Spis treści  (Warto_kwiecień2016.html)

 
Rozdział  "Nasi"...  to novum.
Uzasadnienie:
w internecie, jak w rzeczywistości, spotykamy
drogocenności:  elementy "odżywcze", sprzyjające rozwojowi człowieka i społeczeństw oraz  "śmieci" i trucizny.
Musimy się uczyć wyławiać "pożywne owoce" z tego internetowego oceanu, gromadząc argumenty "za" i "przeciw".



21-04 (czwartek) Msza Święta za Ojczyznę z racji 1050 Rocznicy Chrztu Polski oraz kolejny wykład z cyklu "Rola kościoła w historii Polski"

Zapraszamy
Data: 21 kwietnia (czwartek)

Miejsce: Kościół p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła    http://piotripawel.lodz.pl/sites/archives/8141
                                                                                                     https://www.facebook.com/parafiapiotraipawla

18:00 - Msza Święta (górny kościół)
18:30 - wykład biskupa Jana Cieślara z Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego pod tytułem "Reformacja w Polsce" (dolny kościół)

Notka biograficzna prelegenta: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Cieślar



ZAMIERZENIA SRK AŁ w 2016 r: tematyka wykładów pod Patronatem Arcybiskupa

 Inicjatywa pod Patronatem Honorowym Metropolity Łódzkiego Ks. Abpa Marka Jędraszewskiego  - wstęp wolny, zapraszamy.


11) Zagrożenia dla chrześcijaństwa w Europie. Prof. dr hab. M. Seweryński. 

10) Stosunki Kościół – Państwo w PRL. Dr hab. W. Jarno. 

9) Inspiracje chrześcijańskie w muzyce polskiej. Ks. mgr G. Kopytowski. 

8) Wątki chrześcijańskie w literaturze polskiej. Prof. dr hab. B. Bogołębska. 

7) Kościół w Polsce niepodległej. Ks. prof. nadzw. dr hab. Mieczysław Różański.

6) Kościół w Polsce epoki zaborów. Prof. dr hab. K. Badziak.

5) Polscy święci epoki nowożytnej (Piotr Skarga, Andrzej Bobola, Rafał Chyliński). Dr H. Żerek – Kleszcz. 

4) Polskie przekłady Pisma Świętego. Ks. dr Arnold Zawadzki. (19.05.2016r)

3) Reformacja w Polsce. Bp J. Cieślar (Kościół Ewangelicko – Augsburski).     (21.04.2016r.)
2) Zakony w średniowieczu i ich rola dla kultury i gospodarki (Jacek Odrowąż,  św. Jadwiga Śląska, św. Jadwiga Andegaweńska). Dr hab. Z. Woś.    ( 31.03.2016)
1) Chrzest Polski i jego następstwa. Pierwsi polscy święci i męczennicy. Dr hab. Zofia Woś. (23. 02. 2016r. )

    Administrator portalu SRK AŁ prosi Autorów o ewentualne przesyłanie elektronicznej wersji swojego wykładu (czy choćby szkicu zawierającego spis treści) w postaci dokumentu notatnikowego (*.txt) albo tekstu (*.doc  *.pdf) - 
na adres e-mail: srkal@srk-al.pl




1.  Wyższość cywilizacji Katolickiej nad inną (wykład-wypowiedź Grzegorza Brauna)

   http://www.dlapolski.pl/grzegorz-braun-wyzszosc-cywilizacji-katolickiej-nad-inna

Grzegorz Braun opowiada, jakie znaczenie ma religia w tworzeniu naszego państwa.
Kościół Katolicki jest niezawodną busolą nie tylko dla katolików ale dla wszystkich normalnych ludzi, czyli takich, którzy nie chcą żerować na innych - nie chcą być "ludożercami".

Komentarz Andrzej:
Niezwykle trafne diagnozy.
Pan Braun rozwinął wątek szczególnie mi bliski: przyjęty przez KK rozdział władzy na świecką i duchowną  jest SKARBEM JEDYNYM w  czasie i przestrzeni.
Ta postawa przyjęta przez hierarchię naszego Kościoła jest reakcją na słowa Jezusa-Chrystusa:
                                            "oddajcie Bogu co boskie a cesarzowi co cesarskie".



2. Radość i piękno życia – wartość istnienia. Autor: Tadeusz Gerstenkorn

    Wszyscy uświadamiamy sobie, czym jest życie. Ale dla porządku rzeczy sprecyzujmy, choć w miarę ogólnie, czym ono jest. Życie to  charakterystyczny dla materii organicznej, ograniczony czasowo stan zachodzenia w organizmie zespołu procesów biochemicznych, takich jak: oddychanie, odżywianie, przemiana materii, wzrost, rozmnażanie się itp., zależny od dostarczania organizmowi niezbędnej energii.

    Podane tu określenie dotyczy wszystkich rodzajów istot żywych, nie tylko człowieka. W szczególności jednak tylko człowiek – jak sądzę – potrafi ocenić swoje istnienie. Z dawnych lat studenckich pamiętam stwierdzenie jednego z profesorów: „lepszy byt niż niebyt”, co chyba miało znaczyć, że wartość istnienia jest nie do przecenienia. Rzeczywiście, pojawienie się istoty żywej następuje w sposób zgoła niezwykły, bo wyłącznie przez połączenie dwóch komórek szczególnego rodzaju tak, że powstaje  nowy zupełnie organizm posiadający zdolność rozwoju, egzystencji (skąd taki impuls ?) i bytowania na tym świecie. To zjawisko jest czymś niesłychanie pięknym, choć – dlaczego tak właśnie  się dzieje – niewytłumaczalnym. Sądzę, że nawet niemowlę ma radość z pojawienia się na tym świecie. Widać to po reakcjach i dość wcześnie pojawiających się uśmiechach, zwłaszcza na widok bliskich, szczególnie matki lub opiekunki.
    Człowiek dorosły, nawet jeśli miał ciężkie życie, pełne trudnych, bolesnych przeżyć, i tak potrafi po pewnej refleksji stwierdzić, że samo istnienie jest cudowną wartością niwelującą negatywne strony życia, jak na przykład choroby, cierpienia, troski. Dlatego powszechnie uważa się, że chęć skrócenia sobie życia przez tak zwaną eutanazję lub samobójstwo jest stanem pewnej choroby psychicznej lub załamania psychicznego, wymagających leczenia, a co najmniej wsparcia duchowego przez najbliższych.
    Wartość istnienia można zrozumieć lepiej, gdy się czuwa przy chorym i widzi błagalne, z prośbą o pomoc, oczy, patrzące z nadzieją na udzielaną pomoc i zapewnienie człowiekowi jeszcze trwania, istnienia na tym świecie. W naszej kulturze rozumiemy to dobrze i dlatego staramy się zapewnić egzystencję także osobom upośledzonym, niepełnosprawnym, chorym psychicznie, być może nawet pozbawionym świadomości swego istnienia. Gdy w czasie ostatniej wojny, okupacji naszego kraju, Niemcy likwidowali szpitale psychiatryczne, to chorzy intuicyjnie wyczuwając czekający ich tragiczny los chowali się, gdzie tylko mogli. Pragnienie życia jest czymś przemożnym i danym każdej istocie żywej. Znane są opisy obrony płodów przed unicestwieniem w czasie aborcji.
    Zaistnienie na tym świecie jest czymś niezwykłym i niepowtarzalnym. Dlatego przy pewnej refleksji nad tym zjawiskiem powinniśmy wykorzystywać każdą chwilę  swego życia tak, by w swoim sumieniu była ona oceniona jako niestracona przez lekkomyślność lub złe, niegodne uczynki.
Każdy człowiek posiadający zdolność refleksji i doceniający wartość i piękno życia będzie cenił sobie każdą przeżytą chwilę. A tym samym, aby to czynić w możliwie najlepszy sposób, trzeba dokonywać możliwie często, najlepiej codziennie to, co religia nazywa rachunkiem sumienia, a co możemy wszyscy uznać jako zastanowienie się nad własnym życiem, czynami i kierunkami działań.
I nie trzeba nawet być człowiekiem wierzącym, spełniającym wskazania wyznaniowe, aby przyznać, że samoocena i samowiedza (wiedza o sobie samym) jest konieczna do życia bez większych komplikacji wewnętrznych, rozterek duchowych, dla uniknięcia depresji, a uzyskania zadowolenia z życia i potwierdzenia jego sensowności.  Potrzebę radości życia akcentuje Kościół, który nawet dla okresu Wielkiego Postu ustanowił czwartą niedzielę jako niedzielę radości (zwaną też niedzielą róż), co podkreślane jest przez różowy kolor szat liturgicznych.
    Szczególną wagę do wartości życia przykłada religia, zwłaszcza chrześcijańska. W jej nauczaniu jest stale ten motyw żywy i aktualny. Na przykład w Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK) są aż 72 artykuły (punkty) związane z pojęciem życie. Kościół zawsze opowiadał się i opowiada za życiem (Jan Paweł II: adhort. apost. Familiaris consortio, 30). W artykule  2258 KKK czytamy: „Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się „stwórczego działania Boga
i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swego celu. Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca. Nikt w żadnej sytuacji nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego niszczenia niewinnej istoty ludzkiej.” (Kongregacja Nauki Wiary, inst.. Donum vitae, Wstęp, 5)
    Piękno życia jest tak stale przy nas obecne, że wprost niezauważalne. Jest tak wpisane w nasze życie, że nie zwracamy uwagi na to, że ono istnieje  w naszym codziennym bytowaniu. Według mnie przykładem tego zjawiska może być istnienie w świecie przyrody dwóch płci, a wśród nas ludzi mężczyzn i kobiet. Jedna i druga część istoty ludzkiej wnosi dużo do estetyki życia codziennego, w części oczywiście także przez własne piękno i jego poczucie, choć zapewne kobiety mają większy w tym udział. Poza tym sama specyfika różności tonu i wysokości głosu sprawia, że możemy rozkoszować się dźwiękiem, śpiewem, samą melodią głosu. Ileż piękna i radości wnosi do życia literatura, a zwłaszcza poezja związana z miłością, która przecież łączy się właśnie z różnicą płci, a w konsekwencji daje olbrzymią radość małżeństwa, rodziny, dzieci, wnuków. To wszystko jest w naszym życiu tak naturalne, powszechne i zwyczajne, że nawet niespostrzegane i dobrze nieuświadamiane.
    Podziwianie i kontemplowanie piękna przyrody jest zalecane przez psychologów, psychoterapeutów i lekarzy. Brak czasu i trudy codziennego życia ograniczają wielce naszą potrzebę korzystania z tego naturalnego środka leczniczego dla naszego zdrowia fizycznego, ale zwłaszcza potrzebnego dla duszy. Pozytywny wpływ piękna na człowieka był znany od wieków i analizowany przez filozofów w formie rozpraw o estetyce. Miejscem dla delektowania się pięknem są muzea sztuki, mało jednak obecne – moim zdaniem – w życiu społecznym ze skutkiem na indywidualnego człowieka. Miejmy nadzieję, że przy dobrych  rządach i to zostanie zauważone, i zmieni się na lepsze.
    Pojęcie istnienia, bytowania, i  problem egzystencji był związany także ze znanym kierunkiem filozoficznym zwanym egzystencjalizmem, skutkującym także literaturą. Być może będzie kiedyś możliwość , aby publicystycznie omówić ten temat przy dogodnej sposobności.
    Są osoby o dużej wrażliwości uczuciowej, estetycznej.  Wyrażają one słowem lub sztuką swą radość życia, opisując jego piękno i zalety. W swoich notatkach sprzed kilkudziesięciu lat znalazłem wiersz o życiu (jeśli go dobrze odczytać), którym się dzielę.

Do rzeźbiarza
                 Twarde jest życie , trzeba kuć,
                  by wykuć dole śnione,
                  a każde kucie sercem czuć,
                  by było odmierzone.
                                                         Kujesz za płytko, wtedy rys,
                                                         czas bardzo szybko zetrze,
                                                         rzeźba się zmieni w piasku grys.
                                                         Sczernieje wnet na wietrze.
                  Gdy za głęboki dłuta cios,
                  głaz moc utraci  swoją,
                  a gdy nim rzuci twardy los,
                  to szczątki się ostoją. 
                                                         A więc potrzeba równo kuć,
                                                         obrabiać z każdej strony,
                                                         najmniejsze drgnienie sercem czuć,
                                                         by nie był trud stracony !
                                                                                                                       J. Knapik

3. Karola Wojtyły – Jana Pawła II poematy o Polsce. Autor: Waldemar Smaszcz

                                                  (na 1050-lecie Chrztu Polski  966– 2016)

 

Po wyborze kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową odkryto, że nowo wybrany papież jest nie tylko kapłanem, ale i poetą. Wywołało to prawdziwe zdumienie, ponieważ dawno minęły czasy, gdy – jak w renesansie zwłaszcza – duchowni zajmowali się literaturą. Ale także sami Polacy nie wiedzieli, że jeden z najbardziej znanych i cenionych ich biskupów sięgał po pióro nie tylko jako teolog. Ci nieliczni jednak, którzy znali tę stronę osobowości ks. Karola Wojtyły, od początku podkreślali, że twórczość literacka nie była jedynie marginesem jego dokonań. Jarosław Iwaszkiewicz, ówczesny prezes Związku Literatów Polskich, napisał w redagowanym przez siebie miesięczniku „Twórczość”:

          „Z osobą Jana Pawła II weszła w orbitę wszechświatowej polityki i globowych zagadnień historia i kultura polska. Karol Wojtyła zasiadł na tym  tronie zbrojny w tysiącletnie doświadczenie swojego narodu. Wojtyła, który skończył dziewiętnaście lat w momencie wybuchu II wojny światowej, doświadczył osobiście wszystkich trwóg i wszystkich zagadnień swojego pokolenia.

          A razem z nim zasiadła na tronie watykańskim cała kultura polska, bliżej, cała kultura krakowska, uniwersytecka kultura jagiellońska i piastowska, kultura naszego najdroższego miasta. [...] Wojtyła jest uczniem bliskich nam ludzi, jak Stanisław Pigoń, jak drogi naszemu sercu pierwszy redaktor »Twórczości« Kazimierz Wyka, jest naszym kolegą jako współpracownik miesięcznika »Znak«, gdzie umieścił szereg pięknych poezji przybierając pseudonim Andrzej Jawień.”

          Nie wszystko, oczywiście, w tej wypowiedzi było czytelne zwłaszcza dla obcokrajowców, ale była to z pewnością jedna z najbardziej zwięzłych i najbogatszych zarazem charakterystyk osobowości człowieka, który tak bardzo wpłynął na losy współczesnego świata. Wyszła przy tym spod pióra nie duchownego, ale pisarza, który zwrócił uwagę nie na sprawy związane z funkcjami sprawowanymi w Kościele, ale twórczość literacką, wydobywając rysy znane tylko nielicznym.

Wyjaśnijmy najpierw jak należy rozumieć użyte przez autora sformułowanie: „tysiącletnie doświadczenie”. Karol Wojtyła jako arcybiskup metropolita krakowski aktywnie uczestniczył w jubileuszu 1000-lecia Chrztu Polski w roku 1966. Przeżywał te wydarzenia zarówno jako duchowny, druga po prymasie kardynale Stefanie Wyszyńskim osoba w polskim Kościele, jak i poeta, o czym świadczy powstały wówczas poemat Wigilia wielkanocna 1966. Potrafił jak nikt inny ukazać związek Kościoła i ojczyzny na przestrzeni wieków. Było to tym ważniejsze, że od czasów oświecenia, to jest od XVIII wieku, postępowała dechrystianizacja kultury, która zaczęła odrywać się od swoich źródeł, coraz bardziej zatracając wymiar metafizyczny i ulegając ciasnemu racjonalizmowi. W naszych czasach ten proces jeszcze się pogłębił wskutek programowej ateizacji życia społecznego.

Charakterystyczne, jak niewielu polskich pisarzy podjęło tematykę milenijną w swojej twórczości, a władze państwowe, jeżeli już przywoływały tę rocznicę, to jedynie jako 1000-lecie Państwa Polskiego. Stąd tak ważny okazał się utwór poetycki jednoznacznie ukazujący nierozdzielność Kościoła i narodu w polskim doświadczeniu dziejów. Poeta sięgnął wyobraźnią do wydarzeń sprzed dziesięciu wieków. Przywołał postać Mieszka I, porównując go do gospodarza, który postanowił zaszczepić drzewa w swoim sadzie. Wiedział, że musi je okaleczyć, naciąć korę, ale wierzył, iż dzięki temu staną się silniejsze, wydadzą szlachetniejsze owoce. Była to bardzo piękna i jakże czytelna metafora czynu polskiego księcia. Musiał przeżywać prawdziwy dramat, gdy przyszło mu nakazać swoim poddanym odrzucenie dawnych bogów, do których modlono się z dziada pradziada, wierzono, że opiekują się domostwami, rodzinami, pracą na roli, sprzyjają łowom i wyprawom wojennym. W obronie ukrytych przed obcymi uroczysk i świętych drzew ludzie oddawali życie, a teraz miano zniszczyć czczone posągi, rozrzucić niewygasłe ogniska, wyrzec się kapłanek ich pilnujących, wróżbitów, gęślarzy  i modlić się do obcego Boga, którego wielbić nakazywali przybysze z dalekich krajów w nieznanej mowie. Cierpieli tym bardziej, że dokonał tego ich własny książę, opiekun i obrońca. Dlatego poeta – powtórzę – porównał zbolały naród do zranionych podczas szczepienia drzew, a Mieszka I do gospodarza, który zadumany „przechadzał się w cieniu i patrzył”:       

 

Nie widział ogrodnika, nie widział drzew, nie widział szczepów.

Myślał: nie skosztuję już tych owoców, gdy wzejdą.

Skosztuje syn, skosztują wnuki, prawnuki.

 

Czy sad obrodzi? jaki owoc uznają ludzie

za dobry?

 

Nie lęka się ogrodnik naciąć kory. Wierzy drzewu:

życie będzie silniejsze od nacięć, na nowo wzbierze...

 

Z perspektywy czasu decyzja Mieszka I okazała się jednak ocalająca. Polskie plemiona nie podzieliły choćby losu Słowian Połabskich, niemal doszczętnie wytępionych przez Niemców pod pozorem nawracania na chrześcijaństwo. Nasz kraj dołączył do rodziny suwerennych państw Europy i już w 1000 roku, a więc zaledwie w 34 lata po przyjęciu chrztu, cesarz niemiecki Otton III przybył do Gniezna i uznał w Bolesławie, synu Mieszka I, równorzędnego władcę chrześcijańskiego. To z kolei umożliwiło starania o koronację i w roku 1025 Polska stała się królestwem.

Poemat nie ograniczał się, oczywiście, jedynie do przypomnienia wydarzeń, doskonale przecież znanych. Przynosił historiozoficzną wizję związków ojczyzny i Kościoła, co najpełniej wyraża ostatnia, niewielka część zatytułowana tak, jak cały utwór: Wigilia wielkanocna 1966:

 

Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim grobie, najbardziej

                                                                       jesteśmy Kościołem –  

jest to noc walki, jaką w nas toczy rozpacz z nadzieją:

ta walka wciąż się nakłada na wszystkie walki dziejów,

napełnia je wszystkie w głąb

(wszystkie one – czy tracą swój sens? czy go wtedy właśnie zyskują?)

 

Tej Nocy obrzęd ziemi dosięga swego początku.

Tysiąc lat jest jak jedna Noc: Noc czuwania przy Twoim grobie.

 

Dzięki poetyckiej syntezie poeta zlał w jedno losy ojczyzny i najważniejszy moment z życia Kościoła Chrystusowego na polskich ziemiach – Noc nazywaną od początku Wielką, Nie ma tu mowy o poranku wielkanocnym, kiedy to pusty grób stał się świadectwem zwycięstwa Syna Bożego nad śmiercią. Autor pisze o Nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, gdy tak wielu zwątpiło w boskość Chrystusa, także Jego uczniowie, którzy, za wyjątkiem św. Jana, już podczas męki krzyżowej odstąpili swego Mistrza.

Ta jedna Noc zadecydowała o chrześcijaństwie. Gdyby – jak to ujął św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian –  „...Chrystus nie zmartwychwstał, daremne (...) nasze nauczanie, próżna (...) także wasza wiara” (1 Kor. 15, 14). Dlatego poeta mógł napisać, iż „jest to noc walki, jaką w nas toczy rozpacz z nadzieją”. I zdanie to odniósł do tysiąclecia polskich doświadczeń. Nasz kraj był nieustannie zagrożony zarówno ze wschodu, jak i z zachodu. Nie mieliśmy wszak naturalnych granic ani z plemionami germańskimi, ani z napadającymi nas hordami mongolsko-tatarskimi, a później Rosją. Przez wszystkie wieki naród żył między rozpaczą a nadzieją, niby pierwsi wyznawcy Syna Bożego czuwający przy Jego grobie. Tak – ujmując syntetycznie rzecz całą – upłynęło polskie tysiąclecie między kwietniem 966 roku a kwietniem 1966, ale może właśnie dzięki temu wytrwaliśmy jako naród przy Chrystusie, chociaż tylu Go opuściło.    

Jarosław Iwaszkiewicz, wybitny twórca kultury polskiej, wyraził też dumę, że dzięki wyborowi polskiego biskupa na papieża, świat zainteresuje się także naszą historią i kulturą. Tym bardziej, że kardynał Karol Wojtyła, biskup krakowski, od początku związany był z tym królewskim miastem, w którym mieszkał od lat studenckich. Polacy zawsze ubolewali, że ich relacje ze światem są w gruncie rzeczy jednostronne. To znaczy, my  przyjmowaliśmy zdobycze intelektualne, artystyczne i społeczne zrodzone na Zachodzie, gdy tam nami prawie się nie interesowano, z góry niejako przyjmując, że nie jesteśmy w stanie stworzyć niczego, co mogłoby się okazać ważne dla innych.

Przeczyły temu tak oczywiste fakty, jak odkrycie Mikołaja Kopernika, który dokonał przewrotu nie tylko w widzeniu budowy wszechświata, ale w światopoglądzie epoki, wyznaczając tory, jakimi odtąd podążała myśl ludzka. W tym samym czasie nasz wielki myśliciel społeczny, Andrzej Frycz Modrzewski, zasłużył na miano ojca demokracji, pisząc o równości człowieka wobec prawa i odróżniając wojny sprawiedliwe, czyli obronne, od niesprawiedliwych, czyli zdobywczych. Podobnie w sztuce polski poeta Jan Kochanowski stworzył arcydzieło, jakiego nie znała literatura europejska – cykl wierszy żałobnych, zatytułowany Treny. Zapisał w nich głęboką rozpacz ojca po śmierci maleńkiego dziecka, w czasie, gdy – nie możemy o tym zapominać – w ten sposób opłakiwano jedynie władców i bohaterów narodowych. To tylko najważniejsze dokonania renesansu, jednej epoki, słusznie nazwanej „złotym wiekiem kultury polskiej”.

          Karol Wojtyła w poemacie zatytułowanym Myśląc Ojczyzna..., wyraził żal, że w gronie innych narodów nie możemy mówić własnym językiem, gdyż pozostaje on nieznany:

 

                    Gdy dookoła  mówią  językami,  dźwięczy pośród nich  jeden:

          nasz  własny. Zagłębia się w myśl  pokoleń  i  ziemię  naszą  opływa  

          i staje się dachem domu, w którym jesteśmy razem – 

                    poza nim dźwięczy rzadko – 

                    (w  grupach   ludzi,   którzy   mówią   wokoło,   jakby   wyspy 

          opłynięte   oceanem   powszechnej   ludzkiej   mowy,   nie   znajduję

własnej fali) – 

                    nie rozszerzyły się  zasoby  mej  ziemi;  jeśli  nawet  odpłynęła  

          mowa, to żeby zanikać powoli w wysychających łożyskach – 

                    nie  podjęły  mowy  moich  ojców  języki  narodów, tłumacząc  

          „za trudna” lub „zbędna” – 

                    na    wielkim    zgromadzeniu    ludów    mówimy    nie  swoim  

          językiem. Język własny zamyka nas w sobie: zawiera, a nie otwiera.

 

                    Tak   zwarci   wśród   siebie   jedną   mową,  istniejemy  w głąb 

          własnych korzeni, czekając na owoc dojrzewań i przesileń.

                    Ogarnięci  na  co  dzień  pięknem  własnej  mowy,  nie czujemy

          goryczy, chociaż, na rynkach świata nie kupują naszej myśli z powodu

          drożyzny słów.

          (...)

         

          Wiemy, jak trudna to sytuacja, gdy człowiek nie może przekazać innym swoich najważniejszych myśli. Pozostaje skazany na pośrednictwo, z czym wiąże się niebezpieczeństwo utraty lub zubożenia ważnych treści. Ale nawet taka droga nie zawsze jest możliwa, gdyż trudno znaleźć tych, którzy zechcieliby poznać mowę niewielkiego narodu, nieodgrywającego centralnej roli w świecie. Stąd pełne smutku wyznanie: „Język własny zamyka nas w sobie: zawiera, a nie otwiera”. Nikt nie chce „kupić” naszej myśli, jak więc będzie się mógł przekonać, ile jest warta?

          I oto po wyborze Karola Wojtyły na papieża nieomal z dnia na dzień Polska stanęła przed jedyną w swoich dziejach szansą: świat zainteresował się jej historią, kulturą i innymi dokonaniami. Skoro bowiem Jan Paweł II skupiał na sobie uwagę niemal całego świata, skorzystała na tym i jego ojczyzna. 

          Warto jednak podkreślić w tym miejscu, że Ojciec Święty od początku swojego pontyfikatu nie zaniedbał niczego, by wydobyć na światowe forum większą wspólnotę, z której się wywodził – wszystkich Słowian. Podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 roku, podczas Mszy świętej w Gnieźnie, gdzie w 966 roku odbył się Chrzest Polski, powiedział:

          „Kiedy pierwszy historyczny władca Polski zamierzał wprowadzić do Polski chrześcijaństwo i związać się ze Stolicą św. Piotra, zwrócił się przede wszystkim do pobratymców. Wziął za żonę Dąbrówkę, córkę księcia czeskiego Bolesława, która sama już będąc chrześcijanką, stała się matką chrzestną swego małżonka i wszystkich jego poddanych. [...]

          Kiedy dzisiaj w uroczystość Zesłania Ducha Świętego Roku Pańskiego 1979, sięgamy do tych fundamentów, nie możemy nie słyszeć – obok języka naszych praojców – także innych języków słowiańskich i pobratymczych, którymi wówczas zaczął przemawiać szeroko otwarty wieczernik dziejów. Nie może zwłaszcza nie słyszeć tych języków pierwszy w dziejach Kościoła papież-Słowianin. Chyba na to wybrał go Chrystus, chyba na to prowadził go Duch Święty, ażeby do wielkiej wspólnoty Kościoła wniósł szczególne zrozumienie tych wszystkich słów i języków, które wciąż jeszcze brzmią obco, daleko dla ucha nawykłego do dźwięków romańskich, germańskich, anglosaskich, celtyckich. Czyż Chrystus nie chce, czyż Duch Święty nie wzywa, żeby Kościół-Matka u końca drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa pochylił się ze szczególnym zrozumieniem, ze szczególną wrażliwością, ku tym dźwiękom ludzkiej mowy, które splatają się ze sobą we wspólnym korzeniu, we wspólnej etymologii, które – mimo wiadomych różnic (nawet i w pisowni) – brzmią wzajemnie dla siebie blisko i swojsko.

          Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież, który nosi w swojej duszy szczególnie wyrazisty zapis dziejów własnego narodu od samego jego początku, ale także i dziejów pobratymczych, sąsiednich ludów i narodów, na sposób szczególny nie ujawnił i nie potwierdził w naszej epoce ich obecności w Kościele? Ich szczególnego wkładu w dzieje chrześcijaństwa? [...]

          Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież-Polak, papież-Słowianin właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu. 

          My, Polacy, którzy wybraliśmy przez całe tysiąclecie udział w tradycji Zachodu, podobnie jak nasi bracia Litwini, szanowaliśmy zawsze przez nasze tysiąclecie tradycje chrześcijańskiego Wschodu. Nasze ziemie były gościnne dla tych tradycji, sięgających swych początków w Nowym Rzymie – Konstantynopolu.”

          W dalszej części, wymieniając kolejne daty włączenia do Chrystusowego Kościoła poszczególnych narodów słowiańskich, powiedział: „Trzeba też, aby był przypomniany chrzest Rusi w Kijowie w 988 roku”.

          W takim widzeniu człowieka i chrześcijaństwa, bez istniejących od ponad tysiąca lat podziałów, ujawniała się – podkreślona przez Jarosława Iwaszkiewicza – krakowska tradycja jagiellońska Rzeczypospolitej Obojga Narodów, państwa, w którym współistniały narody polski i litewsko-ruski, wyznające religię w odmiennych obrządkach zachodnim i wschodnim, a przecież korzystające z tych samych praw i posiadające te same obowiązki. Królowie z dynastii Jagiellonów, która wydała najwięcej władców w całej Europie, sprawowali władzę przebywając na przemian w Krakowie i w Wilnie, stąd na ich dworach krzyżowały się różnorodne tradycje, z bardzo wyraźnym upodobaniem do wpływów wschodnich.

          Zainteresowanie Słowiańszczyzną w przypadku Karola Wojtyły nie pojawiło się dopiero po wyborze na zwierzchnika Kościoła katolickiego. Już w młodzieńczych Sonetach pisał o swojej słowiańskiej duszy:

 

                    Widzę tę tęsknot budowlę, jak dusz słowiańskich gontynę.

                    Słowianie się prawi wywodzą z dębowych, drzewnych zadum.

                    Z bierwion ojcowska chata. Pługa się ino imę.

                    Słowiańska duszo tęskna – Idę po świętych śladach.

 

                    Słowiańska duszo moja – tyś jest wpatrzeniem w Piękno,

                    i jesteś żądzą raju – z wieczystych nieukojeń – 

                    Oto sięgasz prawicą, pochodnią zbrojną ręką

                    w wierze kute – gontyny rozewrzeć podwoje.

 

                    Oto tu apostolski jest kościół, chram i zamek:

                    tu ludzi miodnych, piastów gościnnych i lechów,

                    Oto w monstrancji niosą słowiański Sakrament –

                    Pokój idzie przyłogiem – błogosławi strzechom...

 

                    I oto – Amen – pieśniom niech się stanie zadość:

                    Słowiańska pieśń Miłości – Łado – Łado – Łado!

 

          W poetyckim Liście do przyjaciela autor napisał: „o sobótkach zacząłem te sonety”; wskazywał na „Słowianek białość”, przywoływał „zapach polnych stepów”, ale zakończył sonet zaskakującym w tym kontekście zawołaniem: „O Zmartwychwstania Chryste! – melodie w jedno zlejcie!”

          Te młodzieńcze utwory stanowiły swoistą syntezę rodzimej tradycji słowiańskiej i najdawniejszej tradycji chrześcijańskiej. Stąd autor przywoływał starotestamentowego Króla Dawida, poetę i pasterza, siebie zaś utożsamiał ze słowiańskim gęślarzem, wyśpiewującym dzieje swojego ludu. Sobótka – przypomnijmy – to obyczaje i obrzędy jedynej, najkrótszej nocy w roku, w czasie letniego przesilenia Słońca. Zapalano ogniska, przy których śpiewano i tańczono, następnie puszczano wianki na wodę. Chrześcijaństwo nie odrzuciło tego pradawnego święta, ale włączyło je do roku kościelnego czyniąc jego patronem św. Jana Chrzciciela.

Karol Wojtyła ożywił w cyklu sonetów pradawne tęsknoty swoich słowiańskich przodków, użył nawet zapomnianych już słów sprzed przyjęcia chrześcijaństwa, jak „gontyna”, czyli świątynia u Słowian, Prusów i Litwinów, tak samo święta, jak chrześcijańskie kościoły, gdyż gromadziła lud na modłach. Przytoczony sonet kończy zawołanie ze „słowiańskiej pieśni Miłości”: „Łado – Łado – Łado!”, czyli wezwanie oblubieńca, ukochanego.

Na pewno warto głębiej rozpoznać widzenie tych spraw w twórczości poetyckiej obecnego Ojca Świętego, może wówczas wiele jego działań stałoby się bardziej czytelnych. Nie jest to jednak proste, zważywszy, że świat – o czym już pisałem – tak niewiele wie o historii i kulturze, jakie ukształtowały Karola Wojtyłę. 

Jakże często nic prawie nie wiemy nawet o ludziach – wydawałoby się –  powszechnie znanych. Podobnie jest chyba, mimo tak wielu publikacji, i z Janem Pawłem II, który swoimi dokonaniami nieustannie zaskakiwał świat. 

    *     *     *

Wydarzeniem, które zaważyło na życiu duchowym późniejszego papieża, a w konsekwencji także na jego decyzjach, było – o czy już wspominałem – zetknięcie się z dziełem św. Jana od Krzyża. W 1942 roku przypadła 400 rocznica urodzin wielkiego mistyka hiszpańskiego, uroczyście obchodzona w Krakowie zwłaszcza przez zakon karmelitów bosych, założony przed wiekami przez świętego. Karol Wojtyła zafascynowany wszystkim, co wiązało się ze św. Janem od Krzyża, chciał wstąpić do tego zakonu. Niemcy wydali jednak zakaz przyjmowania kogokolwiek do nowicjatu w obawie, żeby zakony nie stały się schronieniem dla młodych konspiratorów. Musiał się z tym pogodzić, nie zrezygnował jednak ze zgłębiania pism Doktora Mistycznego, dzięki czemu wzbogacił swoją wiarę i... dojrzał jako poeta. W roku 1944 napisał pierwszy dojrzały poemat, mistyczną Pieśń o Bogu ukrytym. Św. Janowi od Krzyża poświęcił już po wojnie rozprawę doktorską. Z tych dociekań pochodzi bodaj najważniejsze zdanie dotyczące poezji, mające wręcz charakter programowy. Młody badacz musiał rozstrzygnąć, dlaczego hiszpański mistyk poprzedził swoje traktaty teologiczne małymi poematami. Wnioski sformułował w bardzo interesującej, a przy tym jakże zwięzłej wypowiedzi: „Poezja niewątpliwie ułatwiła Autorowi wiele w tej dziedzinie, która ani w ramach potocznego prozaicznego języka, ani w więzach ściśle naukowej terminologii nie da się współrzędnie wyrazić” (podkr. – W. S.].       

Warto zapamiętać stąd przynajmniej dwie myśli: że poezja  u ł a t w i a  wyrażanie pewnych spraw i że jest  w s p ó ł r z ę d n y m  sposobem wypowiedzi. Dla większości ludzi przekonanie, że poezja cokolwiek ułatwia jest po prostu niedorzeczne. Jeżeli jednak przypomnimy słowa Szekspira, iż „istnieją na ziemi rzeczy, o których nie śniło się filozofom”, to okaże się, że jedynie poezja może wyrazić to, co w języku dyskursywnym wydaje się niewyrażalne. A jeżeli tak jest rzeczywiście, to istotnie musimy ją uznać za język tak samo konieczny, jak mowa potoczna czy terminologia naukowa.

Karol Wojtyła w napisanym pod wyraźnym wpływem hiszpańskiego mistyka poemacie Pieśń o Bogu ukrytym ujawnił nie tylko prawdziwy talent poetycki, ale i znakomite panowanie nad formą artystyczną. Dzięki swobodnej kompozycji mógł wpisać w poemat różnorodne treści, w tym osobne wiersze liryczne, jak ten mówiący o „dotknięciu Boga”: 

         

Ktoś się długo pochylał nade mną.

Cień nie ciążył na krawędziach brwi.

Jakby światło pełne zieleni,

jakby zieleń, lecz bez odcieni,

zieleń niewysłowiona, oparta na kroplach krwi.

 

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,

które się we mnie osuwa, lecz pozostaje nade mną,

chociaż przemija opodal – lecz wtedy staje się wiarą

i pełnią.

 

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,

taka milcząca wzajemność.

 

Zamknięty w takim uścisku – jakby muśnięcie po twarzy,

po którym zapada zdziwienie i cisza, cisza bez słowa,

która nic nie pojmuje, niczego nie równoważy –

w tej ciszy unoszę nad sobą nachylenie Boga.

 

          Dojrzewanie do kapłaństwa w warunkach wojny nie trwało długo, W październiku 1942 roku został klerykiem Metropolitalnego Seminarium Duchownego i studentem teologii. Wszystko to odbywało się w warunkach konspiracji. Po wojnie, dzięki wsparciu księdza arcybiskupa metropolity Adama Sapiehy, wyjechał na dalsze studia do Rzymu. Po powrocie obronił wspomniany doktorat, a wkrótce habilitował się. Zajął ważne miejsce w Kościele krakowskim zostając najpierw biskupem pomocniczym, a potem metropolitą. Nie zaprzestał – co chciałbym podkreślić – twórczości poetyckiej. Nadal uważał, że pewnych spraw nie da się wyrazić ani w kazaniu głoszonym w świątyni, ani w rozprawie naukowej. Dlatego powstawała poezja, niezbyt często wprawdzie, ale nigdy z niej nie zrezygnował.

          Po Pieśni o Bogu ukrytym napisał jeszcze jeden poemat mistyczny, oparty na motywie zaczerpniętym z Ewangelii – Pieśń o blasku wody. Z kolejnych utworów wynika też, że nadal fascynowała autora mistyka. W poemacie Myśl jest przestrzenią dziwną dokonał swoistej syntezy swoich dociekań naukowych i poezji mistycznej.  

Ważnym impulsem były – czemu poświęciłem tu niemało miejsca – uroczystości związane z milenium Chrztu Polski. Obok omówionej Wigilii wielkanocnej 1966 i także wspomnianego utworu Myśląc Ojczyzna..., napisał Karol Wojtyła poemat Stanisław. Okazało się, że to ostatni utwór powstały przed opuszczeniem na zawsze Polski, niezmiennie nazywanej „umiłowaną Ojczyzną”. Trudno o piękniejsze, chociaż przecież niezamierzone pożegnanie:

 

Pragnę opisać Kościół –

          mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną,

          lecz ze mną nie umiera – ja też nie umieram z nim,

który mnie stale przerasta – 

          Kościół: dno bytu mojego i szczyt.

          Kościół – korzeń, który zapuszczam w przeszłość i przyszłość zarazem.

          Sakrament mojego istnienia w Bogu, który jest Ojcem. 

Pragnę opisać Kościół –

          mój Kościół, który związał się z moją ziemią

          (powiedziano mu „cokolwiek zwiążesz na ziemi

                                                             będzie związane w niebie”) –

więc związał się z moją ziemią mój Kościół.

          Ziemia leży w dorzeczu Wisły, dopływy wzbierają wiosną, 

                                                          gdy śniegi topnieją w Karpatach.

          Kościół związał się z moją ziemią, aby wszystko, co na niej zwiąże,

                                                                         było związane w niebie.

 

Zostało więc dane Karolowi Wojtyle, poecie i kapłanowi, doprowadzić do wielkiego finału linię poetycką, którą konsekwentnie rozwijał od najwcześniejszych utworów. Nie będąc nigdy w centrum polskiej literatury, nie włączając się do żadnego z dominujących nurtów artystycznych, przywrócił słowu poetyckiemu niemal już zapomnianą godność i szlachetność, a poezji miejsce, jakie miała w czasach, gdy była bliska modlitwie i pieśni.            

    

                                                                        Waldemar Smaszcz



 ********* "N A S I" (Andrzej, Barbara, Wiesława z SRK AŁ) polecają, pytają, inicjują:

1. O SUMIENIU (ciąg dalszy tematu z marca)

W "Naszym Dzienniku" publikowane są dalsze odcinki Sumienie w nauczaniu św. Jana Pawła II:  (cz17... 22) .

 1.1 W sprawie pełnej ochrony życia człowieka - komunikat Prezydium KEP

http://episkopat.pl/dokumenty/pozostale/7251.1,Komunikat_Prezydium_KEP_w_sprawie_pelnej_ochrony_zycia_czlowieka.html
30 marca 2016 r.

Życie każdego człowieka jest chronione piątym przykazaniem Dekalogu: „Nie zabijaj!”. Dlatego stanowisko katolików w tym względzie jest jasne i niezmienne: należy chronić od poczęcia do naturalnej śmierci życie każdego człowieka. 

W kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie z 7 stycznia 1993 roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję.
Stąd w roku Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli, do osób wierzących i niewierzących, aby podjęli działania mające na celu pełną prawną ochronę życia nienarodzonych.
Prosimy parlamentarzystów i rządzących, aby podjęli inicjatywy ustawodawcze oraz uruchomili programy, które zapewniłyby konkretną pomoc dla rodziców dzieci chorych, niepełnosprawnych i poczętych w wyniku gwałtu.
Wszystkich Polaków prosimy o modlitwę w intencji pełnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci zarówno w naszej Ojczyźnie, jak i poza jej granicami.

Abp Stanisław Gądecki, Metropolita Poznański, Przewodniczący KEP
Abp Marek Jędraszewski, Metropolita Łódzki, Zastępca Przewodniczącego KEP
Bp Artur G. Miziński, Sekretarz Generalny KEP

Warszawa, 30 marca 2016 r.
Do ogłoszeń parafialnych na niedzielę 3 kwietnia 2016 r.

Oświadczenie ws. ochrony życia nienarodzonych

http://episkopat.pl/informacje_kep/7231.1,Oswiadczenie_ws_ochrony_zycia_nienarodzonych.html
21.03.2016  
Nie ma żadnej presji ze strony obecnie rządzących, która miałaby na celu zmianę stanowiska Przewodniczącego KEP abp. Stanisława Gądeckiego w sprawie ochrony każdego życia ludzkiego - czytamy w oświadczeniu rzecznika Episkopatu, ks. Pawła Rytel-Andrianika, który dodaje, że tylko w marcu br. Konferencja Episkopatu Polski, której przewodzi abp Gądecki, wydała trzy dokumenty w obronie życia nienarodzonych.
Ze swej strony, Przewodniczący Episkopatu zawsze stara się przypominać nauczanie Kościoła katolickiego o potrzebie ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Warto wiedzieć, że w marcu br. Konferencja Episkopatu Polski, której przewodzi abp Gądecki, w trzech dokumentach zabrała głos w tej sprawie.
a)  Dnia 4 marca br. Zespół Ekspertów KEP ds. Bioetycznych wydał stanowisko „Genom człowieka – dziedzictwo i zobowiązanie”, w którym czytamy: „Zespół ekspertów KEP uznaje za palącą potrzebę podjęcia przez Parlament prac nad pełną ochroną prawną genomu człowieka w Polsce. Najnowsze, wspaniałe zdobycze współczesnej biotechnologii nie mogą nigdy być wykorzystywane przeciwko człowiekowi”.

b) W dn. 18 marca ten sam zespół wydał „Oświadczenie w sprawie troski o dzieci urodzone żywe pomimo próby przerwania ciąży”. Podkreśla się w nim, że: „Wszystkich, na których ciąży obowiązek opieki nad dzieckiem, dotyczy odpowiedzialność karna za spowodowanie śmierci dziecka przez zaniechanie udzielenia mu pomocy”.

c) Dnia 19 marca br. kard. Kazimierz Nycz wydał „Oświadczenie w sprawie aborcji dokonanej w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie”, w którym prosi „o gorącą modlitwę w intencji obrony życia nienarodzonych dzieci oraz w intencji matek i ojców, lekarzy, położnych i pielęgniarek, a także polityków odpowiedzialnych za stanowienie prawa, by byli zawsze pierwszymi i skutecznymi obrońcami życia dzieci, które  jest święte”.
 
Ks. Paweł Rytel-Andrianik, Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski
.


Zakończmy aborcyjny horror. Razem uratujemy tysiące dzieci (list od organizacji Ordo Iuris)

Szanowny Panie,
koszmar aborcji, który w pełni ujawnił się w długotrwałej agonii dziecka w Szpitalu Świętej Rodziny w Warszawie, oburza nas i rodzi chęć przeciwdziałania złu. Równie potworna jest niema śmierć dzieci w łonach matek, zadawana każdego dnia w majestacie obowiązującego prawa.

    Dzięki wsparciu jakie otrzymujemy od naszych Darczyńców, podjęliśmy się niezwłocznej interwencji w tej sprawie oraz przystąpiliśmy do wielkiego projektu powszechnej ochrony życia.

Teraz stoi przed nami szansa na wielkie zwycięstwo cywilizacji życia
Eksperci Ordo Iuris przygotowali projekt obywatelskiej ustawy zrównującej ochronę życia każdego dziecka, zarówno przed, jak i po urodzeniu. Ustawa nie pozwala na uśmiercanie dzieci podejrzanych o niepełnosprawność lub poczętych w wyniku czynu zabronionego. Wbrew rozpowszechnianym zarzutom, zapewnia ona również pełną ochronę życia matki.

Projekt zobowiązuje również Państwo do roztoczenia opieki nad rodzinami, którym dotąd oferowano zabicie ich dziecka, pozbawionego w ten sposób ochrony życia ze względu na swą niepełnosprawność lub okoliczności poczęcia.

Najważniejsi politycy zadeklarowali, że poprą postulat pełnej prawnej ochrony życia, a polscy biskupi przypomnieli, że w kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie.

Gdy zaczęły wzrastać nadzieje, zrodziły się pierwsze obawy
Pierwsze, nielicznie, ale nagłośnione protesty zwolenników zabijania dzieci poczętych, zastraszyły niektórych polityków i spowodowały ich wahania dla poparcia inicjatywy obrony życia.

Zwolennicy aborcji, korzystający z pomocy międzynarodowego lobby aborcyjnego, rozpoczęli zmasowaną kampanię przeciwko Ordo Iuris i projektowi ustawy. Gazety, stacje telewizyjne i portale internetowe powielają nieprawdziwe informacje o inicjatywie obywatelskiej. Celem tej kampanii agresji i manipulacji jest podważenie poparcia Polaków dla obrony dzieci poczętych.

Musimy zabrać głos, by te hałaśliwe i gorszące ataki nie powstrzymały wielkiej szansy, przed którą stanęła Polska -  wielkiej szansy dla każdego dziecka, każdej matki i każdej rodziny.

Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 25 zł, 50 zł, 100 zł lub dowolnej innej kwoty jaką uzna Pan za stosowną, aby wesprzeć zmianę prawa i powstrzymać zabijanie nienarodzonych dzieci w Polsce.

Numer konta: 32 1160 2202 0000 0002 4778 1296
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
ul. Górnośląska 20 lok. 6, 00-484 Warszawa

Rachunek bankowy dla darowizn w USD: PL 92 1160 2202 0000 0002 5104 0774
Rachunek bankowy dla darowizn w EUR: PL 86 1160 2202 0000 0002 5104 0591
Bank Millennium S.A, BIC: BIGBPLPW


Musimy być adwokatami życia nie tylko przed sądem. Dzięki Pana pomocy, będziemy mogli zaangażować profesjonalistów i ekspertów wielu dziedzin, uczestniczyć w dyskusji publicznej, wyprodukować materiały informacyjne oraz skutecznie bronić prawa do życia dla każdego dziecka, odkłamując aborcyjną propagandę.

Z wyrazami szacunku,  Jerzy Kwaśniewski
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
ul. Górnośląska 20 lok. 6, 00-484 Warszawa
(22) 404 38 50
www.ordoiuris.pl 



STOP-ABORCJI - dokumentacja akcji  zbierania podpisów w obronie nienarodzonych

karta-podpisowa_SA-2016.pdf
projekt_2016.pdf
uzasadnienie_2016.pdf



1.2 Argumenty zamiast emocji.  Wywiad z lekarzem na temat klauzuli sumienia

Z dr hab. n. med. Jakubem Pawlikowskim z Zakładu Etyki i Filozofii Człowieka UM w Lublinie rozmawia Maria Przesmycka
http://medicus.lublin.pl/article/argumenty-zamiast-emocji/


Zacznijmy od precyzyjnej definicji klauzuli sumienia
Klauzula sumienia jest konstrukcją prawną służącą do rozwiązania sytuacji konfliktu norm prawa stanowionego z normami światopoglądowymi lub religijnymi, dając możliwość odmowy wykonania obowiązku nałożonego zgodnie z prawem ze względu na jego sprzeczność z przekonaniami religijnymi lub moralnymi. Mamy zatem tutaj do czynienia z dwoma elementami: pierwotnym obowiązkiem prawnym i wtórnym zwolnieniem z tego obowiązku. Zatem dyskusja powinna obejmować nie tylko granice wolności sumienia lekarza, czego dotyczy większość polemik, ale także zakres i zasadność nakładanych na niego obowiązków.

Klauzula sumienia w medycynie to dość młoda kategoria.
W kontekście medycznym temat sprzeciwu sumienia zaczyna się pojawiać w latach 50-tych XX wieku. Najstarsze artykuły nie dotyczą jednak pracowników służby zdrowia, ale powszechnego obowiązku szczepień dzieci i prawa rodziców do uchylenia się od tego obowiązku. Dopiero w latach 70-tych XX wieku można zauważyć zmianę perspektywy i zogniskowanie dyskusji wokół odmowy wykonania niektórych procedur przez lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia. Nietrudno zauważyć, że w krajach zachodnich zbiega się to z legalizacją aborcji, a następnie innych działań sprzecznych z zasadą nienaruszalności życia ludzkiego. Proces legalizacji tych praktyk był dość skomplikowany i należy w nim rozróżnić trzy elementy: 1) depenalizacji (zagwarantowania niekaralności), 2) zagwarantowania ich realizacji, 3) nałożenia obowiązku ich wykonania na określoną grupę zawodową. Często te trzy kwestie traktuje się jako naturalnie powiązane. Nie jest to jednak związek konieczny, bowiem depenalizacja jakiejś czynności nie musi wiązać się z gwarancją jej wykonania, podobnie jak nie ma konieczności, aby jej gwarantem był lekarz.

Odmowę wykonania świadczeń sprzecznych z sumieniem zazwyczaj sprowadza się do motywacji religijnych.
Taki pogląd jest dużym uproszczeniem. Lekarze mogą odmawiać wykonania niektórych świadczeń, nie tylko z powodu swoich przekonań religijnych, ale także dlatego, że naruszają one uniwersalne wartości moralne (np. życie istoty ludzkiej) oraz są sprzeczne z etyką zawodową i składaną przez nich przysięgą. Medyk nie musi odwoływać się do wiary religijnej, aby wyrazić sprzeciw wobec niszczenia życia ludzkiego w fazie prenatalnej lub terminalnej. Przecież Kodeks Etyki Lekarskiej, który nie wypływa z żadnej religii, zawiera szereg artykułów zobowiązujących do nienaruszalności życia ludzkiego, w tym także w fazie prenatalnej. Oczywistym jest, że nie wszyscy lekarze składający przysięgę zawodową i chcący postępować zgodnie z hipokratejską zasadą bezwzględnego szacunku dla życia ludzkiego, są wierzący i religijnie zaangażowani.

Argumentujący za ograniczeniem wolności sumienia lekarza, powołują się często na zasadę poszanowania autonomii pacjenta.
Poszanowanie autonomii jest jedną z ważnych zasad etyki medycznej, ale ma swoje ograniczenia, chociażby w przypadku pacjenta nieprzytomnego, splątanego, poddanego wpływowi silnych emocji, czy niepełnoletniego. Jednym z oczywistych ograniczeń powinno być również poszanowanie autonomii moralnej lekarza. Lekarz, tak samo jak pacjent, jest podmiotem moralnym, i pacjent nie może żądać, aby medyk działał wbrew swoim wartościom. Sprzeciw sumienia lekarza nie przekreśla autonomii pacjenta. Nie chodzi w nim bowiem o narzucanie swojej moralności pacjentowi, ale o wierność wyznawanym zasadom moralnym. Nie można wymagać od lekarza szacunku dla pacjenta niszcząc jego szacunek dla siebie.

Polskie przepisy o klauzuli sumienia są dalekie od doskonałości, stąd ostatni gorący spór o „sprawę prof. Chazana” i wniosek NRL do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności  niektórych przepisów dotyczących klauzuli sumienia z konstytucją.

Przepisy regulujące prawo do sprzeciwu sumienia zawarte w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty poddawane były krytyce już od kilkunastu lat. Zwracano uwagę, że ograniczają one nadmiernie wolność sumienia w sytuacjach, kiedy nie jest to konieczne ani dla bezpieczeństwa państwa, ani dla ratowania czyjegoś życia lub zdrowia, a w dodatku są bardzo nieprecyzyjne (np. „inny przypadek niecierpiący zwłoki”). Podnoszono problem niejasnego zakresu świadczeń gwarantowanych i statusu niektórych świadczeń w tym kontekście (np. aborcji) i konflikt pomiędzy konstytucyjnym prawem do nieujawniania swoich przekonań a ustawowym obowiązkiem poinformowania pacjenta o swoich przekonaniach. Jednak najwięcej krytycznych uwag formułowano wobec obowiązku wskazania innego specjalisty lub podmiotu, który zrealizuje świadczenie będące przedmiotem sprzeciwu sumienia – takie zobowiązanie łamie bowiem pośrednio sumienie lekarza. Warto także zwrócić uwagę, że przepis obligujący lekarza do wskazania innego specjalisty nakłada na społeczność medyczną zbiorowy obowiązek zrealizowania świadczeń, a zatem trzeba zbadać czy nie są one sprzeczne z etosem zawodowym tej grupy.

Kluczowym problemem, moim zdaniem, są nie tyle same przepisy zawarte w klauzuli sumienia, co zakres świadczeń, do których próbuje się zobowiązywać lekarza. Klauzula sumienia działa dopiero wtedy, jeśli istnieje jakiś pierwotny obowiązek nakładany przez prawo (klauzula jest bowiem formą zwolnienia z tego obowiązku). Przykładowo, w przypadku aborcji nie ma wątpliwości, że ustawodawca dokonał jej depenalizacji (zagwarantował niekaralność) w określonych sytuacjach: ciężka wada dziecka, ciąża w wyniku czynu zabronionego oraz zagrożenie zdrowia i życia matki. Jednak w ustawie o ochronie płodu jest mowa o „możliwości” wykonania zabiegu, a nie o „obowiązku” jego przeprowadzenia (o obowiązku moralnym można dyskutować w przypadku zagrożenia życia kobiety). Niezależnie od odpowiedzi Trybunału Konstytucyjnego na obecnie zadane pytanie o klauzulę sumienia, Naczelna Rada Lekarska powinna zwrócić się do wspomnianego trybunału z pytaniem o wyjaśnienie czy w świetle obowiązujących przepisów niektóre świadczenia, np. aborcja ze wskazań niemedycznych jest obowiązkiem lekarza. Jeśli odpowiedź będzie negatywna, to nie ma potrzeby łączyć odmowy wykonania aborcji z klauzulą sumienia, a tym samym dyskusja o rozwiązaniach w tym zakresie jest bezprzedmiotowa.

Czy inne kraje lepiej sobie radzą z zabezpieczaniem prawa do sprzeciwu sumienia pracowników ochrony zdrowia?
Rozwiązania prawne przyjęte w innych krajach są zróżnicowane i trudno wskazać idealne. W sensie formalnym wiele regulacji jest podobnych do polskich. Bywają rozwiązania, w których istnieje możliwość odmowy wykonania świadczenia bez żadnych dodatkowych warunków w rodzaju obowiązku wskazania innego specjalisty, albo podmiotu. Podejmuje się także próby ograniczania sprzeciwu sumienia pracowników ochrony zdrowia, nie tylko w krajach o długotrwałych tendencjach totalitarnych, ale również w niektórych krajach o tradycjach demokratycznych, np. w Wielkiej Brytanii.

Stosunek do wolności sumienia jest niezwykle ważnym wskaźnikiem tendencji ustrojowych państwa i świadomości wolnościowej obywateli. W państwach o skłonnościach totalitarnych zauważalne są tendencje do traktowania tej wolności, jako uprawnienia obywatelskiego, którego zakres określa państwo. W państwie demokratycznym należy patrzeć na wolność sumienia, jako przyrodzone prawo każdego człowieka, którego źródłem nie jest wola ustawodawcy, ale ludzka natura. Zadaniem władzy publicznej jest ochrona tej wolności, a ograniczyć ją może dopiero wtedy, gdy jest to bezwzględnie konieczne.

Jakie zagrożenia dla lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia niesie ograniczanie prawa do korzystania z klauzuli sumienia?
Zobowiązywanie do działania wbrew sumieniu prowadzi do dezintegracji moralnej, obniżenia poczucia własnej godności i poważnych kosztów psychologicznych, które mogą mieć również wpływ na jakość wykonywanej pracy, a zwłaszcza motywacje do niej. Niekiedy postuluje się neutralność aksjologiczną w wykonywaniu zawodu. Z psychologicznego punktu widzenia trudno jest jednak oddzielać moralność osobistą od moralności w pracy.

Sytuacja, w które próbuje się zobowiązać lekarzy do realizacji celów niezgodnych z zasadą poszanowania życia ludzkiego prowadzi do głębokiej ambiwalencji postaw i jest przejawem niekonsekwencji i niespójności przepisów prawnych w zakresie wymogów stawianych przed lekarzami: z jednej strony są oni zobowiązywani do ochrony ludzkiego życia i zdrowia, a z drugiej strony podejmowane są próby obligowania ich do realizacji działań godzących w te wartości.

A dla medycyny, a więc pośrednio i dla pacjentów?   
Medycyna oparta jedynie na prawie, a nie na sumieniu niesie ryzyko spadku wrażliwości moralnej u lekarza i może łatwo stać się elementem systemu totalitarnego. Z pespektywy pacjenta, postępowanie zgodne z sumieniem rodzi zaufanie. To wierność etosowi zawodowemu i przekonanie, że lekarz zawsze, niezależnie od okoliczności administracyjnych, prawnych i politycznych, stanie po stronie pacjenta i będzie go chronił, buduje szacunek i zaufanie pacjentów. A sumienie lekarskie ukształtowane na zasadzie poszanowania godności każdego człowieka z pewnością będzie prowadzić do wyborów zgodnych z dobrem pacjenta i będzie budować społeczne zaufanie do profesji medycznej.


1.3 Czy kandydaci na urząd Prezydenta Polski bronią prawa do życia i praw rodziny? (...przed wyborami 2015)

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/czy-kandydaci-na-urzad-prezydenta-polski-bronia-prawa-do-zycia-i-praw-rodziny-2015-03

Do kandydatów na urząd Prezydenta RP przedstawiciele Fundacji Pro – Prawo do Życia przesłali zestaw pytań dotyczących prawa do życia i praw rodziny. Nadesłane odpowiedzi mają ułatwić wyborcom zdecydowanie, na kogo głosować w zbliżających się wyborach. Poniżej publikujemy treść pytań oraz nazwiska adresatów.


Szanowny Panie!
Ubiega się Pan o urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Fundamentem każdej wspólnoty są wartości, które są dla niej najważniejsze.
W związku z tym chcielibyśmy się dowiedzieć, jaki jest Pana stosunek, do kilku zasadniczych kwestii związanych z prawem do życia i rodziną.

1.Czy uważa Pan, że prawo Polskie powinno chronić każdego człowieka od poczęcia? W szczególności, czy uważa Pan, że dzieci podejrzane o chorobę lub wadę genetyczną, można pozbawić życia poprzez aborcję?

2.Czy uważa Pan, że ktokolwiek ma prawo do posiadania innego człowieka? W szczególności, czy uważa Pan, że ktokolwiek ma prawo do posiadania dziecka, a w konsekwencji do wyprodukowania go metodą in vitro?

3.Czy uważa Pan, że małżeństwo i rodzina powinny być szczególnie chronione? Czy dopuszcza Pan, nazywanie małżeństwem związku innego niż związek mężczyzny i kobiety?

4.Czy uważa Pan, że Państwo może przymusowo edukować dzieci wbrew wartościom wyznawanym przez rodziców? W szczególności czy szkoła państwowa może zachęcać do rozwiązłości, popierać wynaturzone relacje seksualne, promować środki ubezpładniające i zachęcać do aborcji?

Adresaci:
Grzegorz Braun; Andrzej Duda; Adam Jarubas; Janusz Korwin-Mikke; Bronisław Komorowski; Marian Kowalski; Paweł Kukiz; Wanda Nowicka; Magdalena Ogórek; Janusz Palikot; Jacek Wilk

Jak do tej pory na pytania odpowiedział jeden z kandydatów, Grzegorz Braun. Poniżej publikujemy treść jego listu w całości:

DO: FUNDACJI PRO-PRAWO DO ŻYCIA, www.stopaborcji.pl
OD: GRZEGORZA BRAUNA

Szanowni Państwo,
Dziękuję za list – odpowiedzi na zadane w nim pytania udzielić przyjdzie mi tym łatwiej, że w istocie już dawno i nie jeden raz ich udzieliłem. Szereg razy miałem okazję wypowiadać się publicznie na tematy, które podobnie jak Państwo uważam za kluczowe dla losów narodu i państwa polskiego, czy szerzej, całej cywilizacji łacińskiej. Jako autor filmów dokumentalnych powszechnie odbieranych jako jednoznaczny głos za życiem, a przeciwko nieludzkim teoriom eugenicznym i zbrodniczym praktykom aborcyjnym – notabene częstokroć stykając się z napastliwą krytyką ze strony ośrodków antypolskiej i antykatolickiej propagandy – dałem, jak mniemam, dostatecznie zdecydowany wyraz mojemu pryncypialnemu stanowisku. Wszystkich zainteresowanych moimi poglądami odsyłam więc przede wszystkim do filmów: „Eugenika – w imię postępu” i „nie o Mary Wagner”, w których udało mi się, mam nadzieję, zawrzeć dostatecznie szeroką argumentację i egzemplifikację odnoszącą się do bez mała wszystkich stawianych przez Państwa kwestii.

Rozumiem jednak, że zgłoszenie mojej kandydatury w nadchodzących wyborach prezydenckich tworzy sytuację nową, w której zrozumiałe jest oczekiwanie, że opinie wcześniej rozsiane w różnych publikacjach (poza filmowymi, także prasowych, radiowych etc.), teraz zostaną zebrane i wyraźnie powtórzone – co też niniejszym czynię (zachowując nadaną przez Państwa numerację pytań).
1. Czy zatem uważam, że prawo Polskie powinno chronić każdego człowieka od poczęcia? Tak jest. Stanowczo tak uważam. Rozumiem przy tym, że mówiąc o „chronieniu człowieka” macie Państwo na uwadze prawną ochronę każdego życia ludzkiego – niezależnie od wieku, stanu zdrowia, stanu majętności etc. Owszem, prawo nie może czynić od tej zasady żadnych wyjątków, które wynikałyby z arbitralnej oceny „jakości”, czy poziomu oczekiwań innych osób względem ludzkiego życia. (Wyjątek czynię, rzecz jasna, dla dorosłych osób, które swoim rozmyślnym działaniem stawiają się poza prawem, a to jest: zabójców z premedytacją, zdrajców stanu, szpiegów i dezerterów w obliczu wroga – dawanie tym zbrodniarzom prawnej gwarancji życia jest z kolei potwornym i absurdalnym uroszczeniem – na użytek takich przypadków stanowczo postuluję restytucję kary głównej).

W szczególności, czy uważam, że dzieci podejrzane o chorobę lub wadę genetyczną, można pozbawić życia poprzez aborcję? Nie, w żadnym wypadku. W filmie „Nie o Mary Wagner” przedstawiłem, jak sądzę, dostatecznie szeroką argumentację i egzemplifikację tłumaczącą takie stanowisko. Sam koncept ewaluacji ew. „niedoskonałości” naszych bliźnich i wyrokowania na tej podstawie, kto „zasługuje”, by żyć, jest w samej istocie horrendalnym uroszczeniem – a w praktycznych konsekwencjach prowadzi, jak wiadomo, do rzezi niewiniątek. Odrzucam więc wszelkie rozwiązania prawne, które takie praktyki czynią bezkarnymi. Odrzucam więc, co oczywiste, obowiązujący w III RP tzw. „kompromis aborcyjny”. Przypominam bowiem, że jest to stan prawny plasujący nas na poziomie rozwiązań obowiązujących w III Rzeszy, gdzie prawo również nie pozwalało na bezkarne zabójstwo każdego dziecka – „tylko” niektórych dzieci (sic).

2. Czy uważam, że ktokolwiek ma prawo do posiadania innego człowieka? Nie. Stanowczo odrzucam takie uroszczenie. W szczególności, czy uważam, że ktokolwiek ma prawo do posiadania dziecka, a w konsekwencji do wyprodukowania go metodą in vitro? Nie, nic podobnego. W filmie „Eugenika – w imię postępu” starałem się unaocznić, że nieuchronnie występujący w procedurze „in vitro” moment selekcji czyni cały proceder zbrodniczym, a reklamowanie go – szczególnie perfidnym i niegodziwym. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że prawna akceptacja praktyki „in vitro” odbiera logiczne podstawy sprzeciwowi wobec aborcji – skoro bowiem zgodzimy się na selekcję w tej akurat fazie życia, na jakiej podstawie mielibyśmy kwestionować prawo do prowadzenia takiej samej selekcji w innych fazach? I może w tym rzecz właśnie – może poza oczywistymi interesami przemysłu „in vitro” chodzi jego promotorom także i o to: o wprowadzenie prawnego przyzwolenia na aborcję niejako „kuchennymi drzwiami”?

3. Czy uważa Pan, że małżeństwo i rodzina powinny być szczególnie chronione? Tak, owszem. Uważam, że stosunek do życia, małżeństwa i rodziny jest w ogóle jednym z głównych kryteriów wartości, prawowitości i efektywności każdego systemu prawnego, każdego państwa, każdej cywilizacji. Nota bene: z tego właśnie względu kwestionuję prawowitość aktualnego rządu warszawskiego (którego dla uniknięcia możliwych nieporozumień nie nazywam polskim). Rząd ten przyzwala bowiem, ba, wręcz sam inicjuje kolejne akty wrogie wobec polskiej rodziny – działając przeciwko prawu naturalnemu, godząc we władzę rodzicielską, tworząc gwarantowany popyt na usługi przemysłu „in vitro”, implementując ideologię „gender” do polskiego systemu prawnego, inicjując dezinformację i deprawację nieletnich za pomocą państwowego przymusu edukacyjnego, etc. etc. Państwo warszawskie (którego nie nazywam polskim) realizuje strategię perfidnej agresji wymierzonej w rodzinę – także wówczas, gdy promuje akty prawne w rodzaju „konwencji antyprzemocowej”, których autorzy to z tradycyjnej rodziny chcą uczynić głównego podejrzanego i winowajcę wszelkich patologii (czyniąc to notabene nie tylko wbrew naturze, ale też wbrew wszelkim prawdziwym, statystycznie rozpoznawalnym realiom życia społecznego w Polsce).

Czy dopuszcza Pan, nazywanie małżeństwem związku innego niż związek mężczyzny i kobiety? Nie, nie dopuszczam. Jako normalny Polak ze wzruszeniem ramion odrzucam wszelkie arbitralne, absurdalne, ideologicznie motywowane, a politycznie egzekwowane manipulacje polami znaczeniowymi jakichkolwiek wyrazów. A jako dyplomowany polonista przypominam długą tradycję manipulacji językiem dla osiągnięcia celów propagandowych przez walczące z naszą cywilizacją reżimy – modyfikowanie, a niekiedy wręcz odwracanie znaczeń słów jest istotą każdej totalniackiej „nowomowy”.

4. Czy uważa Pan, że Państwo może przymusowo edukować dzieci wbrew wartościom wyznawanym przez rodziców? W szczególności czy szkoła państwowa może zachęcać do rozwiązłości, popierać wynaturzone relacje seksualne, promować środki ubezpładniające i zachęcać do aborcji? Najwyraźniej może – skoro to właśnie tak powszechnie czyni. Ja zaś, taki stan rzeczy pryncypialnie potępiam i bardzo chętnie krytykuję. Niektórym z Państwa znany jest być może mój krytyczny stosunek do państwowej, zetatyzowanej, scentralizowanej, przymusowej edukacji.
Od lat staram się nie zaniedbywać okazji do krytyki działającego u nas kołłątajowsko-stalinowskiego systemu nauczania. W tym kontekście oczywisty jest mój radykalnie negatywny stosunek do jakichkolwiek teorii i praktyk pedagogicznych kwestionujących władzę rodzicielską.
Nota bene: faktem opisanym w historiografii jest szczególny nacisk, jaki na zasadę państwowej edukacji kładą loże masońskie – badaczom znane są choćby periodycznie ponawiane w tej sprawie proklamacje i dyrektywy masonerii francuskiej XIX/XX ww. – właśnie dlatego, że bez państwowego przymusu pozostałe pryncypia tych wojujących z Tradycją katolicką i polską organizacji nie mogłyby być tak skutecznie transmitowane i wdrażane.

Każda z powyższych kwestii zasługuje, rzecz jasna, na poważniejsze omówienie i domaga się szerszej argumentacji – czego tu zaniecham, rozumiejąc, że Państwu akurat argumentów nie braknie, chcecie natomiast znać jasne w tych sprawach moje stanowisko. Mam nadzieję, że nie zostawiam tu pola dla zasadniczych wątpliwości. Gdyby się one jednak nasunęły – służę dalszymi wyjaśnieniami. Przede wszystkim proszę jednak uprzejmie odnotować, że poza własnym rozeznaniem chciałbym w tej sprawie (jak zresztą w każdej innej) polegać przede wszystkim na Tradycyjnym nauczaniu Kościoła katolickiego – i to jest kontekst, w którym wszelkie moje uwagi powinny być interpretowane.

Na koniec proszę przyjąć moje najszczersze podziękowanie za Państwa zaangażowanie, za wasze odważne występowanie w polskim życiu publicznym – z życzeniami, by sprawy, o które zabiegacie znalazły wreszcie pomyślne konkluzje. Do czego wszakże nie uda nam się doprowadzić, jeśli prawo w Rzeczypospolitej Polskiej nadal stanowione będzie przez ludzi, którzy życiem ludzkim pogardzają, a Boga się nie boją – przy biernym współudziale znacznie wszak liczniejszych „zwolenników kompromisu”. To jest karta hańby, którą w obliczu zbliżającej się 1050. rocznicy Chrztu Polski czas nareszcie odwrócić.

Z poważaniem, Grzegorz Braun Warszawa, 8 marca 2015 r.


1.4 Episkopat wobec in vitro – chowanie głowy w piasek?

https://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/2015/06/26/in-vitro-biskupi-ordynariusze-episkopat/
https://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/2015/06/28/episkopat-wobec-in-vitro-chowanie-glowy-w-piasek/

Prezydium Konferencji Episkopatu zareagowało na uchwalenie przez sejm ustawy w sprawie in vitro wydając w dniu 25.06.15 specjalne oświadczenie podpisane przez abp. Stanisława Gądeckiego, abp. Marka Jędraszewskiego i bp. Artura G. Mizińskiego.
 Oświadczenie te jest bardzo stonowane i „dyplomatyczne” i zaskakuje sposobem argumentacji.
Na szczególna uwagę zasługują następujące jego fragmenty:
– „W marcowym apelu biskupi wyrazili szereg zastrzeżeń do tego projektu, opierając się na wynikach naukowych badań medycznych”.

-„Posłowie popierający projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” w wersji rządowej pozostają w niezgodzie z nauczaniem papieża Franciszka, który apelował do lekarzy: „Waszym obowiązkiem jest wyrażać sprzeciw sumienia przy aborcji, in vitro i eutanazji!” Ojciec Święty prosił, by nie eksperymentować i nie igrać z życiem człowieka. Wynikiem dzisiejszego głosowania zostały również zlekceważone oceny etyczno-moralne projektu ze strony biskupów”.

– „Biskupi ufają, że do sumień parlamentarzystów dotrze głos nie tylko Papieża, Konferencji Episkopatu Polski, ale także organizacji rodzinnych, ruchów obrońców życia oraz specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa, którym drogie jest życie ludzkie”.

Niezbyt zorientowany, a zatem przeciętny polski katolik mógłby dojść do wniosku na podstawie tych fragmentów, że biskupi zaprezentowali jakieś wskazania medyczne przeciw in vitro oraz spełniają prośbę Papieża Franciszka.

A przecież temat in vitro został poruszony w dwóch podstawowych, dotyczący problematyki ochrony szycia, dokumentach, zawierających naukę Kościoła, a zatem stwierdzenia o charakterze dogmatycznym (katolik ma bezwzględny obowiązek przyjąć te stwierdzenia, a jeśli ich nie przyjmuje nie jest już w Kościele.

Oba te dokumenty, a mianowicie „Evangelium Vitae” oraz „Donum Vitae” ( Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia) ukazały się za pontyfikatu papieża Jana Pawła II. Negatywna ocena in vitro jest tu podwójna.

Po pierwsze, prowadzi do zabijania dzieci nienarodzonych i w tej perspektywie jest tak ciężką zbrodnią i grzechem jak aborcja.

Po drugie, nawet gdyby nie pociągała za sobą śmierci ludzkiej jest grzechem, ponieważ jest działaniem niezgodnym z prawem naturalnym i odrywa prokreację od wyznaczonych przez Boga aktów i małżeństwa.

Dokumenty te zawierają informację, że działania w tej perspektywie pociągają za sobą ekskomunikę wiążącą mocą samego prawa, zatem ekskomunikę, która ma miejsce od razu, gdy ktoś popełni ten czyn niezależnie od tego czy ktoś z Kościoła zareaguje na ten fakt czy go zarejestruje.

W dokumentach tych działania związane z in vitro określane są jako: „akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości”, „zło z moralnego punktu widzenia”, „przestępstwo”, „akt haniebny”, „akt niegodziwy”, „akt zabójstwa”.

W „Donum Vitae” wskazane są poza tym obowiązki państwa związane o ochroną dzieci nienarodzonych (w tym oczywiście „embrionów” pozyskiwanych w in vitro). Czytamy tam między innymi: Niezbywalne prawa osoby powinny być jednak uznane i uszanowane ze strony społeczności cywilnej i władzy politycznej. Te prawa człowieka nie zależą ani od poszczególnych jednostek, ani od rodziców, ani nie są przywilejem udzielonym przez społeczeństwo czy państwo. Tkwią one w naturze ludzkiej i są ściśle związane z osobą na mocy aktu stwórczego, od którego osoba bierze swój początek.
Z tych podstawowych praw należy tutaj wymienić: a) prawo do życia i integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od chwili poczęcia aż do śmierci; b) prawo rodziny i małżeństwa jako instytucji, w tym również prawo dziecka do poczęcia, urodzenia i wychowania przez swoich rodziców”.

Z tych dokumentów wynika, że reakcja biskupów ordynariuszy i całego Episkopatu Polski na uchwalenie ustawy o in vitro powinna być następująca:
https://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/2015/06/26/in-vitro-biskupi-ordynariusze-episkopat/

Jeszcze kilka fragmentów „Evangelium Vita”
14.Także różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane „embriony nadliczbowe” są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli „materiału biologicznego”, którym można swobodnie dysponować.

57. Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. „Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. Ponadto nikt nie może się domagać, aby popełniono ten akt zabójstwa wobec niego samego lub wobec innej osoby powierzonej jego pieczy, nie może też bezpośrednio ani pośrednio wyrazić na to zgody. Żadna władza nie ma prawa do tego zmuszać ani na to przyzwalać”52.
 Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, „nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi”.

60. Chodzi tu zresztą o sprawę tak wielką z punktu widzenia powinności moralnej, że nawet samo prawdopodobieństwo istnienia osoby wystarczyłoby dla usprawiedliwienia najbardziej kategorycznego zakazu wszelkich interwencji zmierzających do zabicia embrionu ludzkiego. Właśnie dlatego, niezależnie od dyskusji naukowych i stwierdzeń filozoficznych, w które Magisterium nie angażowało się bezpośrednio, Kościół zawsze nauczał i nadal naucza, że owoc ludzkiej prokreacji od pierwszego momentu swego istnienia ma prawo do bezwarunkowego szacunku, jaki moralnie należy się ludzkiej istocie w jej integralności oraz jedności cielesnej i duchowej: „Istota ludzka powinna być szanowana i traktowana jako osoba od momentu swego poczęcia i dlatego od tego samego momentu należy jej przyznać prawa osoby, wśród których przede wszystkim nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty ludzkiej do życia”.

Już od pierwszych wieków dyscyplina kanoniczna Kościoła nakładała sankcje karne na tych, którzy splamili się grzechem przerywania ciąży i taka praktyka, przewidująca lżejsze lub cięższe kary, znalazła potwierdzenie w różnych okresach historii. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku za przerwanie ciąży groził karą ekskomuniki. Także odnowione prawodawstwo kanoniczne idzie po tej samej linii, gdy stwierdza: „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa”, to znaczy przez sam fakt popełnienia przestępstwa. Ekskomunika obejmuje wszystkich, którzy dopuszczają się tego przestępstwa, wiedząc, jaką jest obłożone karą, a więc także tych współsprawców, bez których udziału to przestępstwo nie zostałoby popełnione. Za pomocą takiej surowej kary Kościół wskazuje na to przestępstwo jako na jedno z najcięższych i najbardziej niebezpiecznych, zachęcając sprawcę do gorliwego poszukiwania drogi nawrócenia. W Kościele bowiem kara ekskomuniki wymierzana jest po to, aby w pełni uświadomić winnemu powagę popełnionego grzechu, a z kolei by doprowadzić go do koniecznego nawrócenia i pokuty.
 Ta wielka jednomyślność tradycji doktrynalnej i dyscyplinarnej Kościoła pozwoliła Pawłowi VI stwierdzić, że nauczanie w tej dziedzinie „nie zmieniło się i jest niezmienne”. Dlatego mocą władzy, którą Chrystus udzielił Piotrowi i jego Następcom, w komunii z Biskupami — którzy wielokrotnie potępili przerywanie ciąży, zaś w ramach wspomnianej wcześniej konsultacji wyrazili jednomyślnie — choć byli rozproszeni po świecie — aprobatę dla tej doktryny — oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej. Doktryna ta, oparta na prawie naturalnym i na słowie Bożym spisanym, jest przekazana przez Tradycję Kościoła i nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne.
Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół.

63. Ocena moralna przerywania ciąży dotyczy także nowych form zabiegów dokonywanych na embrionach ludzkich, które chociaż zmierzają do celów z natury swojej godziwych, prowadzą nieuchronnie do zabicia embrionów. Odnosi się to do eksperymentów na embrionach, coraz powszechniej dokonywanych w ramach badań biomedycznych i dopuszczanych przez prawo niektórych państw. Choć „należy uznać za dopuszczalne zabiegi dokonywane na embrionie ludzkim, pod warunkiem że uszanują życie i integralność embrionu, nie narażając go na ryzyko nieproporcjonalnie wielkie, ale są podejmowane w celu leczenia, poprawy jego stanu zdrowia lub dla ratowania zagrożonego życia”, trzeba zarazem stwierdzić, że wykorzystywanie embrionów i płodów ludzkich jako przedmiotu eksperymentów jest przestępstwem przeciw ich godności istot ludzkich, które mają prawo do takiego samego szacunku jak dziecko już narodzone i jak każdy człowiek.
 Na takie samo potępienie moralne zasługuje także praktyka wykorzystywania embrionów i płodów ludzkich jeszcze żywych — czasem wyprodukowanych „specjalnie w tym celu w drodze zapłodnienia” w probówce — już to jako „materiału biologicznego” do wykorzystania , już to jako źródła organów albo tkanek do przeszczepów, służących leczeniu niektórych chorób. W rzeczywistości zabójstwo niewinnych istot ludzkich, nawet gdy przynosi korzyść innym, jest aktem absolutnie niedopuszczalnym.
 Należy zwrócić specjalną uwagę na ocenę moralną prenatalnych technik diagnostycznych, które pozwalają na wczesne wykrycie ewentualnych anomalii w organizmie jeszcze nie narodzonego dziecka. W istocie ze względu na złożoność tych technik ich ocena winna być dokładniejsza i bardziej określona. Są one moralnie godziwe, gdy nie stwarzają nadmiernych zagrożeń dla dziecka i dla matki i gdy stosowane są po to, by umożliwić wczesne leczenie lub też by dopomóc w spokojnym i świadomym przyjęciu mającego się narodzić dziecka. Zważywszy jednak, że możliwości leczenia przed narodzeniem są jeszcze dziś ograniczone, nierzadko zdarza się, że techniki te służą mentalności eugenicznej, która dopuszcza selektywne przerywanie ciąży, aby zapobiegać narodzinom dzieci dotkniętych przez różnego rodzaju anomalie. Tego rodzaju mentalność jest haniebna i w najwyższym stopniu naganna, ponieważ rości sobie prawo do mierzenia wartości ludzkiego życia wyłącznie według kryteriów „normalności” i zdrowia fizycznego, otwierając tym samym drogę do uprawomocnienia także dzieciobójstwa i eutanazji.
 A to adresy, pod którymi można znaleźć te dokumenty:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/evangelium_1.html
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/zbior/t_2_19.html


2. Odpowiedzialność za apostazję Irlandii. Autor: Roberto de Mattei

http://www.pch24.pl/odpowiedzialnosc-za-apostazje-irlandii-newsletter-82,36080,i.html

REUTERS / FORUM
Opat trapistów, ojciec Jean-Baptiste Chautard (1858-1935) w swym arcydziele: „Dusza Apostolstwa” zapisał taką maksymę: „święty ksiądz to gorliwy lud, gorliwy kapłan to pobożny lud, pobożny kapłan to uczciwy lud, a (tylko) uczciwy kapłan to bezbożny lud”. Jeśli jest więc prawdą, że zawsze istnieje związek między postawami duchownych a postawami wiernych, po irlandzkim głosowaniu z 22 maja musimy dodać do tej wyliczanki słowa: „bezbożny kapłan, to lud apostatów”.
Irlandia jest pierwszym krajem, w którym prawne uznanie relacji homoseksualnych za małżeństwa nie zostało wprowadzone odgórnie, ale oddolnie – poprzez referendum. A przecież jest to jeden z najstarszych krajów o głęboko zakorzenionej tradycji katolickiej, wśród ludności którego wpływ kleru nadal pozostaje stosunkowo duży.

Katolicka wyspa w awangardzie homo-rewolucji
Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że do głosowania za „małżeństwami homoseksualnymi” namawiali politycy ze wszystkich stron sceny politycznej – zarówno z lewicy, z centrum jak i część prawicy. Nie jest też żadnym zaskoczeniem fakt wspierania przez media kampanii LGBT, oraz finansowanie tej kampanii pieniędzmi z zagranicy. Nie jest też zaskoczeniem, że przy tak zmasowanej propagandzie 60 proc. głosujących opowiedziało się za ustanowieniem nowego prawa. Co jednak jest w całej tej sprawie zaskoczeniem? Otóż jest nim skandaliczne milczenie, grzech zaniechania tożsamy ze współudziałem irlandzkich księży i biskupów.
Przypomnijmy tylko jeden z przykładów: tuż przed referendum arcybiskup Dublina – Diarmuid Martin – oświadczył, że będzie głosował przeciwko wprowadzeniu „homo-małżeństw”. Nie wezwał jednak wiernych do tego samego, pozostawiając im „wolny wybór”. Po ogłoszeniu wyników głosowania powiedział natomiast, że „nie można sprzeciwiać się faktom”, a Kościół w Irlandii najwyraźniej potrzebuje pewnego „odświeżenia w kontaktach z dzisiejszą rzeczywistością”. Hierarcha dodał, że wynik referendum nie jest jedynie efektem kampanii medialnej, ale elementem „głębszego fenomenu”. Uznał, iż irlandzki Kościół musi przemyśleć strategię ewangelizacji młodzieży – 90 proc. uczniów szkół katolickich głosowało bowiem w referendum za „homo-małżeństwami”. Stanowisko takie – sprowadzające się do unikania za wszelką cenę konfliktów i polemik - odzwierciedla postawy większości duchownych z tego kraju.

Porzucenie Ewangelii
Co jeszcze oznacza stanowisko wyrażone przez arcybiskupa Martina? Nic innego jak tylko zgodę na uchylenie Ewangelii oraz wynikających z niej wiary i tradycji katolickich, w celu poszukiwania punktu styczności z przeciwnikami Boga. Ten punkt nazywa się popularnie „kompromisem”. W marcu 2010 r. Benedykt XVI w swym liście do irlandzkich katolików wzywał ich do ponownego zwrócenia się ku ideałom świętości, miłości i prawdy oraz by czerpali natchnienie z bogactw wielkiej tradycji religijnej i kulturowej, które trwają, mimo następujących w zastraszającym tempie zmian społecznych. Papież z Niemiec zauważał w tym liście tendencję do przyjmowania świeckiego sposobu myślenia i wydawania sądów o rzeczywistości bez wystarczającego odniesienia do Ewangelii. Oto przyczyna tej moralnej degradacji, objawiającej się – już od Soboru Watykańskiego II – porzucaniem wszelakich katolickich zwyczajów i obrony naturalnych instytucji, takich jak małżeństwo.
Jeżeli więc katolicy w Irlandii porzucają Kościół, nie wynika to jedynie z ogromu zła wyrządzonego przez niektórych duchownych zaangażowanych w głośny skandal seksualny sprzed lat. Prawdziwą przyczyną dzisiejszego moralnego stanu Irlandczyków jest moralne i kulturowe podporządkowanie się tamtejszego Kościoła światu, a nie Ewangelii. Irlandzcy duchowni przyjmują wyniki referendum jako socjologiczną daną, pomijając przy tym jakąkolwiek własną odpowiedzialność. I to jest właśnie zachowanie bezbożników, księży niedostatecznie miłosiernych i nieofensywnych w sprawach religii. Przy takim stanie rzeczy, co to za różnica, że bezbożność ta nie wyraża się poprzez formalną herezję? Każdy katolik, który w referendum głosował na „tak” (a więc większość irlandzkich katolików, którzy poszli do urn), postawił się w sytuacji apostazji. A jest to apostazja narodu, którego konstytucja nadal rozpoczyna się inwokacją do Trójcy Przenajświętszej.
Przypomnijmy, że apostazja jest grzechem znacznie poważniejszym niż postawa bezbożności. Wiąże się bowiem z całkowitym odrzuceniem katolickiej wiary i moralności, popartej dodatkowo aktem formalnym. Najcięższa odpowiedzialność za ten publiczny grzech spoczywa na pasterzach Irlandii, którzy zdecydowali się na tolerowanie takich zachowań. Konsekwencje mogą być katastrofalne – zaledwie 48 godzin po irlandzkim referendum w Rzymie zebrała się grupa biskupów pod przewodnictwem kardynała Marksa, aby planować działania w związku ze zbliżającym się synodem – wśród zebranych byli duchowni popierający tezy kardynała Kaspera, według którego Kościół musi dostosować się do świata, również do „stylu życia” homoseksualistów. Wynik referendum w katolickim kraju będzie ich mocną kartą przetargową.

Roma non locuta
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, której nie można nie poruszyć: chodzi o grobową ciszę w Watykanie, o milczenie papieża Franciszka. Ojciec święty potrafi przecież przemawiać do polityków – 12 maja grzmiał przeciwko „możnym tego świata”, przypominając im, że „Bóg będzie ich sądził” jeżeli pozwolą na zanieczyszczenie środowiska i marnotrawienie żywności. 21 listopada ubiegłego roku natomiast, komentując fragment Ewangelii mówiący o wyrzuceniu kupców ze świątyni, Franciszek upominał Kościół, który zajmując się jedynie swoimi interesami popełniać ma grzech zgorszenia. W czerwcu 2014 roku upominał skorumpowanych polityków i tych, którzy pozwalają na niegodne warunki pracy innych ludzi. Za każdym razem Ojciec święty przypominał, że za te grzechy będzie trzeba „tłumaczyć się przed Bogiem Ojcem”.
Czy jednak wprowadzanie praw tak jawnie sprzecznych z wolą Bożą jak „homo-małżeństwo”, nie jest grzechem o nieporównywalnie większej wadze, niżli przewiny, o których Franciszek tak często przypomina?

Roberto de Mattei „Corrispondezna Romana”
Śródtytuły pochodzą od redakcji PCh24.pl

3.  Pismo do MEN w sprawie zmian w ustawie o systemie oświaty. Autor: Krzysztof Rumieniecki

Łódź, dn. 13.04.2016

Stowarzyszenie Rodzin Katolickich
          Archidiecezji Łódzkiej
ul. Broniewskiego 1a,  93-162 Łódź
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Departament Kształcenia Ogólnego,
Al. J.Ch.Szucha 25, 00-918 Warszawa

(Pismo dotyczy konsultacji społecznych w sprawie zmian
w ustawie o systemie oświaty. Nr z wykazu: UD18)

     W związku z ogłoszeniem konsultacji społecznych w sprawie funkcjonowania systemu oświatowego, Stowarzyszenie rodzin Katolickich pragnie przedstawić pewne propozycje oraz uwagi dotyczące wprowadzanej reformy edukacji. Zainteresowanie problemami oświaty i wychowania dzieci zgodne jest z założeniami statutowymi naszej organizacji. Dlatego nauczyciele oraz rodzice skupieni wokół Stowarzyszenia pragną zająć stanowisko wobec najbardziej palących problemów szkolno-wychowawczych. W naszej ocenie, do najbardziej dotkliwych dylematów edukacyjno-wychowawczych należą:

- rozchwianie dyscyplinarne wśród młodzieży szkolnej (duża absencja i agresja),
- brak „narzędzi” dyscyplinujących uczniów,
- przerost praw uczniów nad obowiązkami,
- zanik autorytetów,
- niska zdawalność egzaminu maturalnego na poziomie około 70% - 75%,
- przerost biurokracji szkolnej i brak czasu na pracę wychowawczą z młodzieżą.

   Nasze propozycje rozwiązań podzielone zastały na dwa bloki:

A.    Zmiany systemowe.
B.    Zmiany wychowawczo-organizacyjne.

A.
Zmiany systemowe
Do najważniejszych zmian systemowych w naszej ocenie należą:

1.    Likwidacja szkół gimnazjalnych oraz powrót do 8-letniej szkoły podstawowej z podziałem na dwa poziomy kształcenia. Pierwszy poziom elementarny obejmowałby klasy 1-5, zaś drugi poziom gimnazjalny klasy 6-8. Wystawienie świadectwa ukończenia z danego poziomu powinno się odbywać wyłącznie na bazie uzyskanych, pozytywnych ocen. Postulujemy tym samym zniesienie egzaminu nie tylko podstawowego, ale również  gimnazjalnego.
UZASADNIENIE. 
Już od kilku lat wielu psychologów i pedagogów wskazuje na ogromny stres związany z egzaminami. Ponadto wiele szkół sygnalizuje, że wyniki egzaminów mają niewielki wpływ na rekrutację uczniów do nowych szkół o profilu wyższym.
Chcemy wskazać również na pojawiające się opinie, że kształcenie przez pierwsze 8 lat powinno odbywać się (w miarę możliwości) w jednym budynku lub jednym kompleksie edukacyjnym. Wyrywanie młodego człowieka ze środowiska, w którym kształtuje on swoje dzieciństwo jest również niekorzystne. Może się to objawiać  wzrostem agresji oraz depresją.

2.    Zmiana systemu rekrutacji do szkół i uczelni wyższych. Po ukończeniu edukacji podstawowej należy przywrócić egzaminy wstępne do wszystkich typów placówek oświatowych. Szkoły powinny organizować egzaminy we własnym zakresie z uwzględnieniem podstawy programowej oraz profilu kształcenia, np. humanistycznego, matematycznego, artystycznego, itp.
UZASADNIENIE.
Zmiana systemu rekrutacji umożliwi zwiększenie autonomii polskiej edukacji. Obecnie system kształcenia pozostaje pod ścisłą kontrolą władz oświatowych. Narzucone programy nauczania utrudniają podnoszenie poziomu i powodują uśrednienie wiedzy. Szkołom należy nadać edukacyjną autonomię polegającą na możliwości wyboru profilu kształcenia. Każda szkoła powinna być odpowiedzialna jedynie za realizacje podstawy programowej w ramach tzw. kształcenia ogólnego, natomiast  charakter pozostałych rozszerzeń przedmiotowych, powinien znaleźć się w ofercie danej placówki i uwzględniać aktualne potrzeby rynku pracy, charakter lokalnego środowiska lub wymagania merytoryczne stawiane przez wyższe uczelnie. Autonomia w takim wydaniu powinna zwiększyć poziomu nauczania i ograniczyć liczbę uczniów tzw. „przypadkowych” niedostosowanych do poziomu danej szkoły.  Wypada zauważyć, że w obecnej dobie, uczeń ma bardzo małe możliwości dokonania wyboru profilu kształcenia, gdyż oświata została z unifikowana.
Myśląc o podniesieniu, jakości kształcenia warto rozważyć możliwość rezygnacji z przesadnie pojętego procesu tzw. „wyrównywania szans”. W praktyce proces ten niejednokrotnie prowadził do degradacji uczniów zdolnych, którzy, zamiast podwyższać swój poziom, równali do poziomu średniego. Niejednokrotnie można było zaobserwować, jak zdolni uczniowie tracili zapał do rzetelnej nauki i stawali się uczniami przeciętnymi. Powrót do szkolnictwa profilowanego, w naszej ocenie, położyłby kres temu niekorzystnemu zjawisku. Oświatę powinna cechować różnorodność z uwzględnieniem podstawy programowej. Należy odrzucić realizowaną w Polsce od wielu lat, szkodliwą unifikację

3.    Powrót do liceów 4-letnich oraz zwiększenie siatki godzin dla następujących przedmiotów: chemia, fizyka, biologia, geografia oraz historia.
Postulujemy likwidację przedmiotu pod nazwą Przedsiębiorczość i włączenie go (w całości lub części) do Wiedzy o Społeczeństwie.
UZASADNIENIE.
Liceum 3-letnie nie przygotowuje do studiów wyższych. Niemal całkowite usunięcie takich przedmiotów, jak fizyka i chemia (1 godzina tygodniowo) ma już w chwili obecnej fatalny wpływ na poziom uczelni technicznych. Cierpi na tym polska myśl inżynierska. Być może już niedługo będziemy zmuszeni „importować” obcokrajowców do obsługi maszyn i urządzeń. Opinie pracowników wyższych uczelni, potwierdzają ten fakt.
Również uczelnie medyczne nie zapewnią wysokiego poziomu merytorycznego swoim absolwentom bez zwiększonej liczby godzin lekcji biologii w szkołach średnich.
Podobnie zwiększenie liczby godzin lekcji historii powinno rozbudzić w młodym pokoleniu poczucie tożsamości i dumy narodowej.

4.    Zniesienie na egzaminie maturalnym tzw. poziomu rozszerzonego.
UZASADNIENIE.
Liczba uczniów, którzy zdobywają powyżej 50% punktów na poziomie rozszerzonym jest niewielka. Dotyczy to wszystkich przedmiotów. Można, więc uznać, że obecny system zdobywania poszerzonej wiedzy się nie sprawdził. Egzaminy maturalne byłyby bardziej czytelne dla komisji rekrutacyjnych gdyby obejmowały  poziom wiedzy w ujęciu procentowym (ze zdawanego przedmiotu na jednym poziomie), np.: pytania elementarne (50%), pytania o średnim stopniu trudności (30%) oraz pytania trudne (20%). Wypada pomyśleć o powrocie do systemu zajęć fakultatywnych, który istniał w starym systemie edukacyjnym i znacznie lepiej przygotowywał do matury. Czas zakończyć eksperymenty edukacyjne na „żywym organizmie uczniów i nauczycieli”, a powrócić do starych, sprawdzonych wzorców.

5.    Popieramy proces odbudowy szkolnictwa zawodowego.
UZASADNIENIE.
W tym przypadku również warto powrócić do sprawdzonych wzorców praktyk czeladniczych i mistrzowskich odbywanych w małych zakładach rzemieślniczych lub przedsiębiorstwach. Instytucje, które zdecydują się na kształcenie zawodowe uczniów, powinny zostać objęte specjalnymi przywilejami finansowymi.
Ulgi finansowe z tytułu kształcenia uczniów są tańsze niż utrzymywanie niezależnych i samodzielnych placówek zawodowych (budynki, parki maszynowe i internaty).

6.    Wprowadzenie szkolnictwa tzw. środowiskowego dla uczniów wymagających specjalnego nadzoru. Kształcenie w takich szkołach powinno mieć charakter przysposobienia zawodowego.
UZASADNIENIE.
Zmniejszenie agresji oraz zwiększenie bezpieczeństwa w szkołach powinno być priorytetem. Usuwanie uczniów o usposobieniu despotycznym i przekierowywanie ich do szkół specjalnych powinno być wpisane do nowej ustawy. Z doświadczeń nauczycielskich wynika, że uczniowie niedostosowani społecznie (około 5%) psują klimat wśród rówieśników szkolnych. Jednostki te niejednokrotnie szczycą się swoją ignorancją, napastliwością a nawet wykazują się agresją i pogardą wobec nauczycieli. Takie przypadki są często „tuszowane” przez szkoły, aby nie popsuć reputacji w swoim środowisku lokalnym lub nie dopuścić do kontroli władz oświatowych. Szkoła powinna mieć prawo usuwania agresywnych uczniów i kierowania ich do specjalnych placówek oświatowych.

7.    Zwiększenie autonomii wyższych uczelni w kwestii naboru nowych studentów. Należy powrócić do systemu egzaminów wstępnych. Każda uczelnia wyższa powinna mieć prawo przedstawienia własnych wymogów, co do sposobu przeprowadzania egzaminów oraz wymagań merytorycznych.


B. Zmiany wychowawczo-organizacyjne
   W kwestiach organizacyjno-wychowawczych proponujemy dokonanie następujących zmian:
1.    Zniesienie tzw. godzin karcianych.
2.    Wprowadzenie zasady obliczania średniej oceny ze wszystkich przedmiotów włącznie z tymi, które były do tej pory pomijane, np. ocena z religii lub zachowania. W tym ostatnim przypadku proponujemy powrót do oceny ze sprawowania w skali 1 - 6. Propozycja ta podyktowana jest potrzebą zdyscyplinowania uczniów.
3.    Zniesienie obowiązku powiadamiania rodziców o zagrożeniu oceną niedostateczną. Uważamy, że to rodzice powinni wykazać się odpowiedzialnością i osobiście dowiedzieć się na zebraniach szkolnych o problemach swojego dziecka. Obecny system odebrał rodzicom część ich odpowiedzialności i przerzucił na szkołę.
4.    „Uzbrojenie” nauczycieli w narzędzia dyscyplinujące uczniów szczególnie w kwestiach naruszania norm etycznych. Mogły by to być, np. prace społeczne na rzecz szkoły.
5.    Zmiana systemu awansu zawodowego nauczyciela. Dotychczasowy system, w opinii wielu nauczycieli, nie podnosi kwalifikacji pedagogicznych i nie ma żadnego wpływu, na jakość prowadzonych lekcji.  Egzamin kwalifikacyjny na wyższy stopień powinien mieć charakter egzaminu zawodowego, np. w postaci lekcji pokazowej. Uważamy, że nauczyciele, którzy przepracowali w oświacie, co najmniej 10 lat, powinni obligatoryjnie otrzymać tytuł nauczyciela dyplomowanego bez egzaminu.
6.    Utrzymanie na dotychczasowych zasadach, możliwości przejścia nauczycieli na wcześniejszą emeryturę. Starszy nauczyciel, chociaż dysponuje dużym doświadczeniem, to jednak wraz z wiekiem coraz bardziej traci kontakt z młodzieżą i powinien (jeżeli tego chce) zwolnić miejsce dla młodych nauczycieli.

   W podsumowaniu, pragniemy zwrócić uwagę, że nasze Stowarzyszenie, z racji podejmowanych działań statutowych, pragnie czynnie uczestniczyć  w życiu społeczno-politycznym. Dla naszego środowiska problem wychowania i kształcenia młodego pokolenia jest szczególnie ważny. Dlatego deklarujemy chęć podjęcia dalszej współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej w tworzeniu podstaw nowej reformy edukacyjnej.

 Z poważaniem


 





End