Spis treści
*** Zachęcam do wspierania
„Naszego Dziennika” poprzez kupowanie wersji papierowej,
zachęcam do zwiedzania strony, zawierającej przegląd ważnych dla przyszłości wydarzeń http://naszdziennik.pl/news ***
Jesteśmy na Twitterze oraz Facebooku
Gorąco zachęcamy do obserwowania nas na Twitterze, polubienia
naszej strony na Facebooku oraz rozsyłania wici znajomym.
Przypominamy, że niektóre serwery pocztowe blokują zasoby graficzne
w wiadomościach e-mail. Żeby mieć pewność, że wszystkie obrazki
wyświetlą się poprawnie, zachęcamy do:
- dodania adresu informator@naszdziennik.info do książki adresowej albo listy kontaktów,
- dodania adresu informator@naszdziennik.info do grona zaufanych nadawców,
- wybrania opcji „Zawsze pokazuj obrazki od tego nadawcy”.
*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************
WARTO WIEDZIEĆ i REAGOWAĆ! (styczeń
2014)
LIST PASTERSKI NA NIEDZIELĘ ŚWIĘTEJ RODZINY 2013
ROKU. Autor: Komisja Episkopatu Polski (KEP)
Drogie Siostry, drodzy Bracia!
Każdego roku w Oktawie Narodzenia Pańskiego przeżywamy Niedzielę
Świętej Rodziny. Kierujemy myśl ku naszym rodzinom i podejmujemy
refleksję na temat sytuacji współczesnej rodziny. Dzisiejsza Ewangelia
opowiada o tym, że Rodzina z Nazaretu w trudnych i niejasnych
sytuacjach starała się odczytać i wypełnić wolę Bożą, dzięki czemu
wychodziła z nich odnowiona. Takie zachowanie stanowi dla nas ważną
wskazówkę, że także dzisiaj posłuszeństwo Bogu i Jego niezrozumiałej
czasem woli jest gwarantem szczęścia w rodzinie.
Błogosławiony Jan Paweł II, do którego kanonizacji
się przygotowujemy,
przypomina, że prawda o instytucji małżeństwa jest „ponad wolą
jednostek, kaprysami poszczególnych małżeństw, decyzjami organizmów
społecznych i rządowych” (23 II 1980). Prawdy tej należy szukać u Boga,
ponieważ „sam Bóg jest twórcą małżeństwa” (GS 48). To Bóg stworzył
człowieka mężczyzną i kobietą, zaś bycie – w ciele i duszy – mężczyzną
„dla” kobiety i kobietą „dla” mężczyzny uczynił wielkim i
niezastąpionym darem oraz zadaniem w życiu małżeńskim. Rodzinę oparł na
fundamencie małżeństwa złączonego na całe życie miłością nierozerwalną
i wyłączną. Postanowił, że taka właśnie rodzina będzie właściwym
środowiskiem rozwoju dzieci, którym przekaże życie oraz zapewni rozwój
materialny i duchowy.
Ta chrześcijańska wizja nie jest jakąś arbitralnie narzuconą normą, ale
wypływa z odczytania natury osoby ludzkiej, natury małżeństwa i
rodziny. Odrzucanie tej wizji prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin
i do klęski człowieka. Jak pokazuje historia ludzkości, lekceważenie
Stwórcy jest zawsze niebezpieczne i zagraża szczęśliwej przyszłości
człowieka i świata. Muszą zatem budzić najwyższy niepokój próby
przedefiniowania pojęcia małżeństwa i rodziny narzucane współcześnie,
zwłaszcza przez zwolenników ideologii gender i nagłaśniane przez
niektóre media. Wobec nasilających się ataków tej ideologii
skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy
się przynagleni, by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie
wypowiedzieć się w obronie chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych
wartości, które ją chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami
płynącymi z propagowania nowego typu form życia rodzinnego.
Ideologia gender stanowi efekt trwających od dziesięcioleci przemian
ideowo-kulturowych, mocno zakorzenionych w marksizmie i neomarksizmie,
promowanych przez niektóre ruchy feministyczne oraz rewolucję
seksualną. Genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne z
rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Twierdzi,
że płeć biologiczna nie ma znaczenia społecznego, i że liczy się przede
wszystkim płeć kulturowa, którą człowiek może swobodnie modelować i
definiować, niezależnie od uwarunkowań biologicznych. Według tej
ideologii człowiek może siebie w dobrowolny sposób określać: czy jest
mężczyzną czy kobietą, może też dowolnie wybierać własną orientację
seksualną. To dobrowolne samookreślenie, które nie musi być czymś
jednorazowym, ma prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało
prawo do zakładania nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na
związkach o charakterze homoseksualnym.
Niebezpieczeństwo ideologii gender wynika w gruncie rzeczy z jej
głęboko destrukcyjnego charakteru zarówno wobec osoby, jak i relacji
międzyludzkich, a więc całego życia społecznego. Człowiek o niepewnej
tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących
przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym, jak i
społeczno-zawodowym. Próba zrównania różnego typu związków jest de
facto poważnym osłabieniem małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i
kobiety oraz rodziny, na małżeństwie zbudowanej.
Spotykamy się z różnymi postawami wobec działań podejmowanych przez
zwolenników ideologii gender. Zdecydowana większość nie wie, czym jest
ta ideologia, nie wyczuwa więc żadnego niebezpieczeństwa. Wąskie grono
osób – zwłaszcza nauczycieli i wychowawców, w tym także katechetów i
duszpasterzy – próbuje na własną rękę poszukiwać konstruktywnych
sposobów przeciwdziałania jej. Są wreszcie i tacy, którzy widząc
absurdalność tej ideologii uważają, że Polacy sami odrzucą proponowane
im utopijne wizje. Tymczasem ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa
i zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury
życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek
kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części
mediów jest ukazywana pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy oraz
dążenie do równouprawnienia.
Wspólnota Kościoła w sposób integralny patrzy na człowieka i jego płeć,
dostrzegając w niej wymiar cielesno-biologiczny, psychiczno-kulturowy
oraz duchowy. Nie jest czymś niewłaściwym prowadzenie badań nad wpływem
kultury na płeć. Groźne jest natomiast ideologiczne twierdzenie, że
płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia dla życia
społecznego. Kościół jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji
ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo
niwelowania wartości płci. To nie fakt istnienia dwóch płci jest
źródłem dyskryminacji, ale brak duchowego odniesienia, ludzki egoizm i
pycha, które trzeba stale przezwyciężać. Kościół w żaden sposób nie
zgadza się na poniżanie osób o skłonnościach homoseksualnych, ale
równocześnie z naciskiem podkreśla, że aktywność homoseksualna jest
głęboko nieuporządkowana oraz że nie można społecznie zrównywać
małżeństwa będącego wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem
homoseksualnym.
W święto Świętej Rodziny zwracamy się z gorącym apelem do rodzin
chrześcijańskich, do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń
kościelnych oraz wszystkich ludzi dobrej woli, aby odważnie podejmowali
działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i
rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja
środowisk wychowawczych.
Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację, aby
nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych, środowisk,
dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego
wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy
instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej
wizji człowieka.
Wszystkich wierzących prosimy o żarliwą modlitwę w intencji małżeństw,
rodzin oraz wychowywanych w nich dzieci. Prośmy Ducha Świętego, aby
udzielał nam nieustannie światła rozumienia i widzenia prawdy w tym, co
jest niebezpieczeństwem i zagrożeniem nie tylko dla rodziny, ale dla
naszej Ojczyzny i całej ludzkości. Módlmy się także o odwagę bycia
ludźmi wiary i odważnymi obrońcami Prawdy. Niech w podejmowaniu tego
trudu wzorem do naśladowania oraz pomocą duchową będzie Święta Rodzina
z Nazaretu, w której wychowywał się Syn Boży – Jezus Chrystus.
W tym duchu udzielamy wszystkim pasterskiego błogosławieństwa.
Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce
Dlaczego Kościół mówi o gender? Autorzy: Alina Petrowa-Wasilewicz, Marcin Przeciszewski
/Warszawa
2013-12-28
Polskie media zamiast ustalać fakty i sprawdzać daty lansują ostatnio
uproszczoną wersję rzeczywistości powtarzając nie grzeszącą
subtelnością opinię prof. Magdaleny Środy, że "atak" Kościoła na
ideologię gender ma odwrócić uwagę wiernych od problemu pedofilii. Teza
ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy rzetelnie
sporządzić kalendarium wydarzeń.
Pierwsze pytanie, na jakie powinni odpowiedzieć autorzy podobnych tez,
to od kiedy Episkopat Polski zajął się systemowym rozwiązaniem problemu
pedofilii we własnych szeregach?
Szczegółowe wytyczne dotyczące postępowania kościelnego w przypadku
oskarżeń duchownych o molestowanie osób poniżej 18. roku życia zostały
przyjęte przez Episkopat już cztery lata temu, 20 czerwca 2009 r. Warto
zauważyć, że zostało to dokonane dwa lata wcześniej nim watykańska
Kongregacja Nauki Wiary wystosowała okólnik do Konferencji Episkopatów
w sprawie opracowania specjalnych "Wytycznych", dotyczących
postępowania w takich przypadkach.
Jednakże po otrzymaniu okólnika Stolicy Apostolskiej nastąpiła
konieczność uzupełnienia opracowanych już polskich Wytycznych. W wyniku
tej pracy na zebraniu plenarnym KEP 14 marca 2012 r. została przyjęta
nowa wersja dokumentu pod nazwą: "Wytyczne dotyczące wstępnego
dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o czyny
przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą niepełnoletnią poniżej
osiemnastego roku życia".
Obecnie dokument czeka na recognitio (zatwierdzenie) ze strony Stolicy
Apostolskiej, a kiedy to nastąpi, zostanie opublikowany w Aktach
Konferencji Episkopatu Polski. Przypomina się w nim, że "w nauczaniu
Kościoła i jego rozstrzygnięciach dyscyplinarnych, bezpieczeństwo
dzieci i młodzieży jest jego szczególną troską oraz integralną częścią
dobra wspólnego", natomiast "nadużycia seksualne Kościół uznaje za
ciężkie grzechy, domagające się jednoznacznych reakcji o charakterze
dyscyplinarnym wobec osób, którym udowodniono popełnienie takich
czynów, podjęcia uzdrawiającego dzieła pokuty, zarówno przez sprawcę
jak i całą wspólnotę Kościoła, naprawienia wyrządzonych krzywd oraz
dołożenia wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca w
przyszłości".
Wytyczne polskiego Episkopatu - analogicznie jak Stolicy Apostolskiej -
za przestępstwo w tej sferze uznaje zarówno seksualne obcowanie z osobą
przed ukończeniem przez nią 18. roku życia, jak i "nabywanie albo
przechowywanie, lub upowszechnianie w celach satysfakcji seksualnej
obrazów pornograficznych, przedstawiających niepełnoletnich poniżej 14.
roku życia". Jest to ujęte znacznie ostrzej niż w prawie cywilnym,
gdzie za przestępstwo uznaje się obcowanie seksualne z osobami poniżej
15. roku życia. W polskim prawie przedawnienie takich przestępstw
następuje po 15 latach od ich popełnienia, natomiast w prawie
kościelnym dopiero po 20 latach od dnia, w którym pokrzywdzony
niepełnoletni ukończył 18. rok życia.
Ważnym aspektem poruszanym w Wytycznych jest kwestia traktowania ofiar.
"Ofiarę seksualnego wykorzystania jak i jej bliskich - czytamy - należy
otoczyć właściwą troską duszpasterską, zapewniając poczucie
bezpieczeństwa, wolę życzliwe wysłuchania i przyjęcia prawdy,
ułatwienie, jeśli jest taka potrzeba, uzyskania specjalistycznej pomocy
duchowej i psychologicznej, w przekonaniu, że osoba ta ujawniając swoje
cierpienie, również pomaga Kościołowi w uzdrowieniu naruszonego ładu
moralnego".
Po opracowaniu znowelizowanej wersji Wytycznych i przekazaniu jej
Stolicy Apostolskiej do zatwierdzenia, Konferencja Episkopatu Polski
przystąpiła do przygotowania szczegółowych aneksów, które mają
obowiązywać wraz z nimi - w szczegółowy sposób definiując poszczególne
procedury i działania.
Aneksy te zostały przygotowane przez Radę Prawną KEP, a ostatecznie
przyjęte przez cały Episkopat 9 października br. Aneks pierwszy dotyczy
konkretnych form troski o ofiarę przestępstwa. Wychodzi się w nim z
założenia, że "troska o ofiary nadużyć seksualnych to podstawowy akt
sprawiedliwości ze strony wspólnoty Kościoła odczuwającej ból i wstyd z
powodu krzywdy wyrządzonej dzieciom i młodzieży". Aneks drugi określa
dokładnie procedurę postępowania, jaka obowiązuje przy przeprowadzaniu
wstępnego dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o
czyny "przeciwko szóstemu przykazaniu z osobą niepełnoletnią". Trzeci z
kolei aneks wskazuje na te elementy w programie formacji do kapłaństwa,
które w kontekście tej problematyki są istotne z punktu widzenia
profilaktyki. Przypomina się, że w formacji do kapłaństwa "nie może
zabraknąć właściwego traktowania i przeżywania sfery seksualnej oraz
umiejętnego przygotowania do życia w czystości i celibacie".
W aneksie tym podkreśla się także potrzebę skutecznej prewencji w
zakresie ochrony dzieci i młodzieży przed ewentualnymi przestępstwami w
tej sferze ze strony osób duchownych. Zaznacza się, że "prewencja
nadużyć seksualnych wobec nieletnich stanowi integralną część
zaangażowania Kościoła w pracę z dziećmi i młodzieżą"
Biskupi mianowali też znanego jezuitę o. Adama Żaka SJ koordynatorem ze
strony Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Przedstawił on
księżom biskupom różne możliwe kierunki działania w zakresie
przygotowania i wcielania w życie na płaszczyźnie kościelnej
odpowiednich wychowawczych programów prewencyjnych wobec pedofilii.
Zarówno dokumenty, jak i praktyka potwierdzają, że mimo nielicznych
przypadków, Kościół rozpoznał problem, opracował procedury, reaguje na
przestępstwa duchownych.
Od kiedy Kościół w Polsce mówi o gender?
Dlaczego Kościół od początku tego roku zaangażował się w dyskusję nt.
gender? Inspiracja przyszła od Benedykta XVI, który w swej wypowiedzi
do Kurii Rzymskiej w grudniu ub. r. mówił o tym nurcie jako o
"niebezpiecznej ideologii". Było to jednak wiele miesięcy po przyjęciu
instrukcji ws. nadużyć seksualnych przez polskich biskupów, z czego
wynika, że oba fakty nie mają ze sobą żadnego związku.
O czym mówił Ojciec Święty 21 grudnia 2012 roku?
Wyjaśnił istotę
gender (która zasadniczo różni się od często niekompletnych opisów tego
nurtu, podawanych w mediach). Powołując się na analizę wielkiego rabina
Francji Gillesa Bernhaima (i zwracając tym uwagę, że problem jest
uniwersalny, nie dotyczy tylko własnego, "katolickiego" podwórka)
papież stwierdził: "Płeć, zgodnie z tą filozofią, nie jest już
pierwotnym faktem natury, który człowiek musi przyjąć i osobiście
wypełnić sensem, ale rolą społeczną, o której decyduje się
autonomicznie, podczas gdy dotychczas decydowało o tym społeczeństwo.
Oczywisty jest głęboki błąd tej teorii i podporządkowanej jej rewolucji
antropologicznej. Człowiek kwestionuje, że ma uprzednio ukonstytuowaną
naturę swojej cielesności, charakteryzującą istotę ludzką. Zaprzecza
swojej własnej naturze i postanawia, że nie została ona jemu dana jako
fakt uprzedni, ale to on sam ma ją sobie stworzyć.
Według biblijnego opisu stworzenia, do istoty człowieka należy bycie
stworzonym przez Boga jako mężczyzna i jako kobieta. Ten dualizm jest
istotny dla istoty ludzkiej, tak jak ją Bóg nam dał. Dochodzi do
zakwestionowania właśnie tej dwoistości, jako danej wyjściowej. Nie
jest już ważne to, co czytamy w opisie stworzenia: „Stworzył mężczyznę
i niewiastę” (Rdz 1, 27). Nie, teraz uważa się, że to nie On stworzył
ich mężczyzną i kobietą, ale że dotychczas określało to społeczeństwo,
a teraz my sami o tym mamy decydować. Mężczyzna i kobieta jako
rzeczywistości stworzenia, jako natura osoby ludzkiej już nie istnieją.
Człowiek kwestionuje swoją naturę. Jest on teraz jedynie duchem i wolą.
Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje
się tutaj wyborem podstawowym człowieka wobec samego siebie. Istnieje
teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który następnie
autonomicznie coś sobie wybiera jako swoją naturę. Dochodzi do
zakwestionowania mężczyzny i kobiety w ich wynikającej ze stworzenia
konieczności postaci osoby ludzkiej, które nawzajem się dopełniają.
Jeżeli jednak nie istnieje dwoistość mężczyzny i kobiety jako dana
wynikająca ze stworzenia, to nie ma już także rodziny, jako czegoś
określonego na początku przez stworzenie. Ale w takim przypadku również
potomstwo utraciło miejsce, jakie do tej pory jemu się należało i
szczególną, właściwą sobie godność. Bernheim pokazuje, jak obecnie musi
się ono stać w miejsce samoistnego podmiotu prawnego, przedmiotem, do
którego ma się prawo i o który, jako przedmiot, do którego ma się
prawo, można sobie sprokurować".
Nic dziwnego, że po tak radykalnej wypowiedzi papieża, polski Episkopat
zajął się tym tematem. Ale warto zauważyć, że wypowiedzi, związane z
gender nie pochodzą jedynie od polskich biskupów.
Biskupi hiszpańscy w dokumencie "Prawda ludzkiej miłości" z 2012 r.
analizują ideologię gender i stwierdzają, że prowadzi ona do kultury,
która nie rodzi życia, ale śmierć.
Z kolei francuscy hierarchowie wyrazili niepokój „zorganizowaną i
wojującą inwazją teorii gender, szczególnie w sektorze edukacji”. W
kwietniu 2013 r. kard. André Vingt-Trois otwierając zgromadzenie
plenarne Konferencji Biskupów Francji wskazał, że „pokusa odrzucania
jakiejkolwiek różnicy płci” stanowi ideologię leżącą u podstaw ustawy o
„małżeństwie dla wszystkich”, którą, jak dziś wiemy, ostatecznie
przyjęło francuskie Zgromadzenie Narodowe. Zalegalizowała ona
małżeństwa jednopłciowe, przyznając im prawo do adopcji dzieci.
W podobnym tonie wypowiadali się biskupi Kostaryki. Czy zgodnie z
logiką autorów opinii o "antygenderowym ataku" w Polsce również inne
episkopaty chcą przykryć afery pedofilskie, z którymi sobie nie radzą?
Tu należy zadać pytanie, czy konsekwencje filozofii gender są neutralne
dla współczesnych społeczeństw? Przecież gdy genderowa definicja płci
staje się częścią ustawodawstwa to dotyczyć będzie ona wszystkich
obywateli. Takim przykładem jest europejska Konwencja o zapobieganiu i
zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, którą podpisała 18
grudnia 2012 r. pełnomocnik ds. równego traktowania, min. Agnieszka
Kozłowska-Rajewicz. Zakłada ona specjalny typ edukacji - obalającej
stereotypy nt. płci będące efektem kultury, tradycji, religii - co
dotyczyć będzie milionów młodych Polaków.
Do Sejmu trafił także projekt Ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów
UE w zakresie równego traktowania, złożony przez SLD i Twój Ruch. Jeśli
ustawa ta zostanie przyjęta, to ograniczy niektóre prawa chronione
przez Konstytucję RP, m.in. dotyczące wolności słowa. Projekt postuluje
zakaz dyskryminacji ze względu na tzw. "ekspresję płciową" i "tożsamość
płciową". W praktyce będzie to oznaczać, że publiczne demonstrowanie
perwersyjnych zachowań seksualnych będzie chronione przez prawo, a
sprzeciw wobec nich będzie karany.
W takiej sytuacji obowiązkiem Kościoła jest wskazywać na błędy tej
teorii, mającej cechy ideologii, gdyż w oparciu o błędną (z punktu
widzenia katolickiego) wizję człowieka, usiłuje ona dokonać reformy
istniejących struktur społecznych. Kościół nie może milczeć. Jego
obowiązkiem jest mówienie o niebezpieczeństwach postulowanej
"genderowej rewolucji" społecznej.
Błąd antropologiczny gender (komentarz). Autor: Marcin Przeciszewski
2013-12-29 13:27
Kościół traktuje płeć (żeńską oraz męską) jako istotny element
tożsamości człowieka - pisze Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny
KAI, w swym komentarzu nt. listu pasterskiego Episkopatu na Niedzielę
Świętej Rodziny.
Dodaje, że na takim założeniu oparta jest antropologia
wyrastająca z pnia judeo-chrześcijańskiego, głoszona przez wszystkie
religie monoteistyczne. Krytyka gender wynika stąd, że Kościół
dostrzega w tej teorii poważny błąd antropologiczny.
A oto tekst komentarza:
Episkopat w listach pasterskich na Niedzielę Świętej Rodziny każdego
roku dokonuje analizy podstawowych problemów rodziny, w tym i zjawisk
jej zagrażających. W tym roku biskupi skoncentrowali swoją uwagę na
postulatach wynikających z ideologii gender, wykazując, że pewne
postulaty z niej wynikające mogą być niebezpieczne dla dalszego rozwoju
ludzkości.
Trzeba najpierw zauważyć, że niektóre postulaty środowisk genderowych,
np. kwestia równych praw dla kobiet - są zbieżne z nauczaniem Kościoła.
Głoszona przez Kościół koncepcja osoby ludzkiej na równi traktuje prawa
mężczyzn i kobiet. Kościół potępia wszelkie formy dyskryminacji czy
handlu kobietami. Mówi o niezwykłej, niezastąpionej roli kobiety w
społeczeństwie. Jan Paweł II do języka kościelnego wprowadził nawet
pojęcie "feminizmu katolickiego".
Przy tym Kościół traktuje płeć (żeńską oraz męską) jako istotny element
tożsamości człowieka. Podkreśla, że płeć jest darem natury, który nie
ogranicza człowieka, ale wymaga właściwych form samorealizacji. Na
takich założeniach oparta jest antropologia wyrastająca z pnia
judeo-chrześcijańskiego, głoszona przez wszystkie religie
monoteistyczne.
Dlatego Kościół musi krytycznie odnieść się do tych postulatów
środowisk genderowych, które twierdzą, że tym, co definiuje człowieka w
zakresie płci, nie jest jego dziedzictwo genetyczne. Płeć biologiczna -
wedle teorii gender - ma niewielkie znaczenie, a istotna jest tzw. płeć
kulturowa. Może być ona przedmiotem wyboru, jak i zmiany, zależnie od
woli indywidualnego człowieka. Takie myślenie odrywa człowieka od tego,
co jest najbardziej dlań fundamentalne, z czym się rodzimy, a
mianowicie od naszego ciała, które jest męskie lub kobiece. I na tym
polega poważny błąd antropologiczny.
W ślad za tym przedstawiciele teorii gender domagają się takiej zmiany
ustawodawstwa, która negować będzie role społeczne określane przez
płeć, w tym koncepcję rodziny jako związku mężczyzny i kobiety. W to
miejsce proponuje się nową koncepcję małżeństwa jako dowolnego związku
dwojga osób, także tej samej płci. A to oznacza rewolucję kulturową,
uderzającą w ten fundament cywilizacji europejskiej, jakim jest rodzina
oparta na komplementarności płci.
Skutek tego widzimy już w niektórych krajach, np. we Francji, gdzie
ustawodawca legalizując małżeństwa homoseksualne musiał wycofać z
kodeksu rodzinnego pojęcia ojca i matki. Zapomina się o tym, że rodzina
otaczana szczególną troską społeczeństwa - a bazująca na małżeństwie
kobiety i mężczyzny - była jednym ze źródeł dynamicznego rozwoju
cywilizacji europejskiej. Zmiana tego modelu grozić może
nieprzewidywalnymi skutkami. Dlatego ci, którym drogie jest dziedzictwo
Europy i dalszy jej harmonijny rozwój, muszą wyrazić stanowczy protest.
Dodatkowym postulatem środowisk genderowych są programy wychowawcze, w
których pomijana będzie odmienność płci, a dzieci przygotowywać się
będzie do wyboru dowolnej tożsamości płciowej. Programy takie są
niebezpieczne, gdyż prowadzić mogą do dekompozycji tożsamości
psycho-fizycznej, która jest podstawą integralnego rozwoju osobowości.
Oczywiście, od naturalnych norm zawsze będą istnieć wyjątki i zdarza
się, że nieliczne jednostki odmiennie przeżywają swą tożsamość płciową.
Kościół podkreśla, że ludziom tym należy się szacunek i tolerancja.
Błędem jest jednak czynienie prawnej normy z tych odmienności i próba
narzucenia jej wszystkim. Dlatego Kościół wypowiada "non possumus" tak
zaplanowanej inżynierii społecznej.
Marcin Przeciszewski / Warszawa
Gender destrukcją życia społecznego. Autor: Radio Maryja
„Kościół
jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć,
ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci”
– napisali ks. biskupi w liście pasterskim na Niedzielę Świętej Rodziny
2013 r. Apelują w nim do rodzin i ludzi dobrej woli o odważne działania.
„Wobec
nasilających się ataków ideologii gender skierowanych na różne obszary
życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni, by z jednej
strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie
chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych wartości, które ją chronią,
a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania
nowego typu form życia rodzinnego” – wyjaśnili księża biskupi wybór tematu.
Dodali, że genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne
z rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Według
tej ideologii człowiek może siebie w dobrowolny sposób określać: czy
jest mężczyzną czy kobietą, może też dowolnie wybierać własną
orientację seksualną.
„To
dobrowolne samookreślenie, które nie musi być czymś jednorazowym, ma
prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało prawo do zakładania
nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na związkach o charakterze
homoseksualnym” – czytamy w liście.
Biskupi dodają, że próba zrównania różnego typu związków jest poważnym osłabieniem małżeństwa i rodziny.
Episkopat uwrażliwia, że ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i
zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury
życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek
kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części
mediów gender jest ukazywane pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy
oraz dążenie do równouprawnienia.
Tymczasem trzeba zauważyć jak groźne dla życia społecznego jest
twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia.
„Kościół
jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć,
ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci.
(…) Człowiek o niepewnej tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i
wypełnić zadań stojących przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym,
jak i społeczno-zawodowym” – czytamy w liście.
Biskupi wyraźnie zaznaczają, że „nie można społecznie zrównywać
małżeństwa będącego wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem
homoseksualnym”. Przypominają, że osoby o skłonnościach homoseksualnych
nie mogą być poniżane, ale równocześnie podkreślają, że „aktywność
homoseksualna jest głęboko nieuporządkowana”. Jak zauważają biskupi,
bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk
wychowawczych. Apelują do rodzin i ludzi dobrej woli, „aby odważnie
podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o
małżeństwie i rodzinie”.
„Gender jest grzechem przeciwko Bogu, który stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę” –
powiedział ks. abp Henryk Hoser, przewodniczący Zespołu Ekspertów ds.
Bioetycznych KEP i członek Rady ds. Rodziny KEP. Wyjaśnił, że struktura
rodziny jest fundamentalna – buduje społeczeństwo, które tworzy większe
wspólnoty ludzkie. „Jeżeli to rozmontujemy, społeczeństwo stanie się nie do zniesienia” – zaznaczył ks. abp Henryk Hoser.
List pasterski wzbudził kontrowersje wśród środowisk lewackich. Jak
wyjaśniła prof. Maria Ryś (podczas audycji Aktualności Dnia w Radiu
Maryja) księża biskupi ujawnili to, co się kryje za kulisami pojęcia
gender.
-
To pojęcie oznacza nie tylko uznanie płci, nie tylko zaprzeczenie
istoty małżeństwa i rodziny, jako związku kobiety i mężczyzny, ale jest
to bardzo mocne uderzenie w antropologię człowieka, antropologię
chrześcijańską, w korzenie judeochrześcijańskie. To jest przewrót,
który bardzo zagraża naszej cywilizacji – powiedziała prof. Maria Ryś.
Profesor Maria Ryś zwróciła uwagę na fakt wprowadzania tej ideologii na wiele płaszczyzn życia człowieka.
-
Mamy do czynienia z podwójnym działaniem. Pierwszym z nich jest próba
wmówienia nam, że chodzi tylko o badania naukowe, a drugim (które idzie
bardzo mocnymi nurtami) jest wprowadzanie tej ideologii w wiele
aspektów życia. Można wymienić np. domaganie się praw reprodukcyjnych,
które Jan Paweł II nazwał wprost – cywilizacją śmierci. Te “prawa” to:
zabijanie istot poczętych, uderzenie w godność człowieka poprzez metodę
poczęcia in vitro, pomijanie negatywnych aspektów tej metody nie tylko
moralnych ale także zdrowotnych i cały szereg zjawisk począwszy od
edukacji seksualnej, która tak naprawdę prowadzi do bardzo głębokich
zranień dzieci i młodzieży. To jest uderzenie w samo serce dzieci i
młodzieży – powiedziała prof. Maria Ryś.
Ideologia wprowadzana jest od wielu lat, chociaż wcześniej nie używano
określenia „gender” – zwróciła uwagę prof. Maria Ryś.
-
W dotychczasowej historii, od czasów komunizmu nie spotkałam się z tak
wielkim zakłamaniem jeśli chodzi o rzeczywistość. Dotyczy ono wielu
aspektów. Pierwszy polega na tym, że usiłuje nam się przedstawić, że
gender to tylko studia dotyczące relacji pomiędzy mężczyznami i
kobietami w rożnych kulturach. Gdyby tak było nikt, także nasi pasterze
nie mieli by nic przeciwko takim studiom – wyjaśniła prof. Maria Ryś.
Prof. Maria Ryś przypomniała postulaty Kongresu Kobiet będące dążeniem
do realizacji gender. Wśród nich jest prawo reprodukcji przysługujące
także dziewczętom małoletnim oraz nazwanie macierzyństwa „gehenną
polskich kobiet”.
Zawróciła także uwagę na unijny raport Estreli, głosowany w PE 10
grudnia. Jak wyjaśniła według tego raportu, my – ludzie wierzący,
jesteśmy tylko niewielką częścią obywateli UE. Cała wspólnota (zdaniem
autorki raportu) popiera dążenia kobiet do realizacji w zakresie zdrowa
seksualnego i reprodukcyjnego. WIĘCEJ
POLECAMY WYPOWIEDŹ PROF. MARII RYŚ [SŁUCHAJ]
Komentarz do listu KEP. Autor: Profesor Nalaskowskiego
2013-12-29 12:54
im / Toruń
Biskupi w święto Bożego Narodzenia
bronią świętości rodziny, a nie wojują z zepsutymi poszukiwaczami
cielesnych doznań. To obrona a nie atak! - uważa prof. Aleksander
Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podkreśla on,
że "Episkopat, to liczna grupa doktorów, doktorów habilitowanych i
profesorów, osób wykształconych w wielu europejskich uczelniach,
znających języki, filozofię i antropologię - nie wolno tego głosu
lekceważyć". Dziś w kościołach czytany jest list Episkopatu na
Niedzielę Świętej Rodziny, poświęcony ideologii gender.
List biskupów ma dwa wymiary. Pierwszym jest jego treść, a drugim jego medialna interpretacja i odbiór.
Kwestionowanie prawa wypowiadania się Episkopatu w sprawach społecznych
może być tylko wynikiem aberracji i zaślepienia ideologicznego. Byłoby
źle gdyby współczesnych tendencji propagandowych i quasi naukowych
biskupi nie dostrzegali. Wówczas ja miałbym pretensje. Biskupi w święto
Bożego Narodzenia bronią świętości rodziny, a nie wojują z zepsutymi
poszukiwaczami cielesnych doznań. To obrona a nie atak! Gdyby
fantasmagorie „gender” były kierunkiem w muzyce pop albo w tańcu
biskupi by tego nie zauważyli. Jeśli jednak takie rojenia pozbawionych
przyzwoitości i znudzonych dotychczasowym kształtem życia osobników
mają stać się kanonem, to nic dziwnego, że biskupi się odezwali. „Non
possumus” kardynała Wyszyńskiego też było krytykowane w mediach i
ostatecznie skończyło się dla Prymasa więzieniem. Wszystko zatem przed
nami.
W sposób niezrozumiały krytycy listu traktują biskupów jak ludzi bez
horyzontów i bez wykształcenia. Tymczasem Episkopat, to liczna grupa
doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów. Osób wykształconych w
wielu europejskich uczelniach, znających języki, filozofię i
antropologię. To nie jest rada polityczna jakiejś partyjki, ale poważne
gremium naukowe. I nie wolno tego głosu lekceważyć.
Gender nie jest nauką, ale optyką patrzenia na świat i ludzi. Wedle
takich czy podobnych metodologii można patrzyć na człowieka jak na
ssaka i domagać się legalizacji jego związków z małpą. Można widzieć
społeczeństwo jak krzyżujące się bydło i tak analizować rządzące w nim
prawa. Można wreszcie uznać, że godność jest tylko znakiem słownym i ma
mniejsze znaczenie niż ciepła woda. I przed tym przestrzegają biskupi.
Wezwanie biskupów ważne i zgodne z wartościami konstytucyjnymi. Autor: dr Antoni Szymański
2013-12-29 Dr Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządku i Episkopatu Polski.
Wezwanie biskupów, by dostrzec problem
i przeciwstawić się programom osłabiającym małżeństwo i rodzinę, jest
ważne i zgodne z konstytucyjnymi wartościami, zobowiązującymi do
wspierania wspólnot, na których opiera się wychowanie i ład społeczny -
uważa dr Antoni Szymański. Socjolog i członek Zespołu ds. Rodziny
Komisji Wspólnej Rządku i Episkopatu Polski skomentował w ten sposób
czytany dziś w kościołach list pasterski biskupów na Niedzielę Świętej
Rodziny poświęcony zagrożeniom płynącym z ideologii gender.
Komentarz dr. Antoniego Szymańskiego:
List biskupów na
Święto Świętej Rodziny nie jest listem letnim. Nie tylko tradycyjnie
przypomina o znaczeniu rodziny, jako naturalnej wspólnoty ludzkiej
opartej na małżeństwie, której podstawowe znaczenie wynika z odczytania
natury i potrzeb człowieka. Wskazuje też na aktualne jej zagrożenia,
szczególnie na słabo jeszcze rozeznaną ideologię gender. Ideologię,
która w przeciwieństwie do antropologii chrześcijańskiej wywodzącej, że
Bóg stworzył kobietę i mężczyznę jako istoty płciowe, które różnią się
biologicznie (i podlegają wpływom kultury) twierdzi, że różnice te
wynikają wyłącznie z kultury i socjalizacji. Neguje, zatem znaczenie
płci biologicznej i z tego wywodzi radykalny program przemian
społecznych, jakim powinniśmy zostać poddani. Biskupi wskazują, że pod
pozorem walki o równouprawnieniem kobiet i mężczyzn, którego nikt nie
kwestionuje, atakuje się małżeństwo i rodzinę, wprowadza programy
edukacyjne i społeczne, które mają pozbawić ludzi tożsamości kobiecej i
męskiej twierdząc, że płeć jest wyłącznie kwestią kultury i osobistego
uznania.
Istotnie projekt zmian, jaki zawiera ideologia gender to już nie tylko
temat akademickich dyskusji, ale zmiany, jakie są projektowane, a
niektóre wprowadzane w życie. Dotyczą one np. specyficznej edukacji,
nawet najmłodszych dzieci w niektórych przedszkolach bez wiedzy ich
rodziców. To także chęć zapewnienia takiego samego statusu jak
małżeństwo wszystkim parom, niezależnie od ich płci, w formie związków
partnerskich, o czym żywo dyskutowano w tym roku i co zapewne jeszcze
powróci. To atak na wychowanie prorodzinne w szkołach, które generalnie
sprawdza się i propozycja, by w jego miejsce wprowadzić zredukowany
program edukacji seksualnej bez odniesienia do wartości małżeństwa i
rodziny. To również szereg projektów ustaw, o których nie dyskutuje się
publicznie (np. o uzgodnieniu płci), czy ogromna zmiana społeczna, jaką
przewiduje Konwencja Rady Europy o przemocy wobec kobiet, oparta na
gender.
W tej sytuacji wezwanie biskupów do dostrzeżenia problemu, a także
przeciwstawiania się programom osłabiającym małżeństwo i rodzinę, jest
ważne i zgodne z naszymi konstytucyjnymi wartościami, które zobowiązują
do wspierania małżeństwa i rodziny, wspólnot, na których opiera się
wychowanie i ład społeczny, które najlepiej zaspokajają ludzkie
potrzeby.
Biskupi w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie inspiracje gender. Autor: dr hab. Aleksander Stępkowski
2013-12-29 Dr hab. Aleksander Stępkowski, dyrektor Centrum Prawnego Ordo Iuris
Od samego początku kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z
postulatem odgórnej rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania
polityczne, dlatego całkowicie uzasadnione jest mówienie o „ideologii
gender” – uważa dr hab. Aleksander Stępkowski, prawnik i dyrektor
Centrum Prawnego Ordo Iuris, komentując czytany dziś w kościołach list
pasterski Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny. Jak dodaje prawnik,
biskupi w swoim liście w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie
inspiracje stojące za ideologią gender, choć ich głos może się wydawać
spóźniony, gdyż "od dawna realizowane są na szeroką skalę programy
kształcenia akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami".
Poniżej pełny tekst komentarza dr. hab. Aleksandra Stępkowskiego:
List Episkopatu na Niedzielę św. Rodziny odnosi się do niezwykle
doniosłego problemu współczesnej kultury. Właściwie, list ten jest
bardzo spóźniony. Pasterze Kościoła w Polsce zabierają głos w momencie,
gdy od dawna realizowane są na szeroką skalę programy kształcenia
akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami, a państwo
polskie jest zobowiązane realizować unijną politykę „gender
mainstreaming”. Z tego też powodu, dotarcie dziś do społeczeństwa z
nauczaniem ukazującym głęboką sprzeczność tej ideologii ze zdrowym
rozsądkiem i z biblijną antropologią nie jest łatwe, a niekiedy może
się okazać wręcz nielegalne.
Biskupi w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie i neomarksistowskie
inspiracje stojące za ideologią gender. Od samego też początku
kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z postulatem odgórnej
rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania polityczne. Z tego też
powodu, całkowicie zasadnie mówi się o „ideologii gender”. Wszelka
związana z nią bowiem aktywność akademicka jest podporządkowana celom
społeczno-politycznym. Współcześnie znajduje to swój wyraz w
traktowaniu kategorii gender jako istotnego elementu głównego nurtu
działań politycznych („gender mainstreming”). W liście trafnie więc
ukazano społeczne konsekwencje realizacji tych ideologicznych założeń w
ramach uprawianej współcześnie inżynierii społecznej.
Można jednak mieć pewien niedosyt, jeśli chodzi o sposób
zaprezentowania tych treści. Wprawdzie w liście odnotowano fakt, że
ideologia gender nie jest ideową nowinką, jednak nie poświęcono
wystarczającej uwagi poszczególnym etapom jej rozwoju. List ukazuje
przez to bardzo radykalną postać ideologii gender, gdy tymczasem
społeczeństwu serwuje się najczęściej znacznie mniej radykalne jej
wersje utrzymując, że jej krytycy (tutaj zwłaszcza Kościół) ukazują
gender w zdeformowany sposób.
Co do meritum, biskupi mają jednak całkowitą rację, wskazując na
nieuchronność wyciągnięcia w praktyce wszystkich najbardziej
radykalnych konsekwencji płynących z tej ideologii dla kształtu życia
społecznego. Co więcej, radykalizm ten wyraźnie już dziś widać w
projektach aktów prawnych, jak chociażby w projekcie ustawy o
uzgodnieniu płci, nad którym pracuje obecnie Sejm. Te zradykalizowane
postaci jednak nie są z reguły kojarzone z pojęciem gender. To ostatnie
odnosi się do treści dających wyraz wczesnym fazom rozwoju tej
ideologii. Stąd spodziewać się należy wysuwania pod adresem listu
zarzutów niezrozumienia, wykoślawienia, czy wręcz „histeryczności”
zawartych tam treści, które same w sobie – podkreślmy to – są
całkowicie zasadne.
W warstwie komunikacyjnej brakuje zatem ukazania gender jako pewnego
ideowego procesu i wskazania, że forsowane obecnie pod tą etykietą
treści stanowią zaledwie pewien etap inspirowanej nią inżynierii
społecznej. Skoncentrowanie się w liście na daleko idących
konsekwencjach tej ideologii pozwoli wykładowcom „gender studies”
powiedzieć: „tego wcale was nie uczymy!”. Nie dodadzą jednak oni małego
słówka „jeszcze” lub „na razie”, które w tym zastrzeżeniu paść powinno.
Nie jest jednak tak, że list stroni od niuansowania w obrębie podjętej
problematyki. Dążenie do ukazania jej złożoności jest wyraźnie w liście
widoczne, choć w innym aspekcie. Używa się przy tym jednak pojęć, które
dają już wyraz perspektywie genderowej, tymczasem można byłoby
oczekiwać, że wypowiedź biskupów będzie wolna od sformułowań
pochodzących ze słownika krytykowanej ideologii.
Przede wszystkim razi posługiwanie się pojęciami „płeć biologiczna” i
„płeć kulturowa”. Akceptacja tych związków frazeologicznych stanowi już
zasadnicze ustępstwo na rzecz stanowiska antropologicznego, które leży
u podstaw ideologii gender. Płeć jest realną rzeczywistością, która ma
swą zasadniczą, biologiczną tożsamość, choć znajduje swój wyraz w
innych wymiarach ludzkiego życia, zwłaszcza w sferze psychicznej i
społeczno-kulturowej. Są to jednak wciąż zaledwie różne sposoby
manifestowania się tej samej, obiektywnej rzeczywistości, jaką jest
ludzka płciowość.
Z tego też powodu fragment listu mówiący o „wpływie kultury na płeć”
budzi istotne rozczarowanie – jest wszak dokładnie odwrotnie. To
człowiek jako istota płciowa kształtuje kulturę. Owszem, ta ostatnia
później wpływa również na sposób przeżywania przez nas naszej męskości
lub kobiecości, ale nie wpływa na naszą płeć. Uleganie na płaszczyźnie
języka tendencji do nadawania różnym aspektom kulturowego
manifestowania się naszej płciowości statusu „różnych rodzajów płci”,
jest już bardzo niebezpieczne.
Pamiętać należy, że kulturowe zróżnicowania w sposobie przeżywania
męskości lub kobiecości nie są „odkryciem” Simone de Beauvoir, która
dokonała zróżnicowania na „płeć kulturową” i „płeć biologiczną”.
Zróżnicowania te zawsze były oczywiste i zawsze ludzie byli ich
świadomi. Zawsze ludzie dostrzegali różnice w sposobach ubierania się
kobiet i mężczyzn, w podejmowaniu przez nich różnych rodzajów
aktywności. Zawsze jednak zróżnicowania te zamykały się w granicach,
jakie zakreślały kulturze biologiczne realia naszej płciowości.
Różnorodności tej poświęcano zawsze dużo uwagi i traktowano ją jako coś
oczywistego i jednocześnie fascynującego. Nigdy jednak nie nadawano tym
zjawiskom społeczno kulturowym statusu specyficznego rodzaju „płci”.
Zabieg ten otworzył natomiast drogę współczesnej ideologii gender i
idącej w ślad za nią inżynierii społecznej. Dlatego też już samo
akceptowanie sformułowań „płeć biologiczna” i „płeć kulturowa”, jako
rzekomo stanowiących adekwatny opis rzeczywistości, stanowi zbyt daleko
idące ustępstwo na rzecz krytykowanej w liście Episkopatu ideologii.
Podsumowując należy stwierdzić, że klarowne stanowisko Episkopatu wobec
ideologii gender, choć mocno spóźnione, jest bardzo potrzebne. List, w
którym znalazło ono wyraz, pokazuje też z całą ostrością, jak z jak
wielkim wyzwaniem w sferze komunikacji mamy do czynienia. Trudnym jest
bowiem łączenie zniuansowanego przekazu z pryncypialnością stanowiska.
Dostrzeganie złożoności podejmowanej problematyki może niekiedy bowiem
skłaniać do akceptacji języka, który już sam w sobie niesie treści
trudne do akceptacji. List pasterski Episkopatu ukazuje zatem nader
wyraźnie, jak wielkim wyzwaniem dla Kościoła jest ideologia gender –
wyzwaniem, które musi być podjęte z pełną determinacją.
Watykan: trzeba się upomnieć o prawa większości, prawa rodzin
2013-12-28
RV / Watykan
Watykan przygotowuje się do jutrzejszej niedzieli Świętej Rodziny. Na
Anioł Pański z Papieżem połączą się rodziny zgromadzone w trzech
sanktuariach: w Nazarecie, Loreto i Barcelonie (Sagrada Familia).
Franciszek przygotował na tę okazję specjalną modlitwę. Jak mówi abp
Vincenzo Paglia, odpowiedzialny w Watykanie za ten sektor
duszpasterstwa, Kościół chce pokazać, jak upominać się o prawa rodzin.
Z wielką mocą czynił to już Jan Paweł II, a potem Benedykt XVI. Dziś w
centrum swej posługi postawił rodziny Papież Franciszek. To właśnie ich
problemom poświęcił on najbliższy Synod Biskupów – mówi abp Paglia.
„Przede wszystkim trzeba się upomnieć o prawa większości, czyli rodzin
złożonych z obojga rodziców i dzieci – stwierdził przewodniczący
Papieskiej Rady ds. Rodziny. – Niestety nikt o nich nie mówi. Często są
wykorzystywane, polityka o nich zapomina, gospodarka na nich żeruje,
kultura je zwalcza. A tymczasem to właśnie te rodziny stanowią o
bogactwie naszego społeczeństwa. Jednak polityka funkcjonuje tak, jakby
rodzin nie było. Widzimy tego konsekwencje. Na przykład coraz bardziej
odkłada się założenie rodziny, bo najpierw trzeba się dorobić. I
dlatego małżeństwo nie stoi u początku wspólnego życia, ale jest jego
zwieńczeniem. Inna sprawa to kultura, która osłabia wszelkie związki,
tak że związek na całe życie staje się czymś niewyobrażalnym. Nie
przypadkiem w Europie rośnie liczba rodzin niepełnych. Stoimy zatem
wobec groźby «odrodzinnienia» społeczeństwa. Jest to straszna
perspektywa, bo oznacza, że dobrze jest nam tylko wtedy, gdy jesteśmy
sami. A to już jest koniec społeczeństwa, koniec antropologii”-
powiedział Radiu Watykańskiemu abp Paglia.
Costanza Miriano, czyli młot na feministki i wykastrowanych mentalnie facetów. Autor Tomasz P. Terlikowski
Teraz już rozumiem,
dlaczego feministki palą jej książki i domagają się ich wycofania z
obiegu. Costanza Miriano jest po prostu młotem na współczesne
czarownice, bo skutecznie przypomina o naturze człowieka.
Dawno nie uśmiałem się tak, jak przy lekturze tej
książki. Ostatnie dwa wieczory przed narodzinami Uli, siedzieliśmy z
żoną na fotelach i czytaliśmy – każdy jeden – tomy książek Miriano. Ona
„Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych
kobiet”, a ja „Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć. Prawdziwi
mężczyźni dla nieustraszonych kobiet”.
I co chwila oboje śmialiśmy się do rozpuku czytając sobie kolejne
fragmenty książki, która nie tylko świetnie opisuje rzeczywistość
naszego domu, ale także znakomicie punktuje absurdy feministek, a także
rozmaitych tolerancjonistów. A robi to z humorem i świadomością
własnych braków.
Humoru nie da się oddać w tak krótkim omówieniu, ale zapewniam, że
uwagi na temat sensowności cellulitu nie dadzą się łatwo przebić. Warto
jednak zatrzymać się nad wizją świata, którą prezentuje Miriano.
Otóż nie ma ona wątpliwości, że Pawłowe słowa o tym, że kobieta
powinna być poddana mężowi, są... po prostu prawdziwe, a jeśli kobieta
chce być szczęśliwa, to powinna się im i swojemu mężowi podporządkować.
Tak, wiem, że to brzmi jak seksizm, ale to nie jest moja opinia,
a opinia włoskiej pisarki, która potrafi ją świetnie, z poczuciem
humoru, uzasadnić.
Ma ona także odwagę, by jasno powiedzieć, że owszem kobiety są w
stanie dorównać mężczyznom w męskich zajęciach, ale cena tego
dorównania jest gigantyczna.
„Jak wiele czasu i energii trzeba odebrać mężczyźnie i dzieciom, by dojść tak daleko?
Jak wiele niań będzie osuszało łzy, które powinnyśmy ukoić my?
Jak wiele zadań będziemy mogły na spokojnie
sprawdzać, ucząc nasze dzieci, by coraz lepiej korzystały z naszego
mózgu?
Jak wiele bajek
będziemy mogły przeczytać? Jak wiele smutków
przyjąć?”
- pyta Miriano.
A w innym miejscu swojej książki formuje wprost tezę, że za
kryzys naszej cywilizacji odpowiada właśnie to, że kobiety zaczęły
masowo pracować zawodowo.
„W żadnej z mądrych analiz, które czytałam nie łączono nigdy
obecnych problemów wychowawczych z faktem, że kobiety masowo wkroczyły
na rynek pracy, tak jakby zbieg tych dwóch zjawisk nikomu nie dał do
myślenia.
Ja osobiście zastanawiałam się nad tym i jestem pewna, że mogę
powiedzieć przynajmniej tyle, że nasz system gospodarczy nie bierze pod
uwagę potrzeb dzieci, narzuca rodzinom obowiązek rozdzierania serc,
zmusza do pracy tak wiele kobiet, które przynajmniej przez mały kawałek
dzieciństwa swoich dzieci chętne, by z nimi zostały – a gdyby tak było,
to może łatwiej byłoby stawić czoła wyzwaniom wychowawczym” - zauważa.
Miriano zdecydowanie odrzuca także ideę, że
jesteśmy tacy sami i tak samo stworzeni do kariery zawodowej albo, że
jesteśmy w stanie się zrozumieć.
„Mężczyźni i kobiety mówią różnymi językami, ponieważ muszą stać się matkami i ojcami (…)
Język kobiet służy do tego, by uczynić kobietę zdolną do tego
zostania matką. Ona jest zaprogramowana do obsługi dzieci, również
maleńkich, dlatego też jest uczuciowa, działa w oparciu o analogie,
symbole, intuicję. Ma w sobie wewnętrzny niezwykle czuły radar, którego
nie może nie używać. (…)
Mężczyzna przeciwnie, jest pozbawiony tego radaru. Często więc,
aby coś zrozumiał, trzeba posłużyć się rysunkiem. Albo tabliczką z
napisem” - zauważa włoska pisarka.
I formułuje apel do innych kobiet: „dziewczyny, mężczyzny nie
należy interpretować! Mówi dokładnie to, co ma na myśli, ani sylaby
więcej czy mniej. Jeśli próbujecie go interpretować, obrażacie go,
okropnie go denerwujecie, irytujecie” - podkreśla.
A jeśli komuś jeszcze za mało politycznie niepoprawnych uwag, to warto
sięgnąć po apele do kobiet, by nie zmuszały mężczyzn do sprzątania, i
by nieustannie nie przypominały one, że robią oni to gorzej od kobiet
(choć to święta prawda).
Mężczyzna bowiem, przypomina pisarka, tak już ma.
„Mogę sobie bez problemu wyobrazić, że są mężczyźni, którzy
zajmują się w domu wszystkim, nieco trudniej mi uwierzyć, że robią to z
przyjemnością, z radością przyglądając się błyszczącemu,
uporządkowanemu i uroczemu salonowi, upiększonemu kwiatami i zapaloną
świecą, chyba, że mają jakieś zaburzenia (żebyśmy się zrozumieli: jeśli
samotny mężczyzna nie ma w domu psującego się jedzenia, robię się
podejrzliwa).
Mężczyźni, których znam, zostawieni sami sobie, żyliby jak
zwierzęta. By tylko nie musieć prasować, używaliby prześcieradeł z
papieru, takich jak te w szpitalach” - podkreśla.
Mocno brzmią też wskazówki
Miriano odnoszące się do miłości. Ona jasno wskazuje, że miłość nie ma
nic wspólnego z zakochaniem, czy odnalezieniem odpowiedniej osoby. Nikt
odpowiedni nie istnieje. A dokładniej: osobą dla nas odpowiednią,
stworzoną jest ta, z którą zawarliśmy małżeństwo.
Bóg przez łaskę sakramentu daje nam siłę, by trwać właśnie w tym
związku, a naszym zadaniem jest dać wolę i zaangażowanie, by był on jak
najlepszy.
Przekonanie, że gdzieś na świecie istnieje idealny partner jest
gigantyczną głupotą, która niestety – promowana na dziesiątki różnych
sposobów – stała się fundamentem naszego myślenia o małżeństwie i
trwałości, a dokładniej usprawiedliwieniem dla zdrady i niewierności.
Ten gigantyczny fałsz powinien zaś być zastąpiony świadomością,
że nasze ludzkie tak, wypowiedziane przed Bogiem daje siłę małżeństwu.
Nie będę cytował więcej. Tyle wystarczy, by pokazać smak tej znakomitej
książki. I zrozumieć, że trzeba ją przeczytać.
Na pohybel feministkom, które w Hiszpanii domagają się jej
przemielenia, i na pohybel rozmaitym politycznie poprawnym liberałom,
którzy promując pseudorówność prowadzą nas wszystkich ku zagładzie i
sprawiają, że ani mężczyźni ani kobiety nie są zdolni do szczęścia.
Literatura:
C. Miriano: "Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet". Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013.
C. Miriano: "Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć. Prawdziwi mężczyźni
dla nieustraszonych kobiet". Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013.
Feministki demaskują ideologię gender - Ksiądz Marek Dziewiecki dla Fronda.pl
Jeśli
feministki dziwią się, że Kościół promuje równość kobiet i mężczyzn, to
znaczy, że według nich równość płci oznacza pozbawienie kobiet i
mężczyzn tożsamości płciowej i promocję wyuzdania.
Przedstawicielki
Fundacji Feminoteka dokonały swoich obliczeń co do wysokości dotacji
unijnych, jakie według nich Kościół Katolicki otrzymał na projekty,
które powinny wspierać równość płci. Zażądały też, by Najwyższa Izba
Kontroli sprawdziła, czy dotacje zostały wydane przez Kościół zgodnie z
zaleceniami Unii Europejskiej. Wanda Nowicka, która jest
wicemarszałkiem sejmu - potwierdzała, że parlamentarzyści złożą wniosek
do NIK o skontrolowanie tych wydatków.
Trudno
ukryć, że zdziwienie lewackich feministek budzi zdziwienie, bo przecież
od wieków to właśnie Kościół katolicki jest tą instytucją, która w
sposób najbardziej konsekwentny realizuje zasadę równości płci.
Kościół
kieruje się tu wskazaniami Jezusa, który jednoznacznie wyjaśniał, że
kobiety i mężczyźni mają tę samą godność i te same prawa. Jezus
stanowczo bronił kobiet przed mężczyznami, którzy nie umieją kochać i
którzy krzywdzą kobiety. Niektórym z takich kobiet uratował życie.
Chrystus wyjaśnia, że kobieta powinna być dla mężczyzny aż tak cenna,
że dla niej opuści on ojca i matkę i zwiąże się z nią miłością wierną i
nieodwołalną – na dobre i złe – aż do śmierci.
Kościół potwierdza, że
kobietę i mężczyznę obowiązują identyczne normy moralne, że ona i on
mają jednakowy sens życia i że los ludzkości zależy najbardziej od
tego, czy kobieta i mężczyzna odnoszą się do siebie z miłością, czy
wzajemnie siebie chronią i czy budują trwałe małżeństwa oraz szczęśliwe
rodziny.
Zdziwienie
feministek, że Kościół realizuje programy równościowe, może być
racjonalne jedynie przy założeniu, że feministkom wcale nie chodzi o
promowanie równości płci, lecz o likwidację płci człowieka, czyli
faktu, że dany człowiek istnieje na sposób kobiety lub na sposób
mężczyzny. Marksizm chciał zrównania obywateli przez uczynienie
wszystkich proletariatem.
Feministki chcą zrównania kobiet i mężczyzn
przez uczynienie wszystkich bezpłciowymi i bezpłodnymi erotomanami.
Jeśli feministki uważają, że promocja równości płci oznacza likwidację
tożsamości płciowej kobiet i mężczyzn, że dla przedszkolaków nie jest
ważna ich płeć, lecz jedynie to, by nauczyły się masturbacji, lub jeśli
feministki uważają, że równość płci oznacza promocję antykoncepcji,
aborcji, związków homoseksualnych czy wyuzdania seksualnego, to
rzeczywiście mogą być pewne, że Kościół „źle” wydaje pieniądze,
przeznaczone na promocję równości płci.
**************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
Z CZASOPISMA
"NASZ DZIENNIK" ...
Nie ustąpimy genderystom - Rozmowa z ks. dr hab. Dariuszem Oko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie
Genderyści
lubią działać w ukryciu, po cichu, jak mafia. Chcą przeprowadzić swoją
rewolucję odgórnie, poprzez przejęcie ośrodków władzy i mediów. Żerują
na niewiedzy obywateli, aby obejść procedury demokratyczne i siłowo
narzucić swoją ideologię. Demokratycznie społeczeństwo świadome założeń
gender nie zaakceptowałoby tych absurdów, podobnie jak nie akceptuje
homoadopcji. Ujawnianie ich sposobów działania utrudnia je, stąd
gwałtowność oraz brutalność ich ataków.
http://naszdziennik.pl/mysl/63829,nie-ustapimy-genderystom.html
Z ks. dr. hab. Dariuszem Oko, kierownikiem Katedry Filozofii Poznania
Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w
Krakowie, rozmawia Małgorzata Pabis
Księże Profesorze, biskupi polscy w
liście na Niedzielę Świętej Rodziny jasno informują o zagrożeniach
wypływających z ideologii gender. Tymczasem jeden z blogerów „Tygodnika
Powszechnego” nawoływał, by tego listu nie czytać. Co o tym sądzić?
– Na podstawie licznych publikacji „Tygodnika Powszechnego” można
uznać, że jego redakcja zdecydowanie odrzuca nauczanie Kościoła na
temat ideologii gender, w tym także na temat homoideologii (czyli jej
istotnej części) – podobnie jak czyni to od lat w kwestii etyki
małżeńskiej. Widać to szczególnie teraz, kiedy „Tygodnik” tak otwarcie
nawołuje do buntu przeciw całemu Episkopatowi i Ojcu Świętemu. A
genderyści są jak marksiści, podobnie nienawidzą chrześcijaństwa i
podobnie zmierzają do zniszczenia Kościoła, chcą wsadzać chrześcijan do
więzień nawet za jedno zdanie krytyki ich ideologii. Nieprzypadkowo
przecież osoby, które znane są w Polsce z największej nienawiści do
Kościoła, są też najbardziej zdecydowanymi zwolennikami gender. Zatem
wspieranie ich działań jest oczywistym zaprzaństwem, zachowaniem
judaszowo-kainowym. Skoro jednak sam ks. Boniecki, redaktor
„Tygodnika”, tak dobrze czuje się w towarzystwie satanisty „Nergala”
albo ks. prof. Michała Czajkowskiego, który przez 20 lat współpracował
z SB, wydając jej ludzi Kościoła, to trzeba się liczyć z tym, że trudno
o niegodziwość, której jego redakcja nie byłaby gotowa się dopuścić w
swojej nieustannej walce z nauczaniem Kościoła. Przyłączanie się do
takich działań jest niedopuszczalne, jest oczywistą zdradą,
samobójstwem duchowym. Trzeba się tego szczególnie strzec, bo działanie
Judasza często przynosi jeszcze gorsze skutki niż otwartego wroga.
Jak Ksiądz odniesie się do informacji
Fundacji Feminoteki, która wyliczyła, jakoby Kościół wziął 61,5 mln
złotych dotacji unijnych na projekty, które powinny wspierać gender.
Feministki zażądały, by NIK sprawdziła, czy pieniądze zostały wydane
zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej…
– To kolejny absurd genderystów, to tak, jakby Kościół miał sam siebie
ateizować. Unia Europejska nie ma prawa nikogo zmuszać do przyjmowania
ideologii gender, podobnie jak sowiecka Moskwa nie miała prawa nikogo
zmuszać do przyjęcia komunizmu. To tak, jakby żydowskie dzieci zmuszać
do przejścia na islam, to byłby niesamowity antysemityzm, straszna
pogarda dla Izraela. Czymś podobnym jest zmuszanie chrześcijan do
konwersji na ateistyczną ideologię gender. To jest niesłychana pogarda
dla godności człowieka, dla jego sumienia i całej duchowości. Jest to
ciężkie przestępstwo, za które musi odpowiedzieć każdy, kto się go
dopuszcza. W żadnym wypadku nie wolno ustępować genderateistom, dla
których bożkiem stał się seks, którzy redukują człowieka do biologii i
fizjologii, którzy widzą w nim przede wszystkim jego zwierzęcość, a nie
duchowość, i jeszcze usiłują deprawować dzieci. W ich obronie trzeba
być gotowym poświęcić bardzo wiele.
Tymczasem głosy w obronie gender
padły też z ust polityków Twojego Ruchu, którzy napisali, że zwalczanie
tej ideologii to zasłona dymna na przypadki pedofilii w Kościele. Czy
to nie kolejny absurd?
– Według bolszewików, „naukowy komunizm” był najwyższym osiągnięciem
ludzkości, najdoskonalszym dziełem ludzkiego intelektu. Logiczne więc
było, że każdy, kto go zakwestionował, był natychmiast mordowany albo
zsyłany do łagru. Równocześnie bolszewicy negowali istnienie
archipelagu Gułag, w którym uśmiercono dziesiątki milionów osób. Wobec
tej skali zbrodni Katyń był dla nich tylko drobiazgiem, wymigiwali się
od odpowiedzialności za te zbrodnie. A więc twierdzić, że nie ma
ideologii gender, to tak jakby mówić, że nie było ideologii
komunistycznej, tylko czysta, niepodważalna nauka socjalna, która nie
wiadomo dlaczego straciła uznanie. Przecież mamy mnóstwo dokumentów ONZ
i Unii Europejskiej, które są stworzone według zasad ideologii gender i
nakazują ją bezwzględnie narzucać. Jak więc można twierdzić, że gender
nie jest ideologią, narzędziem politycznym do przeprowadzenia globalnej
rewolucji i deprawacji seksualnej?
Dlaczego więc genderystom tak przeszkadza krytyka Kościoła?
– Genderyści lubią działać w ukryciu, po cichu, jak mafia. Chcą
przeprowadzić swoją rewolucję odgórnie, poprzez przejęcie ośrodków
władzy i mediów. Żerują na niewiedzy obywateli, aby obejść procedury
demokratyczne i siłowo narzucić swoją ideologię. Demokratycznie
społeczeństwo świadome założeń gender nie zaakceptowałoby tych
absurdów, podobnie jak nie akceptuje homoadopcji. Ujawnianie ich
sposobów działania utrudnia je, stąd gwałtowność oraz brutalność ich
ataków.
Co zrobić, by obudzić polskich rodziców, by byli bardziej czujni wobec prób deprawacji dzieci?
– Dociera do mnie coraz więcej sygnałów z całej Polski, że rodzice
zaczynają się budzić, powstaje ogólnopolska koalicja obrony przed
szaleństwem gender. Rodziców pobudza się do działania najlepiej poprzez
informację, jakim śmiertelnym zagrożeniem dla ich dzieci są genderowi
seksdeprawatorzy, i temu też najlepiej służy wspaniały list Episkopatu.
Odgrywa on niezastąpioną rolę, ale trzeba kontynuować edukację według
jego wytycznych. Doskonale powinno jej służyć studiowanie jego dłuższej
wersji przeznaczonej do pracy duszpasterskiej oraz innych materiałów
krytycznych wobec gender. Ale potem trzeba przejść do zaangażowania w
rady rodzicielskie szkół i przedszkoli, aby pilnować, czy nie usiłuje
się tam realizować programu gender wbrew woli rodziców, co jest
sprzeczne z Konstytucją. Trzeba też angażować się w pracę samorządów
lokalnych i politykę krajową, by nie dopuścić do powstania w naszym
kraju genderowej dyktatury. W nadchodzących kolejnych wyborach trzeba
sprawdzać polityków, czy przypadkiem nie chcą popierać tej ateistycznej
ideologii. Praca wychowawcza rodziny i Kościoła jest jak hodowanie
pięknych kwiatów w ogrodzie, natomiast ideologia gender jest jak
szambo, które ten ogród może zalać i zniszczyć. Trzeba zrobić wszystko,
by obronić przed tym dzieci, by do tego nie dopuścić.
Nie możemy sobie pozwolić na
milczenie, na bycie „lukrowanymi” katolikami. Odnosząc się do ataku
medialnego przypuszczonego na ks. abp. Hosera czy ks. abp. Michalika po
ich wypowiedziach na temat gender, można by sądzić, że genderyści nawet
z biskupów chcieliby zrobić „lukrowanych” katolików…
– Dominujące lewackie media pouczają Episkopat, podobnie jak Bierut czy
Gomułka pouczali kardynała Wyszyńskiego czy Wojtyłę. To oni chcą
decydować, jakimi mamy być chrześcijanami. Oczywiście najlepiej takimi,
którzy w bojaźni niewolniczo im się podporządkują. Ale to tak, jakby
Piłat, Sanhedryn czy Judasz dyktowali apostołom, co mają mówić i
czynić. Tacy krytycy Kościoła byliby zadowoleni dopiero wtedy, gdyby
Papież ogłosił, że Boga nie ma, a aborcja, rozwody i homoseksualizm to
największe zasługi, za które idzie się prosto do Nieba. Ulegać takim
krytykom to tak, jakby Jezus ulegał zakłamaniu faryzeuszy. Tymczasem
Jezus przez cały czas swojej publicznej działalności prowadził duchową
walkę o prawdę z faryzeuszami i innymi zakłamańcami, którzy od początku
chcieli go zamordować. Mówił do nich: „groby pobielane”, „plemię
żmijowe”, „mordercy proroków”. Podobnie my musimy dzisiaj bronić siebie
i dzieci przed współczesnymi wielkimi faryzeuszami i zakłamańcami. To
należy do istoty naśladowania Jezusa. I chwała księżom biskupom,
współczesnym apostołom, że tak właśnie czynią.
Dziękuję za rozmowę.
Gender jak marksizm. Autor: Prof. Mieczyslaw Ryba
Biskupi
niezwykle trafnie dostrzegają propagandę genderowską obecną
we współczesnych filmach, teatrze, w programach szkolnych. Jest zatem
tutaj ukazana potężna wojna kulturowa, która trwać może jeszcze
dziesięciolecia. Niezwykle ważny jest też apel do rodziców,
aby z wielkim zaangażowaniem bronili dzieci przed niebezpieczeństwem
demoralizacji.
http://naszdziennik.pl/wp/63799,gender-jak-marksizm.html
List Konferencji Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny
przejdzie z pewnością do historii jako jeden z najważniejszych
dokumentów w najnowszych dziejach naszej Ojczyzny. Podejmuje on bowiem
bodaj najbardziej kluczową problematykę, jaka dotyczy życia społecznego
tu i teraz.
Walka o rodzinę należy wszak do najważniejszych, jeśli mówimy o być
albo nie być całej naszej cywilizacji. Kreowanie ideologii gender,
osadzającej się na neomarksistowskiej rewolucji kulturowej, to
zagrożenie wręcz śmiertelne dla życia rodziny i narodu. Brak
ostrzeżenia narodu przed tym zagrożeniem byłby niewyobrażalnym wręcz
zaniedbaniem.
Mutacja marksizmu
We wspomnianym liście czytamy: „Chrześcijańska wizja objawia
najgłębszy, wewnętrzny sens małżeństwa i rodziny. Odrzucanie tej wizji
prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin i do klęski człowieka. Jak
pokazuje historia ludzkości, lekceważenie Stwórcy jest zawsze
niebezpieczne i zagraża szczęśliwej przyszłości człowieka i świata.
Nieliczenie się z wolą Boga w rodzinie prowadzi do osłabienia więzi jej
członków, do powstawania przeróżnych patologii w domach, do plagi
rozwodów, do tak zwanych ’luźnych’ czy ’wolnych’ związków
praktykowanych już od młodości, często za zgodą czy przy milczącej
akceptacji rodziców.
Powoduje też brak otwarcia się małżonków na dar życia, czego owocem są
negatywne demograficzne skutki. Z niepokojem obserwujemy coraz większe
przyzwolenie społeczne na te zjawiska”. Dalej biskupi wprost pokazują
marksistowskie i neomarksistowskie korzenie ideologii gender,
wpisującej się w rewolucję kulturalną roku 1968. Jednoznacznie
demaskują również ataki na rodzinę idące z różnych instytucji
międzynarodowych.
Niebezpieczne treści zawiera konwencja Rady Europy przeciwko przemocy
wobec kobiet (promuje „niestereotypowe role seksualne”, namawia do
promowania homoseksualizmu i transseksualizmu), potężny niepokój
biskupów budzą standardy Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące
edukacji seksualnej dzieci. Biskupi niezwykle trafnie dostrzegają
propagandę genderowską obecną we współczesnych filmach, teatrze, w
programach szkolnych. Jest zatem tutaj ukazana potężna wojna kulturowa,
która trwać może jeszcze dziesięciolecia. Niezwykle ważny jest też apel
do rodziców, aby z wielkim zaangażowaniem bronili dzieci przed
niebezpieczeństwem demoralizacji.
Równie ważne jest wezwanie skierowane do ludzi Kościoła. Czytamy:
„Zwracamy się zatem z gorącym apelem do przedstawicieli ruchów
religijnych i stowarzyszeń kościelnych, aby odważnie podejmowali
działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i
rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja
środowisk wychowawczych. Trzeba koniecznie uświadamiać rodzicom,
nauczycielom, osobom odpowiedzialnym za kształt polskiej szkoły, jak
wielkie zagrożenie idzie wraz z ideologią gender. Trzeba to czynić tym
bardziej, że niejednokrotnie nie mówi się rodzicom wprost o tym, że ta
ideologia jest wprowadzana do danej placówki oświatowej, a związane z
nią treści ’ubiera się’ w pozornie niegroźne i interesujące metody i
formy, np. zabawy.
Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację, aby
nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk
dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego
wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy
instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej
wizji człowieka”. Polscy biskupi zatem jako troskliwi duszpasterze w
sposób niezwykle konkretny pokazują zagrożenia kulturowe (duchowe),
wskazując też na środki i metody obrony.
Propagandowa akcja
W moim przekonaniu, omawiany dokument ma wymiar historyczny. Określa
bowiem strategię Kościoła w zmaganiach kulturowych, które trwają już
bardzo długo i ciągnąć się mogą przez wiele lat. Brak jednoznaczności w
tej kwestii mógłby sprowadzić wiernych na manowce bierności lub do
tworzenia nowej teologii wyzwolenia, czyli fałszywej próby łączenia
neomarksistowskiej rewolucji genderowskiej z Ewangelią, tak jak to
miało miejsce w przypadku marksizmu klasycznego (zob. teologia
wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej).
Taką nową teologię wyzwolenia stara się zafundować Polakom „Gazeta
Wyborcza”. W sobotnio-niedzielnym wydaniu (21-22 grudnia 2013) na
pierwszej stronie prezentuje zdjęcie Papieża Franciszka jako zapowiedź
przedruku wywiadu z Ojcem Świętym. Zaraz pod zdjęciem zaś umieszczono
wielki tytuł artykułu „Wiara, nadzieja, gender” autorstwa Aleksandry
Klich. Sugestia jest oczywista – chodzi o przerobienie chrześcijańskiej
triady wiary, nadziei i miłości na nową modłę.
W treści artykułu znajdujemy zaś sugestię przeciwstawienia najnowszego
listu biskupów polskich nauczaniu obecnego Papieża. Franciszek jako
Papież, który wzywa, by „nie bać się czułości”, i konserwatywni polscy
biskupi, którzy wydali wojnę gender. „Pewnie ubędzie katolików – pisze
autorka artykułu – wyniośli biskupi może znikną zupełnie. Ale to nie
tłum wiernych, złoto, kadzidło, straszenie piekłem za prezerwatywy czy
gender są sensem wiary. Więcej, bywają jej zaprzeczeniem – jak
wczorajszy list pasterski na Święto Rodziny, w którym polscy biskupi
rzucają gromy na gender, że jest marksistowski i niszczy rodzinę. Żeby
pisać takie rzeczy o gender – równych prawach dla kobiet i mężczyzn –
trzeba albo nie rozumieć, o co w tym chodzi, albo mieć złą wolę. Czy
biskupi chcą odwrócić uwagę od przypadków pedofilii, a może wyruszyć na
kolejną wojnę ze współczesnym światem?” (Aleksandra Klich, Wiara,
nadzieja, gender, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 grudnia 2013, s. 1).
Skala manipulacji, jaką posługują się autorzy „Wyborczej”, przechodzi
wszelkie pojęcie, najbardziej zaś przypomina słynne akcje propagandowe
obecne w prasie komunistycznej w dobie PRL. Próba przeciwstawienia
listu biskupów nauczaniu Papieża to prawdziwe kuriozum. Kryje się
bowiem za tym sugestia, że Stolica Apostolska nie widzi zagrożenia w
seksualizacji dzieci, że zgadza się z tezą, że płeć jest kwestią
uwarunkowań kulturowych, a nie wynika z porządku natury.
Zatem uśmiechnięty Papież Franciszek przeciwstawiany jest smutnym
biskupom polskim idącym na krucjatę przeciwko ideologii gender.
Oczywiście autorka artykułu nie jest w stanie wykazać błędu w
rozumowaniu Konferencji Episkopatu (wszak ideologia gender stoi w
całkowitej sprzeczności z nauczaniem Kościoła i biskupi mieli obowiązek
wypowiedzieć się w tej kwestii). Sugeruje ona, że biskupi chcieli być
może odwrócić w ten sposób uwagę od przypadków pedofilii w Kościele. I
tutaj doskonale wychodzi po raz kolejny, skąd wziął się tak zawzięty
atak dotyczący tzw. pedofilii w Kościele.
Wojna z Kościołem
Jak już niejednokrotnie pisałem, propagandystom rewolucji kulturalnej
chodziło nade wszystko o to, aby zamknąć usta Kościołowi właśnie w
sytuacji wprowadzania gender do polskiego życia publicznego. Mamy tu
wszak do czynienia niemalże z goebbelsowskim twierdzeniem, że
„zdemoralizowane (pedofilskie) duchowieństwo” nie ma prawa krytykować
ideologów nowej lewicy pragnących stworzyć utopijne „społeczeństwo
bezpłciowe”.
To zatem nie przypadek, że uderzono w najbardziej znaczące postaci
Episkopatu Polski, które w sposób pogłębiony podejmują kwestię
współczesnych problemów społecznych, w tym ideologii gender (np. ks.
abp Henryk Hoser, ks. abp Józef Michalik i inni). Magdalena Środa,
ponownie podnosząc problem pedofilii, w ten sposób wypowiada się na
łamach „Gazety Wyborczej”: „Kościół idzie linią, którą obrał.
Powtarzając tezy propagandowe, spuszcza zasłonę dymną na problem
pedofilii. Ale to dowód na ogromną ignorancję hierarchów, zamkniętych
na współczesną humanistykę. Ten list to sączenie nienawiści. Liczy się
doraźny efekt, czyli wzbudzanie lęków” (Tomasz Cylka, Gender –
oficjalny wróg Kościoła, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 grudnia 2013, s. 4).
Czyż tekst ten nie przypomina nam retoryki z czasów komunizmu, kiedy to
propagandyści wmawiali nieustannie biskupom szerzenie nienawiści
względem nowego ustroju?
Rewolucjonistów zabolał fakt przenikliwości tez zawartych w liście
duszpasterskim Episkopatu. Wykazanie marksistowskich korzeni rewolucji
kulturowej, w tym ideologii gender, to wszak uderzenie w samo serce
rozwijającej się propagandy rewolucyjnej. Ponieważ przytłaczająca
większość polskich rodziców jest zdecydowanie przeciwna nowej utopii i
zrobi wszystko, by chronić własne dzieci przed demoralizacją, słowa
biskupów absolutnie trafiają na podatny grunt w Narodzie Polskim.
Propagandyści Nowej Lewicy starają się zatem zastosować nową metodę: na
sposób sztuczny przeciwstawić nauczanie biskupów nauczaniu Papieża.
Żeby to zrozumieć, wystarczy sobie przypomnieć niedawny list, który
wysłała Magdalena Środa do Papieża Franciszka, żaląc się na polski
Kościół, który nie rozumie problemów współczesnego człowieka i w sposób
nieuprawniony atakuje ideologię gender, organizując bezprecedensową,
jej zdaniem, „akcję nienawiści”, która jest sprzeczna z tym, co głosi
Papież. Rzecz jest tak niewiarygodna i absurdalna, że trudno ją ze
spokojem komentować. Jednakże wszystko to dzieje się na naszych oczach.
Oczywiście całe działanie jest nakierowane na wywołanie zamętu w
sumieniach i opiniach zwykłych ludzi, którzy, korzystając z mediów, nie
mają czasu, by dojść do prawdy.
Forpoczta rewolucji
Na koniec warto jeszcze raz sięgnąć do omawianego numeru „Gazety
Wyborczej”. Jej redaktorzy nie tylko biadolą nad listem Episkopatu w
sprawie gender. Alarmują też, że w Hiszpanii dokonuje się
„antyaborcyjna rewolucja”. „Prawicowy rząd Hiszpanii cofa prawodawstwo
o 30 lat. Chce zastąpić liberalną ustawę antyaborcyjną restrykcyjnymi
przepisami podobnymi do tych, które obowiązują w Polsce” (Maciej
Stasiński, Antyaborcyjna rewolucja w Hiszpanii, „Gazeta Wyborcza”,
21-22 grudnia 2013, s. 10).
Dzisiaj chyba nikogo nie powinny dziwić ideologiczne ataki „Gazety
Wyborczej” i mediów pokrewnych na Kościół i moralność chrześcijańską.
Po prostu media te są forpocztą neomarksistowskiej rewolucji
kulturowej. Dziwić może tylko postawa niektórych środowisk
chrześcijańskich wciąż uważających, że najważniejszym zadaniem
chrześcijan jest nieustanny dialog z neomarksistami, oparty bardzo
często na rezygnacji z bezkompromisowego głoszenia prawdy.
Pouczę premiera o gender
Będę pana premiera co rusz publicznie informować, w co brnie, że 3-,
4-letnie dzieci są bezbronne wobec bestialskiego ataku tej ideologii.
Wszędzie, gdzie mogę, będę też rozpropagowywać książkę Marguerite A.
Peeters „Gender – światowa norma polityczna i kulturowa”. Bo otworzyła
mi oczy. Książka pokazuje, skąd ta ideologia się wzięła, jak działa i w
jaki sposób można jej się przeciwstawiać.
http://naszdziennik.pl/wp/64551,poucze-premiera-o-gender.html
Gender to nie nauka
W PRL na uczelniach jako jedyna i niepodważalna była wykładana
filozofia marksistowska i pedagogika socjalistyczna, a czołowymi
autorytetami naukowymi byli m.in. Marks, Engels, Lenin itd. Dzisiaj to
już na szczęście wspomnienie ideologii, która kreowała się na teorię
naukową. Ale tendencje pozostają te same – ideologie chcą ubierać się w
szaty naukowe, aby w sposób metodyczny zatruwać umysły i serca ludzkie.
http://naszdziennik.pl/wp/64556,gender-to-nie-nauka.html
Najazd Hunów. Autor: Beata Falkowska
Stara się sprawiać wrażenie dystyngowanego, wysublimowanego konesera
sztuki, ale jego styl kierowania ministerstwem kultury predestynuje go
raczej do zastępu sprawnych politruków, propagujących za publiczne
pieniądze zdobycze postmodernistycznej antykultury. – Według mnie, to,
co robi minister Bogdan Zdrojewski, to sabotaż kulturowy. Nie jest to
przesadne stwierdzenie, skoro nie przeszkadza mu niszczenie teatrów
narodowych, oper, galerii i muzeów poprzez oddanie kierownictwa tych
instytucji w ręce pseudoartystów pokroju pana Klaty – mówi aktorka
Barbara Dobrzyńska. Zdrojewski, niczym współczesny Attyla – symbol
barbarzyńców niszczących z furią chrześcijańskie Cesarstwo Rzymskie,
dokonuje destrukcji polskiej kultury, zostawiając za sobą gruzy i
zgliszcza.
Promocja tandety
Ostatnia afera z przedstawieniem „Do Damaszku” w Teatrze Starym w
Krakowie, ostentacyjnie oprotestowanym przez publiczność, i słowa
poparcia Zdrojewskiego dla Jana Klaty, dyrektora teatru, wpisują się w
politykę konsekwentnie realizowaną przez resort, która sprowadza się do
promocji najbardziej wulgarnej tandety, byleby była dość antykatolicka
i antynarodowa.
Jak zawsze w podobnych sytuacjach po skandalu w Teatrze Starym pojawiło
się pustosłowie o wolności sztuki i pluralizmie. – Będę bronił
różnorodności artystycznej i praw artystów do tworzenia. W żadnym
wypadku nie chciałbym, aby cenzura wróciła – stwierdził Bogdan
Zdrojewski po spektaklu. Wyłuszczał, że teatr jest miejscem o wielu
obliczach i powinien prezentować różne rodzaje estetyki, a
zróżnicowanej publiczności należy się zróżnicowany repertuar. „Idąc do
teatru, chcemy zobaczyć sztukę. Jak będziemy chcieli zobaczyć seks, to
pójdziemy do klubu pornograficznego (…)” – skomentował wywody ministra
jeden z internautów. Nic dodać, nic ująć.
Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny, zastanawia się, czy
promowanie w kulturze ideologii gender, rozmaitych dewiacji
homoseksualnych i kazirodczych zgodne jest z osobistym gustem ministra.
– Pytam, bo takie właśnie przedsięwzięcia finansuje. Że dla przykładu
wymienię tylko obrzydliwy, obsceniczny, promujący homoseksualizm
spektakl „Lubiewo” w Teatrze Nowym w Krakowie (to teatr prywatny, ale
współfinansowany przez ministra), antynarodową działalność Starego
Teatru w Krakowie czy finansowanie sztuki „Popiełuszko” Małgorzaty
Sikorskiej-Miszczuk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, gdzie winę za
męczeńską śmierć kapłana właściwie przerzuca się na hierarchów
Kościoła, a esbeków traktuje się lekko i zabawowo – stwierdza
Stankiewicz-Podhorecka. Barbara Dobrzyńska dodaje, że skoro Zdrojewski
jest takim wielbicielem pseudoartystów, niech salonem „sztuki
nowoczesnej” uczyni swoje własne mieszkanie. – Niech nie zapełnia za
nasze pieniądze państwowych galerii antysztuką i szmirą. Aby wytwory
różnych Nieznalskich nie bulwersowały i nie straszyły nas i
nieszczęsnej polskiej młodzieży, proponuję, żeby pan minister ozdabiał
nimi swój własny dom, skoro mu się tak bardzo podobają – punktuje
aktorka.
Profanacje, pieniądze i prokuratura
Na razie jednak to w Centrum Sztuki Współczesnej w szacownych murach
Zamku Ujazdowskiego, historycznej siedzibie książąt mazowieckich, trwa
w najlepsze festiwal perwersji i profanacji zwany „sztuką nowoczesną”.
Bluźnierczy film „Adoracja” profanujący krzyż wywołał falę protestów.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła dochodzenie w
sprawie obrazy uczuć religijnych. Poseł Anna Sobecka wysunęła żądanie,
by minister kultury odwołał dyrektora CSW Fabio Cavallucciego, i dała
początek społecznej akcji wzywającej ministra kultury do
zdymisjonowania Włocha. – Pan minister naraża dziedzictwo narodowe na
bezczeszczenie. Temu trzeba postawić tamę – podkreśla Barbara
Dobrzyńska.
Zdrojewski ma słabość do cudzoziemców. Reprezentantką kultury polskiej
na 54. Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wenecji (rok 2011) była
izraelska „artystka” Yael Bartana. Głównym motywem zaprezentowanej
filmowej trylogii jej autorstwa była działalność Ruchu Żydowskiego
Odrodzenia w Polsce, wymyślonego przez Bartanę tworu politycznego
domagającego się powrotu ponad trzech milionów Żydów do Polski.
Odtwórcą głównej roli w filmie był Sławomir Sierakowski z „Krytyki
Politycznej”. Moi rozmówcy podkreślają, że pieniądze na lewicowe
przedsięwzięcia płyną z resortu kultury szerokim strumieniem, a
jednocześnie np. Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” boryka się z
olbrzymimi kłopotami.
Jeśli o pieniądzach mowa, dodajmy, że ostatnie tygodnie przyniosły
także zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia
przestępstwa przez ministra kultury. Złożył je laureat Oscara Zbigniew
Rybczyński. Jego zdaniem, dyrektor Centrum Technologii Audiowizualnych
we Wrocławiu Robert Banasiak oraz Bogdan Zdrojewski nie dopełnili
obowiązków i nie powiadomili w odpowiednim czasie prokuratury o
finansowych nieprawidłowościach, do jakich miało dojść we wrocławskim
Centrum. To Rybczyński miał wykryć finansowe machlojki i zawiadomić o
tym Zdrojewskiego. Wkrótce potem został usunięty ze stanowiska. Dziś
głośno publicznie krytykuje działania ministra kultury.
Płynnie o pornografii i komunie
Kolejną instytucją kultury na poletku Zdrojewskiego wydatnie
wspierającą „nowoczesność” jest Polski Instytut Kultury Filmowej.
Najsilniejszy rezonans wywołała decyzja PISF o dofinansowaniu kwotą
miliona złotych perwersyjnego filmu Larsa von Triera „Antychryst”. A
oto jak Zdrojewski bronił decyzji PISF i samej produkcji w odpowiedzi
na poselskie zapytanie: „’Antychryst’ nie jest filmem pornograficznym
ani satanistycznym, ale jest to psychologiczny thriller, o ostrym
spojrzeniu na cielesność ludzkiej egzystencji w przyrodzie”.
Słowa iście godne człowieka, który otwarcie Kongresu Kultury Polskiej w
2011 roku powierzył specjaliście od „płynnej rzeczywistości” i
utrwalaczowi władzy ludowej w jednym, Zygmuntowi Baumanowi. Rok
wcześniej Bauman odebrał z rąk Zdrojewskiego medal Zasłużony Kulturze –
Gloria Artis. Jeszcze w tym roku po skandalu z wręczeniem Baumanowi
doktoratu honoris causa Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Zdrojewski bronił
tamtej decyzji i hołubił Baumana: „Kiedy wręczałem mu Gloria Artis,
okoliczności związane z jego życiorysem nie były znane, gdyby były,
proces podejmowania decyzji byłby inny. Pewnie miałbym istotną
wątpliwość, ale rozstrzygnąłbym ją na korzyść profesora. Ale trzeba
pamiętać, że Gloria Artis to odznaczenie za działalność na rzecz
kultury, a w przypadku Baumana jego dorobek w tej materii jest
gigantyczny i za to otrzymał to odznaczenie. Jego element w życiorysie
tego faktu akurat nie zmienia. Osoby dokonujące ocen życiorysów znanych
osób są potrzebne, ale niestety ze smutkiem stwierdzam, że większość
analiz dotyczących Zygmunta Baumana jest niezwykle powierzchownych”.
Ministra słabość do lewicy ma różne oblicza. Jednym z nich jest
polityka dotacji dla czasopism. Od lat jednym z największych jej
beneficjentów jest „Krytyka Polityczna”, a w gronie szczęśliwych
wybrańców resortu kultury dominują periodyki lewicowo-liberalne, jak
„Res Publica Nova” czy „Gdański Przegląd Polityczny”, pomijane zaś są
pisma konserwatywne.
Blokowanie muzeum
Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie rozwiąże się kwestia
sfinansowania budowy stałej siedziby Muzeum Historii Polski, dyrektor
placówki Robert Kostro nie wyklucza dymisji. Konkurs na projekt
przyszłego gmachu muzeum rozstrzygnięto w 2009 roku i od tamtego czasu
sprawa utknęła w martwym punkcie, a muzeum mieści się w tymczasowej
siedzibie, nijak mającej się do rangi instytucji.
Sytuacja wokół Muzeum Historii Polski jasno obrazuje wektory polityki
ministerstwa kultury i całego rządu. Na placówki o tradycyjnym
narodowym charakterze, niosące unikalny kapitał wychowawczy i
tożsamościowy, po prostu nie ma środków. Podobnie jak woli i serca.
Profil narodowego muzeum staje zapewne ością w gardle ministrom rządu
Donalda Tuska i samemu premierowi. Cała para i finanse idą za to w
budowę Muzeum Historii II Wojny Światowej w Gdańsku, które – jak
zapewnia i premier Tusk, i dyrektor placówki Paweł Machcewicz – na
pewno nie będzie poświęcone wyłącznie polskiej martyrologii i polskiemu
oporowi w czasie II wojny światowej. „Polskie doświadczenia muszą być
pokazane na tle innych narodów, na tle całej wojny, która była przecież
konfliktem globalnym, nie walczyliśmy w tej wojnie sami. Tylko w ten
sposób mamy szansę zaistnieć w światowej debacie historycznej, być
lepiej rozumiani, wpływać na świadomość historyczną innych” – zapewniał
Machcewicz. Dodajmy, że Zdrojewski oraz Hanna Gronkiewicz-Waltz zostali
wyróżnieni za „ich wybitne przywództwo w unikalnym partnerstwie
publiczno-prywatnym, które zaowocowało powstaniem Muzeum Historii Żydów
Polskich”.
– Z tych trzech placówek Muzeum Historii Polski traktowane jest
najgorzej. Działania resortu kultury wokół tego muzeum obrazują to, co
rząd Tuska robi z kwestią historii narodowej, poczynając od
drastycznego ograniczenia nauki historii w szkołach po faktyczne
zablokowanie Muzeum Historii Polski – mówi poseł Jan Dziedziczak z
sejmowej komisji kultury. – Projekt, który miał pokazywać Polakom, z
czego mogą być dumni, do czego mogą się odwoływać, z drugiej strony
przybliżać naszą historię obcokrajowcom odwiedzającym stolicę, został
całkowicie storpedowany. A klarowne przedstawienie swojej historii w
muzeach jest czymś naturalnym w stolicach europejskich. Szczególny
nacisk na ten cel widać w polityce Berlina – dodaje.
Z podobnym murem obojętności jak Muzeum Historii Polski spotyka się
koncepcja budowy Muzeum Kresów Wschodnich. – Jest to inicjatywa
wyrażana co najmniej od 10 lat, jak do tej pory nie znalazła
zrozumienia u władz. Mamy prywatne przedsięwzięcia, jak podwarszawskie
Muzeum Lwowa i Kresów Wschodnich w Kuklówce. Są to jednak
przedsięwzięcia niewyczerpujące potrzeb, a przede wszystkim niewsparte
państwową opieką – komentuje Ewa Siemaszko, dokumentalista historii
Kresów. – Oczywiste jest, że z tamtych terenów wyrosła co najmniej
połowa naszej kultury. Zlekceważenie tego jest co najmniej dziwne. To
jest zubażanie nas o jakąś część tożsamości, odcinanie od korzeni i
zawężanie do Polski Centralnej – dodaje.
Zamiast promocji tego, co w naszej kulturze jest wartością, a poprzez
unikalny charakter może stanowić walor dla cudzoziemców, Zdrojewski
wybiera wydeptany szlak postmodernistycznego obrazoburstwa, w którym
wszelkie palmy pierwszeństwa już dawno zostały rozdane na Zachodzie. –
W okresie rozbiorów tylko wiara i dziedzictwo kulturowe ocaliło Polaków
przed rozmyciem się na płaszczyźnie Europy i świata. Dziś za
przyzwoleniem rządu to dziedzictwo jest niszczone. Ja się nie boję
ministra kultury, ja się boję kultury ministra kultury – podsumowuje
Barbara Dobrzyńska.
Marzenie staropolskie
Uczniom amputowano świadomość wielkiej spuścizny Pierwszej
Rzeczypospolitej. Jej literatura była żywa i niezasuszona. Jacek
Kowalski upomina się o autorów sarmackich w szkole.
http://naszdziennik.pl/wp/64532,marzenie-staropolskie.html
Paciorek
Odkrywamy zapomniane dobra naszego dziedzictwa kulturowego –
publikujemy tekst kolejnego wierszyka dla dzieci, którego do wczoraj
nie można było znaleźć w Google.
https://www.facebook.com/naszdziennik/posts/674094932643394
Antycywilizacja
Charakterystyczne, że brutalność kampanii przeciwko „listowi”
przypominała najgorsze wzorce z czasów komunistycznych. Wielu
Czytelników może to dziwić, przecież nastąpiła zmiana ustroju i
komunizm upadł. Jednak, jak widać, marksizm – ideologia, która
doprowadziła do wymordowania dziesiątek milionów ludzi – jest nadal
„żywa” pod postacią neomarksizmu i radykalnego feminizmu. Użyto niemal
tych samych argumentów i chwytów propagandowych.
http://naszdziennik.pl/wp/64248,antycywilizacja.html
Pojętni uczniowie Goebbelsa
Nie zarządził pomimo możliwości, jakimi dysponowało natenczas państwo
policyjne, fali represji. Zastosowano natomiast chwyt manipulacyjny
podnoszący domniemane rozpasanie seksualne, uwikłanie w homoseksualizm
i pedofilię duchownych katolickich.
Ze zdumieniem trzeba skonstatować, że socjallibertyńskie media kontynuują taktykę wytyczoną przez nazistowskich propagandystów.
http://naszdziennik.pl/wp/64297,pojetni-uczniowie-goebbelsa.html
Wspaniałe lekcje polskości
Dzisiaj mamy wolną Polskę, ale niemodne stały się pojęcia takie jak
Ojczyzna, honor, prawda, szlachetność, prawość i wierność. Dlatego
sięgam do Pana powieści, bo one właśnie uczą mnie szlachetności i
wierności. Są jak najmocniejsze ogniwa w łańcuchu pokoleń i budzą dumę
narodową. Dziękuję Panu za te wspaniałe lekcje polskości.
http://naszdziennik.pl/mysl/65316,wspaniale-lekcje-polskosci.html
Wspólnota narodowa
Ks. prof. Mieczysław A. Krąpiec:
Wspólność narodowego losu, akceptowanego i przeżywanego jako los w
dużej mierze osobisty, może być i bywa – ostatnio nawet bardzo
intensywnie – osłabiana przez świadome ruchy polityczne, dążące do
internacjonalizmu, do utworzenia nowego społeczeństwa proletariackiego,
gdzie wszystko ma się stać „obcym”, co nie jest związane z ideologią i
jej wyznacznikami.
http://naszdziennik.pl/wp/65297,wspolnota-narodowa.html
Gender łamie prawo
Próba forsowania genderowych programów w szkołach jest niezgodna z
ustawą oświatową oraz misją zawodu nauczyciela. Programy edukacyjne
oparte na ideologii gender są niezgodne z ustawą o systemie oświaty –
twierdzą prawnicy.
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/65287,gender-lamie-prawo.html
Trujący mit „wyzwolicielski”
„Zagubiona” w podręcznikach jest data 25 kwietnia 1943, kiedy to ZSRS
zerwał stosunki dyplomatyczne z Polską. Tymczasem jest ona kluczowa, by
zrozumieć dzieje Polski w czasie II wojny światowej. – Tylko jeśli
dobrze rozumiemy tę datę, to, co było później, układa się w logiczną
całość. A nie jesteśmy jej uczeni – tłumaczy dr Korkuć. Podobnie
nieznane jest uczniom nazwisko Władysława Raczkiewicza, prezydenta
Polski w latach 1939-1947, a przecież był on w tym okresie istotnym
ogniwem całego łańcucha o nazwie Polska.
http://naszdziennik.pl/wp/65647,trujacy-mit-wyzwolicielski.html
Feminizm deprawuje
Polacy stanowczo i powszechnie reagują na ataki na nasze dzieci i
rodzinę. Jednak opór będzie łamany, sprzeciw podmywany zachętą
finansową, ośmieszaniem, szantażem, groźbami i karami.
Polecamy artykuł z dzisiejszego Magazynu „Naszego Dziennika”.
http://naszdziennik.pl/wp/65665,feminizm-deprawuje.html
Skarb kobiecości
Magiczne słowo „postęp” sprawia, że rodzina, stanowiąca podstawę dobrze
zorganizowanych społeczeństw, upada wolno, ale nieuchronnie. Panoszy
się egoizm, wspólne życie jest nie do zniesienia, mnożą się rozwody. W
owym zamęcie, w klimacie nieustannej konfrontacji, zdrady i cynizmu
rośnie młode pokolenie…
Polecamy artykuł z dzisiejszego Magazynu „Naszego Dziennika”.
http://naszdziennik.pl/wp/65662,skarb-kobiecosci.html
Jak bronisz ducha Narodu
„Miasto września” i „miasto powstania” umiało walczyć o miłość, prawdę
i sprawiedliwość. Umiało się poświęcać i wyrzekać, umiało okazywać
sobie w walce wzajemny szacunek.
A współczesna Warszawa? Czy o tych cnotach nie zapomniała? Nasi bracia
i siostry umieli bronić każdej cegły! A wy, czy umiecie bronić tego, co
stanowi ducha Narodu? Czy umiecie bronić cegieł i kamieni węgielnych
budowania naszej kultury ojczystej i rodzimej, moralności
chrześcijańskiej i szlachetnej przeszłości Narodu? Czy za miskę
soczewicy, za kęs chleba i lęk o utratę posady nie sprzedajecie
potężnych i wspaniałych dóbr: ducha moralności chrześcijańskiej,
czystości i wierności życia rodzinnego, bez których Naród ostać się nie
może? (Ks. kard. Stefan Wyszyński)
http://naszdziennik.pl/wp/65653,jak-bronisz-ducha-narodu.html
Polscy męczennicy
Świadectwo najchlubniejsze, jakie nam z tego względu oddano, wyszło z
ust Papieża. Paweł V, rzecz dobrze znana, odpowiedział na prośbę posła
polskiego: „Czemu żądacie relikwii? Każda piędź waszej ziemi przesiąkła
krwią bohaterów poległych jak męczennicy w boju z niewiernymi, czyż nie
jest świętą relikwią?”. (Zygmunt Krasiński)
http://naszdziennik.pl/wp/65535,polscy-meczennicy.html
Państwo polskiego ducha na wygnaniu
Zbiory raperswilskie zrabował PRL, lecz emigranci nie rezygnowali. Pół
roku po opuszczeniu zamku odzyskali jeden pokój, dawni internowani
żołnierze zaczęli przysyłać dary, a ojciec Bocheński przytaszczył, jak
głosi przytaczana często anegdota, na własnych plecach fotel z
mieszkania Sienkiewicza.
http://naszdziennik.pl/wp/65511,panstwo-polskiego-ducha-na-wygnaniu.html
Testament Polski Walczącej
Z życiorysów ludzi współtworzących Radę Jedności Narodowej lub z nią
związanych można by spisać księgę polskiego patriotyzmu i poświęcenia.
Tu wymieniłem tylko kilka znanych nazwisk. Im wszystkim należy się
nasza pamięć i znajomość ich „Testamentu Polski Walczącej”, bo tak
naprawdę nie został do dziś wypełniony. I osobna lekcja historii w
szkołach.
http://naszdziennik.pl/wp/65385,testament-polski-walczacej.html
Przedszkola nie chcą gender
Dyrektorzy przedszkoli szerokim łukiem omijają tematykę gender.
Zainteresowanie realizacją programu „Równościowe przedszkole” mierzalne
jest w promilach.
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/65369,przedszkola-nie-chca-gender.html
Bezcenne dzieło – „Filozofia Historii” ks. prof. Czesława Bartnika
Ksiądz prof. Czesław Bartnik wpisuje się na listę w sumie nielicznych
współczesnych filozofów dziejów (takich jak Ch. Dawson czy F.
Koneczny), by zaproponować bardzo interesującą i w wielu punktach
oryginalną syntezę.
http://naszdziennik.pl/wp/65384,bezcenne-dzielo.html
Wspaniałe lekcje polskości. Autor Barbara Wachowicz
Środa, 15 stycznia 2014 (02:22)
W gimnazjalnych lekturach szkolnych są do wyboru trzy powieści
historyczne Henryka Sienkiewicza: „Krzyżacy”, „Quo vadis”, „Potop”.
Pozycje są oznaczone gwiazdką, czyli jedna z nich ma być wybrana
obowiązkowo. „W pustyni i w puszczy” znajduje się na liście lektur do
wyboru w szkole podstawowej. W lekturach dla licealistów – nie ma
żadnej książki Henryka Sienkiewicza!
Powiedział o autorze „Trylogii” Stefan Żeromski, że osiągnął on
„zrozumienie się pisarza z narodem, jak żaden z piszących na świecie”.
Górale nazwali Sienkiewicza „opiekunem narodu”. Swą olbrzymią sławę
międzynarodową wykorzystywał zawsze, by uderzać słowem jak szpadą w
obronie rodaków. Gdy nie mieliśmy rządu, armii, oręża – on był naszą
władzą, wojskiem i bronią. Do niego przychodzili chłopi, mówiąc: „Tyś
nas zrobił Polakami”. To on wystosował list do cesarza Niemiec w
obronie Polaków wyrzucanych ze swych siedzib, w obronie dzieci polskich
z Wrześni, które walczyły o prawo do modlitwy w języku ojczystym.
Sienkiewiczowska twórczość „dla (nie „ku” – to jakiś ciągle powtarzany
błąd) – pokrzepienia serc”, nie stroni od wytykania naszych potężnych
wad narodowych – prywaty, wiekuistego skłócenia! Ale niosła
jednocześnie ze sobą tak potężny ładunek wiary w moc odrodzenia, że
słusznie uznano autora „Trylogii” za – obok Piłsudskiego – twórcę
niepodległości!
Żołnierze Legionów, powstańcy Warszawy wybierali sobie pseudonimy,
wzorując się na bohaterach Sienkiewicza. Kiedy walczyłam o to, iżby
powstał film i serial o autorze „Trylogii”, do tygodnika „Film”
przyszło mnóstwo listów, a wśród nich i taki autorstwa Haliny
Miłkowskiej z Gryfic: „Czytaliśmy ’Potop’ podczas Powstania w piwnicy,
przy ogarku. Wpadła do nas grupka powstańców, jeden był ranny. Skupili
się koło nas i tak razem czerpaliśmy wiarę z Sienkiewiczowskich
stronic”. Dowódca powstańczego Batalionu Armii Krajowej „Łukasiński” –
major Olgierd Ostkiewicz-Rudnicki – nosił pseudonim „Sienkiewicz”!
Gdy wieńczono autora „Trylogii” pierwszą w historii literatury
słowiańskiej Nagrodą Nobla, wygłosił olśniewające przemówienie jako
obywatel państwa, które nie istnieje na mapie świata, lecz żyje.
Powiedział: „Zaszczyt ten cenny dla wszystkich, o ileż cenniejszym być
musi dla syna Polski! Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych
dowodów, że ona żyje! Głoszoną ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie
zwyciężać!”.
„Budzi narodową wspólnotę dusz”
„Dzieła Sienkiewicza znajdują się w tej chwili pod wszelkimi
długościami i szerokościami geograficznymi, od Paryża do Władywostoku,
od New Yorku do San Francisco, od Sztokholmu do Kapstadu, od Irkucka do
Melbourne” – pisał Bolesław Prus.
Stanisław Windakiewicz w swym „Odkryciu Włoch” pisze, że „ukazanie się
’Quo vadis’ to było już nie odkrycie, a zdobycie Włoch”. Gdy wnuczka
autora „Quo vadis” – Maria Sienkiewicz – meldowała się w rzymskim
hotelu, recepcjonista… ukląkł przed nią. W hotelu Belsoggiorno w San
Remo, gdzie zimą 1885 roku Sienkiewicz pisał „Potop”, jednocześnie
opiekując się ofiarnie swoją ukochaną chorą żoną, gdy opowiedziałam,
jak sławnego mieli gościa, zbiegła się cała obsługa wymieniająca na
wyścigi tytuły tłumaczeń Sienkiewicza.
Są dziesiątki dowodów jego olśniewającej popularności dosłownie na
całym świecie. W Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie znalazłam sonet
zaczynający się słowy: „Wszystkie, jak jeden nasze Stany, ogarnął
polski szał”. Podpisano: „Sienkiewiczowi – Kolumb”. Zachowała się
niezliczona liczba dokumentów potwierdzających, jak różnorodnych miał
czytelników. Znane są opowieści o kowbojach amerykańskich odmawiających
wyjścia do pracy, dopóki nie skończą czytanego rozdziału „Trylogii”.
Nie było w dziejach literatury światowej pisarza, którego czytaliby
prezydenci i pasterze. Prezydent USA Theodore Roosevelt powiedział:
„To, kim się stałem, zawdzięczam ’Trylogii’ Sienkiewicza”. A noblista
William Faulkner stwierdził: „Dla pokrzepienia serc – to dotyczy
każdego z nas”.
W stanie wojennym (1983) młodzież polska przyznała Sienkiewiczowi
nagrodę Orlego Pióra, a w ankiecie „Polityki” (1999), w której
wybierano największego pisarza polskiego dwudziestego stulecia, zajął
bezapelacyjnie pierwsze miejsce, „Trylogię” czytelnicy uznali za
„dzieło wszech czasów”.
„Panie Sienkiewiczu! Czarodzieju Najukochańszy!” – tak tytułują swój
list do autora „Trylogii” z roku 2000 uczennice liceum jego imienia z
legendarnej Wrześni – „Piszę do Pana z wielką tęsknotą w sercu, które
Pan zaczarował swymi opowieściami. Bo są takie książki cudowne, które
zawsze przebiją się przez mur agresywnej nowoczesności. To ’biblia
polskiego patriotyzmu’ – ’Trylogia’. Ona budzi narodową wspólnotę dusz.
Nie ma w naszym zachwycie nad męstwem husarii i w świętym oburzeniu nad
nikczemnością Radziwiłłów pragnienia słuchania historii Polski
wymyślonej, której nigdy nie było, opowieści o ludziach-herosach,
którzy nigdy nie istnieli. Pod Pana piórem oni żyją i walczą o Polskę.
Więc teraz, kiedy nic już nie wiadomo, co się dzieje w tej ’Polszcze’
naszej, trzeba nam wszystkim uciec do owych pól dalekich, trzeba
stanąć, nasłuchując tętentu wojsk, i przypomnieć sobie, że ’Ojczyźnie
nie można za wiele ofiarować’. Jak to uczynić – Pan wie najlepiej…”.
Z tegoż 2000 roku pochodzi list od ucznia Szkoły Podstawowej im.
Sienkiewicza w miejscowości Wąsosz, Grzesia Kryspina, który pisze: „’W
pustyni i w puszczy’ to najpiękniejsza książka o przyjaźni dzieci. A z
przyjaźnią nierozerwalnie związana jest odpowiedzialność za los
drugiego człowieka. Tak wielu ludzi o tym zapomina, zwłaszcza politycy,
którzy powinni czuć się odpowiedzialni za losy narodu. Henryk
Sienkiewicz czuł się za naród odpowiedzialny w epoce niewoli. My żyjemy
w wolnej i niepodległej Ojczyźnie. Ale czyż nie jest ona zniewolona
przez nasze wady narodowe? Sienkiewicz ukazuje zdradę Ojczyzny dla
własnych interesów. Czyż i dziś nie spotykamy takich Polaków. Potrzebna
jest nam prawdziwa przemiana serca taka jak u Kmicica. I takich
Kmiciców trzeba nam właśnie dzisiaj. A ja często, śledząc aktualne
wydarzenia z naszego kraju przedstawiane w telewizji, odnoszę wrażenie,
że mamy tylko Radziwiłłów. Nasz Patron dawał nadzieję, która tak bardzo
potrzebna jest nam i dzisiaj”.
„Zbudować Polskę, o której marzyłeś”
Miejsce szczególne i zaszczytne wśród młodzieży od lat biorącej udział
w konkursach, które ogłaszam, przygotowując ekspozycję o Henryku
Sienkiewiczu „Dla pokrzepienia serc” – zajmuje liceum imienia autora
„Trylogii” z Płońska, znakomita szkoła wpisana zasłużenie na Złotą
Listę Szkół Polskich. Przypomnijmy, że częścią Płońska jest dzisiaj
miejscowość Poświętne, w której dziewiętnastoletni Sienkiewicz pełnił
funkcję guwernera w ziemiańskim dworze.
Zacytujmy fragmenty listów pisanych przez licealistów płońskiej szkoły
sienkiewiczowskiej do patrona: „Drogi nasz polski Pisarzu! Mam
szesnaście lat. Urodziłem się w niepodległej Polsce. Ty nie miałeś
takiego szczęścia, bo urodziłeś się w niewoli i nie doczekałeś
wolności. Ale na Pana twórczości wychowały się pokolenia Polaków, Pana
powieści pisane dla pokrzepienia serc zrodziły tysiące bohaterów, dla
których słowo ’Ojczyzna’ było święte. W czasie okupacji młodzież miała
Pana książki, które rozświetlały ciemność, niosły nadzieję na
zwycięstwo i były kluczem dla lepszego świata, w którym zwyciężają
wiara, miłość, nadzieja, prawda, piękno i dobro. Dzisiaj mamy wolną
Polskę, ale niemodne stały się pojęcia takie jak Ojczyzna, honor,
prawda, szlachetność, prawość i wierność. Dlatego sięgam do Pana
powieści, bo one właśnie uczą mnie szlachetności i wierności. Są jak
najmocniejsze ogniwa w łańcuchu pokoleń i budzą dumę narodową. Dziękuję
Panu za te wspaniałe lekcje polskości. Jestem szczęśliwy, że kiedyś
zawitał Pan do mojej małej ojczyzny i na zawsze pozostanie Pan w
sercach i pamięci Płońszczan jako wielki Polak. W parku, który Pan
opisuje, jest aleja Oleńki, jest tam także głaz z napisem ’Dokąd
idziesz człowieku?’ przypominający ’Quo vadis?’. U nas w Płońsku
światełko w Sienkiewiczówce wciąż płonie” – Piotr Izydorczak.
„Pan pewnie pomyśli, co taki chłopiec jak ja, typowy dla XXI wieku, ma
do powiedzenia wielkiemu pisarzowi, nobliście? Ma i to wiele, chcę Panu
podziękować, że przełamał Pan moją niechęć do książek i zainteresował
historią Polski. Teraz jestem pod wrażeniem ’Krzyżaków’. Drżałem o losy
Zbyszka i Danusi, buntowałem się przeciw Krzyżakom, bolałem nad losem
Juranda ze Spychowa. W czasie bitwy słyszałem szczęk zbroi na polach
grunwaldzkich i szum sztandarów. Marzy mi się założenie klubu
sympatyków Zbyszka i Maćka z Bogdańca” – Piotr Jankowski.
„Drogi Panie Henryku, Wspaniały Patronie mej szkoły! Jestem owocem
pokolenia, za czasów którego mówi się o całkowitym zaniku wartości.
Jestem dzieckiem Polski, ale już nie tej walczącej ze znakiem kotwicy.
Teraz to kraj podziałów, afer i wzajemnych oskarżeń. Jestem częścią
narodu, który nie potrafi odnaleźć powodów do dumy. Tymczasem my,
uczniowie tej szkoły, przekraczamy progi z podniesioną głową. Twoje
dzieła przypominają nam, że Polska to nie tylko nieudolność polityków,
to wspaniali, wielcy ludzie, to historia pełna zwycięstw, to my. I to
my, młodzi, chcielibyśmy zbudować taką Polskę, o której marzyłeś i za
którą walczyłeś swym genialnym piórem” – Monika Lutomirska.
„Szanowny Panie Sienkiewiczu! Mam 18 lat. Po przeczytaniu pańskich
książek nasunęły mi się refleksje: co to jest patriotyzm? Co to znaczy
być Polakiem? Czy wystarczy tylko mieszkać nad Wisłą i posługiwać się
mową polską? Pańskie książki uświadomiły mi, że kochać Ojczyznę to
znaczy być odpowiedzialnym za nią, utożsamiać się ze swoim krajem, znać
jego historię i być mu wiernym” – Aneta Wnuk.
Żal, że możemy zacytować tylko nieliczne fragmenty prac nadesłanych w
czasie wystawy sienkiewiczowskiej w następujących placówkach: Muzeum
Regionalne im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku (2010), Muzeum
Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej (2011), Muzeum im. ks. dr.
Władysława Łęgi w Grudziądzu (2013).
„Jestem przekonany, że postaci wykreowane przez Pana jako wzorce
bohaterów nie straciły nic na aktualności. Ich cechy charakteru:
niezłomność, odwaga, charyzma w działaniu i umiłowanie Ojczyzny są
uniwersalne w każdej epoce” – Mikołaj Smoląg, Zespół Szkół
Ekonomicznych im. Tadeusza Kotarbińskiego w Radomsku.
„Gdybyś wiedział, Panie Henryku, jakie to czasy nastały i jak trudno
być w Polsce Polakiem. Panuje nietolerancja, niezgoda, brak
zjednoczenia między ludźmi. Można uznać, że na pewno lepiej mi się
żyje, niż gdyby przyszło mi dorastać w okropnych czasach zaborów i
walki o niepodległość. Ale właśnie wtedy Polacy potrafili stanąć w
jednym szeregu, nie poddawali się, wierząc, że w końcu wolność
nastanie. Pan, pisząc ’dla pokrzepienia serc’, krzewił w nich wiarę,
dodawał otuchy, pochwalał bohaterskie czyny. Gdy myślano, że Polska
umarła, Pan wciąż budził nadzieję, że Ona jest wciąż żywa” – Marta
Płomińska, Publiczne Gimnazjum w Strzałkowie.
„Panie Henryku, jest Pan dla mnie autorytetem. Czytając Pana książki,
doszłam do wniosku, że dobro stale próbuje wypłynąć na powierzchnię
życia. Niestety zło panuje na świecie. Oddałabym życie, aby zniszczyć
zło i cieszyć się dobrem. Chętnie bym porozmawiała z diabłem, kropiąc
go wodą święconą, aby pozbawić go czarnych mocy. Jezus Chrystus
przezwyciężał zło, a ja widzę ludzi, którzy żyją bez miłości, ale za to
w wielkiej zawiści. Panie Henryku, jaką Ojczyznę budujemy? Jaka będzie
nasza ukochana Polska i jej naród? Panie Henryku. Proszę Pana o radę:
Jak mam pomóc Polsce, światu, by zło uciekło, przepadło? Wiem, że
gdybyś tu był (a w moim sercu zawsze jesteś!) – pomógłbyś mi” – Ania
Sałamatow, Szkoła Podstawowa im. Henryka Sienkiewicza w Białej
Podlaskiej.
„Szanowny Pisarzu! Uświadomiłeś mi i wielu Polakom, że Polska to nasz
dom, o którego dobro powinniśmy dbać. Dziękuję, że dzięki Tobie
poczułam miłość do Ojczyzny i radość, że to tu właśnie się urodziłam.
Twoje utwory pozostaną w moim sercu i sercach wielu rodaków” – Marta
Cybulska, Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Grudziądzu.
„Zostać bohaterem jak Staś”
Wśród bohaterów wybieranych przez młodzież jako wzory do naśladowania
pojawiają się najczęściej: Jagienka i Zbyszko z Bogdańca z „Krzyżaków”,
Andrzej Kmicic, ale zdecydowanie prym wiedzie Staś Tarkowski.
„Opiekuńczość i troskliwość jest dla mnie wartością nadrzędną. Mam
młodszego brata i dbam o niego. Chciałbym być taki jak Staś. Chciałbym
powiedzieć braciszkowi, żeby się niczego nie bał, bo przy mnie nic
złego stać mu się nie może. Muszę nad sobą pracować, by być takim
dzielnym i zaradnym jak Staś, nauczyć się brać odpowiedzialność za
siebie i innych. Imponuje mi jego poczucie honoru i niezachwiana
postawa względem Boga” – Patryk Głowacki, Gimnazjum im. Jana Heweliusza
w Grudziądzu.
„Podziwiam Stasia za wiele cech, które bardzo chciałbym posiadać.
Przede wszystkim cenię sobie prawdomówność. Staś nigdy nie kłamał,
uważał, że kłamią tylko tchórze. Udowodnił, że ma swój honor, i nie
przyjął obcej wiary. Bardzo chciałbym być tak odważny i odpowiedzialny
jak on. Byłbym szczęśliwy, mogąc swoim postępowaniem pokazać, że każdy,
pozornie zwyczajny chłopiec, może zostać takim bohaterem jak Staś z
powieści ’W pustyni i w puszczy’” – Bartłomiej Czaja, Szkoła Podstawowa
im. Komisji Edukacji Narodowej w Grudziądzu.
„Szlachetne cechy Stasia nigdy nie straciły na wartości i nadal są
aktualne. Uważam, że należałoby przypominać je dzisiejszej młodzieży.
Jakże często zapominamy o swej Ojczyźnie, kulturze, języku czy religii.
Staś Tarkowski to wzór człowieka – Polaka – patrioty. Podczas wędrówki
zawsze z dumą oświadczał, że jest Polakiem. Na wielkiej skale wykuł
napis: ’Jeszcze Polska nie zginęła…’. Naszym domem jest Polska.
Przyjaźń taka jak Stasia i Nel jest bardzo ważna w życiu każdego
człowieka. W dzisiejszych czasach tak trudno o nią. Staś Tarkowski jest
bohaterem najbliższym memu sercu i godnym wzorem do naśladowania” –
Łukasz Barzyś, Publiczna Szkoła Podstawowa im. Bolesława Chrobrego w
Radomsku.
„Chciałabym być Stasiem Tarkowskim, chociaż jestem dziewczyną. Staś był
i jest wzorem do naśladowania. Szanował ludzi bez względu na ich rasę i
pochodzenie. Odznaczał się takimi cechami jak: szlachetność, ofiarność,
opiekuńczość, uczciwość, odwaga, inteligencja, męstwo, pomysłowość,
wrażliwość. Umiał odmówić przyjęcia obcej wiary, choć zdawał sobie
sprawę z tego, że może przez to zginąć. Jego ojciec – Polak –
wychowywał syna w duchu patriotycznym. Zadaję sobie pytanie: Czy
współcześni rodzice potrafią tak patriotycznie wychowywać dzieci jak
pan Tarkowski? Myślę, że do Stasia wspaniale pasują słowa: Bóg, Honor,
Ojczyzna. Bardzo chciałabym być taka jak on i staram się go naśladować
w moim życiu” – Joanna Kupisz.
Wśród fraszek nadesłanych na nasze konkursy Sienkiewiczowskie jest
wiele strofek dowcipnych i żartobliwych, ale nie pozbawionych cennej
refleksji. Zacytujmy w finale tekst nadesłany ze Szkoły Podstawowej im.
Henryka Sienkiewicza w miejscowości Siedliszcze:
Zamiast głupcem masz być w szkole
Za „Trylogię” łap sokole!
Mały Rycerz wąsem rusza
Jego „nic to” do łez wzrusza
I historii vivat chwile
Krzepią serca nasze mile!
Sienkiewicz nam bliski zawsze
Jego księgi to duma i chwała
My też chcemy być wierni Ojczyźnie
Jak szabla pana Michała!
Barbara Wachowicz
Wspólnota narodowa
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Ks. prof. Mieczysław A. Krąpiec
Niezwykle ważnym czynnikiem tworzenia się narodowej kultury, a przez to
całego narodu, jest wspólna historia i utożsamianie się z nią
wszystkich pokoleń. Owo „utożsamienie się” we wspólnej historii bywa
niekiedy nazywane „duszą narodu”. Dlatego dla członka narodu nie są
czymś obcym jego dzieje. Mogę bowiem – jako Polak – mówić, że to my
zwyciężyliśmy za Mieszka I pod Cedynią napady germańskie, że to my
zwyciężyliśmy pod Grunwaldem Krzyżaków, że to my doznaliśmy od Mongołów
straszliwej klęski, że to my dokonaliśmy Unii Horodelskiej z ludami
Litwy, że to my zwyciężyliśmy imperialne wojska tureckie pod Chocimiem,
że to my ponieśliśmy klęskę pod Maciejowicami, że to my obroniliśmy
Europę w 1920 r. przed bolszewicką nawałą. Wszystko to nie może być dla
mnie obojętne, jak nie jest obojętnym założenie i działanie Akademii w
Krakowie, Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie czy Uniwersytetu Jana
Kazimierza we Lwowie lub Liceum w Krzemieńcu. (…) To wszystko uznaję za
„swoje”, gdyż czuję się członkiem tego samego narodu, który żyje
wspólną kulturą od wielu stuleci. Wspólność narodowego losu,
akceptowanego i przeżywanego jako los w dużej mierze osobisty, może być
i bywa – ostatnio nawet bardzo intensywnie – osłabiana przez świadome
ruchy polityczne, dążące do internacjonalizmu, do utworzenia nowego
społeczeństwa proletariackiego, gdzie wszystko ma się stać „obcym”, co
nie jest związane z ideologią i jej wyznacznikami.
Fragment pochodzi z „Rozważań o narodzie”, Lublin 2004
Człowiek z natury pragnie żyć we wspólnocie i należeć do wspólnoty, nie
tylko do jednej, ale do wielu, bo we wspólnocie jest raźniej i łatwiej
można realizować obrane cele. Szczególnym typem wspólnoty jest
wspólnota narodowa, ponieważ obejmuje ona kulturę wielu pokoleń
odnajdujących w swoich dziejach te same zasady i wartości. Stanowią one
z jednej strony duchowy pokarm, z drugiej zaś służą za obronę w
chwilach zagrożenia. Dlatego poznawanie narodowych dziejów i kultury i
utożsamianie się z nimi jest dla danego społeczeństwa obowiązkiem, a
zarazem skarbem bezcennym.
Lwowskie ostańce
Ci, którzy podejmowali się nauki polskich dzieci ojczystej literatury,
historii oraz religii, byli szykanowani przez KGB, wytaczano im sprawy
karne. Ale świadomie podejmowali to dzieło. Wśród nich były siostry
Irena i Jadwiga Zappe. Jadwiga pracowała jako bibliotekarka na
Politechnice Lwowskiej, z kolei Irenie obiecano asystenturę na
uniwersytecie, ale jej nie dostała, gdyż nie przestała chodzić do
kościoła. „Nie będę rezygnować z Boga dla kariery” – powiedziała.
Podobną działalność prowadziła Janina Zamoyska. „Jeśli wszyscy wyjadą,
to któż zostanie? Każdy może śpiewać: ’Nie rzucim ziemi, skąd nasz
ród’, ale ta ziemia jest naprawdę warta tego, żeby na niej zostać” –
tłumaczyła. Odwiedziny u niej pozostawiały zawsze niezwykłe wrażenie.
Przekraczając próg jej mieszkania, miało się wrażenie, że tu czas
zatrzymał się w 1939 roku. Jakby nie było tego wszystkiego, co
przyniosły oba totalitaryzmy.
http://naszdziennik.pl/wp/64785,lwowskie-ostance.html
Nie będziemy siedzieć cicho
Coraz bardziej chore wyobraźnie ludzi, którzy dzielą się – nazwijmy to
– owocami swojej pracy, powodują, że przestrzeń wokół nas staje się
coraz brzydsza, brakuje nam piękna, które pozwala odnaleźć człowiekowi
piękno w sobie. Mam poczucie, że nie promuje się rzeczy dobrych,
pięknych, wspaniałych, tych, które budzą dobre, pozytywne uczucia. To
tak jak ze sztuką współczesną – nie prezentuje się dzieł, które mają
nam pomagać w odkrywaniu piękna, ale rzeczy mające wzbudzać najniższe
instynkty. Najważniejsze jest, by zrobić skandal, wywołać burzę, a
każdy skandal to skłócanie ludzi. Część osób w zalewie tego brudu
obojętnieje na to wszystko.
http://naszdziennik.pl/wp/64818,nie-bedziemy-siedziec-cicho.html
Z troską o dobro wspólne
Poprzez dydaktykę zawsze stara się przekazywać studentom swoją wiedzę
dotyczącą państwa, wartości przyrodniczych, ale także wartości
narodowych, nie będąc obojętnym na to, co się dzieje w kraju –
podkreśla dr inż. Izabela Dymitryszyn. – On jest nauczycielem w pełnym
tego słowa znaczeniu – zaznacza wychowanka profesora.
Jan Szyszko ma w swoim dorobku popularnonaukowym ponad 230 książek,
prac, publikacji naukowych z zakresu użytkowania zasobów przyrodniczych
i ekologii. – Prowadzi wielką działalność popularyzatorską.
Przeczytaj całość artykułu z dzisiejszego dodatku pt. „Jan Szyszko – Ekolog”:
http://naszdziennik.pl/wp/64816,z-troska-o-dobro-wspolne.html
Ataki na Kościół sponsorowane
Byłem biegłym powołanym przez obronę księdza Giorgio Govoniego
(1941-2000), kapłana z regionu Modeny we Włoszech, którego miejscowy
pracownik socjalny oskarżył o gwałcenie, a nawet zabijanie młodych
chłopców (jednak żadne ciała nie zostały znalezione). Po wyjątkowo
złośliwej przemowie oskarżyciela ks. Giorgio zmarł na atak serca. Potem
sąd apelacyjny i sąd najwyższy uznały oskarżenia za produkt wyobraźni
pracownika socjalnego. Biskup nazywa księdza męczennikiem.
http://www.naszdziennik.pl/mysl/64896,ataki-na-kosciol-sponsorowane.html
Marian Hemar – „Polak ochotniczy”
Prawdziwa wartość Hemarowej spuścizny to polityczna satyra,
demaskowanie porządków jałtańskich, to moralna pasja i świadoma,
„ochotnicza” obrona polskiego interesu narodowego. Za to godzien jest
naszego szacunku. Dobry spektakl, oparty na tej twórczości, może
otworzyć nam oczy także na polityczną obłudę naszych czasów, na
troskliwe pielęgnowanie miazmatów komunizmu, zabójcze dla duszy Narodu.
http://www.naszdziennik.pl/wp/64929,marian-hemar-polak-ochotniczy.html
Młodzi przeciwko klubowi go-go
Krucjata Młodych zachęca do wysyłania listu protestacyjnego w sprawie
likwidacji erotycznego klubu go-go na Krakowskim Przedmieściu w
Warszawie.
http://www.naszdziennik.pl/wp/64901,mlodzi-przeciwko-klubowi-go-go.html
****************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
Z WYBRANYCH
PORTALI INTERNETOWYCH...
WIARA, KTÓRA NIE JEST ŚLEPA. Autor: Paul E. Little
Życie Jezusa Chrystusa. Czy był Synem Boga? Krótkie spojrzenie na życie Jezusa i dlaczego wiara w Niego nie jest ślepą wiarą...
Na podstawie fragmentu książki Paula E. Little’a: „Wiedz,
dlaczego wierzysz”
wydanej przez: Victor Books, copyrigth (c) 1988, SP
Publications, Inc., Wheaton, IL 60187.
Za zgodą wydawcy.
Paul E. Little
Nie
zdołalibyśmy stwierdzić z pewnością, czy Bóg istnieje i jaki jest,
gdyby On sam nie podjął inicjatywy, by się objawić. Musimy wiedzieć,
jaki On jest i jaki jest Jego stosunek do nas. Załóżmy, że
wiedzielibyśmy, że Bóg istnieje, ale przy tym jest podobny do Adolfa
Hitlera - kapryśny, zły, pełen uprzedzeń i nienawiści, okrutny. To
byłoby straszne!
Musimy
spojrzeć uważnie na horyzont historii, szukając jakiegoś klucza do
Bożego objawienia. Jest jeden taki wyraźny klucz. W małej wiosce w
Palestynie, ponad 2000 lat temu, w stajni, urodziło się dziecko. Dziś
cały świat nadal świętuje narodziny Jezusa.
Do
trzydziestego roku życia Jezus żył w ukryciu, a potem rozpoczął
publiczną służbę, która trwała trzy lata. Jego przeznaczeniem było
zmienić bieg historii. Był dobry i życzliwy - czytamy też, że „prości
ludzie chętnie go słuchali” i że „uczył ich jak ten, który ma władzę, a
nie jak ich uczeni w Piśmie” (Ewangelia Mateusza 7:29).
Życie Jezusa Chrystusa. Początek opowieści
Szybko
jednak okazało się, że Jezus wypowiada zdumiewające, szokujące
twierdzenia o sobie samym. Twierdził, że jest kimś więcej niż
wyjątkowym nauczycielem czy prorokiem. Zaczął wyraźnie wskazywać, że
jest Bogiem. Tożsamość Jezusa stała się głównym punktem Jego nauczania.
Najważniejsze pytanie, jakie zadał swoim naśladowcom, brzmiało: „A wy
za kogo mnie uważacie?” Gdy Piotr odrzekł: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga
żywego” (Ewangelia Mateusza 16:15--16), Jezus nie oburzył się i nie
zganił go. Przeciwnie - pochwalił!
Jezus
rozgłaszał to twierdzenie bardzo wyraźnie, a słuchacze odbierali je z
pełną świadomością jego znaczenia i implikacji. Czytamy: „Dlatego więc
usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał
szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu”
(Ewangelia Jana 10:33).
Przy
innej okazji Jezus stwierdził: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Żydzi
natychmiast chcieli go ukamienować. Zapytał ich, za jaki dobry uczynek
chcą Go zabić. Odpowiedzieli: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn,
ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za
Boga” (Ewangelia Jana 10:33).
Jezus wyraźnie przypisywał sobie atrybuty, które ma jedynie Bóg. Gdy
przez dach domu, w którym przebywał, spuszczono sparaliżowanego, aby
został uzdrowiony, Jezus powiedział: „Synu, twoje grzechy są
odpuszczone”. Wywołało to wielkie poruszenie wśród przywódców
religijnych, którzy mówili w swoich sercach: „Dlaczego on tak mówi?
Bluźni! Któż może odpuszczać grzechy oprócz samego Boga?”
W
krytycznym momencie, gdy ważyły się losy Jezusa, arcykapłan zapytał Go
wprost: „Czy ty jesteś Mesjaszem, Synem Błogosławionego?”
Jezus
odpowiedział: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po
prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi”.
Arcykapłan
rozdarł swoje szaty. „Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?
Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali
wyrok, że winien jest śmierci” (Ewangelia Marka 14:61--64).
Związek
między Bogiem a Jezusem był tak bliski, że Jezus zrównuje postawę ludzi
wobec Niego z ich postawą wobec Boga. Tak więc znać Jego, oznacza znać
Boga (Ewangelia Jana 8:19; 14:7). Zobaczyć Go, znaczy zobaczyć Boga
(12:45; 14:9). Wierzyć w Niego, oznacza wierzyć w Boga (12:44; 14:1).
Przyjąć Go, to przyjąć Boga (Ewangelia Marka 9:37). Nienawidzić Go, to
nienawidzić Boga (Ewangelia Jana 15:23). A oddać Mu cześć, to oddać
cześć Bogu (5:23).
Jezus Chrystus - Syn Boży?
Gdy
słyszymy, co twierdzi o sobie Jezus, mamy tylko cztery możliwości.
Musimy uznać Go albo za kłamcę, albo za szaleńca, albo za legendę, albo
za Prawdę. Jeśli stwierdzimy, że On nie jest Prawdą, automatycznie
podpisujemy się pod jedną z trzech pozostałych możliwości, czy zdajemy
sobie z tego sprawę czy nie.
(1)
Pierwsza możliwość: Jezus kłamał, gdy mówił, że jest Bogiem - wiedział,
że Nim nie jest, ale świadomie zwodził swych słuchaczy, aby przydać
autorytetu swoim naukom. Niewielu poważnie przyjmuje takie stanowisko.
Nawet ci, którzy zaprzeczają boskości Jezusa, uważają Go za wielkiego
nauczyciela moralności. Te dwa stwierdzenia są ze sobą sprzeczne. Jezus
nie mógłby być wielkim nauczycielem moralności, gdyby w najważniejszym
punkcie swego nauczania - dotyczącym Jego tożsamości - świadomie kłamał.
(2)
Drugi wariant jest nieco łagodniejszy, choć nie mniej szokujący: Jezus
był szczery, ale oszukiwał samego siebie. Jeśli ktoś dziś stwierdziłby,
że jest Bogiem, nazwalibyśmy go szaleńcem. Tak też powinniśmy nazwać
Chrystusa, jeśli byłby zwiedziony w tak istotnej kwestii. Gdy jednak
oceniamy życie Chrystusa, nie widzimy oznak szaleństwa czy braku
równowagi psychicznej, jakie cechują osobę obłąkaną. Widzimy natomiast
człowieka będącego pod wielką presją, ale zachowującego doskonałe
opanowanie.
(3)
Trzecia możliwość jest następująca: opowieści o Jezusie twierdzącym, że
jest Bogiem, to legenda. Stworzona została w trzecim i czwartym wieku
przez Jego entuzjastycznych uczniów, którzy włożyli w usta Jezusa
słowa, jakie zaskoczyłyby Jego samego. Gdyby Jezus przypadkiem wrócił,
natychmiast by się ich wyparł.
Teoria
legendy została w znacznym stopniu obalona dzięki odkryciom
współczesnej archeologii. Wykazały one ponad wszelką wątpliwość, że
cztery biografie Chrystusa powstały za życia osób współczesnych
Chrystusowi. Zdaniem dra Williama F. Albrigtha, światowej sławy
archeologa i emerytowanego wykładowcy Johns Hopkins University, nie ma
żadnego powodu, by uznać, że którakolwiek z Ewangelii powstała później
niż w 70 r. po Chrystusie. To niewiarygodne, by zwykła legenda o
Chrystusie spisana w formie Ewangelii zdobyła taki rozgłos i wywarła
tak duży wpływ, jeśli nie opierałaby się na faktach.
Podobnie
fantastyczną sprawą byłoby, gdyby ktoś w naszych czasach napisał
biografię Johna F. Kennedyego, w której ten twierdziłby, że jest Bogiem
i że może odpuszczać ludziom grzechy, a na końcu by zmartwychwstał. Tak
niedorzeczna historia nigdy nie spotkałaby się z szerszym przyjęciem,
ponieważ wciąż żyje zbyt wiele osób, które znały Kennedyego. Teoria
legendy nie może się obronić w świetle faktu wczesnego datowania
manuskryptów Ewangelii.
(4)
Jedyna alternatywa, jaka nam pozostaje, jest taka, że Jezus mówił
prawdę. Należy jednak przyznać, że same słowa niewiele znaczą. Słowa są
tanie. Każdy może wygłaszać twierdzenia o swojej wielkości. Wiele
innych osób uważało się za Boga. Każdy z nas może stwierdzić, że jest
Bogiem, jednak pytanie brzmi: Jak możemy to udowodnić? Obalenie mojego
roszczenia tego rodzaju nie zajęłoby wam nawet pięciu minut, a w waszym
przypadku zapewne nie byłoby to znacznie trudniejsze. Jednak w
przypadku Jezusa z Nazaretu nie jest to takie proste. Miał w zanadrzu
referencje, które potwierdzały Jego tożsamość. Powiedział: „Choćbyście
Mi nie wierzyli, wierzcie cudom, których dokonuję, abyście poznali i
zrozumieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (Ewangelia Jana 10:38).
Dowody z życia Jezusa
Po pierwsze, Jego charakter pokrywał się z deklaracjami.Wielu
pacjentów szpitali psychiatrycznych podaje się za sławne osoby albo za
bóstwa, jednak ich postępowanie i charakter temu przeczą. Z Chrystusem
było inaczej. Jest wyjątkową osobą - tak jak wyjątkowy i jedyny w swoim
rodzaju jest Bóg.
Jezus
Chrystus był bez grzechu. Żył w taki sposób, że mógł rzucić swoim
wrogom następujące wyzwanie: „Kto z was udowodni Mi grzech?” (Ewangelia
Jana 8:46). Odpowiedzią była cisza, choć zwracał się do ludzi, którzy
bardzo chętnie wskazaliby na jakąś słabość w Jego charakterze, gdyby
tylko mogli ją znaleźć.
Czytamy
o kuszeniu Jezusa, ale nigdzie nie słyszymy, by wyznawał jakiś swój
grzech. Nigdy nie prosił o przebaczenie, choć swoich naśladowców uczył,
aby to robili.
Zupełny
brak poczucia moralnej ułomności w Jezusie jest zadziwiający w świetle
faktu, że jest to doświadczenie zupełnie odmienne od doświadczeń
świętych i mistyków wszystkich epok. Im bardziej zbliżamy się do Boga, tym bardziej przejmujemy się swoimi upadkami, zepsuciem i brakami. Im
bardziej zbliżamy się do jasnego światła, tym bardziej zdajemy sobie
sprawę z potrzeby kąpieli. To prawo działa także w sferze moralności,
jeśli chodzi o zwykłych śmiertelników.
Uderzające
jest także, że Jan, Paweł i Piotr - wyuczeni od najmłodszych lat, by
wierzyć w powszechność grzechu - mówią o bezgrzeszności Chrystusa: „On
grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego” (1 List
Piotra 2:22).
Piłat,
który przecież nie był sympatykiem Jezusa, powiedział: „Co złego on
uczynił?” Najwyraźniej dostrzegł niewinność Chrystusa. A setnik
rzymski, który był świadkiem śmierci Chrystusa, stwierdził:
„Prawdziwie, ten był Synem Bożym” (Ewangelia Mateusza 27:54).
Po drugie, Chrystus pokazał, że ma moc nad siłami natury, jaką może dysponować tylko Bóg - który je stworzył.
Uciszył
gwałtowną burzę, wiatr i fale na Jeziorze Galilejskim. Ten czyn
sprowokował siedzących w łodzi do postawienia pełnego respektu pytania:
„Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
(Ewangelia Marka 4:41). Zmienił wodę w wino, nakarmił 5 tys. ludzi
pięcioma chlebami i dwoma rybami, zwrócił wdowie w żałobie jej jedynego
syna przez wskrzeszenie oraz wzbudził z martwych córeczkę zrozpaczonego
ojca. Do starego przyjaciela zawołał: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” i w
dramatycznych okolicznościach wskrzesił jego martwe ciało. Bardzo
znaczące jest to, że Jego przeciwnicy nie zaprzeczali tym cudom, lecz
próbowali Go zabić. „Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w
Niego” - mówili (Ewangelia Jana 11:48).
Po trzecie, Jezus wykazał, że posiada moc Stwórcy nad chorobą i ułomnością.Sprawiał,
że chromi zaczynali chodzić, niemi mówić, a ślepi widzieć. Niektóre z
tych uzdrowień dotyczyły ułomności wrodzonych, które nie były podatne
na oddziaływanie psychosomatyczne. Najbardziej zadziwiający jest
przypadek człowieka niewidomego, opisany w Ewangelii Jana w rozdziale
9. Choć człowiek ten nie był w stanie udzielić stosownego wyjaśnienia
przesłuchującym go przywódcom, jego doświadczenie było dla niego samego
wystarczającym argumentem. „Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz
widzę”. Dziwił się, że jego przyjaciele nie rozpoznali w owym
Uzdrowicielu Syna Bożego. „Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył
oczy niewidomemu od urodzenia” - stwierdził (Ewangelia Jana 9:25.32).
Dla niego było to oczywistym dowodem.
Po czwarte, ostatecznym dowodem prawdziwości roszczenia Jezusa do boskości jest Jego powstanie z martwych. Pięć
razy za swego życia przepowiedział, że umrze. Przewidział także, jak
umrze i że trzy dni później powstanie z martwych i ukaże się swoim
uczniom.
Rzeczywiście był to ostateczny sprawdzian. To twierdzenie można było łatwo zweryfikować - albo się zdarzy, albo nie.
Zarówno
zwolennicy, jak i wrogowie wiary chrześcijańskiej uznają, że
zmartwychwstanie Chrystusa stanowi fundament wiary. Paweł, wielki
apostoł, napisał: „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest
nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 List do Koryntian
15:14). Paweł cały swój wywód oparł na cielesnym zmartwychwstaniu
Chrystusa. Chrystus albo powstał z martwych, albo nie. Jeśli rzecz ta
się wydarzyła, jest najbardziej sensacyjnym faktem w całej historii.
Jeśli Jezus jest Synem Boga...
Jeśli
Chrystus zmartwychwstał, to wiemy z pewnością, że Bóg jest, wiemy jaki
jest i jak możemy Go poznać przez osobiste doświadczenie. Cały wszechświat nabiera znaczenia i celu, a ludzie mogą już teraz doświadczać kontaktu z żywym Bogiem.
Z
drugiej strony, jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, chrześcijaństwo
pozostaje ciekawym eksponatem muzealnym - i niczym więcej. Nie ma
żadnej obiektywnej wartości ani realnego znaczenia. Choć jest piękną
ideą, z pewnością nie jest warte całego tego zamieszania. Męczennicy,
którzy ze śpiewem na ustach wychodzili naprzeciw lwom, czy współcześni
misjonarze, którzy oddali życie w Ekwadorze lub Kongo, niosąc
przesłanie chrześcijańskie innym ludziom, wydają się godnymi
pożałowania, naiwnymi głupcami.
Ataki
na chrześcijaństwo najczęściej koncentrowały się na zmartwychwstaniu,
ponieważ także krytycy dostrzegają, że w tym właśnie wydarzeniu tkwi
sedno sprawy. Na początku lat 30-tych XX wieku młody brytyjski prawnik
rozważał przypuszczenie takiego właśnie ataku. Człowiek ten był
przekonany, że zmartwychwstanie jest niczym więcej jak bajką i
fantazją. Wyczuwając, że stanowi ono podstawę wiary chrześcijańskiej,
postanowił oddać światu przysługę, raz na zawsze demaskując je jako
oszustwo i przesąd. Był przekonany, że jako prawnik posiada
umiejętności konieczne do tego, by dokładnie sprawdzić i przesiać
wszystkie dowody, nie dopuszczając niczego, co nie spełniałoby
rygorystycznych kryteriów dopuszczenia w roli dowodu we współczesnym
sądzie.
Jednak
gdy Frank Morrison prowadził badania, wydarzyło się coś niezwykłego.
Okazało się, że sprawa nie jest tak prosta, jak się spodziewał. W
rezultacie powstała książka zatytułowana „Kto usunął kamień?”, a jej
pierwszy rozdział nosi tytuł „Książka, która odmówiła powstania”. Autor
przedstawia w nim, w jaki sposób, badając sprawę zmartwychwstania,
został przekonany - wbrew swojej woli - o fakcie cielesnego
zmartwychwstania Chrystusa.
Śmierć Jezusa
Jezus
poniósł śmierć przez publiczną egzekucję na krzyżu. Według władz była
to kara za bluźnierstwo. Jezus stwierdził, że była to zapłata za nasze
grzechy. Po ciężkich torturach Jego nadgarstki i stopy zostały przybite
do krzyża, na którym Jezus zawisł, by powoli umierać przez uduszenie.
Aby upewnić się, że umarł, Jego bok przebito włócznią.
Następnie
ciało Jezusa zostało owinięte w płótna pokryte około pięćdziesięcioma
kilogramami kleistych, wilgotnych wonności. Zwłoki umieszczono w
solidnym grobowcu wykutym w skale. Wejście zakryto niemal dwutonowym
głazem przetoczonym za pomocą dźwigni. Ponieważ Jezus publicznie
ogłosił, że powstanie z martwych w ciągu trzech dni, przy grobie
postawiono straże złożone z dobrze wyszkolonych rzymskich żołnierzy. Na
wejście do grobu nałożono oficjalną rzymską pieczęć, oznaczającą, że
jest on własnością rządową.
Pomimo
wszystkich tych przeszkód trzy dni później ciało zniknęło. Pozostały
tylko płótna w kształcie ciała, choć zapadnięte do wewnątrz. Głaz,
którym wcześniej zapieczętowano grobowiec, został odnaleziony na
wzniesieniu w pewnej odległości od grobu.
Czy zmartwychwstanie Jezusa to tylko opowieść?
Zgodnie z najwcześniej rozpowszechnianym wyjaśnieniem to uczniowie ukradli ciało! W
Ewangelii Mateusza 28:11--15 czytamy opis reakcji kapłanów i starszych.
Gdy straże doniosły im o zniknięciu ciała, wiadomość zdumiała ich i
zupełnie wyprowadziła z równowagi. Dali wówczas strażnikom pieniądze i
nakazali rozgłaszać, że uczniowie w nocy wykradli ciało, gdy strażnicy
spali. Wersja ta była tak fałszywa, że Mateusz nawet nie starał się jej
obalić! Jaki sędzia posłuchałby cię, gdybyś stwierdził, że wiesz, że to
twój sąsiad ukradł ci z domu telewizor, kiedy spałeś? Takie świadectwo
zostałoby wyśmiane w każdym sądzie.
Co
więcej, stajemy przed psychologiczną i etyczną niemożliwością. Kradzież
ciała Chrystusa byłaby czynem całkowicie obcym charakterowi uczniów,
sprzecznym ze wszystkim, co o nich wiemy. Oznaczałoby to, że dopuścili
się oni celowego kłamstwa, które doprowadziło do zwiedzenia, a w
ostateczności do męczeńskiej śmierci tysięcy ludzi. Jest nie do
pomyślenia, by kilku uczniów, którzy mieliby uknuć podstęp i dopuścić
się takiej kradzieży, nie powiedziało o tym nigdy pozostałym.
Wszyscy
uczniowie zdawali sobie sprawę ze sprawdzianu, jakiemu mogły być
poddane ich twierdzenia i przekonania - sprawdzianu polegającego na
torturach i męczeństwie. Ludzie są niekiedy gotowi umrzeć za coś, w co
wierzą, choć może się zdarzyć, że ich wierzenia są fałszywe. Jednak
nikt nie oddaje życia za kłamstwo, wiedząc, że to tylko kłamstwo.
Stając na progu śmierci, człowiek jest skłonny przyznać się do prawdy.
Jeśli nawet uczniowie rzeczywiście zabraliby ciało, a Chrystus byłby
martwy, to pojawia się problem wyjaśnienia Jego ukazywania się po
śmierci.
Druga hipoteza mówi, że to władze - Żydzi lub Rzymianie - usunęli ciało! Ale
dlaczego mieliby to zrobić? Jeśli umieścili przy grobie straże,
dlaczego mieliby usuwać ciało? A dalej, jak wyjaśnić milczenie władz w
obliczu tego, że apostołowie odważnie nauczali o zmartwychwstaniu
Jezusa w Jerozolimie? Ówczesne władze religijne dyszały z wściekłości i
czyniły wszystko, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się wieści o
zmartwychwstaniu. Aresztowali Piotra i Jana, bili ich i zastraszali,
próbując zamknąć im usta. Jednak istniało bardzo proste rozwiązanie -
gdyby byli w posiadaniu ciała Chrystusa, mogliby pokazywać je na
ulicach Jerozolimy. Jednym łatwym pociągnięciem skutecznie zdusiliby
chrześcijaństwo w zarodku. Fakt, że tego nie zrobili, dowodzi w wymowny
sposób, że nie posiadali ciała.
Inna popularna teoria głosi, że kobiety, pogrążone w bólu i żalu, pomyliły drogę w szarości poranka i trafiły do innego grobu. W
swoim smutku wyobraziły sobie, że Chrystus zmartwychwstał, ponieważ
grób był pusty. Ta teoria upada jednak wobec tego samego faktu, który
obala poprzednią hipotezę. Jeśli kobiety pomyliły grób, to dlaczego
kapłani oraz inni przeciwnicy wiary nie wskazali właściwego grobu i
leżącego w nim ciała? Poza tym trudno przyjąć, by Piotr i Jan ulegli
tej samej pomyłce, a już z pewnością Józef z Arymatei, właściciel
grobowca, rozwiązałby problem. Należy też pamiętać, że był to prywatny
teren, a nie publiczny cmentarz. W okolicy nie było innych grobów,
które umożliwiałyby taką pomyłkę.
Na
wyjaśnienie pustego grobu podaje się także teorię omdlenia. Według niej
Chrystus właściwie nie umarł. Omyłkowo uznano, że umarł, jednak On
omdlał z wyczerpania, bólu i upływu krwi. Gdy położono Go w chłodnym
grobie, obudził się. Wyszedł z niego i ukazał się uczniom, którzy
błędnie uznali Go za zmartwychwstałego.
Ta
teoria jest stosunkowo nowo. Po raz pierwszy pojawiła się pod koniec
osiemnastego wieku. Znaczące jest, że żadna tego typu sugestia nie
krążyła w starożytności, gdy tak gwałtownie zwalczano chrześcijaństwo.
Wszystkie najwcześniejsze dane stanowczo mówią o śmierci Jezusa.
Ale
załóżmy na chwilę, że Chrystus faktycznie został pochowany żywcem, w
stanie omdlenia. Czy można uwierzyć w to, że przeżył trzy dni w
wilgotnym grobie bez wody i jedzenia oraz żadnej pomocy? Czy miałby
siłę zerwać z siebie owijające Go płótna, odepchnąć ciężki kamień
zamykający grób, pokonać rzymskie straże i ujść na przebitych
gwoździami nogach wiele kilometrów? Jest to teoria znacznie bardziej
fantastyczna niż prosty fakt Zmartwychwstania.
Nawet
niemiecki krytyk David Strauss, który absolutnie nie wierzy w
zmartwychwstanie, odrzucił teorię omdlenia jako nieprawdopodobną.
Stwierdził:
Niemożliwe,
żeby ktoś, kto właśnie opuścił grób na wpół żywy, wyczołgał się słaby i
chory, potrzebował lekarstw, opatrzenia ran, wzmocnienia i troskliwej
opieki, i kto był tak bardzo cierpiący, mógł wywołać w uczniach
wrażenie, że jest zwycięzcą nad śmiercią i grobem; że jest Księciem
Życia.
W
końcu, jeśli teoria ta jest prawdziwa, to sam Chrystus był zaangażowany
w szerzenie rażących kłamstw. Jego uczniowie wierzyli i nauczali, że
umarł i znów ożył. Jezus nie zrobił nic, by zmienić to przekonanie, a
nawet do niego zachęcał.
Jedyna teoria, która w adekwatny sposób wyjaśnia pusty grób, to powstanie Jezusa Chrystusa z martwych.
Co życie Jezusa Chrystusa oznacza dla ciebie
Jeśli Jezus Chrystus powstał z martwych, udowadniając, że jest Bogiem, to żyje dzisiaj.Pragnie czegoś więcej niż czci - pragnie dać się poznać i wejść w nasze życie. Jezus
powiedział: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i
drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”
(Apokalipsa 3:20).
Nieżyjący
już Carl Gustav Jung powiedział: „Główną neurozą naszych czasów jest
pustka”. Każdy z nas ma zakorzenioną w sobie tęsknotę za tym, by nasze
życie miało znaczenie i głębię. Jezus ma dla nas życie, które jest
znaczące i obfite, które przychodzi przez relację z Nim samym. On
powiedział: „Ja przyszedłem, aby [owce] miały życie i miały je w
obfitości” (Ewangelia Jana 10:10).
Ponieważ
Jezus umarł na krzyżu, biorąc na siebie cały grzech ludzkości, teraz
oferuje nam przebaczenie, akceptację i prawdziwą przyjaźń.
W
tym momencie możesz otworzyć przed Jezusem Chrystusem drzwi twojego
życia. Możesz zwrócić się do Niego słowami w rodzaju: „Jezu, dziękuję
Ci, że umarłeś na krzyżu za moje grzechy. Proszę, byś mi przebaczył i
abyś teraz wszedł w moje życie. Dziękuję, że oferujesz mi swoją
przyjaźń”.
Z CZASOPISMA
"NAJWYZSZY CZAS" ....
"Nagonkę na Kościół
prowadzą dziś dzieci i wnuki ludzi, którzy tworzyli PRL za Stalina" -
wywiad z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim
W świątecznym wydaniu tygodnika
"Najwyższy Czas!" znajdujemy wart odnotowania i poważnego przemyślenia
wywiad z księdzem profesorem Waldemarem Chrostowskim. Ten ceniony i
szanowany powszechnie kapłan, wybitny intelektualista stający
nieugięcie na straży prawdy, podsumowuje wielką kampanię skierowaną
przeciwko Kościołowi, którą mogliśmy obserwować ze szczególnym
natężeniem w ubiegłym roku.
Sposobnością do rozzuchwalenia
stała się rezygnacja papieża Benedykta XVI i wybór papieża Franciszka.
Jeszcze do 11 lutego tego roku Kościół katolicki, a zwłaszcza papiestwo
było postrzegane jako skała, monolit, któremu nic nie grozi. Nawet
gdyby wszystko wokół się chwiało, w Rzymie istnieje skała, która
stanowi solidny punkt odniesienia. Benedykt XVI dokonał bardzo
odważnego kroku, przypominając, że skałą Kościoła nie jest papież, lecz
Jezus Chrystus. Ale sens jego rezygnacji został wypaczony w
środowiskach, które z Kościołem nie mają nic wspólnego. Stwierdzono, że
rezygnacja z urzędu biskupa Rzymu to dowód słabości, braku stabilności
i trwałości Kościoła.
Ksiądz profesor Chrostowski wskazuje też na ujawnione przy tej okazji podziały w samym Kościele.
Rozmówca Tomasza Sommera zwraca także uwagę na wykorzystywanie do walki z Kościołem walki z pedofilią:
Drobiazgowo realizowana i mocno nasilona kampania dotycząca pedofilii
została starannie przygotowana w odniesieniu do Polski. Nawet była
zapowiadana, ale i to nie obudziło wystarczająco naszej czujności.
(...) Zdecydowana większość przypadków pedofilii - prawdziwych,
rzekomych i domniemanych - dotyczy nadużyć popełnianych wobec
nieletnich chłopców. To jest odmiana homoseksualizmu, na różne sposoby
promowanego również w Polsce. Ta promocja odbywa się głośno i
bezwzględnie. mamy do czynienia z odwróceniem uwagi od homoseksualizmu
i nadużyć popełnianych przez homoseksualistów w stronę hasła "Goń
pedofila!" - oczywiście głównie w Kościele. Dochodzi przy tym do
rozciągnięcia odpowiedzialności na wszystkich duchownych.
Ksiądz profesor podkreśla, że w tej hałaśliwej kampanii wcale nie
chodzi o oczyszczenie Kościoła, ale upokorzenie go i oderwanie od niego
wiernych, zwłaszcza młodych. I w tej kampanii właśnie prym wiedzie
środowisko "Gazety Wyborczej".
"Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można
powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład
redaktorów i piszących w niej autorów. Wielu z nich to dzieci i wnuki
ludzi, którzy tworzyli rzeczywistość PRL-u, zwłaszcza w czasach
stalinowskich. Dlatego mamy do czynienia z drugim i trzecim pokoleniem
tej samej wrogości wobec Kościoła. Sposób atakowania do złudzenia
przypomina metody stosowane w latach 50., w najgorszym okresie
stalinizmu. Mamy promowanie takich księży jak Wojciech Lemański,
analogicznie do "księży-patriotów", którzy będąc na usługach
komunistów, kontestowali posłuszeństwo wobec swoich biskupów.
Rozmówca "Najwyższego Czasu!" podkreśla, że nie ma usprawiedliwienia
dla księży biorących udział w tych kampaniach rozbijania Kościoła, w
tym dla prominentnych dominikanów, ojców takich jak Dostatni, Zięba,
Górzyński, Wiśniewski.
I jeszcze jeden ważny wątek z tej rozmowy. Zapytany przez Sommera, co
należy przeciwstawić fali barbarzyństwa, prof. Chrostowski odpowiada:
Powinniśmy dokonać rachunku sumienia i wytyczyć nowe zadania i
perspektywy tak, jak pół wieku temu uczynił kardynał Stefan Wyszyński w
kontekście obchodów Milenium. To było ogromne wydarzenie duchowe,
przygotowane starannie, z ogromnym ładunkiem patriotyzmu i powrotu do
polskiej historii. [Teraz] ważny będzie jubileusz 1050 rocznicy chrztu
Polski i trzeba go właściwie wykorzystać. Dalsze brnięcie w zamęt jest
groźne.
Ksiądz Waldemar Chrostowski słusznie podkreśla, że przy okazji powinno
przywrócić się należne miejsce w historii najnowszej księdzu prymasowi
Stefanowi Wyszyńskiemu. On to bowiem jest prawdziwym ojcem najnowszej
niepodległości, a nie ludzie tacy jak Michnik czy Mazowiecki, starannie
kreowani na rzekomych ojców narodu.
Dziś z Kościołem walczą wnuki osób tworzących PRL:
"Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można
powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład
redaktorów i piszących w niej autorów - mówi ks. prof. Waldemar
Chrostowski.
Ks. prof. Waldemar Chrostowski w rozmowie z tygodnikiem "Najwyższy
Czas!" przeanalizował proces wykorzystania pedofilii do walki z
Kościołem:
- Drobiazgowo realizowana i mocno nasilona kampania dotycząca pedofilii
została starannie przygotowana w odniesieniu do Polski. Nawet była
zapowiadana, ale i to nie obudziło wystarczająco naszej czujności.
(...) Zdecydowana większość przypadków pedofilii - prawdziwych,
rzekomych i domniemanych - dotyczy nadużyć popełnianych wobec
nieletnich chłopców. To jest odmiana homoseksualizmu, na różne sposoby
promowanego również w Polsce. Ta promocja odbywa się głośno i
bezwzględnie. Mamy do czynienia z odwróceniem uwagi od homoseksualizmu
i nadużyć popełnianych przez homoseksualistów w stronę hasła "Goń
pedofila!" - oczywiście głównie w Kościele. Dochodzi przy tym do
rozciągnięcia odpowiedzialności na wszystkich duchownych - zaznacza ks.
prof. Chrostowski.
Ksiądz profesor w rozmowie z Tomaszem Sommerem podkreślił, że w tej
hałaśliwej kampanii wcale nie chodzi o oczyszczenie Kościoła, ale
upokorzenie go i oderwanie od niego wiernych, zwłaszcza młodych. I w
tej kampanii właśnie prym wiedzie środowisko "Gazety Wyborczej".
- "Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można
powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład
redaktorów i piszących w niej autorów. Wielu z nich to dzieci i wnuki
ludzi, którzy tworzyli rzeczywistość PRL-u, zwłaszcza w czasach
stalinowskich. Dlatego mamy do czynienia z drugim i trzecim pokoleniem
tej samej wrogości wobec Kościoła. Sposób atakowania do złudzenia
przypomina metody stosowane w latach 50., w najgorszym okresie
stalinizmu. Mamy promowanie takich księży jak Wojciech Lemański,
analogicznie do "księży - patriotów", którzy będąc na usługach
komunistów, kontestowali posłuszeństwo wobec swoich biskupów.
Ks. prof. Chrostowski powiedział, także nie ma usprawiedliwienia dla
księży biorących udział w tych kampaniach rozbijania Kościoła, w tym
dla prominentnych dominikanów, ojców takich jak Dostatni, Zięba,
Górzyński, Wiśniewski.
Pytany o to co należy przeciwstawić fali barbarzyństwa ks. prof. Chrostowski odpowiedział, że:
- Powinniśmy dokonać rachunku sumienia i wytyczyć nowe zadania i
perspektywy tak, jak pół wieku temu uczynił kardynał Stefan Wyszyński w
kontekście obchodów Milenium. To było ogromne wydarzenie duchowe,
przygotowane starannie, z ogromnym ładunkiem patriotyzmu i powrotu do
polskiej historii. [Teraz] ważny będzie jubileusz 1050 rocznicy chrztu
Polski i trzeba go właściwie wykorzystać. Dalsze brnięcie w zamęt jest
groźne.
W rozmowie z tygodnikiem ksiądz Waldemar Chrostowski zauważył, że
powinno się przywrócić należne miejsce w historii najnowszej
księdzu prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. On to bowiem jest prawdziwym
ojcem najnowszej niepodległości, a nie ludzie tacy jak Michnik czy
Mazowiecki, starannie kreowani na rzekomych ojców narodu.