Spis treści



*** Zachęcam do wspierania „Naszego Dziennika” poprzez kupowanie wersji papierowej,
zachęcam do zwiedzania strony, zawierającej przegląd ważnych dla przyszłości wydarzeń http://naszdziennik.pl/news ***


Jesteśmy na Twitterze oraz Facebooku
Gorąco zachęcamy do obserwowania nas na Twitterze, polubienia naszej strony na Facebooku oraz rozsyłania wici znajomym.
Przypominamy, że niektóre serwery pocztowe blokują zasoby graficzne w wiadomościach e-mail. Żeby mieć pewność, że wszystkie obrazki wyświetlą się poprawnie, zachęcamy do:



*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************


WARTO WIEDZIEĆ i REAGOWAĆ! (styczeń 2014)

LIST PASTERSKI NA NIEDZIELĘ ŚWIĘTEJ RODZINY 2013 ROKU. Autor: Komisja Episkopatu Polski (KEP)


Drogie Siostry, drodzy Bracia!
              Każdego roku w Oktawie Narodzenia Pańskiego przeżywamy Niedzielę Świętej Rodziny. Kierujemy myśl ku naszym rodzinom i podejmujemy refleksję na temat sytuacji współczesnej rodziny. Dzisiejsza Ewangelia opowiada o tym, że Rodzina z Nazaretu w trudnych i niejasnych sytuacjach starała się odczytać i wypełnić wolę Bożą, dzięki czemu wychodziła z nich odnowiona. Takie zachowanie stanowi dla nas ważną wskazówkę, że także dzisiaj posłuszeństwo Bogu i Jego niezrozumiałej czasem woli jest gwarantem szczęścia w rodzinie.
               Błogosławiony Jan Paweł II, do którego kanonizacji się przygotowujemy, przypomina, że prawda o instytucji małżeństwa jest „ponad wolą jednostek, kaprysami poszczególnych małżeństw, decyzjami organizmów społecznych i rządowych” (23 II 1980). Prawdy tej należy szukać u Boga, ponieważ „sam Bóg jest twórcą małżeństwa” (GS 48). To Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą, zaś bycie – w ciele i duszy – mężczyzną „dla” kobiety i kobietą „dla” mężczyzny uczynił wielkim i niezastąpionym darem oraz zadaniem w życiu małżeńskim. Rodzinę oparł na fundamencie małżeństwa złączonego na całe życie miłością nierozerwalną i wyłączną. Postanowił, że taka właśnie rodzina będzie właściwym środowiskiem rozwoju dzieci, którym przekaże życie oraz zapewni rozwój materialny i duchowy.
                Ta chrześcijańska wizja nie jest jakąś arbitralnie narzuconą normą, ale wypływa z odczytania natury osoby ludzkiej, natury małżeństwa i rodziny. Odrzucanie tej wizji prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin i do klęski człowieka. Jak pokazuje historia ludzkości, lekceważenie Stwórcy jest zawsze niebezpieczne i zagraża szczęśliwej przyszłości człowieka i świata. Muszą zatem budzić najwyższy niepokój próby przedefiniowania pojęcia małżeństwa i rodziny narzucane współcześnie, zwłaszcza przez zwolenników ideologii gender i nagłaśniane przez niektóre media. Wobec nasilających się ataków tej ideologii skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni, by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych wartości, które ją chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania nowego typu form życia rodzinnego.
                 Ideologia gender stanowi efekt trwających od dziesięcioleci przemian ideowo-kulturowych, mocno zakorzenionych w marksizmie i neomarksizmie, promowanych przez niektóre ruchy feministyczne oraz rewolucję seksualną. Genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne z rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Twierdzi, że płeć biologiczna nie ma znaczenia społecznego, i że liczy się przede wszystkim płeć kulturowa, którą człowiek może swobodnie modelować i definiować, niezależnie od uwarunkowań biologicznych. Według tej ideologii człowiek może siebie w dobrowolny sposób określać: czy jest mężczyzną czy kobietą, może też dowolnie wybierać własną orientację seksualną. To dobrowolne samookreślenie, które nie musi być czymś jednorazowym, ma prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało prawo do zakładania nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na związkach o charakterze homoseksualnym.
Niebezpieczeństwo ideologii gender wynika w gruncie rzeczy z jej głęboko destrukcyjnego charakteru zarówno wobec osoby, jak i relacji międzyludzkich, a więc całego życia społecznego. Człowiek o niepewnej tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym, jak i społeczno-zawodowym. Próba zrównania różnego typu związków jest de facto poważnym osłabieniem małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i kobiety oraz rodziny, na małżeństwie zbudowanej.
                      Spotykamy się z różnymi postawami wobec działań podejmowanych przez zwolenników ideologii gender. Zdecydowana większość nie wie, czym jest ta ideologia, nie wyczuwa więc żadnego niebezpieczeństwa. Wąskie grono osób – zwłaszcza nauczycieli i wychowawców, w tym także katechetów i duszpasterzy – próbuje na własną rękę poszukiwać konstruktywnych sposobów przeciwdziałania jej. Są wreszcie i tacy, którzy widząc absurdalność tej ideologii uważają, że Polacy sami odrzucą proponowane im utopijne wizje. Tymczasem ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części mediów jest ukazywana pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy oraz dążenie do równouprawnienia.
                     Wspólnota Kościoła w sposób integralny patrzy na człowieka i jego płeć, dostrzegając w niej wymiar cielesno-biologiczny, psychiczno-kulturowy oraz duchowy. Nie jest czymś niewłaściwym prowadzenie badań nad wpływem kultury na płeć. Groźne jest natomiast ideologiczne twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia dla życia społecznego. Kościół jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci. To nie fakt istnienia dwóch płci jest źródłem dyskryminacji, ale brak duchowego odniesienia, ludzki egoizm i pycha, które trzeba stale przezwyciężać. Kościół w żaden sposób nie zgadza się na poniżanie osób o skłonnościach homoseksualnych, ale równocześnie z naciskiem podkreśla, że aktywność homoseksualna jest głęboko nieuporządkowana oraz że nie można społecznie zrównywać małżeństwa będącego wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem homoseksualnym.
                 W święto Świętej Rodziny zwracamy się z gorącym apelem do rodzin chrześcijańskich, do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń kościelnych oraz wszystkich ludzi dobrej woli, aby odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk wychowawczych.
                    Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację, aby nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych, środowisk, dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej wizji człowieka.
                Wszystkich wierzących prosimy o żarliwą modlitwę w intencji małżeństw, rodzin oraz wychowywanych w nich dzieci. Prośmy Ducha Świętego, aby udzielał nam nieustannie światła rozumienia i widzenia prawdy w tym, co jest niebezpieczeństwem i zagrożeniem nie tylko dla rodziny, ale dla naszej Ojczyzny i całej ludzkości. Módlmy się także o odwagę bycia ludźmi wiary i odważnymi obrońcami Prawdy. Niech w podejmowaniu tego trudu wzorem do naśladowania oraz pomocą duchową będzie Święta Rodzina z Nazaretu, w której wychowywał się Syn Boży – Jezus Chrystus.
W tym duchu udzielamy wszystkim pasterskiego błogosławieństwa.

Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce


Dlaczego Kościół mówi o gender? Autorzy:  Alina Petrowa-Wasilewicz, Marcin Przeciszewski

 /Warszawa  2013-12-28
Polskie media zamiast ustalać fakty i sprawdzać daty lansują ostatnio uproszczoną wersję rzeczywistości powtarzając nie grzeszącą subtelnością opinię prof. Magdaleny Środy, że "atak" Kościoła na ideologię gender ma odwrócić uwagę wiernych od problemu pedofilii. Teza ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy rzetelnie sporządzić kalendarium wydarzeń.

Pierwsze pytanie, na jakie powinni odpowiedzieć autorzy podobnych tez, to od kiedy Episkopat Polski zajął się systemowym rozwiązaniem problemu pedofilii we własnych szeregach?
           Szczegółowe wytyczne dotyczące postępowania kościelnego w przypadku oskarżeń duchownych o molestowanie osób poniżej 18. roku życia zostały przyjęte przez Episkopat już cztery lata temu, 20 czerwca 2009 r. Warto zauważyć, że zostało to dokonane dwa lata wcześniej nim watykańska Kongregacja Nauki Wiary wystosowała okólnik do Konferencji Episkopatów w sprawie opracowania specjalnych "Wytycznych", dotyczących postępowania w takich przypadkach.

Jednakże po otrzymaniu okólnika Stolicy Apostolskiej nastąpiła konieczność uzupełnienia opracowanych już polskich Wytycznych. W wyniku tej pracy na zebraniu plenarnym KEP 14 marca 2012 r. została przyjęta nowa wersja dokumentu pod nazwą: "Wytyczne dotyczące wstępnego dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o czyny przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą niepełnoletnią poniżej osiemnastego roku życia".

Obecnie dokument czeka na recognitio (zatwierdzenie) ze strony Stolicy Apostolskiej, a kiedy to nastąpi, zostanie opublikowany w Aktach Konferencji Episkopatu Polski. Przypomina się w nim, że "w nauczaniu Kościoła i jego rozstrzygnięciach dyscyplinarnych, bezpieczeństwo dzieci i młodzieży jest jego szczególną troską oraz integralną częścią dobra wspólnego", natomiast "nadużycia seksualne Kościół uznaje za ciężkie grzechy, domagające się jednoznacznych reakcji o charakterze dyscyplinarnym wobec osób, którym udowodniono popełnienie takich czynów, podjęcia uzdrawiającego dzieła pokuty, zarówno przez sprawcę jak i całą wspólnotę Kościoła, naprawienia wyrządzonych krzywd oraz dołożenia wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości".

Wytyczne polskiego Episkopatu - analogicznie jak Stolicy Apostolskiej - za przestępstwo w tej sferze uznaje zarówno seksualne obcowanie z osobą przed ukończeniem przez nią 18. roku życia, jak i "nabywanie albo przechowywanie, lub upowszechnianie w celach satysfakcji seksualnej obrazów pornograficznych, przedstawiających niepełnoletnich poniżej 14. roku życia". Jest to ujęte znacznie ostrzej niż w prawie cywilnym, gdzie za przestępstwo uznaje się obcowanie seksualne z osobami poniżej 15. roku życia. W polskim prawie przedawnienie takich przestępstw następuje po 15 latach od ich popełnienia, natomiast w prawie kościelnym dopiero po 20 latach od dnia, w którym pokrzywdzony niepełnoletni ukończył 18. rok życia.

Ważnym aspektem poruszanym w Wytycznych jest kwestia traktowania ofiar. "Ofiarę seksualnego wykorzystania jak i jej bliskich - czytamy - należy otoczyć właściwą troską duszpasterską, zapewniając poczucie bezpieczeństwa, wolę życzliwe wysłuchania i przyjęcia prawdy, ułatwienie, jeśli jest taka potrzeba, uzyskania specjalistycznej pomocy duchowej i psychologicznej, w przekonaniu, że osoba ta ujawniając swoje cierpienie, również pomaga Kościołowi w uzdrowieniu naruszonego ładu moralnego".

Po opracowaniu znowelizowanej wersji Wytycznych i przekazaniu jej Stolicy Apostolskiej do zatwierdzenia, Konferencja Episkopatu Polski przystąpiła do przygotowania szczegółowych aneksów, które mają obowiązywać wraz z nimi - w szczegółowy sposób definiując poszczególne procedury i działania.

Aneksy te zostały przygotowane przez Radę Prawną KEP, a ostatecznie przyjęte przez cały Episkopat 9 października br. Aneks pierwszy dotyczy konkretnych form troski o ofiarę przestępstwa. Wychodzi się w nim z założenia, że "troska o ofiary nadużyć seksualnych to podstawowy akt sprawiedliwości ze strony wspólnoty Kościoła odczuwającej ból i wstyd z powodu krzywdy wyrządzonej dzieciom i młodzieży". Aneks drugi określa dokładnie procedurę postępowania, jaka obowiązuje przy przeprowadzaniu wstępnego dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o czyny "przeciwko szóstemu przykazaniu z osobą niepełnoletnią". Trzeci z kolei aneks wskazuje na te elementy w programie formacji do kapłaństwa, które w kontekście tej problematyki są istotne z punktu widzenia profilaktyki. Przypomina się, że w formacji do kapłaństwa "nie może zabraknąć właściwego traktowania i przeżywania sfery seksualnej oraz umiejętnego przygotowania do życia w czystości i celibacie".

W aneksie tym podkreśla się także potrzebę skutecznej prewencji w zakresie ochrony dzieci i młodzieży przed ewentualnymi przestępstwami w tej sferze ze strony osób duchownych. Zaznacza się, że "prewencja nadużyć seksualnych wobec nieletnich stanowi integralną część zaangażowania Kościoła w pracę z dziećmi i młodzieżą"

Biskupi mianowali też znanego jezuitę o. Adama Żaka SJ koordynatorem ze strony Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Przedstawił on księżom biskupom różne możliwe kierunki działania w zakresie przygotowania i wcielania w życie na płaszczyźnie kościelnej odpowiednich wychowawczych programów prewencyjnych wobec pedofilii.

Zarówno dokumenty, jak i praktyka potwierdzają, że mimo nielicznych przypadków, Kościół rozpoznał problem, opracował procedury, reaguje na przestępstwa duchownych.

Od kiedy Kościół w Polsce mówi o gender?
Dlaczego Kościół od początku tego roku zaangażował się w dyskusję nt. gender? Inspiracja przyszła od Benedykta XVI, który w swej wypowiedzi do Kurii Rzymskiej w grudniu ub. r. mówił o tym nurcie jako o "niebezpiecznej ideologii". Było to jednak wiele miesięcy po przyjęciu instrukcji ws. nadużyć seksualnych przez polskich biskupów, z czego wynika, że oba fakty nie mają ze sobą żadnego związku.

O czym mówił Ojciec Święty 21 grudnia 2012 roku?
Wyjaśnił istotę gender (która zasadniczo różni się od często niekompletnych opisów tego nurtu, podawanych w mediach). Powołując się na analizę wielkiego rabina Francji Gillesa Bernhaima (i zwracając tym uwagę, że problem jest uniwersalny, nie dotyczy tylko własnego, "katolickiego" podwórka) papież stwierdził: "Płeć, zgodnie z tą filozofią, nie jest już pierwotnym faktem natury, który człowiek musi przyjąć i osobiście wypełnić sensem, ale rolą społeczną, o której decyduje się autonomicznie, podczas gdy dotychczas decydowało o tym społeczeństwo. Oczywisty jest głęboki błąd tej teorii i podporządkowanej jej rewolucji antropologicznej. Człowiek kwestionuje, że ma uprzednio ukonstytuowaną naturę swojej cielesności, charakteryzującą istotę ludzką. Zaprzecza swojej własnej naturze i postanawia, że nie została ona jemu dana jako fakt uprzedni, ale to on sam ma ją sobie stworzyć.

Według biblijnego opisu stworzenia, do istoty człowieka należy bycie stworzonym przez Boga jako mężczyzna i jako kobieta. Ten dualizm jest istotny dla istoty ludzkiej, tak jak ją Bóg nam dał. Dochodzi do zakwestionowania właśnie tej dwoistości, jako danej wyjściowej. Nie jest już ważne to, co czytamy w opisie stworzenia: „Stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). Nie, teraz uważa się, że to nie On stworzył ich mężczyzną i kobietą, ale że dotychczas określało to społeczeństwo, a teraz my sami o tym mamy decydować. Mężczyzna i kobieta jako rzeczywistości stworzenia, jako natura osoby ludzkiej już nie istnieją. Człowiek kwestionuje swoją naturę. Jest on teraz jedynie duchem i wolą. Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje się tutaj wyborem podstawowym człowieka wobec samego siebie. Istnieje teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który następnie autonomicznie coś sobie wybiera jako swoją naturę. Dochodzi do zakwestionowania mężczyzny i kobiety w ich wynikającej ze stworzenia konieczności postaci osoby ludzkiej, które nawzajem się dopełniają. Jeżeli jednak nie istnieje dwoistość mężczyzny i kobiety jako dana wynikająca ze stworzenia, to nie ma już także rodziny, jako czegoś określonego na początku przez stworzenie. Ale w takim przypadku również potomstwo utraciło miejsce, jakie do tej pory jemu się należało i szczególną, właściwą sobie godność. Bernheim pokazuje, jak obecnie musi się ono stać w miejsce samoistnego podmiotu prawnego, przedmiotem, do którego ma się prawo i o który, jako przedmiot, do którego ma się prawo, można sobie sprokurować".

Nic dziwnego, że po tak radykalnej wypowiedzi papieża, polski Episkopat zajął się tym tematem. Ale warto zauważyć, że wypowiedzi, związane z gender nie pochodzą jedynie od polskich biskupów.
Biskupi hiszpańscy w dokumencie "Prawda ludzkiej miłości" z 2012 r. analizują ideologię gender i stwierdzają, że prowadzi ona do kultury, która nie rodzi życia, ale śmierć.

        Z kolei francuscy hierarchowie wyrazili niepokój „zorganizowaną i wojującą inwazją teorii gender, szczególnie w sektorze edukacji”. W kwietniu 2013 r. kard. André Vingt-Trois otwierając zgromadzenie plenarne Konferencji Biskupów Francji wskazał, że „pokusa odrzucania jakiejkolwiek różnicy płci” stanowi ideologię leżącą u podstaw ustawy o „małżeństwie dla wszystkich”, którą, jak dziś wiemy, ostatecznie przyjęło francuskie Zgromadzenie Narodowe. Zalegalizowała ona małżeństwa jednopłciowe, przyznając im prawo do adopcji dzieci.

      W podobnym tonie wypowiadali się biskupi Kostaryki. Czy zgodnie z logiką autorów opinii o "antygenderowym ataku" w Polsce również inne episkopaty chcą przykryć afery pedofilskie, z którymi sobie nie radzą?
Tu należy zadać pytanie, czy konsekwencje filozofii gender są neutralne dla współczesnych społeczeństw? Przecież gdy genderowa definicja płci staje się częścią ustawodawstwa to dotyczyć będzie ona wszystkich obywateli. Takim przykładem jest europejska Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, którą podpisała 18 grudnia 2012 r. pełnomocnik ds. równego traktowania, min. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Zakłada ona specjalny typ edukacji - obalającej stereotypy nt. płci będące efektem kultury, tradycji, religii - co dotyczyć będzie milionów młodych Polaków.

Do Sejmu trafił także projekt Ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania, złożony przez SLD i Twój Ruch. Jeśli ustawa ta zostanie przyjęta, to ograniczy niektóre prawa chronione przez Konstytucję RP, m.in. dotyczące wolności słowa. Projekt postuluje zakaz dyskryminacji ze względu na tzw. "ekspresję płciową" i "tożsamość płciową". W praktyce będzie to oznaczać, że publiczne demonstrowanie perwersyjnych zachowań seksualnych będzie chronione przez prawo, a sprzeciw wobec nich będzie karany.

W takiej sytuacji obowiązkiem Kościoła jest wskazywać na błędy tej teorii, mającej cechy ideologii, gdyż w oparciu o błędną (z punktu widzenia katolickiego) wizję człowieka, usiłuje ona dokonać reformy istniejących struktur społecznych. Kościół nie może milczeć. Jego obowiązkiem jest mówienie o niebezpieczeństwach postulowanej "genderowej rewolucji" społecznej.

Błąd antropologiczny gender (komentarz). Autor: Marcin Przeciszewski

2013-12-29 13:27

Kościół traktuje płeć (żeńską oraz męską) jako istotny element tożsamości człowieka - pisze Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny KAI, w swym komentarzu nt. listu pasterskiego Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny.
Dodaje, że na takim założeniu oparta jest antropologia wyrastająca z pnia judeo-chrześcijańskiego, głoszona przez wszystkie religie monoteistyczne. Krytyka gender wynika stąd, że Kościół dostrzega w tej teorii poważny błąd antropologiczny.

A oto tekst komentarza:
Episkopat w listach pasterskich na Niedzielę Świętej Rodziny każdego roku dokonuje analizy podstawowych problemów rodziny, w tym i zjawisk jej zagrażających. W tym roku biskupi skoncentrowali swoją uwagę na postulatach wynikających z ideologii gender, wykazując, że pewne postulaty z niej wynikające mogą być niebezpieczne dla dalszego rozwoju ludzkości.

Trzeba najpierw zauważyć, że niektóre postulaty środowisk genderowych, np. kwestia równych praw dla kobiet - są zbieżne z nauczaniem Kościoła. Głoszona przez Kościół koncepcja osoby ludzkiej na równi traktuje prawa mężczyzn i kobiet. Kościół potępia wszelkie formy dyskryminacji czy handlu kobietami. Mówi o niezwykłej, niezastąpionej roli kobiety w społeczeństwie. Jan Paweł II do języka kościelnego wprowadził nawet pojęcie "feminizmu katolickiego".

Przy tym Kościół traktuje płeć (żeńską oraz męską) jako istotny element tożsamości człowieka. Podkreśla, że płeć jest darem natury, który nie ogranicza człowieka, ale wymaga właściwych form samorealizacji. Na takich założeniach oparta jest antropologia wyrastająca z pnia judeo-chrześcijańskiego, głoszona przez wszystkie religie monoteistyczne.

Dlatego Kościół musi krytycznie odnieść się do tych postulatów środowisk genderowych, które twierdzą, że tym, co definiuje człowieka w zakresie płci, nie jest jego dziedzictwo genetyczne. Płeć biologiczna - wedle teorii gender - ma niewielkie znaczenie, a istotna jest tzw. płeć kulturowa. Może być ona przedmiotem wyboru, jak i zmiany, zależnie od woli indywidualnego człowieka. Takie myślenie odrywa człowieka od tego, co jest najbardziej dlań fundamentalne, z czym się rodzimy, a mianowicie od naszego ciała, które jest męskie lub kobiece. I na tym polega poważny błąd antropologiczny.

W ślad za tym przedstawiciele teorii gender domagają się takiej zmiany ustawodawstwa, która negować będzie role społeczne określane przez płeć, w tym koncepcję rodziny jako związku mężczyzny i kobiety. W to miejsce proponuje się nową koncepcję małżeństwa jako dowolnego związku dwojga osób, także tej samej płci. A to oznacza rewolucję kulturową, uderzającą w ten fundament cywilizacji europejskiej, jakim jest rodzina oparta na komplementarności płci.

Skutek tego widzimy już w niektórych krajach, np. we Francji, gdzie ustawodawca legalizując małżeństwa homoseksualne musiał wycofać z kodeksu rodzinnego pojęcia ojca i matki. Zapomina się o tym, że rodzina otaczana szczególną troską społeczeństwa - a bazująca na małżeństwie kobiety i mężczyzny - była jednym ze źródeł dynamicznego rozwoju cywilizacji europejskiej. Zmiana tego modelu grozić może nieprzewidywalnymi skutkami. Dlatego ci, którym drogie jest dziedzictwo Europy i dalszy jej harmonijny rozwój, muszą wyrazić stanowczy protest.

Dodatkowym postulatem środowisk genderowych są programy wychowawcze, w których pomijana będzie odmienność płci, a dzieci przygotowywać się będzie do wyboru dowolnej tożsamości płciowej. Programy takie są niebezpieczne, gdyż prowadzić mogą do dekompozycji tożsamości psycho-fizycznej, która jest podstawą integralnego rozwoju osobowości.

Oczywiście, od naturalnych norm zawsze będą istnieć wyjątki i zdarza się, że nieliczne jednostki odmiennie przeżywają swą tożsamość płciową. Kościół podkreśla, że ludziom tym należy się szacunek i tolerancja. Błędem jest jednak czynienie prawnej normy z tych odmienności i próba narzucenia jej wszystkim. Dlatego Kościół wypowiada "non possumus" tak zaplanowanej inżynierii społecznej.

Marcin Przeciszewski / Warszawa

Gender destrukcją życia społecznego. Autor: Radio Maryja

Kościół jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci” – napisali ks. biskupi w liście pasterskim na Niedzielę Świętej Rodziny 2013 r. Apelują w nim do rodzin i ludzi dobrej woli o odważne działania.
 „Wobec nasilających się ataków ideologii gender skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni, by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych wartości, które ją chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania nowego typu form życia rodzinnego – wyjaśnili księża biskupi wybór tematu.
Dodali, że genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne z rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Według tej ideologii człowiek może siebie w dobrowolny sposób określać: czy jest mężczyzną czy kobietą, może też dowolnie wybierać własną orientację seksualną.
To dobrowolne samookreślenie, które nie musi być czymś jednorazowym, ma prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało prawo do zakładania nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na związkach o charakterze homoseksualnym – czytamy w liście.

Biskupi dodają, że próba zrównania różnego typu związków jest poważnym osłabieniem małżeństwa i rodziny.
Episkopat uwrażliwia, że ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części mediów gender jest ukazywane pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy oraz dążenie do równouprawnienia.
Tymczasem trzeba zauważyć jak groźne dla życia społecznego jest twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia.
Kościół jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci. (…) Człowiek o niepewnej tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym, jak i społeczno-zawodowym – czytamy w liście.
Biskupi wyraźnie zaznaczają, że „nie można społecznie zrównywać małżeństwa będącego wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem homoseksualnym”. Przypominają, że osoby o skłonnościach homoseksualnych nie mogą być poniżane, ale równocześnie podkreślają, że „aktywność homoseksualna jest głęboko nieuporządkowana”. Jak zauważają biskupi, bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk wychowawczych. Apelują do rodzin i ludzi dobrej woli, „aby odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie”.
Gender jest grzechem przeciwko Bogu, który stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę – powiedział ks. abp Henryk Hoser, przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych KEP i członek Rady ds. Rodziny KEP. Wyjaśnił, że struktura rodziny jest fundamentalna – buduje społeczeństwo, które tworzy większe wspólnoty ludzkie. „Jeżeli to rozmontujemy, społeczeństwo stanie się nie do zniesienia – zaznaczył ks. abp Henryk Hoser.

List pasterski wzbudził kontrowersje wśród środowisk lewackich. Jak wyjaśniła prof. Maria Ryś (podczas audycji Aktualności Dnia w Radiu Maryja) księża biskupi ujawnili to, co się kryje za kulisami pojęcia gender.

- To pojęcie oznacza nie tylko uznanie płci, nie tylko zaprzeczenie istoty małżeństwa i rodziny, jako związku kobiety i mężczyzny, ale jest to bardzo mocne uderzenie w antropologię człowieka, antropologię chrześcijańską, w korzenie judeochrześcijańskie. To jest przewrót, który bardzo zagraża naszej cywilizacji – powiedziała prof. Maria Ryś.
Profesor Maria Ryś zwróciła uwagę na fakt wprowadzania tej ideologii na wiele płaszczyzn życia człowieka.
- Mamy do czynienia z podwójnym działaniem. Pierwszym z nich jest próba wmówienia nam, że chodzi tylko o badania naukowe, a drugim (które idzie bardzo mocnymi nurtami) jest wprowadzanie tej ideologii w wiele aspektów życia. Można wymienić np. domaganie się praw reprodukcyjnych, które Jan Paweł II nazwał wprost – cywilizacją śmierci. Te “prawa” to: zabijanie istot poczętych, uderzenie w godność człowieka poprzez metodę poczęcia in vitro, pomijanie negatywnych aspektów tej metody nie tylko moralnych ale także zdrowotnych i cały szereg zjawisk począwszy od edukacji seksualnej, która tak naprawdę prowadzi do bardzo głębokich zranień dzieci i młodzieży. To jest uderzenie w samo serce dzieci i młodzieży – powiedziała prof. Maria Ryś.
Ideologia wprowadzana jest od wielu lat, chociaż wcześniej nie używano określenia „gender” – zwróciła uwagę  prof. Maria Ryś.
- W dotychczasowej historii, od czasów komunizmu nie spotkałam się z tak wielkim zakłamaniem jeśli chodzi o rzeczywistość. Dotyczy ono wielu aspektów. Pierwszy polega na tym, że usiłuje nam się przedstawić, że gender to tylko studia dotyczące relacji pomiędzy mężczyznami i kobietami w rożnych kulturach. Gdyby tak było nikt, także nasi pasterze nie mieli by nic przeciwko takim studiom – wyjaśniła prof. Maria Ryś.
Prof. Maria Ryś przypomniała postulaty Kongresu Kobiet będące dążeniem do realizacji gender. Wśród nich jest prawo reprodukcji przysługujące także dziewczętom małoletnim oraz nazwanie macierzyństwa „gehenną polskich kobiet”.
Zawróciła także uwagę na unijny raport Estreli, głosowany w PE 10 grudnia. Jak wyjaśniła według tego raportu, my – ludzie wierzący, jesteśmy tylko niewielką częścią obywateli UE. Cała wspólnota (zdaniem autorki raportu) popiera dążenia kobiet do realizacji w zakresie zdrowa seksualnego i reprodukcyjnego. WIĘCEJ
POLECAMY WYPOWIEDŹ PROF. MARII RYŚ [SŁUCHAJ]

Komentarz do listu KEP. Autor: Profesor Nalaskowskiego

2013-12-29 12:54 im / Toruń

      Biskupi w święto Bożego Narodzenia bronią świętości rodziny, a nie wojują z zepsutymi poszukiwaczami cielesnych doznań. To obrona a nie atak! - uważa prof. Aleksander Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podkreśla on, że "Episkopat, to liczna grupa doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów, osób wykształconych w wielu europejskich uczelniach, znających języki, filozofię i antropologię - nie wolno tego głosu lekceważyć". Dziś w kościołach czytany jest list Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny, poświęcony ideologii gender.

    List biskupów ma dwa wymiary. Pierwszym jest jego treść, a drugim jego medialna interpretacja i odbiór.
Kwestionowanie prawa wypowiadania się Episkopatu w sprawach społecznych może być tylko wynikiem aberracji i zaślepienia ideologicznego. Byłoby źle gdyby współczesnych tendencji propagandowych i quasi naukowych biskupi nie dostrzegali. Wówczas ja miałbym pretensje. Biskupi w święto Bożego Narodzenia bronią świętości rodziny, a nie wojują z zepsutymi poszukiwaczami cielesnych doznań. To obrona a nie atak! Gdyby fantasmagorie „gender” były kierunkiem w muzyce pop albo w tańcu biskupi by tego nie zauważyli. Jeśli jednak takie rojenia pozbawionych przyzwoitości i znudzonych dotychczasowym kształtem życia osobników mają stać się kanonem, to nic dziwnego, że biskupi się odezwali. „Non possumus” kardynała Wyszyńskiego też było krytykowane w mediach i ostatecznie skończyło się dla Prymasa więzieniem. Wszystko zatem przed nami.

W sposób niezrozumiały krytycy listu traktują biskupów jak ludzi bez horyzontów i bez wykształcenia. Tymczasem Episkopat, to liczna grupa doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów. Osób wykształconych w wielu europejskich uczelniach, znających języki, filozofię i antropologię. To nie jest rada polityczna jakiejś partyjki, ale poważne gremium naukowe. I nie wolno tego głosu lekceważyć.

Gender nie jest nauką, ale optyką patrzenia na świat i ludzi. Wedle takich czy podobnych metodologii można patrzyć na człowieka jak na ssaka i domagać się legalizacji jego związków z małpą. Można widzieć społeczeństwo jak krzyżujące się bydło i tak analizować rządzące w nim prawa. Można wreszcie uznać, że godność jest tylko znakiem słownym i ma mniejsze znaczenie niż ciepła woda. I przed tym przestrzegają biskupi.

Wezwanie biskupów ważne i zgodne z wartościami konstytucyjnymi. Autor: dr Antoni Szymański

2013-12-29 Dr Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządku i Episkopatu Polski.

   Wezwanie biskupów, by dostrzec problem i przeciwstawić się programom osłabiającym małżeństwo i rodzinę, jest ważne i zgodne z konstytucyjnymi wartościami, zobowiązującymi do wspierania wspólnot, na których opiera się wychowanie i ład społeczny - uważa dr Antoni Szymański. Socjolog i członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządku i Episkopatu Polski skomentował w ten sposób czytany dziś w kościołach list pasterski biskupów na Niedzielę Świętej Rodziny poświęcony zagrożeniom płynącym z ideologii gender.

Komentarz dr. Antoniego Szymańskiego:
         List biskupów na Święto Świętej Rodziny nie jest listem letnim. Nie tylko tradycyjnie przypomina o znaczeniu rodziny, jako naturalnej wspólnoty ludzkiej opartej na małżeństwie, której podstawowe znaczenie wynika z odczytania natury i potrzeb człowieka. Wskazuje też na aktualne jej zagrożenia, szczególnie na słabo jeszcze rozeznaną ideologię gender. Ideologię, która w przeciwieństwie do antropologii chrześcijańskiej wywodzącej, że Bóg stworzył kobietę i mężczyznę jako istoty płciowe, które różnią się biologicznie (i podlegają wpływom kultury) twierdzi, że różnice te wynikają wyłącznie z kultury i socjalizacji. Neguje, zatem znaczenie płci biologicznej i z tego wywodzi radykalny program przemian społecznych, jakim powinniśmy zostać poddani. Biskupi wskazują, że pod pozorem walki o równouprawnieniem kobiet i mężczyzn, którego nikt nie kwestionuje, atakuje się małżeństwo i rodzinę, wprowadza programy edukacyjne i społeczne, które mają pozbawić ludzi tożsamości kobiecej i męskiej twierdząc, że płeć jest wyłącznie kwestią kultury i osobistego uznania.

Istotnie projekt zmian, jaki zawiera ideologia gender to już nie tylko temat akademickich dyskusji, ale zmiany, jakie są projektowane, a niektóre wprowadzane w życie. Dotyczą one np. specyficznej edukacji, nawet najmłodszych dzieci w niektórych przedszkolach bez wiedzy ich rodziców. To także chęć zapewnienia takiego samego statusu jak małżeństwo wszystkim parom, niezależnie od ich płci, w formie związków partnerskich, o czym żywo dyskutowano w tym roku i co zapewne jeszcze powróci. To atak na wychowanie prorodzinne w szkołach, które generalnie sprawdza się i propozycja, by w jego miejsce wprowadzić zredukowany program edukacji seksualnej bez odniesienia do wartości małżeństwa i rodziny. To również szereg projektów ustaw, o których nie dyskutuje się publicznie (np. o uzgodnieniu płci), czy ogromna zmiana społeczna, jaką przewiduje Konwencja Rady Europy o przemocy wobec kobiet, oparta na gender.

W tej sytuacji wezwanie biskupów do dostrzeżenia problemu, a także przeciwstawiania się programom osłabiającym małżeństwo i rodzinę, jest ważne i zgodne z naszymi konstytucyjnymi wartościami, które zobowiązują do wspierania małżeństwa i rodziny, wspólnot, na których opiera się wychowanie i ład społeczny, które najlepiej zaspokajają ludzkie potrzeby.

Biskupi w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie inspiracje gender. Autor: dr hab. Aleksander Stępkowski

2013-12-29  Dr hab. Aleksander Stępkowski, dyrektor Centrum Prawnego Ordo Iuris

Od samego początku kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z postulatem odgórnej rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania polityczne, dlatego całkowicie uzasadnione jest mówienie o „ideologii gender” – uważa dr hab. Aleksander Stępkowski, prawnik i dyrektor Centrum Prawnego Ordo Iuris, komentując czytany dziś w kościołach list pasterski Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny. Jak dodaje prawnik, biskupi w swoim liście w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie inspiracje stojące za ideologią gender, choć ich głos może się wydawać spóźniony, gdyż "od dawna realizowane są na szeroką skalę programy kształcenia akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami".

Poniżej pełny tekst komentarza dr. hab. Aleksandra Stępkowskiego:
         List Episkopatu na Niedzielę św. Rodziny odnosi się do niezwykle doniosłego problemu współczesnej kultury. Właściwie, list ten jest bardzo spóźniony. Pasterze Kościoła w Polsce zabierają głos w momencie, gdy od dawna realizowane są na szeroką skalę programy kształcenia akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami, a państwo polskie jest zobowiązane realizować unijną politykę „gender mainstreaming”. Z tego też powodu, dotarcie dziś do społeczeństwa z nauczaniem ukazującym głęboką sprzeczność tej ideologii ze zdrowym rozsądkiem i z biblijną antropologią nie jest łatwe, a niekiedy może się okazać wręcz nielegalne.

Biskupi w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie i neomarksistowskie inspiracje stojące za ideologią gender. Od samego też początku kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z postulatem odgórnej rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania polityczne. Z tego też powodu, całkowicie zasadnie mówi się o „ideologii gender”. Wszelka związana z nią bowiem aktywność akademicka jest podporządkowana celom społeczno-politycznym. Współcześnie znajduje to swój wyraz w traktowaniu kategorii gender jako istotnego elementu głównego nurtu działań politycznych („gender mainstreming”). W liście trafnie więc ukazano społeczne konsekwencje realizacji tych ideologicznych założeń w ramach uprawianej współcześnie inżynierii społecznej.

Można jednak mieć pewien niedosyt, jeśli chodzi o sposób zaprezentowania tych treści. Wprawdzie w liście odnotowano fakt, że ideologia gender nie jest ideową nowinką, jednak nie poświęcono wystarczającej uwagi poszczególnym etapom jej rozwoju. List ukazuje przez to bardzo radykalną postać ideologii gender, gdy tymczasem społeczeństwu serwuje się najczęściej znacznie mniej radykalne jej wersje utrzymując, że jej krytycy (tutaj zwłaszcza Kościół) ukazują gender w zdeformowany sposób.

Co do meritum, biskupi mają jednak całkowitą rację, wskazując na nieuchronność wyciągnięcia w praktyce wszystkich najbardziej radykalnych konsekwencji płynących z tej ideologii dla kształtu życia społecznego. Co więcej, radykalizm ten wyraźnie już dziś widać w projektach aktów prawnych, jak chociażby w projekcie ustawy o uzgodnieniu płci, nad którym pracuje obecnie Sejm. Te zradykalizowane postaci jednak nie są z reguły kojarzone z pojęciem gender. To ostatnie odnosi się do treści dających wyraz wczesnym fazom rozwoju tej ideologii. Stąd spodziewać się należy wysuwania pod adresem listu zarzutów niezrozumienia, wykoślawienia, czy wręcz „histeryczności” zawartych tam treści, które same w sobie – podkreślmy to – są całkowicie zasadne.

W warstwie komunikacyjnej brakuje zatem ukazania gender jako pewnego ideowego procesu i wskazania, że forsowane obecnie pod tą etykietą treści stanowią zaledwie pewien etap inspirowanej nią inżynierii społecznej. Skoncentrowanie się w liście na daleko idących konsekwencjach tej ideologii pozwoli wykładowcom „gender studies” powiedzieć: „tego wcale was nie uczymy!”. Nie dodadzą jednak oni małego słówka „jeszcze” lub „na razie”, które w tym zastrzeżeniu paść powinno.

Nie jest jednak tak, że list stroni od niuansowania w obrębie podjętej problematyki. Dążenie do ukazania jej złożoności jest wyraźnie w liście widoczne, choć w innym aspekcie. Używa się przy tym jednak pojęć, które dają już wyraz perspektywie genderowej, tymczasem można byłoby oczekiwać, że wypowiedź biskupów będzie wolna od sformułowań pochodzących ze słownika krytykowanej ideologii.

Przede wszystkim razi posługiwanie się pojęciami „płeć biologiczna” i „płeć kulturowa”. Akceptacja tych związków frazeologicznych stanowi już zasadnicze ustępstwo na rzecz stanowiska antropologicznego, które leży u podstaw ideologii gender. Płeć jest realną rzeczywistością, która ma swą zasadniczą, biologiczną tożsamość, choć znajduje swój wyraz w innych wymiarach ludzkiego życia, zwłaszcza w sferze psychicznej i społeczno-kulturowej. Są to jednak wciąż zaledwie różne sposoby manifestowania się tej samej, obiektywnej rzeczywistości, jaką jest ludzka płciowość.

Z tego też powodu fragment listu mówiący o „wpływie kultury na płeć” budzi istotne rozczarowanie – jest wszak dokładnie odwrotnie. To człowiek jako istota płciowa kształtuje kulturę. Owszem, ta ostatnia później wpływa również na sposób przeżywania przez nas naszej męskości lub kobiecości, ale nie wpływa na naszą płeć. Uleganie na płaszczyźnie języka tendencji do nadawania różnym aspektom kulturowego manifestowania się naszej płciowości statusu „różnych rodzajów płci”, jest już bardzo niebezpieczne.

Pamiętać należy, że kulturowe zróżnicowania w sposobie przeżywania męskości lub kobiecości nie są „odkryciem” Simone de Beauvoir, która dokonała zróżnicowania na „płeć kulturową” i „płeć biologiczną”. Zróżnicowania te zawsze były oczywiste i zawsze ludzie byli ich świadomi. Zawsze ludzie dostrzegali różnice w sposobach ubierania się kobiet i mężczyzn, w podejmowaniu przez nich różnych rodzajów aktywności. Zawsze jednak zróżnicowania te zamykały się w granicach, jakie zakreślały kulturze biologiczne realia naszej płciowości. Różnorodności tej poświęcano zawsze dużo uwagi i traktowano ją jako coś oczywistego i jednocześnie fascynującego. Nigdy jednak nie nadawano tym zjawiskom społeczno kulturowym statusu specyficznego rodzaju „płci”. Zabieg ten otworzył natomiast drogę współczesnej ideologii gender i idącej w ślad za nią inżynierii społecznej. Dlatego też już samo akceptowanie sformułowań „płeć biologiczna” i „płeć kulturowa”, jako rzekomo stanowiących adekwatny opis rzeczywistości, stanowi zbyt daleko idące ustępstwo na rzecz krytykowanej w liście Episkopatu ideologii.

Podsumowując należy stwierdzić, że klarowne stanowisko Episkopatu wobec ideologii gender, choć mocno spóźnione, jest bardzo potrzebne. List, w którym znalazło ono wyraz, pokazuje też z całą ostrością, jak z jak wielkim wyzwaniem w sferze komunikacji mamy do czynienia. Trudnym jest bowiem łączenie zniuansowanego przekazu z pryncypialnością stanowiska. Dostrzeganie złożoności podejmowanej problematyki może niekiedy bowiem skłaniać do akceptacji języka, który już sam w sobie niesie treści trudne do akceptacji. List pasterski Episkopatu ukazuje zatem nader wyraźnie, jak wielkim wyzwaniem dla Kościoła jest ideologia gender – wyzwaniem, które musi być podjęte z pełną determinacją.

Watykan: trzeba się upomnieć o prawa większości, prawa rodzin

2013-12-28 RV / Watykan
Watykan przygotowuje się do jutrzejszej niedzieli Świętej Rodziny. Na Anioł Pański z Papieżem połączą się rodziny zgromadzone w trzech sanktuariach: w Nazarecie, Loreto i Barcelonie (Sagrada Familia). Franciszek przygotował na tę okazję specjalną modlitwę. Jak mówi abp Vincenzo Paglia, odpowiedzialny w Watykanie za ten sektor duszpasterstwa, Kościół chce pokazać, jak upominać się o prawa rodzin. Z wielką mocą czynił to już Jan Paweł II, a potem Benedykt XVI. Dziś w centrum swej posługi postawił rodziny Papież Franciszek. To właśnie ich problemom poświęcił on najbliższy Synod Biskupów – mówi abp Paglia.
„Przede wszystkim trzeba się upomnieć o prawa większości, czyli rodzin złożonych z obojga rodziców i dzieci – stwierdził przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny. – Niestety nikt o nich nie mówi. Często są wykorzystywane, polityka o nich zapomina, gospodarka na nich żeruje, kultura je zwalcza. A tymczasem to właśnie te rodziny stanowią o bogactwie naszego społeczeństwa. Jednak polityka funkcjonuje tak, jakby rodzin nie było. Widzimy tego konsekwencje. Na przykład coraz bardziej odkłada się założenie rodziny, bo najpierw trzeba się dorobić. I dlatego małżeństwo nie stoi u początku wspólnego życia, ale jest jego zwieńczeniem. Inna sprawa to kultura, która osłabia wszelkie związki, tak że związek na całe życie staje się czymś niewyobrażalnym. Nie przypadkiem w Europie rośnie liczba rodzin niepełnych. Stoimy zatem wobec groźby «odrodzinnienia» społeczeństwa. Jest to straszna perspektywa, bo oznacza, że dobrze jest nam tylko wtedy, gdy jesteśmy sami. A to już jest koniec społeczeństwa, koniec antropologii”- powiedział Radiu Watykańskiemu abp Paglia.

Costanza Miriano, czyli młot na feministki i wykastrowanych mentalnie facetów. Autor Tomasz P. Terlikowski

   Teraz już rozumiem, dlaczego feministki palą jej książki i domagają się ich wycofania z obiegu. Costanza Miriano jest po prostu młotem na współczesne czarownice, bo skutecznie przypomina o naturze człowieka.
    Dawno nie uśmiałem się tak, jak przy lekturze tej książki. Ostatnie dwa wieczory przed narodzinami Uli, siedzieliśmy z żoną na fotelach i czytaliśmy – każdy jeden – tomy książek Miriano. Ona „Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet”, a ja „Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć. Prawdziwi mężczyźni dla nieustraszonych kobiet”.
 I co chwila oboje śmialiśmy się do rozpuku czytając sobie kolejne fragmenty książki, która nie tylko świetnie opisuje rzeczywistość naszego domu, ale także znakomicie punktuje absurdy feministek, a także rozmaitych tolerancjonistów. A robi to z humorem i świadomością własnych braków.
Humoru nie da się oddać w tak krótkim omówieniu, ale zapewniam, że uwagi na temat sensowności cellulitu nie dadzą się łatwo przebić. Warto jednak zatrzymać się nad wizją świata, którą prezentuje Miriano.
 Otóż nie ma ona wątpliwości, że Pawłowe słowa o tym, że kobieta powinna być poddana mężowi, są... po prostu prawdziwe, a jeśli kobieta chce być szczęśliwa, to powinna się im i swojemu mężowi podporządkować.
 Tak, wiem, że to brzmi jak seksizm, ale to nie jest moja opinia, a opinia włoskiej pisarki, która potrafi ją świetnie, z poczuciem humoru, uzasadnić.
 Ma ona także odwagę, by jasno powiedzieć, że owszem kobiety są w stanie dorównać mężczyznom w męskich zajęciach, ale cena tego dorównania jest gigantyczna.
   „Jak wiele czasu i energii trzeba odebrać mężczyźnie i dzieciom, by dojść tak daleko?
       Jak wiele niań będzie osuszało łzy, które powinnyśmy ukoić my?
         Jak wiele zadań będziemy mogły na spokojnie sprawdzać, ucząc nasze dzieci, by coraz lepiej korzystały z naszego mózgu?
           Jak wiele bajek będziemy mogły przeczytać? Jak wiele smutków przyjąć?”                         - pyta Miriano.
 
A w innym miejscu swojej książki formuje wprost tezę, że za kryzys naszej cywilizacji odpowiada właśnie to, że kobiety zaczęły masowo pracować zawodowo.
 „W żadnej z mądrych analiz, które czytałam nie łączono nigdy obecnych problemów wychowawczych z faktem, że kobiety masowo wkroczyły na rynek pracy, tak jakby zbieg tych dwóch zjawisk nikomu nie dał do myślenia.
 Ja osobiście zastanawiałam się nad tym i jestem pewna, że mogę powiedzieć przynajmniej tyle, że nasz system gospodarczy nie bierze pod uwagę potrzeb dzieci, narzuca rodzinom obowiązek rozdzierania serc, zmusza do pracy tak wiele kobiet, które przynajmniej przez mały kawałek dzieciństwa swoich dzieci chętne, by z nimi zostały – a gdyby tak było, to może łatwiej byłoby stawić czoła wyzwaniom wychowawczym” - zauważa.

     Miriano zdecydowanie odrzuca także ideę, że jesteśmy tacy sami i tak samo stworzeni do kariery zawodowej albo, że jesteśmy w stanie się zrozumieć.
 „Mężczyźni i kobiety mówią różnymi językami, ponieważ muszą stać się matkami i ojcami (…)
 Język kobiet służy do tego, by uczynić kobietę zdolną do tego zostania matką. Ona jest zaprogramowana do obsługi dzieci, również maleńkich, dlatego też jest uczuciowa, działa w oparciu o analogie, symbole, intuicję. Ma w sobie wewnętrzny niezwykle czuły radar, którego nie może nie używać. (…)
 Mężczyzna przeciwnie, jest pozbawiony tego radaru. Często więc, aby coś zrozumiał, trzeba posłużyć się rysunkiem. Albo tabliczką z napisem” - zauważa włoska pisarka.
 I formułuje apel do innych kobiet: „dziewczyny, mężczyzny nie należy interpretować! Mówi dokładnie to, co ma na myśli, ani sylaby więcej czy mniej. Jeśli próbujecie go interpretować, obrażacie go, okropnie go denerwujecie, irytujecie” - podkreśla.
A jeśli komuś jeszcze za mało politycznie niepoprawnych uwag, to warto sięgnąć po apele do kobiet, by nie zmuszały mężczyzn do sprzątania, i by nieustannie nie przypominały one, że robią oni to gorzej od kobiet (choć to święta prawda).
 Mężczyzna bowiem, przypomina pisarka, tak już ma.
 „Mogę sobie bez problemu wyobrazić, że są mężczyźni, którzy zajmują się w domu wszystkim, nieco trudniej mi uwierzyć, że robią to z przyjemnością, z radością przyglądając się błyszczącemu, uporządkowanemu i uroczemu salonowi, upiększonemu kwiatami i zapaloną świecą, chyba, że mają jakieś zaburzenia (żebyśmy się zrozumieli: jeśli samotny mężczyzna nie ma w domu psującego się jedzenia, robię się podejrzliwa).
 Mężczyźni, których znam, zostawieni sami sobie, żyliby jak zwierzęta. By tylko nie musieć prasować, używaliby prześcieradeł z papieru, takich jak te w szpitalach” - podkreśla.

        Mocno brzmią też wskazówki Miriano odnoszące się do miłości. Ona jasno wskazuje, że miłość nie ma nic wspólnego z zakochaniem, czy odnalezieniem odpowiedniej osoby. Nikt odpowiedni  nie istnieje. A dokładniej: osobą dla nas odpowiednią, stworzoną jest ta, z którą zawarliśmy małżeństwo.
 Bóg przez łaskę sakramentu daje nam siłę, by trwać właśnie w tym związku, a naszym zadaniem jest dać wolę i zaangażowanie, by był on jak najlepszy.
 Przekonanie, że gdzieś na świecie istnieje idealny partner jest gigantyczną głupotą, która niestety – promowana na dziesiątki różnych sposobów – stała się fundamentem naszego myślenia o małżeństwie i trwałości, a dokładniej usprawiedliwieniem dla zdrady i niewierności.
Ten gigantyczny fałsz powinien zaś być zastąpiony świadomością, że nasze ludzkie tak, wypowiedziane przed Bogiem daje siłę małżeństwu.
               Nie będę cytował więcej. Tyle wystarczy, by pokazać smak tej znakomitej książki. I zrozumieć, że trzeba ją przeczytać.
Na pohybel feministkom, które w Hiszpanii domagają się jej przemielenia, i na pohybel rozmaitym politycznie poprawnym liberałom, którzy promując pseudorówność prowadzą nas wszystkich ku zagładzie i sprawiają, że ani mężczyźni ani kobiety nie są zdolni do szczęścia.

Literatura:
C. Miriano: "Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet". Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013.
C. Miriano: "Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć. Prawdziwi mężczyźni dla nieustraszonych kobiet". Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013.

Feministki demaskują ideologię gender - Ksiądz Marek Dziewiecki dla Fronda.pl

    Jeśli feministki dziwią się, że Kościół promuje równość kobiet i mężczyzn, to znaczy, że według nich równość płci oznacza pozbawienie kobiet i mężczyzn tożsamości płciowej i promocję wyuzdania.
Przedstawicielki Fundacji Feminoteka dokonały swoich obliczeń co do wysokości dotacji unijnych, jakie według nich Kościół Katolicki otrzymał na projekty, które powinny wspierać równość płci. Zażądały też, by Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, czy dotacje zostały wydane przez Kościół zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej. Wanda Nowicka, która jest wicemarszałkiem sejmu - potwierdzała, że parlamentarzyści złożą wniosek do NIK o skontrolowanie tych wydatków.
Trudno ukryć, że zdziwienie lewackich feministek budzi zdziwienie, bo przecież od wieków to właśnie Kościół katolicki jest tą instytucją, która w sposób najbardziej konsekwentny realizuje zasadę równości płci.
Kościół kieruje się tu wskazaniami Jezusa, który jednoznacznie wyjaśniał, że kobiety i mężczyźni mają tę samą godność i te same prawa. Jezus stanowczo bronił kobiet przed mężczyznami, którzy nie umieją kochać i którzy krzywdzą kobiety. Niektórym z takich kobiet uratował życie.
Chrystus wyjaśnia, że kobieta powinna być dla mężczyzny aż tak cenna, że dla niej opuści on ojca i matkę i zwiąże się z nią miłością wierną i nieodwołalną – na dobre i złe – aż do śmierci.
Kościół potwierdza, że kobietę i mężczyznę obowiązują identyczne normy moralne, że ona i on mają jednakowy sens życia i że los ludzkości zależy najbardziej od tego, czy kobieta i mężczyzna odnoszą się do siebie z miłością, czy wzajemnie siebie chronią i czy budują trwałe małżeństwa oraz szczęśliwe rodziny.

Zdziwienie feministek, że Kościół realizuje programy równościowe, może być racjonalne jedynie przy założeniu, że feministkom wcale nie chodzi o promowanie równości płci, lecz o likwidację płci człowieka, czyli faktu, że dany człowiek istnieje na sposób kobiety lub na sposób mężczyzny. Marksizm chciał zrównania obywateli przez uczynienie wszystkich proletariatem.
Feministki chcą zrównania kobiet i mężczyzn przez uczynienie wszystkich bezpłciowymi i bezpłodnymi erotomanami. Jeśli feministki uważają, że promocja równości płci oznacza likwidację tożsamości płciowej kobiet i mężczyzn, że dla przedszkolaków nie jest ważna ich płeć, lecz jedynie to, by nauczyły się masturbacji, lub jeśli feministki uważają, że równość płci oznacza promocję antykoncepcji, aborcji, związków homoseksualnych czy wyuzdania seksualnego, to rzeczywiście mogą być pewne, że Kościół „źle” wydaje pieniądze, przeznaczone na promocję równości płci.



**************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************

Z   CZASOPISMA  "NASZ DZIENNIK"  ...



Nie ustąpimy genderystom - Rozmowa z ks. dr hab. Dariuszem Oko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

Genderyści lubią działać w ukryciu, po cichu, jak mafia. Chcą przeprowadzić swoją rewolucję odgórnie, poprzez przejęcie ośrodków władzy i mediów. Żerują na niewiedzy obywateli, aby obejść procedury demokratyczne i siłowo narzucić swoją ideologię. Demokratycznie społeczeństwo świadome założeń gender nie zaakceptowałoby tych absurdów, podobnie jak nie akceptuje homoadopcji. Ujawnianie ich sposobów działania utrudnia je, stąd gwałtowność oraz brutalność ich ataków.
http://naszdziennik.pl/mysl/63829,nie-ustapimy-genderystom.html

Z ks. dr. hab. Dariuszem Oko, kierownikiem Katedry Filozofii Poznania Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, rozmawia Małgorzata Pabis
Księże Profesorze, biskupi polscy w liście na Niedzielę Świętej Rodziny jasno informują o zagrożeniach wypływających z ideologii gender. Tymczasem jeden z blogerów „Tygodnika Powszechnego” nawoływał, by tego listu nie czytać. Co o tym sądzić?

– Na podstawie licznych publikacji „Tygodnika Powszechnego” można uznać, że jego redakcja zdecydowanie odrzuca nauczanie Kościoła na temat ideologii gender, w tym także na temat homoideologii (czyli jej istotnej części) – podobnie jak czyni to od lat w kwestii etyki małżeńskiej. Widać to szczególnie teraz, kiedy „Tygodnik” tak otwarcie nawołuje do buntu przeciw całemu Episkopatowi i Ojcu Świętemu. A genderyści są jak marksiści, podobnie nienawidzą chrześcijaństwa i podobnie zmierzają do zniszczenia Kościoła, chcą wsadzać chrześcijan do więzień nawet za jedno zdanie krytyki ich ideologii. Nieprzypadkowo przecież osoby, które znane są w Polsce z największej nienawiści do Kościoła, są też najbardziej zdecydowanymi zwolennikami gender. Zatem wspieranie ich działań jest oczywistym zaprzaństwem, zachowaniem judaszowo-kainowym. Skoro jednak sam ks. Boniecki, redaktor „Tygodnika”, tak dobrze czuje się w towarzystwie satanisty „Nergala” albo ks. prof. Michała Czajkowskiego, który przez 20 lat współpracował z SB, wydając jej ludzi Kościoła, to trzeba się liczyć z tym, że trudno o niegodziwość, której jego redakcja nie byłaby gotowa się dopuścić w swojej nieustannej walce z nauczaniem Kościoła. Przyłączanie się do takich działań jest niedopuszczalne, jest oczywistą zdradą, samobójstwem duchowym. Trzeba się tego szczególnie strzec, bo działanie Judasza często przynosi jeszcze gorsze skutki niż otwartego wroga.

Jak Ksiądz odniesie się do informacji Fundacji Feminoteki, która wyliczyła, jakoby Kościół wziął 61,5 mln złotych dotacji unijnych na projekty, które powinny wspierać gender. Feministki zażądały, by NIK sprawdziła, czy pieniądze zostały wydane zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej…

– To kolejny absurd genderystów, to tak, jakby Kościół miał sam siebie ateizować. Unia Europejska nie ma prawa nikogo zmuszać do przyjmowania ideologii gender, podobnie jak sowiecka Moskwa nie miała prawa nikogo zmuszać do przyjęcia komunizmu. To tak, jakby żydowskie dzieci zmuszać do przejścia na islam, to byłby niesamowity antysemityzm, straszna pogarda dla Izraela. Czymś podobnym jest zmuszanie chrześcijan do konwersji na ateistyczną ideologię gender. To jest niesłychana pogarda dla godności człowieka, dla jego sumienia i całej duchowości. Jest to ciężkie przestępstwo, za które musi odpowiedzieć każdy, kto się go dopuszcza. W żadnym wypadku nie wolno ustępować genderateistom, dla których bożkiem stał się seks, którzy redukują człowieka do biologii i fizjologii, którzy widzą w nim przede wszystkim jego zwierzęcość, a nie duchowość, i jeszcze usiłują deprawować dzieci. W ich obronie trzeba być gotowym poświęcić bardzo wiele.

Tymczasem głosy w obronie gender padły też z ust polityków Twojego Ruchu, którzy napisali, że zwalczanie tej ideologii to zasłona dymna na przypadki pedofilii w Kościele. Czy to nie kolejny absurd?

– Według bolszewików, „naukowy komunizm” był najwyższym osiągnięciem ludzkości, najdoskonalszym dziełem ludzkiego intelektu. Logiczne więc było, że każdy, kto go zakwestionował, był natychmiast mordowany albo zsyłany do łagru. Równocześnie bolszewicy negowali istnienie archipelagu Gułag, w którym uśmiercono dziesiątki milionów osób. Wobec tej skali zbrodni Katyń był dla nich tylko drobiazgiem, wymigiwali się od odpowiedzialności za te zbrodnie. A więc twierdzić, że nie ma ideologii gender, to tak jakby mówić, że nie było ideologii komunistycznej, tylko czysta, niepodważalna nauka socjalna, która nie wiadomo dlaczego straciła uznanie. Przecież mamy mnóstwo dokumentów ONZ i Unii Europejskiej, które są stworzone według zasad ideologii gender i nakazują ją bezwzględnie narzucać. Jak więc można twierdzić, że gender nie jest ideologią, narzędziem politycznym do przeprowadzenia globalnej rewolucji i deprawacji seksualnej?

Dlaczego więc genderystom tak przeszkadza krytyka Kościoła?

– Genderyści lubią działać w ukryciu, po cichu, jak mafia. Chcą przeprowadzić swoją rewolucję odgórnie, poprzez przejęcie ośrodków władzy i mediów. Żerują na niewiedzy obywateli, aby obejść procedury demokratyczne i siłowo narzucić swoją ideologię. Demokratycznie społeczeństwo świadome założeń gender nie zaakceptowałoby tych absurdów, podobnie jak nie akceptuje homoadopcji. Ujawnianie ich sposobów działania utrudnia je, stąd gwałtowność oraz brutalność ich ataków.

Co zrobić, by obudzić polskich rodziców, by byli bardziej czujni wobec prób deprawacji dzieci?

– Dociera do mnie coraz więcej sygnałów z całej Polski, że rodzice zaczynają się budzić, powstaje ogólnopolska koalicja obrony przed szaleństwem gender. Rodziców pobudza się do działania najlepiej poprzez informację, jakim śmiertelnym zagrożeniem dla ich dzieci są genderowi seksdeprawatorzy, i temu też najlepiej służy wspaniały list Episkopatu. Odgrywa on niezastąpioną rolę, ale trzeba kontynuować edukację według jego wytycznych. Doskonale powinno jej służyć studiowanie jego dłuższej wersji przeznaczonej do pracy duszpasterskiej oraz innych materiałów krytycznych wobec gender. Ale potem trzeba przejść do zaangażowania w rady rodzicielskie szkół i przedszkoli, aby pilnować, czy nie usiłuje się tam realizować programu gender wbrew woli rodziców, co jest sprzeczne z Konstytucją. Trzeba też angażować się w pracę samorządów lokalnych i politykę krajową, by nie dopuścić do powstania w naszym kraju genderowej dyktatury. W nadchodzących kolejnych wyborach trzeba sprawdzać polityków, czy przypadkiem nie chcą popierać tej ateistycznej ideologii. Praca wychowawcza rodziny i Kościoła jest jak hodowanie pięknych kwiatów w ogrodzie, natomiast ideologia gender jest jak szambo, które ten ogród może zalać i zniszczyć. Trzeba zrobić wszystko, by obronić przed tym dzieci, by do tego nie dopuścić.

Nie możemy sobie pozwolić na milczenie, na bycie „lukrowanymi” katolikami. Odnosząc się do ataku medialnego przypuszczonego na ks. abp. Hosera czy ks. abp. Michalika po ich wypowiedziach na temat gender, można by sądzić, że genderyści nawet z biskupów chcieliby zrobić „lukrowanych” katolików…

– Dominujące lewackie media pouczają Episkopat, podobnie jak Bierut czy Gomułka pouczali kardynała Wyszyńskiego czy Wojtyłę. To oni chcą decydować, jakimi mamy być chrześcijanami. Oczywiście najlepiej takimi, którzy w bojaźni niewolniczo im się podporządkują. Ale to tak, jakby Piłat, Sanhedryn czy Judasz dyktowali apostołom, co mają mówić i czynić. Tacy krytycy Kościoła byliby zadowoleni dopiero wtedy, gdyby Papież ogłosił, że Boga nie ma, a aborcja, rozwody i homoseksualizm to największe zasługi, za które idzie się prosto do Nieba. Ulegać takim krytykom to tak, jakby Jezus ulegał zakłamaniu faryzeuszy. Tymczasem Jezus przez cały czas swojej publicznej działalności prowadził duchową walkę o prawdę z faryzeuszami i innymi zakłamańcami, którzy od początku chcieli go zamordować. Mówił do nich: „groby pobielane”, „plemię żmijowe”, „mordercy proroków”. Podobnie my musimy dzisiaj bronić siebie i dzieci przed współczesnymi wielkimi faryzeuszami i zakłamańcami. To należy do istoty naśladowania Jezusa. I chwała księżom biskupom, współczesnym apostołom, że tak właśnie czynią.

Dziękuję za rozmowę.

Gender jak marksizm. Autor: Prof. Mieczyslaw Ryba

Biskupi niezwykle trafnie dostrzegają propagandę genderowską obecną we współczesnych filmach, teatrze, w programach szkolnych. Jest zatem tutaj ukazana potężna wojna kulturowa, która trwać może jeszcze dziesięciolecia. Niezwykle ważny jest też apel do rodziców, aby z wielkim zaangażowaniem bronili dzieci przed niebezpieczeństwem demoralizacji.
http://naszdziennik.pl/wp/63799,gender-jak-marksizm.html


List Konferencji Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny przejdzie z pewnością do historii jako jeden z najważniejszych dokumentów w najnowszych dziejach naszej Ojczyzny. Podejmuje on bowiem bodaj najbardziej kluczową problematykę, jaka dotyczy życia społecznego tu i teraz.

Walka o rodzinę należy wszak do najważniejszych, jeśli mówimy o być albo nie być całej naszej cywilizacji. Kreowanie ideologii gender, osadzającej się na neomarksistowskiej rewolucji kulturowej, to zagrożenie wręcz śmiertelne dla życia rodziny i narodu. Brak ostrzeżenia narodu przed tym zagrożeniem byłby niewyobrażalnym wręcz zaniedbaniem.

Mutacja marksizmu

We wspomnianym liście czytamy: „Chrześcijańska wizja objawia najgłębszy, wewnętrzny sens małżeństwa i rodziny. Odrzucanie tej wizji prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin i do klęski człowieka. Jak pokazuje historia ludzkości, lekceważenie Stwórcy jest zawsze niebezpieczne i zagraża szczęśliwej przyszłości człowieka i świata. Nieliczenie się z wolą Boga w rodzinie prowadzi do osłabienia więzi jej członków, do powstawania przeróżnych patologii w domach, do plagi rozwodów, do tak zwanych ’luźnych’ czy ’wolnych’ związków praktykowanych już od młodości, często za zgodą czy przy milczącej akceptacji rodziców.

Powoduje też brak otwarcia się małżonków na dar życia, czego owocem są negatywne demograficzne skutki. Z niepokojem obserwujemy coraz większe przyzwolenie społeczne na te zjawiska”. Dalej biskupi wprost pokazują marksistowskie i neomarksistowskie korzenie ideologii gender, wpisującej się w rewolucję kulturalną roku 1968. Jednoznacznie demaskują również ataki na rodzinę idące z różnych instytucji międzynarodowych.

Niebezpieczne treści zawiera konwencja Rady Europy przeciwko przemocy wobec kobiet (promuje „niestereotypowe role seksualne”, namawia do promowania homoseksualizmu i transseksualizmu), potężny niepokój biskupów budzą standardy Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące edukacji seksualnej dzieci. Biskupi niezwykle trafnie dostrzegają propagandę genderowską obecną we współczesnych filmach, teatrze, w programach szkolnych. Jest zatem tutaj ukazana potężna wojna kulturowa, która trwać może jeszcze dziesięciolecia. Niezwykle ważny jest też apel do rodziców, aby z wielkim zaangażowaniem bronili dzieci przed niebezpieczeństwem demoralizacji.

Równie ważne jest wezwanie skierowane do ludzi Kościoła. Czytamy: „Zwracamy się zatem z gorącym apelem do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń kościelnych, aby odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk wychowawczych. Trzeba koniecznie uświadamiać rodzicom, nauczycielom, osobom odpowiedzialnym za kształt polskiej szkoły, jak wielkie zagrożenie idzie wraz z ideologią gender. Trzeba to czynić tym bardziej, że niejednokrotnie nie mówi się rodzicom wprost o tym, że ta ideologia jest wprowadzana do danej placówki oświatowej, a związane z nią treści ’ubiera się’ w pozornie niegroźne i interesujące metody i formy, np. zabawy.

Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację, aby nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej wizji człowieka”. Polscy biskupi zatem jako troskliwi duszpasterze w sposób niezwykle konkretny pokazują zagrożenia kulturowe (duchowe), wskazując też na środki i metody obrony.

Propagandowa akcja

W moim przekonaniu, omawiany dokument ma wymiar historyczny. Określa bowiem strategię Kościoła w zmaganiach kulturowych, które trwają już bardzo długo i ciągnąć się mogą przez wiele lat. Brak jednoznaczności w tej kwestii mógłby sprowadzić wiernych na manowce bierności lub do tworzenia nowej teologii wyzwolenia, czyli fałszywej próby łączenia neomarksistowskiej rewolucji genderowskiej z Ewangelią, tak jak to miało miejsce w przypadku marksizmu klasycznego (zob. teologia wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej).

Taką nową teologię wyzwolenia stara się zafundować Polakom „Gazeta Wyborcza”. W sobotnio-niedzielnym wydaniu (21-22 grudnia 2013) na pierwszej stronie prezentuje zdjęcie Papieża Franciszka jako zapowiedź przedruku wywiadu z Ojcem Świętym. Zaraz pod zdjęciem zaś umieszczono wielki tytuł artykułu „Wiara, nadzieja, gender” autorstwa Aleksandry Klich. Sugestia jest oczywista – chodzi o przerobienie chrześcijańskiej triady wiary, nadziei i miłości na nową modłę.

W treści artykułu znajdujemy zaś sugestię przeciwstawienia najnowszego listu biskupów polskich nauczaniu obecnego Papieża. Franciszek jako Papież, który wzywa, by „nie bać się czułości”, i konserwatywni polscy biskupi, którzy wydali wojnę gender. „Pewnie ubędzie katolików – pisze autorka artykułu – wyniośli biskupi może znikną zupełnie. Ale to nie tłum wiernych, złoto, kadzidło, straszenie piekłem za prezerwatywy czy gender są sensem wiary. Więcej, bywają jej zaprzeczeniem – jak wczorajszy list pasterski na Święto Rodziny, w którym polscy biskupi rzucają gromy na gender, że jest marksistowski i niszczy rodzinę. Żeby pisać takie rzeczy o gender – równych prawach dla kobiet i mężczyzn – trzeba albo nie rozumieć, o co w tym chodzi, albo mieć złą wolę. Czy biskupi chcą odwrócić uwagę od przypadków pedofilii, a może wyruszyć na kolejną wojnę ze współczesnym światem?” (Aleksandra Klich, Wiara, nadzieja, gender, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 grudnia 2013, s. 1).

Skala manipulacji, jaką posługują się autorzy „Wyborczej”, przechodzi wszelkie pojęcie, najbardziej zaś przypomina słynne akcje propagandowe obecne w prasie komunistycznej w dobie PRL. Próba przeciwstawienia listu biskupów nauczaniu Papieża to prawdziwe kuriozum. Kryje się bowiem za tym sugestia, że Stolica Apostolska nie widzi zagrożenia w seksualizacji dzieci, że zgadza się z tezą, że płeć jest kwestią uwarunkowań kulturowych, a nie wynika z porządku natury.

Zatem uśmiechnięty Papież Franciszek przeciwstawiany jest smutnym biskupom polskim idącym na krucjatę przeciwko ideologii gender. Oczywiście autorka artykułu nie jest w stanie wykazać błędu w rozumowaniu Konferencji Episkopatu (wszak ideologia gender stoi w całkowitej sprzeczności z nauczaniem Kościoła i biskupi mieli obowiązek wypowiedzieć się w tej kwestii). Sugeruje ona, że biskupi chcieli być może odwrócić w ten sposób uwagę od przypadków pedofilii w Kościele. I tutaj doskonale wychodzi po raz kolejny, skąd wziął się tak zawzięty atak dotyczący tzw. pedofilii w Kościele.

Wojna z Kościołem

Jak już niejednokrotnie pisałem, propagandystom rewolucji kulturalnej chodziło nade wszystko o to, aby zamknąć usta Kościołowi właśnie w sytuacji wprowadzania gender do polskiego życia publicznego. Mamy tu wszak do czynienia niemalże z goebbelsowskim twierdzeniem, że „zdemoralizowane (pedofilskie) duchowieństwo” nie ma prawa krytykować ideologów nowej lewicy pragnących stworzyć utopijne „społeczeństwo bezpłciowe”.

To zatem nie przypadek, że uderzono w najbardziej znaczące postaci Episkopatu Polski, które w sposób pogłębiony podejmują kwestię współczesnych problemów społecznych, w tym ideologii gender (np. ks. abp Henryk Hoser, ks. abp Józef Michalik i inni). Magdalena Środa, ponownie podnosząc problem pedofilii, w ten sposób wypowiada się na łamach „Gazety Wyborczej”: „Kościół idzie linią, którą obrał. Powtarzając tezy propagandowe, spuszcza zasłonę dymną na problem pedofilii. Ale to dowód na ogromną ignorancję hierarchów, zamkniętych na współczesną humanistykę. Ten list to sączenie nienawiści. Liczy się doraźny efekt, czyli wzbudzanie lęków” (Tomasz Cylka, Gender – oficjalny wróg Kościoła, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 grudnia 2013, s. 4). Czyż tekst ten nie przypomina nam retoryki z czasów komunizmu, kiedy to propagandyści wmawiali nieustannie biskupom szerzenie nienawiści względem nowego ustroju?

Rewolucjonistów zabolał fakt przenikliwości tez zawartych w liście duszpasterskim Episkopatu. Wykazanie marksistowskich korzeni rewolucji kulturowej, w tym ideologii gender, to wszak uderzenie w samo serce rozwijającej się propagandy rewolucyjnej. Ponieważ przytłaczająca większość polskich rodziców jest zdecydowanie przeciwna nowej utopii i zrobi wszystko, by chronić własne dzieci przed demoralizacją, słowa biskupów absolutnie trafiają na podatny grunt w Narodzie Polskim.

Propagandyści Nowej Lewicy starają się zatem zastosować nową metodę: na sposób sztuczny przeciwstawić nauczanie biskupów nauczaniu Papieża. Żeby to zrozumieć, wystarczy sobie przypomnieć niedawny list, który wysłała Magdalena Środa do Papieża Franciszka, żaląc się na polski Kościół, który nie rozumie problemów współczesnego człowieka i w sposób nieuprawniony atakuje ideologię gender, organizując bezprecedensową, jej zdaniem, „akcję nienawiści”, która jest sprzeczna z tym, co głosi Papież. Rzecz jest tak niewiarygodna i absurdalna, że trudno ją ze spokojem komentować. Jednakże wszystko to dzieje się na naszych oczach. Oczywiście całe działanie jest nakierowane na wywołanie zamętu w sumieniach i opiniach zwykłych ludzi, którzy, korzystając z mediów, nie mają czasu, by dojść do prawdy.

Forpoczta rewolucji

Na koniec warto jeszcze raz sięgnąć do omawianego numeru „Gazety Wyborczej”. Jej redaktorzy nie tylko biadolą nad listem Episkopatu w sprawie gender. Alarmują też, że w Hiszpanii dokonuje się „antyaborcyjna rewolucja”. „Prawicowy rząd Hiszpanii cofa prawodawstwo o 30 lat. Chce zastąpić liberalną ustawę antyaborcyjną restrykcyjnymi przepisami podobnymi do tych, które obowiązują w Polsce” (Maciej Stasiński, Antyaborcyjna rewolucja w Hiszpanii, „Gazeta Wyborcza”, 21-22 grudnia 2013, s. 10).

Dzisiaj chyba nikogo nie powinny dziwić ideologiczne ataki „Gazety Wyborczej” i mediów pokrewnych na Kościół i moralność chrześcijańską. Po prostu media te są forpocztą neomarksistowskiej rewolucji kulturowej. Dziwić może tylko postawa niektórych środowisk chrześcijańskich wciąż uważających, że najważniejszym zadaniem chrześcijan jest nieustanny dialog z neomarksistami, oparty bardzo często na rezygnacji z bezkompromisowego głoszenia prawdy.

Pouczę premiera o gender

Będę pana premiera co rusz publicznie informować, w co brnie, że 3-, 4-letnie dzieci są bezbronne wobec bestialskiego ataku tej ideologii. Wszędzie, gdzie mogę, będę też rozpropagowywać książkę Marguerite A. Peeters „Gender – światowa norma polityczna i kulturowa”. Bo otworzyła mi oczy. Książka pokazuje, skąd ta ideologia się wzięła, jak działa i w jaki sposób można jej się przeciwstawiać.
http://naszdziennik.pl/wp/64551,poucze-premiera-o-gender.html

Gender to nie nauka

W PRL na uczelniach jako jedyna i niepodważalna była wykładana filozofia marksistowska i pedagogika socjalistyczna, a czołowymi autorytetami naukowymi byli m.in. Marks, Engels, Lenin itd. Dzisiaj to już na szczęście wspomnienie ideologii, która kreowała się na teorię naukową. Ale tendencje pozostają te same – ideologie chcą ubierać się w szaty naukowe, aby w sposób metodyczny zatruwać umysły i serca ludzkie.
http://naszdziennik.pl/wp/64556,gender-to-nie-nauka.html

Najazd Hunów. Autor: Beata Falkowska

Stara się sprawiać wrażenie dystyngowanego, wysublimowanego konesera sztuki, ale jego styl kierowania ministerstwem kultury predestynuje go raczej do zastępu sprawnych politruków, propagujących za publiczne pieniądze zdobycze postmodernistycznej antykultury. – Według mnie, to, co robi minister Bogdan Zdrojewski, to sabotaż kulturowy. Nie jest to przesadne stwierdzenie, skoro nie przeszkadza mu niszczenie teatrów narodowych, oper, galerii i muzeów poprzez oddanie kierownictwa tych instytucji w ręce pseudoartystów pokroju pana Klaty – mówi aktorka Barbara Dobrzyńska. Zdrojewski, niczym współczesny Attyla – symbol barbarzyńców niszczących z furią chrześcijańskie Cesarstwo Rzymskie, dokonuje destrukcji polskiej kultury, zostawiając za sobą gruzy i zgliszcza.

Promocja tandety

Ostatnia afera z przedstawieniem „Do Damaszku” w Teatrze Starym w Krakowie, ostentacyjnie oprotestowanym przez publiczność, i słowa poparcia Zdrojewskiego dla Jana Klaty, dyrektora teatru, wpisują się w politykę konsekwentnie realizowaną przez resort, która sprowadza się do promocji najbardziej wulgarnej tandety, byleby była dość antykatolicka i antynarodowa.

Jak zawsze w podobnych sytuacjach po skandalu w Teatrze Starym pojawiło się pustosłowie o wolności sztuki i pluralizmie. – Będę bronił różnorodności artystycznej i praw artystów do tworzenia. W żadnym wypadku nie chciałbym, aby cenzura wróciła – stwierdził Bogdan Zdrojewski po spektaklu. Wyłuszczał, że teatr jest miejscem o wielu obliczach i powinien prezentować różne rodzaje estetyki, a zróżnicowanej publiczności należy się zróżnicowany repertuar. „Idąc do teatru, chcemy zobaczyć sztukę. Jak będziemy chcieli zobaczyć seks, to pójdziemy do klubu pornograficznego (…)” – skomentował wywody ministra jeden z internautów. Nic dodać, nic ująć.

Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny, zastanawia się, czy promowanie w kulturze ideologii gender, rozmaitych dewiacji homoseksualnych i kazirodczych zgodne jest z osobistym gustem ministra. – Pytam, bo takie właśnie przedsięwzięcia finansuje. Że dla przykładu wymienię tylko obrzydliwy, obsceniczny, promujący homoseksualizm spektakl „Lubiewo” w Teatrze Nowym w Krakowie (to teatr prywatny, ale współfinansowany przez ministra), antynarodową działalność Starego Teatru w Krakowie czy finansowanie sztuki „Popiełuszko” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, gdzie winę za męczeńską śmierć kapłana właściwie przerzuca się na hierarchów Kościoła, a esbeków traktuje się lekko i zabawowo – stwierdza Stankiewicz-Podhorecka. Barbara Dobrzyńska dodaje, że skoro Zdrojewski jest takim wielbicielem pseudoartystów, niech salonem „sztuki nowoczesnej” uczyni swoje własne mieszkanie. – Niech nie zapełnia za nasze pieniądze państwowych galerii antysztuką i szmirą. Aby wytwory różnych Nieznalskich nie bulwersowały i nie straszyły nas i nieszczęsnej polskiej młodzieży, proponuję, żeby pan minister ozdabiał nimi swój własny dom, skoro mu się tak bardzo podobają – punktuje aktorka.

Profanacje, pieniądze i prokuratura

Na razie jednak to w Centrum Sztuki Współczesnej w szacownych murach Zamku Ujazdowskiego, historycznej siedzibie książąt mazowieckich, trwa w najlepsze festiwal perwersji i profanacji zwany „sztuką nowoczesną”. Bluźnierczy film „Adoracja” profanujący krzyż wywołał falę protestów. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła dochodzenie w sprawie obrazy uczuć religijnych. Poseł Anna Sobecka wysunęła żądanie, by minister kultury odwołał dyrektora CSW Fabio Cavallucciego, i dała początek społecznej akcji wzywającej ministra kultury do zdymisjonowania Włocha. – Pan minister naraża dziedzictwo narodowe na bezczeszczenie. Temu trzeba postawić tamę – podkreśla Barbara Dobrzyńska.

Zdrojewski ma słabość do cudzoziemców. Reprezentantką kultury polskiej na 54. Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wenecji (rok 2011) była izraelska „artystka” Yael Bartana. Głównym motywem zaprezentowanej filmowej trylogii jej autorstwa była działalność Ruchu Żydowskiego Odrodzenia w Polsce, wymyślonego przez Bartanę tworu politycznego domagającego się powrotu ponad trzech milionów Żydów do Polski. Odtwórcą głównej roli w filmie był Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”. Moi rozmówcy podkreślają, że pieniądze na lewicowe przedsięwzięcia płyną z resortu kultury szerokim strumieniem, a jednocześnie np. Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” boryka się z olbrzymimi kłopotami.

Jeśli o pieniądzach mowa, dodajmy, że ostatnie tygodnie przyniosły także zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez ministra kultury. Złożył je laureat Oscara Zbigniew Rybczyński. Jego zdaniem, dyrektor Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu Robert Banasiak oraz Bogdan Zdrojewski nie dopełnili obowiązków i nie powiadomili w odpowiednim czasie prokuratury o finansowych nieprawidłowościach, do jakich miało dojść we wrocławskim Centrum. To Rybczyński miał wykryć finansowe machlojki i zawiadomić o tym Zdrojewskiego. Wkrótce potem został usunięty ze stanowiska. Dziś głośno publicznie krytykuje działania ministra kultury.

Płynnie o pornografii i komunie

Kolejną instytucją kultury na poletku Zdrojewskiego wydatnie wspierającą „nowoczesność” jest Polski Instytut Kultury Filmowej. Najsilniejszy rezonans wywołała decyzja PISF o dofinansowaniu kwotą miliona złotych perwersyjnego filmu Larsa von Triera „Antychryst”. A oto jak Zdrojewski bronił decyzji PISF i samej produkcji w odpowiedzi na poselskie zapytanie: „’Antychryst’ nie jest filmem pornograficznym ani satanistycznym, ale jest to psychologiczny thriller, o ostrym spojrzeniu na cielesność ludzkiej egzystencji w przyrodzie”.

Słowa iście godne człowieka, który otwarcie Kongresu Kultury Polskiej w 2011 roku powierzył specjaliście od „płynnej rzeczywistości” i utrwalaczowi władzy ludowej w jednym, Zygmuntowi Baumanowi. Rok wcześniej Bauman odebrał z rąk Zdrojewskiego medal Zasłużony Kulturze – Gloria Artis. Jeszcze w tym roku po skandalu z wręczeniem Baumanowi doktoratu honoris causa Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Zdrojewski bronił tamtej decyzji i hołubił Baumana: „Kiedy wręczałem mu Gloria Artis, okoliczności związane z jego życiorysem nie były znane, gdyby były, proces podejmowania decyzji byłby inny. Pewnie miałbym istotną wątpliwość, ale rozstrzygnąłbym ją na korzyść profesora. Ale trzeba pamiętać, że Gloria Artis to odznaczenie za działalność na rzecz kultury, a w przypadku Baumana jego dorobek w tej materii jest gigantyczny i za to otrzymał to odznaczenie. Jego element w życiorysie tego faktu akurat nie zmienia. Osoby dokonujące ocen życiorysów znanych osób są potrzebne, ale niestety ze smutkiem stwierdzam, że większość analiz dotyczących Zygmunta Baumana jest niezwykle powierzchownych”.

Ministra słabość do lewicy ma różne oblicza. Jednym z nich jest polityka dotacji dla czasopism. Od lat jednym z największych jej beneficjentów jest „Krytyka Polityczna”, a w gronie szczęśliwych wybrańców resortu kultury dominują periodyki lewicowo-liberalne, jak „Res Publica Nova” czy „Gdański Przegląd Polityczny”, pomijane zaś są pisma konserwatywne.

Blokowanie muzeum

Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie rozwiąże się kwestia sfinansowania budowy stałej siedziby Muzeum Historii Polski, dyrektor placówki Robert Kostro nie wyklucza dymisji. Konkurs na projekt przyszłego gmachu muzeum rozstrzygnięto w 2009 roku i od tamtego czasu sprawa utknęła w martwym punkcie, a muzeum mieści się w tymczasowej siedzibie, nijak mającej się do rangi instytucji.

Sytuacja wokół Muzeum Historii Polski jasno obrazuje wektory polityki ministerstwa kultury i całego rządu. Na placówki o tradycyjnym narodowym charakterze, niosące unikalny kapitał wychowawczy i tożsamościowy, po prostu nie ma środków. Podobnie jak woli i serca. Profil narodowego muzeum staje zapewne ością w gardle ministrom rządu Donalda Tuska i samemu premierowi. Cała para i finanse idą za to w budowę Muzeum Historii II Wojny Światowej w Gdańsku, które – jak zapewnia i premier Tusk, i dyrektor placówki Paweł Machcewicz – na pewno nie będzie poświęcone wyłącznie polskiej martyrologii i polskiemu oporowi w czasie II wojny światowej. „Polskie doświadczenia muszą być pokazane na tle innych narodów, na tle całej wojny, która była przecież konfliktem globalnym, nie walczyliśmy w tej wojnie sami. Tylko w ten sposób mamy szansę zaistnieć w światowej debacie historycznej, być lepiej rozumiani, wpływać na świadomość historyczną innych” – zapewniał Machcewicz. Dodajmy, że Zdrojewski oraz Hanna Gronkiewicz-Waltz zostali wyróżnieni za „ich wybitne przywództwo w unikalnym partnerstwie publiczno-prywatnym, które zaowocowało powstaniem Muzeum Historii Żydów Polskich”.

– Z tych trzech placówek Muzeum Historii Polski traktowane jest najgorzej. Działania resortu kultury wokół tego muzeum obrazują to, co rząd Tuska robi z kwestią historii narodowej, poczynając od drastycznego ograniczenia nauki historii w szkołach po faktyczne zablokowanie Muzeum Historii Polski – mówi poseł Jan Dziedziczak z sejmowej komisji kultury. – Projekt, który miał pokazywać Polakom, z czego mogą być dumni, do czego mogą się odwoływać, z drugiej strony przybliżać naszą historię obcokrajowcom odwiedzającym stolicę, został całkowicie storpedowany. A klarowne przedstawienie swojej historii w muzeach jest czymś naturalnym w stolicach europejskich. Szczególny nacisk na ten cel widać w polityce Berlina – dodaje.

Z podobnym murem obojętności jak Muzeum Historii Polski spotyka się koncepcja budowy Muzeum Kresów Wschodnich. – Jest to inicjatywa wyrażana co najmniej od 10 lat, jak do tej pory nie znalazła zrozumienia u władz. Mamy prywatne przedsięwzięcia, jak podwarszawskie Muzeum Lwowa i Kresów Wschodnich w Kuklówce. Są to jednak przedsięwzięcia niewyczerpujące potrzeb, a przede wszystkim niewsparte państwową opieką – komentuje Ewa Siemaszko, dokumentalista historii Kresów. – Oczywiste jest, że z tamtych terenów wyrosła co najmniej połowa naszej kultury. Zlekceważenie tego jest co najmniej dziwne. To jest zubażanie nas o jakąś część tożsamości, odcinanie od korzeni i zawężanie do Polski Centralnej – dodaje.

Zamiast promocji tego, co w naszej kulturze jest wartością, a poprzez unikalny charakter może stanowić walor dla cudzoziemców, Zdrojewski wybiera wydeptany szlak postmodernistycznego obrazoburstwa, w którym wszelkie palmy pierwszeństwa już dawno zostały rozdane na Zachodzie. – W okresie rozbiorów tylko wiara i dziedzictwo kulturowe ocaliło Polaków przed rozmyciem się na płaszczyźnie Europy i świata. Dziś za przyzwoleniem rządu to dziedzictwo jest niszczone. Ja się nie boję ministra kultury, ja się boję kultury ministra kultury – podsumowuje Barbara Dobrzyńska.

Marzenie staropolskie

Uczniom amputowano świadomość wielkiej spuścizny Pierwszej Rzeczypospolitej. Jej literatura była żywa i niezasuszona. Jacek Kowalski upomina się o autorów sarmackich w szkole.
http://naszdziennik.pl/wp/64532,marzenie-staropolskie.html

Paciorek

Odkrywamy zapomniane dobra naszego dziedzictwa kulturowego – publikujemy tekst kolejnego wierszyka dla dzieci, którego do wczoraj nie można było znaleźć w Google.
https://www.facebook.com/naszdziennik/posts/674094932643394

Antycywilizacja

Charakterystyczne, że brutalność kampanii przeciwko „listowi” przypominała najgorsze wzorce z czasów komunistycznych. Wielu Czytelników może to dziwić, przecież nastąpiła zmiana ustroju i komunizm upadł. Jednak, jak widać, marksizm – ideologia, która doprowadziła do wymordowania dziesiątek milionów ludzi – jest nadal „żywa” pod postacią neomarksizmu i radykalnego feminizmu. Użyto niemal tych samych argumentów i chwytów propagandowych.
http://naszdziennik.pl/wp/64248,antycywilizacja.html

Pojętni uczniowie Goebbelsa

Nie zarządził pomimo możliwości, jakimi dysponowało natenczas państwo policyjne, fali represji. Zastosowano natomiast chwyt manipulacyjny podnoszący domniemane rozpasanie seksualne, uwikłanie w homoseksualizm i pedofilię duchownych katolickich.
Ze zdumieniem trzeba skonstatować, że socjallibertyńskie media kontynuują taktykę wytyczoną przez nazistowskich propagandystów.
http://naszdziennik.pl/wp/64297,pojetni-uczniowie-goebbelsa.html


Wspaniałe lekcje polskości

Dzisiaj mamy wolną Polskę, ale niemodne stały się pojęcia takie jak Ojczyzna, honor, prawda, szlachetność, prawość i wierność. Dlatego sięgam do Pana powieści, bo one właśnie uczą mnie szlachetności i wierności. Są jak najmocniejsze ogniwa w łańcuchu pokoleń i budzą dumę narodową. Dziękuję Panu za te wspaniałe lekcje polskości.
http://naszdziennik.pl/mysl/65316,wspaniale-lekcje-polskosci.html

Wspólnota narodowa

Ks. prof. Mieczysław A. Krąpiec:
Wspólność narodowego losu, akceptowanego i przeżywanego jako los w dużej mierze osobisty, może być i bywa – ostatnio nawet bardzo intensywnie – osłabiana przez świadome ruchy polityczne, dążące do internacjonalizmu, do utworzenia nowego społeczeństwa proletariackiego, gdzie wszystko ma się stać „obcym”, co nie jest związane z ideologią i jej wyznacznikami.
http://naszdziennik.pl/wp/65297,wspolnota-narodowa.html

Gender łamie prawo

Próba forsowania genderowych programów w szkołach jest niezgodna z ustawą oświatową oraz misją zawodu nauczyciela. Programy edukacyjne oparte na ideologii gender są niezgodne z ustawą o systemie oświaty – twierdzą prawnicy. 
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/65287,gender-lamie-prawo.html

Trujący mit „wyzwolicielski”

„Zagubiona” w podręcznikach jest data 25 kwietnia 1943, kiedy to ZSRS zerwał stosunki dyplomatyczne z Polską. Tymczasem jest ona kluczowa, by zrozumieć dzieje Polski w czasie II wojny światowej. – Tylko jeśli dobrze rozumiemy tę datę, to, co było później, układa się w logiczną całość. A nie jesteśmy jej uczeni – tłumaczy dr Korkuć. Podobnie nieznane jest uczniom nazwisko Władysława Raczkiewicza, prezydenta Polski w latach 1939-1947, a przecież był on w tym okresie istotnym ogniwem całego łańcucha o nazwie Polska.
http://naszdziennik.pl/wp/65647,trujacy-mit-wyzwolicielski.html

Feminizm deprawuje

Polacy stanowczo i powszechnie reagują na ataki na nasze dzieci i rodzinę. Jednak opór będzie łamany, sprzeciw podmywany zachętą finansową, ośmieszaniem, szantażem, groźbami i karami.
Polecamy artykuł z dzisiejszego Magazynu „Naszego Dziennika”.
http://naszdziennik.pl/wp/65665,feminizm-deprawuje.html

Skarb kobiecości

Magiczne słowo „postęp” sprawia, że rodzina, stanowiąca podstawę dobrze zorganizowanych społeczeństw, upada wolno, ale nieuchronnie. Panoszy się egoizm, wspólne życie jest nie do zniesienia, mnożą się rozwody. W owym zamęcie, w klimacie nieustannej konfrontacji, zdrady i cynizmu rośnie młode pokolenie…
Polecamy artykuł z dzisiejszego Magazynu „Naszego Dziennika”.
http://naszdziennik.pl/wp/65662,skarb-kobiecosci.html

Jak bronisz ducha Narodu

„Miasto września” i „miasto powstania” umiało walczyć o miłość, prawdę i sprawiedliwość. Umiało się poświęcać i wyrzekać, umiało okazywać sobie w walce wzajemny szacunek.
A współczesna Warszawa? Czy o tych cnotach nie zapomniała? Nasi bracia i siostry umieli bronić każdej cegły! A wy, czy umiecie bronić tego, co stanowi ducha Narodu? Czy umiecie bronić cegieł i kamieni węgielnych budowania naszej kultury ojczystej i rodzimej, moralności chrześcijańskiej i szlachetnej przeszłości Narodu? Czy za miskę soczewicy, za kęs chleba i lęk o utratę posady nie sprzedajecie potężnych i wspaniałych dóbr: ducha moralności chrześcijańskiej, czystości i wierności życia rodzinnego, bez których Naród ostać się nie może? (Ks. kard. Stefan Wyszyński)

http://naszdziennik.pl/wp/65653,jak-bronisz-ducha-narodu.html

Polscy męczennicy

Świadectwo najchlubniejsze, jakie nam z tego względu oddano, wyszło z ust Papieża. Paweł V, rzecz dobrze znana, odpowiedział na prośbę posła polskiego: „Czemu żądacie relikwii? Każda piędź waszej ziemi przesiąkła krwią bohaterów poległych jak męczennicy w boju z niewiernymi, czyż nie jest świętą relikwią?”. (Zygmunt Krasiński)
http://naszdziennik.pl/wp/65535,polscy-meczennicy.html

Państwo polskiego ducha na wygnaniu

Zbiory raperswilskie zrabował PRL, lecz emigranci nie rezygnowali. Pół roku po opuszczeniu zamku odzyskali jeden pokój, dawni internowani żołnierze zaczęli przysyłać dary, a ojciec Bocheński przytaszczył, jak głosi przytaczana często anegdota, na własnych plecach fotel z mieszkania Sienkiewicza.
http://naszdziennik.pl/wp/65511,panstwo-polskiego-ducha-na-wygnaniu.html

Testament Polski Walczącej

Z życiorysów ludzi współtworzących Radę Jedności Narodowej lub z nią związanych można by spisać księgę polskiego patriotyzmu i poświęcenia. Tu wymieniłem tylko kilka znanych nazwisk. Im wszystkim należy się nasza pamięć i znajomość ich „Testamentu Polski Walczącej”, bo tak naprawdę nie został do dziś wypełniony. I osobna lekcja historii w szkołach.
http://naszdziennik.pl/wp/65385,testament-polski-walczacej.html

Przedszkola nie chcą gender

Dyrektorzy przedszkoli szerokim łukiem omijają tematykę gender. Zainteresowanie realizacją programu „Równościowe przedszkole” mierzalne jest w promilach.
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/65369,przedszkola-nie-chca-gender.html

Bezcenne dzieło – „Filozofia Historii” ks. prof. Czesława Bartnika

Ksiądz prof. Czesław Bartnik wpisuje się na listę w sumie nielicznych współczesnych filozofów dziejów (takich jak Ch. Dawson czy F. Koneczny), by zaproponować bardzo interesującą i w wielu punktach oryginalną syntezę.
http://naszdziennik.pl/wp/65384,bezcenne-dzielo.html


Wspaniałe lekcje polskości. Autor Barbara Wachowicz

Środa, 15 stycznia 2014 (02:22)
W gimnazjalnych lekturach szkolnych są do wyboru trzy powieści historyczne Henryka Sienkiewicza: „Krzyżacy”, „Quo vadis”, „Potop”. Pozycje są oznaczone gwiazdką, czyli jedna z nich ma być wybrana obowiązkowo. „W pustyni i w puszczy” znajduje się na liście lektur do wyboru w szkole podstawowej. W lekturach dla licealistów – nie ma żadnej książki Henryka Sienkiewicza!

Powiedział o autorze „Trylogii” Stefan Żeromski, że osiągnął on „zrozumienie się pisarza z narodem, jak żaden z piszących na świecie”. Górale nazwali Sienkiewicza „opiekunem narodu”. Swą olbrzymią sławę międzynarodową wykorzystywał zawsze, by uderzać słowem jak szpadą w obronie rodaków. Gdy nie mieliśmy rządu, armii, oręża – on był naszą władzą, wojskiem i bronią. Do niego przychodzili chłopi, mówiąc: „Tyś nas zrobił Polakami”. To on wystosował list do cesarza Niemiec w obronie Polaków wyrzucanych ze swych siedzib, w obronie dzieci polskich z Wrześni, które walczyły o prawo do modlitwy w języku ojczystym.

Sienkiewiczowska twórczość „dla (nie „ku” – to jakiś ciągle powtarzany błąd) – pokrzepienia serc”, nie stroni od wytykania naszych potężnych wad narodowych – prywaty, wiekuistego skłócenia! Ale niosła jednocześnie ze sobą tak potężny ładunek wiary w moc odrodzenia, że słusznie uznano autora „Trylogii” za – obok Piłsudskiego – twórcę niepodległości!

Żołnierze Legionów, powstańcy Warszawy wybierali sobie pseudonimy, wzorując się na bohaterach Sienkiewicza. Kiedy walczyłam o to, iżby powstał film i serial o autorze „Trylogii”, do tygodnika „Film” przyszło mnóstwo listów, a wśród nich i taki autorstwa Haliny Miłkowskiej z Gryfic: „Czytaliśmy ’Potop’ podczas Powstania w piwnicy, przy ogarku. Wpadła do nas grupka powstańców, jeden był ranny. Skupili się koło nas i tak razem czerpaliśmy wiarę z Sienkiewiczowskich stronic”. Dowódca powstańczego Batalionu Armii Krajowej „Łukasiński” – major Olgierd Ostkiewicz-Rudnicki – nosił pseudonim „Sienkiewicz”!

Gdy wieńczono autora „Trylogii” pierwszą w historii literatury słowiańskiej Nagrodą Nobla, wygłosił olśniewające przemówienie jako obywatel państwa, które nie istnieje na mapie świata, lecz żyje. Powiedział: „Zaszczyt ten cenny dla wszystkich, o ileż cenniejszym być musi dla syna Polski! Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje! Głoszoną ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!”.

„Budzi narodową wspólnotę dusz”

„Dzieła Sienkiewicza znajdują się w tej chwili pod wszelkimi długościami i szerokościami geograficznymi, od Paryża do Władywostoku, od New Yorku do San Francisco, od Sztokholmu do Kapstadu, od Irkucka do Melbourne” – pisał Bolesław Prus.

Stanisław Windakiewicz w swym „Odkryciu Włoch” pisze, że „ukazanie się ’Quo vadis’ to było już nie odkrycie, a zdobycie Włoch”. Gdy wnuczka autora „Quo vadis” – Maria Sienkiewicz – meldowała się w rzymskim hotelu, recepcjonista… ukląkł przed nią. W hotelu Belsoggiorno w San Remo, gdzie zimą 1885 roku Sienkiewicz pisał „Potop”, jednocześnie opiekując się ofiarnie swoją ukochaną chorą żoną, gdy opowiedziałam, jak sławnego mieli gościa, zbiegła się cała obsługa wymieniająca na wyścigi tytuły tłumaczeń Sienkiewicza.

Są dziesiątki dowodów jego olśniewającej popularności dosłownie na całym świecie. W Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie znalazłam sonet zaczynający się słowy: „Wszystkie, jak jeden nasze Stany, ogarnął polski szał”. Podpisano: „Sienkiewiczowi – Kolumb”. Zachowała się niezliczona liczba dokumentów potwierdzających, jak różnorodnych miał czytelników. Znane są opowieści o kowbojach amerykańskich odmawiających wyjścia do pracy, dopóki nie skończą czytanego rozdziału „Trylogii”. Nie było w dziejach literatury światowej pisarza, którego czytaliby prezydenci i pasterze. Prezydent USA Theodore Roosevelt powiedział: „To, kim się stałem, zawdzięczam ’Trylogii’ Sienkiewicza”. A noblista William Faulkner stwierdził: „Dla pokrzepienia serc – to dotyczy każdego z nas”.

W stanie wojennym (1983) młodzież polska przyznała Sienkiewiczowi nagrodę Orlego Pióra, a w ankiecie „Polityki” (1999), w której wybierano największego pisarza polskiego dwudziestego stulecia, zajął bezapelacyjnie pierwsze miejsce, „Trylogię” czytelnicy uznali za „dzieło wszech czasów”.

„Panie Sienkiewiczu! Czarodzieju Najukochańszy!” – tak tytułują swój list do autora „Trylogii” z roku 2000 uczennice liceum jego imienia z legendarnej Wrześni – „Piszę do Pana z wielką tęsknotą w sercu, które Pan zaczarował swymi opowieściami. Bo są takie książki cudowne, które zawsze przebiją się przez mur agresywnej nowoczesności. To ’biblia polskiego patriotyzmu’ – ’Trylogia’. Ona budzi narodową wspólnotę dusz. Nie ma w naszym zachwycie nad męstwem husarii i w świętym oburzeniu nad nikczemnością Radziwiłłów pragnienia słuchania historii Polski wymyślonej, której nigdy nie było, opowieści o ludziach-herosach, którzy nigdy nie istnieli. Pod Pana piórem oni żyją i walczą o Polskę. Więc teraz, kiedy nic już nie wiadomo, co się dzieje w tej ’Polszcze’ naszej, trzeba nam wszystkim uciec do owych pól dalekich, trzeba stanąć, nasłuchując tętentu wojsk, i przypomnieć sobie, że ’Ojczyźnie nie można za wiele ofiarować’. Jak to uczynić – Pan wie najlepiej…”.

Z tegoż 2000 roku pochodzi list od ucznia Szkoły Podstawowej im. Sienkiewicza w miejscowości Wąsosz, Grzesia Kryspina, który pisze: „’W pustyni i w puszczy’ to najpiękniejsza książka o przyjaźni dzieci. A z przyjaźnią nierozerwalnie związana jest odpowiedzialność za los drugiego człowieka. Tak wielu ludzi o tym zapomina, zwłaszcza politycy, którzy powinni czuć się odpowiedzialni za losy narodu. Henryk Sienkiewicz czuł się za naród odpowiedzialny w epoce niewoli. My żyjemy w wolnej i niepodległej Ojczyźnie. Ale czyż nie jest ona zniewolona przez nasze wady narodowe? Sienkiewicz ukazuje zdradę Ojczyzny dla własnych interesów. Czyż i dziś nie spotykamy takich Polaków. Potrzebna jest nam prawdziwa przemiana serca taka jak u Kmicica. I takich Kmiciców trzeba nam właśnie dzisiaj. A ja często, śledząc aktualne wydarzenia z naszego kraju przedstawiane w telewizji, odnoszę wrażenie, że mamy tylko Radziwiłłów. Nasz Patron dawał nadzieję, która tak bardzo potrzebna jest nam i dzisiaj”.

„Zbudować Polskę, o której marzyłeś”

Miejsce szczególne i zaszczytne wśród młodzieży od lat biorącej udział w konkursach, które ogłaszam, przygotowując ekspozycję o Henryku Sienkiewiczu „Dla pokrzepienia serc” – zajmuje liceum imienia autora „Trylogii” z Płońska, znakomita szkoła wpisana zasłużenie na Złotą Listę Szkół Polskich. Przypomnijmy, że częścią Płońska jest dzisiaj miejscowość Poświętne, w której dziewiętnastoletni Sienkiewicz pełnił funkcję guwernera w ziemiańskim dworze.

Zacytujmy fragmenty listów pisanych przez licealistów płońskiej szkoły sienkiewiczowskiej do patrona: „Drogi nasz polski Pisarzu! Mam szesnaście lat. Urodziłem się w niepodległej Polsce. Ty nie miałeś takiego szczęścia, bo urodziłeś się w niewoli i nie doczekałeś wolności. Ale na Pana twórczości wychowały się pokolenia Polaków, Pana powieści pisane dla pokrzepienia serc zrodziły tysiące bohaterów, dla których słowo ’Ojczyzna’ było święte. W czasie okupacji młodzież miała Pana książki, które rozświetlały ciemność, niosły nadzieję na zwycięstwo i były kluczem dla lepszego świata, w którym zwyciężają wiara, miłość, nadzieja, prawda, piękno i dobro. Dzisiaj mamy wolną Polskę, ale niemodne stały się pojęcia takie jak Ojczyzna, honor, prawda, szlachetność, prawość i wierność. Dlatego sięgam do Pana powieści, bo one właśnie uczą mnie szlachetności i wierności. Są jak najmocniejsze ogniwa w łańcuchu pokoleń i budzą dumę narodową. Dziękuję Panu za te wspaniałe lekcje polskości. Jestem szczęśliwy, że kiedyś zawitał Pan do mojej małej ojczyzny i na zawsze pozostanie Pan w sercach i pamięci Płońszczan jako wielki Polak. W parku, który Pan opisuje, jest aleja Oleńki, jest tam także głaz z napisem ’Dokąd idziesz człowieku?’ przypominający ’Quo vadis?’. U nas w Płońsku światełko w Sienkiewiczówce wciąż płonie” – Piotr Izydorczak.

„Pan pewnie pomyśli, co taki chłopiec jak ja, typowy dla XXI wieku, ma do powiedzenia wielkiemu pisarzowi, nobliście? Ma i to wiele, chcę Panu podziękować, że przełamał Pan moją niechęć do książek i zainteresował historią Polski. Teraz jestem pod wrażeniem ’Krzyżaków’. Drżałem o losy Zbyszka i Danusi, buntowałem się przeciw Krzyżakom, bolałem nad losem Juranda ze Spychowa. W czasie bitwy słyszałem szczęk zbroi na polach grunwaldzkich i szum sztandarów. Marzy mi się założenie klubu sympatyków Zbyszka i Maćka z Bogdańca” – Piotr Jankowski.

„Drogi Panie Henryku, Wspaniały Patronie mej szkoły! Jestem owocem pokolenia, za czasów którego mówi się o całkowitym zaniku wartości. Jestem dzieckiem Polski, ale już nie tej walczącej ze znakiem kotwicy. Teraz to kraj podziałów, afer i wzajemnych oskarżeń. Jestem częścią narodu, który nie potrafi odnaleźć powodów do dumy. Tymczasem my, uczniowie tej szkoły, przekraczamy progi z podniesioną głową. Twoje dzieła przypominają nam, że Polska to nie tylko nieudolność polityków, to wspaniali, wielcy ludzie, to historia pełna zwycięstw, to my. I to my, młodzi, chcielibyśmy zbudować taką Polskę, o której marzyłeś i za którą walczyłeś swym genialnym piórem” – Monika Lutomirska.

„Szanowny Panie Sienkiewiczu! Mam 18 lat. Po przeczytaniu pańskich książek nasunęły mi się refleksje: co to jest patriotyzm? Co to znaczy być Polakiem? Czy wystarczy tylko mieszkać nad Wisłą i posługiwać się mową polską? Pańskie książki uświadomiły mi, że kochać Ojczyznę to znaczy być odpowiedzialnym za nią, utożsamiać się ze swoim krajem, znać jego historię i być mu wiernym” – Aneta Wnuk.

Żal, że możemy zacytować tylko nieliczne fragmenty prac nadesłanych w czasie wystawy sienkiewiczowskiej w następujących placówkach: Muzeum Regionalne im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku (2010), Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej (2011), Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi w Grudziądzu (2013).

„Jestem przekonany, że postaci wykreowane przez Pana jako wzorce bohaterów nie straciły nic na aktualności. Ich cechy charakteru: niezłomność, odwaga, charyzma w działaniu i umiłowanie Ojczyzny są uniwersalne w każdej epoce” – Mikołaj Smoląg, Zespół Szkół Ekonomicznych im. Tadeusza Kotarbińskiego w Radomsku.

„Gdybyś wiedział, Panie Henryku, jakie to czasy nastały i jak trudno być w Polsce Polakiem. Panuje nietolerancja, niezgoda, brak zjednoczenia między ludźmi. Można uznać, że na pewno lepiej mi się żyje, niż gdyby przyszło mi dorastać w okropnych czasach zaborów i walki o niepodległość. Ale właśnie wtedy Polacy potrafili stanąć w jednym szeregu, nie poddawali się, wierząc, że w końcu wolność nastanie. Pan, pisząc ’dla pokrzepienia serc’, krzewił w nich wiarę, dodawał otuchy, pochwalał bohaterskie czyny. Gdy myślano, że Polska umarła, Pan wciąż budził nadzieję, że Ona jest wciąż żywa” – Marta Płomińska, Publiczne Gimnazjum w Strzałkowie.

„Panie Henryku, jest Pan dla mnie autorytetem. Czytając Pana książki, doszłam do wniosku, że dobro stale próbuje wypłynąć na powierzchnię życia. Niestety zło panuje na świecie. Oddałabym życie, aby zniszczyć zło i cieszyć się dobrem. Chętnie bym porozmawiała z diabłem, kropiąc go wodą święconą, aby pozbawić go czarnych mocy. Jezus Chrystus przezwyciężał zło, a ja widzę ludzi, którzy żyją bez miłości, ale za to w wielkiej zawiści. Panie Henryku, jaką Ojczyznę budujemy? Jaka będzie nasza ukochana Polska i jej naród? Panie Henryku. Proszę Pana o radę: Jak mam pomóc Polsce, światu, by zło uciekło, przepadło? Wiem, że gdybyś tu był (a w moim sercu zawsze jesteś!) – pomógłbyś mi” – Ania Sałamatow, Szkoła Podstawowa im. Henryka Sienkiewicza w Białej Podlaskiej.

„Szanowny Pisarzu! Uświadomiłeś mi i wielu Polakom, że Polska to nasz dom, o którego dobro powinniśmy dbać. Dziękuję, że dzięki Tobie poczułam miłość do Ojczyzny i radość, że to tu właśnie się urodziłam. Twoje utwory pozostaną w moim sercu i sercach wielu rodaków” – Marta Cybulska, Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Grudziądzu.

„Zostać bohaterem jak Staś”

Wśród bohaterów wybieranych przez młodzież jako wzory do naśladowania pojawiają się najczęściej: Jagienka i Zbyszko z Bogdańca z „Krzyżaków”, Andrzej Kmicic, ale zdecydowanie prym wiedzie Staś Tarkowski.

„Opiekuńczość i troskliwość jest dla mnie wartością nadrzędną. Mam młodszego brata i dbam o niego. Chciałbym być taki jak Staś. Chciałbym powiedzieć braciszkowi, żeby się niczego nie bał, bo przy mnie nic złego stać mu się nie może. Muszę nad sobą pracować, by być takim dzielnym i zaradnym jak Staś, nauczyć się brać odpowiedzialność za siebie i innych. Imponuje mi jego poczucie honoru i niezachwiana postawa względem Boga” – Patryk Głowacki, Gimnazjum im. Jana Heweliusza w Grudziądzu.

„Podziwiam Stasia za wiele cech, które bardzo chciałbym posiadać. Przede wszystkim cenię sobie prawdomówność. Staś nigdy nie kłamał, uważał, że kłamią tylko tchórze. Udowodnił, że ma swój honor, i nie przyjął obcej wiary. Bardzo chciałbym być tak odważny i odpowiedzialny jak on. Byłbym szczęśliwy, mogąc swoim postępowaniem pokazać, że każdy, pozornie zwyczajny chłopiec, może zostać takim bohaterem jak Staś z powieści ’W pustyni i w puszczy’” – Bartłomiej Czaja, Szkoła Podstawowa im. Komisji Edukacji Narodowej w Grudziądzu.

„Szlachetne cechy Stasia nigdy nie straciły na wartości i nadal są aktualne. Uważam, że należałoby przypominać je dzisiejszej młodzieży. Jakże często zapominamy o swej Ojczyźnie, kulturze, języku czy religii. Staś Tarkowski to wzór człowieka – Polaka – patrioty. Podczas wędrówki zawsze z dumą oświadczał, że jest Polakiem. Na wielkiej skale wykuł napis: ’Jeszcze Polska nie zginęła…’. Naszym domem jest Polska. Przyjaźń taka jak Stasia i Nel jest bardzo ważna w życiu każdego człowieka. W dzisiejszych czasach tak trudno o nią. Staś Tarkowski jest bohaterem najbliższym memu sercu i godnym wzorem do naśladowania” – Łukasz Barzyś, Publiczna Szkoła Podstawowa im. Bolesława Chrobrego w Radomsku.

„Chciałabym być Stasiem Tarkowskim, chociaż jestem dziewczyną. Staś był i jest wzorem do naśladowania. Szanował ludzi bez względu na ich rasę i pochodzenie. Odznaczał się takimi cechami jak: szlachetność, ofiarność, opiekuńczość, uczciwość, odwaga, inteligencja, męstwo, pomysłowość, wrażliwość. Umiał odmówić przyjęcia obcej wiary, choć zdawał sobie sprawę z tego, że może przez to zginąć. Jego ojciec – Polak – wychowywał syna w duchu patriotycznym. Zadaję sobie pytanie: Czy współcześni rodzice potrafią tak patriotycznie wychowywać dzieci jak pan Tarkowski? Myślę, że do Stasia wspaniale pasują słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna. Bardzo chciałabym być taka jak on i staram się go naśladować w moim życiu” – Joanna Kupisz.

Wśród fraszek nadesłanych na nasze konkursy Sienkiewiczowskie jest wiele strofek dowcipnych i żartobliwych, ale nie pozbawionych cennej refleksji. Zacytujmy w finale tekst nadesłany ze Szkoły Podstawowej im. Henryka Sienkiewicza w miejscowości Siedliszcze:

Zamiast głupcem masz być w szkole

Za „Trylogię” łap sokole!
Mały Rycerz wąsem rusza
Jego „nic to” do łez wzrusza
I historii vivat chwile
Krzepią serca nasze mile!
Sienkiewicz nam bliski zawsze
Jego księgi to duma i chwała
My też chcemy być wierni Ojczyźnie
Jak szabla pana Michała!

Barbara Wachowicz


Wspólnota narodowa

Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Ks. prof. Mieczysław A. Krąpiec

Niezwykle ważnym czynnikiem tworzenia się narodowej kultury, a przez to całego narodu, jest wspólna historia i utożsamianie się z nią wszystkich pokoleń. Owo „utożsamienie się” we wspólnej historii bywa niekiedy nazywane „duszą narodu”. Dlatego dla członka narodu nie są czymś obcym jego dzieje. Mogę bowiem – jako Polak – mówić, że to my zwyciężyliśmy za Mieszka I pod Cedynią napady germańskie, że to my zwyciężyliśmy pod Grunwaldem Krzyżaków, że to my doznaliśmy od Mongołów straszliwej klęski, że to my dokonaliśmy Unii Horodelskiej z ludami Litwy, że to my zwyciężyliśmy imperialne wojska tureckie pod Chocimiem, że to my ponieśliśmy klęskę pod Maciejowicami, że to my obroniliśmy Europę w 1920 r. przed bolszewicką nawałą. Wszystko to nie może być dla mnie obojętne, jak nie jest obojętnym założenie i działanie Akademii w Krakowie, Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie czy Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie lub Liceum w Krzemieńcu. (…) To wszystko uznaję za „swoje”, gdyż czuję się członkiem tego samego narodu, który żyje wspólną kulturą od wielu stuleci. Wspólność narodowego losu, akceptowanego i przeżywanego jako los w dużej mierze osobisty, może być i bywa – ostatnio nawet bardzo intensywnie – osłabiana przez świadome ruchy polityczne, dążące do internacjonalizmu, do utworzenia nowego społeczeństwa proletariackiego, gdzie wszystko ma się stać „obcym”, co nie jest związane z ideologią i jej wyznacznikami.

Fragment pochodzi z „Rozważań o narodzie”, Lublin 2004

Człowiek z natury pragnie żyć we wspólnocie i należeć do wspólnoty, nie tylko do jednej, ale do wielu, bo we wspólnocie jest raźniej i łatwiej można realizować obrane cele. Szczególnym typem wspólnoty jest wspólnota narodowa, ponieważ obejmuje ona kulturę wielu pokoleń odnajdujących w swoich dziejach te same zasady i wartości. Stanowią one z jednej strony duchowy pokarm, z drugiej zaś służą za obronę w chwilach zagrożenia. Dlatego poznawanie narodowych dziejów i kultury i utożsamianie się z nimi jest dla danego społeczeństwa obowiązkiem, a zarazem skarbem bezcennym.

Lwowskie ostańce

Ci, którzy podejmowali się nauki polskich dzieci ojczystej literatury, historii oraz religii, byli szykanowani przez KGB, wytaczano im sprawy karne. Ale świadomie podejmowali to dzieło. Wśród nich były siostry Irena i Jadwiga Zappe. Jadwiga pracowała jako bibliotekarka na Politechnice Lwowskiej, z kolei Irenie obiecano asystenturę na uniwersytecie, ale jej nie dostała, gdyż nie przestała chodzić do kościoła. „Nie będę rezygnować z Boga dla kariery” – powiedziała.

Podobną działalność prowadziła Janina Zamoyska. „Jeśli wszyscy wyjadą, to któż zostanie? Każdy może śpiewać: ’Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród’, ale ta ziemia jest naprawdę warta tego, żeby na niej zostać” – tłumaczyła. Odwiedziny u niej pozostawiały zawsze niezwykłe wrażenie. Przekraczając próg jej mieszkania, miało się wrażenie, że tu czas zatrzymał się w 1939 roku. Jakby nie było tego wszystkiego, co przyniosły oba totalitaryzmy.
http://naszdziennik.pl/wp/64785,lwowskie-ostance.html

Nie będziemy siedzieć cicho

Coraz bardziej chore wyobraźnie ludzi, którzy dzielą się – nazwijmy to – owocami swojej pracy, powodują, że przestrzeń wokół nas staje się coraz brzydsza, brakuje nam piękna, które pozwala odnaleźć człowiekowi piękno w sobie. Mam poczucie, że nie promuje się rzeczy dobrych, pięknych, wspaniałych, tych, które budzą dobre, pozytywne uczucia. To tak jak ze sztuką współczesną – nie prezentuje się dzieł, które mają nam pomagać w odkrywaniu piękna, ale rzeczy mające wzbudzać najniższe instynkty. Najważniejsze jest, by zrobić skandal, wywołać burzę, a każdy skandal to skłócanie ludzi. Część osób w zalewie tego brudu obojętnieje na to wszystko.
http://naszdziennik.pl/wp/64818,nie-bedziemy-siedziec-cicho.html

Z troską o dobro wspólne

Poprzez dydaktykę zawsze stara się przekazywać studentom swoją wiedzę dotyczącą państwa, wartości przyrodniczych, ale także wartości narodowych, nie będąc obojętnym na to, co się dzieje w kraju – podkreśla dr inż. Izabela Dymitryszyn. – On jest nauczycielem w pełnym tego słowa znaczeniu – zaznacza wychowanka profesora.

Jan Szyszko ma w swoim dorobku popularnonaukowym ponad 230 książek, prac, publikacji naukowych z zakresu użytkowania zasobów przyrodniczych i ekologii. – Prowadzi wielką działalność popularyzatorską.
Przeczytaj całość artykułu z dzisiejszego dodatku pt. „Jan Szyszko – Ekolog”:
http://naszdziennik.pl/wp/64816,z-troska-o-dobro-wspolne.html

Ataki na Kościół sponsorowane

Byłem biegłym powołanym przez obronę księdza Giorgio Govoniego (1941-2000), kapłana z regionu Modeny we Włoszech, którego miejscowy pracownik socjalny oskarżył o gwałcenie, a nawet zabijanie młodych chłopców (jednak żadne ciała nie zostały znalezione). Po wyjątkowo złośliwej przemowie oskarżyciela ks. Giorgio zmarł na atak serca. Potem sąd apelacyjny i sąd najwyższy uznały oskarżenia za produkt wyobraźni pracownika socjalnego. Biskup nazywa księdza męczennikiem.
http://www.naszdziennik.pl/mysl/64896,ataki-na-kosciol-sponsorowane.html

Marian Hemar – „Polak ochotniczy”

Prawdziwa wartość Hemarowej spuścizny to polityczna satyra, demaskowanie porządków jałtańskich, to moralna pasja i świadoma, „ochotnicza” obrona polskiego interesu narodowego. Za to godzien jest naszego szacunku. Dobry spektakl, oparty na tej twórczości, może otworzyć nam oczy także na polityczną obłudę naszych czasów, na troskliwe pielęgnowanie miazmatów komunizmu, zabójcze dla duszy Narodu.
http://www.naszdziennik.pl/wp/64929,marian-hemar-polak-ochotniczy.html

Młodzi przeciwko klubowi go-go

Krucjata Młodych zachęca do wysyłania listu protestacyjnego w sprawie likwidacji erotycznego klubu go-go na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
http://www.naszdziennik.pl/wp/64901,mlodzi-przeciwko-klubowi-go-go.html

****************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************

Z  WYBRANYCH  PORTALI   INTERNETOWYCH...

WIARA, KTÓRA NIE JEST ŚLEPA. Autor: Paul E. Little

Życie Jezusa Chrystusa. Czy był Synem Boga? Krótkie spojrzenie na życie Jezusa i dlaczego wiara w Niego nie jest ślepą wiarą... Na podstawie fragmentu książki Paula E. Little’a: „Wiedz, dlaczego wierzysz”
wydanej przez: Victor Books, copyrigth (c) 1988, SP Publications, Inc., Wheaton, IL 60187.
 Za zgodą wydawcy.

Paul E. Little

Nie zdołalibyśmy stwierdzić z pewnością, czy Bóg istnieje i jaki jest, gdyby On sam nie podjął inicjatywy, by się objawić. Musimy wiedzieć, jaki On jest i jaki jest Jego stosunek do nas. Załóżmy, że wiedzielibyśmy, że Bóg istnieje, ale przy tym jest podobny do Adolfa Hitlera - kapryśny, zły, pełen uprzedzeń i nienawiści, okrutny. To byłoby straszne!

Musimy spojrzeć uważnie na horyzont historii, szukając jakiegoś klucza do Bożego objawienia. Jest jeden taki wyraźny klucz. W małej wiosce w Palestynie, ponad 2000 lat temu, w stajni, urodziło się dziecko. Dziś cały świat nadal świętuje narodziny Jezusa.

Do trzydziestego roku życia Jezus żył w ukryciu, a potem rozpoczął publiczną służbę, która trwała trzy lata. Jego przeznaczeniem było zmienić bieg historii. Był dobry i życzliwy - czytamy też, że „prości ludzie chętnie go słuchali” i że „uczył ich jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Ewangelia Mateusza 7:29).

Życie Jezusa Chrystusa. Początek opowieści

Szybko jednak okazało się, że Jezus wypowiada zdumiewające, szokujące twierdzenia o sobie samym. Twierdził, że jest kimś więcej niż wyjątkowym nauczycielem czy prorokiem. Zaczął wyraźnie wskazywać, że jest Bogiem. Tożsamość Jezusa stała się głównym punktem Jego nauczania. Najważniejsze pytanie, jakie zadał swoim naśladowcom, brzmiało: „A wy za kogo mnie uważacie?” Gdy Piotr odrzekł: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Ewangelia Mateusza 16:15--16), Jezus nie oburzył się i nie zganił go. Przeciwnie - pochwalił!

Jezus rozgłaszał to twierdzenie bardzo wyraźnie, a słuchacze odbierali je z pełną świadomością jego znaczenia i implikacji. Czytamy: „Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (Ewangelia Jana 10:33).

Przy innej okazji Jezus stwierdził: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Żydzi natychmiast chcieli go ukamienować. Zapytał ich, za jaki dobry uczynek chcą Go zabić. Odpowiedzieli: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga” (Ewangelia Jana 10:33).

Jezus wyraźnie przypisywał sobie atrybuty, które ma jedynie Bóg. Gdy przez dach domu, w którym przebywał, spuszczono sparaliżowanego, aby został uzdrowiony, Jezus powiedział: „Synu, twoje grzechy są odpuszczone”. Wywołało to wielkie poruszenie wśród przywódców religijnych, którzy mówili w swoich sercach: „Dlaczego on tak mówi? Bluźni! Któż może odpuszczać grzechy oprócz samego Boga?”

W krytycznym momencie, gdy ważyły się losy Jezusa, arcykapłan zapytał Go wprost: „Czy ty jesteś Mesjaszem, Synem Błogosławionego?”

Jezus odpowiedział: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi”.

Arcykapłan rozdarł swoje szaty. „Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci” (Ewangelia Marka 14:61--64).

Związek między Bogiem a Jezusem był tak bliski, że Jezus zrównuje postawę ludzi wobec Niego z ich postawą wobec Boga. Tak więc znać Jego, oznacza znać Boga (Ewangelia Jana 8:19; 14:7). Zobaczyć Go, znaczy zobaczyć Boga (12:45; 14:9). Wierzyć w Niego, oznacza wierzyć w Boga (12:44; 14:1). Przyjąć Go, to przyjąć Boga (Ewangelia Marka 9:37). Nienawidzić Go, to nienawidzić Boga (Ewangelia Jana 15:23). A oddać Mu cześć, to oddać cześć Bogu (5:23).

Jezus Chrystus - Syn Boży?

Gdy słyszymy, co twierdzi o sobie Jezus, mamy tylko cztery możliwości. Musimy uznać Go albo za kłamcę, albo za szaleńca, albo za legendę, albo za Prawdę. Jeśli stwierdzimy, że On nie jest Prawdą, automatycznie podpisujemy się pod jedną z trzech pozostałych możliwości, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie.

(1) Pierwsza możliwość: Jezus kłamał, gdy mówił, że jest Bogiem - wiedział, że Nim nie jest, ale świadomie zwodził swych słuchaczy, aby przydać autorytetu swoim naukom. Niewielu poważnie przyjmuje takie stanowisko. Nawet ci, którzy zaprzeczają boskości Jezusa, uważają Go za wielkiego nauczyciela moralności. Te dwa stwierdzenia są ze sobą sprzeczne. Jezus nie mógłby być wielkim nauczycielem moralności, gdyby w najważniejszym punkcie swego nauczania - dotyczącym Jego tożsamości - świadomie kłamał.

(2) Drugi wariant jest nieco łagodniejszy, choć nie mniej szokujący: Jezus był szczery, ale oszukiwał samego siebie. Jeśli ktoś dziś stwierdziłby, że jest Bogiem, nazwalibyśmy go szaleńcem. Tak też powinniśmy nazwać Chrystusa, jeśli byłby zwiedziony w tak istotnej kwestii. Gdy jednak oceniamy życie Chrystusa, nie widzimy oznak szaleństwa czy braku równowagi psychicznej, jakie cechują osobę obłąkaną. Widzimy natomiast człowieka będącego pod wielką presją, ale zachowującego doskonałe opanowanie.

(3) Trzecia możliwość jest następująca: opowieści o Jezusie twierdzącym, że jest Bogiem, to legenda. Stworzona została w trzecim i czwartym wieku przez Jego entuzjastycznych uczniów, którzy włożyli w usta Jezusa słowa, jakie zaskoczyłyby Jego samego. Gdyby Jezus przypadkiem wrócił, natychmiast by się ich wyparł.

Teoria legendy została w znacznym stopniu obalona dzięki odkryciom współczesnej archeologii. Wykazały one ponad wszelką wątpliwość, że cztery biografie Chrystusa powstały za życia osób współczesnych Chrystusowi. Zdaniem dra Williama F. Albrigtha, światowej sławy archeologa i emerytowanego wykładowcy Johns Hopkins University, nie ma żadnego powodu, by uznać, że którakolwiek z Ewangelii powstała później niż w 70 r. po Chrystusie. To niewiarygodne, by zwykła legenda o Chrystusie spisana w formie Ewangelii zdobyła taki rozgłos i wywarła tak duży wpływ, jeśli nie opierałaby się na faktach.

Podobnie fantastyczną sprawą byłoby, gdyby ktoś w naszych czasach napisał biografię Johna F. Kennedyego, w której ten twierdziłby, że jest Bogiem i że może odpuszczać ludziom grzechy, a na końcu by zmartwychwstał. Tak niedorzeczna historia nigdy nie spotkałaby się z szerszym przyjęciem, ponieważ wciąż żyje zbyt wiele osób, które znały Kennedyego. Teoria legendy nie może się obronić w świetle faktu wczesnego datowania manuskryptów Ewangelii.

(4) Jedyna alternatywa, jaka nam pozostaje, jest taka, że Jezus mówił prawdę. Należy jednak przyznać, że same słowa niewiele znaczą. Słowa są tanie. Każdy może wygłaszać twierdzenia o swojej wielkości. Wiele innych osób uważało się za Boga. Każdy z nas może stwierdzić, że jest Bogiem, jednak pytanie brzmi: Jak możemy to udowodnić? Obalenie mojego roszczenia tego rodzaju nie zajęłoby wam nawet pięciu minut, a w waszym przypadku zapewne nie byłoby to znacznie trudniejsze. Jednak w przypadku Jezusa z Nazaretu nie jest to takie proste. Miał w zanadrzu referencje, które potwierdzały Jego tożsamość. Powiedział: „Choćbyście Mi nie wierzyli, wierzcie cudom, których dokonuję, abyście poznali i zrozumieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (Ewangelia Jana 10:38).

Dowody z życia Jezusa

Po pierwsze, Jego charakter pokrywał się z deklaracjami.Wielu pacjentów szpitali psychiatrycznych podaje się za sławne osoby albo za bóstwa, jednak ich postępowanie i charakter temu przeczą. Z Chrystusem było inaczej. Jest wyjątkową osobą - tak jak wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju jest Bóg.

Jezus Chrystus był bez grzechu. Żył w taki sposób, że mógł rzucić swoim wrogom następujące wyzwanie: „Kto z was udowodni Mi grzech?” (Ewangelia Jana 8:46). Odpowiedzią była cisza, choć zwracał się do ludzi, którzy bardzo chętnie wskazaliby na jakąś słabość w Jego charakterze, gdyby tylko mogli ją znaleźć.

Czytamy o kuszeniu Jezusa, ale nigdzie nie słyszymy, by wyznawał jakiś swój grzech. Nigdy nie prosił o przebaczenie, choć swoich naśladowców uczył, aby to robili.

Zupełny brak poczucia moralnej ułomności w Jezusie jest zadziwiający w świetle faktu, że jest to doświadczenie zupełnie odmienne od doświadczeń świętych i mistyków wszystkich epok. Im bardziej zbliżamy się do Boga, tym bardziej przejmujemy się swoimi upadkami, zepsuciem i brakami. Im bardziej zbliżamy się do jasnego światła, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z potrzeby kąpieli. To prawo działa także w sferze moralności, jeśli chodzi o zwykłych śmiertelników.

Uderzające jest także, że Jan, Paweł i Piotr - wyuczeni od najmłodszych lat, by wierzyć w powszechność grzechu - mówią o bezgrzeszności Chrystusa: „On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego” (1 List Piotra 2:22).

Piłat, który przecież nie był sympatykiem Jezusa, powiedział: „Co złego on uczynił?” Najwyraźniej dostrzegł niewinność Chrystusa. A setnik rzymski, który był świadkiem śmierci Chrystusa, stwierdził: „Prawdziwie, ten był Synem Bożym” (Ewangelia Mateusza 27:54).

Po drugie, Chrystus pokazał, że ma moc nad siłami natury, jaką może dysponować tylko Bóg - który je stworzył.

Uciszył gwałtowną burzę, wiatr i fale na Jeziorze Galilejskim. Ten czyn sprowokował siedzących w łodzi do postawienia pełnego respektu pytania: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?” (Ewangelia Marka 4:41). Zmienił wodę w wino, nakarmił 5 tys. ludzi pięcioma chlebami i dwoma rybami, zwrócił wdowie w żałobie jej jedynego syna przez wskrzeszenie oraz wzbudził z martwych córeczkę zrozpaczonego ojca. Do starego przyjaciela zawołał: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” i w dramatycznych okolicznościach wskrzesił jego martwe ciało. Bardzo znaczące jest to, że Jego przeciwnicy nie zaprzeczali tym cudom, lecz próbowali Go zabić. „Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego” - mówili (Ewangelia Jana 11:48).

Po trzecie, Jezus wykazał, że posiada moc Stwórcy nad chorobą i ułomnością.Sprawiał, że chromi zaczynali chodzić, niemi mówić, a ślepi widzieć. Niektóre z tych uzdrowień dotyczyły ułomności wrodzonych, które nie były podatne na oddziaływanie psychosomatyczne. Najbardziej zadziwiający jest przypadek człowieka niewidomego, opisany w Ewangelii Jana w rozdziale 9. Choć człowiek ten nie był w stanie udzielić stosownego wyjaśnienia przesłuchującym go przywódcom, jego doświadczenie było dla niego samego wystarczającym argumentem. „Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”. Dziwił się, że jego przyjaciele nie rozpoznali w owym Uzdrowicielu Syna Bożego. „Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia” - stwierdził (Ewangelia Jana 9:25.32). Dla niego było to oczywistym dowodem.

Po czwarte, ostatecznym dowodem prawdziwości roszczenia Jezusa do boskości jest Jego powstanie z martwych. Pięć razy za swego życia przepowiedział, że umrze. Przewidział także, jak umrze i że trzy dni później powstanie z martwych i ukaże się swoim uczniom.

Rzeczywiście był to ostateczny sprawdzian. To twierdzenie można było łatwo zweryfikować - albo się zdarzy, albo nie.

Zarówno zwolennicy, jak i wrogowie wiary chrześcijańskiej uznają, że zmartwychwstanie Chrystusa stanowi fundament wiary. Paweł, wielki apostoł, napisał: „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 List do Koryntian 15:14). Paweł cały swój wywód oparł na cielesnym zmartwychwstaniu Chrystusa. Chrystus albo powstał z martwych, albo nie. Jeśli rzecz ta się wydarzyła, jest najbardziej sensacyjnym faktem w całej historii.

Jeśli Jezus jest Synem Boga...

Jeśli Chrystus zmartwychwstał, to wiemy z pewnością, że Bóg jest, wiemy jaki jest i jak możemy Go poznać przez osobiste doświadczenie. Cały wszechświat nabiera znaczenia i celu, a ludzie mogą już teraz doświadczać kontaktu z żywym Bogiem.

Z drugiej strony, jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, chrześcijaństwo pozostaje ciekawym eksponatem muzealnym - i niczym więcej. Nie ma żadnej obiektywnej wartości ani realnego znaczenia. Choć jest piękną ideą, z pewnością nie jest warte całego tego zamieszania. Męczennicy, którzy ze śpiewem na ustach wychodzili naprzeciw lwom, czy współcześni misjonarze, którzy oddali życie w Ekwadorze lub Kongo, niosąc przesłanie chrześcijańskie innym ludziom, wydają się godnymi pożałowania, naiwnymi głupcami.

Ataki na chrześcijaństwo najczęściej koncentrowały się na zmartwychwstaniu, ponieważ także krytycy dostrzegają, że w tym właśnie wydarzeniu tkwi sedno sprawy. Na początku lat 30-tych XX wieku młody brytyjski prawnik rozważał przypuszczenie takiego właśnie ataku. Człowiek ten był przekonany, że zmartwychwstanie jest niczym więcej jak bajką i fantazją. Wyczuwając, że stanowi ono podstawę wiary chrześcijańskiej, postanowił oddać światu przysługę, raz na zawsze demaskując je jako oszustwo i przesąd. Był przekonany, że jako prawnik posiada umiejętności konieczne do tego, by dokładnie sprawdzić i przesiać wszystkie dowody, nie dopuszczając niczego, co nie spełniałoby rygorystycznych kryteriów dopuszczenia w roli dowodu we współczesnym sądzie.

Jednak gdy Frank Morrison prowadził badania, wydarzyło się coś niezwykłego. Okazało się, że sprawa nie jest tak prosta, jak się spodziewał. W rezultacie powstała książka zatytułowana „Kto usunął kamień?”, a jej pierwszy rozdział nosi tytuł „Książka, która odmówiła powstania”. Autor przedstawia w nim, w jaki sposób, badając sprawę zmartwychwstania, został przekonany - wbrew swojej woli - o fakcie cielesnego zmartwychwstania Chrystusa.

Śmierć Jezusa

Jezus poniósł śmierć przez publiczną egzekucję na krzyżu. Według władz była to kara za bluźnierstwo. Jezus stwierdził, że była to zapłata za nasze grzechy. Po ciężkich torturach Jego nadgarstki i stopy zostały przybite do krzyża, na którym Jezus zawisł, by powoli umierać przez uduszenie. Aby upewnić się, że umarł, Jego bok przebito włócznią.

Następnie ciało Jezusa zostało owinięte w płótna pokryte około pięćdziesięcioma kilogramami kleistych, wilgotnych wonności. Zwłoki umieszczono w solidnym grobowcu wykutym w skale. Wejście zakryto niemal dwutonowym głazem przetoczonym za pomocą dźwigni. Ponieważ Jezus publicznie ogłosił, że powstanie z martwych w ciągu trzech dni, przy grobie postawiono straże złożone z dobrze wyszkolonych rzymskich żołnierzy. Na wejście do grobu nałożono oficjalną rzymską pieczęć, oznaczającą, że jest on własnością rządową.

Pomimo wszystkich tych przeszkód trzy dni później ciało zniknęło. Pozostały tylko płótna w kształcie ciała, choć zapadnięte do wewnątrz. Głaz, którym wcześniej zapieczętowano grobowiec, został odnaleziony na wzniesieniu w pewnej odległości od grobu.

Czy zmartwychwstanie Jezusa to tylko opowieść?

Zgodnie z najwcześniej rozpowszechnianym wyjaśnieniem to uczniowie ukradli ciało! W Ewangelii Mateusza 28:11--15 czytamy opis reakcji kapłanów i starszych. Gdy straże doniosły im o zniknięciu ciała, wiadomość zdumiała ich i zupełnie wyprowadziła z równowagi. Dali wówczas strażnikom pieniądze i nakazali rozgłaszać, że uczniowie w nocy wykradli ciało, gdy strażnicy spali. Wersja ta była tak fałszywa, że Mateusz nawet nie starał się jej obalić! Jaki sędzia posłuchałby cię, gdybyś stwierdził, że wiesz, że to twój sąsiad ukradł ci z domu telewizor, kiedy spałeś? Takie świadectwo zostałoby wyśmiane w każdym sądzie.

Co więcej, stajemy przed psychologiczną i etyczną niemożliwością. Kradzież ciała Chrystusa byłaby czynem całkowicie obcym charakterowi uczniów, sprzecznym ze wszystkim, co o nich wiemy. Oznaczałoby to, że dopuścili się oni celowego kłamstwa, które doprowadziło do zwiedzenia, a w ostateczności do męczeńskiej śmierci tysięcy ludzi. Jest nie do pomyślenia, by kilku uczniów, którzy mieliby uknuć podstęp i dopuścić się takiej kradzieży, nie powiedziało o tym nigdy pozostałym.

Wszyscy uczniowie zdawali sobie sprawę ze sprawdzianu, jakiemu mogły być poddane ich twierdzenia i przekonania - sprawdzianu polegającego na torturach i męczeństwie. Ludzie są niekiedy gotowi umrzeć za coś, w co wierzą, choć może się zdarzyć, że ich wierzenia są fałszywe. Jednak nikt nie oddaje życia za kłamstwo, wiedząc, że to tylko kłamstwo. Stając na progu śmierci, człowiek jest skłonny przyznać się do prawdy. Jeśli nawet uczniowie rzeczywiście zabraliby ciało, a Chrystus byłby martwy, to pojawia się problem wyjaśnienia Jego ukazywania się po śmierci.

Druga hipoteza mówi, że to władze - Żydzi lub Rzymianie - usunęli ciało! Ale dlaczego mieliby to zrobić? Jeśli umieścili przy grobie straże, dlaczego mieliby usuwać ciało? A dalej, jak wyjaśnić milczenie władz w obliczu tego, że apostołowie odważnie nauczali o zmartwychwstaniu Jezusa w Jerozolimie? Ówczesne władze religijne dyszały z wściekłości i czyniły wszystko, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się wieści o zmartwychwstaniu. Aresztowali Piotra i Jana, bili ich i zastraszali, próbując zamknąć im usta. Jednak istniało bardzo proste rozwiązanie - gdyby byli w posiadaniu ciała Chrystusa, mogliby pokazywać je na ulicach Jerozolimy. Jednym łatwym pociągnięciem skutecznie zdusiliby chrześcijaństwo w zarodku. Fakt, że tego nie zrobili, dowodzi w wymowny sposób, że nie posiadali ciała.

Inna popularna teoria głosi, że kobiety, pogrążone w bólu i żalu, pomyliły drogę w szarości poranka i trafiły do innego grobu. W swoim smutku wyobraziły sobie, że Chrystus zmartwychwstał, ponieważ grób był pusty. Ta teoria upada jednak wobec tego samego faktu, który obala poprzednią hipotezę. Jeśli kobiety pomyliły grób, to dlaczego kapłani oraz inni przeciwnicy wiary nie wskazali właściwego grobu i leżącego w nim ciała? Poza tym trudno przyjąć, by Piotr i Jan ulegli tej samej pomyłce, a już z pewnością Józef z Arymatei, właściciel grobowca, rozwiązałby problem. Należy też pamiętać, że był to prywatny teren, a nie publiczny cmentarz. W okolicy nie było innych grobów, które umożliwiałyby taką pomyłkę.

Na wyjaśnienie pustego grobu podaje się także teorię omdlenia. Według niej Chrystus właściwie nie umarł. Omyłkowo uznano, że umarł, jednak On omdlał z wyczerpania, bólu i upływu krwi. Gdy położono Go w chłodnym grobie, obudził się. Wyszedł z niego i ukazał się uczniom, którzy błędnie uznali Go za zmartwychwstałego.

Ta teoria jest stosunkowo nowo. Po raz pierwszy pojawiła się pod koniec osiemnastego wieku. Znaczące jest, że żadna tego typu sugestia nie krążyła w starożytności, gdy tak gwałtownie zwalczano chrześcijaństwo. Wszystkie najwcześniejsze dane stanowczo mówią o śmierci Jezusa.

Ale załóżmy na chwilę, że Chrystus faktycznie został pochowany żywcem, w stanie omdlenia. Czy można uwierzyć w to, że przeżył trzy dni w wilgotnym grobie bez wody i jedzenia oraz żadnej pomocy? Czy miałby siłę zerwać z siebie owijające Go płótna, odepchnąć ciężki kamień zamykający grób, pokonać rzymskie straże i ujść na przebitych gwoździami nogach wiele kilometrów? Jest to teoria znacznie bardziej fantastyczna niż prosty fakt Zmartwychwstania.

Nawet niemiecki krytyk David Strauss, który absolutnie nie wierzy w zmartwychwstanie, odrzucił teorię omdlenia jako nieprawdopodobną. Stwierdził:

Niemożliwe, żeby ktoś, kto właśnie opuścił grób na wpół żywy, wyczołgał się słaby i chory, potrzebował lekarstw, opatrzenia ran, wzmocnienia i troskliwej opieki, i kto był tak bardzo cierpiący, mógł wywołać w uczniach wrażenie, że jest zwycięzcą nad śmiercią i grobem; że jest Księciem Życia.

W końcu, jeśli teoria ta jest prawdziwa, to sam Chrystus był zaangażowany w szerzenie rażących kłamstw. Jego uczniowie wierzyli i nauczali, że umarł i znów ożył. Jezus nie zrobił nic, by zmienić to przekonanie, a nawet do niego zachęcał.

Jedyna teoria, która w adekwatny sposób wyjaśnia pusty grób, to powstanie Jezusa Chrystusa z martwych.

Co życie Jezusa Chrystusa oznacza dla ciebie

Jeśli Jezus Chrystus powstał z martwych, udowadniając, że jest Bogiem, to żyje dzisiaj.Pragnie czegoś więcej niż czci - pragnie dać się poznać i wejść w nasze życie. Jezus powiedział: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Apokalipsa 3:20).

Nieżyjący już Carl Gustav Jung powiedział: „Główną neurozą naszych czasów jest pustka”. Każdy z nas ma zakorzenioną w sobie tęsknotę za tym, by nasze życie miało znaczenie i głębię. Jezus ma dla nas życie, które jest znaczące i obfite, które przychodzi przez relację z Nim samym. On powiedział: „Ja przyszedłem, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (Ewangelia Jana 10:10).

Ponieważ Jezus umarł na krzyżu, biorąc na siebie cały grzech ludzkości, teraz oferuje nam przebaczenie, akceptację i prawdziwą przyjaźń.

W tym momencie możesz otworzyć przed Jezusem Chrystusem drzwi twojego życia. Możesz zwrócić się do Niego słowami w rodzaju: „Jezu, dziękuję Ci, że umarłeś na krzyżu za moje grzechy. Proszę, byś mi przebaczył i abyś teraz wszedł w moje życie. Dziękuję, że oferujesz mi swoją przyjaźń”.


Z   CZASOPISMA  "NAJWYZSZY CZAS" ....

"Nagonkę na Kościół prowadzą dziś dzieci i wnuki ludzi, którzy tworzyli PRL za Stalina" - wywiad z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim 

W świątecznym wydaniu tygodnika "Najwyższy Czas!" znajdujemy wart odnotowania i poważnego przemyślenia wywiad z księdzem profesorem Waldemarem Chrostowskim. Ten ceniony i szanowany powszechnie kapłan, wybitny intelektualista stający nieugięcie na straży prawdy, podsumowuje wielką kampanię skierowaną przeciwko Kościołowi, którą mogliśmy obserwować ze szczególnym natężeniem w ubiegłym roku.

       Sposobnością do rozzuchwalenia stała się rezygnacja papieża Benedykta XVI i wybór papieża Franciszka. Jeszcze do 11 lutego tego roku Kościół katolicki, a zwłaszcza papiestwo było postrzegane jako skała, monolit, któremu nic nie grozi. Nawet gdyby wszystko wokół się chwiało, w Rzymie istnieje skała, która stanowi solidny punkt odniesienia. Benedykt XVI dokonał bardzo odważnego kroku, przypominając, że skałą Kościoła nie jest papież, lecz Jezus Chrystus. Ale sens jego rezygnacji został wypaczony w środowiskach, które z Kościołem nie mają nic wspólnego. Stwierdzono, że rezygnacja z urzędu biskupa Rzymu to dowód słabości, braku stabilności i trwałości Kościoła.
Ksiądz profesor Chrostowski wskazuje też na ujawnione przy tej okazji podziały w samym Kościele.

Rozmówca Tomasza Sommera zwraca także uwagę na wykorzystywanie do walki z Kościołem walki z pedofilią:
      Drobiazgowo realizowana i mocno nasilona kampania dotycząca pedofilii została starannie przygotowana w odniesieniu do Polski. Nawet była zapowiadana, ale i to nie obudziło wystarczająco naszej czujności. (...) Zdecydowana większość przypadków pedofilii - prawdziwych, rzekomych i domniemanych - dotyczy nadużyć popełnianych wobec nieletnich chłopców. To jest odmiana homoseksualizmu, na różne sposoby promowanego również w Polsce. Ta promocja odbywa się głośno i bezwzględnie. mamy do czynienia z odwróceniem uwagi od homoseksualizmu i nadużyć popełnianych przez homoseksualistów w stronę hasła "Goń pedofila!" - oczywiście głównie w Kościele. Dochodzi przy tym do rozciągnięcia odpowiedzialności na wszystkich duchownych.
Ksiądz profesor podkreśla, że w tej hałaśliwej kampanii wcale nie chodzi o oczyszczenie Kościoła, ale upokorzenie go i oderwanie od niego wiernych, zwłaszcza młodych. I w tej kampanii właśnie prym wiedzie środowisko "Gazety Wyborczej".
"Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład redaktorów i piszących w niej autorów. Wielu z nich to dzieci i wnuki ludzi, którzy tworzyli rzeczywistość PRL-u, zwłaszcza w czasach stalinowskich. Dlatego mamy do czynienia z drugim i trzecim pokoleniem tej samej wrogości wobec Kościoła. Sposób atakowania do złudzenia przypomina metody stosowane w latach 50., w najgorszym okresie stalinizmu. Mamy promowanie takich księży jak Wojciech Lemański, analogicznie do "księży-patriotów", którzy będąc na usługach komunistów, kontestowali posłuszeństwo wobec swoich biskupów.
Rozmówca "Najwyższego Czasu!" podkreśla, że nie ma usprawiedliwienia dla księży biorących udział w tych kampaniach rozbijania Kościoła, w tym dla prominentnych dominikanów, ojców takich jak Dostatni, Zięba, Górzyński, Wiśniewski.

I jeszcze jeden ważny wątek z tej rozmowy. Zapytany przez Sommera, co należy przeciwstawić fali barbarzyństwa, prof. Chrostowski odpowiada:
Powinniśmy dokonać rachunku sumienia i wytyczyć nowe zadania i perspektywy tak, jak pół wieku temu uczynił kardynał Stefan Wyszyński w kontekście obchodów Milenium. To było ogromne wydarzenie duchowe, przygotowane starannie, z ogromnym ładunkiem patriotyzmu i powrotu do polskiej historii. [Teraz] ważny będzie jubileusz 1050 rocznicy chrztu Polski i trzeba go właściwie wykorzystać. Dalsze brnięcie w zamęt jest groźne.
Ksiądz Waldemar Chrostowski słusznie podkreśla, że przy okazji powinno przywrócić się należne miejsce w historii najnowszej księdzu prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. On to bowiem jest prawdziwym ojcem najnowszej niepodległości, a nie ludzie tacy jak Michnik czy Mazowiecki, starannie kreowani na rzekomych ojców narodu.

Dziś z Kościołem walczą wnuki osób tworzących PRL:
"Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład redaktorów i piszących w niej autorów - mówi ks. prof. Waldemar Chrostowski.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski w rozmowie z tygodnikiem "Najwyższy Czas!" przeanalizował proces wykorzystania pedofilii do walki z Kościołem:
- Drobiazgowo realizowana i mocno nasilona kampania dotycząca pedofilii została starannie przygotowana w odniesieniu do Polski. Nawet była zapowiadana, ale i to nie obudziło wystarczająco naszej czujności. (...) Zdecydowana większość przypadków pedofilii - prawdziwych, rzekomych i domniemanych - dotyczy nadużyć popełnianych wobec nieletnich chłopców. To jest odmiana homoseksualizmu, na różne sposoby promowanego również w Polsce. Ta promocja odbywa się głośno i bezwzględnie. Mamy do czynienia z odwróceniem uwagi od homoseksualizmu i nadużyć popełnianych przez homoseksualistów w stronę hasła "Goń pedofila!" - oczywiście głównie w Kościele. Dochodzi przy tym do rozciągnięcia odpowiedzialności na wszystkich duchownych - zaznacza ks. prof. Chrostowski.
Ksiądz profesor w rozmowie z Tomaszem Sommerem podkreślił, że w tej hałaśliwej kampanii wcale nie chodzi o oczyszczenie Kościoła, ale upokorzenie go i oderwanie od niego wiernych, zwłaszcza młodych. I w tej kampanii właśnie prym wiedzie środowisko "Gazety Wyborczej".
- "Wyborcza" ukazuje i potwierdza swój antykatolicki profil. Można powiedzieć, że tego należało się spodziewać, patrząc na skład redaktorów i piszących w niej autorów. Wielu z nich to dzieci i wnuki ludzi, którzy tworzyli rzeczywistość PRL-u, zwłaszcza w czasach stalinowskich. Dlatego mamy do czynienia z drugim i trzecim pokoleniem tej samej wrogości wobec Kościoła. Sposób atakowania do złudzenia przypomina metody stosowane w latach 50., w najgorszym okresie stalinizmu. Mamy promowanie takich księży jak Wojciech Lemański, analogicznie do "księży - patriotów", którzy będąc na usługach komunistów, kontestowali posłuszeństwo wobec swoich biskupów.
Ks. prof. Chrostowski powiedział, także nie ma usprawiedliwienia dla księży biorących udział w tych kampaniach rozbijania Kościoła, w tym dla prominentnych dominikanów, ojców takich jak Dostatni, Zięba, Górzyński, Wiśniewski.
Pytany o to co należy przeciwstawić fali barbarzyństwa ks. prof. Chrostowski odpowiedział, że:
- Powinniśmy dokonać rachunku sumienia i wytyczyć nowe zadania i perspektywy tak, jak pół wieku temu uczynił kardynał Stefan Wyszyński w kontekście obchodów Milenium. To było ogromne wydarzenie duchowe, przygotowane starannie, z ogromnym ładunkiem patriotyzmu i powrotu do polskiej historii. [Teraz] ważny będzie jubileusz 1050 rocznicy chrztu Polski i trzeba go właściwie wykorzystać. Dalsze brnięcie w zamęt jest groźne.
W rozmowie z tygodnikiem ksiądz Waldemar Chrostowski zauważył, że powinno się przywrócić  należne miejsce w historii najnowszej księdzu prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. On to bowiem jest prawdziwym ojcem najnowszej niepodległości, a nie ludzie tacy jak Michnik czy Mazowiecki, starannie kreowani na rzekomych ojców narodu.