[1] Jest kraj na pograniczu Germanii1, bogaty w skarby, bardzo potężny dzięki zbrojnym zastępom walecznych mężów, który mieszkańcy nazywają Slawonią2. Przeważna część jego ludności, opanowana błędami niewiary, czci stworzenie zamiast Stwórcy, drzewo lub kamień miast Boga. Wielu zaś chrześcijan z imienia żyje jak poganie, co sprawia, że ich zbawienie narażone jest na niebezpieczeństwo3. Niektórzy jednak z tego ludu są prawowierni i w nadziei przyszłej nagrody spełniają dobre uczynki. W owym więc kraju, gdzie pomyślnie krzewiła się religia chrześcijańska, żył mąż imieniem Sławnik4, możny z powodu zaszczytów i bogactw, niezwykłego umiłowania sprawiedliwości i uczynków miłosierdzia; mąż wielki pośród wszystkich tej ziemi mieszkańców, opływający w złoto i srebro, w używaniu rozkoszy wierny stróż prawa Bożego, postępujący sumiennie według wskazań kapłanów, drogi całemu ludowi, lecz osobliwie przyjaciel ubogich. Pojął on żonę godną swego rodu5, również odznaczającą się zacnymi obyczajami, która słuchając słów Żywota, coraz więcej ich łaknęła, lecz wprowadzając je w czyn - głodu nie zaspokoiła; nie nęcił jej ani przepych matron, ani złoto i drogie kamienie, gdyż bardzo mało ceniła to, co głupi poczytują za najważniejsze. Święte były jej obyczaje, święte rozmowy; [była] wytrwała, jak mówią, w postach, poufale rozmawiała z Bogiem w modlitwie; matką była smutnemu sierocie, podróżnemu i wdowie najmilszą siostrą. Za te więc i tym podobne cnoty, które oboje wprowadzali w czyn, szanowali ich wielmożni i bogaci, a szczególnie czciła rzesza ubogich.

[2] Skoro więc godziło się, aby święty potomek pochodził z tak czcigodnego małżeństwa, wśród młodzieńców wielkiej duszy, którym dali życie, urodził się chłopiec piękniejszy od wszystkich6. Potem na chrzcie świętym nadano mu imię Wojciech7. Ponieważ nie było wiadomo, jak wielkim miał się okazać, rodzice wzięli pod uwagę jego postać i wobec niezwykłej urody, jaką się odznaczał, przeznaczyli go dla świata. Lecz w czymkolwiek tu zawinił godziwy błąd, a raczej złe upodobanie rodziców, wnet wyjawiając ich winę naprawił to miecz gniewu Bożego. Mogłeś bowiem zobaczyć, że ciałko niemowlątka nagle się powiększyło, a z powodu nadmiernego wzdęcia brzuszek był większy od całego ciała. Gdy potem z każdą godziną potęgował się ból, zaczęło grozić niebezpieczeństwo śmierci. Niepokoją się rodzice; spływają obficie łzy ojca, mamka zakrzywionymi paznokciami rozdziera bladą twarz; stoją smutni bracia; ból sroży się w sercu matki, głos, myśli, barwa twarzy ciągle się mieni. Wreszcie w obliczu śmierci uciekają się do dobrego i miłosiernego Pana, wzywając Matki Jego, która w potrzebach ludzi więcej niż wszyscy święci zwykła spieszyć z pomocą. Przychodzą przeto do kościoła z wielką pokorą i przygnębieni kładą chłopca na ołtarzu świętej Maryi i poświęcają go Panu jako ofiarę przebłagalną. Skutkiem tego odwrócił się gniew Boga i z chwilą zmniejszenia się brzuszka dziecię odzyskało dawną piękność.

[3] Rodzice. zaś, którzy spowodowali to cierpienie, żalem przejęci wielbili Pana, który dla poprawy ludzi umie użyć bicza gniewu swego. Chłopiec zaś wzrastając w latach i mądrości, w stosownym czasie pobiera naukę w duchu chrześcijańskim; lecz nie wpierw opuścił dom ojca, aż wyuczył się na pamięć psałterza. Potem na studia nauk wyzwolonych wysłał go ojciec do arcybiskupa Adalberta8, którego obyczaje i życie nigdy nie odbiegały od tego, czego uczył słowami. Był zaś on biskupem świętego miasta, które po łacinie nazywa się Virginum Civitas, po grecku Parthenopolis9; sławne niegdyś wśród narodów i zaliczane do wielkich miast, póki Otton Pierwszy10 dzierżył berło królewskie, teraz zaś z powodu grzechów na pół zburzona siedziba i niepewna przystań dla żeglarzy11. W owym czasie przełożonym szkoły był pewien filozof Oktryk12, pod którego kierownictwem słynęła ona z tłumów uczącej się młodzieży i z wielkich zasobów ksiąg. Ów tedy arcybiskup przyjął chłopca z wielką miłością, udzielił mu sakramentu bierzmowania nadając swoje imię Adalbert13 i oddał go do szkoły. Nieodłącznie towarzyszył [chłopcu] w nauce Duch Święty, toteż obficie spłynęły na niego dary zdolności, rozumu i pojętności.

[4] Przez cały zaś czas nauki szkolnej nie naśladował tych, którzy popełniali grzechy, i nie zmawiał się z tymi, którym w głowie było bezcelowe życie i dziecinne zajęcia; lecz skoro tylko dłuższa nieobecność mistrza dawała mu sposobność, tajemnymi drogami biegł do miejsc świętych męczenników14. Tam w miarę czasu odmawiał modlitwy, lecz przed nadejściem mistrza znowu siedział na swoim miejscu. Chcąc uniknąć ludzkich pochwał za swe dobre uczynki, nocami obchodził ubogich, słabych i niewidomych, stosownie do ich strapień serdeczną niosąc pociechę. Żeby zaś nie ustawał w zapale do tak szlachetnych zajęć, ojciec i najlepsza jego matka dawali mu wszystkiego pod dostatkiem. A również nauczycielowi jego ofiarowywali złoto i srebro, i cokolwiek w oczach ludzkich największą miało wartość. Wysoką cenę zapłacili za naukę drogiego syna. On zaś w niestrudzonym dążeniu sam pobudzając się ciągle do ćwiczenia we wszelkich cnotach, wśród swoich kolegów najlepsze czynił postępy. W czasie nieobecności nauczyciela, gdy inni przez puste zabawy i żarty ujmowali sobie trudu czytania, on dawidowego nektaru15 słodyczy kosztując, w radości ducha znajdował pociechę. Kiedy tamci zajadali po kątach szkoły wykradane nauczycielowi przysmaki, on tajemne modły do swej Pani16 zasyłając, anielską biesiadę sobie wysługiwał.

[5] Posród innych jego cnót przypatrzmy się teraz świętej prostocie, w którą tak bardzo obfitował. Gdy pewnego dnia wracał ze szkoły, jeden z jego towarzyszy przewrócił na ziemię przechodzącą dziewczynę i dla igraszki rzucił go na nią. Zbiegają się uczniowie i z głośnym śmiechem czekają, co uczyni. On zaś, ponieważ dotknął odzianej nawet panny, zupełnie szczerze sądził - o święta naiwność! - że już się z nią ożenił. Podnosząc się więc z dziewczyny, na którą [nawet] nie spojrzał, oddał się ten piękny w swej naiwności chłopiec gorzkim narzekaniom i zraszając oczy bezustannym potokiem łez rzekł: "Ach! ja się ożeniłem!" A wskazując palcem na sprawcę tego zła zawołał: "Ten sprawił, że z nią się ożeniłem!" Przez takie i podobne zachowanie pełen łaski Bożej młodzieniaszek już wtedy zwrócił na siebie oczy wielu, którzy podziwiając jego uczynki mówili: "Udzielił Bóg swego błogosławieństwa temu chłopcu, który już na progu wieku chłopięcego rwie się tak do wszystkiego, co najszlachetniejsze. O, stokroć szczęśliwy17, jeśli z całym oddaniem zaspokoi te dążenia do doskonałości i na obranej drodze dojdzie do właściwego celu". Ci zaś, którzy znali ojca i podziwu godną matkę jego, mówili: "Nie dziw, że od tak zacnych rodziców tak zacny pochodzi potomek. Ojcowska sprawiedliwość w nim jaśnieje i obraz matczynej pobożności w pięknym jego sercu lśni". Ile lat się uczył, nie jest pewne, lecz wszyscy wiemy, że dostatecznie poznał filozofię świata doczesnego18. Pan, myślę, dlatego kazał mu przykładać się do filozofii pochodzącej od ludzi, żeby potem łatwiej mógł wspinać się na szczyty Bożej mądrości; albo raczej za młodu miał zakosztować goryczy świata, by potem jako mąż tym chciwiej chłonąć słodycz Boga.

[6] Potem przełożony szkoły został powołany do służby cesarskiej i udał się na dwór królewski. Arcybiskup zaś Adalbert spłacając dług naturze uleciał z morza tego żywota ku brzegom wiecznej szczęśliwości. Wychowanek zaś ujrzał znów ojczyznę i drogich krewnych, po czym z rąk biskupa świętego miasta Pragi19 przyjął zbroję rycerza Chrystusowego na przyszłe boje20. Lecz niedługo ciężka choroba nawiedziła tegoż biskupa i nadszedł ostatni dzień, by życiu jego położyć kres grozę budzący. Albowiem przed ostatnim oddechem, gdy jednak dosyć życia jeszcze w nim było, do stojących przy nim, z których jednym był ów młodzieniec, taką słabym głosem zaczął wypowiedź21: "Biada mi! jak żyłem i jak odmienny byłem od takiego, jakim teraz pragnąłbym być! Biada mi nędznemu! Zmarnowane dni moje; już bezowocny wszelki żal! Jestem zgubiony! Gdzież są teraz moje zaszczyty i czcze bogactwa? O, ciało podległe gniciu i pastwo robaków, gdzie teraz chwała i piękno marności twojej? Oszukałeś mnie, oszukałeś, zwodniczy świecie, obiecując mi sędziwy wiek, i oto jak haniebnie niespodziewanej śmierci mieczem zabiłeś duszę moją! Lecz moja osobista nikczemność mogłaby jednak uzyskać jakoś przebaczenie u miłosiernego Boga, tylko że powierzonego mi ludu grzechy dołączają się do tego nadmiaru nędzy. Rozkosze bowiem i pożądliwości wybrali zamiast przykazań; a ja nie powściągnąłem ich szaleństw ani nie zdołałem powstrzymać dobrowolnie na zgubę idącego ludu, który do dziś jeszcze nic nie zna i nie czyni prócz tego, co palec szatana w sercach jego zapisał. Biada mi, żem milczał! To mnie dręczy, a dręczyć będzie na wieki. Bo oto jako srogiej śmierci ofiara do piekła prostą drogą pójdę, gdzie robak mój nie umrze, a ogień mój płonąć będzie wiecznie i jeszcze dłużej". Tak rzekł i w oka mgnieniu umarł; i podniósł się lament wielki nad nim. Wszystkich zdjęła wielka trwoga, lecz przede wszystkim młodzieńczego Wojciecha, który w tym czasie żył jak wytworny rycerz. Tejże nocy worem odziany włosianym, z głową siwym popiołem posypaną, obchodził poszczególne kościoły; ubogim również hojnie rozdawał, co miał, i polecał siebie i sprawę swą w modlitwach Panu. Jemu zaś niejedni cicho obiecywali biskupią godność, a niektórzy w publicznych przemówieniach22.

[7] Po śmierci zaś biskupa odbyło się niedaleko od miasta Pragi zebranie osieroconego ludu23 z udziałem księcia24 owego kraju; i pilnie rozważano, kogo należy wybrać na jego miejsce. Wtedy orzekli wszyscy jednogłośnie: "I kogoż innego jak nie ziomka naszego Wojciecha, którego czyny, szlachectwo, bogactwa i życie odpowiednie są dla tej godności? On najlepiej wie, dokąd sam winien dążyć, on również duszami roztropnie pokieruje". Tej samej niedzieli, w której dokonano tego wyboru, ktoś, jak podają, został opętany przez potężnego diabła w kościele, gdzie stoi tron biskupi, i zaczął jawnie wyznawać grzechy swoje, do których się poczuwał. Wtedy zeszli się słudzy ołtarza Pańskiego, modląc się za niego i świętymi słowami nastając na wroga. Przez usta zaś owego głośno odezwał się duch nieczysty: "Cóż wy mnie obchodzicie? Przyszliście wypędzić mnie z tego mieszkania mojego. Cóż pomoże wam miotać próżne słowa? Ja bardziej się lękam tego, który ma zasiąść na tym tronie; gdziekolwiek go widzę lub słyszę, nie śmiem pozostać na miejscu". I pieniąc się ciągle, szatan z groźnym pomrukiem powtarzał słowa; i strasznymi zębami długo zgrzytając, na koniec wyszedł, a człowiek pozostał zdrów. Nazajutrz przed wschodem słońca przybył posłaniec zwiastując, że wczoraj pan Wojciech za ogólną zgodą został wybrany na biskupa. Zbiega się lud wraz z klerem, wielbiąc Pana i dziękując mu, że zły duch rad nierad wyjawił jego wybór25.

[8] Tymczasem wracając z wojny z Saracenami26 przybył do Werony27 cesarz Otton II28, który dzielnie walczył w boju, w małym ciele ogromną wykazując odwagę; jako cesarz jeszcze lepszy od swego zacnego ojca i, jak świadczy powszechne mniemanie, pod każdym względem wzór cesarza chrześcijańskiego. On to wtedy jako zwycięzca i pokonany przybył tu dla ponownego zebrania wojska, chcąc pomścić utratę zwycięstwa29, lecz nie wiedział, że grozi mu bliska śmierć. Do niego więc ruszył zastęp Słowian30 z poselstwem od księcia i przedstawił mu wybranego biskupa z prośbą, aby własnoręcznie zatwierdził wybór dokonany przez lud. Chętnie przychylił się cesarz do słusznej ich próby, dał mu pastorał31 i dla otrzymania sakry biskupiej skierował go do arcybiskupa mogunckiego, którego sufraganem32 był [Wojciech]. Wyświęcony w uroczystość Piotra i Pawła33, przyjaciół Pana naszego Jezusa Chrystusa, z licznym orszakiem wracał konno do miłej ojczyzny. Lecz koń, którego dosiadał, ani nie biegł rączo jak zwykle parskające konie, ani nie miał uzdy błyszczącej złotem i srebrem, lecz na sposób chłopski okiełznany sznurem konopnym, szedł podług woli jeźdźca. Przybyli do świętego miasta Pragi, gdzie niegdyś sławny książę Wacław rządził i służąc Bogu chwalebny pędził żywot; potem jednak od miecza z ręki bezbożnego brata chlubnie poniósł śmierć męczeńską i przez oczywiste znaki oraz nadzwyczajne cuda aż do dziś potwierdza swoje zasługi34. Tam nowy ów biskup zdejmuje obuwie i boso wchodzi do miasta; następnie odmówiwszy z pokornym i skruszonym sercem obowiązkowe modlitwy, ku wielkiej radości mieszkańców wziął w posiadanie tron biskupi.

[9] Przez wszystkie zaś dni sprawowania swej władzy biskupiej pobożnie i wiernie służył Panu; wiele czasu, acz z małym powodzeniem, poświęcał zwłaszcza szerzeniu moralności chrześcijańskiej wśród ludu. Majątek kościelny podzielił sprawiedliwie na cztery części: jedną przeznaczył na potrzeby i ozdobę kościoła, drugą na korzyść kanoników; trzecią częścią w nadmiarze miłosierdzia hojnie szafując [rozdawał ją] rzeszom ubogich, ostatnią zaś, która stanowiła małą sumę, zachował do swego użytku35. Oprócz tego w każde święto wzywa wielu ubogich otrzymujących jałmużnę do korzystania z dzieł miłosierdzia, obficie zaopatrując ich w to, czego potrzebowali. Również w dni powszednie przyjmował zwykle dwunastu biednych, których na cześć apostołów karmił i poił. Za to rzadko, z wyjątkiem jakiejś uroczystości, słońce południowe widziało go przy obiedzie, a północ nigdy nie zastała pogrążonego we śnie. Łoże jego wysoko puchem zasłane, lśniącą okryte purpurą, w dzień pasło oczy ludzkie, w nocy zaś tuliło bądź jego brata Gaudentego36, bądź pewnego ślepego od urodzenia; poza nimi, których nawet w jego sypialni łączyła z nim serdeczna zażyłość, i poza nim, jako trzecim, nikt czwarty nie sypiał w owym domu. Jemu zaś samemu goła ziemia lub lichy wojłok i kamień dla oparcia głowy służyły do spania. Nigdy z sytym żołądkiem nie szedł spać, a nie wyspawszy się jeszcze dostatecznie wstawał do zwykłych wspólnych modlitw. Ciało zaś i żądze cielesne poskramiał przez surowy post i nigdy nie chciał przyzwolić na żadną uciechę. Krótki dawał wypoczynek oczom i nigdy nie oszczędzał osłabionych nóg.

[10] Powiedział bowiem też więzienia i więźniów. Długi był ich szereg i niezliczona gromada37. Nikt tak dobrze nie zna własnego domu, jak jemu było wiadome, kto jest chory, jak się nazywa i gdzie leży lub ile osób powracające zdrowie przywróciło życiu, [a] ile nieszczęsna godzina wydała śmierci. Po tych wszystkich zbożnych posługach, jeśli była pora siewu, spieszył na pole i skończywszy siew cieszył się, że własnymi rękoma pracował na swe utrzymanie. Potem jako niestrudzony wędrowiec udawał się do kościołów; często jako natarczywy u Pana orędownik pukał do bram niebios: już to na klęczkach długo przeciągał modlitwę, już to wśród bolesnych westchnień serca potokiem łez zraszał policzki. Od komplety aż do prymy38 słowo nie wyszło z ust jego, lecz jakby zgodnie ze ślubami zakonnymi nocne zachowywał milczenie. Po prymie poświęcał swój trud sprawom biskupiego urzędu, pilnie słuchając, dlaczego razem z obrabowanym ubogim lamentuje wędrowiec i wdowa. Gdy zaś był wolny od zajęć zewnętrznych, aż do odprawienia mszy odmawiał modlitwy dawidowe. Do nikogo z ludzi słowem się nie odezwał, dopóki stał w infule przy ołtarzu Pańskim i nad relikwiami świętych składał w ofierze Chleb anielski. Potem albo zajmował się pracą ręczną, albo wraz z drugimi kapłanami kosztował pokarmu świętego czytania. Na takich wczasach upływał mu długi dzień, na takich zajęciach spędzał całą noc. Takie były jego obyczaje, takie dążenia, taki cel życia.

[11] Gdy pewnego razu po wieczornym nabożeństwie oddany był zwykłej modlitwie, jakiś ubogi, któremu bezbożny zbój nie pozostawił nic prócz życia i ciała, z żałosnym biadaniem zapukał do bramy kościoła. Gdy [biskup] to usłyszał, a z wydanych zasobów nic już nie zostało, zaczął pilnie przemyśliwać, co mógłby mu dać; a ponieważ nic innego nie nasuwało mu się na myśl, wszedł do sypialni, wyniósł stamtąd jedyną posiadaną poduszkę jedwabną i ściągnąwszy z niej jedwab, rozsypał pierze wszędzie po domu. Następnie wróciwszy tam, skąd wołał żebrak jeszcze leżący na ziemi, złożył pustą purpurę i wystawił ją przez szparę w bramie, hojnym tym podarkiem wzbogacając ubogiego. Ponieważ sprawca tej kradzieży był nieznany i Mysł, podkomorzy jego domu39, chciał w tej sprawie przeprowadzić wśród służby surowe śledztwo, on powstrzymał go mówiąc: "Nie uczynił tego bynajmniej nieprzyjazny człowiek, lecz jakiś ubogi wziął sobie, być może dla zaspokojenia koniecznej potrzeby".


PRZYPISY

1. Mianem Germanii obejmowali pisarze rzymscy doby cesarstwa ziemie zaalpejskie leżące wzdłuż Renu i na jego prawym brzegu, bez zakreślania im granicy na wschodzie. Nazwy tej używali dalej autorzy z 0czasów późniejszych, z wolna dopiero określając inaczej poszczególne obszary i terytoria, w miarę ustalania się bardziej im znanego i trwałego stanu rzeczy. Zob. K. T y m i e n i e c k i Ziemie polskie w starożytności, Poznań 1951.

2. Sklawonią lub Slawonią (Sclavonia, Sclavania, Sclavinia, Slavonia) nazywano wówczas wszystkie ziemie słowiańskie. W poszczególnych wypadkach jednak Slawonia oznaczała albo Czechy (jak tutaj Żywot I św. Wojciecha - cyt. dalej Ż. I), albo Polskę, zwłaszcza Polskę Bolesława Chrobrego. Dlatego Sclavus i Sclavonicus w X w. i w początkach XI w. może się odnosić zarówno do Czechów, jak i do Polan. Zob. B. Kürbisówna Kształtowanie się pojęć geograficznych o Słowiańszczyźnie Sl. Ant. 4 (1953), s. 252-282 i Studia nad Kroniką wielkopolską, Poznań 1952, s. 123-124. Południowoniemieckie przekazy żywotów św. Wojciecha pochodzące z XII-XIII w., a zwłaszcza czeskie z XIV w., zastępują już nazwę Sclavonia i Sclavus lub Sclavonicus nazwami Bohemia i Bohemicus.

3. W tekście łac.: quibus causa periculi fit res salutis. Te słowa w niezbyt jasny, gdyż nader zwięzły sposób streszczają naukę Kościoła, że bardziej grzeszą chrześcijanie, nie dbający o przestrzeganie nakazów wiary, niż poganie nie oświeceni łaską. Bardzo surową ocenę takiego powierzchownego chrześcijaństwa wypowiada Brunon z Kwerfurtu w red. dłuższej Ż. II w rozszerzeniu rozdz. 23.

4. Sławnik, ojciec Wojciecha, zm. w r. 981, głowa rodu Sławnikowiczów na Libicach, był skoligacony z domami panującymi, m.in. z dynastią saską Ottonów (Ludolfingów); z żony Strzeżysławy (zm. w r. 987), pochodzącej może nawet z Przemyślidów, miał 6 synów, z których Wojciech był jednym z młodszych. Dodatniej opinii wypowiedzianej tutaj o Sławniku przeciwstawia się Brunon z Kwerfurtu (zob. rozdz. 1), zarzucając mu głównie luźne obyczaje. Posiadłości Sławnika uchodziły w opinii współczesnych prawie za państwo, gdyż Ż. II nazywa je regnum, a Kosmas, kanonik praski, w swej Kronice czeskiej (Chronica Boemorum), powstałej w początkach XII w., daje Sławnikowi tytuł księcia (dux), a jego państwo zwie księstwem (principatus). Położenie księstwa Sławnikowiczów między Czechami a Polską było powodem ostrych zatargów między nimi a Przemyślidami oraz przedmiotem zawiści innych rodów czeskich, zwłaszcza Wrszowców. Zatargi te zakończyły się wyniszczeniem Sławnikowiczów, którym m.in. zarzucono knowania z Polską (zob. w Ż. I rozdz. 19 i przypisy oraz w Ż. II rozdz. 1 i 21). Przebieg i szczegóły tych wypadków roztrząsane są w każdej niemal pracy monograficznej, dotyczącej ówczesnej historii Czech i Polski. Przedmiotem ustawicznych dyskusji jest też położenie, rozległość i stano- wisko państewka Sławnikowiczów. Zob. zwłaszcza z prac dawniejszych J. L o s e r t h Der Sturz des Hauses Slawnik Archiv für Kunde Österreichischer Geschichtsquellen t. 65 cz. 1 (1884), s. 25-26, a z nowszych K. B u c z e k O dokumencie biskupstwa praskiego z r. 1086 Rocz. Hist. 15 (1939), s. 9-19.

5. Oba żywoty podkreślają wielkie zalety Strzeżysławy, choć pochwały swe wyrażają zwrotami dość ogólnikowymi i utartymi. Por. też Ż. II, rozdz. 1.

6. Imię najstarszego z braci Wojciecha w formie Sobiesław (Zebizlovo) przekazał prawie współczesny Dytmar Thietmar), bp merseburski (Kronika, ks. VI, rozdz. 12/9). Kosmas nazywa go Sobieborem i ta forma została przyjęta przez dziejopisarstwo późniejsze. Imiona pozostałych braci: Spitymir, Bobrasław (Pobrasław), Porej i Czasław, prawdopodobnie przekazane przez tradycję, podaje Kosmas (ks. I, rozdz. 29). Wymieniany w obu żywotach Radym-Gaudenty był synem Sławnika i innej kobiety, nie Strzeżysławy.

7. Najstarszy zachowany przekaz tej redakcji Ż. I (rkps z Bibl. w Wolfenbüttel, koniec XI w.) zapisuje to imię w formie Woietech lub Woieteth, rkps z Bibl. Król. w Brukseli (z drugiej połowy XII w.) - w formie Woithec. Obecne brzmienie w pisowni Woytech, Woitech występuje już w XII w. Zwyczajem często praktykowanym w źródłach współczesnych, a w żywotach świętych w szczególności, objaśniono je etymologizując jego znaczenie jako woje--ciech, pociecha wojów lub wojska (consolatio exercitus). Objaśnienie takie podaje już Brunon z Kwerfurtu. Z Ż. II przejmują je niektóre rkpsy południowoniemieckie i czeskie Ż. I. Zob. J. K a r w a s i ń s k a Studia krytyczne nad żywotami św. Wojciecha St. Źr. (1959), s. 61. O zrównaniu imienia Wojciecha z imieniem Adalbert zob. przyp. 13.

8. Adalbert, zakonnik benedyktyński z klasztoru św. Maksymina w Trewirze, później bp dla Rusi, wreszcie pierwszy abp magdeburski (968-981).

9. Magdeburg nazywany był niekiedy w źródłach drugiej połowy X i pierwszej XI w. z grecka Parthenopolis. Objaśnienie łac. Virginum Civitas spotykamy tylko w nin. Ż. I.

10. Otton I cesarz (936-973), uświetnił Magdeburg fundacjami kościelnymi, szczególnie przez utworzenie tam arcybiskupstwa, którego głównym zadaniem miała być chrystianizacja krajów słowiańskich.

11. Jest to nawiązanie do W e r g i l i u s z a: statio male fida carinis (Eneida II, 23), kryje jednak w sobie aluzję polityczną do zniszczenia Magdeburga podczas walk z Lucicami w r. 997, a więc na dwa lata przed pisaniem Ż. I. Zob. M. U h l i r z Jahrbücher des Deutschen Reiches unter Otto III s. 140 n. oraz t e j ż e Die älteste Lebensbeschreibung des heiligen Adalbert, Schriftenreihe der Historischen Kommission bei der Bayerischen Akademie der Wissenschaften, Schrift I, Göttingen 1957, s. 87.

12. Oktryk, mnich-benedyktyn, kierownik szkoły katedralnej w Magdeburgu, sławny z uczoności i wymowy. W 978 r., po utracie nadziei na objęcie arcybiskupstwa w Magdeburgu, przeszedł do kancelarii cesarskiej. Zm. w r. 981.

13. Imię Adalbert przyniesione zostało do Niemiec przez mnichów - misjonarzy anglosaskich, pracujących ze św. Bonifacym (św. Adalbert z Egmont, patron Holandii) i już w X w. należało do często używanych. Nadanie tego imienia Wojciechowi przy bierzmowaniu sprawiło, że odtąd nazywany był Adalbertem we wszystkich środowiskach, w których przebywał, a później - w których był czczony. Na Węgrzech od Adalberta utworzono imię Béla. Na obszarach słowiańskich, w szczególności w Czechach i w Polsce, utrzymało się imię słowiańskiej.

14. Otton I, pragnąc nadać Magdeburgowi jak najwięcej blasku, nie poprzestał na stworzeniu w nim ośrodka kultu św. Maurycego, legendarnego rycerza-męczennika, patrona metropolii, ale sprowadził do tamtejszego kościoła św. Szczepana relikwie z Włoch i z zach. Niemiec. Wśród ówczesnych patronów magdeburskich uderza szczególnie duża liczba kultów męczeńskich (św. Maurycy, św. Szczepan, później św. Sebastian) i nauczająco-misjonarskich (św. Ambroży, św. Gangolf). Wzmianka o "miejscach świętych męczenników" w Ż. I podkreśla więc, że młodociany Wojciech uprawiał formy pobożności właściwe epoce.

15. Tj. psalmy Dawida, czyli odmawianie psałterza.

16. Wojciech od ofiarowania na ołtarzu uważa siebie za sługę Maryi. Oba jego Żywoty szczególnie to podkreślają. Tradycja późniejsza w Polsce przypisuje mu, jak wiadomo, ułożenie pieśni Bogarodzica.

17. W tekście łac.: O ter quaterque beatus. Por. W e r g i l i u s z Eneida I, 94.

18. Brunon z Kwerfurtu w Ż. II, rozdz. 3 określa czas studiów Wojciecha w Magdeburgu na 9 lat ("trzy razy po trzy lata").

19. Czechy po oficjalnym przyjęciu chrześcijaństwa przez Przemyślidów wg obrządku łacińskiego zostały poddane biskupstwu w Ratyzbonie. Dopiero w 973 r. stworzono osobną diecezję w Pradze, podporządkowaną Moguncji. Pierwszym biskupem był Detmar (także Dytmar, 973-982), pochodzący niewątpliwie z Niemiec. Zob. V. N o v o t n ý České dějiny t. I, Praga 1912, s. 587-588.

20. W ten sposób autor mówi prawdopodobnie o przyjęciu święceń kapłańskich.

21. Przedśmiertna wizja bpa Dytmara i jego pełne skruchy rozważania zawierają cytaty z W e r g i l i u s z a Eneidy II, 274 i I, 142, Reguły zakonnej św. Benedykta rozdz. 1, z Izajasza (6, 5 i 66, 24), z Now. Test. (Mar. 9, 47 i 9, 43 oraz 46-47), z Księgi Machabeuszów (1, 26) i z Dz. Ap. (8, 2), a dalej, przy wzmiance o przestrachu obecnych przy zgonie, posłużono się również wyrażeniami z Pisma św. (Mar. 4, 40, Łuk. 2, 9, i Mach. 10, 8).

22. Objęcie przez Wojciecha wysokiego stanowiska kościelnego było z pewnością przewidywane i przygotowywane ze względu na jego urodzenie i studia magdeburskie. Mógł to być nawet jeden ze sposobów, wg których współzawodniczące ze sobą rody Przemyślidów i Sławnikowiczów miały układać dalsze wzajemne stosunki. Przedwczesna, zdaje się, śmierć bpa Dytmara przyspieszyła bieg wypadków i kandydatura Wojciecha mogła natrafić na przeszkody choćby ze względu na jego młody wiek (około 26-27 lat). Miała jednak za sobą niewątpliwie poparcie polityczne.

23. Wybór wg tradycji zapisanej przez K o s m a s a (Kron. ks. I, rozdz. 25) odbywał się w miejscowości Levý Hradec nad Wełtawą, gdzie podobno był wzniesiony pierwszy kościół w Czechach jeszcze za ks. Borzywoja (pocz. X w.). Zob. V. N o v o t n ý České dějiny t. I, 1, s. 613 i Svatová clavský Sbornik II, 2, Praga 1939, s. 135 i 122-123.

24. Bolesław II (967-999), nazwany później Pobożnym, syn Bolesława I Srogiego, brat Dobrawy (Dobrawki, Dąbrówki), żony Mieszka I.

25. Egzorcyzmowanie opętanego jest przedmiotem jednej ze scen na drzwiach gnieźnieńskich. Tam jednak legenda przeinaczyła opowiadanie Żywotu, ukazując jako egzorcystę samego św. Wojciecha w stroju biskupim.

26. Wojna z Saracenami, tj. z muzułmanami arabskimi, władcami całej południowej połaci Morza Śródziemnego, którzy sięgali po Półwysep Apeniński. Wzmianka ta dotyczy szczególnie walk toczonych w 982 r. w Kalabrii, z których Otton II ledwie uszedł z życiem. Zob. Ż. II, rozdz. 10.

27. Werona, miasto w północnych Włoszech nad rz. Adygą, leżące na szlaku przepraw przez Alpy.

28. Cesarz Otton II (973-983), syn Ottona I.

29. Sejm zwołany przez Ottona II odbywał się w Weronie od połowy maja do 17 VI 983 r. Radził m.in. nad dalszą wojną z Saracenami.

30. "Zastęp Słowian", w tekście łac. Sclavonica manus, oznacza tu oczywiście Czechów. Zob. przyp. 2.

31. Inwestyturę wyobraża 5 scena drzwi gnieźnieńskich na podstawie tradycji. Por. J. K a r w a s i ń s k a Moguncja czy Werona miejscem inwestytury św. Wojciecha St. Źr. 11 (1966).

32. Arcybp metropolita moguncki Willigis (975-1011) był kościelnym zwierzchnikiem Wojciecha i jego diecezji (zob. przyp. 19). Praga, pierwotnie podlegająca Ratyzbonie, związana została organizacyjnie z leżącą nad Renem Moguncją, aby nie powiększać w Rzeszy przewagi bawarskiej. W rzeczy samej było to taktyczne utrzymywanie równowagi między współzawodniczącymi ośrodkami kościelnymi.

33. Wg tych słów udzielenie Wojciechowi sakry biskupiej odbyłoby się 29 VI 983 r. Obliczenia oparte na zestawieniach z datami podróży cesarskiej kazałyby liczyć się z datą podaną przez K o s m a s a (Kron. I, rozdz. 26), mianowicie 11 VI 983 r. (zob. Ż. II, rozdz. 9 i Jahrbücher des Deutschen Reichs unter Otto II t. II (1902), s. 200-21). Nie znalazła uznania odosobniona teza M. U h l i r z Die älteste Lebenschreibung s. 21, która przenosi bieg spraw (wraz z sejmem) na drugą połowę lutego 983 r. do Moguncji.

34. Wacław I, ks. czeski (921-935), zamordowany przez swego brata i współzawodnika Bolesława I (935-967), uznany został za świętego. Cześć św. Wacława stała się niebawem narodowym kultem czeskim, a jego imię jako męczennika rozsławiły liczne żywoty i legendy. We Włoszech pod koniec X w. znany był żywot napisany około r. 983 przez Gumpolda bpa mantuańskiego z polecenia cesarza Ottona II, i ten prawdopodobnie, przynajmniej z zasdniczej treści, był znany autorowi Ż. I.

35. Podział dochodów biskupich na cztery części z określonym przeznaczeniem znany jest na gruncie rzymskim już w końcu V w. Mówią o nim najstarsze zbiory postanowień i przepisów życia kanonicznego, a szczególnie zaleca je Księga Reguły Pasterskiej Grzegorza I. Widocznie jednak nie wszyscy wprowadzili te zasady w czyn, skoro niejeden żywot świętego biskupa przytacza ich praktykowanie jako dowód szczególnej cnoty.

36. Gaudenty-Radym towarzyszył bratu nieodstępnie przynajmniej od czasu objęcia biskupstwa w Pradze. Wraz z nim wstąpił potem do klasztoru na Awentynie, wrócił do Pragi i dalej dzielił wygnańcze losy aż do misyjnej wyprawy do Polski i Prus włącznie. Stamtąd, jako świadek ostatnich dni i śmierci, powrócił najpierw do Bolesława Chrobrego, a potem do Włoch. W końcu r. 999 został mianowany "arcybiskupem św. Wojciecha", tj. arcybiskupem tworzonej właśnie metropolii polskiej z siedzibą w Gnieźnie. Zm. ok. 1006 r. Zob. G. L a b u d a, artykuł o Gaudentym w PSB t. VII, s. 308-309.

37. Czynne współczucie okazywane więźniom należało do cnót, których praktykowanie bywa szczegolnie podkreślane w żywotach świętych.

38. Kompleta - ostatnia z godzin kanonicznych, której modłami zamyka się dzień. Pryma - pierwsza godzina kanoniczna następnej doby, rozpoczyna dzień nowy.

39. Mysł, podkomorzy dworu biskupiego (eius curie camerarius), wymieniony jest z imienia i stanowiska jedynie w najstarszych przekazach Ż. I. Przekazy późniejsze wymieniają w tym miejscu imię Wielicha (Willico), prepozyta praskiego, o którym mowa później w Ż. I (rozdz. 12 i 19). Jednak tutaj imię Mysła i jego stanowisko są z pewnością bardziej wiarogodne.