Biuletyn "Warto wiedzieć.."  lipiec 2017     LogoSRKAL

Spis treści


...wersja 3, Warto_lipiec2017.html
Rozdział  "Nasi .....polecają, pytają..."...  to novum.
Uzasadnienie:  w internecie, jak w rzeczywistości, spotykamy drogocenności:  elementy "odżywcze", sprzyjające rozwojowi człowieka i społeczeństw oraz  "śmieci" i trucizny. Nauczmy się wyławiać "pożywne owoce" z tego internetowego oceanu, gromadząc argumenty "za" i "przeciw".


"N A S I" (Marek, Andrzej, Barbara, Wiesława, Krzysztof  z SRK AŁ) polecają, pytają, inicjują:

Z zaproponowanych w maju i czerwcu treści (nauczanie w szkołach <=> nauczanie Kościoła Katolickiego) wynika, że indywidualne cierpienia a także wiele kłopotów społecznych to skutki zakłamywania rzeczywistości oraz wielorakich błędów: - własnego, indywidualnego myślenia; - organizacji życia społecznego; - stanowionego prawa.
Niech każdy z nas zapyta naszego Zbawiciela, Pana Jezusa-Chrystusa, jak i co możemy: zaproponować wpierw sobie a następnie innym z intencją, aby choćby lokalnie, w swoim otoczeniu, w domu, w rodzinie, w parafii działo się lepiej, abyśmy, mimo zniewalającej władzy pieniądza* mogli być świadkami i uczestnikami wszechstronnego rozwoju, nie tylko technicznego.
* polecana tu znowu książka Jacka Rossakiewicza


RACJONALNIE MYŚLEĆ

A. ZAINFEKOWANY pluralizm. Autor: Ksiądz Biskup Stanisław Napierała

Słuchajmy tej homilii. Słuchajmy odważnej i trafnej diagnozy Księdza Biskupa. Diagnoza ta wskazuje na duchowe przyczyny umysłowości nosicieli zła, krzewicieli "zainfekowanego" złem pluralizmu:
 http://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-ks-bp-s-napierala-my-ludzie-xxi-wieku-chcemy-boga/

W homilii, wygłoszonej w pierwszym dniu XXVI Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, Biskup senior diecezji kaliskiej pytał o przyczynę wewnętrznych podziałów i konfliktów w Polsce.
Jak wskazywał, jednym z głównych źródeł współczesnych nieporozumień jest pluralizm.
Należy tutaj jednak odróżnić pluralizm pierwotny, istniejący niezależnie od człowieka, oraz wtórny – wymyślony i ciągle wymyślany przez człowieka.
– Tu pluralizm stał się prawem do posiadania różnych poglądów, wizji świata, prawem do tworzenia różnych ugrupowań, partii, związków zawodowych, prawem do różnych sposobów sprawowania władzy, kierowania państwem – zaznaczył Kapłan.
Jak tłumaczył Ksiądz Biskup Stanisław Napierała, taki pluralizm powinien być moralny i dobry. Pojawia się w nim jednak śmiercionośna choroba liberalizmu – tłumaczył.
– Pluralizm został zainfekowany ideologią liberalizmu, oderwano go bowiem od Stwórcy, oderwano go od obiektywnych norm moralnych i etycznych. W imię pluralizmu zaczęto stawiać na równo zło z dobrem, kłamstwo z prawdą, piękno z brzydotą – zauważył.
Ksiądz Biskup zwrócił uwagę, że w imię pluralizmu uderza się dzisiaj w godność człowieka i dziedzictwo narodowe. Przekonywał jednak, że tak rozumiany pluralizm nie przeniknął jeszcze zdrowej tkanki polskiego społeczeństwa.
– Polska – mimo narzucanych jej uciążliwości – pozostaje wierna Chrystusowi, Ewangelii, Kościołowi. Chyba dlatego mogą dokonywać się u nas zmiany i przemiany, w większości dobre i oczekiwane – ocenił duchowny.
Jak wskazywał Ksiądz Biskup, wciąż możliwe jest oczyszczenie pluralizmu ze zła. Przywołał tutaj słowa wypowiedziane przez Chrystusa do jego uczniów: „Miejcie odwagę, jam zwyciężył świat”.
– Idźmy i głośmy, swoją postawą i postępowaniem głośmy: jest Bóg – akcentował Ksiądz Biskup Stanisław Napierała.

B. ODEKONOMIZUJMY nasze życie. Autor (proROZWOJOWEGO portalu): dr hab. Ryszard Stocki

Kongres Obywatelski   
Idee dla Polski
obywatelski thinkletter
@Obywatelski Twitter    TT

Nagły wzrost cywilizacyjny nas zaskoczył. Nowe produkty i usługi przedefiniowały nasze relacje, nasze rodziny, naszą wiedzę i nasze tradycje. W efekcie tak złożona istota jak człowiek została sprowadzona zaledwie do roli konsumenta. Czy nie lepiej byłoby odekonomizować nieco nasze życie, tak by bardziej niż na wskaźnikach gospodarczych skupić się na realnym szczęściu i kondycji psychicznej społeczeństwa?
Kiedy mówimy o stylu życia, zwykle myślimy o problemach konkretnych osób, znajomych czy też celebrytów, albo też grup takich jak na przykład młodzież, sportowcy, elity polityczne. Tymczasem jak pokazuje historia to styl życia od wieków był wrogiem numer jeden potężnych, bogatych narodów, wielkich ruchów niepodległościowych czy nawet najbardziej bogobojnych instytucji. To styl życia całych społeczności zniszczył starożytne Ateny, rozbił Cesarstwo Rzymskie, doprowadził do reformacji w Kościele katolickim. Niestety, rzadko mamy świadomość, że to, jak na co dzień żyjemy, ma realny wpływ na bieg historii. Bardzo często natomiast tworzymy teorie uzasadniające nawet najbardziej zgubne decyzje.

Choroby stylu życia
Podagra to bolesny stan zapalny, zazwyczaj dużego palca u stopy. Jest to klasyczna choroba stylu życia będąca efektem nadmiernego spożywania białego wina, piwa, słodyczy, dziczyzny i owoców morza. Ponieważ chorzy na podagrę żyli dłużej i należeli najczęściej do bogatszych warstw społeczeństwa (chorowali na nią między innymi Karol Wielki, Karol V, Henryk VIII, Ludwik XIV, prezydent Teodor Roosevelt), zachorowanie na podagrę uważano za rodzaj nobilitacji społecznej. Niektórzy niżej urodzeni chorzy wręcz cieszyli się, że zachorowali na tę chorobę. Mimo znanej etiologii, sposobów leczenia i zapobiegania dzisiaj w Polsce cierpi na nią 380 000 osób. Innymi współczesnymi chorobami stylu życia są otyłość, cukrzyca, choroby układu krążenia czy nowotwory. Często pojawiają się w najzamożniejszych krajach, a nie występują w ogóle w społecznościach biednych. Medycyna stylu życia staje się powoli ważnym działem medycyny, a jej odkrycia dają nadzieję na to, że w świadomości społecznej na dobre pojawi się profilaktyka.
Niestety obraz Polski w zakresie chorób spowodowanych przez styl życia jest bardzo smutny. Zgodnie ze statystykami GUS‑u choroby układu krążenia, rak i przyczyny zewnętrzne (np. wypadki) były w 2012 r. (ostatnie dostępne dane) powodem śmierci 299 915 osób. Mówiąc inaczej, co roku umiera w Polsce na choroby, których można uniknąć, liczba osób równa mniej więcej liczbie ludności Katowic. Na śmierć każdej z tych osób możemy patrzeć jak na formę nieświadomego, ale jednak zawinionego „samobójstwa”. W zetknięciu z dramatami konkretnych ludzi zwykle pojawia się pytanie: „czy tak musiało być?”. Wśród tych, którzy są ofiarami niepotrzebnego cierpienia, są nasi bliscy, sąsiedzi, współpracownicy czy znajomi zagubieni w złożoności tego świata. Spróbujmy wskazać kilka podstawowych przyczyn tego tragicznego stanu rzeczy.

Przyczyny naszej bezradności
1. Brak zrozumienia złożoności procesów patologicznych
Niezrozumienie złożoności konsekwencji stylów życia widać na przykładzie namiętnych palaczy, kiedy mówią: „Mój dziadek palił całe życie i dożył 90‑tki”. Zapominają oni, że dziadek jakkolwiek palił, większość życia przeżył we wprawdzie skromnym, ale w drewnianym, zbudowanym bez chemii domu. Jadł prostą, zdrową żywność, do której jego układ pokarmowy dostosowywał się genetycznie od pokoleń. Większość czasu spędzał pracując na łonie przyrody i nie wdychając prawie żadnych spalin. Otoczony był kochającą rodziną i gronem sąsiadów, z którymi łączyły go serdeczne więzi pozwalające na dzielenie się zmartwieniami i szybkie rozwiązanie problemów, kiedy się takie pojawiały. W ten sposób nie stał się ofiarą chronicznego stresu, osamotnienia czy depresji. Nie był też bombardowany niewyobrażalną wręcz ilością toksyn, ani nie żył w świecie dynamicznych i nie zawsze korzystnych zmian społecznych.

2. Rozbicie więzi i brak wpływu
To co od wieków dawało nam wsparcie psychiczne i poczucie bezpieczeństwa, czyli nasze rodziny i lokalne społeczności, zostało rozproszone. Zamieszkaliśmy w anonimowych blokowiskach, w za małych mieszkaniach. Nasze dzieci, często z kluczem na szyi, już nie mogą cieszyć się codzienną uwagą i troską dziadków i sąsiadów. Sami z lęku przed przyszłością zdecydowaliśmy się zmniejszyć nasze rodziny. Dzieciom zapewniliśmy opiekę w żłobkach i przedszkolach, gdzie przy zmieniających się grupach i opiekunkach nie nauczą się budowania długotrwałych, silnych więzi. A my sami nie uprawiamy sportów, tylko kibicujemy; nie śpiewamy, tylko słuchamy; nie zdobywamy szczytów, tylko oglądamy, jak robią to inni. I tak, na każdym niemal polu, mamy coraz mniejszy wpływ na to, co możemy i chcemy robić, i żyjemy w coraz większym stresie. Pozwalając odebrać sobie sprawczość, pozbawiamy się tego, co daje nam największe szczęście. Żyjąc jak ludzie bezradni i bezwolni, wybieramy życie w nieustannym lęku.
Nie uprawiamy sportów, tylko kibicujemy;
nie śpiewamy, tylko słuchamy;
nie zdobywamy szczytów, tylko oglądamy jak robią to inni.
I tak na każdym niemal polu.
Pozwalając odebrać sobie sprawczość,
pozbawiamy się tego, co daje nam największe szczęście.


3. Kryzys nauki
A wszystko zaczęło się od tego, że oddaliśmy filozofię – jako umiłowanie mądrości – wąskim specjalistom. Ci z kolei o mądrości życia w ogóle zapomnieli, natomiast zapamiętali się w sporach o to, co jest poznawalne, a co nie. Bez podstaw filozoficznych wielu współczesnych psychologów nie ma nawet świadomości, że traktuje ludzi, jakby byli pozbawionymi wolnej woli zwierzętami. Kiedyś wracałem skądś samochodem z moim kolegą psychologiem z innego zakładu. Właściwie mogliśmy porozmawiać jedynie o polityce, na której obaj się nie znamy, bo w dziedzinach naszych specjalności nie byliśmy w stanie znaleźć wspólnego języka. Każdy specjalista widzi obecnie świat z perspektywy swojej wąskiej dyscypliny. Nie mając podstaw filozoficznych lub choćby cybernetycznych, naukowcy zaczynają do zebranych przez siebie faktów dorabiać daleko wychodzące za te fakty interpretacje. Niepostrzeżenie powstają takie paranaukowe zjawiska jak medykalizacja śmierci czy porodu, psychologizacja religii, socjologizacja kultury. I niepostrzeżenie naukowość przeradza się w doktrynerstwo.
Największą ofiarą tego podejścia, ale jednocześnie nieświadomym promotorem tej aberracji, jest system edukacji, który niemal całkowicie oddzielił się od życia. Powszechnie w szkołach uczy się wybranych przedmiotów akademickich i to w taki sposób, jakby wszyscy uczniowie mieli stać się naukowcami w danej dziedzinie. Tematy takie jak zdrowie, miłość, sens życia, silna wola, poszukiwanie swojej pasji, budowa charakteru, cnoty, heroizm, rodzina, macierzyństwo itp. pojawiają się na lekcjach marginalnie. I tak na przykład nauczyciel biologii, kiedy tłumaczy gimnazjalistom istotę zjawiska uzależnienia, skupia się na neurobiologicznym mechanizmie, często nie wspominając nawet o takich problemach jak alienacja, budowa więzi społecznych czy miłość i przebaczenie. W efekcie szkolna edukacja ma niewielki wpływ na zachowania i postawy dzieci i nie jest w stanie przeciwdziałać dynamicznie postępującemu procesowi uzależniania się dzieci od elektroniki, internetu czy pornografii.

4. Zmiany spontaniczne – czyli entropia (red AR: - czyli samorzutny, naturalny wzrost entropii)
I tu dochodzimy do najpoważniejszej przyczyny, która najpełniej wyjaśnia konsekwencje stylu życia, jaki od kilkudziesięciu lat jest naszą rzeczywistością. Niedawno odwiedziłem małe hiszpańskie miasteczko Escó u podnóża Pirenejów. Właściwie trudno powiedzieć, że jest to nadal miasteczko. Kilkadziesiąt lat temu wysiedlono stąd ludzi, aby zbudować tamę w Yesa. Odcięto media. Ludzie przestali naprawiać rynny, łatać dachy i na tysiące innych sposobów wkładać w to miejsce swoją energię i serce. Jeszcze gdzieniegdzie widać ślady dawnych ogródeczków. Idąc ostrożnie starymi uliczkami między walącymi się murami myślałem o tym, że Escó wygląda tak, jakby przeszła przez nie pożoga wojenna. Miasteczko­‑perełka wlepione w skaliste zbocze, okolone winnicami i gajami z tradycjami sięgającymi starożytności umierało swoją smutną śmiercią powoli. Kiedyś żywe, związane z uprawą okolicznych pól, dziś jest stosem kamieni z resztkami murów. Powolna destrukcja następowała od lat 60. ubiegłego wieku. Jak mówią fizycy, zachodziły w nim „procesy spontaniczne”. Entropia następuje w każdym systemie, do którego nie wkłada się starań, energii, pracy, myślenia. Wszystko ulega spontanicznej destrukcji. Niestety bez pielęgnacji na odpowiednim poziomie także nasze człowieczeństwo ulega analogicznej destrukcji. Nieużywana wola zanika jak zasypywane, nieuczęszczane uliczki. Brak możliwości decydowania unieruchamia naszą wolność. Ruiny przedefiniowujemy jako nasze naturalne miejsce bytowania. Prawda i piękno stają się nieistotne. Nauka szkolna redukuje miłość do wymiaru biologicznego. Jeśli pozwalamy działać procesom spontanicznym, co roku ulega w Polsce zniszczeniu miasto kilkaset razy większe od Escó. Błędnie interpretujący swoje wyniki naukowcy przekonują nas, że spontaniczność i wolność to jedno i to samo, a w rzeczywistości są to rzeczy przeciwne. Wolność to możliwość dokonywania wyborów, a spontaniczność to rezygnacja z dokonywania wyborów prowadząca do (red AR: wzrostu) entropii.

Nowe porządkowanie świata
Ktoś powie, że na szczęście nie jest tak źle, bo gołym okiem widać, że świat jest solidnie uporządkowany. Tak, faktycznie jest obszar ludzkiego działania, który wydaje się takim być – to walka o przetrwanie. Przyjrzyjmy się więc temu porządkowi. Pierwotna walka o przetrwanie w dalszej kolejności zamienia się w zdobywanie i gromadzenie dóbr materialnych, a następnie w budowanie swojej pozycji w świecie w oparciu o maksymalizację zysków. Zysk, produkt, popyt i podaż to pojęcia ekonomiczne, które „przeformatowały” naszą ludzką rzeczywistość i z osoby ludzkiej przekształciły nas w konsumenta.
Obecnie to nie filozofia czy poszukiwanie godnego życia, lecz wskaźniki ekonomiczne porządkują nasze życie.
A porządkują je nie według potrzeby szczęścia czy miłości, ale według popytu i podaży. Generalnie dobre jest to, co można sprzedać i na czym można w związku z tym zarobić, niedobre, lub nieistniejące dla ekonomii, jest to, co nie ma wartości ekonomicznej. Wszystko to dzieje się, bo pozwalamy, by ekonomia redukowała nasze rozumienie szczęścia do tych poziomów, na których można mówić o zysku. Wyjaśnię to na przykładzie. Jeśli przy stole zasiada rodzina do obiadu przygotowanego przez matkę z córkami, a ojciec z synami porąbie drewno do kominka, to poprawiają się więzi rodzinne, dzieci mogą porozmawiać z rodzicami o świecie czy filozofii, ale cały wysiłek tych kilku osób, kilka godzin ich pracy pozostają poza sferą ekonomii. Gdyby natomiast członkowie tej samej rodziny rozsiedli się w swoich pokojach, każdy osobno ze swoimi iPadami, smartfonami, telewizją czy komputerami, i zjedli odmrożone w kuchence mikrofalowej gotowe potrawy, to wielkość ekonomicznej wartości dodanej byłaby znacząco większa. Produkt krajowy brutto byłby wyższy, więzi i relacje – gorsze. Ale to nie Szczęście Krajowe Brutto, lecz Produkt Krajowy Brutto jest podstawowym, powszechnie akceptowanym wskaźnikiem rozwoju kraju i dobrobytu.

Złożona natura szczęścia
Jeśli mielibyśmy wyciągnąć się z tej pułapki ekonomizmu, musielibyśmy zacząć od zrozumienia, że szczęście ma złożoną naturę. Najniższy poziom – szczęście zwierzęce – związany jest z zaspokajaniem elementarnych potrzeb: głodu, schronienia, seksu, bliskości. Wszystkie te elementy idealnie nadają się na produkty ekonomiczne i podlegają łatwo merkantylizacji. Z ekonomicznego punktu widzenia ten poziom szczęścia ma jeszcze tę zaletę, że po krótkim okresie zaspokojenia potrzeba wraca i na nowo domaga się zaspokojenia. Ludzie nie są jednak zwierzętami, więc na drugim poziomie doświadczamy szczęścia tworząc, poszukując prawdy, rozwijając kulturę, samorealizując się w przeróżny sposób. Ten poziom jest także ważny z ekonomicznego punktu widzenia. Jest cały rynek obiecujący samospełnienie i równowagę, samorealizację i rozwój osobisty. Na tym poziomie człowiek jest skupiony na sobie samym, swojego szczęścia szuka czasami w związkach z innymi, w rodzinie, w organizacjach czy Kościele. Ale kiedy własne szczęście staje w sprzeczności ze szczęściem kogoś innego, dochodzi do konfliktów, rozwodów, obojętności, odejścia z pracy itp. Na trzecim poziomie człowiek zaczyna rozumieć, że jego własne szczęście polega na uszczęśliwianiu innych, na dawaniu im tego, co się samemu posiada, a czego oni potrzebują. Miłość, służba, bliskie relacje okazują się podstawą nie tylko poczucia trwałego szczęścia, ale dają też tak żyjącym ludziom większą sprawność intelektualną, zdrowie fizyczne i psychiczne. Na czwartym, transcendentnym poziomie szczęścia, oddanie nie dotyczy już ludzi, ale jest oddaniem się wartości wyższej, Bogu, jakkolwiek byłby rozumiany. I jest to bardziej uczucie bycia jednością z Bogiem już teraz niż wymianą usług z Bogiem w zamian za szczęście.
Ważne jest to, że nikt z nas nie jest na stałe na żadnym z tych poziomów. W codziennym życiu wszystkie one się nieustannie przeplatają. Musimy jeść (poziom 1), szukamy przyjaźni (poziom 2), dajemy ją innym (poziom 3). Aby podzielić się z innymi swoim majątkiem czy umiejętnościami (poziom 3), musimy go najpierw zdobyć (poziom 2), ucząc się i koncentrując się na sobie (poziom 2). Bywa, że troski życia codziennego (poziom 1) utrudniają nam modlitwę lub kontemplację (poziom 4).

Konkluzje
Reasumując można powiedzieć, że nagły wzrost cywilizacyjny nas zaskoczył, kiedy począwszy od lat 60. ubiegłego wieku pozwoliliśmy, aby nowe produkty i usługi przedefiniowały nasze relacje, nasze rodziny, naszą wiedzę i nasze tradycje. Dzisiaj, po 50 latach, okazuje się, że rozwój często oznacza sprowadzenie nas do roli konsumentów, i to produktów, których nierzadko nie chcemy i które nam nie służą. Zachorowania na choroby, których moglibyśmy uniknąć, są tak częste, a objawy destrukcji życia rodzinnego tak poważne, że powinniśmy podjąć trud ogólnej nowej edukacji narodowej, by we wszystkich obszarach życia móc stanąć w obronie nas samych i naszych bliskich. A chodzi zarówno o sprawy tak drobne jak sprzedaż śmieciowego jedzenia w szkolnym sklepiku, aż po tak poważne, jak zmiana modelu naszej pracy tak, aby było możliwe faktyczne życie rodzinne. Zmianę może zacząć każdy z nas już dziś podejmując jedną konkretną decyzję. Może nią być na przykład postanowienie o spędzaniu codziennie niewielkiej ilości czasu na świeżym powietrzu. Jak pokazują badania, nawet krótki spacer wzmacnia naszą silną wolę.
Nagły wzrost cywilizacyjny nas zaskoczył,
kiedy począwszy od lat 60. pozwoliliśmy,
aby nowe produkty i usługi przedefiniowały nasze relacje,
nasze rodziny, naszą wiedzę i nasze tradycje.


O autorze
Psycholog, dr hab. nauk humanistycznych. Mąż i ojciec ósemki dzieci. Od ponad 25 lat prace naukowo­‑badawcze łączy z działalnością doradczą, co zaowocowało wydaniem kilku książek z zakresu zarządzania m. in. „Pełna partycypacja w zarządzaniu”.
Jest wykładowcą w jezuickiej Szkole Formatorów przy Akademii Ignatianum w Krakowie.
W 2014 rozpoczął realizację trzyletniego grantu badawczego finansowanego ze środków EU.
Obecnie głównym tematem jego badań jest styl życia, będący dziedziną, w której niewiedza najpoważniej odbija się na szczęściu człowieka.
Przez dwa lata mieszkał w Kanadzie, gdzie pracował na Saint Mary’s University, a następnie pracę kontynuował w Hiszpanii na Uniwersytecie Mondragon. Dało mu to możliwość spojrzenia na zmiany w stylu życia zachodzące w krajach, które uchodzą za bardziej nowoczesne w swoim rozwoju niż Polska. Praktycznym efektem tych prac naukowych są narzędzia diagnostyczne dostępne na stronie http://myindex.stocki.org.
Prywatnie jest zafascynowany tangiem argentyńskim, weekendy lubi spędzać chodząc po górach lub jeżdżąc na rowerze, a od lat jego pasją jest fotografia.
 
WYDAWCA IBnGR, © Copyright 2017, Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową

(Andrzej) Polecany przy okazji tego artykułu  portal: http://myindex.stocki.org/pl/ zawiera gruntownie przemyślane przez Autora, oryginalne i cenne spostrzeżenia i objaśnienia przemian, dokonujących się w złożonych strukturach duchowo-materialnych człowieczeństwa: w Osobie ludzkiej, w  rodzinach, w społecznościach twórczo-wytwórczych (firmach i spółdzielniach), w społeczeństwach (narodach).

Zachęcam do bezpłatnego korzystania z zamieszczonych tam  informacji oraz z oryginalnych, polskojęzycznych, autorskich narzędzi informatycznych, dotyczących "pomiarów" cech osobowościowych, kształtujących styl życia każdego z nas. 

Poniżej zamieszczono wybrane wątki tematyczne tego proROZWOJOWEGO portalu.


Wybrane wątki tematyczne z portalu "proROZWOJOWEGO" Pana Stockiego

Tytuł projektu: Od epidemiologii domniemanych antropologii do dobrego rządzenia spółdzielniami

Projekt Autora http://myindex.stocki.org/pl/, finansowany przez grant (623051) Unii Europejskiej dotyczy niezwykle istotnego tematu, jakim jest rozwój personalny - rozwój człowieka stymulowany wysiłkiem własnego myślenia: także nad zaproponowanymi na portalu tekstami oraz (dla chętnych) autorskimi kwestionariuszami - "pomiarowymi" narzędziami psychologiczno- informatycznymi.

1. Struktura projektu http://myindex.stocki.org/pl/la-estructura-del-proyecto/: ...[]...Wybrałem dziewięć obszarów ważnych z punktu widzenia zmiany jakości życia. Proponuję narzędzia, które pomogą zmierzyć każdy z tych obszarów. Wszyscy uczestnicy projektu otrzymają dostęp do kwestionariuszy, a następnie zindywidualizowane wyniki z ich interpretacją i zaleceniami.
Mam nadzieję, że ten projekt pomoże Ci zjednoczyć się wewnętrznie, zanim zdecydujesz, że nie chcesz czytać dalej.

2. Jesteś ofiarą, czy rycerzem?  http://myindex.stocki.org/pl/es-victima-o-caballero/ ...Korzystanie z wolnej woli nazwiemy  „sprawczością”, ponieważ oznacza ona, że jesteśmy aktywni i raczej działamy, niż jesteśmy obserwatorami i świadkami tego, co się nam przydarza. Nasza pasywność w dzisiejszych czasach prowadzi do konkretnych fizycznych konsekwencji...

3. Wiedza jest szokująca http://myindex.stocki.org/pl/conocimiento-es-escandaloso/: ...zauważyłem, że są miliony ludzi, którzy zgadzają się z każdą kontrowersyjną kwestią....[ ].  Ich problemem jest to, że są oni wewnętrznie rozdarci i podzieleni. Marx i Engels krzyczeli w swoim Manifeście Komunistycznym: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Nie sądzę jednak, żebyśmy potrzebowali jakichś ruchów zjednoczeniowych podobnych komunizmowi. Jeśli dostrzegam jakiś rozdźwięk, to powstaje on między naszymi poglądami a stylami życia, które prowadzimy. Jesteśmy rozdarci wewnętrznie. Ludzie w naszych systemach edukacyjnych, naszych kościołach, partiach politycznych, firmach, naszych uczelniach i naszych spółdzielniach są rozdarci między tym co mówią a tym, co robią. Nie wykluczam się z tego grona. Widzę, że sam jestem rozdarty. Widzę, jak heroiczne jest bycie spójnym i życie według swoich przekonań. Chciałbym krzyczeć: „Ludzie całego świata, zjednoczmy się wewnętrznie!”.
(Andrzej)  Myślę, że  wewnętrzne zjednoczenie jest możliwe  tylko w  zespoleniu ludzkiego życia ze swoim Stwórcą. Droga takiego zespolenia prowadzi przez wysiłek woli, myśli i czynu, harmonijnie zespolone do postaci stylu życia, który podoba się Panu Bogu i który jest z jednej strony wybitnie zindywidualizowany a z drugiej zuiniwersalizowany. Ta uniwersalizacja nazywana jest świętością. Każdy z nas jest powołany do świętości czyli do wypełniania woli Bożej, motywującej każdego do "przekraczania samego siebie", do upodabniania się do Chrystusa.

4. Tragedie stylu życia – rodzinna historia o osobistej odpowiedzialności
 http://myindex.stocki.org/pl/las-tragedias-del-estilo-de-vida-una-historia-familiar/
To jak postrzegamy świat, wpływa nie tylko na nasze życie, ale też innych....Po odstawieniu leku  (na uczulenia) objawy epilepsji (mojej córeczki) nie powtórzyły się już nigdy więcej. Zaraz po tym zdarzeniu przestaliśmy korzystać z opieki lekarza rodzinnego, który nie miał pojęcia, co robi, a następnie przestaliśmy ufać powszechnej opiece zdrowotnej. Od tego momentu w sytuacjach problemów zdrowotnych jedynie konsultowaliśmy się z lekarzami, ale nigdy już nie pozwoliliśmy im podejmować decyzji za nas.

5. Niewidzialne wojny – znaczenie postępu http://myindex.stocki.org/pl/guerras-invisibles/: Marc Lalonde, kanadyjski minister zdrowia i opieki społecznej  napisał w 1975 roku: „Wraz z jednoczesnym rozwojem i postępem w zakresie służby zdrowia, ogólnym standardzie życia, w ochronie zdrowia publicznego i naukach medycznych, złowieszcze, wrogie siły działają, niwecząc proces podnoszenia stanu zdrowia Kanadyjczyków. Te wrogie siły stanowią ciemną stronę rozwoju ekonomicznego. Składają się na nie:  - zanieczyszczenie środowiska, - życie w miastach, - nawyki wynikające z lenistwa, - nadużywanie alkoholu, tytoniu i narkotyków, - nawyki żywieniowe stawiające zaspokajanie zmysłów wyżej od potrzeb ludzkiego ciała”...

6. Mity stylu życia   http://myindex.stocki.org/pl/lifestyle-myths/: Wierzę, że jest jeden sposób, by bronić się przed mitami – częste uaktualnianie wiedzy.
(Andrzej) powyższa teza jest ryzykowna jako że znani są liczni prorocy-pustelnicy albo "uwięziona" w zaciemnionej celi własnego domu Marta Robin, którzy znali prawdę o rzeczywistości bieżącej (a nawet przyszłej) bez tzw. uaktualniania wiedzy.

7. Poziomy szczęścia http://myindex.stocki.org/pl/los-niveles-de-felicidad/: Trzy poziomy szczęścia, wg Spitzera:
Poziom szczęścia
Negatywny aspekt
P1 – Szczęście zwierzęce 
Nadużycie szczęścia zwierzęcego, uzależnienia
P2 – Status i wiedza 
Zazdrość i porównywanie się
P3 – Pomaganie innym, służba  
Oczekiwanie wzajemności

8. Badania nad szczęściem http://myindex.stocki.org/pl/investigaciones-la-felicidad/: Istnieje pewien wyjątkowy projekt naukowy dotyczący dobrego życia, który jest prowadzony od lat na Harvardzie. Począwszy od roku 1938, kilka pokoleń badaczy chodziło za 724 osobami i pytało ich rok po roku o ich pracę, życie rodzinne i zdrowie. Z wyników badań wyciągnięto trzy wnioski. Pierwszy – ludzie, którzy są bardziej zżyci z innymi są szczęśliwsi, zdrowsi i żyją dłużej. Drugi – ci, którzy byli najbardziej zadowoleni ze swoich relacji z innymi w wieku 50 lat, byli w wieku 80 lat najzdrowsi. Trzeci – osoby pozostające w relacjach, w których mogły liczyć na innych, miały wyraźniejsze wspomnienia i ich mózg funkcjonował lepiej.

9. Małe, pozornie nieistotne decyzje http://myindex.stocki.org/pl/small-seemingly-unimportant-decisions/: ...pamiętam, że sam ostatnio będąc w sklepie, wybierałem cytryny, które nie miały plamek. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym o sobie, jako o osobie wspierającej przemysł chemicznej ochrony roślin.

10. Złożoności świata spółdzielczego
 http://myindex.stocki.org/pl/why-is-operative-management-so-difficult/:
Solidarność wymaga, byś pamiętał nie tylko o swoich przyjaciołach i rodzinie, ale o ludzkości jako takiej również.

11. Jak ten projekt może pomóc znaleźć rozwiązanie
http://myindex.stocki.org/pl/como-este-proyecto-puede-ayudarte-a-encontrar-una-solucion/:
Tragedie milionów ludzi są rezultatem przyjętego powszechnie założenia (albo raczej mitu) głoszącego, że zysk napędza ekonomię i rozwój świata. Firmy partycypacyjne, które nie są zbyt  popularne, oparte są na założeniu, że to człowiek jest najważniejszy; są one orędownikami uczciwego handlu, odpowiedzialności społecznej, solidarności, organicznej żywności. Wszystkie te elementy są antykonsumpcjonistycznymi elementami odpowiedzialnego stylu życia.

( Andrzej) Podsumowanie, komentarz, zachęta dla czytelnika
Gratuluję Autorowi, który ma wiele do zaproponowania w sferach takich jak: zracjonalizowany światopogląd /  interpretacja rzeczywistości oparta o doświadczenia a nie mity; strategie i organizacje procesów: samowychowania / samokształcenia a nawet usługowo-wytwórczych.
Propozycje nie są sprzeczne, jak się wydaje z tym, co proponuje chrześcijaństwo. Autor uważa, że propozycje dla tzw. firm partycypacyjnych  (patrz tekst "Dlatego wartości spółdzielcze, że są uniwersalne") są nawet ponad to, co proponuje K.K.  Ta wg mnie rezykowna teza, wymaga poszerzonej argumentacji, wymaga  wskazania na ewentualne luki w nauczaniu K.K.
Myślę, że propozycje Autora wpisują się w nauczanie K.K. a omawiany projekt może stanowić uzupełnienie tej nauki - jako materiał "specjalizujący", pomagający w  zarządzaniu firmami partycypacyjnymi / spółdzielniami.
         Oderwanie pojęcia "
szczęście" od zbawienia duszy ludzkiej i od żywej relacji Osób z Panem Bogiem w teraźniejszości i w wieczności - myślę, jest uproszczeniem i zawężeniem rozumienia  / przeżywania, realizowania szczęścia. W projekcie nie zauważyłem opisów relacji człowiek - Bóg a przecież są niezliczone przykłady takich relacji, prowadzących do osiągnięcia wyżyn człowieczeństwa.

1. "ŚWIATLI" O KSZTAŁCENIU (szczególnie "ścisłym" - kontynuacja tematu ...)

1.1. Umuzykalnianie dzieci

Firma Google udostępniła narzędzia informatyczne, które umożlwiają atrakcyjny kontakt z dźwiękiem. Polscy programiści www.superkoderzy.pl udostępnili szablony lekcji, m.in. umuzykalniających.

1.2. Wspomaganie, rozwijanie postawy sprawczości u dzieci

1. Programowanie daje dziecku poczucie sprawstwa, patrz adresy:
http://superkoderzy.pl/programowanie-rozwija-zatem-madrze-uczmy-programowac/
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/podstawy-scratcha/
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/majsterkowicze-2-0/

2. Angielski
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/pogromcy-jezykow/

3. Historia
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/poszukiwacze-skarbow/

4. Przyroda/ Biologia/ Geografia
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/odkrywcy-swiata/

5. Język polski
http://superkoderzy.pl/scenariusze-lekcji/dziennikarze-przyszlosci/

(Andrzej) Niezwykle istotna dla funkcjonowania człowieka jest jego życiowa zaradność. Wydaje się, że w procesie wychowawczym zaradność daje się kształtować jako odkrywanie własnej "sprawczości": skutek jest zawsze  wywołany przez przyczynę.
Najlepszą, sprawdzoną dla osiągnięcia tego celu drogą jest zabawa: z opiekunami, w gronie koleżeńskim (najlepiej różnolatków) i samodzielnia (najtrudniejsza dla dziecka, bo ono nie znosi samotności - wymaga stałego kontaktu, najpierw z mamą; innych kontaktów należy je uczyć i je systematycznie wdrażać).
Powyższe informacje są wykorzystywane w zasiedlaniu tzw. kursów dla dzieci na naszej platformie edukacyjnej: http://www.srk-al.pl/srklodz/moodle.



2. CZY WYSTARCZY WIEDZIEĆ

2.1. Cuda wokół nas. Autor: Jean-Marc Dupuis

https://www.pocztazdrowia.pl/artykuly/cuda-wokol-nas
Jedną z rzeczy, których najbardziej nie lubię w dzisiejszym świecie, jest uznawanie wszystkiego za zwyczajne. Komunikujemy się dzięki falom radiowym, latamy nad ziemią w metalowych maszynach, słuchamy muzyki nagranej dziesiątki lat temu, która dociera do nas bezprzewodowo, a na myśl o tym wszystkim wzruszamy ramionami, mówiąc: No i co z tego?
Co gorsza, wystarczy pół dnia przerwy w dostawie prądu i w działaniu urządzeń elektrycznych, chwilowa awaria naszej komórki czy kilka godzin opóźnienia pociągu lub samolotu, którymi przemierzamy setki kilometrów – już jesteśmy porządnie wściekli i przeklinamy cały ten system, do którego tak mało od siebie dokładamy.
Bo do czego jesteśmy dziś zdolni oprócz naciskania guzików? Kiedy internet nie działa – czy zdajemy sobie sprawę, jak odbywa się cały proces wymiany danych i informacji? Wszędzie jest pełno ekranów LCD – ale czy znamy zasadę ich działania, nie wspominając nawet o umiejętności wyprodukowania takiego ekranu?
Skąd więc w nas to poczucie, że wszystko nam się należy? Że to niebywały skandal, gdy jedno z dostępnych nam urządzeń odmawia posłuszeństwa? Komputer nie chce się włączyć, chociaż parę razy wcisnąłem przycisk – zobacz, naprawdę wcisnąłem przycisk! I to parę razy! – przeklinam kiepską markę i durnego producenta, który wyprodukował komputer, który nie chce odpalić. Chociaż wciskam przycisk!

Niewidomi za kółkiem
Tato, jak niewidomi jeżdżą samochodami? – zapytał mnie dziś rano  pięcioletni Thomas.
Thomas to typowy chłopiec swoich czasów. Wokół niego niesamowitości dzieją się non stop, dlatego nie zastanawia się, czy da się prowadzić samochód będąc niewidomym, tylko jak to się robi.
Najlepsze, że Thomas pyta bardzo słusznie, a to ja jestem w błędzie, kiedy w odpowiedzi się uśmiecham! Bo zanim Thomas dorośnie, a może jeszcze wcześniej, pierwszy niewidomy faktycznie zasiądzie za kierownicą1. Otworzy drzwi, usiądzie w fotelu kierowcy i powie: Jedź pod adres:…. Samochód bezpiecznie zawiezie go na miejsce, przestrzegając przy tym zasad ruchu drogowego i omijając przeszkody. Możliwe, że już niedługo nikt nie będzie uważał tego za sensacyjne.
Wręcz przeciwnie, w razie wypadku konstruktorzy samochodu wylądują w sądzie. Będą przedstawiani jako nikczemnicy goniący tylko za zyskiem i gardzący bezpieczeństwem niewidomych, którzy chcą jeździć samochodami. Zostaną skazani na dotkliwe grzywny i wtrąceni do więzienia za powszechną aprobatą.
Tylko kilka starych wyg takich jak my, będzie pamiętało czasy, w których ten cud techniki był nie do pomyślenia. Cała reszta uzna go za zwyczajny.
Właśnie dlatego bardzo podoba mi się filmik, w którym dwie starsze panie z Holandii pierwszy raz lecą samolotem – fragment z napisami polskimi znajdziesz tu: http://m.interia.pl/interia-tv/video,vId,1467102
Oglądanie, jak te dwie panie płaczą ze wzruszenia, może być dużym zaskoczeniem. Sam miałem łzy w oczach, ale może jestem za wrażliwy. A może jednak nie?
Może świat byłby piękniejszy, gdybyśmy codziennie pielęgnowali zdolność do zachwycania się pięknymi i cudownymi rzeczami w otoczeniu.
A naprawdę jest ich pod dostatkiem!

Lampa Alladyna
istnieje naprawdę (i wiele osób ma ją w kieszeni) Tyle osób ma przy sobie smartfony – czy to nie współczesna lampa Alladyna ze staroperskiej baśni? Taką lampę trzymasz wówczas w ręku. Pomyślisz sobie życzenie, pocierasz ją i życzenie się spełnia. Drogi dżinie, powiedz, czy mam teraz skręcić w prawo, czy w lewo – przeciągasz po swoim iPhonie albo Samsungu Galaxy i masz odpowiedź. Spraw, żeby na jutro był u mnie ten aparat fotograficzny, Spraw, żeby za sekundę wyświetlił się obrazek, zagrała muzyka, pojawiła się wiadomość u mojego kuzyna, który jest tysiące kilometrów stąd. I za każdym razem ten magiczny trik się realizuje. Czy w ogóle jest rozsądne denerwować się, kiedy od czasu do czasu Twoja lampa Alladyna nie spełni jednego z życzeń? Czy to logiczne, żeby przyprawiać się o wrzody żołądka i produkować hormony stresu, podczas gdy sprzęt już za chwilę „zahula”? Przecież takim zachowaniem podnosisz u siebie ryzyko śmierci na zawał albo udar. Naucz się znów zachwycać Kiedy o tym myślę, nadal wydaje mi się niewiarygodne, jak mieszkanie wypełnia się światłem po każdym włączeniu kontaktu. Prąd elektryczny jest być może wytwarzany z uranu, który rozszczepia się, aby rozgrzać wodę. Ta z kolei kręci turbiną działającą jak dynamo. Powstały prąd przemierza wiele kilometrów, dociera do przewodów, a potem do żarówki, która zmienia go w fotony oświetlające mi książkę! Jeśli zaś o książkę chodzi, to nie byłbym w stanie nie tylko jej wydrukować, ale nawet wytworzyć papieru ani tuszu!
W samochodzie też mam niesamowity mechanizm zwany stacyjką, która zapala silnik, gdy wkładam klucz do środka i przekręcam.
Bez porównania największym cudem jest to, że wokół mnie biegają i śmieją się dzieci, z których jestem dumny. Ich ciała i umysły są niezwykle skomplikowane. A przecież, aby dzieci pojawiły się w naszym życiu, a raczej zostały nam dane, nie musieliśmy robić nic skomplikowanego!
Ja też często tracę tę umiejętność dostrzegania piękna wokół nas. Próbuję się wtedy przekonać – na próżno – że moje smutki i niepokoje nie mają racji bytu i są niczym wobec ciągle trwającego cudu pozostawania przy życiu. Ale gdy już uwierzy się w cud życia, radość jest ogromna.
Jeśli zdarzyło Ci się w życiu wielkie nieszczęście, coś bardzo bolesnego i mimo to umiesz się cieszyć i zachwycać otaczającym światem, podziel się swoją opowieścią w komentarzu pod tym artykułem i pomóż innym czytelnikom Poczty Zdrowia. Takie opowiadania wszystkim nam dadzą mnóstwo dobra i przyczynią się do tego, że razem zyskamy kilka lat życia w zdrowiu.

Zdrowia życzę! Jean-Marc Dupuis

Źródło:
1. Daily Mail: Googles new self driving car,
http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-2121904/Googles-new-self-driving-car-allow-BLIND-wheel.html


2.2. Rak: nikt już w to nie wierzy (Poczta Zdrowia). Autor: Jean-Marc Dupuis

Szanowny Czytelniku,  pozwól, że opowiem Ci pewną historię sięgającą okresu średniowiecza.
Forli, niewielkie miasteczko w północnych Włoszech. XIII wiek.
Młody ksiądz, Peregryn Laziosi cierpi na nowotwór złośliwy kości, który „wyżera” mu kość piszczelową.
Powstaje otwarta rana, wdaje się zakażenie. Z rany wydobywa się odrażający odór. Trzeba szybko amputować nogę.
Jednak gdy przychodzi lekarz, aby wykonać amputację, stwierdza, że… nowotwór się zmniejszył.
Postanawia więc wstrzymać się z decyzją o amputacji. Rana zaczyna się goić, z dnia na dzień wygląda lepiej, aż w końcu sama znika całkowicie.
Ojciec Peregryn Laziosi dożywa 80 lat, bez żadnych nawrotów choroby.
To jeden z najstarszych w historii, poznanych przypadków samoistnej regresji nowotworu złośliwego.
W roku 1726 ojciec Laziosi zostaje kanonizowany i staje się świętym, patronem chorych na raka.

Zabobony?
Dziś w Montrealu, w Kanadzie, istnieje sanktuarium im. Świętego Peregryna. Pielgrzymują tam chorzy na raka. Wierni modlą się za pomocą konkretnej modlitwy (nowenny do Św. Peregryna) 1, przez dziewięć kolejnych dni, o uzdrowienie osób chorych na raka.
Wiele osób uzna, że to jakieś zabobony. To zrozumiałe. Jednak nie mówimy o jednym uzdrowieniu.
Przykład Peregryna Laziosiego nie jest odosobniony. Historia medycyny zna wiele takich przypadków.
W referencyjnych czasopismach medycznych każdego roku publikowanych jest wiele artykułów, w których przywołuje się przypadki wyleczenia nowotworu złośliwego, niekiedy w bardzo zaawansowanym stadium, rozprzestrzenionego po całym organizmie.
Chciałbym, abyś mnie dobrze zrozumiał –
– próbuję Ci jedynie powiedzieć, że są osoby, które wyzdrowiały, mimo iż miały nowotwór złośliwy w stadium terminalnym, mimo iż nie dawano im żadnej nadziei. I stało się to bez radioterapii i bez chemioterapii.

Ulatujący rak płuc
Posłużmy się przykładem. Czasopismo Journal of Medical cases reports przywołuje w roku 2015 historię 76-letniego mężczyzny, który zgłasza się do szpitala, ponieważ od dwóch miesięcy ma coraz większe trudności z oddychaniem 2.
Tomografia klatki piersiowej wykazuje obecność owalnego guza, wielkości dużej pomarańczy, w obrębie górnego płata prawego płuca.
Pada diagnoza: ten palący papierosy mężczyzna ma szybko rosnącego niedrobnokomórkowego raka płuc, typowego dla palaczy.
Choroba zaczęła się już rozprzestrzeniać na sąsiadujące węzły chłonne. Wszystko wskazuje na to, że w krótkim okresie czasu ten człowiek umrze.
Lekarze decydują o zastosowaniu terapii uderzeniowej, polegającej na połączeniu chemioterapii i radioterapii.
Jednak mężczyzna nigdy nie rozpoczyna tego leczenia, ponieważ kolejna tomografia – dwa miesiące później, wykazuje, że guz się zmniejszył. Analiza pobranego w trakcie biopsji wycinka daje jednoznaczny wynik – komórki rakowe masowo umierają!
Badania kontrolne wykonane rok później potwierdzają, że guz zanikł całkowicie, a węzły chłonne wróciły do normalnych rozmiarów.
Siedem lat później, pacjent jest nadal zupełnie zdrowy. Nie miał ani jednego nawrotu.
Jak to się stało?

Pokonać raka bez chemioterapii
Przypadki remisji raka płuc, takiej jak opisana wyżej, zdarzają się rzadko.
Samoistna remisja częściej dotyczy innych rodzajów nowotworów złośliwych, np. czerniaka (nowotworu złośliwego skóry), gruczolakoraka nerki, chłoniaka nieziarniczego, niektórych nowotworów złośliwych krwi oraz neuroblastomy u dzieci (nowotworu złośliwego mózgu). Jeszcze częściej może dotyczyć raka piersi.
W badaniu z września 2015 r. wykazano, że co piąty przypadek raka piersi może ewoluować w stronę samoistnej regresji, bez leczenia 3.
Co zrobić, aby ułatwić taką samoistną regresję?
Czy coś łączy chorych, u których nastąpiło uzdrowienie, które wydaje się cudownym uzdrowieniem?
Coraz częściej naukowcy odpowiadają: TAK!!!
Ale znów dochodzimy do pewnej kwestii: trzeba mieć otwarty umysł i trzeba korzystać z najnowszych odkryć medycznych, a nie zostawać przy przestarzałych „protokołach” leczenia. Wiele tych protokołów powstało w latach 70. ubiegłego wieku, a niektóre nawet w latach 40. Dotyczy to produktów często stosowanych w chemioterapii (np. metotreksat w 1949 r., a merkaptopuryna w 1951 r.).

Rak: wyleczenie dzięki „infekcjom”
Jak to często w medycynie bywa, aby wyjść z impasu i znaleźć nowe rozwiązanie, trzeba wrócić do kwestii fundamentalnych, czyli do naturalnych mechanizmów samoleczenia, które posiada organizm.

Naukowcy niedawno wykryli, co łączy osoby, u których zaszło samoistne wyleczenie z raka. We wszystkich przypadkach prawdopodobnie doszło do silnej infekcji w czasie, gdy już chorowali na nowotwór złośliwy.

Wyjaśnienie jest następujące: choroba infekcyjna wyzwala silną reakcję immunologiczną, która pobudza nasze siły odpornościowe.

Gdy komórki odpornościowe stają się mocniejsze, są w stanie niszczyć komórki rakowe.
Na tej zasadzie opierają się najbardziej innowacyjne terapie przeciwnowotworowe, znane pod nazwą immunoterapia (polega ona na tym, aby u osoby chorej pobudzić układ odpornościowy, aby ten zniszczył nowotwór).
W dzisiejszych czasach, w wyniku masowych szczepień i częstego podawania antybiotyków, zapadalność na choroby infekcyjne bardzo mocno spadła.
Widzimy w tym ewidentne korzyści, takie jak rzadkie już występowanie chorób, które w dawnych czasach były plagą dla ludzkości (ospa, polio, wścieklizna, tyfus, dżuma itd.)
Jednak to „zwycięstwo” nad chorobami zakaźnymi pozbawia nasz układ odpornościowy zbawiennego „bicza”, który dawniej pozwalał mu przy okazji pokonać inne patogeny (tj. źródła chorób), np. komórki nowotworowe we wczesnym stadium, zanim zdążyły urosnąć i stać się niebezpieczne.
To po części wyjaśniałoby, dlaczego w ostatnich dziesięcioleciach choroby nowotworowe występują wielokrotnie częściej.
To wyjaśnienie otwiera dla chorych nową nadzieję na wyleczenie:
Złapanie infekcji (uleczalnej) mogłoby więc stanowić klucz do wyleczenia niektórych nowotworów, bez chemioterapii i bez radioterapii.
To nie jest science fiction.
Przeciwnie, to system, który poznano już ponad 100 lat temu.

Metoda zapomniana, ale odkryta ponownie ponad 100 lat temu
O tym, że można wyleczyć raka dzięki chorobie zakaźnej (mniej groźnej), przekonał się ponad 100 lat temu amerykański lekarz William Coley.
Dr Coley zaobserwował, w Nowym Jorku, zanik raka u pacjentów, którzy zachorowali na szkarlatynę. I opracował rodzaj skutecznej „szczepionki” przeciwko nowotworom!
Prace dr Coleya niedawno zostały ponownie zauważone i stały się przedmiotem artykułów naukowych w wielkich czasopismach naukowych4, między innymi w Nature.
Profesor medycyny Didier Raoult tak wypowiadał się na łamach magazynu Le Point z dnia 1 sierpnia 2014:
To oryginalna metoda, która kiedyś została opublikowana, a następnie zapomniana i zastąpiona protokołami leczenia agresywnego i kosztownego, w których nieraz nakładają się na siebie chemioterapia, radioterapia i obciążająca operacja. Metodę ponownie odnaleziono dopiero w 2005 roku i powstał nawet pomysł, aby rozpocząć produkowanie takiej szczepionki. Jednak obecnie wyprodukowanie takiej szczepionki nie jest możliwe. Dlaczego? Ponieważ spełnienie norm bezpieczeństwa, jakie są wymagane, aby można było robić zastrzyki z bakteriami, nawet martwymi, kosztuje miliony, a nawet miliardy euro. Jeśli żadna z wielkich firm farmaceutycznych produkujących inne szczepionki nie postanowi się włączyć, ta szczepionka nigdy nie ujrzy światła dziennego. A w tym czasie pacjenci będą nadal umierać na mięsaka, mimo iż istnieje terapia o udowodnionej skuteczności5.
Dobrze przeczytałeś, ta terapia przeciwnowotworowa mogłaby być na wyciągnięcie ręki. Ale obecne „normy bezpieczeństwa” uniemożliwiają jej rozwój.
Wszystko jest do góry nogami!
W imię bezpieczeństwa pozwala się nam umierać!
Ale podpowiem Ci, jak możesz dowiedzieć się więcej...
Ponieważ to jeszcze nie wszystko.
Istnieje jeszcze jedna metoda w walce z rakiem. Niemal zupełnie porzucona. Chodzi o gorączkę.
Gorączka, nasz wielki, lecz porzucony, pomocnik w walce z rakiem
Dokładnie w ten sam sposób jak choroby zakaźne, gorączka jest naturalnym i zdrowym mechanizmem obronnym, który umożliwia nam pozbycie się chorobotwórczych drobnoustrojów.
Będziemy ciągle powtarzać, że „zbijanie gorączki” często jest niewłaściwe. W większości przypadków podniesienie temperatury nawet do 41°C nie jest niebezpieczne. Jeśli organizm wytwarza taką gorączkę, robi to, aby się bronić.
Na studiach medycznych uczą, aby podawać leki przeciwgorączkowe (antypiretyki) już od 39°C, a często nawet już przy 38,5°C. To jednak wywołuje olbrzymie szkody.
Ponieważ niższa temperatura sprzyja namnażaniu się wirusów.
To ułatwia chorobie „rozlokowanie się” w organizmie i opóźnia wyleczenie. A także zwiększa ilość zażywanych leków. Co gorsza, może wywołać poważne powikłania.
Przypominasz sobie może, że był taki okres, gdy wzrastała liczba dzieci i dorosłych poważnie niesprawnych z powodu choroby Heinego-Medina?
Prace André Lwoffa, laureata Nagrody Nobla, wykazały, że wielu przypadków tej choroby można byłoby uniknąć, gdyby po prostu pozwolono chorym gorączkować, gdyż gorączka zneutralizowałaby wirusy. Zamiast tego używano leków obniżających gorączkę (aspiryny, paracetamolu). André Lwoff twierdził, że...
... takie działanie ułatwiło rozwój epidemii.
Jeśli zażywasz aspirynę lub paracetamol, czyli leki obniżające gorączkę, masz wrażenie, że zdrowiejesz. Ale wirusy się namnażają, dlatego infekcja może się zaostrzyć.
Od niedawna wiadomo, że taki sam mechanizm obronny działa przeciwko komórkom rakowym.
Gorączka, temperatura ciała dochodząca do 41°C, pozwala osłabić raka.
I podobnie jak w przypadku chorób zakaźnych, systematyczne uniemożliwianie podnoszenia się gorączki w czasie choroby może przyczyniać się do wzrostu liczby nowotworów, jaki obserwujemy wśród ludności.
Ta obserwacja doprowadziła także do powstania nowej metody leczenia raka. Nazywa się hipertermia, termoterapia.
Przeprowadzono badania, w których porównano skuteczność klasycznych terapii stosowanych oddzielnie lub w połączeniu z termoterapią.
Jedno z nich przeprowadzono wśród pacjentów chorych na raka pęcherza moczowego.
W grupie stosującej chemioterapię i termoterapię liczba nawrotów była prawie trzy razy niższa niż w grupie stosującej wyłącznie chemioterapię (tj. poziom nawrotów wynosił 17% versus 50% w grupie stosującej wyłącznie chemioterapię) 6.
Wszyscy powinni wiedzieć o tak ważnych kwestiach, jak „cudowne” wyleczenia raka oraz pomagających w zwalczaniu raka infekcjach i gorączce.
To otwiera nowe możliwości, dające nadzieję w walce z rakiem. I mówimy tu o terapiach, które nie mają nic wspólnego z chemioterapią lub radioterapią, i nie mają aż tak groźnych skutków ubocznych.
Jeśli Twój lekarz ma otwarty umysł, możesz mu o tym powiedzieć, a być może weźmie pod uwagę takie metody. W przeciwnym razie te metody nadal mogą pozostać niewykorzystane.
Nie pozbawiaj się tej szansy.
Te innowacyjne i naturalne metody walki z rakiem łączą w sobie zdrowy rozsądek oraz najnowsze wyniki badań naukowych nad nowotworami. Powstaje coraz więcej badań analizujących te metody, które niosą ogromną nadzieję dla chorych.

Innowacyjne metody walki z rakiem dzięki medycynie alternatywnej
Kompletnie zrywamy więc z odbierającym nadzieję impasem we współczesnej onkologii, która zresztą sama zaczyna podważać swoje metody:
„Za dużo chemioterapii” – taka konkluzja wynika z analizy opublikowanej niedawno w znanym medycznym czasopiśmie BMJ (British Medical Journal) 7.
Ale... cicho sza. Nie wolno tego mówić chorym.
Oficjalnie: aby nie odbierać im nadziei.
Nieoficjalnie: ponieważ rak, przy obecnie stosowanych metodach leczenia, to „biznes” zatrudniający setki milionów ludzi i generujący kolosalne obroty firmom farmaceutycznym.
Każde nowe rozwiązanie, każda metoda leczenia prosta i naturalna, która okazuje się za bardzo skuteczna, jest uznawana za zagrożenie dla systemu.
Dokładnie tak samo jak: samochód elektryczny uznaje się za zagrożenie dla przemysłu naftowego, energię słoneczną za zagrożenie dla elektrowni węglowych.
I nie liczy się to, że te metody leczenia są przyszłością ludzkości. Silne lobby robią co mogą, aby opóźnić ich wdrożenie o kolejne lata, a może nawet o kolejne dekady.

Przemysł farmaceutyczny w czołówce CAC 40
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że siła przemysłu farmaceutycznego jest większa niż lobby branży finansów lub motoryzacyjnej.
Na przykładzie Francji mogę Ci powiedzieć, Szanowny Czytelniku, że to nie bank BNP ani Société Générale mogą się poszczycić najwyższą kapitalizacją giełdową w CAC 40 (fr. Cotation Assistée en Continu – notowania ciągłe) – francuski indeks akcji, benchmark giełdy Euronext. Indeks ten skupia 40 najsilniejszych spółek spośród 100 o najwyższej kapitalizacji na Giełdzie Paryskiej (Bourse de Paris). W czołówce CAC 40 jest Sanofi-Synthélabo (producent leków syntetycznych) i to on rywalizuje tam z… UWAGA! – koncernem naftowym Total! 8
Ceny leków do chemioterapii rosną rocznie o 200%, a niekiedy nawet o 300%. Nowe terapie z użyciem przeciwciał monoklonalnych mogą kosztować nawet 90 000 euro za jednego pacjenta rocznie – tyle kosztuje Glivec firmy Novartis 9, podczas gdy koszt jego wytworzenia wynosi zaledwie 73 dolary miesięcznie!10
Sovaldi, lek na zapalenie wątroby typu C, sprzedawany jest we Francji za 41 000 euro, podczas gdy koszt jego produkcji wynosi zaledwie 100 euro!
To nowe zjawisko, obserwowane od pierwszej dekady XXI wieku. Dawniej nadużycia nie były aż tak ogromne.
Taki wzrost cen nie może trwać dłużej, gdyż już teraz prowadzi systemy ubezpieczeń zdrowotnych prosto w stronę bankructwa.
To domek z kart, który tak czy inaczej w którymś momencie runie. Jednak każdy kolejny miesiąc takiego funkcjonowania, to miesiąc wygrany dla lobby przemysłu farmaceutycznego oraz miliony euro dodatkowych zysków.
A Ty masz bardzo mało możliwości, aby dowiedzieć o alternatywnych, nowych metodach leczenia raka, z innych źródeł niż miesięcznik Naturalnie Zdrowym Być. W dodatku przekazanych w sposób zrozumiały, przejrzysty i w pełni poparty dowodami naukowymi.
Dziś rak przestał już być synonimem kresu życia.

Zdrowia życzę, Jean-Marc Dupuis


---Przypisy
1. Prière à Saint Pérégrin Laziosi pour la guérison de personnes atteintes du cancer.
2. Lopez-Pastorini A. et al. Spontaneous regression of non-small cell lung cancer after biopsy of a mediastinal lymph node metastasis: a case report. J Med Case Rep. 2015 Sep 17;9:217.
3. Zahl PH et al.. The natural history of invasive breast cancers detected by screening mammography. (2302-03). Arch Intern Med. 2008;168:2311–16.
4. The Toxins of William B. Coley and the Treatment of Bone and Soft-Tissue Sarcomas.
5. Ce vaccin contre le cancer... qui ne sera pas commercialisé.
6. Colombo R et al. Multicentric study comparing intravesical chemotherapy alone and with local microwave hyperthermia for prophylaxis of recurrence of superficial transitional cell carcinoma. J Clin Oncol. 2003 Dec 1; 21(23):4270-6.
7. Peter H Wise. Cancer drugs, survival, and ethics. BMJ 2016; 355.
8. Palmarès des actions par capitalisation.
9. Oncologists Worry About Rising Costs of Cancer Treatment.
10. Imatinib – organiczny związek chemiczny stosowany jako lek w leczeniu nowotworów.


2.3. Czy człowiek z natury jest wegetarianinem? Autor: Julien Venesson

https://www.pocztazdrowia.pl/artykuly/czy-czlowiek-z-natury-jest-wegetarianinem

3. RELIGIA HISTORIA POLITYKA

WIARA i WIEDZA to dwa skrzydła poznania (Święty Jan Paweł II).
Ufna modlitwa wzbogaca rozum.
Rozumne
poszukiwanie prawdy o świecie (uczenie się, doskonalenie metod poznawania) - ubogaca, wzmacnia, ugruntowuje wiarę a przez to zespala Osobę z Chrystusem.
Stawiam tezy, że
- im bardziej Osoba jest zespolona z Chrystusem, tym jest mniej wewnętrznie rozdarta
-  postulat Pana Stockiego „Ludzie całego świata, zjednoczmy się wewnętrznie!” może być skutecznie realizowany w oparciu o wiarę w bezinteresowną miłość Chrystusa i ciągłe pogłębianie wiedzy ... o sobie.... o swoim powołaniu....


3.1. O skutkach m.in. rewolucji  protestanckiej mówi Grzegorz Braun

13 lip 2017. Grzegorz Braun rozprawia się z ugruntowanymi w nas przekonaniami - mitami:
https://www.youtube.com/watch?v=4R1K0_ZTR7c
Warto posłuchać, warto skonfronować swoje myślenie!

3.2. Modlitwy do Matki Najświętszej na Jasnej Górze uzdrawiają!

Dobiegła końca XXVI Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Jej hasło przewodnie  to: „Idźcie i głoście”. To słowa Chrystusa skierowane do swoich uczniów a więc także do każdego z nas.
Cieszmy się, że mamy  Orędowniczkę przed Bogiem, któremu możemy powierzyć wszystkie swoje sprawy i te, które dotyczą Kościoła i Ojczyzny.

– Jeden duch, jedno serce – i tak jest w Rodzinie Radia Maryja.
Idźcie i głoście! Jakby wszyscy Polacy słuchali Radia Maryja, Polska byłaby wnet zupełnie inna. Zgodzicie się? – mówił o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR, dyrektor Radia Maryja.

3.3. Modlitwy przybliżają czas, gdy Rosja stanie się katolicka

Strona główna MI                                    http://www.militia-immaculatae.org/
MI - Militia Immaculatae (łac.) to organizacja / ruch maryjno-apostolski, którego założycielem jest św. Maksymilian Maria (Rajmund) Kolbe         http://niepokalanow.pl/rycerstwo-niepokalanej/ 

Jak powstała organizacja "Militia Immaculatae". M.I. "godziwymi środkami" walczy dla triumfu Niepokalanej.
Bezpośrednim powodem decyzji powołania MI była odbywająca się w Rzymie manifestacja z okazji 200-lecia powstania masonerii (1717 rok):  http://militia-immaculatae.org/o-mi/ 

Wiele pięknych tekstów tłumaczących tajemnice kontaktu człowieka z Bogiem za pośrednictwem  Najświętszej Maryi:                                   http://militia-immaculatae.org/z-serca-do-serca/ 

Ksiądz Karol Stehlin utworzył Koło Rycerzy o nazwie "Militia Immaculatae 2" skupiające Osoby z całego globu, które pragną systematycznie, codziennie modlić się w intencji poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, zgodnie z prośbami Matki Bożej wyrażonymi w Fatimie i Tuy:
                                                                 https://consecrationrussia.wordpress.com/o-stronie/


Otrzymałem biuletyn MI_2_Russia_PL_st_fl.pdf który jest jednocześnie zaproszeniem do formalnego zgłoszenia swego udziału w modlitwie i w celu uzyskania przynależności do Grona Rycerzy M.I 2.
Na marginesie:
- wiem, że (w tzw. "swoich" parafiach) Ojcowie Franciszkanie współpracują z "Rycerstwem Niepokalanej" na drodze prowadzącej ku wieczności. Tą drogą może podążać każdy z nas, prowadzony przez Niepokalaną, podobnie jak czynił to Święty Maksymilian;
- zachęcam do zastanowienia się nad przystąpieniem do takiej lokalnej, wspólnotowej grupy: czynno-modlitewnej (w parafii pw. Św. Maksymliana w Łodzi spotkania odbywają się w środy o 16-tej).

3.4. Zbudujmy sobie raj (o masonerii). Autor: Jacek Dziedzina

Gość Niedzielny, nr 2, rok XCIV  (lipiec 2017)

Jaka jest różnica między krasnoludkami a masonami? Pierwsi nie obrażą się na stwierdzenie, że nie istnieją. Drudzy właśnie świętują 300. urodziny. Choć wielu ludzi ciągle wierzy, że to postaci z bajek, którymi katolicy straszą dzieci.

Niby taki wykształcony, a w masonerię wierzy. W niektórych kręgach do dziś można spotkać się z takim szyderczym zamknięciem tematu, gdy dyskusja schodzi na „niebezpieczne” tory. Z jakiegoś powodu mówienie o masonerii w XXI w. zaczęło uchodzić za niepoważne, świadczące o „spiskowej wizji świata” w umyśle. Kryje się za tym powątpiewanie albo w sam fakt istnienia lóż masońskich, albo przynajmniej w ich realną siłę oddziaływania. Kilku panów bawi się w przebierańców – to najczęstsze skojarzenie u osób, które w ogóle „wierzą” w istnienie wolnomularzy. Tymczasem nie o żadną wiarę chodzi, ale o fakty: w kilkuset różnych organizacjach i stowarzyszeniach wolnomularskich na całym świecie działa ok. 8 mln masonów. Pytanie zatem nie o sam fakt istnienia jest uzasadnione, tylko o to, czy ma to jakiekolwiek znaczenie, większe niż na przykład fakt istnienia klubów golfowych, zbieraczy znaczków pocztowych, a nawet partii politycznych.
 
ALBO LOŻA, ALBO OŁTARZ
Świat bez masonerii nie byłby taki sam. W tym nieco patetycznym stwierdzeniu kryje się przekonanie, że loże wolnomularskie – w różnym stopniu w poszczególnych krajach – odcisnęły swoje piętno na rzeczywistości społeczno-politycznej. W ciągu 300 lat wokół wolnomularstwa narosło wiele legend, nie bez udziału samych masonów, którzy działają na pograniczu jawności i konspiracji. Poza legendami jednak istnieje sporo faktów, które pozwalają na pewną orientację w tym bardzo różnorodnym – chciałoby się powiedzieć: wyznaniowo – środowisku. Ta różnorodność również sprawia, że w każdym konkretnym przypadku warto ważyć ocenę wpływu (pozytywny czy negatywny?) masonerii na rzeczywistość. Co wcale nie zmienia faktu, że co do istoty wolnomularstwo w każdym wydaniu – zarówno otwarcie i programowo ateistyczne, jak i bardziej przyjazne religii – jest niemożliwe do pogodzenia z wiarą chrześcijańską i pełnym uczestnictwem w życiu duchowym, sakramentalnym, liturgicznym Kościoła. Nie dlatego, że „podejrzliwy Kościół” tego zakazał, tylko dlatego, że sama natura wolnomularstwa, na którą składają się idea nieosiągalnej prawdy, bogata symbolika i rytuały, ma charakter paraliturgiczny i parareligijny, w pewnym sensie „konkurencyjny” dla symboliki i liturgii chrześcijańskiej. Sprzeciw Kościoła wobec przynależności katolików do lóż masońskich (potwierdzony wielokrotnie przez papieży i Kongregację Nauki i Wiary) opiera się zatem na prostej zasadzie: nie da się pogodzić podwójnego sposobu wyrażania relacji z Bogiem – z jednej strony symbolicznego i bezwyznaniowego w loży, a z drugiej otwarcie chrześcijańskiego we wspólnocie wiernych. Nie do przyjęcia dla chrześcijanina jest podwójna wspólnota rytuałów i symboli: tym bardziej że o ile w Kościele symbole odsyłają zawsze do konkretnej prawdy, w masonerii służą one poszukiwaniom prawdy nieokreślonej. Dlatego nie da się tego porównać do kółka szachowego czy klubu golfowego, a nawet partii politycznej. To kompleksowa wizja świata, filozofia i światopogląd, w którego centrum nie znajduje się jedyny Zbawiciel, tylko – w najlepszym wypadku – nieokreślony do końca Wielki Architekt czy Budowniczy Wszechświata.

WIERZĄCY JAK MASON
Na początku był Londyn. Przynajmniej od strony formalnej stolicę Wielkiej Brytanii traktuje się jako miejsce, w którym narodziła się masoneria. Dokładnie 24 czerwca 1717r. wolnomularze z Londynu utworzyli Wielką Lożę Anglii. Powstała ona z połączenia istniejących już samodzielnych lóż, i to ten etap rozwoju masonerii traktuje się jako jej oficjalny początek. Dobrze powiedzieć, że to „etap rozwoju”, bo geneza tego zjawiska sięga parę wieków wstecz. Badacze historii wolnomularstwa odróżniają okres, gdy termin „wolni mularze” odnosił się do cechów murarzy, budowniczych, posiadających i przekazujących sobie w tajemnicy zasady i techniki budowy, m.in. wielkich katedr i bazylik (tzw wolnomularstwo operatywne), od okresu, który sformalizował się właśnie w 1717r., od którego mówi się o tzw. wolnomularstwie spekulatywnym, bardziej związanym z ideami, rytuałami, symbolikami i własną obrzędowością.
Nie ma jednego wolnomularstwa. Istnieją dwa, właściwie obce sobie nurty: anglosaski i frankoński. Anglosaski obejmuje organizacje masońskie pozostające w łączności z Wielką Zjednoczoną Lożą Anglii (UGLE), której przysługuje tytuł Wielkiej Loży Matki Świata. Co ważne, masoneria anglosaska obejmuje ok. 93% światowego wolnomularstwa. Charakteryzuje ją umiarkowane lub słabe zaangażowanie w struktury polityczne oraz teizm. „Wolnomularstwo uznaje jako zasadę istnienie Boga, nieśmiertelność duszy i ludzką solidarność”  czytamy w konstytucjach UGLE. W wolnomularstwie frankońskim natomiast dominującą rolę odgrywa Wielki Wschód Francji (GOF), założony w 1773r., który odseparował się od anglosaskiej masonerii, akcentując ateizm. W 1887 r. masoneria skupiona w Wielkim Wschodzie wyrzuciła zdanie o wierze w Boga i nieśmiertelności duszy jako warunku przynależności do masonerii. W obowiązującej do dziś Konstytucji GOF istnieje za to zdanie: „Wolnomularstwo odrzuca wszelkie stwierdzenia dogmatyczne. Jego dewizą jest Wolność, Równość, Braterstwo”. Z dokumentów wyrzucono również tradycyjną formułę zawartą w literach A.G.D.G.A.D.U., które były skrótem zawołania: Na Chwałę Wielkiego Architekta Wszechświata. Od tej zmiany w dokumentach drogi masonerii anglosaskiej i frankońskiej rozeszły się bezpowrotnie. I choć masoneria frankońska stanowi mniejszość na mapie wolnomularstwa  to  przynajmniej w Europie wpływy Wielkiego Wschodu Francji okazały się większe niż anglosaskie.

„CHRZEST” W LOŻY
w tym pozornie czytelnym rozróżnieniu na masonerię teistyczną i ateistyczną łatwo wpaść jednak w pułapkę. Otóż z teistycznego charakteru anglosaskiej masonerii, a więc zakładającej wiarę w Boga, nie da się wyciągnąć wniosku, że takie wolnomularstwo jest do pogodzenia z jakąkolwiek religią monoteistyczną. Masońskie pojęcie Boga jest bowiem symboliczne i ponadwyznaniowe, nawet jeśli przysięga następuje przez położenie ręki na Biblii. W praktyce wygląda to tak, że wprawdzie masoneria nie żąda od członków wyrzeczenia się własnej wiary, ale jednocześnie w loży wymaga praktykowania rytuału pochodzącego z różnych źródeł ezoterycznych, w tym związanych z okultyzmem. W lożach zakazana jest też dyskusja na tematy religijne. Jednocześnie wszystkie dokumenty masońskie stwierdzają, że masonem staje się na zawsze, nie można wymazać swojej przynależności do wolnomularstwa. To nawiązanie do sakramentu chrztu, który zgodnie z nauką Kościoła pozostawia niezatarty ślad w człowieku.
Jaki zatem „niezatarty” ślad ma pozostawiać inicjacja masońska? Kolejne stopnie wtajemniczenia (w sumie 33) być może wszystko wyjaśniają. Jedna z przysiąg masońskich brzmi następująco: „Przysięgam w imię Najwyższego Architekta Wszystkich Światów nie ujawniać nigdy sekretów, znaków, sposobów dotykania, słów i nauk używanych przez wolnomularzy i zachowywać co do tego wieczne milczenie”. Nie bez powodu do masonerii nie tyle można się zapisać, co trzeba zostać zaproszonym przez zaufanego masona. Chociaż pewną nowością jest  widoczny na stronie internetowej Wielkiego Wschodu Francji (godf.org) formularz kontaktowy, w którym można przedstawić własną kandydaturę na członka loży.

BUDOWNICZOWIE AMERYKI
To wszystko brzmi bardzo tajemniczo. Ale oprócz rytuałów i symboli, i zakrytych dla „profanów” – są również bardziej widoczne przejawy działalności masonów w świecie. Nie jest tajemnicą, że wśród ojców założycieli USA byli też wolnomularze (m.in. Benjamin Franklin i George Washington). Można powiedzieć, że cały model amerykańskiej demokracji i miejsca religii w społeczeństwie (wyraźny rozdział Kościoła od państwa przy – paradoksalnie – wielkim wpływie religii na życie polityczne) wywodzi się właśnie z idei anglosaskiej masonerii. Bo amerykańscy masoni to przedstawiciele nurtu anglosaskiego, a więc uznającego istnienie Boga, choć bardziej poprawnie należałoby powiedzieć, że uznającego pewną ideę „Boga ponadwyznaniowego” (co oczywiście z punktu widzenia chrześcijaństwa jest herezją), a nie  Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, który najpełniej objawił się w swoim Synu Jezusie Chrystusie. Z punktu widzenia budowniczych Ameryki było to pragmatyczne podejście w budowaniu społeczeństwa różnorodnego etnicznie i religijnie. Patrząc bliżej naszych czasów, np. w 1990 r. włoski mason Giuliano di Bernardo ujawnił w dzienniku „La Stampa”, że George Bush senior jest przewodniczącym loży 33 stopnia masonerii amerykańskiej i nosi tytuł Potężnego Suwerennego Wielkiego Komandora. Większość prezydentów USA również albo wprost należała, albo była związana z wolnomularstwem
Na kształt współczesnych społeczeństw europejskich ogromny wpływ wywarła jednak masoneria frankońska. Loże nurtu frankońskiego, zwłaszcza Wielki Wschód Francji angażują się w politykę. Grand Orient de France nigdy nie krył swoich aspiracji do przemiany świata według masońskich ideałów. Można śmiało powiedzieć, że olbrzymia część francuskiej sceny politycznej jest zdominowana bądź przez samych masonów, bądź przez ich sposób myślenia o państwie, religii i społeczeństwie. Lewicowy dziennik „Le Monde” wielokrotnie ujawniał powiązania Partii Socjalistycznej z Wielkim Wschodem Francji. We Francji „każdy wie”, że przy ulicy Cadet nr 16 znajduje się siedziba Wielkiego Wschodu Francji. Niemal zawsze przesłuchuje się tu kandydata na prezydenta, którego władze GOF będą gotowe poprzeć.

USTAWY POD DYKTANDO
Podstawową misją francuskich masonów jest stanie na straży laickości państwa. To absolutnie największa „świętość” w dogmatycznie laickim państwie. Warto przypomnieć, że właśnie masoneria z Wielkiego Wschodu głośno protestowała, gdy prezydent Nicholas Sarkozy zbyt przyjaźnie, jej zdaniem, przyjmował Benedykta XVI, a gdy zaczął głosić „herezje” o tzw. laickości pozytywnej – wolnomularze poczytali to za zdradę stanu (śledziłem tę reakcję na miejscu, obserwując pielgrzymkę papieża we Francji). O tym, jak silna jest pozycja masonów we francuskim krajobrazie politycznym, świadczy wizyta, jaką w lutym tego roku w siedzibie GOF złożył Francois Hollande. Ówczesny prezydent wziął udział w masońskiej uroczystości zorganizowanej z okazji 300-lecia powstania masonerii, która przebiegła pod hasłem: „300 lat masonerii, 300 lat emancypacji”. Dwa lata wcześniej francuscy masoni chwalili się rządowym projektem ustawy, który miał legalizować eutanazję – masoni chcieli poddać pod dyskusję również możliwość eutanazji dzieci. Działająca przy Wielkim Wschodzie Francji Komisja Zdrowia Publicznego i Bioetyki zorganizowała nawet w tym celu specjalną konferencję, która odbyła się w „świątyni masońskiej” w Paryżu, właśnie przy 16 rue Cadet. W spotkaniu wzięli udział m.in. bardziej doświadczeni na tym polu belgijscy masoni – socjalistyczny senator Philippe Mahoux i francuski deputowany, a jednocześnie profesor medycyny Jean-Louis Touraine.
Masoneria frankońska oraz różne jej odłamy (głównie włoski) mają długotrwałą tradycję wpływania na ustawodawstwo państwowe. Z prac m.in. włoskiego badacza historii masonerii Ferdinanda Cordovy wynika, że masoneria włoska „zainicjowała szerokie poruszenie opinii publicznej, skierowane na przywrócenie państwu szkoły państwowej, w której byłoby odrzucone nauczanie religii”. Równie istotne było zaangażowanie Wielkiego Mistrza Wschodu Italii Ernesta Nathana w promowanie ustawodawstwa ułatwiającego rozwody. Oczywiście skuteczność ich działań opierała się na tym, że nikt ich nie kojarzył z masonerią, tylko z utworzonym w tym celu Kołem Prawniczym. To cecha inicjatyw powstających z inspiracji wolnomularzy, że często chowają się za różnymi instytucjami, których nazwy mają budzić zaufanie.
O tym, jak bardzo francuscy masoni są przywiązani do „trzymania ręki na pulsie”, świadczy również ich reakcja na mianowanie przez papieża Franciszka nielubianego przez nich biskupa polowego Luca Ravela na arcybiskupa Strasburga. Biskup Ravel podpadł masonom głównie ze względu na swoją twardą postawę w kwestiach rodziny, krytykując m.in. ustawodawstwo proaborcyjne oraz poprawność polityczną i nazywając obronę laickości „terroryzmem myślenia”. Masoni słali nawet listy do ministra obrony – również masona – żeby egzekwował od „przedstawiciela kultu zatrudnionego przez państwo” przestrzeganie prawa i swoich obowiązków.

WOLNOMULARSTWO W ODWROCIE?
Masoni europejscy, zdominowani mentalnie przez obediencję frankońską, na pewno są bardzo aktywni w strukturach UE. Symbolicznym dowodem na ingerencję środowisk francuskiej masonerii była preambuła niedoszłej konstytucji europejskiej. Wyrzucenie odniesienia do Boga czy chociaż do chrześcijańskich korzeni Europy  było realizacją walki o laicką Europę: idei wyciągniętej z frankońskich lóż wolnomularskich. Przejawem ich aktywności jest też kształt art.17 traktatu lizbońskiego, kóry mówi o dialogu Unii z Kościołem i … organizacjami światopoglądowymi. – W Parlamencie Europejskim widziałem zaproszenie na spotkanie z jedną z takich organizacji na temat negatywnego – ich zdaniem – wpływu Kościoła na edukację w szkołach – mówił mi nie tak dawno euro poseł Jan Olbrycht. – W Belgii masoneria zawsze była bardzo silna i oficjalna. Oni są przyzwyczajeni do oddziaływania na różnego rodzaju struktury. W Belgii w gazetach można przeczytać, kto jakie miejsce aktualnie zajmuje w loży. Natomiast nie zauważyłem, żeby pojawiali się oni w PE oficjalnie. W tym przypadku to raczej próba oddziaływania przez różnych członków PE, docieranie albo do tych, którzy są związani z lożami, albo do sympatyków. Te środowiska są dzisiaj bardzo aktywne – dodaje Olbrycht. Nie można jednak powiedzieć, że to wszystko, co dzieje się w Unii Europejskiej, jest realizacją celów masonerii. Jan Olbrycht wspomniał, że w budynku Parlamentu pojawiła się książka sygnowana przez jedną z lóż masońskich. – jej autorzy ubolewają nad niekorzystną tendencją wzmacniania środowisk chrześcijańskich w Parlamencie Europejskim”.
Ta lektura bardzo mnie pocieszyła, bo to zdanie oznacza, że nasza praca przynosi efekty – dodaje europoseł.                                                                                                         

Kościół a masoneria -  Ksiądz Ks. Tomasz JAKLEWICZ
Stanowisko Kościoła wobec masonerii jest konsekwentnie negatywne. Już w 1738 roku papież Klemens XII w bulli „In eminentni” zabronił katolikom pod karą ekskomuniki przynależności do masonerii oraz jakiejkolwiek formy jej wspierania. Od tego czasu Urząd Nauczycielski Kościoła podtrzymał to stanowisko ponad 400 razy. Papieże w 14 encyklikach jednoznacznie odrzucali ideologię masonów. Najważniejsze zarzuty to:
   Zrównanie objawienia chrześcijańskiego z innymi religiami.
   Negacja istnienia Boga (dotyczy to części wolnomularstwa).
   Propagowanie obojętności religijnej.
   Deprecjonowanie liturgii katolickiej.
   Negacja istnienia duszy nieśmiertelnej.
   Kult człowieka.
   Propagowanie demoralizacji.
   Wrogość wobec legalnych władz państwowych i kościelnych (dążenie do przejęcia władzy).
   Brak jawności celów, struktur, działań.
   Karanie śmiercią za zdradę tajemnicy stowarzyszenia. 
W kodeksie prawa kanonicznego z 1817 roku pojawił się zapis: „Katolicy, którzy wstępują do sekty masońskiej, względnie do podobnych jej stowarzyszeń, walczących z Kościołem i z legalnymi władzami cywilnymi, popadają tym samym w ekskomunikę zarezerwowaną Stolicy Apostolskiej” (Kan. 2335). Po Soborze Watykańskim II pojawiły się próby dialogu Kościoła z masonerią. Rozmowy toczyły się między innymi w Niemczech. Na ich zakończenie w 1980 roku Konferencja Episkopatu Niemiec wydała dokument, w którym podtrzymano negatywną ocenę masonerii. Znalazło się tam m.in. stwierdzenie: „Wolnomularstwo nic się nie zmieniło w swojej istocie. Przynależność do niego podważa podstawy istnienia chrześcijańskiego”. Niemiecki dokument powtarzał zastrzeżenia wysuwane przez papieży: relatywizm w podejściu do prawdy, zrównanie wszystkich religii, deistyczny obraz Boga jako Budowniczego Świata, błędne rozumienie tolerancji. Podkreślał on, że rytuały masońskie to „podróbka” katolickich obrzędów inicjacji, że etyczne doskonalenie człowieka ma się dokonywać bez udziału łaski, a wolnomularstwo domaga się totalnej przynależności. Choć w masonerii są różne prądy, mniej lub bardziej wrogie  Kościołowi, niemożliwe jest pogodzenie masońskiej ideologii z wiarą katolicką. „Dogłębne badania rytów i duchowego świata masońskiego wyjaśniły, że równoczesna przynależność do Kościoła katolickiego i wolnomularstwa jest  wykluczona” – czytamy w dokumencie.
Nowy Kodeks prawa kanonicznego z 1983 roku nie mówi wprost o masonerii. Kanon 1374 głosi jednak, że „kto zapisuje się do stowarzyszenia działającego w jakikolwiek sposób przeciw Kościołowi, powinnien być ukarany sprawiedliwą karą: kto zaś popiera tego rodzaju stowarzyszenie lub nim kieruje, powinien być ukarany interdyktem”. W „Deklaracji o stowarzyszeniach masońskich” Kongregacja Nauki i Wiary wyjaśnia, że choć w prawie kanonicznym nie wymienia się już masonerii, to  negatywna ocena zrzeszeń wolnomularskich nie zmieniła się i dlatego katolicy nie powinni się angażować w ich działania. „Wierni, którzy należą do wolnomularskich, znajdują się w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej” – orzekła Kongregacja.
                                                                                                           Ks. Tomasz JAKLEWICZ


na początek

Wykonano z użyciem:   logoKompozer