dorosłych; tych, co poruszani łaską boską, powoli odkrywają
oblicze Chrystusa i czują, że koniecznie trzeba powierzyć Mu samych
siebie.
45. W naszych czasach, które
charakteryzują się używaniem środków społecznego przekazu, zwanych
mass-media, przy pierwszym zapoznawaniu z wiarą, w nauczaniu
katechetycznym, czy w dalszym pogłębianiu wiary, nie może braknąć ich
pomocy, jak to już zaznaczyliśmy wyżej.
Środki te, wprzęgnięte w
służbę Ewangelii, niezmiernie poszerzają zakres słuchania Słowa Bożego
i zanoszą orędzie zbawienia do milionów ludzi. Kościół byłby winny
przed swoim Panem, gdyby nie używał tych potężnych pomocy, które ludzki
umysł coraz bardziej usprawnia i doskonali. Za ich pośrednictwem głosi
orędzie, jakie mu zostało powierzone, „na dachach”72; w nich znajduje
nowe i skuteczne formy świętego oddziaływania, współczesną ambonę;
poprzez nie może przemawiać do rzesz.
Wszakże używanie środków
przekazu społecznego do prowadzenia ewangelizacji stawia pewne żądanie.
Orędzie ewangeliczne ma przez nie tylko docierać do wielkiej liczby
ludzi, ale także odznaczać się zdatnością przenikania do sumienia
każdego, zapadnięcia w serce każdego pojedynczego człowieka, tak, jakby
on był jedynym ze wszystkim, co najbardziej w nim własne i osobiste,
oraz zdatnością budzenia jego osobistego przyzwolenia i zobowiązania.
46. Oprócz ogólnego i
publicznego głoszenia Ewangelii zawsze jest godne uznania i ważne
przekazywanie Ewangelii prywatne, od osoby do osoby. Używał go bardzo
często sam Pan, jak świadczą rozmowy z Nikodemem, Zacheuszem,
Samarytanką, Szymonem Faryzeuszem. To samo czynili Apostołowie. A czyż
istnieje inna forma ewangelizowania, niż przekazywanie drugiemu tego,
czego samemu doświadczyło się co do wiary? Nie powinno dojść do tego,
by na skutek konieczności niesienia Dobrej Nowiny do licznych rzesz
ludzi, zapomniano o tej formie, która dosięga osobistego sumienia
człowieka, i porusza je przedziwnym słowem, otrzymanym od kogoś innego.
Nie możemy dosyć pochwalić tych kapłanów, którzy w Sakramencie Pokuty
albo w duszpasterskich rozmowach niestrudzenie i pilnie prowadzą
poszczególne osoby drogą Ewangelii, umacniają je w ich wysiłku,
podnoszą w razie upadku i zawsze wspierają swoją mądrą radą i życzliwą
wolą.
47. Nigdy nie będzie się dosyć
podkreślać tego, że ewangelizacja nie wyczerpuje się ani w
przepowiadaniu, ani w nauczaniu. Musi dotrzeć do życia — czy to życia
naturalnego, któremu nadaje nowe znaczenie u tych, co otwierają się na
Ewangelię; czy to do życia nadprzyrodzonego, które nie ma w pogardzie
życia naturalnego, ale je oczyszcza i wywyższa. Czym jest życie
nadprzyrodzone i jakie ma znaczenie, mówi siedem Sakramentów, oraz
promieniujące z nich przedziwne moce łaski i świętości.
Ewangelizacja wtedy roztacza
swe pełne bogactwo, kiedy doprowadza do ścisłego związku, albo raczej
do nieustannej wzajemnej wymiany pomiędzy Słowem i Sakramentami. Jest
jakimś nieporozumieniem przeciwstawiać sobie głoszenie Ewangelii i
udzielanie Sakramentów — jak to się czasem zdarza. Wprawdzie pewien
zwyczaj udzielania Sakramentów bez mocnego fundamentu katechetycznego o
tych Sakramentach oraz katechezy tzw. globalnej, po największej części
pozbawia je właściwej im skuteczności. Właściwym bowiem zadaniem
ewangelizującego jest tak wykształcić w wierze, aby ona doprowadziła
poszczególnych chrześcijan do Sakramentów, jako do Sakramentów wiary
prawdziwie przeżywanych, a nie do gnuśnego ich przyjmowania lub czucia
do nich odrazy.
48. Poruszymy jeszcze obecnie
taki aspekt ewangelizacji, który nie może być zaniedbany. Chcemy
powiedzieć o tak zwanej dziś często „religijności ludowej”.
Tak w tych regionach, gdzie
Kościół jest wrośnięty już od wielu stuleci, jak i tam, gdzie właśnie
zapuszcza korzenie, powstają niekiedy u ludu szczególne zwyczaje, za
pomocą których wyraża się poszukiwanie i wiarę w Boga. Te nawyki
uważane długo za niedość czyste, a nieraz traktowane z odrazą, dzisiaj
prawie wszędzie uważane są ze strony współczesnych ludzi za nowy sposób
dociekania i poznania. Sami biskupi podczas ostatniego Synodu starali
się jasno zrozumieć ich znaczenie, wiedzeni pastoralnym realizmem i
baczną wnikliwością. Trzeba przyznać, że ludowa religijność zamyka się
w pewnych ciasnych granicach. Nierzadko jest ona podatna na wpływ wielu
fałszywych form religijności i zbliża się nawet do zabobonu; często
polega na najniższym poziomie kultu religijnego, który nie prowadzi do
należytego aktu wiary; może też skłaniać do tworzenia sekt i
stronnictw, co zagraża samej wspólnocie Kościoła.
Ale, jeśli jest należycie
kierowana, zwłaszcza przez odpowiedni sposób ewangelizowania, to wtedy
obfituje też w wiele dobrego. Bo nosi w sobie jakiś głód Boga, jaki
jedynie ludzie prości i ubodzy duchem mogą odczuwać; udziela ludziom
mocy do poświęcania się i ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o
wyznawanie wiary. Daje wyostrzony zmysł pojmowania niewymownych
przymiotów Boga: ojcostwa, opatrzności, obecności stałej i dobroczynnej
miłości. Rodzi w wewnętrznym człowieku takie sprawności, jakie gdzie
indziej rzadko w takim stopniu można spotkać: cierpliwość, świadomość
niesienia krzyża w codziennym życiu, wyrzeczenie się, życzliwość dla
innych, szacunek. Ze względu na te przymioty zwiemy ją raczej ludową
pobożnością albo religią ludu, aniżeli religijnością.
Miłość pasterska tych
wszystkich, których Pan postawił na czele wspólnot Kościoła, niech
podda należyte zasady postępowania w odniesieniu do tej rzeczywistości,
która zarówno bogata jest w owoce, jak i pełna niebezpieczeństw. Przede
wszystkim trzeba się otworzyć na zrozumienie jej wewnętrznej złożoności
i odkrycie jej niesfałszowanych wartości, i spieszyć jej z pomocą celem
oczyszczenia z zarzewi błędów. Przy dobrym kierownictwie ta ludowa
religijność może coraz więcej przyczyniać się do tego, że nasze ludowe
rzesze rzeczywiście spotkają Boga w Jezusie Chrystusie.
V. Odbiorcy ewangelizacji
49. Ostatnie słowa Jezusa,
zawarte w Ewangelii według św. Marka, nadają ewangelizacji, jaką Pan
nałożył swoim Apostołom, powszechność, nie zacieśnioną żadnymi
granicami: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu”73. Oni Dwunastu i pierwsze generacje chrześcijan dogłębnie
zrozumieli naukę tego tekstu i innych podobnych. Uczynili zeń program
swojego działania. Prześladowanie, które rozproszyło Apostołów,
spowodowało rozsianie Słowa i szybkie rozszerzanie się Kościoła, nawet
na najodleglejsze kraje. Jeszcze bardziej ta powszechność uwidaczniała
się u Apostoła Pawła, obdarzonego charyzmatem przepowiadania przyjścia
Jezusa Chrystusa poganom, nie Żydom.
50. Pokolenia chrześcijan
przez przeciąg XX stuleci, w różnych okresach czasu, pokonywały
przeszkody, stojące naprzeciw tej powszechności misji. Z jednej strony
sami głosiciele Słowa pod różnymi pretekstami zacieśniali pole swojej
akcji misyjnej, z drugiej zaś ci, którym owi siewcy przepowiadali,
często stawiali taki opór, że ludzką siłą nie można ich było
przezwyciężyć. Wreszcie, musimy wyznać z bólem serca, że działalność
Kościoła poświęcona ewangelizacji bywała gwałtownie hamowana, jeśli nie
całkowicie udaremniana, przez władze publiczne. I dzisiaj zdarza się,
że głosicielom Słowa Bożego odmawia się ich praw, prześladuje się ich,
uciska groźbami i tępi, jedynie dlatego, że głoszą Jezusa Chrystusa i
Jego Ewangelię. Ale mamy nadzieję na przyszłość, że pomimo tych
bolesnych przeciwności, w żadnej stronie świata nie zabraknie ruchliwej
działalności tychże apostołów.
Mimo tych przeciwności,
Kościół stale na nowo wzbudza w sobie głębokie dążenie, pochodzące
bezpośrednio od boskiego Mistrza, dźwięczące w tych słowach: całemu
światu! wszelkiemu stworzeniu! aż na krańce ziemi! Uczynił to znowu na
ostatnim Synodzie Biskupów, domagając się, by nie krępować nowiny
ewangelicznej i nie zacieśniać jej do pewnej tylko części ludzkiej
rodziny, albo do jednej klasy ludzi, albo do jednego rodzaju kultury.
Kilka przykładów może wyjaśnić sprawę.
51. Od samego Zesłania Ducha
Świętego Kościół przyjął jako pierwszorzędną zasadę działania,
otrzymana od Założyciela, objawiania Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii
tym, którzy ich nie znali. Cały Nowy Testament, a najbardziej Dzieje
Apostolskie uczą, że był to czas zgoła szczególny i jak najbardziej
odpowiedni do wykonywania pracy misjonarskiej; bo okres służący za
wzór, jaki później przez całą historię przyświecał Kościołowi.
To pierwsze głoszenie Jezusa
Chrystusa odbywało się w rozmaity sposób, który niekiedy zwie się
„pre-ewangelizacją”. Po prawdzie jest to już ewangelizacja, chociaż
jeszcze początkująca i niepełna. Do tego celu może służyć prawie
niezliczona ilość środków, jak otwarte przepowiadanie, a także sztuka,
badania naukowe, dociekania filozoficzne, prawidłowe rozbudzanie uczuć
i tęsknot ducha ludzkiego.
52. Chociaż to pierwsze
głoszenie kieruje się przede wszystkim do tych, którzy nigdy nie
słyszeli Dobrej „Nowiny Jezusa, albo do dzieci, to jednak zawsze jest
ono konieczne dla wielu ludzi, bo dzisiaj dość często powstają takie
warunki, w których zupełnie odchodzi się od prawa Chrystusowego; dla
wielu ludzi ochrzczonych, ale pozostających poza nawiasem życia
chrześcijańskiego; dla prostego ludu, co ma jakąś wiarę, ale niedość
zna jej podstawy; dla ludzi studiujących, którzy czują potrzebę
poznania Jezusa Chrystusa inaczej im przedstawianego, aniżeli zwykło
się przedstawiać dzieciom w nauce religii oraz wielu innym.
53. To głoszenie Słowa odnosi
się też do tej olbrzymiej liczby ludzi, którzy wyznają religie
niechrześcijańskie. Kościół szanuje i ceni wielce te religie
niechrześcijańskie, które są znamiennym wyrazem ducha bardzo wielu grup
ludzkich; w nich bowiem przejawia się echo głosów tych, którzy przez
tysiące lat szukali Boga, wprawdzie w sposób niedoskonały, ale często
szczerze i należycie. Religie te posiadające godne podziwu dziedzictwo
tekstów głęboko religijnych, nauczyły wiele pokoleń ludzi modlić się, W
nich znajdują się niezliczone „nasiona Słowa”74. Dlatego są
„przygotowaniem do Ewangelii”, jak wyraził się trafnie Sobór Watykański
II, zapożyczając tę wypowiedź z dzieła Euzebiusza z Cezarei75.
Z tego rozważania rodzi się
dużo kwestii bardzo złożonych i wymagających wielkiej roztropności.
Teologowie winni badać te kwestie w świetle Tradycji chrześcijańskiej i
Magisterium Kościoła, aby misjonarzom, obecnym i przyszłym, otworzyć
nowe drogi w ich działalności dotyczące religii niechrześcijańskich.
Ani wielki szacunek dla tych
religii, ani złożoność podnoszonych problemów nie skłaniają Kościoła do
zamilczenia przed niechrześcijanami orędzia Jezusa Chrystusa.
Przeciwnie, Kościół mniema, że te rzesze mają prawo do poznania bogactw
tajemnicy Chrystusa78; bo w nich — jak sądzimy — cała rodzina ludzka
może w sposób pełny i wolny od uprzedzeń znaleźć wszystko to, czego
szuka jakby po omacku odnośnie do Boga, do człowieka i jego przyszłego
losu, do życia i śmierci i do prawdy.
Dlatego również gdy chodzi o
religie naturalne nawet najznamienitsze, Kościół uważa, iż właściwym
jego zadaniem jest włączać człowieka prawdziwie przez religię Jezusa,
którą głosi, w plan Boży, w Jego żywą obecność i w Jego działanie.
Kościół dokonuje spotkania z tajemnicą boskiego Ojcostwa, co nachyla
się ku rozwojowi ludzkiemu. Innymi słowy, nasza religia rzeczywiście
tworzy prawdziwe i żywe obcowanie z Bogiem, jakiego inne religie dać
nie mogą, chociażby, że tak powiemy, wyciągały swe ramiona do nieba.
Z tego powodu, Kościół żywi i
pielęgnuje swój zapał misyjny i usiłuje go spotęgować w tym naszym
stuleciu. Czuje się zobowiązany wobec wszystkich narodów. Nie żałuje
żadnego trudu, żeby tylko w miarę swych sił głosić Dobrą Nowinę Jezusa
Zbawiciela. Zawsze przygotowuje nowe generacje apostołów do tego
zadania. Konstatujemy to z radością, w czasie, kiedy nie brak takich,
którzy sądzą, a także mówią, że wygasł zapał i gorliwość apostolska, a
epoka misyjna już się skończyła. W odpowiedzi Synod Biskupów orzekł, że
ewangelizacja misyjna nie utraciła żywotności, a Kościół zawsze będzie
się trudził nad prowadzeniem tego zadania.
54. Jednak Kościół nie uważa
się za zwolnionego z pilnego czuwania nad tymi, którzy już przyjęli
wiarę i którzy często od wielu pokoleń mają związek z Ewangelią. Wiarę
tych, którzy wyznają, że są chrześcijanami czyli wierzącymi, usiłuje
pogłębić, umocnić, żywić i czynić dojrzalszą, żeby jeszcze bardziej
naprawdę byli wierzącymi.
Dzisiaj częstokroć ta wiara
staje naprzeciw „sekularyzmowi”, a także wojującemu ateizmowi. Jest
wystawiona na próby i zagrożenia, co więcej, jest osaczona i otwarcie
zwalczana. Istnieje też obawa, żeby nie została zduszona i by nie
zamarła, jeśliby nie była stale żywiona i umacniana. Tak więc
ewangelizacja bardzo często wymaga, żeby dostarczać wiernym tego
koniecznego pokarmu i umocnienia, zwłaszcza za pomocą katechezy,
nasyconej sokiem ewangelicznym i sporządzonej w języku przystosowanym
do czasu i osób.
Kościół Katolicki odnosi się
również z pilną troską do chrześcijan, którzy nie mają pełnej z nim
łączności; razem z nimi przygotowuje jedność, jakiej chciał Chrystus, a
czyni to dlatego, aby realizować jedność w prawdzie; jest w pełni
świadomy, że poważnie zaniedbałby się w swojej powinności, gdyby wobec
nich nie świadczył o tej pełni Objawienia, której depozyt przechowuje.
55. Znamienną jest także
troska, okazana na wspomnianym Synodzie Biskupów, w odniesieniu do dwu
układów ludzi i rzeczy, bardzo od siebie różnych, ale jednak zgodnych
ze sobą w tym, że każdy na swój sposób prowokacyjnie zwalcza
ewangelizację.
Pierwszym jest postępujące
zwiększanie się ilości niewierzących w dzisiejszym świecie. Synod
usiłował opisać ten świat: ileż pod tą ogólną nazwą prądów umysłowych,
ile wartości prawdziwych i fikcyjnych, ile ukrytych dążeń albo zarodków
zniszczenia, starych opinii, które zanikają i opinii nowych, które się
narzucają umysłom! Z duchowego punktu widzenia współczesny świat zdaje
się być wstrząsany „dramatem ateistycznego humanizmu”, jak wyraził się
jeden ze współczesnych pisarzy77.
Trzeba zauważyć, że niejako w
centrum naszego dzisiejszego świata tkwi coś, co jest jakby szczególną
jego cechą, mianowicie „sekularyzm”. Nie mówimy o „sekularyzacji”,
która jest słusznym i prawowitym, nie obcym wierze i religii
usiłowaniem odkrycia w stworzeniu, w każdej rzeczy i w każdym zdarzeniu
praw wszechświata, którymi one się rządzą „autonomicznie”; byle tylko
umysł bazował na wewnętrznym przekonaniu, że te prawa nałożył im
Stwórca. W tym znaczeniu ostatni Sobór potwierdził uprawnioną
„autonomię” kultury ludzkiej, a zwłaszcza nauki78.
My zaś mamy tu na myśli
rzeczywisty sekularyzm, czyli taką koncepcję świata, według której
całkowicie tłumaczy się on sam, bez potrzeby uciekania się do Boga,
który staje się zbyteczny, a nawet przeszkadza. Tego więc rodzaju,
„sekularyzm” usiłuje podkreślić potęgę poznawczą człowieka, doprowadza
do pomijania Boga, a także do Jego zaprzeczenia.
Stąd wypływają nowe rodzaje
ateizmu, mianowicie ateizm „antropocentryczny”, nie tyle abstrakcyjny i
metafizyczny, co pragmatyczny, programowy i wojujący. W łączności z tym
„sekularyzmem” ateistycznym propaguje się co dzień, w przeróżnych
postaciach cywilizacyjną konsumpcję, tj. „hedonizm” podniesiony do
rangi najwyższego dobra, wolę władzy i panowanie, oraz dyskryminacje
wszelkiego typu. Wszystko to stanowi nieludzkie tendencje tego
„humanizmu”.
Ale w samym współczesnym
świecie — rzecz wręcz dziwna i paradoksalna — nie można zaprzeczyć
istnienia prawdziwych punktów stycznych z chrześcijaństwem, a nawet
elementów ewangelicznych, przynajmniej w postaci przeżywania pustki i
pragnienia dobra. Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że chodzi tu o
jakieś gwałtowne i tragiczne wołanie o ewangelizację świata.
56. Drugi układ obejmuje tych,
którzy nie praktykują religii, mianowicie bardzo wielką liczbę
ochrzczonych, którzy po większej części nie wyrzekli się wyraźnie swego
chrztu, ale pozostają jakby na jego marginesie i nie żyją według niego.
Że ludzie nie praktykują religii, to stare zjawisko w historii
chrześcijaństwa; rodzi się ono z pewnej naturalnej słabości i
wewnętrznej niezborności, jakie niestety tkwią głęboko w duszy
ludzkiej. Ale w naszych czasach przybrało ono nowe cechy. Często
tłumaczy się je typowym dla naszych czasów wykorzenieniem ludzi. Ono
sprawia, że chrześcijanie są zmieszani z niewierzącymi i że stale są
napastowani przez niewierzących. Wreszcie, dzisiejsi niepraktykujący,
bardziej niż to bywało dawniej, usiłują wytłumaczyć ten swój stan i
usprawiedliwić odwołaniem się do religii wewnętrznej, do osobistej
niezależności, czy do osobowego autentyzmu.
Ateiści i niewierzący z jednej
strony, a niepraktykujący z drugiej, stwarzają poważną przeszkodę dla
ewangelizacji. Pierwsi dlatego, że w pewien sposób odrzucają wiarę, nie
są zdatni do przyjęcia nowego porządku rzeczy i nowego znaczenia
świata, życia, historii; zrozumienie takie rodzi się tylko w oparciu o
„Absolut”, jakim jest Bóg. Drudzy dlatego, że są obojętni, zajmują
stanowisko poniekąd wrogie, właściwe tym, którzy myślą, że najlepiej
wiedzą, jak ułożyć swoje sprawy, którzy twierdza, że wszystko
rozumieją, wszystkiego doświadczyli i nic już nie pozostaje im do
wierzenia.
Ten „sekularyzm” ateistyczny i
brak praktyk religijnych ma miejsce u dorosłych i u młodzieży, u elity
i w masach, we wszystkich sektorach cywilizacji i na terenie tak
starych Kościołów, jak i nowopowstałych.
Ponieważ akcja ewangelizacyjna
Kościoła nie może pomijać tych dwu światów, ani pozostać obojętna wobec
nich, więc ustawicznie musi starać się o znalezienie odpowiednich
środków i języka, aby dotrzeć do nich, jednych i drugich, z objawieniem
boskim i wiarą w Jezusa Chrystusa.
57. Jak Chrystus w czasie
swego przepowiadania, jak dwunastu Apostołów w porannej
Pięćdziesiątnicy, tak również Kościół widzi przed sobą olbrzymie rzesze
ludzi, którzy pragną Ewangelii i mają prawo o nią się upominać,
ponieważ Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do
poznania prawdy”79.
Świadomy swego obowiązku
głoszenia zbawienia wszystkim, jako że orędzie ewangeliczne zostało
przeznaczone nie dla małej garstki wtajemniczonych, uprzywilejowanych,
albo wybranych, ale dla wszystkich, Kościół podziela tę samą troskę,
jaką wyrażał Chrystus wobec rzesz, błądzących i opuszczonych, jak „owce
bez pasterza” i często powtarza Jego słowa: „Żal mi tego tłumu”80.
Rozumie także, że aby jego ewangelizowanie stało się skuteczne, musi
kierować swe przepowiadanie wpośród rzesz, do wspólnot wiernych,
których działalność może i powinna dotrzeć do innych pozostałych.
58. Ostatni Synod długo
zajmował się małymi wspólnotami czyli tzw. wspólnotami zaczątkowymi
(communitates a basi), ponieważ dzisiaj w Kościele dużo się o nich
mówi. Co to są te wspólnoty i dlaczego szczególnie się je ewangelizuje,
a równocześnie one ewangelizują?
Według różnych relacji, jakie
słyszeliśmy na Synodzie, rozwijają się one prawie w całym Kościele, ale
różnią się znacznie między sobą w tym samym kraju, a jeszcze bardziej w
różnych krajach.
W niektórych regionach
powstają i rozwijają się, poza wyjątkami, w Kościele, w którego życiu
uczestniczą, karmią się jego nauką i stoją przy jego pasterzach. W tym
wypadku rodzą się z potrzeby gorliwego życia życiem Kościoła, albo z
pragnienia i poszukiwania bardziej ludzkiego sposobu życia, o co trudno
w dużych wspólnotach kościelnych, szczególnie w wielkich dzisiejszych
miastach, gdzie żyje się gromadnie i jakby anonimowo. Te wspólnoty, na
swoisty sposób, mogą promieniować na małe grupy społeczne, wioskę czy
inne, w sprawach duchowym i religijnych w zakresie kultu Bożego,
dokładniejszego poznania wiary, miłości bratniej, modlitwy, łączności z
duszpasterzami; albo chcą się gromadzić w celu słuchania i rozważania
Słowa, przyjmowania Sakramentów, agap, zebrań jednostek podobnych sobie
wiekiem, kulturą, położeniem społecznym: małżonków, młodzieży, członków
określonych zawodów i in., a także ludzi, których tryb życia zbliżył do
siebie we wspólnej walce o sprawiedliwość, popieranie braterskiego
niesienia pomocy ubogim, postęp ludzki, wreszcie chrześcijanie tam,
gdzie brak kapłanów utrudnia zwyczaje życia parafialnego. Uważają oni,
że wszystko dokonuje się wpośród wspólnot założonych przez Kościół, a
najbardziej w ramach Kościołów partykularnych i w parafii.
W innych regionach przeciwnie,
te grupy zaczątkowe zbierają się popychane usilną chęcią krytykowania
Kościoła, który chętnie piętnują cechą „instytucjonalności” i któremu
się przeciwstawiają jako wspólnoty charyzmatyczne, wolne od struktur, a
tylko natchnione Ewangelią. Charakteryzuje je otwarte oskarżenie i
odrzucanie hierarchii oraz znaków, które wyrażają Kościół. Całkowicie
zwalczają ten Kościół. Idąc po tej linii myślenia, wnet stają się
„ideologami”, a nierzadko dają się wciągnąć jakiemuś kierunkowi
politycznemu, sekcie, systemowi, albo stronnictwu, co łączy się z
ryzykiem służenia im za narzędzie.
Różnica jest niemała:
wspólnoty, które przez swego ducha kontestacji umieszczają się poza
Kościołem i naruszają jego jedność, mogą nazywać się wspólnotami „a
basi”, czyli zaczątkowymi, ale jest to nazwa ściśle socjologiczna. Nie
mogą się zwać, bez nadużycia języka, wspólnotami kościelnymi „a basi”.
Ich twierdzenie, że przynależą do jedności z Kościołem, jest
przewrotne, skoro zwalczają jego hierarchię. Taka nazwa przysługuje
innym wspólnotom, które tworzą się w łonie Kościoła, aby stanowić z nim
łączność i przyczyniać się do jego wzrostu.
Te właśnie wspólnoty będą
seminarium ewangelizacji i będą służyć większym wspólnotom, szczególnie
Kościołom partykularnym; ponadto, jak powiedzieliśmy na zakończenie
wspomnianego Synodu, będą one nadzieją dla Kościoła powszechnego, o
tyle, o ile:
— karmić się będą Słowem Bożym
i nie pozwolą się usidlić wpływom skrajnych frakcji politycznych, ani
modnym ideologiom, które zawsze chętnie wyzyskiwałyby, zwłaszcza ich
ludzki potencjał;
— opierają się ciągłej pokusie
systematycznej kontestacji i duchowi super-krytycyzmu pod pokrywką
szczerości, prawdy, woli, przychodzenia z pomocą;
— mocno wkorzeniają się w
Kościół miejscowy, a zarazem trzymają się Kościoła powszechnego, dzięki
czemu bronią się przed zasklepianiem się w sobie — co łatwo może się
zdarzyć — oraz sądzeniem, że tworzą jedyny autentyczny Kościół
Chrystusa, i przed gardzeniem wszystkimi innymi wspólnotami kościelnymi;
— zachowują szczerą łączność z
Pasterzami, których Pan dał swemu Kościołowi, oraz z Urzędem
Nauczycielskim, jaki powierzył im Duch Chrystusa;
— nie uważają nigdy, że one
tylko są adresatami Ewangelii albo, że im tylko przynależy zadanie jej
głoszenia, a tym mniej, że tylko im Ewangelia została powierzona;
przeciwnie, przeświadczone, że Kościół jest o wiele pojemniejszy i o
wiele bardziej zróżnicowany, uznają, że Kościół wciela się i wyraża
także w różnych innych postaciach, a nie tylko w ich własnych;
— codziennie wzrastają w poczuciu obowiązków, w gorliwości religijnej, w troskliwości i aktywności misyjnej wobec innych;
— wykazują poczucie wspólnoty ze wszystkimi ludźmi, a nie sprzyjają nigdy specjalnym partiom.
Tylko pod tymi warunkami,
które bez wątpienia wiele wymagają, ale też bardzo podnoszą na duchu,
owe zaczątkowe wspólnoty kościelne zadośćuczynią swemu naczelnemu
przeznaczeniu: mianowicie, jako słuchacze Ewangelii sobie głoszonej i
jako odbierające w szczególny sposób ewangelizację, same staną się one
bezzwłocznie głosicielami Ewangelii.
VI. Nosiciele ewangelizacji
59. Jeśli są ludzie, którzy
głoszą w świecie Ewangelię zbawienia, to czynią to z rozkazu, w imieniu
i z łaski Chrystusa Zbawiciela. „A jak głosić będą, jeśli nie byli
posłani?”81 — napisał ten, który bez wątpienia był jednym z
najpiękniejszych głosicieli Ewangelii. Nikt więc nie może pełnić tego
zadania, jeśli nie został posłany.
A kto posiada misję ewangelizowania?
Sobór Watykański II odpowiada
jasno: Kościół „z Bożego nakazu ma obowiązek iść na cały świat i głosić
Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”82. A w innym miejscu stwierdza, że
cały Kościół jest misyjny i że „dzieło ewangelizacji jest podstawowym
zadaniem Ludu Bożego”88.
Już wzmiankowaliśmy o
wewnętrznej łączności pomiędzy Kościołem a ewangelizacją. Skoro Kościół
głosi i buduje Królestwo Boże, tedy umieszcza się zupełnie wpośród
świata, jako znak i narzędzie tego Królestwa, które jest obecne i
przychodzi. Do tej sprawy Sobór odniósł bardzo znamienną wypowiedź św.
Augustyna o działalności misyjnej dwunastu Apostołów: „Przepowiadali
słowo prawdy i rodzili Kościoły”84
60. To, że Kościół został
posłany i że do niego należy ewangelizacja, wzbudza w nas dwojakie
przekonanie. Pierwsze, że dzieło ewangelizacji nie jest niczyim aktem
osobistym i samotnym, ale całkowicie kościelnym. Dlatego, kiedy choćby
najpospolitszy kaznodzieja, katechista czy duszpasterz, w jak
najbardziej odległym kraju, głosi Ewangelię, gromadzi swą małą
wspólnotę, udziela Sakramentów, choćby był sam, wykonuje akt Kościoła,
a jego dzieło zapewne łączy się z działalnością ewangelizacyjną całego
Kościoła, nie tylko przez więzy „instytucjonalne”, ale także przez
więzy niewidzialne i przez ukryte zakorzenienie w łasce niebieskiej.
Stąd wniosek, że on działa nie na podstawie misji samowolnej
uzurpowanej, ani nie na mocy osobistej inspiracji, ale w łączności z
posłannictwem Kościoła oraz w jego imieniu.
Stąd wynika drugie
przekonanie: jeśli każdy ewangelizuje w imieniu Kościoła — który sam
działa z rozkazu Pana — to żaden ewangelizujący nie jest najwyższym
sędzią swojej czynności ewangelizacyjnej działającym wedle własnego
osądu, wedle własnej zdolności i własnych motywów, lecz winien pełnić
ją z zachowaniem łączności z Kościołem i jego pasterzami.
Jak powiedzieliśmy, cały
Kościół ewangelizuje. To znaczy, że czy to dotyczy całego globu, czy
poszczególnej jego części, Kościół czuje się odpowiedzialny za zadanie
rozprzestrzeniania Ewangelii.
61. Po rozważeniu tych spraw
zatrzymamy się wraz z wami, Bracia i Synowie, na sprawie, która dzisiaj
ma szczególne znaczenie. Pierwotni chrześcijanie w swoich obrzędach
liturgicznych, w swoich oświadczeniach przed sędziami i katami, w
swoich pismach apologetycznych, stwierdzali, że mocno wierzą w Kościół
rozprzestrzeniony wszędzie, po całej ziemi. Mieli oni pełną świadomość,
że należą do wielkiej społeczności, której nie ogranicza ani
przestrzeń, ani czas: „Od sprawiedliwego Abla, aż do ostatniego
wybranego”85, aż po krańce ziemi”86; „aż do skończenia świata”87.
Pan zamierzył taki Kościół:
powszechny, wielkie drzewo, na którego gałęzie przylatują ptaki
niebieskie i mieszkają88, niewód zagarniający ryby wszelkiego
rodzaju89, albo sieć obciążoną stu pięćdziesięcioma trzema wielkimi
rybami, wyciąganą przez Piotra90, stado owiec, które pasie jeden
pasterz91; mianowicie Kościół powszechny, który nie ma ani ogrodzeń,
ani granic, chyba, niestety, granice postawione w sercu i duszy
grzesznego człowieka.
62. Jednak ten powszechny
Kościół w rzeczywistości zupełnie wciela się w poszczególne Kościoły
partykularne, które znów składają się z takiej czy innej cząstki
rodzaju ludzkiego, posługują się takim czy innym językiem; które
dziedziczą określoną kulturę, swoisty sposób odczuwania, pamięć
odrębnej przeszłości i związane są silnie z tym wszystkim. Właśnie
otwarcie na bogactwa Kościoła partykularnego odpowiada szczególnej
wrażliwości współczesnego człowieka.
Wszakże strzeżmy się myśli, że
Kościół powszechny jest jakąś sumą, albo, jeśli wolno powiedzieć,
federacyjnym związkiem, mniej lub więcej „zróżnicowanym” Kościołów
partykularnych, które co do swej natury różniłyby się między sobą.
Według woli Pana sam Kościół powszechny w swym powołaniu i misji, skoro
zapuszcza korzenie na terenach o różnych warunkach kulturowych,
społecznych i ustrojowych, przybiera w każdej części globu inny wygląd
zewnętrzny i odmienne rysy.
Stąd to Kościół partykularny,
który dobrowolnie odłączałby się od Kościoła powszechnego, straciłby
swoją więź z Bożym planem i stawałby się uboższy w swym kościelnym
charakterze.
Z drugiej strony Kościół
rozprzestrzeniony w całym świecie stałby się czymś abstrakcyjnym, gdyby
nie przybierał ciała i życia poprzez Kościoły partykularne. Tylko
wtedy, kiedy stale będziemy zważać na te dwa jakby bieguny Kościoła,
będziemy mogli zrozumieć bogactwo tego związku, jaki istnieje pomiędzy
Kościołem powszechnym a Kościołami partykularnymi.
63. Kościoły partykularne,
głęboko zmieszane nie tylko z ludźmi, ale także z ich pragnieniami,
bogactwami i ograniczeniami, z ich sposobami modlenia się, kochania,
patrzenia na życie i świat — co wszystko wyróżnia daną społeczność
ludzką — powinny przyswoić sobie trzon ewangelizacyjnego orędzia i, bez
najmniejszej zmiany zasadniczej jego prawdy, przełożyć je na język
zrozumiały dla miejscowych ludzi, a potem je w tym języku głosić.
Przekładu trzeba dokonywać z
rozwagą i powagą, z szacunkiem i znajomością, jak tego samego rzecz
wymaga, przede wszystkim w dziedzinie formuł liturgicznych,92
katechezy, określeń teologicznych, drugorzędnych struktur kościelnych i
posług duchowych. „Język”, o jakim tu mowa, należy brać nie tyle w
znaczeniu semantycznym czy literackim, ale raczej uwydatniającym sens
antropologiczny i doktrynalny przedmiotu.
W kwestii tej potrzeba niemało
przezorności, ponieważ ewangelizacja wiele traci na swej mocy i
wpływie, jeśli nie uwzględnia charakteru ludzi, do których się zwraca,
jeśli nie posługuje się ich językiem, znakami i obrazami, jeśli nie
odpowiada na stawiane przez nich pytania, jeśli wreszcie nie dotyczy i
nie porusza ich rzeczywistego sposobu życia. A z drugiej strony
ewangelizacja staje wobec niebezpieczeństwa utracenia swego właściwego
charakteru i wobec niebezpieczeństwa całkowitego zaniku, jeśli jej
treść zostanie z okazji przekładu osłabiona lub okaleczona, albo jeśli
chcąc dostosować prawdę powszechną do danego terenu, zatraci się samą
prawdę i zniszczy jedność, bez której nie ma żadnej powszechności. Otóż
tylko taki Kościół, który zachowuje świadomość swojego uniwersalizmu i
rzeczywiście okazuje się uniwersalnym, dysponuje przepowiadaniem
zrozumiałym dla wszystkich, poza jakimikolwiek granicami regionalnymi.
Należyte docenianie Kościołów
partykularnych może tylko wzbogacić Kościół. Jest to nieodzowne i
konieczne, ponieważ odpowiada wszystkim głębokim aspiracjom ludów i
społeczności ludzkiej, które coraz bardziej usiłują rozpoznać swą
własną fizjonomię.
64. Wszakże to wzbogacenie
wymaga, żeby Kościoły partykularne stale otwierały się na Kościół
powszechny. Warto spostrzec, że chrześcijanie, ci najbardziej prości,
najbardziej wierni Ewangelii i baczący na prawdziwy sens Kościoła,
jakby spontanicznie pojmują ten uniwersalny charakter, mocno go pragną,
chętnie w nim się rozpoznają; współczują razem z Kościołem i cierpią
serdecznie, kiedy w imię jakichś teorii, których nie rozumieją, chce
się ich zacieśnić do Kościoła pozbawionego tej powszechności,
zamkniętego granicami jakiegoś regionu i pozbawionego wszelkiego
horyzontu.
Zresztą, jak wyraźnie uczy
historia, ilekroć ten lub inny Kościół partykularny odłączył się od
Kościoła powszechnego oraz od widzialnego centrum jego życia — nawet
kierowany najlepszymi zamiarami i oparty na argumentach teologicznych,
socjologicznych, politycznych czy pastoralnych, albo podniecony żądzą
swobody poruszania się i działania — z wielką trudnością zdołał uniknąć
(jeżeli w ogóle) dwóch również poważnych niebezpieczeństw: z jednej
strony niebezpieczeństwa jałowego izolacjonizmu, a następnie szybkiego
rozprzężenia, ponieważ każda jego komórka odłączała się od niego w taki
sam sposób, jak on odszedł od głównego rdzenia; z drugiej zaś strony
niebezpieczeństwa utraty własnej wolności, bo odłączony od głowy i od
innych Kościołów, które dawały mu siłę i moc, stał się sam łatwym łupem
dla wielorakich sił, tych, którzy usiłowaliby wziąć go w niewolę i
wykorzystywać.
W istocie, im mocniejsze są
więzy łączności, jakimi zespolony jest Kościół partykularny z Kościołem
powszechnym — więzy miłości i wierności, ochoczej uległości Urzędowi
Nauczycielskiemu Piotra, jedności w „prawie modlitwy”, które jest także
„prawem wierzenia”, troski o zachowanie jedności z innymi Kościołami,
które tworzą powszechną całość — tym bardziej taki Kościół staje się
zdatny do ujęcia skarbu wiary w uprawnione zróżnicowanie wyrazu, czy to
wyznania tej wiary, czy form modlitwy i kultu Bożego, czy zasad życia i
obyczajów chrześcijan, czy duchowości ludu, w którym się sadowi; i tym
prawdziwszym będzie głosicielem Ewangelii, zdolnym do czerpania z
ogólnego dziedzictwa tego, co wyjdzie na korzyść jego ludu, a także do
przekazywania doświadczeń i życia tegoż ludu Kościołowi powszechnemu,
dla pożytku wszystkich.
65. W tej myśli, na
zakończenie trzeciego zebrania Synodu mieliśmy jasne, pełne ojcowskiej
miłości, naglące przemówienie o roli Następcy Piotra jako widzialnej,
żywej i czynnej zasady jedności pomiędzy Kościołami, a przez to
powszechności jednego Kościoła98. Ponadto kładliśmy nacisk na
obowiązek, jaki na Nas spoczywa, a który dzielimy razem z Braćmi w
Biskupstwie, zachowania nienaruszonego depozytu wiary katolickiej,
powierzonego Apostołom przez Pana. Chociaż ten depozyt przekłada się na
wszystkie języki, to jednak nie wolno go naruszać ani uszczuplać.
Chociaż ubiera się go w symbole właściwe poszczególnym ludom, i
wyjaśnia się go w wypowiedziach teologicznych przy użyciu środków i
narzędzi, jakie odpowiadają różnym kulturom, czy społeczeństwom, czy
rasom, to jednak zawsze musi się zachować tę treść katolickiej wiary,
jaką kościelny Urząd Nauczycielski otrzymał i przekazuje.
66. Cały więc Kościół jest
powołany do głoszenia Ewangelii, ale w jego łonie jest wiele rozmaitych
zadań do wykonania. Ta rozmaitość funkcji służebnych w pełnieniu
jednego i tego samego mandatu tworzy bogactwo i piękno ewangelizacji.
Dlatego trzeba te zadania wspomnieć pokrótce.
Po pierwsze wskażmy na to, jak
w Ewangelii Pan wytrwale powierza Apostołom urząd głoszenia Słowa.
Wybrał ich94, przez kilka lat kształcił ich w atmosferze przyjaźni95,
ustanowił ich96 i posłał97 jako świadków i nauczycieli orędzia
zbawienia, obdarzonych władzą. A Dwunastu posłali znowu swoich
następców, którzy naśladując Apostołów, poszli przepowiadać Ewangelię.
67. I tak z woli Chrystusa
Następca Piotra został w szczególny sposób wyposażony w urząd nauczania
prawdy objawionej. Często Nowy Testament wymienia Piotra „pełnego Ducha
Świętego”, jako przemawiającego w imieniu wszystkich93. Dlatego św.
Leon Wielki mówi o nim, że zasłużył na pierwszeństwo w apostolacie99. Z
tej samej przyczyny głos Kościoła pokazuje Papieża jako stojącego na
czele apostolatu, „na szczycie strażnicy”100. Sobór Watykański II
wyjaśnia, że „rozkaz Chrystusa głoszenia Ewangelii wszelkiemu
stworzeniu (por. Mk 16, 15), odnosi się przede wszystkim i bezpośrednio
do Biskupów z Piotrem i pod przewodnictwem Piotra”101.
Zatem władza pełna, najwyższa
i powszechna102, jaką Chrystus dał swojemu Wikariuszowi dla
pasterskiego rządzenia Kościołem, przede wszystkim polega na tym, że
Papież sam wykonuje dzieło przepowiadania i innym nakazuje, aby głosili
Dobrą Nowinę zbawienia.
Biskupi, następcy Apostołów,
złączeni z Następcą Piotra, na mocy święceń biskupich otrzymują władzę
nauczania w Kościele prawd objawionych. Są oni ustanowieni
nauczycielami wiary.
68. Z biskupami łączą się w
posłudze jako uczestnicy tej władzy ze szczególnego tytułu ci, co przez
święcenia kapłańskie „reprezentują Chrystusa”103 jako wychowawcy Ludu
Bożego w wierze, głosiciele słowa Bożego, oraz szafarze Eucharystii i
innych Sakramentów.
Przeto my wszyscy Pasterze,
bardziej niż jacykolwiek inni członkowie Kościoła mamy uświadamiać
sobie ten obowiązek. Tym, co wyróżnia naszą służbę kapłańską, co
należycie łączy ze sobą wszystkie niezliczone przedsięwzięcia, o jakie
staramy się w ciągu swego życia, co nareszcie nadaje całej naszej
działalności osobliwą cechę, jest właśnie ów cel, zawarty w każdej
naszej czynności: „głosić Ewangelię Bożą”104.
Oto przymiot prawdziwego
naszego obrazu, jakiego nigdy nie powinna zatrzeć żadna wątpliwość, ani
zaciemnić zarzut: jako Pasterze, zostaliśmy wybrani choć nieudolni,
miłosierną wolą Najwyższego Pasterza105 do autorytatywnego głoszenia
Słowa Bożego, do zgromadzenia Ludu Bożego rozproszonego, do karmienia
tego Ludu znakami działania Chrystusa, jakimi są Sakramenty, do
prowadzenia go po drodze zbawienia i zachowania go w tej jedności,
jakiej my sami na różnym poziomie zostaliśmy czynnymi i żywymi
narzędziami, wreszcie do stałego uduchowiania tej wspólnoty,
zgromadzonej wokoło Chrystusa, zgodnie z jej wewnętrznym powołaniem. A
kiedy to wszystko wypełniamy według swoich ludzkich sił i miary łaski
Bożej, wtedy właśnie dokonujemy dzieła ewangelizacji: czy to My, co
pełnimy urząd Pasterza Kościoła powszechnego, czy Nasi Bracia w
episkopacie, przełożeni Kościołów partykularnych, czy Prezbiterzy i
Diakoni złączeni ze swymi biskupami, których są współpracownikami na
mocy wspólnoty, jaka ma swe źródło w sakramencie kapłaństwa i w miłości
Kościoła.
69. Osoby zakonne znajdują w
swoim życiu poświęconym Bogu znamienity środek do skutecznego
ewangelizowania. Z samej natury życia zakonnego przynależą oni do
dynamicznej działalności Kościoła, który gorąco pożąda „Absolutu”,
jakim jest Bóg i ma powołanie do świętości. Zakonnicy są świadkami tej
świętości, gdyż wyrażają sobą Kościół, o ile pragnie on poświęcenia się
spełnianiu surowych wymagań Błogosławieństw. Poprzez swój sposób życia
są znakiem całkowitego oddania się na służbę Bogu, Kościołowi i
braciom.
Z tego powodu osoby zakonne
mają szczególne znaczenie, gdy chodzi o to świadczenie, o którym
mówiliśmy wyżej, że stanowi jeden z pierwszych elementów ewangelizacji.
To milczące świadczenie o ubóstwie i oderwaniu od rzeczy tego świata, o
czystości i niewinności życia, o woli przystającej na posłuszeństwo,
stanowi wyzwanie wobec świata, a nawet wobec samego Kościoła, a ponadto
może stać się pewną otwartą forma przepowiadania, która zdolna jest
poruszyć także niechrześcijan, ludzi dobrej woli, przywiązujących wagę
do wartości duchowych.
Jeśli tak, to łatwo zrozumieć,
jaki udział w ewangelizacji mają ci zakonnicy i zakonnice, którzy
oddają się modlitwie, milczeniu, pokucie i ofierze. A inni zakonnicy, i
to największa ich liczba, wprost poświęcają się głoszeniu Chrystusa.
Ich misyjna działalność zależy oczywiście od Hierarchii i winna być
włączona do całego programu pastoralnego, jaki ona pragnie
przeprowadzić. Wszakże któż zdoła ocenić, jak wiele wnieśli oni i
obecnie wnoszą w dzieło ewangelizacji? Ze względu na swoją konsekrację
zakonną są oni jak najbardziej wolni i mogą dobrowolnie opuścić
wszystko i iść aż na krańce świata, aby głosić Ewangelię. Są
przedsiębiorczy, a ich apostolstwo często odznacza się pomysłowością i
oryginalnością, które wzbudzają podziw u patrzących. Są wielkoduszni,
często znajdują się na najodleglejszych stacjach misyjnych, gdzie
nierzadko grożą im wielkie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia.
Zaiste, Kościół zawdzięcza im bardzo dużo.
70. Ludzie świeccy, którzy ze
względu na swój stan żyją w świecie i spełniają różne funkcje doczesne,
winni wobec tego wykonywać swoisty rodzaj ewangelizacji.
Ich pierwszorzędnym i
bezpośrednim zadaniem nie jest zakładanie czy rozwój wspólnot
kościelnych, bo to rola właściwa Pasterzom, ale pełne uaktywnienie
wszystkich chrześcijańskich i ewangelicznych sił i mocy, ukrytych, ale
już obecnych i czynnych w tym świecie. Polem właściwym dla ich
ewangelizacyjnej aktywności jest szeroka i bardzo złożona dziedzina
polityki, życia społecznego, gospodarki; dalej, dziedzina kultury,
nauki i sztuki, stosunków międzynarodowych, środków przekazu
społecznego; do tego dochodzą niektóre dziedziny szczególnie otwarte na
ewangelizację, jak miłość, rodzina, wychowanie dzieci i młodzieży,
praca zawodowa, cierpienia ludzkie. Im więcej będzie ludzi świeckich
owianych duchem ewangelicznym, odpowiedzialnych za te sprawy oraz
wyraźnie im oddanych, i im kompetentniej zdołają je wspierać oraz
świadomi będą obowiązku zaangażowania wszystkich swoich sił
chrześcijańskich — które często zostają ukryte — tym więcej wszystkie
te sprawy będą służyć budowaniu Królestwa Bożego i przynoszeniu
zbawienia w Jezusie Chrystusie; nie tracąc czegokolwiek ani nie
uszczuplając efektywności humanistycznej, owszem, otwierając się często
na pewne dziedziny wyższego rzędu.
71. W zasięgu apostolatu
właściwego świeckim koniecznie trzeba dostrzec udział rodziny. Słusznie
nazywa się ją pięknym mianem „Kościoła domowego”, co uznał sam Sobór
Watykański II106. Oznacza to, że w każdej rodzinie chrześcijańskiej
należy odkryć różne postacie i rysy Kościoła powszechnego. Poza tym
rodzinę, podobnie jak Kościół, należy uważać za pole, na które przynosi
się Ewangelię i z którego ona się rozkrzewia.
Dlatego w łonie rodziny
świadomej tego zadania, wszyscy członkowie jej ewangelizują, a także
podlegają ewangelizacji. Rodzice nie tylko dzielą się z dziećmi
Ewangelią, ale mogą od nich odebrać tę Ewangelię wyrażoną głęboko
życiem. Rodzina staje się głosicielką Ewangelii dla wielu innych rodzin
oraz dla otoczenia, w którym żyje.
Rodziny, które powstały z
małżeństw mieszanych, powinny głosić Chrystusa swojemu potomstwu, razem
ze wszystkimi implikacjami wspólnego chrztu. Ponadto mają trudne
zadanie stawania się twórcami jedności.
72. Okoliczności skłaniają nas
do zwrócenia szczególnej uwagi na młodzież. Powiększająca się jej
liczba i wzrastająca obecność jej w społeczeństwie, problemy, jakie ją
pasjonują, to wszystko powinno we wszystkich budzić troskę o podanie
jej pilnie a mądrze ideału ewangelicznego, celem poznania go i
pielęgnowania. Wszakże jest rzeczą konieczną, żeby sami młodzi,
należycie uformowani w wierze i modlitwie, stawali się coraz bardziej
apostołami swoich rówieśników. Kościół pokłada wielką nadzieję w takiej
pomocy młodych, a My sami bardzo często okazywaliśmy im pełne zaufanie.
73. Tak to czynna obecność
świeckich w sprawach doczesnych osiąga swoje bardzo wielkie znaczenie.
Wszakże nie należy zaniedbywać ani zapomnieć o innym aspekcie sprawy:
świeccy bowiem mogą czuć się powołani do współdziałania ze swymi
Pasterzami w służbie dla wspólnoty kościelnej, dla jej wzrostu i
żywotności, wybierając rozmaite posługi, według łaski i charyzmatów,
jakich im Pan raczy użyczyć.
Z wielką wewnętrzną radością
obserwujemy rzeszę pasterzy, osób zakonnych i świeckich, którzy,
powodowani gorliwością o przepowiadanie Chrystusa, usiłują skutecznie
głosić Ewangelię w coraz odpowiedniejszy sposób. My popieramy to
szerokie otwarcie w działaniu, jakie po tej linii i z taką troską
podejmuje współczesny Kościół. Ta szeroka akcja dotyczy przede
wszystkim rozmyślania, a następnie usług kościelnych zdolnych
przyczynić się do odmłodzenia i umocnienia jego dynamizmu w
ewangelizacji.
Bez wątpienia, obok funkcji
nałożonych przez sakrament Kapłaństwa, na mocy których istnieją
Pasterze i w szczególny sposób oddają się służbie na rzecz wspólnoty,
Kościół uznaje jeszcze inne funkcje, które chociaż nie są związane ze
święceniami kapłańskimi, to jednak przysposabiają do pełnienia
szczególnego zadania w Kościele.
Rzut oka na początki Kościoła
daje wiele światła i pozwała nam korzystać z dawnego doświadczenia,
dotyczącego posług kościelnych. To doświadczenie jest tym ważniejsze,
że kiedyś przyczyniło się do wzrostu Kościoła, jego umocnienia i
rozszerzenia. Wszakże to badanie początków trzeba uzupełnić potrzebami
dzisiejszego człowieka i współczesnego Kościoła. Czerpać z tych źródeł
zawsze pełnych dobrej rady, nie gardzić żadną z nich oraz umiejętnie
stosować do wymogów i potrzeb naszych czasów: to są główne wytyczne,
które dadzą możność mądrego wyśledzenia i ujawnienia tych usług, jakich
dzisiaj Kościół potrzebuje, a których wielu wiernych chętnie się
podejmie, aby jak najbardziej wesprzeć żywotność kościelnej wspólnoty.
Te usługi osiągną prawdziwą pastoralną owocność, jeśli zachowają w
pełni jedność i normy wydane przez Pasterzy, jako tych, którzy jedność
Kościoła poręczają i tworzą.
Usługi tego rodzaju z pozoru
wydają się czymś nowym, ale w rzeczywistości zgadzają się z dawnymi
doświadczeniami Kościoła na przestrzeni jego długich dziejów — usługi
takie, jak np. katechistów, przewodników nabożeństw, kierowników
śpiewu, chrześcijan oddanych głoszeniu Słowa Bożego albo służeniu
braciom potrzebującym, przełożonych małych wspólnot, animatorów
apostolskich i innych tego rodzaju. Są one jak najbardziej korzystne w
zakładaniu Kościoła, ożywianiu go i powiększaniu, a także mogą sprawić,
że będzie on bardziej promieniował wokoło i dotrze do tych, którzy
stoją z daleka. Nasze szczególne uznanie wyrażamy tym wszystkim
świeckim, którzy przystają na poświęcenie części swego czasu i sił, a
nawet całego życia na rzecz świętych misji.
Wszystkim pracownikom w
ewangelizacji konieczne jest pieczołowite przygotowanie, a jak
najbardziej potrzebują go ci, którzy oddają się posłudze Słowa. Stale
pobudzani przekonaniem o wzniosłości i bogactwie Słowa Bożego, powinni
oni dokładać największego starania i troski o godność, o dokładność
wyrazu i o odpowiednie przystosowanie swych przemówień. Wszak wszyscy
wiemy, że sztuka mówienia ma dzisiaj bardzo wielkie znaczenie i wagę.
Jakżeżby więc kaznodzieje i katecheci mogli ją zaniedbać?
Dlatego wyrażamy usilne
życzenie, aby w każdym Kościele partykularnym Biskupi należycie dbali o
wykształcenie wszystkich ministrów Słowa. Takie poważne wykształcenie
wzmoże w nich konieczność zaufania do siebie, a także rozpali chęć do
przepowiadania Jezusa Chrystusa w tych naszych czasach.
VII. Duch ewangelizacji
74. Nie chcielibyśmy zakończyć
tej rozmowy z Naszymi ukochanymi Braćmi i Synami, bez dodania zachęty
dotyczącej ducha i motywów, jakimi powinni się kierować szerzyciele
Ewangelii. W imię Pana Jezusa Chrystusa oraz Świętych Apostołów Piotra
i Pawła, wzywamy wszystkich tych, którzy z natchnienia Ducha Świętego i
z mandatu Kościoła są prawdziwymi głosicielami Ewangelii, aby byli
godni tego powołania, aby wykonywali je bez żadnego wahania i popadania
w lęk i aby nie pomijali niczego, co nie tylko umożliwia ewangelizację,
ale także co czyni ją wytrwałą i owocną. Oto główne warunki, jakie
chcemy zalecić.
75. Nigdy nie może zaistnieć
przepowiadanie bez pomocy Ducha Świętego. Zstąpił On też na samego
Jezusa z Nazaretu podczas chrztu, kiedy głos Ojca — „Ten jest mój Syn
umiłowany, w którym mam upodobanie”107 — jasno okazał Jego wybranie i
misję. Ponadto zanim rozpoczął tę misję, podążył „wiedziony przez
Ducha” na pustynię, stoczył rozstrzygającą walkę i przeszedł przez
najcięższą próbę198. A także ,,mocą Ducha”109 wraca do Galilei, aby
przepowiadać w swoim mieście Nazarecie, stosując do siebie ten tekst
Izajasza: „Duch Święty nade mną” oraz „Dziś wypełniło się to Pismo”110.
A mając wysłać uczniów, tchnął na nich i rzekł: „Weźmijcie Ducha
Świętego”111.
W rzeczywistości dopiero po
zstąpieniu Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy Apostołowie idą na
wszystkie strony świata, aby rozpocząć wielkie dzieło ewangelizacji
powierzone Kościołowi, a Piotr tłumaczy ludowi to zdarzenie jako
wypełnienie proroctwa Joela: „Wyleję Ducha mojego na wszelkie
ciało”112. Tenże Piotr zostaje napełniony Duchem Świętym, by przemawiać
do ludu o Jezusie, Synu Bożym”113. Także Paweł zostaje napełniony
Duchem Świętym114 przed podjęciem się działalności apostolskiej, jak i
Szczepan, tegoż Ducha pełen, zostaje wybrany diakonem, a potem składa
świadectwo krwi męczeńskiej115. Ten Duch, który Piotra, Pawła i
dwunastu Apostołów czyni wymownymi, poddając im, co mają mówić,
zstępuje również na tych, co słuchają słowa Bożego116.
Kościół rośnie117, napełniony
pociechą Ducha Świętego, który jest jego duszą. On sprawia, że wierni
prawdziwie rozumieją naukę i tajemnicę Chrystusa. Jak w początkach
Kościoła, tak i dzisiaj On działa w każdym głosicielu Ewangelii, jeśli
tylko poddaje się Jego kierownictwu. On podsuwa mu słowa, jakie tylko
On jeden może poddać, a równocześnie usposabia serca słuchaczy, aby
otwarli się na przyjęcie Ewangelii i na głoszone Królestwo.
Techniczne środki
ewangelizacji są dobre, ale choćby były absolutnie doskonałe, nie
zastąpią cichego tchnienia Ducha. Również najlepsze przygotowanie
głosiciela nie da wyniku bez Niego. I żadna wymowa nie zdoła poruszyć
człowieka bez Jego tchnienia. Ponadto zdobycze socjologii czy
psychologii, choć gruntowne, bez Niego okazują się daremne.
Obecnie w Kościele dostrzegamy
szczególny czas Ducha Świętego. Wszędzie wierni usiłują nie tylko
lepiej Go poznać i pojąć takim, jakim Go objawia Pismo św., ale też
oddać się Mu w wielkim rozradowaniu duszy, otwierając się na Jego
tchnienie. Bardzo liczni, gromadząc się koło Niego, chętnie poddają się
Jego kierownictwu. Jeśli zatem Duch Święty tak wielką rolę odgrywa w
życiu Kościoła, to z pewnością największą odgrywa w dziele
ewangelizacji. Nie bezpodstawnie i nie przypadkowo początek
ewangelizacji przypadł na dzień Pięćdziesiątnicy; stało się to właśnie
pod tchnieniem Ducha Świętego.
Można więc powiedzieć, że Duch
Święty jest głównym sprawcą w szerzeniu Ewangelii, ponieważ On pobudza
do przepowiadania i przygotowuje serce człowieka do przyjęcia i
rozumienia słowa zbawienia118. Również słusznie można twierdzić, że On
jest celem i kresem wszelkiej ewangelizacji. On sam bowiem dokonuje
swego stworzenia, mianowicie tworzy nową ludzkość, do której
ewangelizacja winna zmierzać poprzez ową jedność w różnorodności, do
jakiej prowokuje przepowiadanie Ewangelii w społeczności
chrześcijańskiej. Ponadto za pośrednictwem Ducha Świętego Ewangelia
przenika aż do świata, ponieważ On daje zrozumienie „znaków czasu” —
znaków Bożych — które ewangelizacja odkrywa i tłumaczy ich znaczenie w
życiu ludzkim.
Synod Biskupów z 1974 roku,
podkreśliwszy silnie rolę Ducha Świętego w ewangelizacji, wyraził
również życzenie, aby duszpasterze i teologowie — do których wliczamy
też wiernych jako naznaczonych przez Ducha Świętego na Chrzcie —
dogłębniej badali naturę i sposób działania boskiego Pocieszyciela we
współczesnej ewangelizacji. My także mamy to życzenie, zachęcając
głosicieli Ewangelii, kimkolwiek oni są, aby nieustannie z najwyższą
wiarą i żarliwością modlili się do Ducha Bożego, powierzali się
roztropnie Jego kierownictwu jako głównemu sprawcy ich zamiarów i
planów, oraz ich przedsięwzięć, odnoszących się do dzieła
ewangelizacji.
76. Teraz zwrócimy uwagę na
samych głosicieli Ewangelii. Często dzisiaj mówi się, że nasz wiek
pragnie szczerości i prawdy. Szczególnie o młodzieży mówi się, że
wzdryga się wręcz przed fałszem i udawaniem, a żąda całej prawdy i
otwartości.
Te „znaki czasu” nakazują Nam
wielką czujność. Bo wciąż gwałtownie pytają nas, czy milcząco czy
głośno: Czy wierzycie w to, co głosicie? Czy żyjecie tym, w co
wierzycie? Czy naprawdę głosicie to, czym żyjecie? Świadectwo życia,
jak nigdy przedtem, stało się dziś najkonieczniejszym warunkiem
skuteczności naszego przepowiadania. Z tego powodu jesteśmy
odpowiedzialni za wszelki postęp i owocność Ewangelii, którą głosimy.
„Co jest z Kościołem w
dziesięć lat po zakończeniu Soboru?” — tak pytaliśmy się na początku
tego rozważania. Czy jest on wkorzeniony w serce świata, a jednak
równocześnie wystarczająco wolny i samodzielny, by stawiać światu
pytania? Czy daje świadectwo swej solidarności z ludźmi, a jednocześnie
z „Absolutem”, którym jest Bóg? Czy żywotniejsza jest jego kontemplacja
i adoracja, a również bardziej intensywna jest jego działalność
misyjna, charytatywna, wyzwoleńcza? Czy jest on bardziej wytrwały w
podejmowaniu inicjatyw, zmierzających do odnowy pełnej jedności
chrześcijan, które dodaje skuteczności wspólnemu dawaniu świadectwa,
„iżby świat uwierzył”119. Wszyscy jesteśmy wezwani do dania odpowiedzi
na te pytania.
Zachęcamy więc czcigodnych
Braci, których „Duch Święty ustanowił, aby paśli Kościół Boży”120.
Zachęcamy kapłanów i diakonów, pomocników biskupich oraz doradców w
budzeniu duchowej gorliwości w zgromadzeniach Ludu Bożego i we
wspólnotach lokalnych. Zachęcamy osoby zakonne, świadków Kościoła
powołanego do świętości, natchnionych do prowadzenia takiego życia,
które by wyrażało ewangeliczne błogosławieństwa. Zachęcamy świeckich:
rodziny chrześcijańskie, młodzież i dorosłych fachowców i przełożonych.
Nie zapominamy o ubogich, często bogatych w wiarę i nadzieję,
wszystkich świeckich świadomych swojego miejsca w służbie Kościołowi,
albo wpośród społeczeństwa i świata. Wszystkim im mówimy: Trzeba
koniecznie, aby nasz zapał do ewangelizacji pochodził z prawdziwie
świętego życia, karmionego modlitwą, a zwłaszcza miłością do
Eucharystii, oraz żeby — jak nas upomina Sobór Watykański II —
głoszenie Ewangelii ze swej strony przynosiło wzrost świętości samemu
głosicielowi121.
Świat, który pomimo
niezliczonych znaków zaprzeczenia Boga, jednak — co jest paradoksem —
szuka Go po drogach nieoczekiwanych i boleśnie odczuwa Jego potrzebę,
żąda głosicieli Ewangelii, którzy by mówili o Bogu znanym sobie i
bliskim, jakby Go niewidzialnego widzieli122. Świat żąda i wymaga od
nas prostoty życia, cnoty modlitwy, miłości do wszystkich, szczególnie
małych i biednych, posłuszeństwa i pokory, zapomnienia o sobie i
wyrzeczenia. Bez tych oznak świętości nasza mowa z trudem przeniknie do
serca współczesnych ludzi: zostanie poddana krytyce i stanie się czcza
i daremna.
77. Siła ewangelizacji bardzo
się pomniejszy, jeśli głosiciele Ewangelii będą podzieleni między sobą,
skutkiem różnych przyczyn podziału. Czyż nie jest to jedno z wielkich
nieszczęść współczesnej ewangelizacji? Zaprawdę, jeśli Ewangelia, którą
głosimy, okaże się rozdarta sporami doktrynalnymi, twierdzeniami
sprzecznymi czy potępianiem się wzajemnym chrześcijan — w starciu
różnych sądów o Chrystusie i o Kościele, a także różnych opinii na
temat społeczeństwa i instytucji ludzkich — to czyż ci, do których
zwracamy swoje przepowiadanie, nie ulegną dezorientacji, wprowadzeniu w
błąd, a nawet zgorszeniu?
Testament duchowy Pana uczy
nas, że jedność między chrześcijanami jest nie tylko dowodem zaliczania
nas do liczby Jego uczniów, ale także Jego posłania od Ojca,
najmocniejszym argumentem wiary, dawanej chrześcijanom lub samemu
Chrystusowi. Ponieważ jesteśmy głosicielami Ewangelii, dlatego
powinniśmy wobec wiernych Chrystusa przedstawiać się nie jak ludzie
skłóceni i niezgodni, wobec kontrowersji, które żadną miarą nie budują,
ale jako ludzie mocni w wierze, którzy, pomimo nieporozumień tu i
ówdzie powstających umieją spotykać się razem celem wspólnego szczerego
i rzeczowego badania prawdy. Tak jest: los ewangelizacji łączy się ze
świadectwem jedności, dawanym przez Kościół. Stąd bierze się powaga
obowiązków, ale także pociecha.
W tym miejscu trzeba zwrócić
uwagę na znak jedności między wszystkimi chrześcijanami, jako drogę i
narzędzie ewangelizacji. Rozłam wśród chrześcijan jest okolicznością
tak bardzo obciążającą, że aż osłabia samo dzieło Chrystusa. Sobór
Watykański II wymownie i stanowczo stwierdza: „Rozłam między
chrześcijanami szkodzi świętej sprawie głoszenia Ewangelii wszelkiemu
stworzeniu i dla wielu zamyka drogę do wiary”123. Z tego powodu, kiedy
ogłaszaliśmy Rok jubileuszowy, uważaliśmy za konieczne skierować do
wszystkich wiernych katolickiego świata takie upomnienie: „Wpierw,
zanim wszyscy ludzie powrócą kiedyś i odnowią się w łasce Boga, Ojca
naszego, trzeba koniecznie przywrócić wspólnotę pomiędzy tymi, którzy
już uznali wiarę i przyjęli Jezusa Chrystusa jako Pana miłosierdzia,
wyzwalającego ludzi i jednoczącego ich w Duchu miłości i prawdy”124. Z
wielką nadzieją rozważamy te usiłowania, jakie chrześcijanie podejmują
obecnie w celu przywrócenia tej jedności, jakiej chciał Chrystus.
Upewnia nas o tym św. Paweł pisząc: „A nadzieja nie zawodzi”125. Gdy
także obecnie dokładamy starań, aby uzyskać od Pana doskonałą jedność,
chcemy, żeby pomnażano modły w tej sprawie. Poza tym przyjęliśmy od
Ojców trzeciego ogólnego zebrania Synodu Biskupów wniosek, żeby jak
najbardziej starać się o współpracę z braćmi chrześcijanami, z którymi
jeszcze nie jesteśmy w pełnej wspólnocie, a to niech się dokonuje w
oparciu o chrzest i wspólne nam z nimi dziedzictwo wiary, tak aby przez
dzieło ewangelizacji uwidoczniło się już obecnie wspólne, szersze
świadectwo o Chrystusie wobec świata.
Do tego skłania nas nakaz Chrystusa i domaga się tego obowiązek przepowiadania i świadczenie o Ewangelii.
78. Ewangelia, która została
nam powierzona, jest słowem prawdy. Prawda ta niesie wolność126 i ona
sama daje pokój serca. Tego to ludzie szukają, kiedy przychodzą do nas,
głoszących im Dobrą Nowinę; prawdę o Bogu, prawdę o człowieku i jego
tajemniczym przeznaczeniu, prawdę o świecie; prawdę trudną, którą
znajdujemy w Słowie Bożym, a której — powtarzamy raz jeszcze — nie
jesteśmy panami ani twórcami, ale stróżami, głosicielami i sługami.
Od głosiciela Ewangelii żąda
się, aby pielęgnował prawdę, tym bardziej, że prawda, jaką on zgłębia i
przekazuje, jest prawdą objawioną, a zatem bardziej od innych prawd
jest częścią prawdy pierwszej, jaką jest sam Bóg. Przeto głosicielem
Ewangelii jest ten, kto z największym nawet wyrzeczeniem i poświęceniem
szuka zawsze prawdy dla przekazywania jej innym. Nigdy nie fałszuje on
prawdy i nigdy jej nie ukrywa, dla podobania się ludziom, wzbudzania
podziału i podniecenia umysłów, ani dla oryginalności czy chęci
pokazania się. Nie gardzi prawdą; prawdy objawionej nie zaciemnia,
kierowany niedbalstwem i lenistwem w jej poszukiwaniu lub wygodą, albo
strachem. Nie zaprzestaje jej studiowania; służy jej wielkodusznie, nie
zniewalając jej.
Ponieważ jesteśmy pasterzami
wiernego ludu, dlatego nasza służba nagli nas, abyśmy prawdy strzegli,
bronili i przekazywali ją, nie bacząc na straty i ofiary. Wielu
wybitnych i świętych pasterzy dało nam przykład takiej miłości,
nierzadko wręcz heroicznej, dla prawdy. Bóg prawdy oczekuje od nas,
abyśmy byli jej czujnymi obrońcami i w pełni oddanymi głosicielami.
Nauczyciele, kimkolwiek
jesteście, teologami, egzegetami, historykami; dzieło ewangelizacji
wymaga waszej niestrudzonej pracy badawczej, waszej pilności i
umiejętności w przekazywaniu prawdy, do której zbliżają was wasze
studia, a która zawsze przewyższa serce człowieka, skoro jest samą
prawdą Bożą.
Rodzice i wychowawcy, waszym
zadaniem — niełatwym z powodu licznych, współczesnych konfliktów — jest
pomaganie swoim dzieciom i uczniom w odkrywaniu prawdy, nie wyłączając
prawdy religijnej i duchowej.
79. Dzieło ewangelizacji
wymaga od tego, kto ewangelizuje, braterskiej coraz większej miłości
względem tych, których ewangelizuje. Apostoł Paweł, wzór dla każdego
głosiciela, napisał do Tesaloniczan słowa, które i dla nas są
programem: „Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcielibyśmy wam dać
nie tylko Ewangelię Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem drogimi
staliście się dla nas”127. Co to jest za miłość? Nie tyle miłość
pedagoga, co ojca, a raczej matki128. Pan chce, żeby każdy, czy to
głosi Ewangelię, czy buduje Kościół, miał taką miłość.
Oznaką miłości jest troska o
przekazywanie prawdy i wprowadzenie ewangelizowanych do jedności.
Również oznaką miłości jest poświęcenie się głoszeniu Jezusa Chrystusa
bez zastrzeżeń i wykrętów.
Dodajmy jeszcze inne oznaki
miłości. Pierwszą oznaką jest szacunek, a nie szorstkość względem
ewangelizowanych odnośnie do religii, ducha, sposobu życia, którego nie
należy przesadnie obciążać, co do sumienia i przekonań.
Dalszą oznaką tej miłości jest
wystrzeganie się, aby kogoś, zwłaszcza słabego w wierze129 nie urazić
takimi wypowiedziami, które mogą być jasne dla znawców, ale dla
wiernych mogą stać się raną duszy, źródłem niepokoju i zgorszenia.
Wreszcie oznaką miłości będzie
staranie się, by podawać chrześcijanom nie zdania wątpliwe i niepewne,
powstałe ze źle przyswojonej wiedzy, ale przekonania pewne, oparte na
Słowie Bożym. Wierni potrzebują takich pewnych przekonań do życia po
chrześcijańsku; mają do nich prawo jako dzieci Boga, które w Jego
ramionach całkowicie zawierzają wymogom miłości.
80. Nasza adhortacja inspiruje
się tu gorliwością największych kaznodziejów i głosicieli Ewangelii,
którzy życie swe poświęcili apostolstwu. Do ich liczby zaliczamy
zwłaszcza tych, których w tym Roku Świętym przedstawiliśmy wiernym do
uczczenia, bo przezwyciężyli oni bardzo dużo przeszkód w
ewangelizowaniu.
Spośród tych przeszkód, które
występują i w naszych czasach, ograniczymy się do wskazania tej
wielostronnej, a bardzo poważnej, bo domowej — mianowicie braku
gorliwości, a zwłaszcza braku radości i nadziei u wielu głosicieli
Ewangelii. Zachęcamy więc wszystkich, którzy z jakiejkolwiek racji i w
jakikolwiek sposób pełnią funkcję ewangelizowania, aby ożywili i
wzmogli zapał ducha130.
Ten zapał wymaga najpierw,
żebyśmy odrzucili motywy usprawiedliwiania się, przeciwne
ewangelizacji. Najbardziej podstępnymi ze wszystkich są te motywy, za
pomocą których ktoś usiłuje znaleźć poparcie w takiej czy innej
doktrynie podanej przez Sobór.
Często zdarza się słyszeć
różne tego rodzaju twierdzenia: narzucać prawdę, chociażby wziętą z
Ewangelii, wytyczać drogę, chociażby do zbawienia, równa się gwałceniu
wolności religijnej. Zresztą — dodają — po cóż głosić Ewangelię, jeśli
wszyscy osiągną zbawienie za prawość serca? Wiadomo poza tym — mówią —
że świat i historia są pełne nasion słowa; chcieć więc nieść Ewangelię
tam, gdzie już ona jest w nasionach, zasianych przez Pana, czyż to nie
jest kierowanie się błędnym mniemaniem?
Ten, kto w dokumentach Soboru
pilnie zgłębia te kwestie, z których bardzo powierzchownie wziętych
czerpie się owe rzekome motywy, wyciągnie z nich zupełnie odmienne
widzenie rzeczy.
Zapewne, błędem jest
narzucanie czegoś sumieniu naszych braci. Ale zupełnie czymś innym jest
przedstawianie temuż sumieniu prawdy ewangelicznej i zbawienia w
Jezusie Chrystusie, jasno je uwzględniając i pozostawiając temuż
sumieniu całkowitą możność wyboru i decyzji — wykluczywszy „wszelką
działalność, która miałaby posmak przymusu albo nieuczciwego czy
niedość właściwego nakłaniania”.131 To wcale nie narusza wolności
religijnej, owszem, służy tej wolności, dodaje jej możność wybrania
drogi, jaką nawet ci, którzy wierzą w Boga, uważają za szlachetną i
godną pochwały. Czyżby było przestępstwem przeciw czyjejś wolności
głosić z radością Ewangelię, którą otrzymaliśmy od najmiłosierniejszego
Pana?132 Dlaczego ma się mieć prawo do podawania jedynie tylko kłamstwa
i błędu, rzeczy haniebnych i bezwstydnych, a nawet często niestety, do
narzucania tego, czy to poprzez destruktywną propagandę środkami
przekazu społecznego, czy poprzez ustawy tolerujące takie postępowanie,
czy wreszcie poprzez tchórzostwo dobrych, a zuchwałość złych?
Pełen szacunku wobec innych
sposób przedstawiania Chrystusa i Jego Królestwa jest więcej niż prawem
głosiciela Ewangelii, jest jego obowiązkiem. I jest również prawem
ludzi jako jego braci, otrzymywanie od niego ewangelicznego orędzia
zbawienia. Bóg może dokonać zbawienia tych, których chce, na drogach
nadzwyczajnych, Jemu tylko wiadomych133. Ale skoro Syn Jego przyszedł
na świat, uczynił to w tym zamiarze, aby swoim słowem i życiem otworzyć
nam zwyczajną drogę do zbawienia. On nam nakazał, żebyśmy wyposażeni w
Jego powagę przekazywali to objawienie. Nie będzie bez pożytku, jeśli
poszczególni wierni i poszczególni głosiciele Ewangelii rozważą na
modlitwie to zdanie: Ludzie, choćbyśmy nie głosili im Ewangelii, będą
mogli zbawić się na innych drogach, dzięki miłosierdziu Bożemu, ale czy
my sami możemy się zbawić, jeśli zaniechamy jej głoszenia z powodu
gnuśności, lęku, „wstydzenia się Ewangelii”134 — jak pisał św. Paweł —
lub kierowania się fałszywymi poglądami? Bo przecież to nie jest niczym
innym jak udaremnianiem powołania danego przez Boga, który chce
zasiewać dobre ziarno poprzez głos sług Ewangelii. Od nas zależy, czy
to ziarno wyrośnie na drzewo i zaowocuje.
Zachowajmy więc gorliwość
ducha, pielęgnujmy słodką i pełną pociechy radość z ewangelizowania,
nawet wtedy, kiedy trzeba zasiewać, płacząc. Miejmy taki zapał ducha —
jaki miał Jan Chrzciciel, Piotr i Paweł, inni Apostołowie oraz owa
rzesza godnych podziwu głosicieli Ewangelii przez cały ciąg dziejów
Kościoła — jakiego by ani ludzie, ani rzeczy nie mogły przytłumić.
Niech to będzie wielką radością nam, którzy poświęciliśmy swe życie.
Oby świat współczesny, który szuka już to w trwodze, już to w nadziei,
przyjmował Ewangelię nie od jej głosicieli zgnębionych lub pozbawionych
nadziei, nie od niecierpliwych lub bojaźliwych, ale od sług Ewangelii,
których życie jaśniałoby zapałem, od tych, co pierwsi zaczerpnęli swą
radość od Chrystusa i nie wahają się poświęcić życia, byle tylko głosić
Królestwo i zaszczepiać Kościół w sercu świata.
Zakończenie
81. Oto, Bracia i Synowie,
wołanie, które wydobywa się z głębi Naszego serca, a jest echem głosu
Naszych Braci, którzy odbyli trzecie ogólne zebranie Synodu Biskupów.
Oto zalecenia, jakie daliśmy na zakończenie Roku Świętego, który
pozwolił Nam pojąć w pełni potrzeby i wołania wielu braci, chrześcijan
czy niechrześcijan, oczekujących od Kościoła Słowa zbawienia.
Oby światło tego Roku
Świętego, które wzeszło dla niezliczonych ludzi pojednanych z Bogiem,
czy to w Kościołach partykularnych, czy w Rzymie, świeciło również po
Jubileuszu poprzez odpowiedni program działalności pastoralnej, której
trzon stanowi ewangelizacja. Oby świeciło ono w tych naszych czasach,
które ukazują nam już z bliska nowy wiek, owszem, trzecie tysiąclecie
Chrześcijaństwa.
82. To życzenie składamy
radośnie w ręce i w serce Najświętszej Bogarodzicy Dziewicy Maryi, w
tym dniu poświęconym szczególnie Jej, Niepokalanie Poczętej, oraz w
dziesięciolecie od zakończenia Soboru Watykańskiego II. Rankiem dnia
Pięćdziesiątnicy przewodniczyła Ona, modląc się, początkom
ewangelizacji, za sprawą Ducha Świętego. Niech Ona przyświeca jako
Gwiazda stale odnawianej ewangelizacji, którą Kościół posłuszny
nakazowi swego Pana winien podejmować i uskuteczniać, zwłaszcza w tych
zaiste trudnych, ale też pełnych nadziei czasach.
W imię Chrystusa, po ojcowsku
błogosławimy was wszystkich, wasze wspólnoty, rodziny, krewnych,
słowami św. Pawła do Filipian: „Dziękuję Bogu mojemu, ilekroć was
wspominam, zawsze w każdej modlitwie, zanosząc ją z radością za was
wszystkich, z powodu Waszego udziału w szerzeniu Ewangelii...; słusznie
przecież mogę tak o was wszystkich myśleć, bo noszę was w sercu, ... a
wy wszyscy jesteście współuczestnikami mojej łaski w obronie i
umacnianiu Ewangelii. Albowiem świadkiem mi jest Bóg, jak pragnę,
abyście wszyscy byli w sercu Jezusa Chrystusa”135.
Dan w Rzymie, u Świętego
Piotra, dnia 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, roku
1975, trzynastego Naszego Pontyfikatu.
PAPIEŻ PAWEŁ VI
-----------------------
Przypisy:
1. Por. Łk 22, 32.
2. 2 Kor 11, 28.
3. Por. Sobór Wat. II, Dekret o działalności misyjnej Kościoła „Ad gentes divinitus”; 1; AAS 58(1986), s. 947.
4. Por. Ef. 4, 24; 2, 15; Kol 3, 10; Gal 3, 27; Rz 13, 14; 2 Kor 5, 17,
5. 2 Kor 5, 20.
6. Por. Alokucja Pap. Pawła VI
do Synodu Biskupów na początku trzeciego zebrania ogólnego (26. X,
1974); AAS 66(1974), ss. 634—635.
7. Alokucja Pap. Pawła VI do Św. Kolegium Kardynałów (22. VI. 1973); AAS 65(1973), s. 383.
8. 2 Kor 11, 28,
9. 1 Tm 5, 17.
10. 2 Tm 2, 15.
11. Por. 1 Kor 2,5.
12. Łk 4, 43.
13. Tamże,
14. Łk 4, 18; por. Iz 61, 1.
15. Por. Mk 1, 1; Rz 1, 1—3.
16. Por. Mt 6, 33.
17. Por. Mt 5, 3—12,
18. Por Mt 5—7.
19. Por. Mt 10.
20. Por. Mt 13.
21. Por. Mt 18.
22. Por. Mt 24—25.
23. Por. Mt 24, 36; Dz 1, 7; Tes 5, 1—2.
24. Por. Mt 11, 12; Łk 16, 16.
25. Por. Mt 4, 17.
26. Mk 1, 27.
27. Łk 4, 22.
28. J 7, 46.
29. Łk 4, 43.
30. J 11, 52.
31. Por. Sobór Wat. II Konstyt. dogmat. o Objawieniu Bożym „Dei Verbum”, n. 4; AAS 58(1966), pp. 818—819.
32. Por. 1 P 2, 9.
33. Dz 2, 11.
34. Łk 4, 43. 85 1 Kor 9, 16.
35. 1 Kor 9,16.
36. Por. „Declarationes Patrum Synodalium” n. 4; „Osservatore Romano” (27. X. 1974), s. 6.
37. Mt 28, 19.
38. Dz 2, 41, 47.
39. Por. Sobór Wat. II
Konstyt. dogm. o Kościele „Lumen gentium” n. 8; AAS 57(1965), s. 11;
Dekret „Ad gentes divinitus” n. 5; AAS 58(1966), ss. 951—952.
40. Por. Dz 2, 42—46; 4, 32—35; 5, 12—16.
41. Por. Dz 2, 11; l P 2, 9.
42. Por. Sobór Wat. II Dekret „Ad gentes divinitus”, nn. 5, 11, 12; AAS 58 (1966), ss. 951—952, 959—961.
43. Por. 2 Kor 4, 5; Św. Augustyn, Sermo XLVI, De Pastoribus: CCL. XLI, ss. 529—530.
44. Łk 10, 16; por. Św.
Cyprian, De Unitate Ecclesiae, 14; PL 4, 527; Św. Augustyn Enarrat. 88,
sermo 2, 14; PL 37. 1140; Św. Jan Chryzostom, Horn. de captoEutropio,
6: PG 52, 402.
45. Ef 5, 25.
46. Ap 21, 5; por. 2 Kor 5, 17; Gal 6, 15.
47. Por. Rz 6, 4. l
48. Por Ef 4, 23—24; Kol 3, 9—10.
49. Por. Rz 1, 16; l Kor 1, 18; 2, 4.
50. Por. n. i53; AAS 58 (1966), s. 1075.
51. Por. Tertullian,
Apologeticum, 39; CCL I ss. 150—158; Minucjusz Feliks, Oc-tavius, 9 i
31; CSPL, Augustae Taurinorum 19632, ss. 11—23, 47—48.
52. 1 P 3, 15.
53. Por. Sobór Wat. II Konst.
dogm. „Lumen gentium” nn 1, 948; AAS 57(1965) ss. 5, 12—14; 53—54;
Konstyt. „Gaudium et Spes” nn. 42, 45; AAS 58(1966), ss. 1060—1061,
1065—1066; Dekret „Ad gentes divinitus”, nn 1, 5; AAS 58(1966), pp.
947, 951—952.
54. Por. Rz 1, 16; l Kor 1, 18.
55. Por. Dz 17, 22—23.
56. 1 J 3, 1; por. Rz 8, 14—17.
57. Por. Ef 2, 8; Rz 1, 16 i
Świętej Kongregacji dla Doktryny Wiary „Declaratio ad fidem tuendam in
mysteriis Incarnationis et SS Trinitatis a quibusdam recentibus
erroribus” (21. II. 1972); AAS 64(1972), ss. 237—241.
58. Por. 1 J 3, 2; Rz 8, 29; Flp 3, 20—21 i Sobór Wat. II Konstyt. „Lumen gentium”, nn. 48—51; AAS 57(1965), ss. S3--58.
59. Por. Świętej Kongregacji
dla Doktryny Wiary „Declaratio circa Catholicam Doctrinam de Ecclesia
contra nonnullos errores hodiernos tuendam” (24. VI. 1973); AAS
65(1973), pp. 396—408.
60. Por. Sobór Wat. II
Konstyt. „Gaudium et spes”, nn. 47—52; AAS 58(1966), ss. 1067—1074;
Pap. Pawła VI Encykl. „Humanae vitae”; AAS 60(1963), ss. 481—503.
61. Przemówienie Pap. Pawła VI na początku III Zebrania Synodu Biskupów (27. IX. 1974); AAS 66(1974), s. 562.
62. Tamże
63. Przemów. Pap. Pawła VI do „Campesinos” w Kolumbii (23. VIII. 1968); AAS 60(1968), s. 623.
64. Przemów. Pap. Pawła VI
„Die Progressionis” w Bogocie (23. VIII. 1968), AAS 60(1968), s. 627;
por. Św. Augustyn, Epistoła 229, 2; PL 33, 1020.
65. Przemów. Pap. Pawła VI na zakończenie trzeciego Zebrania Synodu Biskupów (26. X. 1974); AAS 66(1974), s. 637.
66. Alokucja 15. X. 1975; L'Osservatore Romano (17. X. 1975).
67. Przemów. Pap Pawła VI do członków „Concilium de Laicis” (2. X. 1974); AAS 66(1974), s. 568.
68. Por. 1 P 3, 1.
69. Rz 10, 14, 17.
70. Por. 1 Kor 2, 1—5.
71. Rz 10, 17.
72. Por. Mt 10, 27; Łk 12, 3.
73. Mk 16, 15.
74. Por. Św. Justyn, I
Apologia 46, 1—4; II Apologia 7(8) 1—4; 10, 1—3; 13, 3—4; Florilegium
Patristicum II, Bonn 10112, pp. 81, 125—133; Klemens Alex., Stromata I,
19, 91, 94; S.Ch. 30, pp. 117—118, 119—120; Sobór Wat. II. Dekret „Ad
gentes diyinitus”, n. 11; AAS 58(1966), s. 960. Konst. „Lumen gentium”
n. 17; AAS 57 (1965), s. 21.
75. Euzebiusz Cezaryjski,
Praeparatio Evangelica, 1, 1; PG 21, 26, 28; por. Sobór Wat. II,
Konstyt. „Lumen Gentium”, n. 16; AAS 57(1965), s. 20.
76. Por. Ef 3, 8.
77. Henri de Lubac, La drame de I'humanisme athee, Ed. Spes, Paris 1945.
78. Por. Konstyt. „Gaudium et Spes”, n. 59; AAS 58(1966), s. 1080.
79. 1 Tm 2, 4;
80. Mt 9, 36; 15, 32.
81. Rz 10, 15.
82. Deklaracja „Dignitatis
humanae” n. 13; AAS 58(1966), s. 939; por. Konstyt „Lumen gentium”
<n. 5; AAS 57(1965), ss. 7—8; Dekret „Ad gentes divinitus” n. 1; AAS
58(1966), s. 947.
83. Por. Dekret „Ad gentes divinitus” n. 35; AAS 58(1966), s. 983.
84. Św. Augustyn. Enarrat. in. Ps. 44,* 23; CCLXXXVIII, s. 510 por. Dekret „Ad gentes diyinitus” n. 1; 58(1966) s. 947.
85. Św. Grzegorz Wielki, Homil. in Evangelia, 19, 1; PL 1154.
86. Dz. 1, 8; por. Didache, 9, 1; Funk, Patres Apostolici 1, 22.
87. Mt 28, 20.
88. Por. Mt 13, 32.
89. Por. Mt 13, 47.
90. Por J 21, 11.
91. Por. J 10,1—16.
92. Por. Sobór Wat. II,
Konstyt. „Sacrosanctum Concilium” nn. 37—38; AAS 56(1964), s. 110; por.
księgi liturgiczne i dokumenty wydane przez St. Ap. w wykonaniu reformy
liturgicznej nakazanej przez Sobór Wat. II.
93. Alokucja Pap. Pawła VI na początku trzeciego Zebrania Ogóln. Synodu Biskupów (24. X. 1974); AAS 66(1974), s. 636.
94. Por. J 15, 16; Mk 3, 13—19; Łk 6, 13—16.
95. Por. Dz 1, 21—22.
96. Por. Mk 3, 14.
97. Por. Mk 3, 15; Łk 9, 2.
98. Dz 4, 8; por. Dz 2, 14; 3, 12.
99. Św. Leon Wielki, Sermo 69, 3;,Sermo 70, 1—2; Sermo 94, 3; Sermo 95, 2; S. Ch. 200, ss. 50—52; 58—66; 258—260; 268.
100. Por. Sobór w Lyonie,
Konst. „Ad apostolicae dignitatis” Conciliorum Oecu-menicorum Decreta,
Ed. Instituto per le Scienze Religiose, Bolonia 19738, s. 278; Sobór w
Vienne, Konst. „Ad providam Christi”, ed. mem., s. 343; Sobór
Laterański V, Bulla „In apostolici culminis”, ed. mem., s. 608; Bulla
„Postquam ad universalis”, ed. mem., s. 609; Konst. „Supernae
dispositio-nis”, ad. mem., s. 614; Konst. „Divina disponente
clementis”, ed. mem., s. 638.
101.Dekret „Ad gentes divinitus” n. 38; AAS 58(1966), s. 985.
102. Por. Sobór Wat. II. Konstyt. „Lumen gentium” n. 22; AAS 57(1965), s. 26
103. Por. Sobór Wat. II,
Konstyt. „Lumen Gentium” n. 10; 37; AAS 57(1965), ss. 14, 43; „Ad
gentes divinitus”, s. 39; AAS 58(1966), s. 986; Dekret „Presbyterorum
ordinis” nn. 2, 12, 13; AAS 58(1966), ss. 1010, 1011.
104. Por. 1 Tes 2, 9.
105. Por. 1 P 5, 4.
106. Konst. „Lumen gentium”,
n. 11; AAS 57(1965), s. 16; Dekret „Apostolicam actuositatem”, n. 11;
AAS 58(1966), s. 848; Św. Jan Chryzostom, In Genesim Serm. VI, 2; VI,
1; PG 54, 607—608.
107. Mt 3, 17.
108. Mt 4, 1.
109. Łk 4, 14.
110. Łk 4, 18, 21; Por. Iz 61, 1.
111. J 20, 22.
112. Dz 2, 17.
113. Por. Dz 4, 8.
114. Por. Dz 9, 17.
115. Por. Dz 6, 5. 10; 7, 55.
116. Por. Dz 10, 44.
117. Por. Dz 9, 31.
118. Sobór Wat. II, Dekret „Ad gentes divinitus”, n. 4; AAS 58(1966), ss. 950—951.
119. J 17, 21.
120. Por. Dz 20, 28.
121. Por. Dekret „Presbyterorum ordinis” n. 13; AAS 58(1966), s. 1011.
122. Por. Hbr 11, 27.
123. Dekret „Ad gentes
divinitus” n. 6; AAS 58(1966), ss. 954r—955; por. Dekret „Unitatis
redintegratio” n. 1; AAS 57(1965), ss. 90—91.
124. Bulla „Apostolorum Limina” VII; AAS 66(1974), s. 305.
125. Rz 5, 5.
126. Por. J 8, 32.
127. 1 Tes 2, 8; por. Flp 1, 8.
128. Por. 1 Tm 2, 7, 11; l Kor 4, 15; Gal 4, 19.
129. Por. 1 Kor 8, 9—13; Rz 14, 15.
130. Por. Rz 12, 11.
131. Por. Deklaracja „Dignitatis humanae” n. 4; AAS 58(1966), s. 933.
132. Tamże, nn. 9—14; 1. c., pp. 935—940.
133. Por. Sobór Wat. II, Dekret „Ad gentes divinitus”, n. 7; AAS 58(1966) s. 955.
134. Por. Rz 1, 16.
135. Flp 1, 3—4, 7—8.
3. CZY JESTEŚMY ZNIEWOLENI PRZEZ WŁADZE: pieniądza-bożka, "wszechmocnego" internetu?
Jean-Marc Dupuis wkrótce uciszony? (Tekst właściciela portalu www.pocztazdrowia.pl: Jean'a-Marc'a Dupuis)
Szanowny Czytelniku, większość osób uważa, że Internet jest bezpłatny i niezależny. Jednak dziś tak już nie jest.
Masz pewnie wrażenie, że otrzymywanie e-maili ode mnie nic nie kosztuje.
Ale tak nie jest.
Mój gmail się zablokował,
kiedy przekroczyłem liczbę wysyłanych przeze mnie wiadomości do 300
Czytelników Poczty Zdrowia. Od tej chwili zostałem zmuszony do
korzystania z profesjonalnego systemu „routingu” i musiałem zacząć
płacić, aby moje listy nadal mogły docierać do adresatów.
Obecnie płacę tysiące euro co roku, aby mieć prawo do dalszej wysyłki wiadomości.
Niewiele osób zdaje sobie z
tego sprawę. Ale faktem jest, że nie mam wyboru. Gdybym nie korzystał z
tych systemów, byłbym skazany na milczenie przez kilka wielkich firm,
które kontrolują Internet: Google, Orange, Free, Yahoo, Apple itd.
Obecnie firmy te robią, co chcą: w każdej chwili mogą podjąć decyzję o „zawieszeniu” Twojego konta.
Narzucają coraz więcej norm i
„zakazanych” słów. Musiałem zatrudnić specjalistę informatyka. Gdybym
tego nie zrobił, wiadomości nie wychodziłyby z mojego konta, nie
docierałyby do adresatów.
W razie blokady konta, w
świetle prawa nie dysponujesz żadnym sposobem, by dowiedzieć się,
dlaczego konto zostało zablokowane, nie masz żadnego środka odwołania.
Nie wiesz zupełnie, co zrobić,
by przywrócić komunikację. Często, po drugiej stronie kabla nie ma
nikogo, tylko komputer, serwer (lub „robot”), który Cię usunął, a Ty
nie możesz z nim porozmawiać, żeby wyjaśnić.
Kilka tygodni temu zdarzyło
się, że ponad 200 000 czytelników przestało otrzymywać moje wiadomości.
Komunikacja została przywrócona, ale w każdej chwili znów może zostać
przerwana.
Niestety, jest to bardzo
prawdopodobne, że wkrótce wiadomości ode mnie będą automatycznie
kierowane do folderu „Kosz” Twojej skrzynki mailowej, a nawet całkiem
blokowane przez serwer, zanim do Ciebie dotrą.
Nic Ci nie przyjdzie z
protestów. Twój dostawca usług internetowych wytłumaczy Ci, że
oczywiście robi to dla Twojego dobra. I aby uchronić Cię przed
zagrożeniami płynącymi z informacji niezatwierdzonych przez władze,
zdecyduje o zablokowaniu wiadomości ode mnie.
Wielkie firmy i rządy ograniczają dostęp do Internetu
Przez około dziesięć lat
Internet był wolny. Mogłeś pisać, co chciałeś, nie musiałeś się niczego
obawiać. Często porównuje się te czasy do epoki Dzikiego Zachodu, zanim
władze i wielkie firmy nie zaczęły się wtrącać.
Technicznie, nie było możliwe
powstrzymać ludzi korzystających z Internetu od mówienia i robienia, co
chcieli. Mogłeś wysłać jakąkolwiek wiadomość, w tym Twoje ulubione
piosenki czy jakikolwiek tekst, który wydał Ci się pomocny lub
interesujący.
Ale nastąpiły zmiany.
W 1995 r. powstały Yahoo i
Wanadoo (obecnie Orange), w 1998 r. powstała firma Google, w 1999 r.
Free, w 2004 r. Facebook, w 2005 r. Youtube, w 2006 r. Twitter, wśród
innych „gigantów web”, jak ich się dziś nazywa.
Dyrektorów tych spółek jest niewielu: około dwudziestu na całym świecie.
Wszyscy oni się znają i
podzielają wspólną wizję świata. Utrzymują bliskie stosunki z rządami,
zarówno z rządem amerykańskim, jak i rosyjskim, angielskim, niemieckim,
japońskim i chińskim.
Są zmuszeni do współpracy z
rządami, gdyż w przeciwnym razie mogliby zostać ukarani wykluczeniem (o
czym miała okazję przekonać się firma Google w Chinach w 2010 r. 1;
można powiedzieć, że od tamtej pory dobrze zrozumieli, o co chodzi). W
grę wchodzą miliardy i nie ma żartów.
Na początku te spółki
sprawiały wrażenie sympatycznych: dzięki nim można było uzyskać dostęp
do Internetu i wszelkiego rodzaju usług (wyszukiwanie, poczta
elektroniczna) za śmieszną kwotę, często nawet nieodpłatnie.
Ale zdarzyło się to, co miało się zdarzyć.
Wmieszały się w to władze polityczne
Firmy te rozwinęły się tak bardzo, że zainteresowały się nimi władze całego świata.
Nagle powiedziano nam, że wolność w Internecie „stanowi problem”. To nastąpiło na początku tego wieku.
Jak zawsze, wszystko zaczęło
się od kwestii, która wydawała się słuszna: portale oskarżano o łamanie
praw muzyków poprzez pozbawianie ich przysługujących im opłat z tytułu
praw autorskich. Władze wykluczyły je, jak to się stało w przypadku
portalu Napster zamkniętego w 2001 r.2
Mówiono nam również o pedofilach, terrorystach, handlarzach bronią i narkotykami…
Wszyscy powiedzieli „zgoda”,
ponieważ, oczywiście, wszyscy lubimy muzyków, a nikt nie lubi pedofili,
terrorystów i handlarzy bronią i narkotykami.
Powiedzieliśmy „zgoda”, nawet,
jeśli w głębi serca wiedzieliśmy, że Mozart nigdy nie potrzebował
wpływów z tytułu praw autorskich czy innych opłat licencyjnych, by
komponować swoje opery i symfonie.
Powiedzieliśmy „zgoda”, choć
wiedzieliśmy, że 75% pobieranych na całym świecie opłat za muzykę
dzielą między siebie tylko cztery koncerny notowane na Wall Street
(Sony, Universal Music Group, EMI oraz Warner Music Group) oraz że
trafiają one zwykle do tych samych „artystów”, niekoniecznie
najlepszych3.
Powiedzieliśmy „zgoda”, choć
bardzo dobrze wiedzieliśmy, że ci, którzy są zdecydowani obejść zasady
– mafiozi, terroryści – i tak zawsze znajdą sposób, by to zrobić.
Ale to jeszcze było OK, to słuszna sprawa – tak myśleliśmy.
W rzeczywistości, zakaz
bezpłatnego dzielenia się muzyką, filmami i innymi treściami w
Internecie miał tylko jeden skutek: wydać internautów „ze skrępowanymi
rękami i nogami” na pastwę reklamowego pałowania, od którego Internet
był dotąd wolny.
Co to ma wspólnego?
To bardzo proste:
Odtąd wszystkie oficjalne
portale muszą płacić za korzystanie z treści. Kolosalne grzywny i kara
pozbawienia wolności do 70 lat grożą za nieprzestrzeganie tej zasady4.
To szybko spowodowało wstrzymanie wszelkich inicjatyw poza systemem
„kasy”, odtąd nielegalnych.
Mogą więc już tylko wszędzie umieszczać „banery”, „pop-ups”, „Google Ads” i inne reklamowe miniatury „Outbrain”, „Taboola” itd.
Ale w tym systemie, 85% światowych dochodów z reklamy w Internecie trafia do tylko dwóch firm: Google’a i Facebooka5.
Dysponują więc one źródłem
praktycznie nieograniczonych dochodów, dzięki któremu mogą wykupywać
kolejne portale i systemy generujące ruch. Każdy nowy system po
osiągnięciu pewnych rozmiarów jest „wchłaniany” przez jedną z nich: tak
było z Youtubem, Whatsappem, Snapchatem i wieloma innymi.
To, co pozwala Google i
Facebookowi rejestrować niesamowite ilości danych na temat
„użytkowników” (na temat Ciebie i mnie), daje im również kontrolę i
okazję do generowania jeszcze większych dochodów:
W jaki sposób Google i Facebook w ukryty sposób zarabiają pieniądze Twoim kosztem?
Dzięki swojej skali Google i
Facebook mogły pozwolić sobie bez żadnych ograniczeń na to, co
wstydliwie nazywają monetyzacją danych użytkowników.
Oznacza to, że rejestrują
wszystko, co robisz, kiedy wchodzisz na ich strony, a następnie
odsprzedają te informacje spółkom, które chciałyby Cię skuteczniej
namierzyć.
Facebook rejestruje Twoje dane
nawet wtedy, gdy nie jesteś połączony. Kiedy użytkownik kliknie na
przycisk "wyloguj" z Facebooka, portal pozostawia na jego komputerze
plik, który zawiera osobiste informacje i dalej przekazuje Facebookowi
dane na temat nawigacji danego internauty6.
Konkretnie, skutek jest taki,
że kiedy korzystasz z jakiejkolwiek takiej aplikacji, wszystko, co
robisz, czytasz lub piszesz na portalach internetowych gigantów, jest
metodycznie rejestrowane przez te firmy. Następnie dane są
odsprzedawane lub wykorzystywane, by na Twoim ekranie, iPhonie, w
Twojej skrzynce mailowej, na Twoim iPadzie, zasypywać Cię coraz
bardziej agresywnymi ofertami reklamowymi.
Gdyby Internet pozostał wolny,
tak by się nie stało, gdyż użytkownicy naturalnie przestaliby wchodzić
na strony, które gromadzą ich prywatne dane w celu odsprzedaży i
przytłaczania ich reklamami.
Ale to jeszcze nic.
Najgorsze z najgorszych
Najgorsze z najgorszych jest
to, że pod pretekstem zwalczania przestępczości i, oczywiście,
terroryzmu, wielkie firmy internetowe udostępniły państwom potajemnie
dane i wiadomości użytkowników.
Ten system publicznego
szpiegowania został obnażony dzięki Edwardowi Snowdenowi7, wśród innych
„wysyłaczy ostrzeżeń”. Ale publiczne obnażenie tego procederu nic nie
zmieniło. Wszystko jest jak było, tylko jeszcze gorzej.
Oczywiście, ten system
uprzykrzania nie powstrzymał krwawych zamachów terrorystycznych, wojen
ani w najmniejszy nawet sposób nie wyhamował islamizmu, handlu
narkotykami, bronią (w tym atomową) ani sieci prostytucji czy
pedofilii, które obecnie mają się lepiej niż kiedykolwiek.
Ci, którzy potrzebują, doskonale umieją posługiwać się systemami szyfrowania danych, dzięki którym unikają nadzoru w Internecie.
Natomiast niewinny obywatel,
który o niczym nie ma pojęcia, który nie ma sobie nic do zarzucenia i
który w związku z tym nie stosuje żadnych środków ostrożności, już nie
ma żadnego życia prywatnego. Nie zrobi już nic takiego, co nie
zostałoby zarejestrowane w sposób ostateczny na serwerach Google’a i
innych, w których dane są przechowywane do dyspozycji władz.
Jego zakupy, jego kontakty i
przede wszystkim – jego opinie będą odtąd należycie rejestrowane i
zachowane na wieczność na zabezpieczonych serwerach. Jeśli chodzi o
jego dane bankowe, już od dawna państwo ma do nich bezpośredni dostęp,
a od 1 stycznia 2018 r. nastąpi automatyzacja systemu na skalę światową
dzięki automatycznej wymianie danych bankowych dotyczących
zagranicznych rachunków bankowych.
Jasne, ale skoro nie mam sobie nic do zarzucenia, to nie mam się czego obawiać – być może mi odpowiesz.
Dlaczego sprawa dotyczy wszystkich?
Ten system szpiegowania i rejestracji danych informatycznych wydaje się nie stwarzać problemów uczciwemu obywatelowi.
Ale to pozostaje prawdą jedynie, dopóki przestrzegane są swobody obywatelskie.
Kiedy w jakimś państwie
zapanuje klimat obaw lub nietolerancji, kiedy pewne przekonania, dotąd
powszechnie akceptowane, staną się „przestępstwami” (ostatnio we
Francji wiele przekonań stało się przestępstwami), obywatel staje się
prawnie i fizycznie zagrożony.
Niestety, nie brakuje
historycznych przykładów przekształcania się, w następstwie fatalnych i
nieoczekiwanych wydarzeń, państw prawa w państwa policyjne, w których
przeciwników zatrzymuje się i prześladuje za przekonania.
Nikt nie wie, które
przekonania i działania staną się z dnia na dzień niepożądane. To
mogłoby nawet być coś, co dziś wydaje nam się nie do wiary 8.
Przypomnij sobie, że w ciągu
kilku tygodni posiadanie zwykłego skrawka ziemi, co wydawałoby się
najbardziej akceptowalną rzeczą na świecie, stało się ciężkim
przestępstwem karanym deportacją lub śmiercią po rewolucji
bolszewickiej w 1917 r.
Posiadanie kilku gram złota
groziło karą więzienia w Stanach Zjednoczonych, w 1933 r., kiedy to
prezydent Roosevelt zarządził rekwizycję złota od obywateli
amerykańskich 9.
Posiadanie rodziców
pochodzenia żydowskiego stało się niebezpieczne w Niemczech, w latach
30. ubiegłego wieku, choć jeszcze kilka lat wcześniej Żydzi stanowili
dużą część społeczeństwa i elit niemieckich! (uczony Albert Einstein,
poeta Heinrich Heine, botanik Otto Warburg – laureat nagrody Nobla w
1931 r., Paul Ehrlich, kompozytor Feliks Mendelssohn…).
Posiadanie zwykłego tytułu
akademickiego stało się przestępstwem w Chinach podczas rewolucji
kulturalnej w 1966 r.10. Groziła za to zsyłka do obozu pracy, co było
synonimem śmierci.
Noszenie okularów skazywało na
prześladowania w Kambodży, kiedy w 1975 r. do władzy doszli Czerwoni
Khmerzy i rozpoczęli polowanie na „intelektualistów”.
A kto jeszcze pamięta, że jeszcze niecałe czterdzieści lat temu Iran i Afganistan były krajami, w których dobrze było żyć?
Nikt nie wie, co nas czeka w
przyszłości, i nigdy nie będzie wyryte w marmurze, że gdzieś, w jakimś
kraju, pozostanie tak, jak jest.
Także we Francji zdarzały się zawirowania, okresy ciemności, w czasie których trwały intensywne prześladowania.
Obecnie jedyną linią obrony
pozostaje milczenie i różne strategie zmierzające do uniknięcia, by
zostać okrzykniętym przeciwnikiem reżimu. Ale co zrobić, jeśli cała
Twoja dotychczasowa korespondencja, w tym wymiana prywatnych wiadomości
w gronie rodzinnym, została zarejestrowana i może zostać
przeanalizowana przez służby państwowe?
Czy nawet Poczta Zdrowia może wkrótce zostać zablokowana?
Choć nie udało im się
(najdelikatniej mówiąc) powstrzymać terroryzmu, handlu narkotykami czy
pedofilii w Internecie, rządy państw i wielkie firmy internetowe
dysponują obecnie wszelkimi środkami blokowania osób, które, tak jak
ja, wykorzystują Internet do swobodnego wyrażania opinii na ważne
tematy, np. na temat zdrowia.
W rzeczywistości nie ma nic
prostszego dla władz niż ogłosić, że taka czy inna strona powinna
zostać objęta zakazem lub ograniczeniem użytkowania, ponieważ podaje
niezatwierdzone informacje na temat zdrowia.
Nie ma nic prostszego dla
internetowego giganta niż wyjaśnić, że przekazywanie pewnych wiadomości
nie spełniających kryteriów zostaje wstrzymane w celu ochrony
użytkowników.
I zawsze podawany jest ten sam
pretekst: bezpieczeństwo. Państwo rozumieją, to kwestia zdrowia
publicznego, trzeba chronić ludzi.
Istnieją już plany zakazania
publikowania w Internecie wszelkich informacji na temat zdrowia
ocenianych jako „niezgodne”: niezgodne z tym, co mówią władze, oraz
sprzeczne z interesem wielkich koncernów farmaceutycznych.
W imię – oczywiście –
„interesu ogółu”, Google rozpoczął już „umieszczanie na indeksie”,
czyli likwidację stron badawczych oraz odniesień do stron takich jak
nasza, które rozpowszechniają informacje alternatywne i niezależne na
temat zdrowia11.
Google sprzymierzył się z
największą siecią medycyny konwencjonalnej w Stanach Zjednoczonych, by
dostarczać użytkownikom bezpośrednio informacje na temat metod leczenia
dopuszczonych przez FDA (władze sanitarne). I tak, jeśli w Stanach
Zjednoczonych wpiszesz w oknie wyszukiwarki Google „arthritis”
(artroza), nie pojawiają się już żadne niezależne strony (jak Poczta
Zdrowia). Na pierwszej stronie masz dostęp jedynie do metod
„zatwierdzonych” przez władze, na niekorzyść wszelkich metod
naturalnych.
Już niedługo systemem tym zostanie także objęta Europa i reszta świata.
Cenzura gorsza niż w państwach policyjnych
Ten system jest gorszy niż
cenzura w reżimach totalitarnych. W Europie użytkownicy wyobrażają
sobie, że są wolni i że mają dostęp do różnych źródeł. Nie mają
pojęcia, że są ofiarami manipulacji i są w związku z tym jeszcze
bardziej podatni na propagandę.
A przecież brak różnorodności
opinii, a zatem również brak wolności opinii na największych portalach
internetowych wprost bije po oczach.
Już zdajesz sobie z tego sprawę, przeglądając aktualności.
Bez względu na to, czy
wejdziesz na Google News, Yahoo News, Apple News czy na jakikolwiek
inny oficjalny portal informacyjny, widać głównie powielanie w
nieskończoność przez maszyny tych samych oficjalnych depesz,
pochodzących z wielkich rządowych „agencji prasowych”.
Brak jakiejkolwiek niezależności, jakiejkolwiek różnorodności opinii. To królestwo „kopiuj-wklej” w różnych przebraniach.
I oto przyczyna i źródło
głębokiego zniechęcenia i złego samopoczucia, które odczuwasz podczas
przeglądania portali informacyjnych. Przeczuwasz, że po drugiej stronie
kabla nie ma nikogo, kto myślałby w sposób wolny, kto stawia pytania.
Portale informacyjne podobne są do sfory wilków, które rzucają się na wspólną ofiarę, by zrobić z nią jedno i to samo.
Zachować krytyczne podejście
Kiedy czytasz Pocztę Zdrowia, wiesz, że ktoś do Ciebie pisze.
Wiesz, że istnieję, że szukam,
że żyję, i że (czasem) coś znajduję, że mam wzloty i upadki. I masz
rację, bo rzeczywiście jestem, jestem człowiekiem z krwi i kości, mam
swoje zalety i wady, nadzieje i obawy, radości i smutki, sukcesy i
porażki.
Zachowujesz krytyczne podejście i masz rację: właśnie tego nam trzeba! To jest podstawa zdrowej relacji.
Nie udaję, że zawsze mam rację. Nie po to tu jestem, by zmusić cały świat do uznania tego samego systemu myślenia.
Wręcz przeciwnie, uważam, że
szczególnie warto żyć wtedy, gdy siedzi się za sterami własnego życia.
Myślę, że ważne jest, by każdy posługiwał się własnym mózgiem,
dysponował narzędziami do dokonywania wyborów, nie pozwalając innym, by
dyktowali mu zachowania i przekonania uzgodnione przez decydentów.
Nie dlatego uwierzę, że ktoś
mi powie: na temat szczepień nie ma dyskusji. Staram się dowiedzieć,
czy to prawda, czy to się sprawdzi w takim samym stopniu w przypadku
wszystkich szczepień w każdych okolicznościach (a postawić pytanie, to
już na nie odpowiedzieć).
Kiedy słyszę, że na taką
chorobę jest takie lekarstwo, staram się także dowiedzieć, czy to się
sprawdzi w przypadku wszystkich. A ponieważ świat jest złożony, nie
będziesz zaskoczony, dowiadując się, że nie, właśnie jest na odwrót,
żadne lekarstwo nie sprawdza się u każdego, i to jest powód, dla
którego każdemu z nas, wolnych i odpowiedzialnych dorosłych, powinno
zależeć na minimalnej wiedzy o swoim zdrowiu, zanim połknie
jakiekolwiek lekarstwo lub podda się jakiejkolwiek operacji.
Teraz czytasz moją opinię,
moje powody, i sam zdecydujesz, czy masz w ręku wszystkie dane, by
podjąć decyzję o naśladowaniu mnie, czy też nie.
Ale gdzie jest podejście krytyczne wielkich mediów, które wkrótce zajmą cały Internet?
Stopniowo wszystkie treści
zawarte na wielkich portalach ulegają wyjałowieniu, ujednoliceniu.
Facebook, Google, Twitter, Yahoo już całkiem oficjalnie blokują
wszystkie treści, które nie spełniają ich rzekomych „kryteriów
etycznych”, z dnia na dzień coraz bardziej surowych.
Lecz jest to etyka
nietolerancji: osoby, które nie podporządkują się ich politycznie
poprawnej ideologii, podlegają bezlitosnej eliminacji, pozbawia się je
miejsca wyrażania opinii.
Dlatego właśnie muszą
koniecznie istnieć przestrzenie oddechu jak Poczta Zdrowia. Kiedy
znikną, świat stanie się szarym i zakurzonym więzieniem, nawet jeśli
nie ma krat i drutów kolczastych.
W jaki sposób będą próbować nas uciszyć?
Internetowi giganci mają sposoby na zablokowanie naszej poczty elektronicznej, i to jest problem.
Dlatego właśnie nie spodziewam
się, że będę mógł wiecznie wypowiadać się za pośrednictwem poczty
elektronicznej, nawet jeśli uda nam się płacić „okup” za przesyłanie
naszych wiadomości.
Odbędzie się to w ciszy, równie cicho jak aresztowanie przez tajne służby w dyktaturze policyjnej.
Pewnego dnia otworzysz skrzynkę mailową i… nie znajdziesz żadnego newslettera ode mnie. Poczekasz dzień, dwa, pięć i… cisza.
Niektórzy z czytelników zaczną
się zastanawiać, co się dzieje. Będą chcieli ponownie zaprenumerować.
Ale nic to nie da. Powiedzą więc sobie: Widocznie przestał wysyłać,
zajął się czymś innym.
A potem, jak to zwykle bywa, życie pójdzie swoim torem.
Oczywiście nie będzie żadnej
wzmianki w telewizyjnych serwisach informacyjnych. Zamiast zadać sobie
pytanie, dlaczego zniknął największy alternatywny newsletter informacji
na tematy zdrowotne, dalej będą poić odbiorców rzekomymi „rewelacjami”
na temat wakacji polityków czy gwiazd show-biznesu lub ostatniego
Tweeta jakiegoś pijanego piłkarza.
Najwyżej pojawią się dyskusje
na forach internetowych, uciszone pod natłokiem oficjalnych
„wiadomości”. Ciekawe, Jean-Marc Dupuis już nie pisze. I to będzie
koniec.
Będę w moim ogrodzie
Oczywiście nie unicestwią mnie
fizycznie. W moim ogrodzie będę się spokojnie zajmował grządkami
truskawek, polował na ślimaki i przygotowywał warzywa na zupę dla moich
dzieci.
Nie wyślą mnie więc do gułagu
ani państwowego więzienia (no chyba, że…). Te metody są brutalne, zbyt
kojarzą się z Gestapo i KGB. To już było.
Dziś umieją to zrobić
skuteczniej. Zabija się wolnych ludzi „wirtualnie”, bez zostawiania
śladów. Po prostu znika ich głos. Grzecznie usuwa się ich z publicznej
debaty poprzez naciśnięcie guzika.
To śmierć w Internecie.
Mogą jeszcze pisać sobie
wszystko, na co mają ochotę, ale wyłącznie na blogu prowadzonym
incognito, nigdzie niepozycjonowanym, przez nikogo nieczytanym,
ponieważ nie spełnia „kryteriów”, „guidelines” Google’a i Facebooka.
W naszym przypadku zawsze
będziesz mógł zajrzeć na naszą stronę www.pocztazdrowia.pl, ale nie
będziemy już mogli bezpośrednio informować Cię o tym, co się dzieje.
Moje dni są policzone
Jeśli więc któregoś dnia moje
wiadomości elektroniczne przestaną wychodzić, jeśli nie będziesz ich
otrzymywać na swoją skrzynkę, nie poprzestań na pomyśleniu sobie zajął
się czymś innym.
Nie, to będzie coś poważniejszego. Nie tyle nawet osobiście dla mnie, ile dla naszych swobód, tak drogo okupionych.
Wejdź wtedy na stronę www.pocztazdrowia.pl
Ale już teraz, zachowaj moje
wiadomości i informacje, które Ci przesyłam. Wykorzystaj jak
najbardziej wszystkie sposoby leczenia, o których piszę, i o których
jest coraz trudniej mówić, nie ryzykując odcięcia przez internetowych
gigantów.
I przede wszystkim: mów o tym
w swoim otoczeniu: zachęcaj bliskich do leczenia naturalnego i
zaprenumerowania Poczty Zdrowia, by dbać o zdrowie i mieć dostęp do
wolnej informacji. Nie wahaj się przesłać im tego maila, by przekonali
się, co się właśnie dzieje. Powiedz im, że jest coraz mniej czasu.
I nie czekaj całe lata, by zaprenumerować nasze publikacje. Kiedy już raz je otrzymasz i przeczytasz, nikt Ci ich nie odbierze.
Co będzie później?
Tak czy inaczej, jeśli o nas
chodzi, kiedy zabronią nam wysyłania maili, zakaszemy rękawy, by
stworzyć nową pocztę. Nie wiem jeszcze, w jakiej postaci. Być może
wrócimy do naklejania na koperty znaczków z recyklingu, które po całym
świecie rozwiozą samochody elektryczne, gołębie pocztowe lub papierowe
samoloty?
Krótko mówiąc, tak, to
możliwe, że odetną mi możliwość przesyłania poczty elektronicznej. Ale
znajdę inny kanał, inny sposób, by mówić do wielu. Gdyż prawda nigdy
nie umiera, tak jak nie umiera wśród ludzi głód prawdy.
No i na zakończenie, ponieważ
najgorsze nie jest jeszcze przesądzone, pozostańmy w miarę możliwości
wolni, niezależni i w dobrym zdrowiu. Jeśli tak będzie, to znaczy, że
się myliłem (a w każdym razie mam na to nadzieję).
Zdrowia życzę, Jean-Marc Dupuis
PS Mimo wszystko, staram się
być dobrej myśli i liczę na to, że wspólnymi siłami nie pozwolimy, by
nas, Czytelników Poczty Zdrowia, uciszono. Jest nas wielu, a będzie
jeszcze więcej.
Liczę na Ciebie, Szanowny Czytelniku.
Proszę, polecaj moją Pocztę Zdrowia i wiadomości, które staram się przekazać, wśród bliskich i znajomych.
A jeśli ktoś z nich chciałby je regularnie otrzymywać, skieruj go proszę tutaj.
Nie dajmy się uciszyć!
---
Źródła:
1) Google interdit en Chine, annonce la presse officielle chinoise,
http://www.rfi.fr/asie-pacifique/20100701-google-interdit-chine-annonce-presse-officielle-chinoise
2) Wikipedia, Napster, https://fr.wikipedia.org/wiki/Napster
3) Big Four Record Labels, http://musicians.about.com/od/musicindustrybasics/g/BigFour.htm
4) Go to Prison for File Sharing? That’s What Hollywood Wants in the Secret TPP Deal
https://www.eff.org/fr/deeplinks/2015/02/go-prison-sharing-files-thats-what-hollywood-wants-secret-tpp-deal
5) Media Websites Battle Faltering Ad Revenue and Traffic,
http://www.nytimes.com/2016/04/18/business/media-websites-battle-falteringad-revenue-and-traffic.html?_r=0
6) Facebook enregistre des informations après la déconnexion de l’utilisateur,
http://www.lemonde.fr/technologies/article/2011/09/26/facebook-enregistre-des-informations-apres-la-deconnexion-de-l-utilisateur_1577806_651865.html#tKKH1ALllw6tmSx3.99
7) Wikipedia, Edward Snowden, https://fr.wikipedia.org/wiki/Edward_Snowden
8) Video (w j. francuskim) z
udziałem Daniel Cohn-Bendit, obrońcy pedofilii w latach
siedemdziesiątych. Głęboko wierzył, że pedofilia wkrótce zacznie być
powszechnie akceptowana.
https://www.youtube.com/watch?v=9P7UKzSTwgQ&utm_source=$$$GOOGLE-SOURCE&utm_medium=$$$GOOGLE-MEDIUM&utm_campaign=$$$GOOGLE-CAMPAIGN
9) L’Etat pourrait-il confisquer votre or ? http://www.challenges.fr/patrimoine/20120917.CHA0874/l-etat-pourrait-il-confisquer-votre-or.html
10) Wikipedia, Révolution culturelle, https://fr.wikipedia.org/wiki/R%C3%A9volution_culturelle
11) Google to reshape how it provides health information, Mayo Clinic joins as a partner,
http://medcitynews.com/2015/02/google-seeks-bring-accuracy-online-health-information/
4. O SUMIENIU (ciąg dalszy tematu z marca)
W "Naszym Dzienniku" publikowane są:
- dalsze odcinki Sumienie w nauczaniu św. Jana Pawła II: (cz17... 22)
"Powakacyjny rachunek sumienia". Autor: Justyna Kapłańska
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/jk_rachunek.html
Czas letniego wypoczynku nieubłaganie
dobiega końca. Warto zatem pokusić się o mały rachunek sumienia oraz -
być może - dobrze zaplanować pozostałe wolne dni lub… przyszły urlop.
Oto kilka pytań, które warto sobie zadać u progu powrotu do codziennych obowiązków:
- jak wyglądał mój czas wolny?
- czy jestem zadowolony z form spędzania mojego wolnego czasu?
- czy mogę powiedzieć, że wracam do obowiązków zregenerowany, ubogacony, pełen dobrych doświadczeń?
- czy nie był to czas zmarnowany, w którym brak aktywności równał się nudzie, monotonii i bezsensownemu trwonieniu czasu?
- czy nie przesadziłem/am z ilością aktywności tak, że teraz jeszcze bardziej odczuwam fizyczne i psychiczne zmęczenie?
- czy udało mi się odciąć od codziennych obowiązków, być ciałem i
duchem tu i teraz, czy też z powodu zabrania służbowego laptopa,
telefonu bądź natrętnych myśli o pracy trudno mi było naprawdę odpocząć?
- czy był to czas, gdy w moim życiu coś się zmieniło: otoczenie, środowisko, typ zajęć?
- czy był to czas spędzony z najbliższymi, czy znalazłem/am czas na
odbudowanie lub pogłębienie więzi między nami, na okazanie im, jak są
dla mnie ważni?
- czy udało mi się znaleźć czas na odnowę duchową, na spotkanie z Bogiem, ożywienie życia modlitewnego i sakramentalnego?
- czy znalazłem chwilę na wartościową lekturę?
- co moim zdaniem było błędem tego czasu?
- co w wolnym czasie powodowało spięcia z innymi, niezadowolenie, rozczarowanie?
- czy potrafiłem/am zrezygnować ze swoich planów, aby dać szansę
najbliższym szansę spędzenia choćby chwili w ich wymarzony sposób?
- czy udało mi się zrobić coś dla innych?
- czy nie zachowywałem/am się w odwiedzanych miejscach w sposób
egoistyczny, roszczeniowy, czy nie przyjmowałem/am postawy wyższości?
Czas wakacji powinien być czasem nabierania Ducha, czasem odnowy sił
fizycznych, psychicznych i duchowym. Czasem, gdy jesteśmy z bliskimi,
gdy dokonujemy jakichś zmian, by pójść w życiu krok naprzód, by oderwać
się od obowiązków. Jest to zarazem wbrew pozorom czas trudny, bo
niełatwo znaleźć równowagę między dublowaniem znanego z codzienności
zabiegania i zapełniania dnia nadmiarem zajęć a będącym marnotrawstwem
nicnierobieniem. Trudno też znaleźć złoty środek między własną
regeneracją, a dostrzeganiem potrzeb najbliższych, poświęcaniem im
czasu i budowaniem relacji.
Lecz choć jest to trudne, nie jest niemożliwe. I nawet jeśli uczenie
się dobrego spędzania czasu to długotrwały proces, warto ten wysiłek
podejmować i za każdym razem postępować choćby niewielki kroczek
naprzód. A służą temu zapewne również pytania i podsumowania dotyczące
tego, jak minął nam wolny czas oraz czy naprawdę był on wykorzystany
tak, jak wykorzystany być powinien.
opr. ac/ac Copyright © by Justyna Kapłańska
End
http://www.opoka.org.pl/php/szukaj.php