Spis treści (Warto_styczen2016.html)
Ad 1. Artykuły Pofesora...
Słowo jest bronią!
Cenne spojrzenie ścisłego umysłu na
rzeczywistość.
Celne słowo demaskuje zamysły szatana, odkrywa
proponowane duszom oszustwa absurdalnego myślenia i błędnego postępowania.
Rozdział ostatni "Nasi"... to novum.
Uzasadnienie: powinnyśmy wymieniać się cennymi treściami publikowanymi w internecie.
1. Artykuły Profesora Tadeusza Gerstenkorna
SPRAWIEDLIWOŚĆ. Autor: Tadeusz Gerstenkorn
Słowo
„sprawiedliwość” pojawia się
ostatnio w mediach niezwykle często i to nie tylko za sprawą tego, że jest
jednym z haseł–nazw popularnej partii politycznej, ale również dlatego, że
usłużni dziennikarze stale przypominają nam, Polakom, że mamy być sprawiedliwi
wobec imigrantów z Azji i Afryki - chętnych, by nas demograficznie wspomóc.
Czymże
jest ta nobliwa „sprawiedliwość” ? Pojęcie to z domeny etyki wymaga oczywiście
bardzo szerokiego omówienia, ale na nasz publicystyczny użytek przyjmiemy taką
mniej więcej definicję: sprawiedliwość to
ocenianie wszystkich według tych samych kryteriów, osądzanie każdego tak, jak
na to zasługuje; a zatem także uczciwość i bezstronność osądu. Pomijam tu
przypadek, że termin ten jest często używany równoznacznie z pojęciem sądu,
sądownictwa lub organów sadowych przy założeniu, również spotykanym i
przyjmowanym, że organy sprawiedliwości powinny być poza podejrzeniami o
jakiekolwiek niechwalebne praktyki.
A kim jest człowiek sprawiedliwy ? To taki, który postępuje zgodnie z zasadami
etycznymi, który jest obiektywny, bezstronny w sądach, zgodny ze słusznymi,
uzasadnionymi prawami, ma dobre intencje i szanuje prawa innych. Ujmując rzecz
jeszcze innymi słowami – człowiek sprawiedliwy to człowiek kierujący się w
życiu zasadami moralnymi i uczciwością.
Nie na próżno użyto przecież pięknego określenia „sprawiedliwy wśród narodów świata”.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego
(KKK-Pallotinum 1994) termin „sprawiedliwość” występuje w indeksie tematycznym
aż 34 razy, z przydawką „Boga” dodatkowo
16 razy, a jako „cnota” 22 razy. Oprócz tego jest także termin „sprawiedliwy” –
omówiony w 25 artykułach (punktach). Nie sposób w krótkim artykule omówić tak
obszerny zestaw treści nagromadzonej w kilkudziesięciu paragrafach, ale
wykorzystam niektóre ważne myśli dalej i polecam zapoznanie się z całością
rozważań KKK tym tematem czytelnikom bardziej zainteresowanym.
Tak się składa, że jako
obywatele-właściciele własnego kraju mamy wobec niego obowiązki społeczne, a do
tych należy zatroszczenie się o wybór odpowiednich przedstawicieli zwanych
posłami do gremium zwanego parlamentem.
Ani sprawa ani decyzja nie są proste.. Sprawiedliwość domaga się spełnienia
przynajmniej dwóch podstawowych warunków: 1. bezstronnego osądu dotychczasowej
władzy oraz 2. Rozpoznania komitetów
startujących w wyborach i ich programów, a przy tym – rzecz niebagatelna –
rozpoznania kandydatów na posłów lub senatorów.
Sprawa nie jest prosta, bo oceny w
społeczeństwie są podzielone.
Niewykluczone
że brak ugrupowania o poglądach odpowiadających wyborcy może
wpłynąć na absencję, a znajomość kandydatów jako osobowości jest prawie żadna. Chętnych do sprawowania urzędu lub
władzy jest bardzo wielu. Są jednostki, które widzą siebie na szczycie władzy
lub prawa; dobrze jeśli są znani z obowiązku obywatelskiego, dobrego
przygotowania fachowego i solidnej (bardzo ważne) postawy moralnej, ale duża
część kandydatów kieruje się celem łatwego zarobku i – co bardzo
charakterystyczne – perspektywą braku odpowiedzialności. Nasz ustrój polityczny
jest tak sprytnie zbudowany, że za złe zarządzanie państwem, czasem nawet
niszczenie go, pogrążanie obywateli w kłopotach materialnych, zdrowotnych i
duchowych nie ponosi się żadnej kary. Przeczy to oczywiście zasadzie
sprawiedliwości: jeśli uczyniłeś zło, to należy się zadośćuczynienie i odpowiednio surowa kara. Na przykład KKK
formułuje ten problem w artykule 2487 następująco: „ Wszelkie wykroczenie
przeciw sprawiedliwości i prawdzie nakłada obowiązek
naprawienia krzywd, nawet jeśli jego sprawca otrzymał przebaczenie.
Obowiązek naprawienia krzywd dotyczy również przewinień popełnionych wobec
dobrego imienia drugiego człowieka. Naprawienie krzywd – moralne, a niekiedy
materialne – powinno być ocenione na miarę wyrządzonej szkody, jest ono
obowiązkiem sumienia.” Podobnie traktuje
ten problem artykuł 1459.
Bywa tak, że krzywda jest wyrządzona
na skutek złego prawa i jego zastosowania w stosunku do licznej rzeszy
obywateli, ale spowodowana przez władzę
reprezentowaną z ramienia jakiejś partii lub koalicji partii. Wówczas
odpowiedzialność karna powinna dotyczyć głównie grupy osób formalnie
sprawującej władzę wykonawczą lub ustawodawczą, ale materialnie powinna być rozszerzona na wszystkich członków danej
partii lub ugrupowania. Gdyby tak rzeczywiście
było, to jak sądzę, czynności samorządowe lub rządowe byłyby sprawowane
bardziej przewidująco, rozsądkowo i ostrożnie. Często władza podpisuje bardzo
poważne zobowiązania zupełnie niefrasobliwie, bez najmniejszej
odpowiedzialności. Wbrew ogólnemu poczuciu sprawiedliwości za niespełnione
obietnice i przyrzeczenia politycy, a także wysokiej rangi urzędnicy, unikają
kary. O obowiązkach obywatela, zwłaszcza
osoby wierzącej, katolika, względem swego kraju mówi wyraźnie artykuł 2239 KKK:
„Obywatele
mają obowiązek przyczyniać się
wraz z władzami cywilnymi do dobra społeczeństwa w duchu prawdy,
sprawiedliwości, solidarności i wolności. Miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i
porządku miłości.” Jednym z takich podstawowych obowiązków jest właściwy,
zgodny z sumieniem i dobrym rozeznaniem przez niezaburzony rozum wybór swych
przedstawicieli do najwyższych urzędów w państwie. Niestety ludzie są zmęczeni
trudnymi warunkami życia, nachalną, destrukcyjną propagandą oraz szkodliwymi
aktami prawnymi, które odstraszają od udziału w życiu publicznym. Sądzę, że nie
byłoby sprawy JOW-ów (jednomandatowych okręgów wyborczych), gdyby próg
wyborczy, obecnie pięcioprocentowy, był znacznie niższy i przepisy o
rejestracji komitetów były łagodniejsze. Nie widzę powodów, by mniejsze grupy
społeczne nie miały mieć swych reprezentantów w parlamencie, gdzie ich głos
byłby w jakiś sposób słyszany bez potrzeby odzwierciedlania tego w Internecie
lub na ulicy. Odrzucanie głosów wielu tysięcy obywateli jest dużą
niesprawiedliwością. Innym skutkiem obecnych przepisów prawnych jest duża
obojętność na sprawy życia społecznego i
państwowego wyrażana choćby w wieloprocentowej absencji wyborczej. Krótko i
precyzyjnie sformułował to redaktor
Andrzej Turek w artykule pt. „ Czy
to był wybór rzeczywisty, czy tylko pozorny?” w czasopiśmie
Nowy Przegląd Wszechpolski (nr
1, 2015). Napisał lapidarnie (s.7): „Główna
masa polskiego społeczeństwa nadal śpi bądź daje się wprost dziecinnie wodzić
za nos”. Istotnie, przerażający jest fakt, że wielu polskich obywateli (nie
chcę tu użyć słowa Polaków) jawnie i świadomie popiera ugrupowania nie tylko
wrogie religii, tradycji chrześcijańskiej, ale po prostu przeczy podstawowym
wartościom ludzkim i normom moralnym. Przykre to jest i bardzo bolesne. Wymaga
ogromnych zmian w systemie polskich mediów tak, by pozytywne treści edukacyjne
zmieniły obraz polskiego społeczeństwa na bardziej szlachetny. Wymaga to
odpowiednich posunięć i zmian prawnych, bo dotychczasowy styl funkcjonowania
mediów zupełnie nie sprzyja kształtowaniu poprawnych wzorców osobowości.
Niepokoi fakt zgłaszania kandydatów
do parlamentu w bardzo młodym wieku, osób bez przygotowania nie tylko
zawodowego, ale także administracyjno-państwowego. A zupełnym kuriozum jest to,
że do senatu może kandydować osoba niewykształcona. W ten sposób senat staje
się praktycznie niepotrzebną, rozszerzoną pierwszą izbą. I będzie tak
dalej, jeśli nie wprowadzi się kryteriów wyższego wykształcenia, długoletniego
doświadczenia w samorządzie lub administracji państwowej (z dobrym
skutkiem) lub sprawowania ważnej funkcji
urzędniczej wysokiego szczebla. Wiem, że społeczeństwo przyzwyczajono już chyba
do tego, że nawet najwyższe urzędy w państwie pełnią osoby bez zawodowych
kwalifikacji albo co najwyżej ze stopniem uniwersyteckim niższego szczebla. To
wszystko napawa smutkiem i mocno niepokoi.
Smutno mi Boże !
Artykuł 1888 KKK widzi potrzebę pracy
nad sobą jako główny element przyczyniający się do zmian społecznych. Czytamy
tam: „Trzeba odwoływać się do duchowych i
moralnych zdolności osoby oraz do stałego wymagania jej wewnętrznego nawrócenia, by
doprowadzić do zmian społecznych, które rzeczywiście służyłyby osobie”. Istotnie,
bez ukierunkowania całego społeczeństwa na utrzymanie się w kręgu podstawowych
wartości etycznych nie może być mowy o poprawie naszego bytu narodowego. Jeśli rozpłyniemy się w nurcie
bezideowego życia, to czekają nas niepokojące zjawiska społeczne podobne do
chaosu w materialnym świecie przyrody. Te chaotyczne siły mogą zniszczyć owoce
wielu uprzednich pokoleń.
ZADZIWIAJĄCE ! Autor: Tadeusz Gerstenkorn
Grudzień,
okres adwentu, czyli czas oczekiwania na nadejście (przyjście) Pana
wszechświata (przynajmniej przez wierzącą część naszego społeczeństwa), był
także dla wielu czasem nadziei na pozytywne zmiany, na lepsze, łatwiejsze
życie, zapowiadane przez nową ekipę polityczną i rządową.
Miesiąc ten powinien być, zgodnie z tradycją, czasem
zadumy nad życiem i refleksją nad dokonaniami. Tymczasem po rozpoczętych przez
zwycięską partię szybkich staraniach o uregulowanie nie tylko niesprawnych
prawnych form życia społecznego, które w wielu przypadkach były krzywdzące i
nieakceptowane społecznie, okazało się, że zwolennicy tego „by było tak jak
było” (np. Agnieszka Holland) rozpętali burzę medialno-prawną, która wielu
członkom naszego społeczeństwa sporo pomieszała w głowach.
Sprawa takiego manewru politycznego była o tyle
ułatwiona, że dotyczyła dyskusji w domenie prawnej, a zapewne nie wszyscy
wiedzą, że prawo – jeśli traktować je jako pewną dyscyplinę naukową – należy do
tak zwanych dziedzin, obecnie nazywanych „miękkimi” (z ang. soft sciences), a
mówiąc bardziej po ludzku, do nauk nieścisłych (jak np.. ścisła jest
matematyka), w których problemem jest
posługiwanie się w określaniu ważnych sformułowań językiem naturalnym, potocznym,
niemal z reguły bez ścisłego zdefiniowania operowanych pojęć (jak kto woli:
nazw, terminów). Ta niedoskonałość prawa powoduje, że wszelkie tezy prawnicze
mogą być traktowane jako dyskusyjne. W konsekwencji prowadzi to do tego, że
adwokaci lub dobrzy znawcy przepisów prawnych mają pełne ręce roboty do pisania
różnych odwołań, potrzebne są sądy różnych stopni, a nawet Trybunał, który w
razie konieczności swym autorytetem ma rozstrzygać spory właśnie – po części –
językowe. Same sformułowania tez (artykułów) Konstytucji są bardzo ogólnikowe,
co daje możliwość ich różnego interpretowania, jak mieliśmy okazję to zauważyć,
przez różnych tak zwanych konstytucjonalistów.. Świadczy to o tym, że w
dziedzinie prawa przydałaby się pomoc logików operujących dobrze problematyką
języka i doprowadzenie do bardziej precyzyjnych sformułowań tez prawnych, a
przez to mniej kontrowersyjnych, budzących wątpliwości nawet u szerokiego ogółu
społeczeństwa.
Te niedoskonałości prawa czasem są wykorzystywane
umiejętnie przez osoby zręcznie operujące artykułami prawnymi (często o tym
donosiła prasa), ale są i tacy prawnicy lub politycy, którzy ten stan rzeczy
pragną, o ile to możliwe, doprowadzić do bardziej czytelnej sytuacji, a
przynajmniej tworzącej mniej wątpliwości.
Jest takie powiedzenie, że w mętnej wodzie łatwiej się
ryby łowi, więc nic dziwnego, że pewne próby udoskonalenia aparatu prawnego, z
korzyścią dla społeczeństwa, są ostro tłumione przez pewne grupy, moim zdaniem,
o niezbyt jasnych intencjach.
Obecny prezydent naszej RP jest prawnikiem, więc wcale się nie dziwię, że nie
przyjął przyrzeczenia (ślubowania) od powołanych do Trybunału sędziów, a
uznanych wyrokiem tegoż Trybunału jako poprawnie wybranych. Bo wybranych było
pięciu, a trzech tylko było „sprawiedliwych”, ale którzy z tych pięciu takimi
są?. Oczywiście zawsze można tłumaczyć, że są nimi ci a ci, ale tak naprawdę
sprawa jest wątpliwa, bowiem powoływani byli en bloc, czyli w grupie. Poza tym prezydent nie jest bezmyślną
instytucją powołaną do przyjmowania ślubowań, ale człowiekiem światłym i ma
prawo mieć swoje zdanie, czego wyrazem jest to, że na przykład może nie
podpisać uchwalonej przez parlament ustawy. I słusznie, że uznaje się jego
wiedzę i prawo sumienia, jeśli oczywiście się zakłada, że ma to sumienie dobrze
ukształtowane.
Zdumiewające było zachowanie niektórych posłów w czasie
ostatnich debat sejmu. Przemówienia bardziej zdawały się być wystąpieniami
wiecowymi lub w stylu konwencji partyjnych. Zwracanie się przez wielu posłów
opozycyjnych do posłów partii rządzącej
per „wy” przypominało jak najgorsze czasy minionego reżimu. Z kolei
zastanawiające było to, że słabo reagował marszałek sejmu. Wyobraźmy sobie
podobne zachowania w sądzie. Sędzia natychmiast doprowadziłby takich „mówców”
do porządku. Poza tym wielu posłów
zdawało się nie wiedzieć, co to znaczy zadać pytanie. Jeśli ktoś nie potrafi
sformułować pytania (co stanowi zakres wiadomości z pierwszych klas szkoły
podstawowej), to nie powinien występować w sejmie. Jeżeli posłowie o takim
poziomie wiedzy będą stanowić (lub stanowili) prawo, to nic dziwnego, że jest
ono podważane i nie nadające się do stosowania.
Zadziwiające i wielce zastanawiające jest (przynajmniej
dla mnie) organizowanie przez niektóre środowiska tak zwanych Komitetów Obrony
Demokracji. Zachodzi pytanie : o jaką demokrację tu chodzi ? Słowo demokracja, wbrew pozorom, ma wiele
znaczeń i wiele form ustrojowych było tą nazwą określane. Była, na przykład,
uważana przez wielu za wzorową, demokracja
ateńska pewnej niewielkiej społeczności greckiej przy akceptowaniu przez
nią i ze służącym jej niewolnictwem mas ludzkich, była demokracja rzymska (do czasu cesarstwa) o podobnym charakterze,
mieliśmy krwawą demokrację równości i
braterstwa z końca XVIII wieku z pokłosiem morderstw w Wandei, była
quasi-demokracja bolszewicka i nazistowska z niezliczonymi milionami ofiar,
panowała przez dziesięciolecia demokracja
ludowa u nas i w wielu krajach
sąsiednich, pozostawiając zniszczenie i złą pamięć, wreszcie dorobiliśmy się demokracji pookrągłostołowej, którą
wielu wspomina z obrzydzeniem jako dewastującą majątek narodowy, kulturę,
tradycję i dobre cechy naszego społeczeństwa o wzorcach typu Sowa & przyjaciele, a której pewna hałaśliwa część społeczeństwa chciałaby
powrotu, i o której marzy (?). Idąc pod sztandarem demokracji trzeba zatem
określić o jaką chodzi i o jaką się walczy.
Z ciekawego wywiadu w Dzienniku Łódzkim z dn. 2-3 (sb.-nd.) stycznia
2016 r. (nr 1 24.137, s. 13) z prof. dr. hab. Kazimierzem Ożogiem (z
Uniwersytetu Jagiellońskiego i PAN) dowiadujemy się, że „kiedy Konfucjusza zapytano, od czego zaczynałby reformę państwa,
odpowiedział, że zacząłby od reformy języka i przypomnienia, ustalenia
znaczenia podstawowych słów. Bo już teraz w różny sposób rozumiemy znaczenie
tego samego słowa. Rozmycie znaczenia
słów to efekt procesów medialnych (podr. TG). I dalej: „To samo słowo zaczynamy rozumieć w różny
sposób, a to utrudnia wzajemne zrozumienie. Szczególnie jeśli słowo jest
zmanipulowane, używane w różnych kontekstach. Biedny człowiek, który nie czyta (
w nadtytule:,”Wielowiekowa kultura
pisma odchodzi, nadchodzi kultura obrazków i nowej piśmienności elektronicznej) któremu obca jest refleksja nad tym, co i
jak mówi, co i jak słyszy, taki człowiek ma prawo czuć się zdezorientowany. I
taki jest znacznie łatwiejszy do zmanipulowania”. Biorąc powyższe pod
uwagę, należy rozpatrywać ostatnie starania ekipy PiS uporządkowania spraw
medialnych jako jak najbardziej słuszne, ukrócenia wreszcie trucia umysłów
Polaków przez stworzenie mediów narodowych i usunięcie z zakresu oddziaływania
osób szukających wsparcia w swych
szkodliwych działaniach w niechętnie lub wrogo nam nastawionych ośrodkach zagranicznych. W dawnej Polsce takie osoby
podlegałyby co najmniej karze banicji, a dzisiaj mogą jeszcze niestety
dość swobodnie szerzyć swą niszcząca propagandę.
OBURZAJĄCE
!
Cieszy zapewne
wszystkich, że jest w Polsce wolność słowa, ale nie cieszy jej nadużywanie.
Dobór słów należy stosować odpowiednio do ich znaczenia i siły oddziaływania.
Na mój adres internetowy dotarł w tych końcowych dniach grudniowych nowy
portal o nazwie „Chrobry Szlak”,
sygnowany przez dwie osoby, biorące za tę stronę odpowiedzialność, tj. Jan Waliszewski i Kamil Klimczak. Z
pierwszego artykułu pierwszego numeru (1/2015) tego internetowego pisma
dowiadujemy się, że nazwa „Chrobry Szlak” nawiązuje do historycznego pisma
Stronnictwa Narodowego i Narodowych Sił Zbrojnych wydawanego pod okupacją niemiecką (lata wojny
1939-45). Pismo ma stanowić w zamierzeniu jego twórców forum wymiany myśli
publicystów obozu narodowego występujących we własnym imieniu, niekoniecznie w
imieniu organizacji, do których należą. Łatwo tak powiedzieć, ale jeśli ktoś
pisze, będąc jednocześnie członkiem jakiegoś ugrupowania, to trudno uznać, by
przekazywane idee były tylko jego osobistymi poglądami. Na pierwszy numer tego
pisma składają się trzy artykuły. Z tego pierwszy pt. „Powyborcze podsumowania” Jana
Waliszewskiego nie budzi moich wątpliwości. Jest to analiza autora do
zajętego przez Ruch Narodowy stanowiska w ostatnich wyborach parlamentarnych i
udział przedstawicieli tego Ruchu w klubie Kukiz’15. Drugi artykuł historyka Jana Szałowskiego nosi tytuł
„Garść refleksji nad Odrodzeniem
Polski w roku 1918”.
Już sam tytuł wskazuje, że jest to artykuł, który w skrótowy sposób ukazuje
spojrzenie autora na sprawy zawsze dla Polaka interesujące. Artykuł jest
ciekawy i wart przeczytania. Szkoda tylko, że autor nie dokonał sam porządnej
korekty artykułu lub nie poprosił o to
kogoś ze znajomych polonistów. Przed trzecim artykułem znajduje się „Deklaracja ideowa Klubu imienia Romana
Dmowskiego”, którego prezesem jest
młody człowiek Kamil Klimczak. Jak
podano, klub znajduje się obecnie w fazie rejestracji. Może później dowiemy
się, gdzie się znajduje i jaki może mieć zasięg oddziaływania. Trzeci artykuł
pt. „O co chodzi z tym trybunałem?” autorstwa
Kamila Klimczaka budzi mój stanowczy sprzeciw. Jest to niezrozumiały, jak na
lidera młodzieżowego Ruchu Narodowego, atak na prezydenta Andrzeja Dudę za to,
że nie przyjął zaprzysiężenia wybranych przez ówczesny sejm prawników wybranych
na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli dobrze pamiętam (można mnie
skorygować), prezydent II RP odpowiadał tylko przed Bogiem i historią. Teraz z pewnych środowisk słychać głosy
nawet o postawieniu prezydenta przed Trybunał Stanu. Nie jest to, co prawda,
sprawa taka prosta do zrealizowania, ale
samo wezwanie medialne jest już jakimś
sygnałem, że się komuś burzy w głowie. Przytaczam tu do oceny fragment
wypowiedzi z omawianego artykułu: „O ile
uchwalenie niekonstytucyjnych przepisów przez Platformę mieści się w ramach
porządku prawnego – posłów nikt nie pociąga do odpowiedzialności za „wypadki
przy pracy” – to zachowanie prezydenta Dudy podpada już pod kategorię deliktu konstytucyjnego (delikt – przewinienie, wykroczenie,
naruszenie prawa, występek; także pogrubienie: TG), gdyż miał on obowiązek dokonać niezwłocznego zaprzysiężenia wybranych
sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Miał wszelkie uprawnienia, by zwrócić się do
Trybunału w sprawie uchwalonej już w czerwcu noweli do ustawy o TK. Nie
skorzystał z nich i powinien za to trafić przed Trybunał Stanu. Zachowanie
polityków PiS jest do tego wręcz
bezczelne (podkr. TG) , bo
kwestionują wprost konstytucyjne uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego. Czy PiS
nie ma choć części racji ? Ma. Środowisko sędziowskie jest upolitycznione i
wybitnie skomunizowane. Ale na to są inne środki niż wsadzanie poprzez gangsterskie chwyty (podkr. TG) powolnych sobie sędziów do TK.” Młody publicysta zapędził się mocno za
daleko. Nie wiemy, jakie to „inne środki”
miałyby być zastosowane i skąd autor artykułu wie, że nowo wybrani
sędziowie będą „powolni” tym, którzy
ich wybrali Poza tym, wystarczy wiedzieć (Słownik Współczesnego Języka
Polskiego), że określenie gangsterskie znaczy tyle co charakterystyczne dla gangstera,
odnoszące się do niego, a gangster to człowiek zajmujący się zorganizowaną
działalnością przestępczą; inaczej: bandyta. A zatem jest to już wyraźne
pomówienie przez współszefa pisma członków legalnie działającej partii
politycznej i może narazić go na poważne konsekwencje prawne. Tu żadna wolność
słowa nie pomoże. Tym bardziej, że w końcowej części artykułu pada ponownie
sformułowanie: Cała ta sytuacja pokazuje,
że w walce Platforma – PiS nie ma złych i dobrych. Jest po prostu dwóch równie bezwzględnych gangsterów (podkr.
TG) i rodzi się pytanie: Gdzie w tym
wszystkim interes Narodu i Państwa ?”
Z tego płynie prosty morał, że choć dobrze
jest, jeśli młodzi ludzie starają się być aktywni w społeczeństwie, to lepiej
jest, by pewne ważne oceny i
przedsięwzięcia czynili za radą starszych doświadczonych osób. Zdołano to już
zauważyć na przykładzie dostępu do uprawnienia prowadzenia pojazdami,
ograniczonego pewnymi przepisami, które blokują zbytnią młodzieńczą porywczość.
Cały artykuł zamiast służyć idei Ruchu, którego członkiem
jest autor artykułu, może tylko zniechęcić do bycia jego zwolennikiem, jeśli
ktoś weźmie pod uwagę argumentację i język tu stosowany. Szkoda, że taki
artykuł ukazał się na początek planowanego pisma, bo odstraszy potencjalnych
czytelników. Słowa należy szanować. W
słowie jest piękno i wartość moralna, jeśli się je właściwie stosuje. O tym należy pamiętać.
2. SŁOWO Profesora na spotkaniu opłatkowym pracowników nauki. Autor: Tadeusz Gerstenkorn
Łódź, opłatek Pracowników Nauki w
Wyższym Seminarium Duchownym w poniedziałek
dn. 14 grudnia 2015 r.
Szanowni Pleni Titulo Dostojni Uczestnicy tej
Uroczystości,
Panie i Panowie, Messieurs-Dames, Koledzy !
Przeżywam z radością ten fakt, że
dane mi jest jeszcze być obecnym na tym niezwykłym adwentowym, ale już także
opłatkowo-wigilijnym spotkaniu pracowników nauki różnych łódzkich uczelni i
mieć możliwość podziękowania za całkiem wcześnie przysłane zaproszenie od
Duszpasterstwa Pracowników Nauki. Jest to zarazem okazja, by podziękować, komu
należy, za troskę o nasze środowisko za niełatwą stronę organizacyjną, za
comiesięczne spotkania duszpasterskie, za wszystko co się dla nas czyni.
Adwent to piękne słowo nie tylko ze względu na swe
znaczenie, ale także brzmienie i przypomnienie dawno już zapomnianej i mało
stosowanej łaciny, która kiedyś była obowiązkowa w gimnazjach (4-leni cykl
nauczania) i każdy wiedział, że adventus znaczy przybycie
lub nadejście, a advenio, advenire to 4. koniugacja. Adwent to także czas refleksji, zadumy nad
życiem, nad własnymi osiągnięciami, czynami, nad czekającą nas przyszłością, a
dla mnie osobiście to również czas wspomnień o tych co odeszli, o łączności z
nimi wyrażonej przez dobre słowa o swych dawnych mistrzach-profesorach, których
ślad pozostawiam w oddanych im
publikacjach.
Może się to wydawać niektórym z
Państwa dziwne, ale ja godzinami palę u siebie w pokoju znicz, który stwarza mi
ciepłą więź z najbliższymi i przyjaciółmi, których już mi zabrakło, ale także
swym światłem przypomina o czekającym mnie Bożym Narodzeniu, przyjściu Pana
wszechświata. Wszak znicz to w języku francuskim feu sacré, czyli święty ogień, w języku niemieckim ewiges
Feuer, czyli wieczny ogień,
podobnie w języku angielskim ever-burning
fire, to jest taki ogień, jaki
powinien trwać, palić się stale w naszych sercach.
Przeżywamy to piękne spotkanie
integrujące społeczność akademicką zaraz po trzeciej niedzieli adwentu, tj.
niemal tuż przed Świętami Bożego
Narodzenia, które – zwłaszcza te polskie – emanują niesamowitą atmosferą
łączącą przeżycia religijne, miłość rodzinną i tradycję zakorzenioną w kulturze
polskiej.
Tak się złożyło, że Święta Bożego
Narodzenia przeżywałem raz we Francji i dwa razy w Niemczech. Dane mi było
zauważyć szczególne zainteresowanie obcokrajowców informacjami o polskiej
tradycji tego okresu. Szczególnie zapadło mi w pamięci wydarzenie z końca
grudnia 1988 roku. Przebywałem wówczas w Berlinie Wschodnim (NRD) jako tzw.
profesor wizytujący w Uniwersytecie Humboldta, w Instytucie Stochastyki,
którego dyrektorem był wówczas znany probabilista związany ideowo z ówczesnym
reżimem. Mieszkałem w dość odległej dzielnicy Berlina w Pankow i ze zdziwieniem
przyjąłem informację od administratorki mieszkania uczelnianego, że w wigilię
przyjedzie po mnie rano tenże profesor,
aby mnie zaprosić do siebie. Przyjechał do mnie jak było zapowiedziane autem z
dwójką dzieci i oznajmił mi wielce zdumionemu, że zaprasza mnie do swej
podberlińskiej daczy z jednoczesną prośbą, abym jego żonę Rosjankę poinstruował
jak ma przygotować wieczerzę wigilijną na polski sposób, bowiem słyszał już
nawet w Rosji, że ma ona niesamowity urok i sprawia niezatarte wrażenie.
Zobowiązał się przy tym zdobyć wszystkie potrzebne produkty tak, by on sam z
rodziną i będącym u niego w gościnie Rosjaninem mogli odczuć atmosferę polskich
świąt. Niełatwo było mi wytłumaczyć człowiekowi oddalonemu zupełnie od przeżyć
religijnych, że wieczerza wigilijna i świąteczne posiłki to tylko pewna oprawa obrazu, który dopiero przez swą
duchowość tworzy całość zwaną polską tradycję świąteczną. Żal mi było ogromnie,
gdy dowiedziałem się rok-dwa później, że człowiek ten popełnił samobójstwo
zapewne nie mogąc przyjąć do wiadomości zachodzących zmian politycznych, a moje
starania ukazania prawdziwych wartości w życiu
(miał 3 żony) nie przyniosły tu pozytywnego skutku.
Z zadumą i wdzięcznością staniemy za
kilka dni przy żłóbku Zbawiciela, śpiewając kolędy w naszych domach lub
wspólnotach, w każdym miejscu, gdzie pełnimy służbę drugiemu człowiekowi, a
przez niego także Bogu.
Niech polski opłatek, który
rozsyłamy do znajomych za granicę, nieznających tej pięknej polskiej tradycji,
połączy nas w krąg starań, by te Święta przez swą wielkość wydarzenia
religijnego i duchowego, i głębię przeżyć ugruntowanych tradycją, przyniosły
świadomość, że mamy się odrodzić do życia dla prawdziwych wartości i rozwijać
swe umiejętności i zdolności dla odradzającej się Polski.
"N A S I" (bo z SRK AŁ) polecają, pytają, inicjują:
1. Marek zaprasza na wyjazdowe rekolekcje wielkopostne
Zapraszam na rekolekcje wielkopostne w marcu w dniach 12-13 w Żdzarach k/ Nowego Miasta.
Wykładowcą rekolekcyjnym będzie o. Juliusz.
Koszt wyjazdu transport, wyżywienie i nocleg – 125 PLN.
W drodze zwiedzenie Poświętnego i Rzeczycy.
Polecam i czekam na telefon 603916045. Marek
2.
Przesyłajmy listy - protesty do skrzynek osobistości i organizacji
unijnych..Nie chcemy nadzoru komisarzy... (poleca Wiesława)
1) List do komisarza UE Günthera Oettingera, który groził potrzebą wprowadzenia "nadzoru nad Polską":
http://www.citizengo.org/pl/32108-list-w-sprawie-slow-o-nadzorze-nad-polska
2) List do skrzynek osobistości i organizacji unijnych:
https://www.protestuj.pl/stop-obcej-interwencji-w-wewnetrzne-sprawy-polski,56,k.html
List do skrzynek osobistości i organizacji unijnych
Adresy:
Matthias.Barner@kas.de
cvd@bph.bund.de
redaktion@welt.de
diezeit@zeit.de
leserservice@nzz.ch
redaktion@suddetsch.de
thorold.barker@wsj.com
kristina.erksson@ft.com
redaktion@derStandard.at
leserbriefe@diepresse.com
eileen.murphy@nytimes.com
jaume.duch@europarl.europa.eu
office@anunt-adevarul.ro
Tekst:
Dear Gentlemen,
In connection with recent outrageous opinions on the internal situation
of Poland expressed by Martin Schulz and in connection with the
decision according to which this situation is to be the subject-matter
of a debate of the European Parliament in January 2016, I resolutely
protest against interference in the matters of the Republic of Poland
as a sovereign country.
The words of the President of the European Parliament (who has recently
threatened to use force against Poland, anyway) in which he compared
the result of the democratic election to a coup d’etat, constitute an
unprecedented violation of all diplomatic customs that have been in use
until now.
Worse still, these words indicate also the position that the EU
bureaucracy would like to assume against one of the biggest member
states: the position of absolute superiority that gives the right to
impose the form of government and the shape of legislation upon Poland.
I am particularly worried about this because – as a Polish patriot – I
am aware of the dreadful consequences that affected Poland as a result
of foreign interventions in the past.
From the tragic experience of the 18th century that led to the collapse
of the Polish Commonwealth, through Poland’s isolation in its fight
against Bolsheviks in 1920, to the Soviet invasion of 1939 that
supported the German aggression and was carried out under the guise of
“protection of national minorities”, these consequences were extremely
painful for Poland – a Catholic country that has never pursued an
aggressive policy against its neighbours.
The Western world, which expresses false concern about the allegedly
uncertain state of Polish democracy today, demonstrated a passive
attitude towards these experiences at best. It was because of the lack
of European solidarity that Poles were sentenced to many years of
Communist occupation by great powers debating in Yalta; the impact of
this occupation has not been shaken off until now.
Therefore, I propose that, instead of questioning the results of the
democratic election and interfering in the internal affairs of a
sovereign state, the supreme EU authorities focus on real problems and
threats, such as the uncontrolled inflow of illegal immigrants, the
huge economic crisis or the hecatomb of unborn children that occurs
every year.
Please remember that 2016 is the year in which Poland will celebrate
1050 years of its sovereignty. I would like to indicate that it is much
longer than the period of existence of the European Union – presumably
also many times longer than the European Union will ever last.
Therefore, I request you not to begin this year with a slap in the face
of all Poles. I demand respect for Polish sovereignty and the tradition
of democratic government that has existed in Poland for centuries.
Respectfully yours
3. Śpiewajmy razem - teksty i chwyty gitarowe wybranych kolęd
To bardzo ważne dla wszechstronnego rozwoju dzieci, Andrzej
Adres do pliku, znajdującego się w tym samym folderze co ten dokument Warto_styczen2016.html..:
KolEdy_chwytyAR.html
4. Temat: Po Synodzie Biskupów 2015 (poleca Barbara)
Od soboru do synodu https://www.youtube.com/watch?v=gDVihJINEIg
Refleksje tradycyjnego teologa 50 lat po II Soborze Watykańskim:
ks. Jan Michał Gleize,
profesor apologetyki i eklezjologii w Międzynarodowym Seminarium św.
Piusa X, w niezwykle syntetyczny i przejrzysty sposób przedstawia
problematykę synodu o rodzinie.
Wątki związane z synodem - wypowiedzi Pulikowskich i ks. Prof. Tadeusza Guza (poleca Andrzej)
Co naprawdę wydarzyło się na synodzie o rodzinie A.D. 2015 - dr inż. Jacek Pulikowski
Małżeństwo z Poznania - Jadwiga i Jacek Pulikowscy zostali mianowani
przez papieża Franciszka audytorami XIV Zgromadzenia Ogólnego Synodu
Biskupów, który obradował w Watykanie w dniach 4–25 października na
temat „Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym”.
Doc. dr inż. Jacek Pulikowski dzieli się wrażeniami z zakończonego
synodu. Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=YMFZML2sgy0
Ks. prof. Tadeusz Guz: Powołanie Synodu do troski o ocalenia prawdy o małżeństwie i rodzinie
https://www.youtube.com/watch?v=CvQJgOZwA_w
5. Temat: Miłosierdzie u bł. Michała Sopoćki - Smierć Jezusa - ks. Prof. T. Guz (poleca Andrzej)
https://www.youtube.com/watch?v=RzeNbUHwGMI
6. Temat: Czystość przedmałżeńska i małżeńska - prof. Wanda Półtawska cz.1 (poleca Andrzej)
Wanda Półtawska,
najbliższa przyjaciółka i współpracowniczka św. Jana Pawła II,
przypomina jego nauczanie o wartości i sensie czystości
przedmałżeńskiej i małżeńskiej. Wykład zarejestrowano 29 października
2015 r. w Poznaniu. Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=gIle5lnOElA
7. Temat: Roman Dmowski (poleca Barbara)
Twórczość polityczna
tego Wielkiego Polaka ma charakter ponadczasowy i niewiele się
zdezaktualizowała do czasów współczesnych. Ta twórczość jest w dalszym
ciągu skuteczną bronią wobec współczesnego żydomasońskiego: globalizmu,
multikulturalizmu i kosmopolityzmu, których celem jest stworzenie
jednego globalnego łagru pod nazwą Nowy Porządek Świata.
http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/ponadczasowa-tworczosc-dmowskiego-jest-bronia-wobec-zydomasonskiego-multikulturalizmu-i-globalizmu/
Roman Dmowski i jego przełom polityczny. Autor: Mirosław Król
http://fides-et-ratio.pl/index.php/2013/01/miroslaw-krol-roman-dmowski-i-jego-przelom-polityczny/
(…)
Zwykły człowiek, a jednak niezwykły
W cztery dni po egzekucji na Romualdzie Trauguttcie przyszedł na świat
Roman Dmowski, twórca szkoły polskiej myśli politycznej i przywódca
ruchu narodowego. Pokolenie „Niepokornych” musiało odnieść się do
wydarzenia, które kończyło się wraz ze śmiercią dyktatora powstania
styczniowego. Wielu synów tego pokolenia zerwało z kultem
nieprzemyślanych i pozbawionych szans zbrojnych insurekcji, ale nie
akceptowało też drogi ugody i rezygnacji z niepodległości,
charakterystycznej dla środowisk konserwatywnych. Ruch narodowy, a z
nim Dmowski, nie odrzucał drogi walki zbrojnej, ale traktował ją jako
jeden ze sposobów zmagań o interesy narodowe.
Roman Dmowski urodził się jako syn kamieniarza na podwarszawskim
Kamionku. Słusznie zauważył Ksawery Pruszyński, że Dmowski wniósł w
politykę pewne cechy rzemieślnicze. Jego doktryna i metoda polityczna
nie była inspirowana etosem szlacheckim, ale było w niej coś z
kamieniarskiej roboty, coś z kalkulatora, który przychodzi, planuje,
wymierza, nie osądza „na oko” i nie wyczuwa intuicją. „Działalność,
która nie przypomina impetu husarii, świetności poloneza, ale rytm
powolny młota kującego granit. System pracy nie znający zrywów, ale nie
uznający i opadnięć. Człowiek z takiej gliny rządzi się mózgiem nie
sercem, intelektem nie intuicją”[1]. Co innego polityka uczuć – mówił
Jan Ludwik Popławski, mistrz polityczny Dmowskiego – a co innego
liczenie się w polityce z uczuciami, które są siłą realną[2]. Dmowski
publikując Myśli nowoczesnego Polaka poszedł niejako pod prąd
dotychczasowej tradycji politycznej. Myśli w sposób znaczący wpłynęły
na umysłowość kilku pokoleń Polaków.
Święty Tomasz polityki polskiej
Nie zamierzam dowodzić heroiczności cnót męża stanu i polityka
wykształconego w epoce pozytywizmu. W kategoriach łaski należy spojrzeć
na fakt, iż Dmowski opuścił ziemski padół pojednawszy się z Bogiem. Co
więc łączy go ze świętym Tomaszem?
Dmowski wypowiadając na kartach Myśli nowoczesnego Polaka – swoje
słynne: „Jestem Polakiem…” dotknął najgłębszych pokładów duszy
polskiej. Dotknął podstaw „ISTNIENIA” narodu skazanego na nieistnienie.
Pomógł zrozumieć ówczesnemu pokoleniu, że polityka zawsze rozgrywa się
wobec podstawowego faktu, jakim jest istnienie rzeczywistości. Ów fakt
wymusza na polityku odpowiednie działanie oparte na rozpoznaniu
rzeczywistości. Nakazuje również wybór odpowiedniej metody działania.
Jego słowa były niczym uderzenie obuchem dla tych, którzy budowali
tradycje staropolskiego „jakoś to będzie, gdy szlachta na koń siędzie”.
Zacnym patriotom śpiewającym głębokie słowa Warszawianki – „Powstań
Polsko, skrusz kajdany, dziś twój triumf albo zgon” – mówił, że
obrażają jego najgłębsze uczucia, jego zmysł moralny. Sama myśl o tym,
że Polska może skonać jest zbrodnią. Bytu Polski ryzykować nie wolno,
ani jednostce, ani żadnej organizacji, ani nawet całemu pokoleniu.
„Człowiek, który ryzykuje byt narodu, jest jak gracz, który siada do
zielonego stołu z cudzymi pieniędzmi”. Polska należy do całego łańcucha
pokoleń tych, którzy byli i przyjdą po nas[3].
Mówił, że trzeba iść z Rosją przeciw Niemcom. Jednak przeciw Rosji
skierowany był cały wysiłek zbrojny XIX-wiecznego narodu polskiego, a
nawet wcześniejsze zrywy, jak: Konfederacja Barska i Powstanie
Kościuszkowskie. Dmowski zwracał się do weteranów powstań, ich synów,
którzy na grobach swych ojców przysięgali walczyć z Moskalem. Nic
dziwnego, że miał wielu przeciwników. Burzył misternie tkaną od pokoleń
ideę powstańczą. Atakowano go za kierunek jego polityki. Kiedyś w
środowisku emigracyjnym napadł na Dmowskiego sztokholmski antykwariusz
Henryk Bukowski, zarazem weteran powstania styczniowego, wielce
zasłużony dla sprawy narodowej człowiek.
– Myśmy inaczej działali w 1863 r. – wołał do Dmowskiego Bukowski – innymi drogami szliśmy do niepodległości!
– Aleście nie doszli – odpowiedział Dmowski – Ten, kto przegrał, nie ma prawa żądać, żeby go naśladowano.
Św. Tomasz z Akwinu pisał niegdyś, że trzeba mieć odwagę, by zmienić
to, co zmienić trzeba, trzeba mieć tolerancję, by zaakceptować to,
czego zmienić się nie da. Trzeba mieć mądrość, aby ocenić gdzie
potrzebna jest odwaga, a gdzie tolerancja.
Roman Dmowski prawdy pod korcem nie chował, często wypowiadał ją ostro
i bezlitośnie. Tak pojmował swoją misję: mówić narodowi prawdę,
chociażby była trudna i bolesna.
Zwrot Dmowskiego i obozu narodowego w kierunku realizmu politycznego
był swoistym przełomem w polityce polskiej. Porównywalnym z tym,
jakiego dokonał Akwinata na polu filozofii.
Fenomen metody narodowej
Polska idea narodowa jest bardziej postawą wobec życia i jego
problemów, bardziej szkołą politycznego myślenia niż sztywną doktryną
społeczno-polityczną, którą można zamknąć w gotowych formułkach. Wymaga
ona nieustannego twórczego wysiłku[4]. Wielu, wzorem starożytnych
„talmudystów”, chciałoby jednak zamknąć ją w sztywnych formułkach. Przy
pierwszym poważniejszym problemie sięgnąć na półkę, gdzie spoczywa
Dmowski w skórzanej oprawie, przeczytać odpowiedni fragment, dodając
prorocze: „to mówi pan”. Tak jest najprościej, bez nieustannego
twórczego wysiłku. Od tego, czy będziesz wierny Dmowskiemu w
autorytatywnej interpretacji nieudacznika politycznego, zależy, ile w
tobie siedzi Polaka.
Współcześnie wiele środowisk zideologizowało Dmowskiego wbrew samemu
Dmowskiemu, który chciał, by polityka narodowa była wolna od ideologii
od wszelkich „-izmów”.[5]
A przecież metoda narodowa jest formą gry politycznej prowadzonej w
interesie narodu. Naród musi ową grę rozumieć, co najmniej znać jej
zasady. Słusznie nazwano ową metodę „harmonią na gruncie zrozumienia” w
odróżnieniu od innych metod opartych np. na wierze jakiemuś
„indywiduum” albo na skomplikowanej analizie okoliczności politycznych
nie dającej się ubrać w żadne zasady.
Harmonia Dmowskiego i ruchu narodowego była dobrze wykalkulowana,
dawała pierwszeństwo logice przed uczuciami, choć uczuć nie
lekceważyła. Zasady gry znali i dobrze pojmowali współpracownicy
Dmowskiego. Mogli je podejmować i kontynuować samodzielnie. Tak
postąpił poseł Wiktor Jaroński 8 sierpnia 1914 r. w rosyjskiej Dumie.
Pod nieobecność innych posłów Koła Polskiego wygłosił deklarację, w
której wypowiedział się w imieniu narodu polskiego, który życzył sobie
stać podczas wojny po stronie alianckiej. Nikt nie ośmielił się poddać
w wątpliwość deklarację Jarońskiego, było bowiem jasne, iż Koło Polskie
stanowi polityczny monolit. Zupełnie inaczej „zrozumienie” wyglądało w
obozie socjalistyczno-niepodległościowym. Kiedy powołano tzw. rząd
lubelski pod prezesurą Ignacego Daszyńskiego, spotkało się to z
dezaprobatą Józefa Piłsudskiego wyrażoną w słynnej wypowiedzi do
Rydza-Śmigłego: „Wam kury szczać prowadzać, a nie za politykę się brać!”
Lud w narodzie
Niekwestionowaną zasługą ruchu narodowego jest wprowadzenie ludu
polskiego do narodu. Wiązało się to z przekazaniem stanowi
włościańskiemu praw politycznych oraz docenieniem jego roli jako
podstawowego czynnika stanowiącego o sile narodu. Lud przechował swą
własną kulturę i instynktowny patriotyzm. Począł się tworzyć nowoczesny
naród polski.
Unarodowienie społeczeństwa polskiego oznaczało, iż sprawa polska
stanie się ze sprawy kilkuset tysięcy, sprawą kilkunastu milionów.
Ponieważ w polityce liczy się przede wszystkim siła społeczna, tą siłą
mógł być tylko świadomy swych celów politycznych naród.
Takie pojmowanie roli ludu polskiego doprowadziło narodowców do
demokratyzmu. Te dwie idee – naród i demokratyzm zlały się w jedno,
tworząc fundament ruchu narodowo-demokratycznego. Demokracja nie była
dla ruchu narodowego wartością samą w sobie, a jedynie środkiem do
budowy nowoczesnego narodu, zdolnego wziąć odpowiedzialność za swoją
przyszłość.
Obrona czynna
W wieku XIX dominowały dwa poglądy na sprawę polską. Pierwszy głosił
obowiązek zbrojnej walki każdego pokolenia Polaków o niepodległość.
Drugi zachęcał do odrzucenia metody insurekcyjnej, namawiał do ugody i
współpracy z zaborcą, odkładając niepodległość w mglistą przyszłość.
Pojawienie się ruchu narodowego oraz działalność Popławskiego,
Balickiego i Dmowskiego nadała zupełnie nową treść ówczesnej
działalności politycznej. Wraz z nimi pojawiło się pojęcie „obrony
czynnej”, sformułowane jeszcze na emigracji przez Zygmunta
Miłkowskiego, ale dopracowane i wdrożone w kraju. Zalecała ona nie
powstańcze uderzenie w zaborcze instytucje, ale ciągły nań nacisk przez
zorganizowany naród. Obrona czynna stała się przede wszystkim
budowaniem ruchu społecznego, który organizował i tworzył nowoczesny
naród, a następnie uczył go umiejętności codziennego zabiegania o swoje
prawa. Inne środowiska polityczne oddziaływały raczej na elity i
ośrodki władzy.
Ruch narodowy pod przywództwem Dmowskiego stał się jednym z głównych
składników polskiego życia politycznego na przełomie XIX i XX wieku.
Zwalczał kastowe myślenie konserwatystów i klasową ideologię
socjalizmu. Jedni i drudzy rozbijali wewnętrzną spójność narodową.
Jedynym znaczącym sojusznikiem politycznym był dynamicznie rozwijający
się ruch ludowy.
(…)
Roman Dmowski rozumował jasno, chłodno i zazwyczaj trafnie. Był
przekonujący tak wobec swoich, jak i obcych. Znał języki, czuł się
swobodnie na salonach politycznych Europy. Nie miał kompleksów np.
polskiego antysemityzmu. Wspomina na kartach Polityki polskiej… obiad w
towarzystwie francuskich wojskowych, podczas którego syn Adama,
Władysław Mickiewicz uskarżał się na nacjonalizm polski, który urządza
pogromy żydowskie. Do rozmowy wtrącił się Dmowski, opowiadając niedawne
zdarzenie mające miejsce w jednym z miast polskich. Kilkuset młodych
Żydów wychodząc z kinematografu wznosiło okrzyki „Niech żyje Lenin!
Precz z Polską!” Tłum rzucił się na nich i padły ofiary. „Co by panowie
zrobili – zapytał Francuzów – gdyby pojawiła się na ulicach banda,
wołająca „Precz z Francją!”? To samo – odpowiedzieli jednogłośnie
obecni.
A co zrobiliby dziś zwolennicy polskiego samookaleczania, pogrążeni w
ekspiacji, zanim jeszcze orzeczono ich winę. Ścigający się wzajem w
zawodach pod tytułem: Kto mocniej obrazi Polskę.
Dmowski znał i rozumiał mechanizmy polityki międzynarodowej. Tę wiedzę
potrafił znakomicie wykorzystać dla dobra Polski. I jak zauważa prof.
Tomasz Wituch: u polityka zwanego ojcem nacjonalizmu polskiego
manifestowała się w najwyższym stopniu charakterystyczna światowość czy
europejskość nieosiągalna w tym stopniu dla innych polskich polityków
tej epoki[6].
Przesłanie na dziś
W którym miejscu polskiej sceny politycznej znalazłby się dziś Roman Dmowski? (….)
Kto (…) czytał Dmowskiego i starał się zrozumieć istotę jego
przesłania, wie, że program i działanie ruchu narodowego należy
pojmować w kategoriach ponadpartyjnych i pozapartyjnych. Dlatego
lepiej, gdy mówimy o nurcie lub ruchu narodowym niż konkretnym
stronnictwie. Instytucjonalne i organizacyjne formy tego nurtu
zmieniały się dość często. To one były dla Polski, a nie Polska dla
nich.
Oddajmy na zakończenie głos samemu Dmowskiemu, który (niczym św.
Tomasz) jest bardziej wyrazisty w oryginale niż w interpretacji swoich
komentatorów. Na kartach Myśli nowoczesnego Polaka znajdujemy takie oto
zdanie: „Musimy mieć swoją samoistną politykę narodową, wynikającą z
głębokiego odczucia i zrozumienia tego, czym jesteśmy, położenia, w
jakim się znaleźliśmy i celów, jakie mamy do osiągnięcia, jeżeli chcemy
swą samoistność narodową, swój byt zachować. (…) Niepodległość zdobywa
ten naród, który nieustannie buduje ją swą pracą i walką”.
za: http://cywilizacja.ien.pl/?id=72 ( skróty pochodzą od red)
8.
Temat: Rycerze Niepokalanej – Apostołami Fatimy. Autor: Ksiądz Karl
Stehlin - były przełożony FSSPX na Polskę (poleca Barbara)
https://marucha.wordpress.com/2016/01/08/rycerze-niepokalanej/#more-55377
Drodzy Rycerze Niepokalanej!
Jak już często mówiono: rok 2017 jest ważnym rokiem dla Kościoła. Gdy
sto lat temu bestia z Apokalipsy rozpoczęła swój triumfalny pochód
przez cały świat, przeciwstawił się jej „znak wielki na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce…”. Na komunizm Maryja odpowiada w
Fatimie wolnomularstwu założeniem Rycerstwa Niepokalanej!
Dzisiaj, po stu latach, obie bestie apokaliptyczne praktycznie
zakończyły swój zwycięski pochód: porządek naturalny i nadprzyrodzony
są w większości zrujnowane. To, co Chrystus zapowiedział przez
apostołów, stało się rzeczywistością: Wszystkie ludy i narody
podporządkowały się ideologiom smoka, pozostała tylko niewielka reszta
tych, którzy jeszcze nie skłonili głowy przed nowym Baalem.
Tę resztę nazywa Święty Ludwig Maria - „apostołami Maryi w czasach
ostatecznych”, a Święty Maksymilian - „Rycerzami Niepokalanej”.
W Fatimie Niebiańska Matka ukazała się we własnej osobie, aby objawić
światu, że JEJ NIEPOKALANE SERCE zatriumfuje nad wszelkimi atakami
złego wroga. W tych czasach jest ONA nie tylko naszą ostatnią nadzieją,
„naszą ucieczką i drogą, która prowadzi do Boga”, lecz ONA życzy sobie
również – bardziej niż kiedykolwiek – spuścić duszom pełnię łask,
których jest pośredniczką. A do tego potrzebuje narzędzi, które
poddadzą się Jej kierownictwu i będą wypełniać posłusznie Jej życzenia.
To jest szczególnie widoczne u dzieci z Fatimy, u Świętej Bernadety z
Lourdes itd.
Dla nas oznacza to, że mamy całkowicie pójść w ślady dzieci z Fatimy:
To, o co Matka Boża prosiła je sto lat temu, o to samo prosi ONA nas
dzisiaj! ONA przyszła sto lat temu, żeby przez swoje posłannictwo
niezliczoną ilość ludzi nawrócić i uświęcić. Dzisiaj chce ONA z całą
pewnością tego samego. Rok 2017 musi stać się rokiem nawróceń i dlatego
nas nawołuje, abyśmy stali się Jej apostołami. Nawracanie dusz oznacza
wypowiedzenie wojny złemu wrogowi! Tak jak sto lat temu, tak również i
rok 2017 będzie rokiem walki – być może decydującej walki.
Niewielka armia naszej Pani z Fatimy powinna udać się na bitwę w pełnym
rynsztunku i dobrze przygotowana pod Jej potężnym przewodnictwem, żeby
każdego dnia coraz bardziej umacniać Jej królowanie w naszych sercach i
każdego dnia wyrywać wiele dusz śmiertelnemu wrogowi. Tak więc rok 2016
jest rokiem przygotowania: Przed rozstrzygającą grą drużyna musi być
dobrze wytrenowana, przed wystawieniem sztuki teatralnej aktorzy muszą
przejść wiele prób, w przeciwnym razie (premiera) nie powiedzie się.
Ponadto ONA sama pokazała w Fatimie, jak ważne jest takie
przygotowanie. Dlatego też w roku 1916 posłano z nieba aż trzy razy
anioła, który miał nastawić dzieci na wielkie wydarzenia roku 1917. Tak
właśnie rozpoczyna się jubileusz 100-lecia w tym Nowym Roku. Razem ze
świętymi aniołami, szczególnie z „Aniołem Stróżem Portugalii”, świętym
Archaniołem Michałem chcemy wkroczyć w te wielkie tematy Fatimy.
Jak ma wyglądać to przygotowanie?
Musimy najpierw przyswoić sobie głęboką wiedzę o wydarzeniach w
Fatimie, ponieważ „nikt nie może dawać tego, czego sam nie posiada”.
Uwaga, istnieje ogromna oferta literatury o Fatimie, niestety często
skażona ideami modernistycznymi, częściowo również sentymentalna czy
też powierzchowna. Dlatego przygotujemy dla Państwa listę pism, które
rzeczywiście wprowadzają w głębię objawień fatimskich.
Później musimy wyćwiczyć się w sztuce walki: żeby walczyć z wrogiem i
go pokonać, musimy nauczyć się właściwie wykorzystywać naszą broń.
Musimy osiągnąć taką sprawność, która nam ułatwi trwałe i skuteczne jej
zastosowanie. Znają Państwo tę broń: „Módlcie się i ofiarujcie, tak
wiele dusz idzie na stracenie, bo nikt za nie się nie modli ani nie
ofiaruje!”.
W końcu musimy kiedyś sprawdzić się w walce, tzn. konkretnie wyjść do
świata i spróbować prowadzić ludzi do Boga: To będą nasze pierwsze
działania apostolskie.
Teraz należy wbić sobie do głowy i do serca postanowienie na ten rok,
żeby każdego dnia wciąż stawać się na nowo apostołem naszej Pięknej
Pani z Fatimy. Przy tym nie możemy się zniechęcać, jeśli nie od razu
będzie nam się udawało. Rozpoczynajmy każdego ranka ochoczo i w ufności
do NIEJ. Wieczorem zdajmy sobie krótko sprawozdanie z wykonania zamiaru
i odnówmy go, z mocnym postanowieniem, żeby następnego dnia wykonać go
jeszcze lepiej.
POSTANOWIENIE NOWOROCZNE 2016
1. INTELEKT:
a) Jeśli to możliwe codziennie kilka minut – jednak co najmniej tygodniowo jedną godzinę – czytać dobrą książkę o Fatimie.
b) Jeśli to możliwe, raz w miesiącu przeczytać opublikowane na stronie teksty o Fatimie.
2. WOLA I SERCE:
a) Jak najczęściej odmawiać akty strzeliste o nawrócenie grzeszników,
szczególnie: „Jezusie, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze.”
b) Codziennie przynajmniej trzy razy odmawiać Modlitwę Anioła Fatimskiego.
c) Codziennie różaniec w intencjach Naszej Pani z Fatimy.
d) (Jeśli możliwe) raz w miesiącu post w intencjach Maryi, a mianowicie w środę, przed 13. danego miesiąca.
Poza tym:
e) Sobotnie nabożeństwa wynagradzające są dla apostołów Fatimy święte, tzn. jak tylko to możliwe uczestniczą w nich.
f) Apostołowie Fatimy ofiarowują możliwie często Komunię św. w duchu
Fatimy jako wynagrodzenie za zniewagi Niepokalanemu Sercu Maryi.
3. DZIAŁANIE:
a) Starać się rozdawać Cudowny Medalik gdzie tylko to możliwe. Jeśli możliwe, brać udział w akcjach apostolatu MI.
b) Starać się pozyskać jak najwięcej wiernych dla MI.
Tym samym mamy bardzo głęboki i pobłogosławiony przez Niepokalaną program, jak konkretnie być JEJ rycerzami w roku 2016 .
Na koniec jedna prośba: Proszę zaprosić w roku 2016 jak najwięcej ludzi
do udziału w tym przedsięwzięciu. Proszę zachęcić ich, żeby stanęli pod
sztandarem Niepokalanego Serca Maryi i żeby zostali RYCERZAMI
NIEPOKALANEJ.
Nawet jeśli ci ostatni zgłoszą się 31.12.2016, to przecież „ostatni
będą pierwszymi”. Proszę pamiętać, że chcemy w roku 2017 Niepokalanej
położyć u stóp 100 000 rycerzy – tym samym czeka nas niemała praca.
Z okazji Nowego Roku życzę Państwu z całego serca przeobfitych łask
Bożych i opieki Niepokalanego Serca Maryi! Niech w naszych sercach, na
naszych ustach, a przede wszystkim w naszym działaniu wciąż rozbrzmiewa
hasło: CZEŚĆ NIEPOKALANEJ!
x. Karl Stehlin FSSPX, Madras, Boże Narodzenie 2015
*********************
POLECANE LEKTURY (lista będzie uaktualniana):
Historia objawień w Fatimie
ROZWAŻANIA ,,KU FATIMIE 2017″:
Ku Fatimie 2017 cz. I
Ku Fatimie 2017 cz. II
Ku Fatimie 2017 cz. III
Ku Fatimie 2017 cz. IV
PUBLIKACJE:
Książki dotyczące objawień Fatimskich do nabycia w Te Deum
Na temat Fatimy pisze ks. K. Stehlin w książce – Kim jesteś Niepokalana?
o. Ludwik Kondor SVD, Siostra Łucja mówi o Fatimie, wyd. Fatima Press
ARTYKUŁY z Zawsze Wierni dotyczące Fatimy:
Fatima i wielka kara
Fatima wzgardzona. Poświęcenie Rosji wciąż nie dokonane.
Ekumenizm w świetle objawień Matki Bożej w Fatimie
Fatima i kryzys w Kościele
Trzecia Tajemnica Fatimska – dwa manuskrypty siostry Łucji
WYKŁADY NA YOUTUBE:
WIelka Tajemnica Fatimska – wykłady z pielgrzymki do Częstochowy 2014
Maksymilian Kolbe, Fatima i osobiste poświęcenie się Matce Boskiej
Trzecia Tajemnica Fatimska
http://militia-immaculatae.org
Było to w rodzinie protestanckiej. Rycerz Niepokalanej - Styczeń 1 (13) 1923 s. 11 (o uzdrowieniu ociemniałego chłopca - poleca Andrzej)
http://militia-immaculatae.org/bylo-to-w-rodzinie-protestanckiej
Copyright 2012–2016 Serwis Rycerstwa Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji
Było to w rodzinie
protestanckiej, którymi tak gęsto zachwaściła kultura niemiecka kresy
zachodnie ojczystej ziemi naszej, co królestwem Maryi nazwana. Do
gabinetu ojca prowadzi matka za rękę małego ciemnego chłopca. Chłopak
nie chce iść. Wydziera się matce. Matka ciągnie go "pójdź synu, pójdź
będziemy jeszcze prosić!" "Nie pójdę, odpowiada z płaczem chłopczyk,
nie pójdę; tato mnie nielubi; tato nie chce żebym widział, żebym był
zdrów. Tyle razy już byłem u niego i prosiłem grzecznie i zawsze tylko
krzyku jeszcze dostałem. I opiera się chłopczyna jak tylko może. Matka
ciągnie go przemocą "jak to zemną nie chcesz iść... I ja będę za tobą
prosić. Pójdźmy chłopcze, może nam się właśnie tym razem uda". I weszli.
Ojciec, gdy ich tylko zobaczył zmieszanych, poznał z czym do niego
przychodzą i wpadł w wielki gniew. "Czy dacie mi już raz spokój",
zawoła, "Czy nie wiecie, że ja tam w żaden sposób iść nie mogę. Co by
powiedzieli o mnie nasi krewni i znajomi. Przecieżby to zdrada była
naszego wyznania. Nie dziwię się malcowi, ale tobie kobieto. Czy i ty
wierzysz może w zabobony polskie. Może chcesz bym się poobwieszał
medalikami z różnych miejsc i cudownych polskich i boso z gołą głową
szedł do Łęgu, - a zresztą chociażbym i to uczynił, czyż to pomoże
chłopakom? Co ma jedno do drugiego? Czyż go to uleczy? Czyż to takie
lekarstwo na ślepotę? Ale wam jak się co zachce, to nie sposób was od
tego odwieść i rzucał się w gniewie i ani do słowa przyjść proszącym
nie pozwalał. - Matka nie wyszła jednak z pokoju. - Czekała cierpliwie.
A gdy ochłonął nieco w złości, poczęła go błagać "Ojcze zlituj się nad
dzieckiem. Zmarnuje się chłopak. Całymi dniami płacze. Od owej nocy,
gdyśmy to wszyscy troje otrzymali we śnie rozkaz, by iść do Łęgu, nie
może się biedak uspokoić; ani nie śpi, ani nie je, tylko zawodzi
ustawicznie do Łęgu - do Łęgu. Zróbmy to już raz dla niego. Niech się
nie męczy. Wybierzmy się cichaczem. Nikomu nie mówmy o celu naszej
podróży, a tam wejdziemy do kościoła, kiedy już w nim nikogo nie
będzie. Pomoże - to dobrze, a nie pomoże, to przecież nic tak dalece
nie stracimy, a chłopak się uspokoi. A gdyby tak pomogło, pomyśl,
synek, przyszłość nasza, zdrów, widzący - o Boże! Jaka by to radość dla
nas była, jakie szczęście". I prosi go i nudzi - nudzi, aż wreszcie
uprosiła . Na drugi dzień rano, wszyscy troje wraz ze służącą
katoliczką, puścili się w drogę. '
Łęg jest to urocza wioska, leżąca przy kolei żelaznej między Chojnicami
a Tczewem w dekanacie tucholskim, w diecezji chełmińskiej. Jest tam
dzisiaj nowy, piękny murowany kościół w stylu gotyckim, o jednej
obszernej nawie, to sanktuarium Maryi!. To świątynia Jej potęgi i
miłosierdzia. Tu w wielkim ołtarzu króluje Ona w sławnym, prastarym
swym obrazie, przeniesionym z dawnego drewnianego kościółka. Wie o tym
cała okolica. Wiedzą przede wszystkim parafianie. To też od dawien
dawna otaczają Niepokalaną swą Królowę i Matkę szczególniejszą czcią i
nabożeństwem. Sami codziennie, nawet wówczas, gdy im rząd niemiecki,
prześladując katolików, zabrał kapłanów zgromadzali się licznie przed
obrazem swej Pani i odmawiali wspólnie różaniec. I do dziś dnia to
czynią. A gdy nadejdą dni odpustowe, tysiączne rzesze pielgrzymów
spieszą z pieśnią na ustach do tronu Maryi - jedni z prośbami, drudzy z
podzięką. Do tego to tronu łaski pospieszyli z ciemnym swoim
chłopczykiem oni protestanccy rodzice, niewierzący w wielkość i potęgę
Maryi, owszem szydzący z pobożnych czcicieli Jej.
Już dawno po rannym nabożeństwie, kościelny już zamknął kościół i
odniósł klucze na plebanię, gdy ci stanęli na miejscu. Wysłali więc
służącą do księdza proboszcza z prośbą, by im pozwolił oglądnąć cudowny
obraz. Ten wezwał kościelnego i dawszy mu klucze, kazał ich wprowadzić
do kościoła.
Zbliża się nieszczęśliwy kaleka, ciemny chłopczyna, do Tej, co
Pocieszycielką smutnych nazwano. Idzie ku Niej, prowadzony za ręce. Nie
widzi Jej obrazu, bo niema wzroku, ale w sercu ma wiarę, a ta mu mówi:
idź, idź do Maryi, Ona cię uzdrowi! Wraz z nim idą rodzice. Ci już od
bramy patrzą na cudowny obraz, lecz w sercu nie mają wiary w moc Matki
Chrystusa, - protestanci idą z powątpiewaniem, ot tak, dla dziecka
tylko i z dzieckiem. Najświętsza Panienka i nad niemi okaże swą dobroć
i potęgę.
Już przy ołtarzu klękają. Zaczęli modlitwę, a tu nagle zrywa się
chłopak i krzyczy: "mamo ja już widzę - widzę, widzę!" i obejmuje ją za
szyję i tuli się do niej, a ręką swą wskazuje na cudowny obraz i woła:
"oto ta Pani mię uzdrowiła, o jaka Ona dobra, kochał Ją będę za to całe
życie". I ojca znowu objął i mówi mu: "widzisz tatusiu nie chciałeś
iść, a ja wiedziałem, że ta Pani przywróci mi tutaj wzrok!!" Wszystkich
ogarnęło zdumienie. Nie wiedzą co począć, klęczą przed ołtarzem zalani
łzami. Kościelny tym razem pobiegł na plebanię do księdza i woła: "coś
strasznego! Ci państwo przyszli z ciemnym swym synem i zaledwie klękli
przed ołtarzem Matki Boskiej, chłopak przejrzał". I przybiegł ksiądz i
kto tylko był na plebani i oglądają wszyscy co się stało. A rodzice
oni, nie wstydząc się już bynajmniej i nie wątpiąc o prawdziwości wiary
katolickiej, postanowili uczynić wyznanie wiary i przejść na
katolicyzm, co też niezwłocznie spełnili.
Rycerzu Niepokalanej! jeśli spotkasz w kraju naszym ludzi z sercem
oziębłym dla Najświętszej Panienki, opowiadaj im, jak Ona wszechwładna
i jaka litościwa, szczególniej dla nas, a może poczną ich serca bić
goręcej i kochać Ją więcej.
Objawienie Cudownego medalika. Autor: o. Maksymilian Maria Kolbe, Rycerz Niepokalanej, czerwiec 1922 r. (poleca Andrzej)
http://militia-immaculatae.org/objawienie-cudownego-medalika/
Copyright 2012–2016 Serwis Rycerstwa Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji
Znany
jest powszechnie Medalik zwany cudownym. Pochodzenie jego sięga roku
1830, a szczęśliwą duszą, której Najświętsza Maryja Panna Niepokalana
go objawiła, to — Katarzyna Labouré, wówczas nowicjuszka Sióstr
Miłosierdzia w Paryżu przy ulicy du Bac. Posłuchajmy jej opowiadania:
„Dnia 27 listopada, w sobotę przed pierwszą niedzielą adwentu, gdym
odprawiała wieczorem wśród głębokiej ciszy rozmyślanie, zdawało mi się,
że słyszę jakby szelest sukni jedwabnej, od prawej strony sanktuarium
mnie dochodzący, i ujrzałam Najświętszą Dziewicę obok obrazu św.
Józefa; była wzrostu średniego, a tak nadzwyczajnej piękności, że jej
opisać niepodobna. W postawie stojącej, odziana była w czerwonawo
połyskującą białą szatę, taką jaką zwykle noszą dziewice, tj. zapiętą u
szyi i mającą wąskie rękawy. Głowę Jej okrywał biały welon, spadający
aż do stóp po obu stronach. Czoło Jej zdobiła [obszyta] drobną koronką
opaska, ściśle do włosów przylegająca. Twarz miała dosyć odsłonioną,
pod nogami zaś Jej była kula ziemska, a raczej pół kuli, bo widziałam
tylko jej połowę. Ręce Jej, aż do pasa podniesione, trzymały lekko
drugą kulę ziemską (symbol całego wszechświata), oczy wzniosła ku niebu
składając jakby w ofierze cały wszechświat Panu Bogu, twarz Jej coraz
więcej jasnością promieniała.
Nagle zjawiły się na Jej palcach kosztowne pierścienie wysadzane
drogimi kamieniami, z tych wychodziły na wszystkie strony jasne
promienie, które Ją taką jasnością otoczyły, że twarz Jej i szata stały
się niewidzialne. Drogie kamienie były różnej wielkości, a promienie z
nich wychodzące stosunkowo więcej albo mniej jaśniejące.
Nie mogę wyrazić tego wszystkiego, com wtedy uczuła i czego w tym krótkim czasie doznawałam.
Gdym olśniona widokiem Najświętszej Maryi Panny wpatrywała się w Jej
majestat, zwróciła Najświętsza Panna swój łaskawy wzrok na mnie, a głos
wewnętrzny mówił mi: kula ziemska, którą widzisz, przedstawia cały
świat i każdą osobę w szczególności.
Tu już nie mogę opisać wrażenia, jakiego doznawałam na widok cudownie
jaśniejących promieni. Wtenczas Najświętsza Panna rzekła do mnie:
Promienie, które widzisz spływające z mych dłoni, są symbolem łask,
jakie zlewam na tych, którzy mnie o nie proszą — i dała mi przez to
zrozumienia, jak hojna jest dla tych, którzy się do Niej uciekają...
Ileż to łask wyświadcza tym wszystkim, którzy Jej wzywają... W tej
chwili straciłam już świadomość siebie, cała zatopiona w szczęściu...
Następnie otoczył Najświętszą Pannę, która miała ręce zwrócone ku
ziemi, podłużno-okrągły pas, a na nim znajdował się napis złotymi
literami: O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do
Ciebie uciekamy.
Potem usłyszałam głos mówiący do mnie: Postaraj się o wybicie medalika
według tego wzoru; wszyscy, którzy go będą nosili, dostąpią wielkich
łask, szczególniej jeżeli go będą nosili na szyi. Tych, którzy we mnie
ufają, wielu łaskami obdarzę.
W tej chwili — tak dalej opowiada Siostra — zdawało mi się, że obraz
się obraca. Potem ujrzałam na drugiej stronie literę M z wyrastającym
ze środka krzyżem, a poniżej monogramu Najświętszej Panny — Serce
Jezusa otoczone cierniową koroną i Serce Maryi przeszyte mieczem”.
Symbolika
http://militia-immaculatae.org/symbolika/
Na awersie medalika widzimy stojącą Maryję na kuli, która oznacza kulę
ziemską (świat). Stopami miażdży głowę węża — szatana znajdującego się
na szczycie świata. Podczas objawienia, Katarzyna widziała promienie
wychodzące z dłoni Maryi, spadające na świat. Są to łaski wyproszone
dla nas u jej Boskiego Syna Jezusa, które pomagają nam pokonać Szatana
i oprzeć się jego pokusom. Maryja jest Pośredniczką wszystkich łask.
Podczas objawienia Katarzyna widziała luki w promieniach na dłoniach
Maryi i zapytała, skąd się biorą, na co Maryja odpowiedziała, że
brakujące promienie symbolizują łaski, które może wyprosić dla ludzi,
ale o które oni jej nie proszą. Wzdłuż krawędzi medalika, podczas
objawienia, siostra Katarzyna odczytała modlitwę O Maryjo, bez grzechu
poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.
Na rewersie, wzdłuż krawędzi medalika jest 12 gwiazd, które symbolizują
Kościół założony przez Jezusa, oparty na 12 Apostołach. Krzyż na środku
medalika symbolizuje ofiarę Pana Jezusa na Golgocie. Duża litera M tuż
pod krzyżem symbolizuje Maryję, naszą Matkę, która stała u stóp krzyża
na Kalwarii, kiedy jej Boży Syn cierpiał za nasze grzechy. Litera M
może również symbolizować Mszę św., ponieważ podczas jej sprawowania
również razem z Maryją jesteśmy obecni na Kalwarii w Wielki Piątek.
Pod literą M znajdują się dwa serca płonące miłością dla ludzkości. Po
lewej stronie Najświętsze Serce Jezusa, ukoronowane cierniami naszych
grzechów. Po prawej stronie . Niepokalane Serce Maryi przebite mieczem
boleści.
Rozpowszechnienie medalika
http://militia-immaculatae.org/rozpowszechnienie-medalika/
Spowiednik siostry Katarzyny, ksiądz Aladel, jako jedyny wiedział o
tych objawieniach, jednak zwlekał z decyzją rozpowszechniania medalika.
Jego wątpliwości budziło m.in. sformułowanie, jakie miało być zawarte
na medaliku: „O, Maryjo bez grzechu poczęta”. Jednak ponaglenia od
Maryi, za pośrednictwem św. Katarzyny, sprawiły, że ks. Aladel
zdecydował się opowiedzieć o tym przełożonemu ks. Etienne, z którym
udał się do arcybiskupa Paryża. Arcybiskup Quellen z zainteresowaniem
wysłuchał niezwykłej historii, którą opowiedzieli mu ojcowie.
Stwierdził, że nie ma nic w konstrukcji medalu, co byłoby wbrew
tradycyjnej wierze Kościoła. Bardzo chętnie dał pozwolenie na jego
wybicie i poprosił, aby przysłać mu kilka medalików, jak tylko zostaną
wykonane. Ten świątobliwy arcybiskup chciał „przetestować” skuteczność
nowego medalu. Był w Paryżu biskup, który popadł w poważny błąd, i
odmówił wycofania się z niego. Złożył przysięgę cywilnej konstytucji
kleru. Choć był już na łożu śmierci, to jednak uparcie trwał w
odstępstwie od wiary. Arcybiskup często odwiedzał go i żarliwie modlił
się o jego nawrócenie. Ale wszystko bez skutku. Gdy otrzymał medale,
wziął jeden z nich, modląc się o pomoc do Matki Bożej Niepokalanej,
udał się do umierającego człowieka. Jego zaufanie zostało nagrodzone.
Umierającego biskupa ogarnęły wyrzuty sumienia, wycofał się z błędu,
otrzymał sakramenty, a w kilka dni później zmarł w ramionach
arcybiskupa.
Ojciec Maksymilian Maria Kolbe pisał w 1939 roku z Zakopanego:
„Tak więc dopiero w czerwcu 1832 roku pojawiły się pierwsze medale.
Pierwszego nadzwyczajnego nawrócenia przez ten medalik odstępcy od
wiary Pradta był świadkiem sam ks. arcybiskup Quelen, który na medalika
wybicie zezwolił. Posypały się liczne nawrócenia, tak że wkrótce słowo
«cudowny» przywiązano do tego medalika. Już w pierwszych miesiącach
miliony medali rozeszło się po świecie i wytwórnie nie mogły nastarczyć
produkcji.
I mnie się też wydarzył wypadek dość dziwny w roku 1920.
W szpitalu w Zakopanem, gdzie przez jakiś czas byłem kuracjuszem i
kapelanem, dogorywała niewiasta. Przygotowała się już na śmierć, ale z
wielkim bólem wspominała o mężu, o którego nawróceniu już zupełnie
zwątpiła. Przyjechał on właśnie. Starałem się podsuwać mu odpowiednią
lekturę, rozmawiać na temat religii, ale w odpowiedzi usłyszałem: «Dla
mnie potrzeba jaśniejszych dowodów», a do czytania poważniejszych
książek wcale się nie kwapił. Gdy na odjezdne przyszedł mnie pożegnać,
zrobiłem ostatni wysiłek. Wręczyłem mu Cudowny Medalik, przyjął.
Następnie zaproponowałem spowiedź. «Nie jestem przygotowany, nie!
absolutnie nie!» — padały słowa, potem zgięły się kolana i rzewna
odbyła się spowiedź.”
Do 1842 roku, a więc przez pierwszych 10 lat od wybicia pierwszego
Cudownego medalika w samym Paryżu rozdano 20 mln sztuk, a na całym
świecie było już 100 mln osób, którym podarowano Cudowny medalik.
Nawrócenie Alfona Ratisbonne'a (poleca Andrzej)
http://militia-immaculatae.org/nawrocenie-alfona-ratisbonnea/
W roku założenia Milicji Niepokalanej, w 1917 roku kościół katolicki
uroczyście obchodził rocznicę 75-lecia objawienia się Najświętszej
Marii Panny Alfonsowi Ratisbonne. Święty Maksymilian wiele razy
przywoływał fakt nawrócenia zatwardziałego ateisty i liberała, jako
przykład cudownego działania Niepokalanej. Poniższy opis wydarzenia
nawrócenia Ratisbonna przygotowano w oparciu o tekst pt. „Nawrócenie
Ratisbonne'a w Rzymie”, który o. Kolbe spisał w 1940 roku.
W listopadzie 1841 roku 28-letni Alfons Ratisbonne wyjeżdża ze
Strasburga, swojego rodzinnego miasta. Udaje się w podróż na Maltę w
celu „podreperowania” słabego zdrowia, a następnie do Konstantynopola.
Z powodu pomyłki w rezerwacji biletu, 5 stycznia 1842 r. przybywa
do Rzymu, gdzie spotyka się z przyjacielem baronem Gustawem de
Bussières. Alfons jest żydem, Gustaw — protestantem. Pomimo różnic
wyznaniowych rozumieją się bardzo dobrze. Łączy ich nie tylko zgodność
poglądów, ale także niechęć do kościoła katolickiego. Łączy ich coś
jeszcze: obaj (i Gustaw, i Alfons) mają starszych braci (każdy z nich
ma na imię Teodor), którzy są nawróconymi katolikami.
Alfons planuje opuścić Rzym, jednak przed wyjazdem chciałby uzyskać
informacje o Konstantynopolu, do którego planuje pojechać. Ekspertem w
tej kwestii jest baron Teodor de Bussières, brat Gustawa, a także
serdeczny przyjaciel ks. Teodora Ratisbonne’a, brata Alfonsa.
Alfons postanawia odwiedzić Teodora de Bussières. Baron przekazuje mu
informacje o Konstantynopolu, proponuje swoje towarzystwo podczas
zwiedzania Rzymu, a przede wszystkim obdarowuje Alfonsa Cudownym
Medalikiem. Początkowo Ratisbonne nie chce się zgodzić, ale ostatecznie
przyjmuje podarunek uznając go za zabobon. Baron jednak na tym nie
poprzestaje, prosi Alfonsa, by codziennie rano i wieczorem odmawiał
modlitwę Memore św. Bernarda. Ratisbonne nie zgadza się w sposób
stanowczy, jednak w krótkim czasie ulega namowom barona Bussières i
spełniając jego prośbę przepisuje tekst modlitwy. Od tego czasu
modlitwa ta tkwi w jego myślach i brzmi jak słowa ulubionej piosenki
pozostając w uszach, nawet gdy muzyka przestaje grać: „Pomnij, o
najmiłosierniejsza Panno Maryjo…”.
Baron de Bussières prosi swoją rodzinę oraz przyjaciół o modlitwę za
Alfonsa Ratisbonne’a. Jednym z tych przyjaciół jest hrabia Laferronays.
Jest on wielkim czcicielem Matki Bożej i w swoim życiu wielokrotnie
doświadczał Jej pomocy. Obiecuje, że będzie modlić się w intencji
nawrócenia Ratisbonne’a. Następnego dnia hrabia Laferronays umiera.
Baron ofiarowuje swą pomoc rodzinie hrabiego przy przygotowaniu
pogrzebu. Baron Teodor de Bussières zajęty tymi sprawami, 20 stycznia
nie towarzyszy Alfonsowi w zwiedzaniu Rzymu. Jednak spotyka go na placu
Hiszpańskim i prosi, by Ratisbonne pojechał z nim do kościoła Sant’
Andrea delle Fratte, w celu ustalenia ostatnich spraw związanych z
pogrzebem p. Laferronays. Proponuje, by został w powozie; jednak Alfons
woli wysiąść, aby obejrzeć kościół. Widzi, że przygotowywany jest
pogrzeb. Pyta o nazwisko nieboszczyka. Pan de Bussieres odpowiada: Jest
to jeden z moich dobrych przyjaciół, hrabia de Laferronays. Ratisbonne
nie znając hrabiego odczuwa jedynie lekką przykrość, jaką się odczuwa
na wieść o czyjejś nagłej śmierci. Baron udaje się do zakrystii, a oto,
jak relacjonuje dalsze wydarzenia:
„Powróciwszy z zakrystii do kościoła nie spostrzegam najpierw
Ratisbonne'a. Wkrótce odnajduję go klęczącego przed kaplicą św. Michała
Archanioła. Zbliżam się do niego, trącam go trzy czy cztery razy, zanim
spostrzega moją obecność. Wreszcie zwraca do mnie swoją twarz zalaną
łzami, składa ręce i mówi mi z wyrazem niepodobnym do oddania: O! jak
ten pan modlił się za mnie.
Byłem sam osłupiały ze zdziwienia; czułem, co się doświadcza wobec
cudu. Podnoszę Ratisbonne'a, prowadzę, niemal unoszę, żeby tak
powiedzieć — poza kościół, zapytuję, co mu jest, dokąd chce iść.
Prowadź mnie pan, dokąd chcesz — zawołał — po tym, com widział, jestem
posłuszny.
Nalegam, by się tłumaczył; nie może; wzruszenie jego jest za silne.
Wydobywa z piersi Medalik cudowny, pokrywa go pocałunkami i oblewa
łzami. Odprowadzam go do domu i pomimo moich nalegań nie mogę otrzymać
od niego nic oprócz wykrzykników przejmowanych szlochaniem. Ach! jakem
ja szczęśliwy! Jaki Bóg jest dobry! Jaka pełnia łaski i dobroci! Jak
ci, co nie wiedzą, są pożałowania godni...
Zaprowadziłem go natychmiast do kościoła Towarzystwa Jezusowego, do
ojca de Villefort, który mu polecił opowiedzieć wszystko. Wówczas
Ratisbonne wydobywa medalik, całuje go, pokazuje go nam i woła: Ja Ją
widziałem, ja Ją widziałem! i wzruszenie jego się potęguje. Lecz
wkrótce spokojniejszy, może się tłumaczyć; oto są jego własne słowa:
Byłem od pewnej chwili w kościele, kiedy raptem doznałem jakiegoś
wzruszenia niewymownego. Wzniosłem oczy, cały budynek znikł przed
wzrokiem moim. Jedna kaplica, żeby tak powiedzieć, skupiła cały świat.
A w środku tego promieniowania ukazała się stojąca na ołtarzu duża,
lśniąca, pełna majestatu i słodyczy Najświętsza Panna, taka jaka jest
na moim medaliku; siła nieprzeparta popchnęła mnie ku Niej. Najświętsza
Panna dała mi znak ręką, bym ukląkł. Zdawała mi się mówić: To dobrze!
Wcale do mnie nie mówiła, ale ja wszystko rozumiałem.
Osobiste świadectwo Alfonsa Ratisbonne'a
http://militia-immaculatae.org/osobiste-swiadectwo-alfonsa-ratisbonnea/
List Alfonsa Ratisbonne’a do proboszcza kościoła Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej w Paryżu
Brat mój Teodor, w którym pokładano wielkie nadzieje, stał się
chrześcijaninem i wkrótce potem — mimo usilnych próśb i rozpaczy, jaką
sprawił, poszedł dalej, stał się księdzem i pracował jako kapłan w tym
samym mieście i pod oczami niepocieszonej rodziny mojej. Ten postępek
mego brata mnie — młodszego — ogromnie oburzył i spowodował we mnie
uczucie pogardy dla jego sukni i stanu. Wychowany wśród młodych
chrześcijan obojętnych jak i ja, nie doznawałem ani sympatii, ani
antypatii dla chrystianizmu. Ale nawrócenie mego brata, które uważałem
za niewytłumaczalne szaleństwo, kazało mi wierzyć w fanatyzm katolików
i miałem doń odrazę...
Ukończyłem prawo w Paryżu, otrzymałem dyplom i wdziałem togę prawniczą.
Potem zaś odwołany zostałem do Strasburga przez mego wuja, który
wszystko uczynił, by umieścić mnie przy sobie. Nie potrafię zliczyć
jego szczodrobliwości. Konie, powozy, podróże, tysiące hojności
wyświadczał mi nie odmawiając spełnienia żadnych zachcianek...
Wuj jedynie mi wymawiał moje częste podróże do Paryża. Zanadto lubisz
Pola Elizejskie — mówił z dobrocią. Miał słuszność. Lubiłem jedynie
przyjemności. Interesy mnie niecierpliwiły, powietrze biurowe dusiło
mnie. I choć pewna wstydliwość przyrodzona oddalała mnie od uciech i
towarzystw podłych, nieszlachetnych, marzyłem tylko o zabawach i
uciechach i oddawałem się im namiętnie...
Byłem żydem z imienia tylko, bo nie wierzyłem nawet w Boga. Nie
otworzyłem nigdy książki treści religijnej. A w domu mego wuja, jak i u
moich braci i sióstr, nie praktykowałem najmniejszych przepisów
judaistycznych.
Pustka była w mym sercu i nie byłem wcale szczęśliwy wśród obfitości
wszystkiego. Czegoś mi brakowało, ale ten przedmiot był również dany —
przynajmniej tak myślę.
Miałem bratanicę, córkę mego brata starszego, która mi była
przeznaczona od czasu, kiedy byliśmy oboje dziećmi. Rozwijała się z
wdziękiem przed moimi oczyma i w niej widziałem całą moją przyszłość i
całą nadzieję szczęścia dla mnie zachowanego...
Muszę tu zaznaczyć pewien przewrót, jaki się dokonał w moich pojęciach
religijnych w epoce moich zaręczyn. Jak to powiedziałem, w nic nie
wierzyłem; i w tej całej nicości, w tej negacji wszelkiej wiary
znajdowałem się w zupełnej harmonii z moimi przyjaciółmi katolikami i
protestantami. Ale widok mojej narzeczonej wzbudzał we mnie jakieś
uczucie godności człowieczej. Zaczynałem wierzyć w nieśmiertelność
duszy, więcej jeszcze, zacząłem instynktownie modlić się do Boga,
dziękowałem Mu za szczęście, a jednak nie byłem szczęśliwy... Nie
umiałem sobie zdać sprawy z moich uczuć, patrzyłem na moją narzeczoną
jak na mojego dobrego anioła; mówiłem jej to często i, rzeczywiście,
myśl o niej wznosiła moje serce ku Bogu, którego nie znałem, do którego
nigdy się nie modliłem i którego nigdy nie wzywałem.
Uznano za stosowne z powodu wieku zbyt młodego mojej narzeczonej
odłożyć ślub. Miała szesnaście lat. Miałem więc odbyć podróż dla
przyjemności, oczekując na godzinę naszego połączenia...
Zdecydowałem się jechać do Neapolu, przebyć zimę na Malcie, by wzmocnić
delikatne zdrowie i powrócić następnie przez Wschód. Wziąłem nawet
listy do Konstantynopola i wyruszyłem w końcu listopada 1841 roku.
Miałem być z powrotem na początku lata przyszłego...
Przebyłem miesiąc w Neapolu, by wszystko widzieć i wszystko spisać.
Pisałem szczególnie przeciw religii i księżom, którzy w tych
szczęśliwych krajach wydawali mi się zupełnie nie na miejscu. Och, ile
bluźnierstw w moim dzienniku...
Wbrew własnym zamiarom dostałem się do Rzymu i tam spotkałem się z
baronem Teodorem de Bussieres, który z protestantyzmu przeszedł na
katolicyzm. Moja nienawiść do katolicyzmu jeszcze bardziej wzrosła po
zwiedzeniu getta żydowskiego w Rzymie. Swoje wrażenie, na wiadomość o
przygotowujących się do ceremonii chrztu 2 żydów, tak podsumowałem w
dzienniku podróży: „Nie potrafię wyrazić oburzenia, jakie mnie
pochwyciło na te słowa; a gdy mój przewodnik zapytał, czy życzę sobie
asystować temu: Ja? — zawołałem — ja? asystować podobnym
nikczemnościom! Nie, nie; nie mógłbym się powstrzymać, by się nie
rzucić na chrzczących i chrzczonych!”.
Muszę powiedzieć bez obawy przesadzenia, że nigdy w życiu nie byłem tak
rozgoryczony przeciw chrześcijaństwu, jak od czasu widzenia getta. Nie
wstrzymywałem się w szyderstwach i bluźnierstwach.
Z wyraźną niechęcią przyjąłem od barona de Bussieres Cudowny medalik, a
20 stycznia udałem się do kawiarni na Placu Hiszpańskim, by przejrzeć
dziennik i ledwom się tam znalazł, gdy pan Edmund Humann, syn ministra
finansów, przyszedł i usiadł koło mnie. Rozmawialiśmy z sobą o Paryżu,
o sztuce i polityce. Wkrótce inny przyjaciel mnie zaczepił; był to
protestant pan Alfred de Lotzbeck, z którym miałem rozmowę jeszcze
bardziej błahą. Mówiliśmy o polowaniu, o przyjemnościach, o uciechach
karnawałowych, o świetnym wieczorze, jaki był wydał książę Torlonia.
Uroczystości moich zaślubin nie mogły być pominięte. Zaprosiłem pana de
Lotzbeck, który mi przyrzekł niezawodnie na nie przybyć. Gdyby w tej
chwili (było to południe) trzeci jaki interlokutor był się zbliżył do
mnie i powiedział: Alfonsie, za kwadrans uczcisz Jezusa Chrystusa twego
Boga, twego Zbawiciela i ukorzysz się w ubogim kościele i bić się
będziesz w piersi przed księdzem w klasztorze Jezuitów, gdzie spędzisz
karnawał na przygotowaniach do chrztu, gotów oddać się w ofierze za
wiarę katolicką i wyrzekniesz się świata i pychy jego, jego
przyjemności; swojej fortuny, swoich nadziei, swojej przyszłości, a
jeśli trzeba będzie, wyrzekniesz się swojej narzeczonej, afektu [do]
rodziny, szacunku twoich przyjaciół, przywiązania żydów... i niczego
pragnąć nie będziesz, jak iść za Chrystusem i nieść krzyż Jego aż do
śmierci... Mówię, że gdyby prorok jaki podobną zrobił mi przepowiednię,
sądziłbym, że tylko jeden człowiek mógłby być większym wariatem od
niego, to ten, co by uwierzył w możliwość takiego szaleństwa! A jednak,
to szaleństwo stanowi dziś moją mądrość i moje szczęście.
Wychodząc z kawiarni spotykam powóz pana Teodora de Bussieres, który
prosił mnie o pozwolenie zatrzymania się na kilka minut przed kościołem
Sant'Andrea delle Fratte, znajdującym się tuż obok, dla wydania pewnego
polecenia. Zaproponował, bym został w powozie; wolałem wysiąść, aby
obejrzeć kościół. Robiono przygotowania pogrzebowe. Zapytałem o
nazwisko nieboszczyka, który miał odebrać te ostatnie honory. Pan de
Bussieres odpowiedział mi: Jest to jeden z moich dobrych przyjaciół,
hrabia de Laferronays; nie widziałem go nigdy i nie odczuwałem nic
innego jak lekką przykrość, jaką się odczuwa [na wieść] o czyjejś
nagłej śmierci. Pan de Bussieres opuścił mnie, by pójść zarezerwować
trybunę dla rodziny zmarłego. Proszę się nie niecierpliwić — powiedział
mi wchodząc do klasztoru — będzie to sprawa dwóch minut.
Kościół św. Andrzeja jest mały, ubogi i odludny... Zdaje mi się, żem
był w nim samotny... żaden przedmiot sztuki nie zwracał uwagi.
Machinalnie wodziłem wzrokiem wokoło, nie zatrzymując się myślą nad
niczym. Przypominam sobie czarnego psa, który przede mną kręcił się i
wyskakiwał... Wkrótce pies ten znikł. Cały kościół znikł, nie widziałem
już nic, a raczej, o mój Boże! widziałem jedną rzecz!!!
Jakże można by o tym mówić? Och! nie, słowo ludzkie nie powinno
próbować nawet wyrazić tego, co się nie daje wyrazić. Wszelki opis,
jakkolwiek wspaniały by był, byłby tylko profanacją niewymownej prawdy.
Byłem tam ukorzeniony, zalany łzami, sercem wychodzący poza moją istotę, kiedy pan de Bussieres przywołał mnie do życia.
Nie mogłem odpowiedzieć na jego naglące pytania, ale wreszcie
uchwyciłem medalik zawieszony na mej piersi, całowałem z wylaniem
wizerunek Najświętszej Panny promieniujący łaskami. Och! to była ONA!
Nie wiedziałem, gdzie jestem, nie wiedziałem, czy byłem Alfonsem czy
innym, doświadczyłem całkowitej przemiany, czułem się wewnętrznie
innym... Chciałem się odnaleźć i nie odnajdywałem się... radość
najgorętsza wybuchła na dnie mojej duszy; nie mogłem mówić, nie
chciałem nic odkryć; czułem w sobie coś uroczystego i świętego, co mi
kazało prosić o księdza... Zaprowadzono mnie i dopiero po odebraniu
stanowczego rozkazu opowiadałem, o ile mogłem, na klęczkach z sercem
drżącym.
Pierwsze moje słowa były wyrazami wdzięczności dla pana de Laferronays
i dla Bractwa Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej. Wiedziałem w sposób
pewny, że pan de Laferronays modlił się w mojej intencji, lecz nie
umiałbym powiedzieć, w jaki sposób to wiedziałem, jak mam zdać sobie
sprawę z prawd, które nabyłem: wiarę i poznanie. Wszystko, co mogę
powiedzieć, to [jedynie to], że w chwili gestu opaska zasłaniająca
spadła mi z oczu. Nie tylko jedna, lecz wszystkie opaski, które mnie
owijały, znikły kolejno i szybko jak śnieg, błoto i lód pod działaniem
palącego słońca.
Wychodziłem z grobu, z otchłani ciemności i byłem żyjący, doskonale
żyjący... ale płakałem! Widziałem na dnie otchłani nędze ostatnie, z
których zostałem wyciągnięty przez miłosierdzie nieskończone; dreszcz
mnie przechodził na widok wszystkich moich niegodziwości i byłem
zdumiony, rozczulony, starty z zachwytu i wdzięczności. Myślałem o moim
bracie z radością niewypowiedzianą, ale do moich łez miłości domieszały
się łzy litości. Niestety! tylu ludzi schodzi spokojnie do tej otchłani
z oczami zasłoniętymi przez pychę nie troszcząc się... schodzą
wchłonięci żywcem w straszne ciemności... i moja rodzina, moja
narzeczona, moje biedne siostry!!! Och, rozdzierający niepokój! O was
to myślałem, o was, których kocham, za was to oddawałem moje pierwsze
modlitwy... Czy nie wzniesiecie oczu ku Zbawicielowi świata, którego
krew starła grzech pierworodny. Och, jak piętno tego splugawienia jest
szkaradne, jak czyni zupełnie niepodobne stworzenie uczynione na obraz
i podobieństwo Boże.
Pytaj mnie, jak poznałem te prawdy, gdyż jest stwierdzone, że nigdy nie
otworzyłem książki treści religijnej, nigdy nie odczytałem jednej
stronicy z Biblii i że dogmat grzechu pierworodnego całkowicie
zapomniany albo zaprzeczony przez żydów naszych czasów, nigdy ani na
chwilę nie zaprzątał mojego umysłu; wątpię nawet, czy znałem jego
nazwę. Jakże więc doszedłem do tego poznania? Nie umiałbym powiedzieć.
Wszystko, co wiem, to [tylko to], że wchodząc do kościoła nie
wiedziałem nic, a wychodząc widziałem jasno. Nie mogę inaczej
wytłumaczyć tej odmiany, jak przez porównanie człowieka, którego by
obudzono ze snu głębokiego nagle, albo przez analogię niewidomego od
urodzenia, który raptem ujrzałby światło dzienne; widzi, ale nie może
zdefiniować światła, które go oświeca i w świetle którego widzi
przedmioty swojego podziwu.
Jeżeli nie można wytłumaczyć światła fizycznego, jakże można by
wytłumaczyć światło, które w gruncie jest prawdą samą? Prawdą będzie,
gdy powiem, żem nie znał pism, lecz przejrzałem znaczenie i ducha
dogmatów.
Czułem te rzeczy bardziej, niż je widziałem i odczuwałem jeszcze skutki
niewymowne, jakie sprawiły we mnie. Wszystko się działo wewnątrz mnie i
te wrażenia tysiąc razy szybsze niż myśl, tysiąc razy głębsze niż
refleksje, nie tylko dotknęły moją duszę, ale one jakby ją odwróciły i
skierowały w innym kierunku, ku innemu celowi i na inne życie...
Świat niczym był już dla mnie. Uprzedzenia przeciw chrystianizmowi nie
istniały już; przesądów z dziecinnych lat nie było ani śladu; miłość
Boga mego tak zajęła miejsce wszelkiej innej miłości, że nawet moja
narzeczona ukazywała mi się pod innym kątem widzenia. Lubiłem ją jakby
się lubiło przedmiot, który Bóg w ręku swym trzyma, jak dar cenny,
który każe miłować jeszcze więcej darzącego...
Czułem się gotów na wszystko i pragnąłem żywo chrztu. Chciano go
odłożyć. Ale co — zawołałem — żydzi, którzy usłyszeli przepowiednię
Apostołów byli natychmiast ochrzczeni, a wy chcecie mój chrzest
odkładać? Po tym, gdy słyszałem Królowę Apostołów? Moje wzruszenia,
moje pragnienia gwałtowne, moje błagania dotknęły ludzi litościwych,
którzy mnie przygarnęli i uczynili na wieki błogosławioną obietnicą
chrztu.
Nie mogłem się prawie doczekać dnia oznaczonego na urzeczywistnienie
tej obietnicy. Takim się widział szkaradnym przed Bogiem, a jednak ile
dobroci, ile miłosierdzia okazywano mi przez wszystkie dni
przygotowania się mojego....
Wdzięczność będzie odtąd moim prawem i moim życiem. Nie mogę jej wyrazić słowami, ale postaram się wyrazić ją czynami...
Alfons Ratisbonne został ochrzczony 31 maja 1842 roku. Założył
zgromadzenie Matki Bożej Syjońskiej, które wraz z nim poświęciło się
bez reszty nawracaniu Żydów na wiarę katolicką.
„Całą swoją wolność oddaję Bogu. Całe życie mu poświęcam, by pracować w
służbie Kościołowi... pod opieką Maryi” — ogłosił Ratisbonne i słowom
swym pozostał wierny do końca.
9. Komunizm i postkomunizm w Polsce. (Historycy w Radio Maryja - poleca Andrzej)
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/komunizm-i-postkomunizm-po-roku-1944-w-polsce-cz-ii/
10. Dlaczego Najświętsza Maryja Panna objawiła się w niepozornej wiosce Fatima? Autor:
Arcybiskup Fulton J. Sheen (zadziwiający tekst sprzed 60 laty - proponuje Barbara)
http://www.sanctus.pl/index.php?grupa=66&podgrupa=583&doc=528
http://abp-fulton-j-sheen.blogspot.com/ [dostęp 01.01.2015r]
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: The World's First Love, 1953r., str.205-209.
Ponad 60 lat temu, w książce "The World's First Love" sługa Boży abp Fulton J. Sheen napisał:
Nienawiść krajów muzułmańskich
wobec Zachodu staje się obecnie nienawiścią wobec chrześcijaństwa. Mimo
że politycy nie biorą tego jeszcze pod uwagę, wciąż istnieje poważne
zagrożenie, że doczesna siła islamu powróci, a wraz z nim powróci
niebezpieczeństwo, iż pokona on Zachód, który przestał być
chrześcijański, aby utwierdzić się jako wielka antychrześcijańska siła
w świecie. Muzułmańscy pisarze mówią: Gdy szarańcza obsiądzie czarną
chmarą niezmierzone kraje, będzie ona niosła na skrzydłach te oto
arabskie słowa: jesteśmy tłumem Boga, każdy z nas ma dziewięćdziesiąt
dziewięć jaj, a gdybyśmy mieli ich sto, spustoszylibyśmy świat wraz ze
wszystkim, co się na nim znajduje.
Pytanie brzmi: W jaki sposób
powinniśmy zapobiec wykluciu z setnego jaja? Jestem mocno przekonany,
że obawy dotyczące muzułmanów nie ziszczą się, lecz że wyznawcy islamu
nawrócą się w końcu na chrześcijaństwo i stanie się to w sposób,
którego nie spodziewają się nawet nasi misjonarze. Wierzę, że stanie
się to nie poprzez bezpośrednie głoszenie nauki chrześcijańskiej, lecz
przez wezwanie muzułmanów do oddawania czci Matce Boga. Oto moja linia
argumentacji:
Nabożeństwo Pierwszych
SobótKoran, który jest świętą księgą muzułmanów, zawiera wiele ustępów
dotyczących Najświętszej Dziewicy. Przede wszystkim Koran wierzy w Jej
Niepokalane Poczęcie i w dziewicze narodzenie Jezusa. Trzecia sura
Koranu sytuuje historię rodu Maryi w genealogii, która sięga do czasów
Abrahama, Noego i Adama. Gdy porównamy opis narodzin Maryi w Koranie z
apokryficzną ewangelią narodzin Maryi, można pokusić się o wniosek, że
Mahomet bardzo mocno opierał się o to ostatnie źródło. Obie księgi
opisują zaawansowany wiek i niewątpliwą bezpłodność matki Maryi. Gdy
Anna zachodzi w ciążę, mówi ona według Koranu: O, Panie, ślubuję i
poświęcam Ci to, co już jest we mnie. Przyjmij to ode mnie*.
Gdy Maryja przychodzi na świat, jej matka mówi: Oddaję ją z całym jej potomstwem pod Twoją opiekę, o Panie, przeciw szatanowi!
Koran nie wspomina o Józefie w
życiu Maryi, lecz tradycja muzułmańska zna jego imię i zawiera pewną
wiedzę na jego temat. Zgodnie z tą tradycją Józef miał rozmawiać z
Maryją, która była dziewicą. Gdy spytał ją, w jaki sposób poczęła Ona
Jezusa bez męża, Maryja odpowiedziała: Czy nie wiesz, że gdy Bóg
stworzył pszenicę, nie potrzebował ziarna i że Bóg dzięki swojej mocy
stworzył drzewa bez pomocy deszczu? Wystarczyło, że Bóg powiedział
'niech tak się stanie' i tak się stało.
Koran zawiera również wersety
poświęcone Zwiastowaniu, Nawiedzeniu i Narodzeniu. Aniołowie
przedstawieni są jako towarzysze Matki Najświętszej, którzy mówią do
Niej: O, Maryjo, Bóg Cię wybrał i oczyścił i wywyższył Cię ponad
wszystkie niewiasty na ziemi. W dziewiętnastej surze Koranu znaleźć
można czterdzieści jeden wersetów poświęconych Jezusowi i Maryi. Obrona
dziewictwa Maryi zawarta w Koranie jest tak silna, że w czwartej
księdze potępia on żydów za ich potworne oszczerstwa przeciwko Dziewicy
Maryi.
Maryja jest zatem dla
muzułmanów prawdziwą Sayyidą, czyli Panią. Jej jedyną ewentualną
poważną rywalką w ich wyznaniu wiary mogłaby być Fatima, córka samego
Mahometa. Lecz po śmierci Fatimy Mahomet napisał: Będziesz w raju
najbardziej błogosławioną spośród niewiast, zaraz po Maryi. W innej
wersji tego tekstu w usta Fatimy włożone są słowa: Przewyższam
wszystkie kobiety, z wyjątkiem Maryi.
W ten sposób dochodzimy do
drugiej kwestii, a mianowicie pytania, dlaczego Najświętsza Maryja
Panna objawiła się w niepozornej wiosce Fatima, aby przyszłe pokolenia
znały Ją jako Matkę Boską z Fatimy. Ponieważ wszystko, co przychodzi z
Nieba, cechuje się niesłychanym dopracowaniem szczegółów, wierzę, że
Maryja wybrała imię Matki Boskiej z Fatimy, jako dowód i znak nadziei
dla muzułmanów i jako zapewnienie, że ci, którzy okazują Jej tak wiele
szacunku, pewnego dnia uznają również Jej Boskiego Syna.
Dowody na poparcie tej tezy
znaleźć można w faktach historycznych; muzułmanie przez stulecia
okupowali Portugalię. W czasie, gdy wreszcie zostali oni wypędzeni,
ostatni dowódca muzułmański miał piękną córkę o imieniu Fatima.
Zakochał się w niej katolicki chłopak, i dla niego nie tylko została
ona w Portugalii, ale przyjęła też wiarę. Młody mąż był w niej tak
zakochany, że zmienił nazwę miasteczka, w którym żył i nazwał je
Fatima. I tak oto miejsce, w którym Maryja objawiła się w 1917r., jest
historycznie powiązane z Fatimą, córką Mahometa.
Ostateczny dowód związków
Fatimy z muzułmanami przejawia się w entuzjastycznym przyjęciu statuy
Matki Bożej Fatimskiej przez wyznawców islamu podczas jej peregrynacji
po krajach Afryki i w Indiach. Muzułmanie brali udział w nabożeństwach
katolickich, aby uczcić Najświętszą Maryję Pannę, zezwolili na procesje
religijne i nawet na to, aby modlitwy odmawiane były przed meczetami; w
Mozambiku muzułmanie zaczęli nawracać się na chrześcijaństwo, gdy tylko
wzniesiono tam pomnik Matki Bożej Fatimskiej.
Misjonarze w przyszłości będą
coraz lepiej rozumieć, że sukces ich apostolatu wśród muzułmanów będzie
uzależniony od stopnia, w jakim będą oni nauczali o Matce Boskiej
Fatimskiej. Maryja jest adwentem Chrystusa, ponieważ przyniosła Ona
ludziom Chrystusa, zanim się On narodził. W każdym wysiłku
apologetycznym zawsze najlepiej jest zacząć od tego, co ludzie już
akceptują. Ponieważ muzułmanie mają nabożeństwo do Maryi, nasi
misjonarze powinni zadowolić się szerzeniem i rozwijaniem tego
nabożeństwa, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że Maryja sama dalej
poprowadzi muzułmanów do swego Boskiego Syna. Jest ona odwieczną
zdrajczynią w tym sensie, że nigdy nie zatrzymuje dla siebie
skierowanego do Niej nabożeństwa, lecz zawsze doprowadza Ona tych,
którzy mają do Niej nabożeństwo, do Jej Boskiego Syna. Podobnie jak Ci,
którzy tracą nabożeństwo do Niej, tracą wiarę w boskość Chrystusa, tak
i ci, którzy wzmacniają nabożeństwo do Maryi, stopniowo umacniają się w
tej wierze.
Wielu spośród naszych wielkich
misjonarzy udało się dzięki czynom miłosierdzia, dzięki szkołom i
szpitalom, przełamać gorzką nienawiść i uprzedzenia żywione przez
muzułmanów wobec chrześcijan. Pozostaje zatem zastosować inny sposób, a
mianowicie wziąć czterdziestą pierwszą surę Koranu i pokazać
muzułmanom, że została ona zapożyczona z Ewangelii św. Łukasza, że
nawet w ich oczach Maryja nie mogłaby być najbardziej błogosławioną
spośród wszystkich niewiast w niebie, gdyby nie zrodziła Ona tego,
który był Zbawicielem świata. Skoro Judyta i Estera ze Starego
Testamentu były prefiguracją Maryi, jest też możliwe, że Fatima miała
być Jej postfiguracją. Powinno się zatem przygotowywać muzułmanów do
uznania faktu, że skoro Fatima - pod względem oddawanej jej czci - musi
ustąpić miejsca Matce Bożej, jest tak, ponieważ Maryja różni się od
wszystkich innych matek na świecie i ponieważ bez Chrystusa byłaby Ona
nikim.
Arcybiskup Fulton J. Sheen - życiorys Czcigodnego Sługi Bożego
(właśc. Peter John Sheen), ur. 1895, zm. 1979.
Amerykański duchowny
katolicki. Pochodził z bardzo religijnej rodziny. Fulton wstąpił do
seminarium w St. Paul, a następnie obronił doktorat w Waszyngtonie. Po
święceniach w 1919r. wyjechał na prestiżowy uniwersytet w Leuven
(Belgia), gdzie jako pierwszy Amerykanin uzyskał nagrodę kardynała
Merciera za najlepszy traktat filozoficzny. Wykładał na Katolickim
Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie. Szeroki rozgłos zyskał jako
kaznodzieja, rekolekcjonista i nauczyciel. Od roku 1930 prowadził
audycję radiową pt. "The Catholic Hour", której słuchało 4 miliony
Amerykanów. Pod wpływem jego nauk nawróciło się wiele osobistości. W
roku 1951 został biskupem pomocniczym Nowego Jorku. W latach 1951-57
oraz 1961-68 prowadził cotygodniowy program telewizyjny pt. "Life is
Worth Living". Audycja biła rekordy popularności. W roku 1966 został
biskupem Rochester. Do końca życia znany jako płomienny mówca, a
kazania które głosił przyciągały tłumy. Napisał 66 książek i wiele
artykułów. Zmarł 9 grudnia 1979 w swojej kaplicy przed Najświętszym
Sakramentem. W roku 2002 otwarto jego proces beatyfikacyjny. W czerwcu
2012 Ojciec Święty Benedykt XVI zatwierdził dekret o heroiczności cnót
arcybiskupa. Od tego momentu przysługuje mu tytuł .
Modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego Abpa Fultona J. Sheena
Ojcze Niebieski,
źródło wszelkiej świętości, Ty powołujesz w Kościele mężczyzn i
kobiety, którzy służą Ci z heroiczną miłością i poświęceniem. Ty
pobłogosławiłeś Swój Kościół przez życie i posługę Twojego wiernego
sługi, Arcybiskupa Fultona J. Sheena. Pisał i mówił on dobrze o Twoim
Boskim Synu, Jezusie Chrystusie, i był prawdziwym instrumentem Ducha
Świętego, poruszając serca niezliczonej ilości ludzi. Jeśli jest to
zgodne z Twoją Wolą, na cześć i chwałę Najświętszej Trójcy i dla
zbawienia dusz, prosimy Cię, aby z Twojego natchnienia Kościół ogłosił
go błogosławionym. Prosimy Cię o to przez Jezusa Chrystusa, Pana
naszego. Amen.
Modlitwa o otrzymanie łaski za wstawiennictwem Sługi Bożego Abpa Fultona J. Sheena
Wieczny Ojcze, Ty sam
obdarzasz nas wszelkimi łaskami w niebie i na ziemi przez zbawczą misję
Twojego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa i przez działanie Ducha
Świętego. Jeśli jest to zgodne z Twoją Wolą, wynieś do chwały Twego
sługę, arcybiskupa Fultona J. Sheena, przez udzielenie łaski, o którą
teraz proszę przez jego modlitewne wstawiennictwo (wymień intencję).
Proszę Cię o to ufnie przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Fatima. Autor: Arcybiskup Fulton J. Sheen
http://abp-fulton-j-sheen.blogspot.co.uk/2012/10/fatima.html
Źródła: "Freedom under God", 1940r., "Life is Worth Living", 1999r.,
Nasz współczesny świat ze swoim
wielkim kryzysem rozpoczął się 13 października 1917r. Odwiedzimy szybko
trzy miasta, aby zobaczyć, co się wtedy wydarzyło: Moskwę, Rzym i małą
wioskę w Portugalii o nazwie Fatima.
13 października 1917r - Moskwa. Maria Aleksandrowicz, młoda rosyjska
szlachcianka, uczyła religii grupę dwustu dzieci w kaplicy Matki Bożej
Iwerskiej. Nagle zrobiło się zamieszanie, przez drzwi wdarli się
jeźdźcy na koniach, przegalopowali przez środek nawy głównej,
sforsowali balaski, zniszczyli ikony, prezbiterium i ołtarz, a potem
zaatakowali dzieci, zabijając wiele z nich.
Maria Aleksandrowicz wybiegła z krzykiem z kaplicy. Wiedząc, że
zbliżała się rewolucja i domyślając się, kto jest jej przywódcą, poszła
do niego i powiedziała: "Stała się najstraszniejsza rzecz. Uczyłam
katechizmu moich uczniów, gdy wdarli się jeźdźcy, napadli na nie i
zabili kilkoro z nich". Przywódca rewolucji odpowiedział: "Wiem o tym.
Sam ich wysłałem". Tak wyglądało jedno z wydarzeń zwiastujących okropną
rewolucję komunistyczną, która od tamtej pory dręczy świat.
Rzym, 13 października 1917r. - tego samego dnia w południe. Dzwony
kościelne biją w całym mieście, ogłaszając radosne wydarzenie:
konsekrację biskupa. Jego nazwisko - Eugenio Pacelli - człowiek, który
wówczas nie był zbyt znany, lecz który miał pewnego dnia stać się
największą duchową siłą na świecie opierającą się rewolucyjnej tyranii
komunizmu.
Po swojej konsekracji, tego samego dnia 13 października 1917r., wrócił
do Monachium. Komuniści wszczęli tam rewolucję 7 kwietnia 1917r., pod
przywództwem marynarza Rudolfa Egelhofera oraz dwóch bolszewickich
komisarzy, Levine'a i Axelroda, którzy zakładali republikę sowiecką.
Nazywając siebie Spartanami i powstając pod dowództwem Karla
Liebknechta i Róży Luksemburg, uzbrojeni komuniści opanowali ulice.
Utworzono Czerwoną Armię, która w samym Monachium 25 kwietnia zabiła
325 osób. Komuniści ostrzelali z broni maszynowej dom człowieka, który,
niewzruszony groźbami, wspinał się na ambonę monachijskiej katedry
wbrew rozkazom Czerwonego Komitetu. Wreszcie postanowili go zabić. 29
kwietnia o godzinie trzeciej po południu dowódca Seiler z Czerwonej
Armii Południa i jego adiutant Brongratz, uzbrojeni w rozkazy
Egelhofera, pojawili się u drzwi jego domu z grupą czerwonych
marynarzy. Bandyci grożąc służącemu granatami ręcznymi wdarli się do
domu i przeszli w kierunku biblioteki, gdzie, z odbezpieczoną bronią,
oczekiwali na pojawienie się ich ofiary. Seiler zajął miejsce najbliżej
drzwi, z odbezpieczonym pistoletem; żołnierze stali w półkolu;
niektórzy z nich również dzierżyli odbezpieczoną broń, inni - ręczne
granaty.
Nagle pojawił się poszukiwany człowiek. Z przekleństwem na ustach,
Seiler podniósł swą broń z pistoletem i uderzył nim krzyż pektoralny na
piersi owego człowieka. Ta wysoka, szczupła postać chwyciła pektorał i
spoglądając w kierunku wyciągniętych broni, powiedziała miękkim, niskim
głosem: "W porządku - zabijcie mnie! Lecz nic nie zyskacie. Próbuję
jedynie ocalić Niemcy".
Pod wpływem spojrzenia tych uduchowionych oczu nikt nie odważył się
pociągnąć za spust. Ani Seiler, ani Brongratz, ani żaden z żołnierzy
nie wiedział, dlaczego nie strzelali; gdy wrócili do kwatery głównej,
nie byli w stanie wyjaśnić Egelhoferowi, dlaczego nie zabili tego
człowieka. Nigdy nie udało im się wyjaśnić, dlaczego para oczu,
szczupła postać trzymająca krzyż i miękki głos miały większą moc niż
ich broń, granaty i rozkazy. Tylko jedna rzecz była absolutnie pewna.
Od tego dnia ów człowiek nie bał się absolutnie niczego na świecie.
Jego imię? Eugenio Pacelli, przyszły papież Pius XII.
Tamten krzyż pektoralny, który nosił on tamtego dnia, ja mam na sobie
dzisiejszego wieczoru. Pius XII dał go swojemu szanownemu
przyjacielowi, Jego Eminencji Kardynałowi Spellmanowi, który pożyczył
mi go do dzisiejszego programu.
13 października 1917r. niedaleko małej wioski Fatima zebrało się troje
małych dzieci, Łucja, Hiacynta i Franciszek, oczekując objawienia.
Powiedzieli, że Maryja, Matka Boga, objawiła się im. Nie było w tym nic
dziwnego, nie tylko dlatego, że przez Nią przyszedł na świat Nasz Pan,
nie tylko dlatego, że przez Nią zdziałał Swój pierwszy cud i nie tylko
dlatego, że z Krzyża polecił On nas Jej swoimi łaskawymi słowami: "Oto
Matka twoja", lecz przede wszystkim dlatego, że będąc Matką rodzaju
ludzkiego, po matczynemu powinna ona troskać się naszymi kłopotami w
dwudziestym stuleciu.
Dzieci powiedziały, że Pani objawiła się im już wcześniej, 13 kwietnia,
13 maja, 13 czerwca, 13 lipca, 19 sierpnia i 13 września. Podczas tych
poprzednich objawień zostało powiedziane coś bardzo interesującego, co
pokaż, że to, co się dzieje z naszym światem zdeterminowane jest w
większym stopniu przez sposób w jaki żyjemy niż przez politykę.
Pani powiedziała, że obecna Wojna Światowa, która była I wojną
światową, skończy się za trochę więcej niż rok. Stany Zjednoczone
przystąpiły do wojny w Wielki Piątek tego roku. Istotnie, wojna
zakończyła się trochę później niż za rok, 11 listopada 1918r.
Pani powiedziała dzieciom, że nastąpi era pokoju na świecie, jeśli
tylko świat powróci do Boga; w tym celu Rosja miała się nawrócić. Lecz
dodała: "Jeśli ludzie nie przestaną obrażać Boga, nastąpi inna, gorsza
Wojna Światowa rozpocznie się za pontyfikatu następnego Papieża." To,
jak zostało ujawnione, była Wojna Domowa w Hiszpanii. II wojnie
światowej można było zapobiec przez pokutę, modlitwę i powrót do Boga.
W przypadku, gdyby świat nie powrócił do Boga, Dziewica przepowiedziała
kolejną Wojnę Światową: "Rosja będzie rozprzestrzeniać swe błędy na
świecie, wywołując wojny i prześladowania. Dobrzy ludzie będą poddani
męczeństwu, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, a różne
narody ulegną unicestwieniu".
Błogosławiona Dziewica obiecała dzieciom, że 13 października 1917r. da
Ona znak świadczący o prawdziwości Jej objawień. Tego deszczowego dnia
zebrało się w Fatimie 70.000 ludzi, czekając na znak. Większość z nich
była niewierząca. W tamtych czasach Portugalia była anarchistycznym,
komunistycznym, antyklerykalnym i ateistycznym narodem. Większość ludzi
przygnała tam ciekawość, a nie wiara. Wątpili, że cokolwiek się stanie,
lecz dzieci zapewniły je, że Niebiańska Pani pokaże wielki znak jako
dowód, że istotnie objawiła się im. Ten dowód jest odtąd znany jako
"Cud Słońca". Świadectwo tych 70.000 ludzi oraz zapisy w ateistycznych
i anarchistycznych gazetach z tamtych dni, które czytałem, potwierdzają
fakt, który miał miejsce. Jedna z anarchistycznych gazet podała, że
miał miejsce cud słońca, wyrażając nadzieję, iż nikt nie będzie
interpretował tego w Boski sposób.
Błogosławiona Matka najpierw objawiła się dzieciom, a następnie
wskazała na słońce, które ukazało się w szczelinie w chmurach. Słońce
zdawało się niemal oddzielać od niebios i stało się wielką srebrną kulą
strzelającą iskrami we wszystkich kierunkach, zdawało się ono zstępować
ku ziemi, jakby miało spaść w postaci opadów na ludzi. Natychmiast
wszyscy oni wydali okrzyk ku Bogu i pogrążyli się w modlitwie i
błaganiach, żalu i skrusze. Trzy razy słońce stawało się wirującą masą
połyskującego srebra i kręcąc się wokół własnej osi, rzucało promienie
wielokolorowego światła opadając i zygzakując ku ziemi. Tłum tłoczył
się w przerażeniu i wołał o miłosierdzie, gdyż zdawało się, że płynna
masa ich zniszczy. I mimo iż przez cały dzień padał deszcz, po tym jak
cud słońca powtórzył się trzy razy, wszyscy odkryli, że ich ubrania
były suche.
Od tego czasu Fatima stała się miejscem spotkania wszystkich ludzi
świata, którzy wierzą, że pokój tworzy się nie przy stołach polityków,
ale gdzie indziej. Niebieska Pani powiedziała im, że pokój zależał od
modlitwy, pokuty i ofiary. 13 października 1951r. byłem w Fatimie, gdy
ludzie zgromadzili się tam na modlitwie o pokój. Zgromadzili się tam
już w poprzedni wieczór mimo zimnego deszczu tak typowego dla
portugalskich szczytów gór; przez całą deszczową noc stali oni lub
klęczeli na modlitwie o pokój na świecie. Zostałem z nimi do trzeciej w
nocy, gdy zaoferowano mi składane łóżko. Lecz nie mogłem spać. Luksus
składanego łóżka jest nie do zniesienia, gdy milion osób czuwa przez
całą noc na modlitwie błagając o pokój dla udręczonego wojną świata.
Jedyną rzeczą, jaką mogłem zrobić, było wstać z łózka i modlić się z
nimi przez całą noc o pokój na świecie.
Następnego ranka, gdy statua Matki Bożej Fatimskiej niesiona była przez
tłum, ów milion ludzi machał białymi chusteczkami niczym białymi
flagami czystości, w hołdzie dla Królowej Pokoju. Myśli powędrowały
natychmiast od tego Białego Placu Fatimy ku Placowi Czerwonemu w
Moskwie, gdzie były flagi czerwone od krwi ofiar. Czuło się, że Biały
Plac daje jedyną możliwą odpowiedź Placowi Czerwonemu. Zdawało się, że
komunistyczny sierp i młot zaczyna podlegać ogromnej zmianie. Młot,
który rozłupał tak wiele domów i sprofanował tak wiele świątyń zostanie
pewnego dnia, w cnocie takiej modlitwy i pokuty, podniesiony do góry
przez miliony ludzi i zacznie wyglądać jak krzyż; sierp, którego
komuniści używali, aby przeciąć ludzkie życie niczym niedojrzałą
pszenicę, pewnego dnia również zmieni swoją symbolikę i zacznie
wyglądać jak "księżyc pod stopami Niewiasty".
II wojna światowa nie miałaby miejsca, gdyby ludzie powrócili do Boga.
III wojna światowa nie musi wybuchnąć i nie wybuchnie, jeśli my jako
naród powrócimy do Boga. Jeśli na świecie panuje zimna wojna, dzieje
się tak dlatego, że nasze serca i dusze nie są przepełnione ogniem
miłości Boga.
Warto jednakże spytać, dlaczego Wszechmogący Bóg w Swoich
opatrznościowych relacjach ze wszechświatem uznał za stosowne, aby dać
nam objawienie Swojej Błogosławionej Matki, aby przywrócić nas do
modlitwy i pokuty.
Jeden powód natychmiast przychodzi na myśl. Ponieważ świat utracił
Chrystusa, może być tak, że odzyska Go przez Maryję. Gdy nasz Zbawiciel
zgubił się w wieku 12 lat, znalazła Go Jego Matka. Ponieważ znowu
został zgubiony, być może właśnie przez Maryję świat odzyska swojego
Zbawiciela. Inny powód jest taki, że Boska Opatrzność dała niewieście
moc pokonania zła. Owego pierwszego strasznego dnia, gdy zło zostało
wprowadzone do świata, Bóg przemówił do węża w ogrodzie Edenu i
powiedział: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy
potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz
mu piętę" (Rdz 3:15). Innymi słowy, zło będzie miało potomstwo i
nasienie. Również dobro będzie miało potomstwo i nasienie. To przez moc
niewiasty zło będzie pokonane. Żyjemy teraz w godzinie zła, gdyż -
ponieważ do dobra należy dzień - zło ma swoją godzinę. Nasz Zbawiciel
powiedział to w noc, w którą Judasz przyszedł do ogrodu: "To jest wasza
godzina i panowanie ciemności" (Łk 22:53). Wszystko, co zło może zrobić
w ową godzinę, to wygasić światła na świecie; lecz to właśnie może
zrobić. Jeśli zatem żyjemy w godzinie zła, jak moglibyśmy pokonać ducha
szatana, jeśli nie przez moc owej Niewiasty, której Wszechmocny Bóg dał
polecenie, aby zmiażdżyła głowę węża?
Słowa na dziś: Świat popełnia wielki błąd
http://abp-fulton-j-sheen.blogspot.com/
Świat popełnia wielki błąd myśląc,
że może wyrzucić religię ze swojego wzorca narodowych zachowań i
zarazem pozostać wciąż tym samym światem. Byłoby to prawdą, gdyby
religia była jedynie czymś nieistotnym w porządku społecznym, takim jak
wyścigi konne, a nie sumą cnót, od których zależy sprawiedliwość i
pokój. Opustoszały dom staje się w końcu domem zrujnowanym, zaś
areligijne społeczeństwo staje się w końcu społeczeństwem
antyreligijnym. Religia, która nie wtrąca się w porządek społeczny,
wkrótce odkryje, że porządek społeczny nie będzie się powstrzymywać od
wtrącania się w religię, podobnie jak matka, która nie karci swoich
nieposłusznych dzieci, aż wkrótce sama będzie przez nie karcona.
11. Temat: Sympozjum naukowe w WSKSiM "Oblicza manipulacji" (poleca Andrzej)
Sympozjum naukowe z cyklu „Oblicza” odbywają się co roku z okazji wspomnienia patrona dziennikarzy – św. Franciszka Salezego.
Temat został zainicjowany przed rokiem, gdy Ksiądz Biskup Adam Lepa rozmawiał ze słuchaczami w audycji rozmowy niedokończone:
"Dlaczego ulegamy manipulacji?" https://www.youtube.com/results?search_query=Dlaczego+ulegamy+manipulacji%3F
„Oblicza manipulacji”. Autor: dr Dorota Żuchowska
http://wsksim.edu.pl/9809-2/
Sympozjum naukowe Oblicza manipulacji – źródła i skutki zorganizowane
już po raz 15. przez Uczelnię z inspiracji JE ks. bpa dr Adama Lepy z
okazji wspomnienia św. Franciszka Salezego – patrona dziennikarzy
zgromadziło w siedzibie WSKSiM kilkaset osób przybyłych z całej Polski
oraz liczne grono studentów. Sympozjum otworzył Rektor - Założyciel
WSKSiM o. dr Tadeusz Rydzyk, podkreślając wagę podjętej przez
prelegentów tematyki.
Ks. bp. dr Adam Lepa z Rady ds.
Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, przypomniał
nauczanie św. Jana Pawła II na temat manipulacji, której celem jest
zakłamanie prawdy o człowieku. W czasach monopolizacji w dziedzinie
mediów i zawłaszczenia jej przez media liberalno-lewicowe, może to
powodować nawet odebranie podmiotowości człowiekowi. Podkreślał też, że
szczególną sferą troski Ojca Świętego była logosfera, który w czasie IV
pielgrzymki do Polski wspominał on o odpowiedzialności za słowo.
Bowiem – jak wskazywał – pewne słowa, które w rzeczywistości stanowią
dla człowieka zło, mogą być tak podane, tak przepracowane, żeby robiły
wrażenie, że są dobrem. To się nazywa manipulacja.
Prof. dr hab. Antoni Dudek z
Instytutu Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w
Warszawie podjął temat manipulacji w sferze polityki, wskazując na
manipulacje danymi społeczno-ekonomicznymi i sondażami wyborczymi,
które są w tym celu wykorzystywane. Jedną z takich metod fałszowania
sondaży jest manipulacja sposobem zadawania pytań respondentom. Zwrócił
też uwagę na konkretne przykłady manipulacji w mediach.
Natomiast prof. dr hab. Jan Żaryn
z Instytutu Nauk Historycznych UKSW w Warszawie zwrócił uwagę, że
historię bardzo często wykorzystuje się w polityce nie do tego, by
służyła budowaniu wspólnoty, ale aby wykreować siebie czy podtrzymać
swój wykreowany obraz. Bardzo często utrwala się kłamstwa historyczne i
używa się je do bieżącej manipulacji politycznej. Podał przykład
historii II wojny światowej, w której wykreowano na skalę światową
kłamstwa związane z postawami Polaków wobec Żydów, takie jak Jedwabne,
aby przymusić Polaków do uznania, że jesteśmy gorsi. Podkreślił także
główne płaszczyzny manipulacji – na poziomie pewnej formy, czyli języka
(i tu manipulacja historią dotyczyła przede wszystkim instytucji
cenzury) oraz na poziomie treści, z którym wiąże się zjawisko białych
plam. Polega ono na niedopuszczaniu do obiegu pewnego faktu
historycznego, który zmienia pożądaną narrację (przykład takiej białej
plamy to przemilczanie w historii Polski paktu Ribbentropp-Mołotow. Pan
Profesor zwrócił jednak uwagę, że współcześnie mamy do czynienia z
procesem odkrywania białych plam, a takim pozytywnym przykładem jest
przywrócenie świadomości społecznej bohaterskich postaci żołnierzy
niezłomnych.
Prof. dr hab. Mieczysław Ryba z
KUL i WSKSiM nakreślił zgromadzonym w Auli Uczelni działania
manipulatorskie wobec Kościoła w Polsce, zarówno w okresie PRL-u, jak i
współcześnie, wskazując, że była i jest to „walka o rząd dusz”.
Prezes PiS dr Jarosław Kaczyński
precyzyjnie przedstawił manipulacje wykorzystane w tzw. wojnie
polsko-polskiej, którą zdefiniował jako starcie o postkomunizm.
Prelegent wskazał ośrodki manipulacji funkcjonujące w Polsce w okresie
transformacji – ośrodek komunistyczny i ośrodek liberalny.
Ten referat radiosłuchacze mogli śledzić na antenie Radia Maryja i
Telewizji Trwam. Pan Premier wskazał na liczne akcje socjotechniczne,
które były stosowane w celu utrzymania postkomunizmu w Polsce, a także
na zaangażowanie w te manipulacje mediów, w szczególności „Gazety
Wyborczej”. Mimo olbrzymiej przewagi instytucjonalnej ośrodków
manipulatorskich PiS przejął władzę w kraju, ale ta kampania
manipulacyjna trwa i w niej, kiedy rządzą oni to jest demokracja, kiedy
my – to jest dyktatura
– mówił Prezes PiS. Sympozjum zakończyło się dyskusją panelową.
Wszystkie wykłady i dyskusję można wysłuchać
bo udostępnia je radio studenckie "SIMRADIO" WSKSiM w Toruniu: adres https://www.mixcloud.com/simradiopl/
Wykłady można zarejestrować z użyciem Rejestratora dźwięków będącego wyposażeniem systemu komputerowego (m.in. Windows).
Jakość takiego nagrania jest zwykle nie najlepsza (przetwarzanie sygnału odbywa się przez mikrofon).
Do ściągnięcia jest plik (w standardowym formacie cyfrowym *.mp3) wykładu dra J.Kaczyńskiego. Audio adres do ściągnięcia:
http://www.radiomaryja.pl/wp-content/uploads/2016/01/2016.01.23.sympozjum-j-kaczynski.mp3
Wszystkie wideo-wykłady można także oglądać (i zarejestrować na własnym dysku)
bo udostępnione są na serwerach youtube i WSKSiM. Wymagany jest szybki transfer internetowy czyli wysoka przepustowość odczytywania danych.
1) Wystąpienie prof. Jana Szyszko, ministra środowiska https://youtu.be/u_MeNUrMzQ8
2) Św. Jan Paweł II wobec manipulacji – ks. bp dr Adam Lepa https://youtu.be/0uxOn8AR2Ag
3) Działania manipulatorskie wobec Kościoła w Polsce – prof. dr hab. Mieczysław Ryba https://youtu.be/Xa_Ju3CndNI
4) Manipulacje w sferze polityki – prof. dr hab. Antoni Dudek https://youtu.be/ubJPdPXtg3I
5) Manipulacja historią Polski – prof. dr hab. Jan Żaryn https://youtu.be/09mOsXiQRAc
6) Manipulacje w tzw. wojnie polsko-polskiej – dr Jarosław Kaczyński https://youtu.be/C0VeNTa3cXc
Inne Oblicza (na youtube)
26 stycznia 2013 http://www.radiomaryja.pl/informacje/trwa-sympozjum-naukowe-w-wsksim/
„Oblicza tolerancji – od prawdy do zakłamania” sympozjum naukowe w WSKSiM
W Wyższej Szkole Kultury
Społecznej i Medialnej w Toruniu odbyło się sympozjum naukowe z cyklu
„Oblicza”. Wybitni prelegenci podejmowali w tym roku zagadnienie
tolerancji i jej aspekt filozoficzny, historyczny i moralny w
odniesieniu do współczesności.
XII sympozjum naukowe „Oblicza
tolerancji – od prawdy do zakłamania” rozpoczęło się od wystąpienia o.
dr. Tadeusza Rydzyka, Dyrektora Radia Maryja, Założyciela WSKSiM.
Dyrektor Radia Maryja
przypomniał ogromny wkład ks. bp. Adama Lepy dla powstania cyklu
sympozjów z cyklu „Oblicza”. Zwrócił też uwagę na rolę profesorów
zabierających głos podczas konferencji. Podziękował za ich wkład i
odwagę.
– Sympozja z cyklu „Oblicza”
powstały dzięki ks. bp., pod natchnieniem Ducha Św. Nie byłoby tych
spotkań także bez profesorów. Bogu dzięki, że Polska ma jeszcze takich
profesorów, a nie tylko lewicowych. Dziękujemy za takie umysły,
osobowości i odwagę, bo dziś nie łatwo być świadkami prawdy –
powiedział o. Tadeusz Rydzyk, Dyrektor Radia Maryja.
Dyrektor Radia Maryja z niepokojem mówił o współczesnym rozumieniu tolerancji.
– Dla mnie tolerancja jest
słowem wytrychem. Pod tę tolerancję podciąga się poprawność polityczną.
Widzimy co się dzieje chociażby w ostatnich dniach w Polsce, czy
Parlamencie. Normalnie ludzie wstydzili się pewnych spraw, ukrywali je,
teraz się nimi chełpią i podają niemal za wzorce. Tymczasem mamy
przykazanie miłości Boga i bliźniego. Z tego wszystko wynika. Bardzo
boję się jeszcze jednego – komisji do tropienia mowy nienawiści,
nietolerancji itd. Przypominają mi się czasy komunistyczne, a może
jeszcze bardziej – bolszewickie. Wtedy trzeba było z miłością mówić o
partii. Bardzo się boję, czy nie idziemy w tym kierunku. Bo dziś
obserwuję nie tylko miłość, ale gloryfikowanie – powiedział o. Tadeusz
Rydzyk, Dyrektor Radia Maryja.
Pierwszy referat wygłosił: dr
hab. Henryk Kiereś, wykładowca WSKSiM oraz KULu, który omówi o
zagadnieniu tolerancji w aspekcie filozoficznym. Prof. zwrócił uwagę na
to, że w dzisiejszym świecie zmienia się znaczenie słów.
– Twierdzę, iż są to słowa
wytrychy, składnik tak zwanej nowomowy. Nowomowa jest narzędziem każdej
ideologii. I tak się stało, że skądinąd zacnym słowem tolerancja. W
związku z tą osobliwą sytuacją odróżniam terminologicznie i
merytorycznie tolerancję od tolerancjonizmu. Dokładniej mówiąc od
ideologii tolerancjonizmu u podstaw której leży relatywizm poznawczy.
Relatywizm głosi, że prawda, dobro i piękno są zmienne, stopniowalne i
zależą od tego, kto i w jakich okolicznościach coś głosi – powiedział
prof. Henryk Kiereś.
Tolerancja jako narzędzie
manipulowania społeczeństwem, to tematyka, którą w swoim wystąpieniu
poruszył ks. bp dr Adam Lepa, członek Rady ds. Środków Społecznego
Przekazu Konferencji Episkopatu Polski. Ks. bp powiedział, że dziś
funkcjonuje mit tolerancji rozpowszechniany w mediach.
– Ponieważ głównym nośnikiem
mitu tolerancji są media, zarówno wychowawcy jak i nauczyciele szkolni
powinni w wychowankach kształtować dwie najważniejsze postawy, które
gwarantują ich prawidłowy odbiór. Postawy: krytyczną i selektywnego
odbioru mediów. Odważni publicyści, którzy wykazują znaczny wpływ na
opinię publiczną powinni swoich odbiorców, czytelników, słuchaczy i
widzów informować o negatywnych skutkach mitu tolerancji – powiedział
ks. bp Adam Lepa.
O historii polskiej tolerancji
i jej zniekształconym obrazie, mówił prof. Mieczysław Ryba, wykładowca
WSKSiM oraz KUL. Dziś próbuje się zmanipulować obraz polskiej
otwartości religijnej i kulturowej – stwierdził prof. Mieczysław Ryba.
– Rzeczą niezwykle dziwną jest
– jeżeli bierzemy pod uwagę kontekst historii polskiej – że Polska
przez całe wieki uznawana jako raj dla Żydów, czy różnowierców nagle od
pewnego dłuższego czasu jest określana mianem kraju najbardziej
ksenofobicznego, antysemickiego, zaściankowego, zasklepionego. Warto
pokazać jak było w rzeczywistości w sensie kontekstu historycznego, a z
drugiej strony odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tak jest, skąd
ten zniekształcony obraz. Jeśli bierzemy pod uwagę obecność ludzi
różnych wyznań napływających na ziemie polskie to ona jest od
głębokiego średniowiecza – powiedział prof. Mieczysław Ryba.
Tolerancja bardzo często
służy, jako narzędzie w budowaniu moralnego permisywizmu – powiedział
ks. prof. Paweł Bortkiewicz, wykładowca WSKSiM i UAM w Poznaniu. Ks.
prof. wymienia płaszczyzny m.in. religijną, czy polityczną, które
tworzą szeroką dyskusję o roli tolerancji w życiu społecznym. Jak mówi
ks. prof. – ulegają one dziś głębokiej relatywizacji.
– To też rzecz bardzo
charakterystyczna, że chcąc być dzisiaj człowiekiem tolerancyjnym,
wystarczy wyzbyć się swoich przekonań religijnych, fundamentów wiary i
pozostać dobrym, w znaczeniu bliżej nieokreślonym – powiedzmy
człowiekiem spolegliwym. Wtedy zyskujemy miano człowieka
tolerancyjnego. Te płaszczyzny na przestrzeni dziejów ulegały i ulegają
procesowi bardzo wyraźnej relatywizacji. Szczególnym obszarem tej
relatywizacji jest nasz współczesny świat; świat ponowoczesny,
postmodernistyczny, w którym dokonało się radykalne zakwestionowanie
instytucji autorytetów, kryzys pojęć i związany z nim kryzys prawdy;
dokonała się wreszcie erozja wartości – powiedział ks. prof. Paweł
Bortkiewicz.
1) Oblicza tolerancji:
"Co to jest tolerancja. Aspekt filozoficzny" prof. dr hab. Henryk
Kiereś - kierownik Katedry Filozofii Sztuki KUL https://www.youtube.com/watch?v=4kAUBJjgN6I
"2) "Tolerancja jako narzędzie manipulowania społeczeństwem" - ks. bp dr Adam Lepa https://www.youtube.com/watch?v=LOSsesYz_Mg
"Historia polskiej tolerancji i jej zniekształcony obraz"- dr hab. Mieczysław Ryba, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. na KUL, https://www.youtube.com/watch?v=WInQ9DcQ8zw
"3) "Tolerancja jako narzędzie w budowaniu moralnego permisywizmu" - ks.
prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, kierownik Zakładu Katolickiej Nauki
Społecznej UAM, profesor WKSiM https://www.youtube.com/watch?v=o1VnHZTLpW4
4) Oblicza współczesnej kultury https://www.youtube.com/watch?v=TnOWz-5DUXs
**********
Oblicza mediów w Polsce https://www.youtube.com/watch?v=seeLHrtipjk
Oblicza mediów w Polsce: "Kolorowe pisemka" w polskiej mediosferze - ks. bp dr Adam Lepa https://www.youtube.com/watch?v=z6Cn5gNyxsA&spfreload=10
Oblicza mediów w Polsce: Obraz Kościoła w Gazecie Wyborczej https://www.youtube.com/watch?v=sT8BmSa1xDA
End